11 niezłych gier, których fabuła to bełkot
Nie wiem co tu robi z połowa tych wymienionych gier.
Mam lekki problem z tym artykułem. Właściwie w każdej grze fabuła jest zrozumiała (może nie w Kingdom Hearts, ale jeszcze nie grałem). Tak, nawet w Metal Gearze. Gdy ogra się większość części i połączy fakty, to bardzo spójna opowieść. Serio, Wolfenstein The New Order? Jeśli usprawiedliwiać się absurdem, New Colossus robi to mocniej i gorzej. Gdzie coś od Sudy51? Taki Killer is Dead, zwykły slasher jest cięższy w odbiorze i bardziej bełkotliwy od każdej wymienionej tu gry. Dałoby się znaleźć o wiele lepsze przypadki, a po prostu wybrano co popularniejsze tytuły i... tyle.
Death Stranding ma sporo fanów, nawet tu na golu, ale nie przez gameplay bo to przecież symulator kuriera, ani nie przez fabułę bo przecież nie ma sensu, no to o co chodzi kurde?
Mam silne wrażenie, że piszecie w swoich artykułach to co większość ludzi chce usłyszeć, populistyczne pieprzenie.
Szkalowanie KH, MGS i DS naraz, ładne combo. Nie no Miro, gdybyś nie pisał takich super tekstów o memach to byśmy się normalnie pogniewali!
Nie rozumiem trochę zarzutów w stronę Death Stranding. Jasne fabuła jest nie jasna, jest wiele niedopowiedzeń. Ale wszystko sprowadza się do tego,
spoiler start
Że Amelie wierzyła w to że ludzkość musi wymrzeć żeby powstało kolejne życie i przekonała Higgsa do pomocy. Z czym nie zgadzało się UCA.
spoiler stop
Moim zdaniem Death Stranding to jedna z ciekawszych gier ostatnich lat.
Szkalowanie KH, MGS i DS naraz, ładne combo. Nie no Miro, gdybyś nie pisał takich super tekstów o memach to byśmy się normalnie pogniewali!
Ograłem DS. Nieco abstrakcyjny obraz świata, trochę zabawy formą na granicy parodii i żenady, i w zasadzie dość prosta historia.
Nie pojmuje zatem - co jest takiego frustrującego w śledzeniu fabuły?
czy gra ma dużo wątków i scenariusz się gubi ? Nie.
czy postacie zachowują się bardzo irracjonalnie? raczej nie.
może jest nudna ? może, ale nie aż tak mocno żeby aż frustrowało. może zbyt abstrakcyjne ?
Mnie wkurzyło przede wszystkim zwieńczenie tej pokręconej historii. Otwarcie opowieści w DS jest dosyć siermiężne i zarzuca gracza toną męczącej ekspozycji, dodatkowo najeżoną pseudo-naukowym bełkotem, nierzadko w formie skrótów i akronimów. Nie jest to może zbyt eleganckie, ale przynajmniej spełnia swoje zadanie, jakim jest zaciekawienie i zaintrygowanie gracza. Do pewnego momentu ta pogoń za króliczkiem (jakim jest próba poskładania tego wszystkiego w całość) jest nawet angażująca i emocjonująca, ale potem przychodzi zakończenie... nieracjonalne, niesatysfakcjonujące i robiące z gracza idiotę. Ujmując w skrócie: okazuje się, że nic co gra mówiła nam wcześniej nie ma żadnego znaczenia, a finał to jedna wielka eksplozja pseudo-filozoficznej grafomanii, gdzie gracz musi zaakceptować wszystko na zasadzie: bo pan scenarzysta tak wymyślił i nie pytaj dlaczego! Do tego ta masa siermiężnych i topornych aluzji do bolączek współczesnych społeczeństw wysoko rozwiniętych (np. problem rozluźniania więzi międzyludzkich czy uzależnienia od mediów społecznościowych). W zamyśle fajna sprawa, ale zrealizowana z gracją betonowego kloca na nasypie kolejowym. Po zobaczeniu napisów końcowych poczułem się zwyczajnie oszukany.
Rozumiem ze wg autora Kojima lepiej by sie sprawdzil krecac filmy porno gdzie tak istotna jest oprawa audiowizualna i nowatorskie koncepcje.
Tekst o fabule w strzelance jak w pornosach to chyba Romero, nie Carmack. Mogę się mylić, ale tak mi się wydaje.
Cieszy mnie, że ktoś w końcu uczciwie pocisnął Kojimie. Zwłaszcza, że bałagan fabularny to domena nie serii, ale też każdej gry z osobna.
Głupia sprawa. Mam wszystkie trójwymiarowe MG z wyjątkiem Survive i Acid. Przeszedłem tylko jedynkę i Sons of Liberty. Kojima po prostu nie umie napisać wciągającego scenariusza.
Nie wspominając o tym, że nie po to odpalam grę video, żeby przez pół godziny słuchać i oglądać walkie talkie.
Od F4 to proszę się odczepić akurat ja szukałem dziecka i samo F4 w tym misje poboczne były niezłe. Brakuje wiedzmina 3 czekam na update.
jak prowokujący to raczej lipnie napisany bo autor swoje zdanie nam do gardła wciska
Wybacz, ale nie masz pojęcia o czym piszesz. Artykuł to przykład dobrej pracy redakcyjnej. Trudno żeby w stylu pretensjonalnej pensjonarki próbował każdego zadowolić jak jakiś youtuber typu RockAlone2k, który przeprasza z góry za każdą opinię, zanim ją wypowie.
Czepianie się na siłę pewnych momentów w fabule poszczególnych gier, to nie jest dobra praca redakcyjna.
Death Stranding ma sporo fanów, nawet tu na golu, ale nie przez gameplay bo to przecież symulator kuriera, ani nie przez fabułę bo przecież nie ma sensu, no to o co chodzi kurde?
Mam silne wrażenie, że piszecie w swoich artykułach to co większość ludzi chce usłyszeć, populistyczne pieprzenie.
Fajny tekst. Osobiście fabuła ma dla mnie trzeciorzedne znaczenie. Miło jak jest dobra ale od gier oczekuję przede wszystkim dobrej rozgrywki. Od dobrych historii to mam książki i filmy. Nie lubię mieszania mediów.
Z tych wszystkich tytułów to Fallout 4 na pierwszym miejscu...w sumie Skyrim też by można było dodać
tyle dnii..miesiecy ogranych a nie pamiętam o czym był ani jeden ani drugi tytuł ani jak się zakonczył
AlE JaK KtOś MoŻe LuBiĆ CoŚ CzEgO Ja NiE LuBiĘ? *brainlet*
Można lubić się taplać w błocie przy drodze, ale to nie oznacza, że taka zabawa jest dobrym spa.
Czerpanie przyjemności z gry, muzyki czy filmu nie oznacza, że jest ona w swoim gatunku dobra.
Powinno być:
>Fallout 4 to dobra gra
>Fallout 4 to dobra część serii Fallout, dobra fabuła, czy dobre postapo
Wybierz jedno
Można lubić się taplać w błocie przy drodze, ale to nie oznacza, że taka zabawa jest dobrym spa.
Ale jest dobrą zabawą. I ważne, że TY się dobrze bawisz. Spróbuj. A jak już wiek nie pozwala (poważnie, za kajta nie taplałeś się w błocie?)... to zrób tak, aby nikt nie widział.
Czerpanie przyjemności z gry, muzyki czy filmu nie oznacza, że jest ona w swoim gatunku dobra.
Ważne, że TY czerpiesz z tego przyjemność. I niby kto ma ocenić, że jest ona w swoim gatunku dobra? I tak, F4 to dobra gra.
gdy zobaczyłem tytuł artykułu to byłem pewien że znajdzie się tutaj Fallout 4, mozna by wsadzić jeszcze skyrim i Oblivion, taka ta bethesda juz jest, robią dobre gry, ale do fabuły nie mają drygu
Mam lekki problem z tym artykułem. Właściwie w każdej grze fabuła jest zrozumiała (może nie w Kingdom Hearts, ale jeszcze nie grałem). Tak, nawet w Metal Gearze. Gdy ogra się większość części i połączy fakty, to bardzo spójna opowieść. Serio, Wolfenstein The New Order? Jeśli usprawiedliwiać się absurdem, New Colossus robi to mocniej i gorzej. Gdzie coś od Sudy51? Taki Killer is Dead, zwykły slasher jest cięższy w odbiorze i bardziej bełkotliwy od każdej wymienionej tu gry. Dałoby się znaleźć o wiele lepsze przypadki, a po prostu wybrano co popularniejsze tytuły i... tyle.
Hed w recce Wolfa napisał:
wyrazista fabuła i postacie;
mieszanka powagi, absurdu i humoru zrobiona ze smakiem,
rozsądna długość kampanii i kilka powodów, żeby rozegrać ją ponownie
I ja podzielam zdanie Heda, świetna gra i świetna zabawa
Zrozumiała nie znaczy dobra.
To, że coś jest wyjaśnione nie oznacza z automatu, że jest dobre i ma sens.
Świetny tekst! Duży plus zwłaszcza za wzmiankę o Far Cry 2, który fabułą bił na głowę na przykład lubianą m.in. za to "trójkę" i w ogóle wiele innych FPSów. Szkoda tylko tych posterunków nieszczęsnych ;)
Ja mam całkowicie odwrotne zdanie. Fabuła w FC2 opiera się na byciu najemnikiem i lataniu pomiędzy jedną stroną konfliktu, a drugą. I tak jest przez praktycznie całą grę. Nudne to było niemiłosiernie, ale jakoś wymęczyłem tą grę. Fabuła w FC3 to przy tym majstersztyk.
No ja tam uważam FC 2 za najgorszą odsłonę, z masą irytujących mechanik.A fabuła? Przecież fabuła była biedna że hoho.
Dla mnie - FC3 > FC1 > reszta części (FC2, FC4, FC5)
FC1 jest o wiele bardziej wymagający od pozostałych części. A już wysoki poziom trudności to jest hardcore w tej grze. Już sam nie pamiętam czy to SI wrogów w tej grze jest tak dobre jak w elitarnych tytułach pod względem SI czy tam poziom trudności jest przykoksowany :)
FC3 miał najciekawszy wątek główny. Gra też była bardziej konkretna dla mnie niż 4 i 5. Wyspa tropikalna przypadła mi do gustu i wyrazisty pierwszy antagonista.
Ja grałem na medium, czy tam normalu, a i tak ledwo dałem radę ukończyć FC1. Wiele miejsc powtarzałem wielokrotnie, ale i tak najgorszy był ostatni poziom, kiedy wychodziło się przez te drzwi (czy tam z windy, nie pamiętam dokładnie) i nagle z niemal każdej strony do mnie strzelali, a ja nie wiedziałem nawet skąd. Dopiero po kilkunastu lub kilkudziesięciu minutach ogarnąłem, żeby wyciągnąć lornetkę, której przez całą grę praktycznie nie używałem i dzięki temu zobaczyłem, skąd strzelają. Dodatkowo co chwilę przychodziły te gigantyczne potwory, które schodziły na masę strzałów z shotguna, co utrudniało mi zabicie tych, co strzelały z daleka. No ale jakimś cudem udało mi się. Do dzisiaj jest to najtrudniejsza gra, jaką udało mi się przejść.
Wiele było trudnych gier. Shadow man, Elvira 2, Might & Magic VI, wiele starych rpg czy przygodówek, gdzie granie bez solucji dawało ogromną frajdę i uczyło myślenia. Pamiętam jak w dwie osoby rozkminialiśmy z kuzynem wiele trudniejszych gier rpg i przygodówek z lat 1985-1998 np:
-Klątwa i Władca Ciemności na C-64,
-Elvira 1 i 2 czy trylogia Goblins 1991-1993 od Coktel Vision na Amidze,
-Betrayal at Krondor, Myst 1 i 2 na Pc itd.
Ja aż takiego doświadczenia nie mam. Zwłaszcza w bardzo starych grach. Generalnie nie licząc pierwszego Mario i Castlevanii nie grałem w gry starsze niż druga połowa lat 90-tych.
Pierwsze Uncharted to jedna wielka inspiracja Indianą Jonesem. Jak dla mnie sama obecność przeklętych nazistów (ciężko nazwać ich zombie, bo nawet ich nie przypominają) nie była na wyrost. W zasadzie od połowy gry pojawiały się różne znaki sugerujące, że jest coś nie tak. Rozumiem, że końcówka U1 może się komuś nie podobać ze względu na intensywność końcowych starć, ale akurat fabuła jest w porządku. Wszystko zostało bardzo dobrze wyjaśnione.
Nie wiem co tu robi z połowa tych wymienionych gier.
Bo popcornowy konsument każdego medialnego crapa, który chłonąc dany film czy grę (bo o książki bym nie podejrzewał) wyłącza mózg, nie jest w stanie zrozumieć jak ktoś może w jakikolwiek negatywny sposób o nich wypowiadać.
Przecież jak ty i inne muchy zajadacie się brązową mazią, musi to oznaczać, że jest ona dobra i wara każdemu kto twierdzi inaczej.
Lista cudowna w mojej ocenie, w pełni się z nią zgadzam.
A tobie radzę pograć w ambitniejsze gry czy sięgnąć po dobrą książkę, wtedy i twoje oczekiwania względem fabuły mogą urosnąć.
W drugą stronę też to działa. Istnieją ludzie, którzy nie są w stanie zrozumieć jak ktoś może się o powyższych grach w jakikolwiek pozytywny sposób wypowiadać. Obie skrajności świadczą o ignorancji. Ekhem...
Ja wiem co robią wszystkie poza Wolfem, może poza Asasynem, no i Diablo, bo po nim nikt się fabuły nie spodziewał...
Autor artykułu wybrał taką mieszankę tytułów, z taką argumentacją, że idąc tym tokiem 99% gier odpada - zostaje Farming Simulator. :D
Autor zjechał gry w których redakcja dawała oceny 8-10 :) Poczytałem i jestem ciekawy jakie gry autor uznaje za sensowne? Bo jak dla mnie to taki klikacz-tekst by wzbudzić emocje, grałem w większość tu wymienionych i mi się podobały. Autorze z czym do ludzi? Gdzie w takim razie fabularny i głęboki mistrz Skyrim 10/10. Przeszkadzają stwory w Far Cry a nie przeszkadza obcy czy Predator a Doom? No bez jaj. Tekst z dupy i czepianie się na siłę przez autora :)
Co? Aż musiałem z niedowierzania sprawdzić recenzję Skyrima. Jak byk jest 10. Co się z tą branżą dzieje?!
To ja jeszcze dodam Inkwizycję i Andromedę, które dostały odpowiednio 9,5/10 i 9/10, a w tym artykule z jakiś dziwnych powodów się nie pojawiły. Czyżby redakcja się tego wstydziła?
Ogólnie recenzje na tym portalu to żart. Gdybym się nimi sugerował, to od wielu lat grałbym w praktycznie same gnioty xD
Przy recenzji GOL dla Dragon age - Inkwizycja gry rpg jest nota 9,5 i w plusach jest ciekawy oraz wciągający scenariusz.
Przy recenzji GOL dla Skyrim gry rpg jest nota 10 i w minusach jest fabuła, dialogi
Przy Kingdom Come:Deliverance jest nota 7,5 i w minusach niespecjalna optymalizacja i liczne bugi.
RDR 2 dla wersji Pc nie dostał recenzji, bo miał niespecjalną optymalizację i pisała redakcja, że musieliby bardzo mocno zaniżyć notę, bo produkt był niegrywalny
Dwie kwestie. Każdy recenzent inaczej trochę ocenia. Gusta z biegiem lat każdemu się trochę zmieniają.
Pisali to różne osoby, co mają odmienne gusty i oczekiwanie. Jeden daje 10/10 dla Death Stranding, bo uwielbia gry Kojima, a inny woli 5/10, bo nie podoba się.
Oceny recenzji to nie ocena całej redakcji, tylko jeden osoba. Czego się spodziewacie?
No tak, ale recenzent jest przedstawicielem całej redakcji. Powinni mieć tam jakiś klucz, żeby każda gra była równo oceniana. Ja widać chyba go nie mają, bo w ich recenzjach od wielu lat jest istny cyrk. Każdy na co innego zwraca uwagę, każdy czego innego oczekuje i potem wychodzą takie kwiatki, jak recenzje Skyrima, Inkwizycji, Andromedy, czy KCD.
Spoko. Wprowadzimy zasady, żeby każdy recenzent wiedział co mu się ma podobać, a co nie. Kilka moich propozycji:
1. Od dzisiaj nie lubimy sci-fi, ale lubimy fantasy.
2. Strzelanki dostają +1, a strategie -2.
3. Dobra fabuła to +3, a jak jest otwarty świat to -1.
Potem jeszcze kilka obliczeń i będą same słuszne oceny:)
PS. Inkwizycja nadal 9,5/10. Wiedźmin 3 takie 6,5-7/10. Ale spokojnie. Pożyczę sprzęt z "Mechanicznej Pomarańczy" i postaram się naprawić swoje okropne i niesłuszne poglądy.
Spoko. Wprowadzimy zasady, żeby każdy recenzent wiedział co mu się ma podobać, a co nie.[...]
Zacznę od tego co dobre, bowiem nie chcę wypaść na tylko narzekającego typa. Są publikacje, które mi się podobają. Chwalę je i staram się znajdować pozytywy, tam gdzie tylko mogę.
Kwiściu oddziel hejt od konstruktywnej krytyki. Zastanów się czy któryś z argumentów nie ma racji bytu. Oceń na chłodno. Nie stawiaj się w pozycji defensywnej z automatu, gdyż tak wypada, gdy ktokolwiek krytykuje cokolwiek co do twojej grupy albo twojego dzieła należy.
Może od najbardziej jaskrawych przykładów rozłóżmy temat. Pewne sprawy rozumie się intuicyjnie. Bez teoretyzowanie, bez tłumaczenia pojęć podstawowych, ale widać doszliśmy do takiego punktu, że trzeba zacząć od podstaw. W dążeniu do idealnej sytuacji recenzję pisze znawca tematu.
Czemu służy recenzja?
a) przedstawieniu jej przedmiotu w taki sposób, aby możliwie duża liczba czytelników, była w stanie ocenić jakość gry pod własny gust oraz ewentualny zwrot "inwestycji",
b) opiniotwórczości tzn. w moim rozumieniu tłumaczeniu dlaczego coś jest dobre, dlaczego nie.
c) misja - przestrzeganie prze szkodliwymi zjawiskami (ostatnio oblaliście ten temat przy porcie RDR2).
Recenzja =! opinia. Nie może być tak, że sam gust czy sama subiektywna miodność robi zamach na resztę składowych. Nie może być też tak, że gra otrzymująca 10/10 ma problemy techniczne, gdyż w tym wypadku nie jest idealnym produktem nawet dla mniej lub bardziej wąskiej grupy docelowej danego gatunku.
Sam kiedyś wyskoczyłem z propozycją dla Redakcji, żeby sobie jakieś wytyczne wewnętrzne stworzyła. Dlatego że w wielu tekstach widać braki w podstawach. Np. jak można pisząc o strategii nie wspomnieć o AI? Wielu autorom waszych recenzji przydałby się szkielet lub mentor, który kierowałby początkowymi poczynaniami do czasu nabrania wprawy, warsztatu oraz kompetencji do obrony swoich tekstów.
Z uwagi na poczytność jesteście awangardą growej branży dziennikarskiej. Gdybym był na miejscu któregokolwiek z redaktorów, chciałbym się w swoim fachu doskonalić. Czy Wam na tym nie zależy? Czy jedyną miarą jakości ma być poczytność?
Nie o to chodzi. Miałem na myśli to, żeby gry z tego samego gatunku były oceniane w ten sam sposób, a nie według kaprysów recenzenta. Największy rozstrzał macie w RPG'ach, gdzie beznadziejna technicznie i fabularnie Andromeda dostała od was 9/10, a bardzo dobre fabularnie i średnie technicznie KCD 7,5/10. Przykładów takiego niesprawiedliwego oceniania poszczególnych gier jest u was dużo więcej.
Ja nie stawiam się w pozycji defensywnej i nie dyskutuje o tym jak powinny wyglądać recenzje tylko odnoszę się do jednego konkretnego komentarza. Jasne, że można ustalić różne wytyczne odnośnie recenzji (chociaż nie zawsze jest do idealne rozwiązanie), wymagać pewnych rzeczy od autorów etc., ale nie o tym pisałem:)
Nigdy nie będzie żadnej zbiorowej oceny "redakcji", bo każda recenzja jest subiektywna i każdy odbiera daną grę inaczej ze względu na swoje prywatne doświadczenia, gry, książki czy filmy, które zna etc. Czasami recenzja ma błędy logiczne, czasami autor pomija istotne fakty itp. i to są rzeczy, z którymi trzeba walczyć. Tutaj pełna zgoda. Ale to że recenzent uważa naszą ukochaną grę za paździerz nie oznacza, że jest złym recenzentem.
"beznadziejna technicznie i fabularnie Andromeda dostała od was 9/10, a bardzo dobre fabularnie i średnie technicznie KCD 7,5/10. "
Widocznie zdaniem recenzenta Andromeda nie była beznadziejna fabularnie. To jest tylko i wyłącznie Twoja opinia. Tak samo może być gracz, dla którego dobry system walki i eksploracji jest w RPG ważniejszy od fabuły (w czasach dungeon crawlerów historia była mało istotna). Nie ma jednej słuszne oceny gry. Dla mnie Wiedźmin to świetnie wykonana średnia gra. Znam sporo osób, które nie były w stanie jej ukończyć, bo okropnie ich wynudziła. Dla nich te wszystkich recenzje zachwycają się nad nowym mesjaszem gier video są zupełnie nieprzydatne. I co? Powinni krzyczeć w komentarzach, że media są sprzedane, a recenzent nie zna się na grach?
To jest taki głupi mit utrzymujący się w naszej branży, że niektóre gry powinny być powszechnie uznawane za doskonałe i koniec. Albo jak gra ma na metacritic 70, to nie może być Twoją grą roku. Jak uważasz inaczej, to "nie znasz się na grach". Za przeproszeniem: gówno prawda;)
Czasy się zmieniają. świat nie stoi w miejscu, gry również. Na początku gry dawały rozrywkę głównie za pomocą gameplayu. ale wraz z rozwojem technologii twórcy dostali również możliwość tworzenia interesujących historii, które mogą być przedstawiane w coraz fajniejszy sposób. Obecnie można na połączyć oba te, elementy ale niestety spora cześć większych deweloperów woli bardziej inwestować w grafikę, niż w rozwój opowiadanych przez siebie historii, bo dużo bardziej im się to opłaca.
Jeśli chodzi o podejmowanie przeze mnie decyzji o zakupie, to oceny nie mają dla mnie żadnego znaczenia. Jednak fajnie by było, gdyby dobre gry były sprawiedliwie oceniane przez recenzentów, bo na ogólną sprzedaż te recenzje jakiś wpływ mają.
Tutaj nie chodzi o to, że kogoś zdanie jest ważniejsze od drugiej osoby, ale o sprawiedliwe ocenianie gier należących do tego samego gatunku. Niestety u was jest z tym bardzo średnio, żeby nie powiedzieć kiepsko.
Nie rozumiem trochę zarzutów w stronę Death Stranding. Jasne fabuła jest nie jasna, jest wiele niedopowiedzeń. Ale wszystko sprowadza się do tego,
spoiler start
Że Amelie wierzyła w to że ludzkość musi wymrzeć żeby powstało kolejne życie i przekonała Higgsa do pomocy. Z czym nie zgadzało się UCA.
spoiler stop
Moim zdaniem Death Stranding to jedna z ciekawszych gier ostatnich lat.
Słuszna uwaga, wystarczyło grę ukończyć i nie przeklikiwać wypowiedzi i tekstów w DS
Podpisuję się pod Twoim postem. A autor tego artykułu, z całą pewnością nie skończył Death Stranding. Może "przeszedł" na You Tubie? Gdyby uczciwie ją ukończył, to nie pisałby takich dyrdymałów.
Skoro fabuła jest dla ciebie zrozumiała, to ja poproszę o kilka wyjaśnień:
1. Czym było Death Stranding (chodzi o to zdarzenie, które zapoczątkowało wszystko inne w świecie gry)?
2. Dlaczego DS doprowadziło do połączenia świata żywych i umarłych?
3. Dlaczego umarli mają formę niewidzialnych duchów, zostawiających ślady dłoni wypełnione czarną mazią?
4. Dlaczego ci umarli są wrogo nastawieni do ludzi?
5. Dlaczego niektórzy z tych umarłych przybierają formy potworów?
6. Dlaczego zeżarcie człowieka przez BT, powoduje Voidout?
7. Dlaczego ciało człowieka po śmierci powoduje Voidout?
8. Jak działa Voidout? Co tworzy tak wielki krater?
9. Dlaczego DS wywołał opady Timefall'u?
10. Dlaczego Timefall postarzał?
11. Dlaczego Timefall nie postarzył Mamy, która go piła przez kilka dni? Niektórzy to tłumaczą, że jak TF czegoś dotknie, to traci swoje postarzające właściwości, ale... dlaczego?!
12. Gdzie się podziała ludzka cywilizacja? Gdzieniegdzie są jakieś ruiny, ale co z resztą? Czemu USA wygląda jak Islandia, gdzie szczątki dawnego świata?
13. Dlaczego w czasie potyczek z potworami BT, z mazi wyłaniają się reszki starej cywilizacji?
14. Dlaczego ludzie po śmierci trafiają na plaże?
15. Czym jest plaża?
16. Czy plaża jest końcowym przystankiem po śmierci, czy jedynie etapem podróży?
17. Dlaczego Deadman był stworzony z trupów?!
Jak byłem na świeżo po finale, to miałem dużo więcej pytań...
Nad niektórymi z zadanych przez Ciebie pytań zastanawiają się również postaci w grze, dla nich to też zagadka i tajemnica i działa to absolutnie świetnie na klimat i tworzony świat gry.
Bez spoilerów mogę w sumie odpowiedzieć jedynie na pytanie 11, 12 i 17
spoiler start
11 - W grze również postacie mówiły, że timefall traci właściwości po spadnięciu, dlaczego, oni sami się zastanawiali, jak wyżej.
12 - przez timefall. Jedną z cech świata gry jest to, że ta apokalipsa doprowadziła do tego, że czas i historia w sumie przestały się dla większości liczyć, nie wiemy dokładnie ile czas minęło od Wdarcia Śmierci. Niektóre rzeczy udało się zachować, inne nie. Zauważ że niektóre postacie chciały własnie spróbować zachować starą kulturę i szukały jej. Poza tym technologia w grze jest super zaawansowana, więc trochę musiało minąć. Najwidoczniej odpowiednio dużo czasu, żeby timefall zdążył rozłożyć większość stare cywilizacji. Częstotliwość opadów też była różna i wpływały na nią różne czynniki, stąd można tłumaczyć dlaczego po niektórych miastach jest jeszcze ślad, a po niektórych wcale.
17 - w świecie Death Stranding używano płodów jako narzędzi, myślę że odkrycie przy tym jak poskładać człowieka na wzór potwora Frankensteina i go ożywić nie wydaje się przy tym takie niewiarygodne. Być może Deadman był właśnie takim eksperymentem
spoiler stop
Na niektóre pytania udało się odpowiedzieć, na inne nie.
Gra nie odpowiedziała na żadne interesujące mnie pytania (czyli te z zakresu samego zjawiska DS). Natomiast historyjka Sama, jego ojca i Bridget (w zasadzie jedyna domknięta na przestrzeni gry) była nudna, przewidywalna i szybko przestała mnie obchodzić (zwłaszcza pod koniec, gdy skręciła w stronę totalnego absurdu i sprawiła, że już tylko powtarzałem sobie pod nosem: OK, cokolwiek...).
Jeśli nie dostaniesz rozpiski na tablicy z dokładnym wyjaśnieniem co jest jak i dlaczego to fabuła już jest bez sensu?
W przypadku tak skonstruowanej gry? Tak, oczekuję dokładnych wyjaśnień. Tutaj cała fabuła kręci się wokół zjawiska DS i prób jego zrozumienia (tak przez gracza, jak i przez NPC). Po wielu godzinach nadchodzi finał, a zjawisko DS nadal pozostaje niewyjaśnione. Ot, cała ekspozycja świata okazuje się być g**** warta, a wysiłek związany z próbami połapania się w tej całej popierdzielonej terminologii, idzie na marne. Okazuje się, że wylewany wiadrami pseudo-naukowy bełkot, to... po prostu pseudo-naukowy bełkot bez znaczenia i nie ma sensu nawet próbować się w nim rozeznawać, bo i po co?
Wyobraź sobie wieloodcinkowy serial SF, w którym główny bohater stara się zrozumieć istotę zjawiska zwanego "fluktuacją bytów pośrednich" (nie zastanawiaj się co to, bo właśnie to wymyśliłem). Przez cały sezon koleś szuka (przy okazji zarzucając widza masą pseudo-naukowego bełkotu i pseudo-intelektualnych rozważań filozoficznych), ale jednocześnie nie tłumaczy nam czego tak naprawdę szuka, po co to robi, ani jakie będą skutki, gdy dopnie swego. Po prostu szuka i kropka. Na końcu zaś okazuje się, że zjawiska zwyczajnie nie da się wyjaśnić. Ot, wywołały go jakieś obce siły (nie wiadomo jakie), z jakiegoś powodu (nie wiadomo jakiego) i tyle. Ty, jako widz, nie dowiadujesz się niczego, nawet tego, czym była ta przeklęta fluktuacja... Wychodzi więc na to, że poznałeś historię zupełnie o niczym i finalnie zostałeś z niczym. Ja dokładnie tak się czułem po napisach końcowych DS.
Rozumiem odrobinę tajemniczości i suspensu, rozumiem niedopowiedzenia i otwartość na interpretacje, ale tak się składa, że dziwaczność świata to WSZYSTKO, co ta gra ma wartościowego do zaoferowania w sferze fabularnej. A skoro koniec końców nie pozwala ci tego świata ani poznać, ani zrozumieć (czyli nie daje ci w zasadzie jedynego elementu, który na płaszczyźnie fabularnej do niej przyciąga), to tak naprawdę nie oferuje ci niczego i jest pustą, płytką skorupą, pełną pretensjonalnych banałów o łączeniu ludzi, których nie powstydziłaby się umieścić w swoim wypracowaniu wrażliwa Zosia z 6c...
Żaden z tych elementów o które pytasz nie zaburzał spójności, po prostu nie został wyjaśniony. I to bardzo dobrze, bo te pytania bez odpowiedzi dalej ciekawią, intrygują i budują atmosferę
U mnie (a z tego co zauważyłem to nawet i u wielu fanów Kojimy) buduje to tylko frustracje i powoduje zniechęcenie, a nawet awersję do całego uniwersum DS. Nie ma sensu rozmyślać i dywagować nad grafomanią bez sensu i logiki.
Gdyby gra nie odpowiedziała na absolutnie żadne pytania, to byłoby frustrujące. Ale tak nie było.
No właśnie było! Gra odpowiedziała jedynie na niektóre pytania w zakresie historii Sama, jego ojca i Bridget, co w ogóle mnie nie interesowało. W końcu nie po to sięgam bo dziwaczne SF z intrygującym i oryginalnym światem, by doświadczać kiepsko napisanej, łzawej telenoweli. A w DS tak właśnie było, główne danie (czyli świat) okazało się być jedynie zimną przystawką, a sednem opowieści była sterta grafomańskich banałów.
Bez spoilerów mogę w sumie odpowiedzieć jedynie na pytanie 11, 12 i 17
Przecież znam historię DS, więc spoilery mi nie straszne.
Wypowiem się w dwóch częściach, z własnej interpretacji. ( Wiadomo, mógłbym przepisać z fanowskiej wiki, ale tego nie zrobię ).
1) Wdarcie Śmierci - ogółem można to określić jako przenikanie się świata materialnego i niematerialnego, występujące gwałtownie i na dużą skalę
2) Badania na tym zjawiskiem prowadzone przez Rząd USA. Takie nawiązanie do historyjki do przypadkowego wygenerowania czarnej dziury w CERN. Trochę klisza - ludzkość zaczyna badać jakieś zjawisko i doprowadza do kataklizmu
3) Na podstawie treści gry podejrzewam, że wynurzony w ten sposób szuka "po omacku", bo nie widzi w realnym świecie. Łapki pojawiają się, bo część realnego świata z którą ma kontakt wynurzony ulega jakby rozkładowi a pojawiająca się smoła jest produktem takie zjawiska
4) Bo taka jest ich natura.
5) To mogą być formy wynurzonych z poprzednich wdarć lub istoty z innych wymiarów.
6-10 ) Ogólnie jeżeli chodzi o fizykę death stranding: na ten moment ludzkość nie umie wytłumaczyć natury kwantowej cząstek, nie wiemy dlaczego prędkość światła jest bezwzględna a z naszych obliczeń i obserwacji wynika, że świat składa się z 5% z dość dobrze poznanej materii, w około 25% z ledwo poznanej antymaterii i 75% z "czegoś" co w zasadzie określa się jako "coś".
Jeżeli uświadomisz sobie, że w rzeczywistości ludzkość tak naprawdę ***** wie o świecie, to wtedy fakt że naukowcy w świeci Death Stranding nie umieją wytłumaczyć tego zjawiska z irytującego staje się bardzo racjonalnym. Tym bardziej, że jest to świat w rozpadzie i ośrodki naukowe praktycznie nie istnieją. Tak jest w świecie rzeczywistym - w przypadku wielu zjawisk wiemy tyle, że występuje i umiemy je nieraz wykorzystać. Ale nobla temu, który da radę stwierdzić dlaczego.
Do tego zwrócę uwagę, że jak ktoś zaczyna wymyślać zjawiska fizyczne to szybko znajduje się ktoś, kto stwierdza że to są bzdury. Lepiej jest tak - tak ja ty nie wiesz co to jest antymateria, tak naukowiec w moim opowieści nie wie wszystkiego o wymyślonym przeze mnie zjawisku.
11) Bo faktycznie Mama była martwa, ale z uwagi na połączenie ze swoim wynurzonym dzieckiem czas się dla niej zatrzymał. W momencie zerwania połączenia stan świata wrócił do równowagi.
12) Bo Timefall przyśpiesza upływ świata i większość pozostałości ludzkiej cywilizacji uległa rozpadowi. Ruiny które oglądasz to pozostałości obiektów zbudowanych już po wdarciu śmierci.
13) Efekt przenikania wymiarów zapewne. Być może zaburzenie liniowej natury czasu.
14 -16) A czy śmierć jest końcem, czy tylko etapem podróży? Wygląda na to, że istota człowieka egzystuje wielowymiarowo i jednym z tych wymiarów jest plaża. W sensie człowiek, ogólnie każda istota, jednocześnie znajduje się wszędzie.
17) Bo Deadman jest tworem eksperymentów naukowych. Narracyjnie chodzi o to, że Deadman nie nie jest człowiekiem i nie posiada swojej plaży, stąd jego duża fascynacja tym zjawiskiem. Deadman jest uboższy o to doświadczenie
Część druga:
Ogółem Deash Standing to utwór trochę surrealistyczny. Te z natury są ciężkie w odbiorze, bo faktycznie wiele wymagają od widza/czytelnika/gracza. Nic nie jest powiedziane w prost, wiele elementów ma jakąś symbolikę, jest metaforą, alegorią lub złamaniem alegorii. To nie jest co prawda poziom literacki, czy nawet filmowy, ale jak na wysokobudżetową produkcję AAA chyba ewenement.
Powiek tak - niemal identyczne stwierdzenia, zarzuty o bełkot, bezsens, przerost formy itd słyszałem przy okazji przerabiania Gombrowicza. Nie twierdze, że to ten sam poziom, ale podejście w odbiorze mam podobne.
Nic nie jest w 100% wyjaśnione. Ale wszystkie postaci które spotykamy karmią nas swoimi teoriami od początku gry (Deadman, Heartman, nawet Higgs), a także dostajemy dziesiątki maili z teoriami innych ludzi.
spoiler start
Death Stranding nawiązuje do teorii wielkiego wybuchu. Na początku podczas zderzenia okazuje się że było minimalnie więcej materii zamiast antymaterii i zamiast się wszystko zainihilować powstało życie.
Wdarcie nawiązuje właśnie do tej antymaterii która próbuje "wyrównać" balans we wszechświecie(gdzieś po drodze w grze to było).
Antymateria w DS jest utożsamiona z śmiercią(tyczy się to zarówno umarłych jak i przeszłości) natomiast nasz świat fizyczny z życiem.
Umarli są wrogo nastawienie ponieważ ich pamięć nie istnieje, są zapętleni, zagubieni, i na widok czegoś żywego starają się to przeciągnąć na swoją stronę(bo również są stworzeni z antymaterii).
Wiadomo że jest to gra więc nie bedą tłumaczyć wszystkiego.. wiele pozostaje do domysłu i to właśnie jest fajne.
spoiler stop
4. Prawdopodobnie są do tego zmuszeni, zauważ, że gdy odetniemy im pępowinę odsyłając ich w zaświaty ale ich nie zabijając to dają nam lajki jak gdyby chcieli nam podziękować.
6. Któraś postać tłumaczyła, że wynurzeni składają się z materii i antymaterii która jest wewnątrz nich i gdy ludzka materia zetknie się z antymaterią wynurzonego wtedy materię niszczą się nawzajem i to powoduje rozpróżnię.
7. ciało człowieka samo w sobie nie powoduje rozpróżni tylko przez zjawisko nazwane martwicą z człowieka powstaje nowy wynurzony (którzy generalnie są po prostu zmarłymi).
8. Niszczące się nawzajem zwykła materia ludzka i antymateria wynurzonego.
12. Najprawdopodobniej timefall je po prostu zniszczył, nie wiemy tak naprawdę ile czasu minęło od początku DS.
14. Plaża jest takim jakby ostatnim przystankiem przed zaświatami, cykl wygląda następująco: normalny świat - skraj - plaża - zaświaty.
16. Jak wyżej, ostatni przystanek przed zaświatami.
17. Deadman został stworzony nie tyle z trupów co z pluripotencjalnych komórek (są to komórki macierzyste które mogą się zmienić w każdą tkankę z wyjątkiem łożyskowej), sam Deadman potem przyznaję, że na początku okłamał Sama co do swojego pochodzenia jako ,,Frankenstein"
na razie tyle jak coś sobie jeszcze przypomnę to dopiszę :D
1. Wymieraniem, 6 z kolei, w historii Ziemi bylo 5 wielkich wymieran, to jest 6 (dlatego w kilku scenach widzimy 5 BT na tle nieba, to "straznicy" wymieran, Amelie jest 6 czynnikiem zaglady)
2. Dzieki pojawieniu sie Amelie, czynnika zaglady, ktorego plaza byla ponad inne, choc poczatkowo ludzie sadzili ze sami je odkryli.
3. Bo sa duszami ktore zamiast isc w dalsza droge, ugrzezly na plazy tak jakby czysćcu, ze swiatem materialnym laczy ich "pepowina".
4. Tu nie potrafie odpowiedziec, jedynie moge interpretowac ze to dusze "przeklete" ktore chca zabrac innych ze soba (gdyby wszystkie byly BT byloby ich miliony)
5. Tu nie wiem, o ile fabularne sa przyzwane przez Higssa tak "zwykle (kopie)" nie sa chyba wyjasnione.
6. BT skladaja sie z antymaterii, kiedy antymateria wejdzie w reakcje z materia zywa (czlowiekiem) nastepuje bum :)
7. Bo zaczyna wydzielac antymaterie ("gnije"), jesli antymateria zrowna sie lub przewazy materie, bum :)
8. Wybuch antymaterii
9. Nie wiadomo, ludzkosc w grze go nie zrozumiala w pelni, byla swiadoma jego istnienia, i potrafila z nim walczyc (plastik o bardzo dlugim czasie rozpadu), a nawet wykorzystywac (farma temporalna), lecz nie wiadomo skad sie wzial, i jak dziala, w naszym swiecie tez wielu rzeczy w meteorologii nie rozumiemy :)
10. jw.
11. jw.
12. W bunkrach, zbudowanych z tego plastiku, a przynajmniej powleczonych. Reszta cywilizacji zginela w voidoutach, a struktury zniszczyl temporal. Wyglada jak islandia bo roslinnosc tez slabo znosila taki deszcz i klimat :)
13. Bo BT zginely w czasie kiedy cywilizacja jeszcze zipiala, to ich "wspomnienia" czy tez jak to chyba Deadman okreslil "przebitki".
14. Bo to metafora (? - nie wiem czy to dobre okreslenie) przedsionka zbawienia, taki nasz czyscieć, tu nazwany plażą, lecz to tylko nazwa, to nie plaza jak nad morzem, plaza Clifforda Ungera byly np pola bitew, plaze mogly byc zlaczone, jak zginal na raz oddzial zolnierzy to mogl miec ta sama plaze pola bitwy, wiem chaotyczne :)
15. jw.
16. Etapem, dalej jest, nie pamietam jak to okreslono, ichnie niebo :)
17. Byla mowa o tym w grze, byl eksperymentem medycznym, przedluzali mu zycie wymieniajac organy ktore sie "psuły" tak ze prawie caly byl "zlozony z trupow".
Mam nadzieje ze troche rozjasnilem :)
A w Boga wierzysz? I to jest w biblii? Jeżeli tak, to odpowiedź jest jedna - BO TAK JEST I JUŻ.
A gdzie Skyrim? To jest przecież świetny przykład gry 10/10 z tragiczną fabułą?
Muszę naprostować jedną kwestię, fabuła w serii Metal Gear to nie bełkot, jest prosta do zrozumienia i w przypadku większości wątków logiczna. Postaram się to opisać bez spoilerów.
Dwóch pierwszych części na MSX nie trzeba objaśniać, bo są do bólu proste (tak jak większość ówczesnych gier).
Metal Gear Solid z PS1 to po prostu dobrze napisany thriller za którym łatwo nadążyć, żadnego przekombinowania, ciekawa intryga oraz logiczna i spójna fabuła.
Sons of liberty rzeczywiście wprowadziło do serii kilka idiotycznych wątków takich jak ręka Liquida, Wampir i Solidus, ale po za tym wszystkie zwroty akcji były jasne i scenariusz trzymał się kupy.
Czwórka całkiem zgrabnie zakończyła wątek Solida i Liquida oraz naprostowała większość idiotyzmów i niedopowiedzeń z dwójki.
Snake Eatera, Peace Walkera, Portable Ops i Phantom Pain należy traktować jako osobną linię czasu niezwiązaną z Solidem. Przerysowane postacie i wielkie zwroty akcji w żaden sposób nie psują scenariusza ani nie utrudniają odbioru gier. To jedna spójna opowieść która ma ręce i nogi.
Żeby nie rozumieć tych gier trzeba:
a: być wyjątkowo niebystrym
b: zacząć serię od dupy strony bez grania w poprzednie części
PS. Zamiast MG, wstawiłbym tu Wiedźmina 3.
Poza Baronem nie ma żadnych ciekawych wątków, olano niemal wszystkie wydarzenia z książek i poprzednich części, a wisienką na torcie jest Novigrad, przysługa za przysługę, szukanie dla samego szukania i sztuczne przedłużanie gry ,,bo ten jednak nic nie wie, tego trzeba ratować, a ten zginął''.
I jeszcze wybory które nie mają absolutnie żadnego znaczenia. ,,Właśnie razem z kolegami zadźgaliśmy króla, jak myślicie, co się stanie? Chaos i Anarchia? Rewolucja? Szukanie spadkobiercy? Nie! Dosłownie każdy ma wywalone i wszystko jest po staremu!''
Mam dalej kopać leżącego? Chyba więcej już nie trzeba.
Ale oczywiście, łatwiej śmiać się z dziwnych japońskich giereczek z kartonami i półgodzinnymi cutscenkami. To się będzie klikać, a ludzie będą klaskać z zachwytu.
a wisienką na torcie jest Novigrad, przysługa za przysługę, szukanie dla samego szukania i sztuczne przedłużanie gry ,,bo ten jednak nic nie wie, tego trzeba ratować, a ten zginął''.
A ja odczuwałem przy przechodzeniu W3 zarówno za pierwszym i długim razem, że w Novigradzie jest bardzo uboga interakcja z NPC. Niewielka ilość postaci z którymi można wejść w interakcje i mieć rozmowy oraz dostać jakieś zadanie. Kompletnie niewykorzystany potencjał.
Wystarczy porównać jak znakomicie interakcje wypadają w mieście Khorinis w G2NK z modem Returning 2.0, gdzie mamy olbrzymią ilość dialogów z prawie każdym NPC i zadania. R2.0 dodał ok 300 zadań do G2NK, gdzie bardzo duża ilość z nich właśnie przypada na miasto. Sądzę, że 180 questów z G2NK + 300 questów z R2.0 da nam grubo ponad 150 questów w samym mieście Khorinis. Novigrad takie wielkie miasto, a pod tym względem bida z nędzą. Pewnie ponad 95% NPC tylko jest tam, by sobie tam być i do niczego innego.
Główna linia fabularna w podstawce W3 to chyba najsłabszy element całej fabuły (co nie oznacza, że jest ona słaba). Zadania poboczne to już zupełnie inna liga. Sporo z nich to bardzo ciekawe i rozbudowane wątki, bijące na głowę te z podstawki. Zresztą nawet zlecenia miały jakąś swoją historię. Większość współczesnych gier pod tym względem nie ma startu do W3.
Z kolei Serca z Kamienia i Krew i Wino to absolutny majstersztyk. Oba te dodatki fabularnie zjadają cała podstawkę (nawet zadania poboczne). Jeśli Redzi utrzymają taki poziom fabuły w Cyberpunku, to szykuje się jedna z najlepszych gier w historii.
Tylko tu nie mowa o zadaniach pobocznych a głównej linii fabularnej właśnie, a ta w Wiedźminie 3 była kiepska. Same zlecenia jakkolwiek dobre by nie były, nie wymażą tego niesmaku.
I tak, tu muszę to przyznać, dodatki były świetne, nie raziły idiotyzmami, były zrobione z pomysłem i potrafiły zainteresować.
No tu się zgodzę. Główna fabuła w Wieśku 3 wybitna nie była. Jednak daleko jest do bardzo słabej.
Zadania poboczne w Wiedźminie 3 poza zleceniami na potwory to wysoka liga.
Przykłady rpg, gdzie zadania poboczne są ciekawe:
BG2, Planescape Torment, Pillars of Eternity 1 i 2, Wiedźmin 3, Oblivion, Vampire: The Masquerade - Bloodlines.
W Oblivionie questy poboczne z wątków gildii pobocznych czy te od przypadkowych NPC były o wiele lepsze od fabuły głównej, a już najbardziej rzuca się to w Oblivionie w wątku złodziei, zabójców, magów czy w pewnych przypadkowych questach. Z drugiej strony fabuła główna jest tak słaba w Oblivionie i Skyrim, że wszystko przy nich świeci jak słońce :)
Fabuła w Wieśku 3 nie była najlepsza (bo nudna, przewidywalna i wtórna względem książek), ale sprawdźcie sobie najpierw w słowniku znaczenie słowa bełkot...
Ten tekst nie dotyczy gier ze słabą historią (bo pod to można by podpiąć pewnie z 95% wszystkich gier), ale takich, które mają albo fabułę niezrozumiałą i bzdurną, albo taką, która ze śmiertelną powagą stara się nam wciskać stek grafomańskich i banalnych dyrdymałów, próbując jednocześnie kreować je na coś wielkiego, ważnego czy doniosłego.
No dobra, ale czym sobie zawinił pierwszy Far Cry, czy Uncharted? Fabuła w tych grach nie odbiega od reszty gier ze swojego gatunku. Dodatkowo Uncharted nie ma nic wspólnego ze śmiertelną powagą. Cała seria jest wręcz zaprzeczeniem powagi.
Przecież w DS to tylko fabuła jest dobra, i pierwsze momenty skradania ,i parę pierwszych dostaw. Potem to już nuda na całego. I tylko właśnie ciekawa fabuła ratuje tą grę...
Kontrowersyjny artykuł. I jeszcze bardziej kontrowersyjna ankieta, gdzie dla 48% ludzi najważniejsza jest fabuła, a dla kolejnych 45% jest jedną z najważniejszych wytycznych.
Zabawnie to wyszło w ankiecie, bo mniej niż 1% gier z wszystkich wydanych ma dobrą fabułę. Nawet wśród wszystkich rpg jakie przeszedłem (ponad 300) bardzo dobra fabuła jest pewnie w granicach 10%. Może ciut więcej.
Od zawsze grywalność była na pierwszym miejscu. Bo to ona sprawia, że chce się dalej grać, że coś mocno polubimy i chętnie wiele razy wracamy.
Poza tym całość gry to nie tylko fabuła, grafika, grywalność, ale też takie istotne elementy jak muzyka, klimat, projekt lokacji, pomysły, logiczne łamigłówki, mechaniki, fizyka, SI wrogów, ilość contentu, balans między poziomami trudności, stan techniczny, zadania, postacie, sterowanie i szereg innych składowych.
Jestem ciekaw czy jest jakakolwiek gra, która wyróżniła się przy premierze tylko grafiką i fabułą, ale resztę miała przeciętną i do niej powróciłem. Jestem pewny, że nie.
Są takie artykuły, które swoimi argumentami, przykładami i wywodami potrafią zmienić mój punkt widzenia. Ten artykuł napisany jest jak jeden z wielu komentarzy gdzieś na fejsie lub forum, kogoś kto przeklikuje dialogi, nie kończy gry i narzeka, że fabuła słaba. Albo zwykły bait.
Choć lubię gry Kojimy, to autor ma rację co do ich fabuły, ale widzę że tutaj wielki ból dvpy fanboji.
Nie ból dupy, tylko konstruktywna krytyka artykułu napisanego bez użycia jakichkolwiek argumentów.
Z tym Death Stranding i MGS to chyba jakiś dowcip
Jedne z najlepszych gier fabularnie, kto twierdzi inaczej ten po prostu nie wie co to znaczy dobry scenariusz
Death Stranding tak w ogóle to wygrywa w kategorii najlepszy scenariusz 2019 także pozdro
Death Stranding tak w ogóle to wygrywa w kategorii najlepszy scenariusz 2019 także pozdro
Według ciebie?
Mialem na mysli poszczegolne redakcje https://gotypicks.blogspot.com/2019/10/2019-game-of-year-genre-awards.html
Wg. mnie takze
kto twierdzi inaczej ten po prostu nie wie co to znaczy dobry scenariusz
O, i to jest argument na poziomie, miażdżący każdego, kto się tylko zbliży. Szacuneczek za to.
Jedne z najgorszych fabularnie gier, napisane przez największego grafomana rynku gier.
Kojima nie potrafi pisać, a wymyślane przez niego historie są kretyńskie, deal with it.
Grafomana xD historie są spojne i lacza sie w logiczna calosc, poza tym rezyseria to mistrzostwo swiata, na te cut scenki sie patrzy z meega przyjemnoscia
To, ze jest tam troche dziwnych rzeczy nie oznacza, ze historia jest kretynska
Rownie dobrze smoki czy elfy z Wiedzmina mozna uznac za kretynskie lol
Większość gier z ocenami 7-10 opowiada przeciętne historie. W tym artykule można by opisać setki innych produkcji. Bardziej od samych argumentów autora ciekawi mnie taki, a nie inny dobór tytułów.
XD
W punkt.
Nie zapominaj o mnóstwo gier Indie, którzy nie doczekali się oficjalne recenzji, a co dopiero niemało gier AAA dla konsoli. XD
Oni skupiają tylko na gry, co cieszą ogromne popularności i zainteresowanie.
Kingdom Hearts 3 jest inny, bo nie wszyscy są zainteresowani.
Dla mnie przykładem gier, które mogłoby mieć lepszą historię są gry Ubisoftu, nowe far kraje czy assassyny aż proszą się o dobry scenariusz, ale rozumiem że się nie znam i te gry mają lepszy scenariusz od takiego heavy rain? LOL
Nawet taki divison mógłby mieć jakiś scenariusz konkretny..
Znasz się panie szeryfie i w 90% z tym co mówisz zgadzam się i wiem, że masz olbrzymią wiedzę. Heavy Rain ma pewne dziury fabularne, ale przecież ta gra ma ciekawą fabułę.
Ale w kilku wypowiedziach twoich nie zgadzam się tylko, bo mimo, że jesteś całkiem inteligentnym gościem, który potrafi mądrze pisać to zdarzyły się wypowiedzi skrajnie kontrowersyjne, że trzeba odwrócić je o 180 stopni, by było bliżej prawdy, ale być może nie pisałeś śmiertelnie poważnie ich tylko z przekąsem.
Pisałeś, że Dishonored 1 i 2 są lepszymi grami skradankowymi od Thief 1 i 2
Są mocne argumenty, które temu przeczą:
1) Na każdej stronie Thief 1 i 2 ma wyższe oceny mimo, że są bardziej narażone na zaniżanie przez młodsze roczniki, bo to gry 20-sto letnie
2) Mają znacznie wyższy status wśród najlepszych gier skradankowych, bo Thief 1 i 2 oraz seria MGS dzielą koronę, a dalej dopiero stawiają fachowcy AC II, AV Brotherhood, Dishonored 1 i 2
3) Thief 1 i 2 miażdży Dishonored 1 i 2 klimatem, grywalnością, projektem lokacji, misjami, swobodą, balansem między poziomami trudności, długością gry i trudnością. A Dishonored 1 i 2 wygrywa ledwie grafiką, animacjami i przystepniejszym sterowaniem, gdzie to ostatnie niekoniecznie dla każdego musi być przewaga, bo ja wolę o wiele bardziej system sterowania w starszych produkcjach, gdzie ode mnie więcej zależy
4) Etap z katedrą w Thief 1 czy z bankiem z Thief 2 czy z sierocińcem oraz muzeum od koniec Thief 3 zapisały się mocno w historii gier. Ciekawe jakim etapem zapisał się Dishonored ?
5) Najdłuższe etapy w Thief 1 i 2 na Hard, gdzie jest najciekawiej, bo trzeba wykonać najwięcej rzeczy jako złodziej długością odpowiadają blisko połowie gry Dishonored
6) Znakomity pomysł w Thief z reagowaniem ludzi na nasz widok lub hałas. Trzeba wyciemniać pomieszczenia, by być niewidocznym,
ale też ze względu na różne rodzaje posadzki wszechstronnie radzić sobie ze skradaniem. Najbardziej hałaśliwe podłoża bez pokrycia ich czymś zrobią mocny hałas.
Dishonored jest znacznie nowszą grą, a spłyconą na maksa pod względem gameplayu skoro taki Thief miał tak świetne patenty, a nie znacznie nowsza gra.
7) Thief na 1998 rok czy nawet Thief 2 na 2000 rok robią o wiele większe wrażenie niż Dishonored na 2012 rok.
8) Pisałeś na dodatek, że grałeś tylko w skrawek Thief 1 i 2 po latach od premiery.
Grałeś może max 2-3 misje na Easy, gdzie masz ok 1/3 rzeczy do wykonania, pewnie bez spolszczenia i bez znakomitych modów graficznych, które mocno poprawiają wygląd tych gier i jedziesz po klasyku, gdy zachwalasz Dishonored, który niczym się mocno nie wyróżnia i jest solidną grą, ale nie wybitną.
Żeby nie było mi Dishonored 1 i 2 też podobają się i daje je do Topki skradankowych gier, gdzieś pod koniec Top 10. Ale bez przesady.
Pisałeś, że Deus Ex - Human Revolution słyszałeś, że ma równie dobrą fabułę jak Deus Ex 1 i dlatego jest równie dobrą grą.
Deus Ex 1 jest grą wybitną i przełomową, która nie tylko bardzo mocno wyróżniła się fabułą, ale ma szereg dużych zalet i wciąga nosem Human Revolution
Deus Ex znów jest świetny pod względem fabuły, muzyki, projektu lokacji, rozwiązań, elementów rpg, bo nie tylko rozwój postaci jak w SS2, ale nawet questy,
świetna fizyka na 2000 rok, klimat, różne drogi do celu w misjach itd.
DE-Human Revolution to poprawna i dobra gra na 2 miejscu w całej serii, ale też bezpieczny prequel, który nic nie wprowadza do gier elitarnego.
Gdyby Deus Ex 1 w 2000 roku był tak bezpieczną grą jak Human Revolution w 2011 to nawet teraz nikt nie wspominałby o Deus Ex 1 :)
Pisałeś, że mody do gier wszystkie są słabe.
Ponad 90% oficjalnych remasterów wygląda gorzej niż gry na porządnych modach graficznych.
Do tego wiele jest obszernych modów mocno poprawiających i rozszerzających gry. Wystarczy zobaczyć co zrobił z G2NK mod Returning 2.0+dx11. Jest wiele gier, które dzięki modom zyskują mocno na wszystkich polach np: Morrowind, Oblivion, Skyrim, Gothic 1 i 2, Stalkery, Fallouty nowsze itd.
Pisałeś, że nie ma dobrych dodatków do gier.
Przykłady cenionych dodatków do gier:
-Tron Baala do BG2
-Lord of Destruction do Diablo 2
-Noc kruka do Gothic 2
-Bloodmoon do Morrowind
-Hordy podmroku do NN1
-Episode One i Two do Half Life 2
-Shivering Isles do Oblivion
-Maska zdrajcy do NN2 (ścisły Top najlepszych fabuł w historii gier)
-Dawnguard do Skyrim
-Burial at Sea do Bioshock Infinite
-Serca z kamienia i Krew i wino do Wiedźmin 3
Jest tego o wiele więcej :)
Pisałeś wiele razy, że oceny użytkowników są nie ważne, a oceny recenzji się tylko liczą.
Jako, że jestem po ekonomii z pasji, a nie przymusu pracy i liczby to mój chleb powszedni od ponad 25 lat wiem, że taka wypowiedź to zakłamanie rzeczywistości
Oceny użytkowników po wielu latach > recenzje premierowe > oceny użytkowników w pierwszych 3-4 latach. Mam 99,9% pewności z obserwacji ruchu ocen i to co podoba się ludziom pokazuje szersze spektrum, a nie tak wąskie jak ledwie garstka 50-100 recenzentów, którzy mogą mylić się tak samo często jak każdy. Zwłaszcza pod presją wystawiania ocen na gorąco przy premierach, a nie z zimną głową
Wady recenzji metacritic są znane:
-zaniżanie grom nisko budżetowym, a zawyżanie grom AAA stosując często podwójne standarty przy tym jak to samo jest odbierane
-ocenianie po przejściu skrawku czy połowy gry do czego się przyznają recenzenci lub to wynika z recenzji
-kilkadziesiąt pomyłek i zaniżenie recenzji grom wybitnym co wyszło po tym jak skrajnie wysokie oceny mają te gry od ludzi po 20-25 latach
-kilkaset pomyłek i zawyżenie recenzji grom przeciętnym co wyszło po latach
-kierowanie się swoimi upodobaniami, a nie ocenianie na chłodno więc czym się właściwie różnią od dziesiątek tysięcy userów i ich ocen :)
-branie jako wykładnie do oceny całości wybranych składowych, ale nie wszystkie. W taki sposób każdy sobie może wybierać po czym ocenia, a resztę celowo nie zauważać lub odrzucać przy ocenie
-zbyt mała liczba recenzentów 50-100 to malutka kropla w morzu. Im więcej ich będzie tym bardziej będzie to wiarygodne. To tylko ludzie, którzy tak samo często się mogą mylić
Przy premierze recenzje są lepsze tu masz absolutną rację, bo użytkownicy z początku mocno zawyżają oceny nowościom filmom/grom bądź potrafią mocno zaniżać grom,
gdy jest zły stan techniczny, brak premiery na steam lub nie ma gry na wszystkie platformy.
Ale z czasem z biegiem lat i co raz większą ilością ocen te oceny wstawiane przy premierze przez trolli to skrajności i ledwie ułamek ocen więc po x czasu genialne gry zawsze od użytkowników będą miały wysokie oceny,
a przeciętniaki ostatecznie przecietne. A pomyłki recenzji zostają na zawsze.
Poza tym recenzje są wystawiane tylko/głównie przy premierach więc na ciepło, gdy od użytkowników większość ocen rozkłada się na wiele lat i widać co przechodzi próbę czasu lepiej.
Oczywiście już widać, że kilka gier z tej dekady też długo utrzyma b. wysokie oceny na większości stron jak Skyrim, The Last of Us, Uncharted 4, Gof of war 4, Wiedźmin 3. Kiedyś tak jak ty ludzie będą pisać źle o Uncharted 4 czy Wiedźmin 3 za 20-25 lat, że zestarzały się, że słabe sterowanie czy gameplay,
albo nawet, że nigdy nie były świetnymi grami za jakie je uważają starsi ludzie :(
Smutna prawda, że tak to właśnie wygląda. Dlatego zawsze jestem zwolennikiem oceniania po dacie premiery co jakie robi wrażenie choćby ze względu na to jak wiele osób zaniży
starszym pozycjom notę tylko ze względu za grafę nie zważając, że od premiery minęło 20 czy 25 lat, ale już modów graficznych nie wgra lub będzie narzekał na trudniejsze sterowanie w starszych grach, bo woli casualowe, gdzie każdy równie łatwo sobie radzi. Fakty są takie, że dobry gracz radzi sobie dobrze z graniem w starsze produkcje, a przeciętni gracze mają problemy i narzekają. Wiem to z autopsji po tym co widziałem realnie przez całe życie po kuzynach, kolegach, znajomych.
TY wolisz Ghost2P najlepsze nowe gry od najlepszych starszych gier mimo, że nowe produkty są oskryptowane, łatwe, z ograniczonymi i okrojonymi mechanikami, gdzie jesteśmy prowadzeni za rączkę. Oczywiście wolisz ze względu na większą przystępność w sterowaniu, grafikę bardziej nowoczesną itd. To wszystko dla mnie jest zrozumiałe.
Odbijałeś się od System Shock 2, Deus Ex 1 czy Thief 1 i 2 oraz pewnie wielu innych perełek starszych, których za wiele nie pociągnąłeś lub nigdy nie spróbowałeś, bo po twoich postać jest odczuwalne, że w niewiele gier grałeś z lat 1985-2002. Może też dlatego, że nie wgrywałeś najlepszych modów graficznych czy nie korzystałeś z remasterów.
Może jesteś znacznie młodszy ode mnie i ominęła cię ich era świetności, a pierwszy kontakt z tymi tytułami mniej przystępnymi po latach powoduje, że ciężko ci wejść w nie.
Ja klasyki ogrywam przeważnie na Hard z największym contentem, ze spolszczeniami nawet jakich ich nie miały kiedyś i na najlepszych modach graficznych. Lubię grzebać na Pc w plikach.
Nie myśl, że ja nie miałem tak, że nie odbijałem się nigdy od gier klasycznych Pc. Odbijałem się od pewnych tytułów zarówno w latach 1997-2003 jak i były obawy przy powrocie do nich teraz 2017-2019.
Ale szybko się okazywało, że właśnie one dają mi najwięcej radochy i satysfakcji mimo tej dozy nie przystepności :)
Grami, których obawiałem się najbardziej to właśnie powrotu do Morrowind, System Shock 2, Deus Ex 1, Thief 1 i 2, Shadow man 1, Drakan, Elvira 1 i 2, Dune II, Defender of the Crown 1986, wielu starych rpg z lat 90' jak Ishar 1-3, Eye of The Beholder 1-3, Betrayal at Krondor, Wizardry 8, Might & Magic VI i VII, Fallout 1 i 2, Planescape Torment, Arcanum i wiele innych.
One wywoływały lekki powiew strachu, że okażą się może przy powrocie zbyt trudne. A okazały się znów wspaniałe. Oczywiście na modach graficznych do tych perełek zawsze jest lepiej, bo przy starszych gierkach widzimy dzięki nim znacznie większą poprawę wizualną niż na modach graficznych do nowych gier. Ale nie wszystkie gry idzie zmodować.
Do tych typowo Dosowych gier rzadko powstają mody. Jedyną grą starszą, której nie potrafiłem przejść przez ostatnie 3 lata to System Shock 1, który mnie pokonał, że nie chciało się mi go całego przejść i czekam na remake. No i w kolejce do przejścia mam z patchem 9,7 PL Vampire: The Masquerade - Bloodlines najbardiej zabugowaną grę przy premierze
patchowaną od 2004 roku do dziś. Changelog wszystkich poprawek od poczatku jest tak długi, że zajęłoby czytanie kilka godzin więc mam podziw dla modderów, że tak dopracowali nieukończoną grę wydaną w fazie alfa.
TES-Morrowind nie tylko kopiował z poprzedniej części TES-Daggerfall, ale całej serii Might & Magic.
Might & Magic VI miażdży TES-Daggetfall. Obie są z tego samego 1998 roku. Mnie cieszy, gdy ktoś sięga po takie klasyki właśnie jak Might & Magic VI i nie zapomina się o nich, ale jest wbrew pozorom takich osób wcale nie tak mało.
Ja wolę najlepsze starsze gry od najlepszych nowych gier ze względu na przełomowe rozwiązania, znacznie lepszą grywalność, klimat, pomysły, różnorodność, trudniejsze zagadki, większą swobodę działania nad sterowaniem i naszymi poczynaniami, większą trudność, odkrywanie stopniowe atutów. Mamy też w nich tą zaletę, że wszystko zależy ode gracza i jego umiejętności, a nie jak w nowych grach, które przechodzi każdy w ciemno zamkniętymi oczyma słabeusz, przeciętniak czy wyga po czym zapomina o nich i nie wraca, a starsze gry przechodził mniejszy procent ludzi,
bo twórcy nie dbali o to, by te gry były przystępne. To też poskutkowało tym, że więcej w nich uczenia mechanik i kombinowania. Mają to coś co sprawia,
że do tych gier chętnie się wraca. Mało która nowa gra ma coś co sprawi, że będzie chciało się w nią grać wielokrotnie po 5-10 razy przez 20-30 lat.
Przez ostatnie 3 lata 2/3 gier jakie przechodziłem to uznane tytuły z lat 1988-2010 w które grałem na modach graficznych, w formie remastera bądź czyste wersje, a ledwie 1/3 z tej dekady i znacznie większą frajdę dawały mi gry starsze mimo, że w większości je znałem dobrze wcześniej choć nie wszystkie niż nowsze gry z ostatnich lat,które przechodziłem pierwszy raz, a prawie zawsze nudziły mnie poza nielicznymi wyjątkami jak Wiedźmin 3, KCD, Uncharted 4, RDR2, Divinity:Original Sin II czy kilka horrorów.
I to nie sentyment do starszych gier Pc, bo Pc miałem dopiero od 1997 roku. Nie mam sentymentów do gier Pc 1990-2005. Sentyment mam do gier C-64 i Amigi z lat 1980-1995, bo te komputery użytkowałem w młodości. Commodore między 1990-1996 rokiem oraz Amigę od 1993-1997 roku. Potem poszły w odstawkę, gdy dostałem pierwszego Pc. A później sprzedałem te komputery, bo zawadzały trochę oraz
nie sądziłem, że zatęsknię za nimi po latach. Więc od 2004 roku korzystałem z emulatorków do C-64 i Amigi do odpalania ulubionych tytułów z tych kompów.
Siłą Dishonored jest ogromna swoboda działania. Każdy cel można zlikwidować na różne sposoby. Drogi, których można użyć, aby się do niego dostać tez są różne. To dlatego jest to jedna z niewielu gier, która przeszedłem więcej niż raz (dokładnie 3 razy podstawkę i po 2 razy każdy z dodatków). W Thiefa dużo nie grałem, ale z tego co pamiętam, to tam aż takiej swobody nie było.
Znam zalety obu serii dokładnie. Ja ciągiem przechodziłem po sobie w połowie 2019 roku Thief 1 i 2 z teksturami HD oraz Thief 3+mody+patche i od razu po nich Dishonored 1 i 2 oraz MGS V. Oczywiście kiedyś już w Thief 1-3 grałem bardzo dawno temu. Ale niewiele pamiętałem. Zdziwiło mnie to, że te lokacje w Thief 1 i 2 są niektóre przeogromne i tak ciekawie zaprojektowane. Projekt lokacji majstersztyk. No i na Hardzie nie powalczysz sobie z rycerzami łatwo. Wszystko nastawione jest na skradanie i skrytobójstwo, by nikt niczego nie zauważył czyli bez świadków i ukrywanie ciał. Z tą posadzką nigdy później w żadnej grze skradankowej chyba już nie wykorzystali patentu, że w zależności od podłoża inny dźwięk i hałas.
Każda zdobyta moneta jest na wagę złota, by między misjami kupić jak najwięcej wyposażenia, a zwłaszcza strzał wodnych i do wyciszenia hałaśliwych miejsc.
Siła Thief 1 i 2 jest w tym co opisałem wyżej. Ale przede wszystkim grywalność, klimat, projekt lokacji, misje. 1 i 2 część nabiera rumieńców większych im wyższy poziom trudności, bo dodaje się ilość rzeczy do wykonania dla złodzieja. Moim zdaniem tryb hard w tej grze jest wskazany dla optymalnej frajdy. Przykładowo w danej misji na Easy musisz 3 rzeczy wykonać. Na medium 6 rzeczy. Na Hardzie 8 rzeczy. To jedna z tych gier, która nagradza za wybranie wyższych poz.trudności.
Thief 1 w pakiecie od Cenegi, gdzie trylogia jest po polsku ma więcej misji - gra jest bardziej rozbudowana. Thief 1 i 2 ma znakomite tekstury HD. Ogromna różnica jest w wyglądzie po dograniu.
Thief 3 idealny nie jest. Inny silnik i mechanika przełożyła się na nieco inną grywalność. Jest też dużo mniej konkretny, bo pomiędzy misjami łazimy po mieście i błądzimy w celu popchnięcia fabuły, by dostać kolejną misje. Wielu fanów Thief 1 i 2 na to narzekało przy Thief 3, a ludzie, którzy nie znali jedynki i dwójki odbijali się od trójki z tego powodu i nie ukończyli jej całej. Thief 3 wynagradza wszystko dwoma ostatnimi misjami w grze sierociniec i muzeum, które rzeczywiście są na poziomie najlepszych misji z Thief 1 i 2.
Dishonored też ma niewątpliwe zalety. Ale są inne niż w Thief.
Czyli takie , które mniejsze na mnie robią wrażenie.
To nie przypadek, że Thief 1 i 2 mają wyższe oceny wszędzie od Dishonored 1 i 2.
MGS 1-5 to też kwintesencja skradanek. Seria pod platformę Sony, bo na Pc wypuścili tylko 1, 2 i 5.
Dishonored na najtrudniejszym poziomie trudności też jest dość trudną gra. Zwłaszcza, kiedy chcesz zagrać bez zabijania i używania wszystkich mocy (z wyjątkiem mrugnięcia, bo to akurat jest wymagane do przejścia gry). Projekt lokacji to też jest majstersztyk. W każdej misji jest minimum po 3-4 (a czasem nawet 5) dróg prowadzących do celu oraz wiele sposobów ich eliminacji.
Jak bardzo lubisz hardkorowe skradanki, to polecam ci Styx Master of Shadows na najwyższym poziomie trudności. Jest tak trudny, że jeśli przeciwnik cie dopadnie nie masz żadnych szans na skontrowanie jego ataku (na słabszych poziomach jest to możliwe), więc trzeba się dosłownie cały czas ukrywać. A no i w Styxie też jest ten patent z głośnością chodzenia po różnej powierzchni i spadania na nią (np. zeskoczenie na dywan nie zwróci uwagi strażników, a zeskoczenia na podłogę już może to zrobić). Przypadkowe szturchnięcie krzesła, czy zbicie szklanego naczynia też może to zrobić. Jedyną wadą jest według mnie długość gry. Grubo ponad 20 godzin to jak na skradankę trochę za dużo.
Heavy Rain ma strasznie dziurawy scenariusz.
W nowe gry Ubi nie grałem, ale w HR jest pełno luk, niekonsekwencji, wykluczających się rzeczy i głupot.
Dharxen
Być może jeszcze kiedyś powrócę do Dishonored 1 i 2, by sprawdzić Hard, bo przechodziłem je na medium.
Bardzo zaciekawił mnie - Styx Master of Shadows z 2014.
To może być niezłe. Wszędzie piszą, że ma oldschollowe rozwiązania.
Nie wiem czy wiesz, ale ta gra ma dwie części.
W 2017 roku wyszła Styx: Shards of Darkness.
Dwójka ma zero komentarzy jakby nikt na forum nie wiedział o istnieniu sequela.
Hard w Dishonored też jest dość prosty. Niestety żeby odblokować najtrudniejszy poziom trzeba przynajmniej raz przejść grę. Ogólnie dla mnie granie w skradanki na niskich poziomach trudności jest trochę bez sensu, bo są za proste. Choć zwykle unikam grania na poziomie wyższym niż normalny (no może jeszcze poza FPS'ami jak gram w nie na PC, bo na konsoli nie mam jeszcze aż takich umiejętności żeby go zwiększać), to akurat w skradankach zawsze go zwiększam na maksa.
Tak Styx jest bardzo oldschoolowy. Na najwyższym poziomie trudności potrafi dać nieźle w kość, ale jest bardzo satysfakcjonujący. Też ma duże mapy z wieloma przejściami. Jak lubisz szukanie dodatkowych przedmiotów (tutaj są nimi artefakty), to będziesz miał trochę zabawy. Jeśli dobrze pamiętam, to zbieranie tych artefaktów daje dodatkowe punkty doświadczenia, więc warto je zbierać.
Tak wiem, że jest druga część, ale o niej nie pisałem, bo w nią jeszcze nie grałem. Chociaż z tego co widziałem na recenzjach, to jest to praktycznie to samo, co w części pierwszej, czyli jest dobrze.
Ze wszystkich unchartedów najbardziej lubię jedynkę właśnie za tych nazistowskich zombiaków tak jak far cry za mutantów
Ale że far cry 2 najlepszy pod względem fabuły? Pewnie przez to że w ogóle fabuły nie miał
KotOR 2. Ja wiem, że to jest teraz jakaś "dekonstrukcja mitu", z "nieoczywistymi bohaterami" itd... ale osobiście nigdy tego nie kupiłem. Dla mnie najlepszy przykład grafomani Chrisa Avellone'a i tego, że gry niekoniecznie powinny wysilać się na opowiadanie głębokich, niekonwencjonalnych historii, bo im to zwyczajnie nie wychodzi.
Fabuła jest ważna, ale nie najważniejsza. Ważna jest cała masa innych aspektów w rozgrywce jak dobra grafika, sterowanie połączone z dobrym gameplayem, wysoka powtarzalność czynności, które się nie nudzą i szczypta elementów innowacji wniesionej do gatunku.
Zależy dla kogo. Dla mnie gra może mieć ściany tekstu, super prosty gameplay i grafikę byle by historia była ciekawa i wciągająca.
Powiem wam w sekrecie że gry maja słabe fabuły ale i tak angażują
Największy bełkot to artykuly na gry-online od jakiegoś roku.
Wiedźminy są też kretyńskie, bo smoki nie istnieją naprawdę. Co za wytłumaczenie.
Ewidentnie poszło polecenie z góry, aby napisać kontrowersyjny tekst, bo większych głupot dawno nie czytałem.
Artykuł wyjątkowo absurdalny. To musi być jakiś trolling pod gównoburzę, czyt. Duuuuużo kliknięć.
Ci którzy uważają, że Kojima pisze dobre scenariusze, pewnie to samo mówią o popcornowych hitach z boxoffice. A wystarczy mieć trzycyfrowe IQ, nie być zaślepionym fanbojem i trochę trzeźwego spojrzenia na rzeczywistość, aby przyznać że to pełne kiczu, pogmatwane telenowele w klimatach si-fi, które przyznaje mają swój urok i miło się je ogląda-gra.
Scenariusze Metal Gearów działają na dwóch płaszczyznach. Poprzez kiczowatą otoczkę, którą po prostu dobrze się ogląda, przedstawiają często głębsze zagadnienia. Przykładowo przy aferze z Cambridge Analytica przypomniano sobie, że przed podobną sytuacją ostrzegał już MGS2 z 2001 roku. MGS3 to historia o bezgranicznym, wręcz bezmyślnym patriotyzmie. MGS4 przedstawia rozwój wojny, jako czynnika napędzającego ogólnoświatową gospodarkę. Świat tam żyje z wojen, a zwykli żołnierze często muszą zmagać się z bezzałogowymi maszynami. Gdzie, jak nie do obecnej sytuacji to pasuje? By zabić generała obcego państwa wystarczy jedynie dron. MGS5 podejmuje za to wątki przynależności etnicznej, upadku człowieka pod wpływem straty i okropnych przeżyć, tożsamości jednostki, a także niestabilności autorytetów.
Te gry mają w sobie coś więcej. Porównanie do popcornowych filmów bezzasadne.
Nie zaprzeczam, że Kojima stosuje wiele symbolizmu w swoich grach. Człowiek pewnie dużo czyta, a potem wiele tego wplata do swoich gier, tylko wychodzi mu to potem tak pokracznie. Wrzuca co mu przyjdzie do głowy, mnoży wątki, by na końcu wszystko wytłumaczyć ... nanomaszins.
Powiem tak. Są gry które wyszły mu lepiej i gorzej, ale nie zgodzę się z tym, że on wrzuca wszystko co mu do głowy wpada, bez większego ładu i składu. MGS3 dla mnie to gra świetna, a fabuła jest bardzo przemyślana, pozbawiona większych głupot i dająca bardzo wiele do myślenia. Ten sam problem co Kojima ma zresztą David Cage. Tylko że ten drugi raczej przedstawia pewne tematy (dość banalne zresztą) z subtelnością i gracją godną krasnoluda obalającego gorzałkę.
Kojimie jednak czasem coś wyjdzie, a tematy które porusza umykają w świetle głównego nurtu, a są często poważnym problemem społecznym.
Fabuła może nie jest najważniejsza, ale nie może być pisana na kolano. Musi być interesująca i sensowna, czego Hollow Knight, Thief 1-2 albo Wiedźmin 3 są dobre przykłady.
Z drugiej strony, czy Doom 1-2 albo Super Mario Bros naprawdę potrzebują skomplikowane fabuły?
A przy okazji, artykuł nie jest do końca przemyślany.
Powiedziałbym że jest bardzo nieprzemyślany.
Gry z lekką fabułą która ma być jedynie pretekstem do rozwałki jak Uncharted, Far Cry i Wolfenstein nazwane bełkotem, bo co? Bo nie są zbyt ambitne?
No to w takim razie z drugiej strony mamy Metal Geary. I co? Też bełkot, bo nie są wystarczająco proste żeby autor zrozumiał? Jak tu żyć panie.
Autor pewnie sam nie wiedzial co miał na myśli, wyklepał tylko artykuł majacy na celu wywołanie gównoburzy. Udało mu się, sam sie na to złapałem.
Dokładnie. -.-
Nazwanie Uncharted bełkotem to już trochę przesada. To lekka historia, ale bardzo przyjemna i mimo wszystko spójna, nawet jeśli pojawiają się elementy nadnaturalne.
Dokładnie. Założenie serii Uncharted są takie, że nie mogą mieć zbyt skomplikowane historii i stawiają raczej na elementy akcji, zwiedzanie atrakcyjne lokacji oraz sympatyczne postaci. Po prostu są lekkie gry jako miłe odskocznie z dala od ponure dni i przygnębiające historyjki. ;)
Dodatkowo zombi naziole??? W jednej ze scen...
spoiler start
Gdy Sully pyta co to do cholery jest (chodzi o zombie), Drake odpowiada, że to Hiszpanie, którzy nigdy nie opuścili wyspy (to oni znaleźli El Dorado, otworzyli i przemienili się w zombi). Co ma sens bo naziole nigdy nie znalezły skarbu a jedynie zrobili sobie na wyspie bazę dla łodzi podwodnych a zombi tylko ich załatwiły
https://www.youtube.com/watch?v=Rh6QJZO9omw
spoiler stop
No to jest podobnie jak w Indiana Jonesie. Nie wiem, co w tym złego. Przecież cała seria Uncharted jest inspirowana tym filmami.
również nie rozumiem czemu Black Flag w ogóle się tu znalazł. dla fanów serii jest to najlepsza albo zaraz po 2 najlepsza część i to właśnie w większości za fabułę
Chwila moment... Kingdom hearts dla najmłodszych? Bo co, bo Disney ? Ale disnej nie oznacza tylko dzieci. Wiele bajek przedstawionych w KH jest... Starych. Pamiętają je starsze osoby i powrót do nich w uproszczonej formie jest przyjemny i nostalgiczny. Owszem jest dużo wątków ale grałam w każdą część i zrozumienie fabuły nie zajęło miesięcy, a kilka tygodni. Dzięki wielu postaciom historia nie jest płytka, a wątki z bajek zrozumie każdy kto chociaż raz oglądał królewnę Śnieżkę albo alladyna. Rozumiem że ten artykuł to czyjaś opinia i faktycznie nie da się tego wszystkiego zrozumieć grając jedynie w trzecią część. Ale to dobry wstęp do cudownej przygody z tą serią. To że tych gier jest dużo nie znaczy że są skomplikowane, serio. Artykuł więc uważam za średni bo pokazuje wymienione gry w dość negatywnym świetle, a przecież niektórzy lubią zagmatwane historie czy samemu dopowiadać końce i doszukiwać się szczegółów.
Że niby Far Cry 2 ma dobrą fabułę? Przez 90% gry wykonujemy nie powiązane ze sobą ale identyczne w konstrukcji i tak samo nudne misje pacyfikowania jakichś wiosek czy obozów wroga zlecanych przez praktycznie przypadkowych npców. Gdy pod koniec fabuła uderza w poważniejsze tony i porusza przykre tematy tak naprawdę nikogo to już nie obchodzi bo nie dane nam było zżyć się z jakąkolwiek z postaci a uczucie przebywania w ogarniętym wojną kraju jest po prostu żadne.
Najlepszą odsłoną serii pod względem fabuły pozostaje Blood Dragon. Jasne, są dziesiątki klisz i wszechobecny kicz ale tak miało być i jako pastisz sprawdza się znakomicie.
Po raz kolejny artykuł dla klików.
Sami sobie przeczycie.
Sami oceniacie fabułę na dobrą lub bardzo dobrą i spójną w recenzji, by walnąć taki artykuł potem.
Za przykład fabuły bełkotliwej podajecie proste gierki jak pierwszy FC czy Uncharted. Prostacka fabuła to nie bełkot. Panie autorze - zarzucasz Kojimie to, że dla niego przeciwne sobie pojęcia to synonimy, a sam co robisz? Diablo 3 podobnie. Bełkot to nie samo co prostota...
Artykuł na minus.
I kolejny minus to to, że nie potraficie być zespołem. Nie czytacie własnych recenzji. Ja mam w tyłku, że Hed uważa jakąś fabułę za spójną, a pan Jakub za bełkotliwą.
Problem w tym, że opublikowana OFICJALNIE przez was recenzja to ta Heda. Jak nie potraficie jako redakcja wybrać jednej recenzji i się jej trzymać, a swoje prywatne opinie trzymać na swoje blogi, a nie jako artykuły na główną stronę to właśnie to nazwałbym BEŁKOTEM.
Tyle na temat.
To dopiero byłoby tu nudno jakby raz napisany tekst miał być później wyrocznią dla wszystkich kolejnych autorów jak mają myśleć i pisać o danych grach, twórcach, zagadnieniach.
Thanks but no thanks, lubię swoje zdanie. Zarówno jako autor który może sobie napisać bez przeszkód felieton o tym że David Cage jest przereklamowany zamiast martwić się tym że 10 lat temu innemu recenzentowi spodobało się Heavy Rain, jak i jako czytelnik, który z przyjemnością poznaje różne punkty widzenia różnych ludzi na jeden temat i już dawno się nauczył, że czytanie wyłącznie tego co chce się usłyszeć i co łechce własne ego to droga donikąd.
Ok zapędziłem się z tym. Niemniej przeczycie sami sobie. A patrząc na komentarze i ocenę artykułu nie tylko ja widzę, że ten tekst to bełkot.
Dla mnie osobiście słabo wygląda chwalenie gry za fabułę w recenzji, a później wyciąganie jej jako skrajny przykład bełkotu.
Co do reszty zarzutów odpowiedzi nie ma zresztą... Najbardziej mnie razi podawanie jako bełkotu fabuły prostej jak budowa cepa. Jeśli Uncharted to bełkot, to Tomb Raider też, Indiana Jones także. Jedynie co do Kojimy i Kingdom Hearts można mieć uwagi.
Abstrahując zupełnie od faktu że ten tekst faktycznie jest stekiem bzdur niespójnym nawet sam ze sobą, to Czarny Wilk ma moim zdaniem rację. Nie wydaje mi się żeby było konieczne coś takiego jak jedna odgórna opinia redakcji na temat każdego aspektu każdej gry.
Autor tekstu ma prawo do własnego zdania na temat fabuł tych gier, choćby nie wiem jak głupie ono było ;).
Z fabułą w grach jest taki problem że znakomita większość gier z dobrą fabułą ma tę fabułę dobrą... jak na grę. W zestawieniu z filmami, serialami, książkami to jest to najczęściej produkt klasy B albo C. Ale my to bardzo chętnie wybaczamy i gloryfikujemy nasze gierkowe scenariusze, bo gry rozkładają na łopatki inne media w kwestii immersji. I dlatego bardzo łatwo jest ignorować kratery fabularne w grach Cage'a, gdy same gry fundują nam tony emocji. Można się fabułami takiego Heavy Rain czy Detroit zachwycać za to jaki wachlarz emocji fundują, a można mieć nieszczęście zastanowienia się nad nimi i wtedy odkrywa się jaki to jest paździerz. Stąd u jednego recenzenta przeczytasz że te gry mają świetne fabuły, u innego że beznadziejne. Ot, kwestia percepcji i podejścia do danej gry.
Sam uwielbiam Metal Gear Solid, Death Stranding, Kingdom Hearts i fabuły żadnej z tych gier nie umieściłbym w takim zestawieniu. Ale jestem przy tym w pełni świadomy problemów ich scenariuszy i absolutnie rozumiem, dlaczego dla niektórych mogą być one skrajnie nie do strawienia (zwłaszcza KH). Różni ludzie, różne opinie. Bez tego byłoby bardzo nudno. A i gry gdy są robione na siłę tak by zadowolić każdego, to najczęściej wychodzą miałkie.
W takim razie mam pytanie - jaki jest sens recenzowania gier (i wszystkiego innego), prowadzenia portalu i wrzucania tego typu artykułów, gdy w obrębie jednej redakcji redaktor 1 daje fabułę jako plus gry Wolfenstein, redaktor 2 podaje fabułę tego tytułu jako skrajny przykład bełkotu i bzdur?
Czy w takim razie jest sens bym ja i setki tysięcy czytelników w ogóle czytali recenzje? Plusy, minusy, ocenę gry, zastanawiali się czy produktu nie zakupić?
Bądź co bądź jest coś takiego jak gust społeczeństwa. Ja wiem, że ten gust to: disco polo, paradokumenty i star wars oraz filmy Marvela w kinie, tanie piwo, Skoda, ciuchy z H&M... Niemniej nie wyobrażam sobie, by recenzję gry robił redaktor, który daje fabułę jako plus, zaznacza to wyraźnie, a w tej samej redakcji inny uważa fabułę za minus. Rozumiem inne zdania Czarny Wilku. Rozumiem, że dla jednego fabuła cudo to dla innego średnia. Ale to są skrajności. Prawda? Jeśli te skrajności mają być normą i artykuł powyższy jest jak najbardziej na miejscu to ja nie widzę sensu czytania recenzji. Opinia w obrębie dwóch ocen w górę czy w dół u większości redakcji - ok. Ale zupełnie skrajne opinie to już coś nie tak.
Recenzja gry to zawsze będzie twór stuprocentowo subiektywny i nigdy nie masz absolutnej pewności że gust recenzenta pokryje się z Twoim. Ja jako autor takiego tekstu mogę obiecać jedynie rzetelne podejście do tematu - że ocenię go zgodnie z własnym sumieniem opisując czym jest gra, jak się bawiłem, co mi się podobało a co nie, że przejdę daną grę od początku do końca (albo w przypadku tytułów których przejść się nie da, ogram je tak dokładnie by mieć pełny obraz ich mechanik) i że posiadam wystarczającą wiedzę i doświadczenie by móc ją porównać do obecnych standardów gatunku oraz branży. Czasem, gdy jestem w miarę tego pewny, mogę też spróbować wskazać jakiej grupie odbiorców dana gra powinna szczególnie się spodobać (na przykład pomimo słabej oceny) a kto powinien jej unikać (choć wysoka ocena może nęcić).
Gwarancji że mój gust pokryje się z Twoim i że tytuł który mi się podobał/nie podobał siądzie podobnie Tobie nigdy nie dam.
Dlatego imo ważne są dwie rzeczy. Raz, nie sugerować się samymi ocenami tylko czytać tekst. Dwa, czytać więcej niż jeden tekst. Sam zazwyczaj przed zakupem interesującej mnie produkcji wybieram 3-4 recenzje - jedną z dużego portalu (jak jest na GOLu to tutaj, jak nie ma to jakiś zagraniczny) oraz kolejne które grę oceniły najsurowiej. I czytam te teksty, ze szczególnym zainteresowaniem wyłuskując wypisywane wady. Znając swój gust wiem które z minusów będą mi również przeszkadzać w rozgrywce, a które będą dla mnie mało istotne. To nie oceny, a właśnie krytyka pozwala mi najczęściej decydować czy dana gra będzie dla mnie odpowiednia czy nie.
Zgadzam się, zdrowe podejście. Tylko zbaczamy z tematu. A opinii co do artykułu nie znam...
Jest coś takiego jak zespół. Nauczyłem się i czytuję oraz oglądam media, w których np. na Autocentrum testuje samochód jeden redaktor, ale wspomina jak inni oceniali jazdę, cechy wspólne na jakie inni zwrócili uwagę.
Jest coś takiego jak przeprosiny od portalu Onet gdy jakiś redaktor walnie bzdury. Nie przeprosiny autora, ale portalu.
Bo wy jako zespół rozmawiacie ze sobą (mam nadzieję), dzielicie doświadczeniem. Czy może każdy sobie rzepkę skrobie i jak jeden oceni grę na X to wy się odcinacie?
Wrzucając taki artykuł, publikując go nie przedstawiacie wyłącznie opinii autora. Przedstawiacie też niejako spojrzenie portalu. Nie można nie brać odpowiedzialności za coś, co dajecie na portal "bo to felieton", "bo to tylko opinia autora".
Albo jesteście redakcją, albo zbiorem redaktorów, gdzie każdy sobie coś napisze, a do publikacji idzie wszystko jak leci.
Odnoszę wrażenie, że jest to drugie... Nie macie czasu na recenzje tego czy tamtego, więc nikt nie segreguje materiału, nie odrzuca tylko co się pojawia - jeb na stronę. Podkreślam - to tylko moje wrażenie. Zwłaszcza po powyższym artykule.
A może zwyczajnie to po prostu strategia klików i zarobku? Zdecydowaliście w redakcji, że taki materiał wywoła taki shitstorm, że trzeba go wrzucić? Może to działanie nastawione tylko na kasę?
Oczywiście nikt się nie przyzna ani do tego, że nie stanowicie zespołu i każdy tworzy co chce, ani też że publikujecie tego typu bełkot dla kasy...
Paragrafówki mają dobry gameplay... jak na książkę :)
Ale tak w kwestii tej fabuły, to tak moim zdaniem porównanie do produktów klasy B- zaczyna być sporo na wyrost, krzywdzące. Zależy co prawda od tego co rozumiemy jako klasa B, ale zwykło się uważać, że są to tytuły niskobudżetowe.
Chodzi mi o to, że taki sam "bełkot" występuje w utworów filmowych i to tych wysokobudżetowych. A często jest to nawet bełkot większy.
No weź - czy na pewno Uncharted ma fabułę gorszą od Indiany Jonsa na którym się wzoruje? Skok pontonem z samolotu, tajemnicze rytuały i hamowanie kolejki w kopalni stopami. Ostatnie gwiezdne wojny mają fabułę lepiej zbudowaną, niż 2gi mass effect?
No nie jest to poziom literacki. Tak samo jak film, gra nigdy nie przebije książki ( dobrej, bo książek paździerzy jest mnóstwo ). Genialnego filmu również. Ale typowy serial czy film serwuje podobną, nierzadko gorszą, papkę fabularną co przeciętna fabularnie gra. Jedyną wadą gier w tej kwestii jest bardzo nierówne tempo, wynikające z tego, że elementy fabularne są poprzecinane elementem gameplayu, i odbiór tej fabuły traci. A dobre fabularnie gry, gdyby wyjąc z nich element gamaplayowy przeszły by jako dobry film czy serial
Ale ten artykuł to nie jest recenzja tylko felieton. recenzent zwyczajowo stara się być bardziej obiektywny, a felietonista może sobie pozwolić na czysto subiektywne podejście.
Nie wiem jaki był proces doboru gier do tego konkretnego artykułu bo w nim nie uczestniczyłem. Przy niektórych zestawieniach autorzy dostają opracowaną wcześniej listę gier do opisania i ją opisują. Przy innych dobierają je wspólnie z redakcją, a przy jeszcze innych jest to ich w pełni autorski wybór. Redakcja generalnie ufa swoim współpracownikom. I pozwala im mieć własne opinie, także kontrowersyjne. I na pewno redakcja nie będzie przepraszać za to że komuś się nie spodobało że mu po ulubionej grze pojechano, no come on, szanujmy się :D
Opinię redakcji jako jednomyślnego tworu masz głównie w rankingach redakcyjnych.
jasne, w filmach, serialach, książkach też mamy dużo paździerzu. Ale media te doczekały się też potężnych ilości tytułów naprawdę wybitnych fabularnie, podczas gdy w grach ich rzekomo wybitne odpowiedniki są tak naprawdę właśnie na poziomie produkcji B klasy.
Im więcej zaczynam o tym myśleć tym bardziej zdaję sobie sprawę z tego że samo określenie "coś jest świetne bądź słabe fabularnie" już jest trochę zbyt dużym uogólnieniem.
No bo jeśli rozumieć fabułę literalnie, jako po prostu ciąg zdarzeń w danym dziele to pewnie dojdziemy do innych wniosków niż skupiając się dodatkowo na charyźmie postaci, relacjach między nimi czy też wywoływanych emocjach. Dlatego kiedy czytam że wybitne fabularnie gry mają fabułę na poziomie filmów klasy B to kompletnie nie wiem czy się z tym zgadzam czy nie. Wręcz kiedy pomyślę że, fakt, masz rację, to nagle przypominam sobie emocje jakie wywołała u mnie końcówka The Last of Us, ciarki które miałem na plecach po niebyt długiej sesji z That Dragon Cancer (do której to gry jako ojciec już nigdy nie wrócę) czy chociażby kolejne przeładowania broni w Spec Ops: The Line. I gdyby fabułę w tych grach spłycić do opisania kolejnych wydarzeń jakie mają w nich miejsce to faktycznie wyjdzie film klasy B, tylko pytanie czy taka ocena tych gier jest uczciwa względem tych produkcji.
Ile mamy prawdziwych gier wybitnych scenariuszowo, które mogłyby stawać w szranki z największymi dziełami książek, filmów, seriali? Wyzywających światopogląd na próbę, zmuszających do głębszych rozważań, stawiających pytania, których nie chcielibyśmy usłyszeć?
No niby fakt, tylko teraz porównajmy to z ilością książek i filmów w ogóle i oceńmy jaki procent stanowią te wybitne. Często zdarza nam się zapominać jak młode jest medium growe, jeśli spróbujemy wyszukać wybitne dzieła filmowe z pierwszych 40 lat istnienia tego medium to też jakiegoś szału nie będzie
Nier: Automata, Planescape Torment, Bioshock, może Hellblade, ponoć Pathologic 2. Skromnie
Oj myślę że można by do tej listy jeszcze sporo tytułów dorzucić, jednak nie o licytowanie tu chodzi.
Ja ogólnie najbardziej skłaniam się ku opinii że nie do końca uda nam się dojść do konsensusu porównując gry do filmów czy książek. Po prostu liczba i rodzaj środków wyrazu się nie zgadza. Masz rację że niektóre gry, kiedy chcemy je porównywać z filmami to wypadają blado, ale dzieje się tak ponieważ porównujemy tylko te aspekty które film ma i całkowicie olewamy te których porównać nie możemy, a to przecież one są atutami gier.
Fabuła TLoU jako film faktycznie zalatywałaby B klasowym "zombie movie", ale jako gra sprawdza się świetnie ponieważ to TY budujesz relację z Elie, to TY wchodzisz do zupełnie losowego i opcjonalnego domu żeby za jakąś kanapą znaleźć zakrwawionego pluszaka.
Immersja o której wspomniałeś w jednym z postów powyżej jest ogromną zaletą takich gier i uważam że nie powinno się jej rozpatrywać osobno, niezależnie od fabuły, tylko dlatego że jest to cecha która nie dotyczy filmów czy książek.
A spróbowałeś sobie kiedyś powymieniać sobie te arcydzieła fabularne filmowo książkowe. I przy okazji zwróć uwagę jak szybko musisz sięgać po dość niszowe utwory.
Czy bardzo się mylę w tezie, że mainstremowe gry fabularnie specjalnie nie odstają od mainstremowych utworów filmowych, a być może i książek?
Sugerowanie, że fabuła KH ma jakikolwiek sens, a nie jest zlepkiem wszystkiego co w danym momencie przyszło Nomurze do głowy.
Proces na zasadzie- bierzemy fekalia w dłoń, jakie tylko nam się nawiną, i rzucamy nimi w ścianę w nadziei, że coś się przyklei i może będzie tworzyło w miarę spójną całość.
Grałeś? Czy tak tylko piszesz? Pisanie o fekaliach nie sprawi, że Twój komentarz będzie bardziej przekonywujący ;)
Tak, grałem. Zaczynałem od dwóch pierwszych części, jeszcze za czasów PS2 (choć w przypadku jedynki dobrnąłem do połowy, w przypadku dwójki nawet do ok. 3/4).
Zapamiętałem z tego niewiele poza prostackim gameplayem i idiotyczną fabułą. Po latach próbowałem sobie odświeżyć serię, ale rozgrywka polegająca na napierniczaniu w button zestarzała się paskudnie (a już w chwili premiery nie błyszczała), a fabuła, pełna luk, niedorzeczności i nierzadko przecząca samej sobie, okazała się jeszcze durniejsza niż ją zapamiętałem.
.
Przecież prawdę napisał.
Kojima to grafoman do sześcianu i największą zbrodnią dla gier jako medium było utwierdzenie go w przekonaniu, że potrafi pisać. Przy nim Paulo Coelho to literacki geniusz.
Tutaj nie chodzi o samo czepianie się Kojimy. Większość z wymienionych gier w ogóle nie powinna się znaleźć na tej liście, a gry, które teoretycznie mogły się tu pojawić, zostały pominięte.
Czepiać się końcówki Uncharted może tylko osoba, która nie zna inspiracji twórców. Przecież to jest prawie 1:1 Indiana Jones i Poszukiwacze Zaginionej Arki.
Tak samo czepianie się fabuły w FPS'ach nie ma sensu. W tym gatunku liczy się głownie gameplay, a fabuła jest zazwyczaj pretekstowa. Równie dobrze na tej liście mógłby się znaleźć najnowszy Doom, który fabuły praktycznie nie ma lub dowolny przedstawiciel tego gatunku z ostatnich lat.
Podobnie z Diablo III. A co, to Diablo 1 i 2 miały niby jakąś nie wiadomo jaka fabułę? No nie, była tak samo prosta, jak w każdym innym hach&n'slashu, który ma dawać frajdę z siekania hord potworów, a nie nie wiadomo jaką historię.
Więcej już nie chce mi się wymieniać, ale samo to wystarczy, żeby uznać ten artykuł za bełkot.
Naprawdę świetny felieton i zestawienie grafomańskich gier. Winszuję, bo nie każdy miałby odwagę nadepnąć na odcisk nomurowym mangotardom, dla których każda luka fabularna i niedorzeczność to pole do snucia niesamowitych teorii i twierdzenia, że to oznaka geniuszu twórców, czy osobnikach uważających Kojimę za dobrego pisarza.
Artykuł ma trochę racji że w tych grach fabuła nie stoi na światowym poziomie (no chyba że chodzi o uncharted), ale trzeba zrozumieć że to tylko artykuł. Samo death stranding spotkało się z mieszanym odbiorem, że względu na tą dziwność. Inne gry z zestawienia (np. Kingdom hearts) może nie mają najbardziej wyrafinowanej fabuły, ale za to potrafią wciągnąć na długie godziny. ALE MÓWIENIE ŻE DIABLO III WSPÓŁCZESNĄ KLASYKĄ TO TROCHĘ ZA DUŻO;)
Diablo 3 zasłużenie, trzeba mieć talent by ze sztampy fantasy zrobić taki bajzel.
Niektóre działania postaci nawet nie stały obok planu i racjonalności etc.
Zgadzam się z większością, szczególnie Fallout 4 to fabularne dno, bez modów to nawet bym tego nie tknął..
Do niektórych gier fabuła jest w ogóle niepotrzebna. Mam tutaj na myśli zwłaszcza wyścigówki czy rajdówki. Czy w takim Colinie 2 albo w eRacerze była fabuła? Oczywiście, że nie. I nie przeszkodziło to w tym, żeby te gry były dobre, a nawet bardzo dobre.
Tak trochę obok tematu ale te oburzenia na marną jakość tekstów na Golu to tak trochę jakby marudzić, że Fakt to szmatlawiec. Gol to przeciez taki pudelek czy plotek gier wideo. I tak jest od bardzo dawna przecież. Sami wielokrotnie mówili, że liczą się przede wszystkim wejścia. Trudno w takim razie spodziewać się wysokiej jakości artykułów na takim portalu.
dla których każda luka fabularna i niedorzeczność to pole do snucia niesamowitych teorii i twierdzenia, że to oznaka geniuszu twórców
Ja myślę, że to nie o to chodzi. Po prostu niektóre gry z artykułu są jakby wciśnięte na siłę.
Nie twierdzę, że taka czy inna gra w której fabuła -faktycznie- nie jest jej najmocniejszą stroną, to jakiś celowy zabieg twórców i oznaka ich geniuszu. Ten felieton to subiektywna ocena autora, aczkolwiek mam odczucie, że nie miał już co wymyślić, o czym napisać i do czego się przyczepić, to zebrał kilka naprawdę dobrych i bardzo dobrych gier, w których fabuła była na drugim planie i mógł spuścić z siebie wywołaną czymś frustracją, mogąc skupić się na wytykaniu debilizmów i niedorzeczności, które w tych grach nie miały w ogóle, lub miały, ale bardzo małe znaczenie. W niektórych produkcjach, które na siłę starają się być ambitne, a im to nie wychodzi, faktycznie, można by zarzucić braki w logice i inne głupoty. Wtedy jest to poważny minus produkcji i sprawia to, że w grę się nie chce grać, w szczególności gdy inne jej elementy kuleją. Natomiast w większości wymienionych gier prosta i "głupia" fabuła nie była czymś, co mogłoby od gry odrzucić, a wręcz przeciwnie, gry sprawiały jeszcze większą frajdę.
Taki Far Cry. No ok, fabuła prosta jak budowa cepa. No i co z tego? Była wystarczająca i akceptowalna. Nikt nie przejmował się tym, kim jest jakaś laska i dlaczego, czemu mutanty wyglądały jak wyglądały oraz czemu laboratorium było w wulkanie. Było bo było. W tej grze brak ambitnej i dobrze przemyślanej fabuły nie byłą żadną wadą, ponieważ dostaliśmy rewelacyjną grę akcji, świat, w który człowiek wsiąkał na długie godziny wybijając kolejnych wrogów, dodając do tego naprawdę dużą swobodę w podejmowaniu działań i sporą mapę jak na FPS w tamtych czasach, przyzwoity poziom trudności oraz przede wszystkim kosmiczną oprawę graficzną, gdzie człowiek potrafił zatrzymać się i podziwiać wodę, roślinność czy podziurawionych serią z automatu przeciwników, przyczepianie się do fabuły to już lekka przesada. Nikt po tej grze nie oczekiwał świetnie opowiedzianej historii i nie zastanawiał się nad sensem wybudowania laboratorium w czynnym wulkanie, nikt w 2004 roku nie zwracał uwagi na takie pierdoły, tylko miał szczenę na podłodze i liczył na zabawę na najwyższym poziomie w cudownej oprawie graficznej, a to gra zapewniała i nawet dzisiaj można przy niej dobrze się bawić, grafika nie straszy.
O Assassin's Creed: Black Flag już nawet nie chce mi się wypowiadać, bo gra jest rewelacyjna pod praktycznie każdym względem i moim zdaniem jest jedną z najlepszych, jeśli nie najlepszą częścią serii.
Nie łudźcie się jednak: to nie pirackie dzieło pokroju Wyspy skarbów, tylko dziki miszmasz pomysłów, z których żaden nie wydaje się odpowiednio rozwinięty.
Miszmasz to chyba miał w głowie autor pisząc ten artykuł. Z całym szacunkiem i bez urazy, ale ta gra jest znakomicie rozwinięta, w szczególności jeśli chodzi o aspekty pirackie. Ta gra zapewnia masę frajdy, pływanie statkiem z własną załogą, bitwy morskie, piękna grafika, efekty pogodowe, to oczywiste zalety. Ale fabuła również trzyma bardzo solidny poziom i podczas gry nie zauważyłem, by było coś nie tak, by cokolwiek mi przeszkadzało. Jak dla mnie historia opowiedziana w sposób przystępny i ciekawy.
Jeżeli chodzi o fabułę w grach, to balansuję między jest ważna, ale nie najważniejsza a jest mi obojętna. Z powyższej listy najlepszym na to dowodem jest dla mnie (seria) Far Cry, z której pierwszą część uważam za najlepszą i jednego z najlepszych FPS-ów ever, natomiast przy Far Cry 2, który zdecydowanie zawyżył średni poziom fabuł w tym cyklu, wynudziłem się straszliwie i jest to dla mnie nie tylko najgorszy Far Cry, lecz także jeden z najsłabszych wysokobudżetowych FPS-ów ever. Tak że tak - fabuła w grach nie ma dla mnie aż takiego znaczenia; o wiele ważniejsze dla mnie są klimat i mechanika.
Dialogi w Diablo III... OMG, za każdym razem, gdy słyszałem te nadęte, pompatyczne teksty typu "Nie martw się Leo, uratujemy ten świat!" czy kretyńsko-infantylne odzywki łotrzyka myślałem w duchu "jprdl", robiłem facepalma i byłem bliski pocięcia się żyletką...
Nawiasem mówiąc całe Diablo III (a więc nie tylko katastrofalna fabuła) to dla mnie drugi (po Wiedźminie 3) największy zawód i największe rozczarowanie w historii gier ever.
Najlepszym przykładem gier w których fabuła jest nieważna to wszystkie gry Nintendo.
Mario, Zelda, Sonic kogo w tych grach obchodzi fabuła
Do tego można dołożyć bijatyki i gry multiplayer, ale te drugie to inna bajka.
Częściowo zgodzę się z autorem w przypadku Uncharteda. Fabularnie jest naprawdę fajny, ale jedynkę i dwójkę trochę mi psuły w końcówkach starcia z potworkami z El Dorado i stworami z Szambali.
Całkowicie zgodzę się z oceną fabuły pierwszego Far Cry, bo opowiedziana tam historia była strasznie denna. Wolałbym przez całą grę walczyć z bezwzględnymi najemnikami, niż tymi zmutowanymi dziwadłami.
Natomiast nie zgodzę się, jeśli chodzi o serię Metal Gear. Wystarczy się trochę skupić i znać wszystkie części, a wtedy wszystko się ze sobą fabularnie wiąże. Prawda, że Kojima wprowadza sporo kiczu, przesady i głupot (na przykład bardzo mocno wątpię w rzeczywistą przydatność bojową tych wszystkich "superbroni", jakimi miały być metal geary) i (tutaj swoim stwierdzeniem ryzykuję, że część fanów będzie gotowa nasłać na mnie zabójcę za moje herezje) muszę przyznać, że pod względem ogólnej fabuły najbardziej podobało mi się Ground Zeroes, ze względu na brak wątpliwej jakości metal gearów i paranormalnych wtrętów w postaci wampirów czy czytających w myślach Psycho Mantisów.
Mimo wszystko każda część pod tym ogólnym udziwnieniem ma jakieś celne, drugie dno, jak choćby manipulacja ludźmi i to jak dowolny fakt da się wykręcić w taki sposób, żeby potwierdzał 5 różnych, sprzecznych ze sobą stwierdzeń w MGS 2 czy gorzka prawda, że żołnierze z całym swoim patriotyzmem i oddaniem krajowi są tylko zabawkami i narzędziami w rękach polityków, które można bez wahania poświęcić w MGS 3.
Przespałem 3 miesiące i mamy już 1 kwietnia czy jak? Fabuła MGS, Death Stranding, Heavy Rain i AC4 to bełkot? Serio?
Z Uncharted to samo. Lekka gra przygodowa, w której fabuła jest spójna i ew. tyko potwory na siłę, ale wyczyny Drake'a są na tyle nierealistyczne, że potwory mogą tam być (kontynuacje robiły to znacznie lepiej już pod kątem historii).
Gdzie jest CoD MW2, inne BFy, Crysis 2, Skyrim (główny wątek szczególnie)? Dałem tylko kilka tytułów, które przyszły mi do głowy w przeciągu 15 sekund.
przy okazji nowego dzieła Hideo Kojimy – któremu, nie oszukujmy się, w kwestii prowadzenia fabuły sporo brakuje do światowego topu
Dafuq? W prowadzeniu fabuły brakuje do światowego topu? Rozumiem, że tylko gry Cage'a dobrze prowadzą fabułę, bo nie ma tam praktycznie gameplayu tylko historia? A nie wróć, przecież Heavy Rain też tu jest...
Skoro już mowa o fabułach Cage'a, to na tę listę wstawiłbym raczej Fahrenheita niż Heavy Raina. Zaczynało się to nawet fajnie, ale końcówka była zwyczajnie z d*** wzięta.
Zgadzam się w 100%, ale wciąż uważam, że Fahrenheitowi daleko od bycia bełkotem mimo końcówki, bo jakoś to wyjaśnili w miarę sensownie. Po prostu gra była nienaturalna, ale na poziomie psychodelicznym, aż do momentu, gdzie faktycznie stała się nienaturalna.
"Przespałem 3 miesiące i mamy już 1 kwietnia czy jak? Fabuła MGS, Death Stranding, Heavy Rain i AC4 to bełkot? Serio? "
Tak, to nudny bełkot.
MGS, Black Flag i Uncharted i kiepskie historie w jednym zdaniu. GOL zaczyna ostro nowy rok. Dla kontrastu jakie to śmieszne, wiedźmin 3 jako gra dekady. Absolutnie nie mam nic do tamtej gry, ba jest naprawdę dobra, ale to jak gol stał się portalem jednej gry i głupich, kontrowersyjnych artykułów jest odrzucające.
Poza tym wiedzmin 3 miał dość słaby main quest, sprowadzający się do ratowania świata niczym w jakimś Skyrim. To wypada słabo w samej grze i to na tle pozostałego contentu w postaci naprawdę udanych side questów. Nie mówiąc już o tym, że większość wątku głównego to było bieganie od postaci do postaci w innej lokacji i pytanie o Ciri i dopiero jego finał miał jakąkolwiek dynamikę- bitwa w kear morhen, łysa góra i wszystko co pózniej. No to dlaczego w3 nie ma na liście? ;)
Część zarzutów jest w zestawieniu jest absurdalna, bo to po prostu narzekania na samoświadomą konwencje. W takim MGSie absurdalnie potężne mechy, zagmatwanie z kilkoma różnymi postaciami, które wyglądają tak samo i mają ten sam kryptonim, jednostki o mocach psychoaktywnych, to wszystko jest umyślne. Sam sens jak najbardziej jest- prorokowanie o przyszłości globalnej sieci w MGS2, krytyka wykorzystywania instrumentalnie żołnierzy- MGS3 i MSG5.
https://www.youtube.com/watch?v=lieJIxJZs1M
Black Flag był w przeważającej części, grą piracką. Wątek abstergo, miał największe znaczenie w finale main story, a tak człowiek w ogóle tego nie odczuwał. Wplecenie we wszystko assasynów i templariuszy to był typowy zabieg fabularny wrzucenia łotrzyka o złotym sercu, w konflikt który na początku go nie interesuje i nawet w pełni nie rozumie, by potem zaangażować się w centrum wydarzeń.
Wrzucenie tych gier obok takiego Fallouta 4 jest niesmaczne. No ale ważne, że kliki się zgadzają.
W końcu ktoś też zauważył, że main quest w Wiedźminie 3 był mocno średni. Grę ratowały aktywności poboczne, dialogi i klimat, ale chodzenie po lokacjach by tylko dowiedzieć się, że Ciri tu była, ale się teleportowała, nie sprawiało mi funu i na dłuższą metę mnie to trochę męczyło. Generalnie REDzi z wątkiem głównym polecieli po lini najmniejszego oporu (Ratowanie świata, żeby zadowolić zjadaczy hamburgerów, zbieranie sojuszników do obrony w Kaer Morhen a’la Dragon Age itp). Trochę mi to nie pasowało do tego uniwersum.
Wszyscy narzekają na populizm, ale jak pewnie widzicie, takie teksty są klikane po stokroć lepiej niż wyważone artykuły. Wiem, że to smutne ale takie czasy. Trzeba chyba szukać innego portalu, stawiającego jednak na jakość.
Hmm no ale tam recenzję pisał Hed i to dość naturalne, że nie każdy z redakcji będzie miał takie samo zdanie co recenzent.
Ten artykuł powinien mieć tytuł 11 najgorszych sceriusz według Jakuba Mirowskiegio który nie lubie histori hideo kojimy.
Słowo, którego szukacie to "tendencyjność" :)
Gdyby fabuła była najważniejsza najpopularniejszymi grami nie były by pubg, lol, minecraft czy fortnite. Mimo głośnych premier gow, wiedzmina czy detroit b.h. zyski z nich nadal są wielokrotnie mniejsze niż z gier wymienionych prze zemnie.
Dlatego nasuwa się prostu wniosek fabuła jest ważna ale nie najważniejsza. To co w grach najważniejsze to grywalność.
Dlaczego zniknął najbardziej plusowany komentarz o tym, że ten artykuł to też bełkot? Bo mówił niewygodną prawdę?
Komentarz jest, postanowili tylko ściągnąć go z góry, chociaż plusów dalej ma prawie najwięcej.
Faktycznie, też myślałem że usunęli, tak czy inaczej to śliski temat.
Ja rozumiem że redakcja chciała koledze zaoszczędzić trochę obciachu, ale w ten sposób to chyba jednak trochę "nie teges". Jeśli pisze się artykuł w bądź co bądź jednym z największych portali w tym kraju trzeba liczyć się z tym że jakość tych wypocin zostanie poddana ocenie.
Wlazł na ring to dostał w ryj i tyle, może następnym razem będzie lepiej.
Co do Death Stranding to zrozumienie fabuły i świata przedstawionego jest wyzwaniem. Kojima jest na tyle odważny, że nie boi się stawiać przeszkód intelektualnych graczom (czyli wierzy w ich możliwości umysłowe). Ale wiadomo - z wyzwaniami jest tak, że nie wszyscy są w stanie im sprostać.
O znaczących dziełach np. z literatury mówi się, że mają niemal nieskończenie wiele interpretacji. Tak jest np. z "Ucztą" Platona, czy - bliżej nam - z "Pornografią" Witolda Gombrowicza. Całe szczęście, że i w grach wideo mamy czym się pochwalić - w końcu jest Death Stranding.
Skomplikowana fabuła nie jest fajna. Gramy i oglądamy filmy dla relaksu, a nie po to by przemyślać 85447886458 aspektów i zastanawiać się, o co chodziło. Dlatego Uncharted ma jedna z lepszych fabuł, jakie widziałem w grach. Z kolei Far Cry 2 to fabulatny gniot, a jedynka to fabularny ideał. I jedna z wielwielu istniejących gier, w których za fabułę daje 10 na 10 <3 Dziękuję, dobranoc.
Ja przed Death Stranding postanowiłem ukończyć jak najwięcej MGS'ów. I tak nie ukończyłem jedynie Peace Walker ( ale zacząłem) i MGS 4 (nie ma PS3) . Ja polecam fabuła miejscami jest faktycznie ciężka ale zwłaszcza jak ktoś ma problemy z angielskim, ale daleko tam od bełkotu. Nawet MGS V gdzie prawdopodobnie zabrakło kasy na dokończenie przerywników filmowych ma bardzo fajną fabułę . A Death Stranding jest moim zdaniem dowodem na to że z początkowy chaos w grze z czasem zostaje wyjaśniony. Kojima moim zdaniem odwalił kawał dobrej roboty - również w scenariuszu. Niech się w końcu wypowie ktoś kto grał w tę grę 70-100h. A może się emocjonuje a autor artykułu jest tylko trolem. W końcu wychwala Far Cry 2. A jeśli jakaś gra pasuje do stwierdzenia że fabuła to "bełkot" to chyba właśnie ta. Sama gra faktycznie dobrze prezentuje Afrykę i pewne problemy związane z nią ale nie robi to tyle fabułą co prezentacją. I jest racja że gra jest zapomnianą perełką ale głównie ze względu na pewne mechaniki a nie fabułą i dialogami.
Większość z tych 70-100 godzin to latanie z paczkami. To wręcz przeszkadza w obiorze fabuły bo pomiędzy zdarzeniami czy informacjami fabularnymi mija nieraz kilka godzin. Jet spora szansa na to, że fabułę lepiej ogarnie ktoś, kto ciśnie główny wątek, który zajmuje około 35-40 godzin.
Trzeba by też uwzględnić to, że jak ktoś przesiedział w grze te 50-60 godzin, to zwyczajnie zaczyna ona męczyć. Trochę inaczej wygląda to w przypadku, gdy jest to kilka dni całodniowego pociskania, ale gdy ktoś przeznacza na granie około 2 godziny dziennie, to ogranie zajmuje mu jakieś 2 miesiące. Gra po prostu zaczyna nużyć, gracz zaczyna się śpieszyć i mniej skupia na fabule.
Ze wszystkich gier...na miejsce w tym zestawieniu zasłużyły Death Stranding i Kingdom Hearts, ale Far Cry czy MGS już nie bardzo.
Hola Redaktorze! Trochę się zagalopowaliśmy.
"Fabuła to bełkot", gra z miałką fabułą a tym bardziej gra w absurdalnej konwencji to zupełnie różne rzeczy. Połowy z tych gier nie powinno być na takowej liście.
A jakbym miał wskazać gry, w których rzeczywiście fabułą to bełkot to pewnie wskazałbym kilka części Final Fantasy. Żeby była jasność - to świetne gry, ale co się tam dzieje jest chyba robione mieszarką z algorytmem "połącz bezsensowne z generycznym".
A dlaczego na liscie nie ma Wiedzmina 3. Tam tez oprocz questa z Baronem na poczatku reszta jest raczej miałka.