Mam działkę, na której chciałbym zamieszkać za 10 lat(powiedzmy).
Mam gdzie mieszkać , nic mnie nie ciśnie.
W dniu dziejszym postawienie małego domu w stanie surowym to koszt około 150 tys złotych .
W moim przypadku to kredyt.
za 10 lat przy oszczędzaniu byłbym w stanie postawić ten dom za gotówkę,
sprzedać dom w którym mieszkam i wykończyć mieszkanie.
Trapi mnie to że za 10 lat 150 tys złotych może mieć dużo mniejszą wartość niż dziś i wtedy za 150 tys nie postawie tego domu a będe potrzebował o wiele więcej.
Więc nie wiem czy nie lepszym jest postawić dom na kredycie , wykańczać go sobie przez kilka lat , przeprowadzić się , sprzedać stary dom i spłacić kredyt.
Jak byście zrobili??
Możesz też uzbierać trochę pieniędzy i zacząć budować dom kawałek po kawałku, bo odkładanie pieniędzy jest obecnie nierozsądne, biorąc pod uwagę działania naszego wspaniałego rządu.
Ja wziąłem nieduży kredyt na start. Jak już fundamenty powstały to teraz działam krok po kroku, systematycznie odkładając z pensji i dorabiając sobie dodatkowo w wolnych chwilach. Za 10 lat materiały budowlane będą kosztować tyle, że to się nie będzie mieścić w głowie, tak podejrzewam. Już teraz ceny są dwa razy większe w porównaniu z tymi, które były 4-5 lat temu.
Odkładanie "do skarpety" przez 10 lat to nigdy nie jest dobry pomysł. Poza tym nikt Ci nie każe odkładać 10 lat i dopiero wtedy zabierać się do roboty. Całkiem sporo wydatków będziesz miał zanim wbijesz w ziemię pierwszy szpadel przy kopaniu fundamentów. Wszystko zależy oczywiście od systemu w jakim planujesz budowę, ale nie wszystko wymaga żeby zrobić to całościowo naraz.
Możesz zastanowić się nad rozwiązaniem pośrednim. Papierologię i część wstępnych prac wykonać za gotówkę rozkładając to powiedzmy na 2 - 3 lata. A następnie działkę i wykonane prace uznać za wkład własny i wziąć kredyt na resztę budowy co pozwoli Ci dokończyć prace dość szybko.
Podchodzisz do sprawy od złej strony. Przede wszystkim zacznij od zwiększenia swoich przychodów. Osiągnięcie zarobków na poziomie 10 tys. zł netto miesięcznie jest w zasięgu prawie każdego.
Dopiero wtedy myśl o domu itd. Banki bardzo silnie forsują, byś poszedł na swoje. Co w zasadzie oznacza zostanie niewolnikiem banku. Jak masz kilka tysięcy złotych kredytu co miesiąc, to jesteś bardziej skłonny do podjęcia uwłaczających decyzji zawodowych, o czym pracodawcy doskonale wiedzą.
Jak żyjesz bez kredytu, masz zdywersyfikowane źródła dochodu, to możesz pozwolić sobie na bardziej ryzykowne działania. Najlepiej jest też mieć pasywne źródła dochodu, co małymi kroczkami prowadzi do tego, że w wieku 45-55 lat przejdziesz sobie na emeryturę, a po 30-tce już będziesz myślał, żeby pracować nie nie 5 dni, a np. 3 dni w tygodniu i cieszyć się życiem oraz poświęcić więcej uwagi na wychowanie dzieci (które są najlepszą gwarancją na stare lata).
Trapi mnie to że za 10 lat 150 tys złotych może mieć dużo mniejszą wartość niż dziś i wtedy za 150 tys nie postawie tego domu a będe potrzebował o wiele więcej.
Odpowiednio ulokowane pieniądze nie tracą na wartości, a wręcz zyskują.
W dniu dziejszym postawienie małego domu w stanie surowym to koszt około 150 tys złotych
Na wybudowanie domu musisz liczyć co najmniej 500 tys. zł. Bez tego nawet nie masz co zaczynać, chyba że chcesz mieszkać w pustych ścianach, wykończonych najtańszymi materiałami. Tak naprawdę musisz liczyć się z wydaniem 1 mln złotych, jeśli chcesz mieć solidnie wybudowany i urządzony dom. Choć to też nie jest żaden sufit. Za meble do salonu możesz dać 50-250 tys. zł albo i więcej.
Po tym fragmencie o 10 tysiącach miesiecznie netto w zasięgu niemal każdego musiałem jeszcze raz zerknąć na ksywkę czy czasami to nie jest post Alexa.
musiałem jeszcze raz zerknąć na ksywkę czy czasami to nie jest post Alexa.
Podobny kaliber tbh
No, ale on ma racje. Podziwiam go za jego nowoczesnosc.Nie kazdy z nas propagowalby prostytucje. Kazdy czlowiek posiada tez 2 nerki. Przeciez z 1 tez idzie zyc !!! Ludzie zacznijcie myslec !!!
Podchodzisz do sprawy od złej strony. Przede wszystkim zacznij od zwiększenia swoich przychodów. Osiągnięcie zarobków na poziomie 10 tys. zł netto miesięcznie jest w zasięgu prawie każdego.
Uwielbiam te bzdury z podręcznika dla akwizytorów ;).
Dopiero wtedy myśl o domu itd. Banki bardzo silnie forsują, byś poszedł na swoje. Co w zasadzie oznacza zostanie niewolnikiem banku. Jak masz kilka tysięcy złotych kredytu co miesiąc, to jesteś bardziej skłonny do podjęcia uwłaczających decyzji zawodowych, o czym pracodawcy doskonale wiedzą.
Jeśli decyzja o wzięciu kredytu jest przemyślana i sensownie wkalkulowana w budżet to nie będziesz musiał podejmować "uwłaczających decyzji zawodowych".
Jak żyjesz bez kredytu, masz zdywersyfikowane źródła dochodu, to możesz pozwolić sobie na bardziej ryzykowne działania.
Bardziej bezsensownego sloganu dawno nie słyszałem.
Najlepiej jest też mieć pasywne źródła dochodu, co małymi kroczkami prowadzi do tego, że w wieku 45-55 lat przejdziesz sobie na emeryturę, a po 30-tce już będziesz myślał, żeby pracować nie nie 5 dni, a np. 3 dni w tygodniu i cieszyć się życiem oraz poświęcić więcej uwagi na wychowanie dzieci (które są najlepszą gwarancją na stare lata).
No jak bum cyk cyk, albo jesteś akwizytorem albo "pędzlujesz" ludziom ubezpieczenia na życie i fundusze inwestycyjne :D.
Odpowiednio ulokowane pieniądze nie tracą na wartości, a wręcz zyskują.
j/w
Na wybudowanie domu musisz liczyć co najmniej 500 tys. zł. Bez tego nawet nie masz co zaczynać, chyba że chcesz mieszkać w pustych ścianach, wykończonych najtańszymi materiałami.
150 tys. to bardzo realna kwota w przypadku osoby która posiada własną działkę budowlaną oraz nie interesuje jej willa o powierzchni 300 m2 (ważna jest też lokalizacja ale to zazwyczaj przy zakupie działki), oczywiście mówimy tu o stanie surowym ale autor wątku wyraźnie to podkreślił.
Tak naprawdę musisz liczyć się z wydaniem 1 mln złotych, jeśli chcesz mieć solidnie wybudowany i urządzony dom. Choć to też nie jest żaden sufit. Za meble do salonu możesz dać 50-250 tys. zł albo i więcej.
Tych bzdur nawet nie chce mi się komentować. Przyszło mi do głowy kilka "punchlinerów", ale pewnie by mi posta usunęli więc sobie daruję ;).
jak już wywołujecie mnie do tablicy to :
10k miesięcznie to żadna kwota jak ktoś ma fach w ręku i własną działalność, nawet będąc ogrodnikiem, a co dopiero inżynierem czy specjalistą w swoim zawodzie. Pracując dla kogoś może wydawać się to dużym dochodem ale są firmy szczególnie z branży nowych technologii które dzisiaj płacą dla swoich pracowników tyle albo i więcej. Poza tym na tym forum ile jest informatyków spytajcie się ich ile zarabiają bo na pewno nie średnią krajową.
Sory ale ja zauważam różnice między stwierdzeniem:
10k miesięcznie to żadna kwota jak ktoś ma fach w ręku i własną działalność
(z którym notabene z grubsza się zgadzam)
a stwierdzeniem:
Osiągnięcie zarobków na poziomie 10 tys. zł netto miesięcznie jest w zasięgu prawie każdego.
(które notabene jest bzdurą)
John Doe - domek wielkosci 100m2 w tym roku mozna bylo spokojnie postawic w kwocie 120 tys w stanie surowycm zamknietym.
Za meble do salonu możesz dać 50-250 tys. zł albo i więcej.
Pewnie że można, tylko że ludzi w Polsce którzy takie meble są w stanie sobie kupić do salonu jest pewnie mniej niż 0.1%
Przeciętny Polak to jedzie do Ikei i uzbraja sobie salon za 3-4 tysiące zlotych (same meble).
A nie możesz wziąć kredytu, postawić chaty na działce przeprowadzić się do niej a mieszkanie w którym mieszkać wynająć i w ten sposób spłacać kredyt?
Na wybudowanie domu musisz liczyć co najmniej 500 tys. zł. Bez tego nawet nie masz co zaczynać, chyba że chcesz mieszkać w pustych ścianach, wykończonych najtańszymi materiałami. Tak naprawdę musisz liczyć się z wydaniem 1 mln złotych, jeśli chcesz mieć solidnie wybudowany i urządzony dom.
Z kwotą 500 000 zł mogę się zgodzić w zupełności (jeśli uwzględniasz wyposażenie).
Dużo zależy to od tego, kto jaki standard chce mieć, jak duży dom, itp.
Kanapa, fotele, stół, telewizor do salonu za 50 000 zł to nie jest niska półka.
I dużo zależy również od tego, kto i co potrafi. Ja omalowałem cały dom farbami Fluggera (tanie nie są) i podłogi sam też położyłem. Generalnie "outsourcing" skończył się na etapie tynków i wylewek (pomijam meble do kuchni), dzięki czemu zaoszczędziłem na robociźnie (chociaż nie pracuję w tej branży).
W moim przypadku koszt robocizny to tylko stan surowy , cała reszta to my (rodzina wykończeniowa) Nie jakieś lojtki tylko ludzie z 20 letnim stażem w wykończeniówce, w polsce i za granicą, poza tym mam dostęp do tańszych materiałów budowlanych powiedzmy minus 20 % od ceny rynkowej.
Faktycznie za 10 lat na pewno będziesz musiał wydać więcej, by zrobic to samo, co możesz zrobić dzisiaj.
Z drugiej strony może kilka rzeczy się zmienić do tego czasu, np. podejście i ceny do fotowoltaiki, pomp ciepła i inne.
Ale 150 tyś za stan surowy, to już dzisiaj jest po pierwsze bardzo optymistyczne, po drugie to jest gdzieś 1/3 całych kosztów, by się realnie wprowadzić.
Mam pompę ciepła i to była najlepsza (i najdroższa chyba) decyzja. Teraz zabieram się właśnie za fotowolaikę ;)
Pompa z dofinansowaniem czy bez? Powietrzna czy gruntowa? Jak gruntowa to źródło pionowe czy poziome? Roczny koszt użytkowania za CO+CWU i przy jakiej temp wewnetrznej?
Bez dofinansowania.
Gruntowa z poziomym wymiennikiem.
Za ostatnie 12 miesięcy wyszło ok. 2300zł (CO + CWU) przy temp. wewn. 21 stopni.
Miałem iść w to samo, bo działkę mam sporą. Nawet już był wstępny projekt na osprzęt + rozmieszczenie 4 nitek po 200m wymiennika zwiniętego w spiralę, ale jak podliczyłem koszty to się poddałem i dobrze, bo wtopiłbym na tym niemiłosiernie patrząc na obecne rachunki za gaz.
Niemniej jednak faktycznie, na dzisiejszy dzień PC + fotowoltaika to najlepsze wyjście, jeżeli wziąć pod uwagę dofinansowania i to, że nie musi koniecznie być gruntowa więc nie trzeba mieć sporej działki albo robić drogich odwiertów, bo już powietrzne dają sobie radę.
Około 35k zł (sprzęt (pompa, kolektor gruntowy, zasobnik CWU) + montaż).
zapytałem, bo jestem ciekaw, czy taka inwestycja dla mnie miałaby sens. Mam piec gazowy, który zasilaliśmy pierwszy sezon z butli 33kg. Poszło ich sporo.. ponieważ zgapiliśmy się, na ziemny się czeka 2 lata.
Instalacja wyniosła nas ~10k (piec, rury w ziemi, hajs dla gazowni + robocizna), w tym roku na razie zapłaciliśmy (za ziemny) od sierpnia 400zł. Ciekawe ile przyjdzie teraz, bo płaci się co 2 miesiące. Piec pracuje ciągle z nastawionymi 40 stopniami, w domu jest ciepło ~25 stopni. Wczoraj pierwszy raz w tym sezonie przekręciliśmy na 45 stopni.
Zużycia prądu nie jestem w stanie oszacować, ale chyba niespecjalnie dużo, bo płacimy 150~250 za dwa miesiące
Spoks, kto pyta, nie błądzi. Ja się wkurzyłem na gazownię, która krzyknęła mi chyba 3 kółka za samą skrzynkę. Nitkę gazu sąsiedzi lata temu ciągnęli i jest w granicy mojej działki! Złodzieje ;)
25 stopni to dla mnie sauna :) Z małżonką mieliśmy zimny chów ;)
Ceny za prąd raczej w normie.
Pierwszy sezon w nowym gniazdku?
u nas (piec gazowy) wyszło niecałe 800zł za gaz (pełne 2 miesiące grzania).
Akurat tak się fajnie złożyło że zaczęliśmy grzać od nowego okresu rozliczeniowego więc mamy rozeznanie ile to nas będzie kosztowało na kolejne miesiące.
Max temp. jaką trzymamy to 24C
Około 35k zł (sprzęt (pompa, kolektor gruntowy, zasobnik CWU) + montaż).
No właśnie przy takiej kwocie w obliczeniach się wtedy zatrzymałem i przestałem dalej myśleć o PC. Z dofinansowaniem 60-80% miało by to dziś sens ale wtedy niestety nic takiego nie było.
u nas (piec gazowy) wyszło niecałe 800zł za gaz (pełne 2 miesiące grzania).
Ale kiedy?
U mnie za gaz na rok wyszło ostatnie 2 lata odpowiednio 3150 i 3000 PLNów. Jak na 190m parterowy dom jestem zadowolony. Jeśli pompa ciepła nie wychodziłaby w okolicy 1,5k to dla mnie inwestycja nieopłacalna. Temperatura to tak 22-22,5 stopnia. Dla mnie ciut za dużo (tak 21,5 optymalnie), ale żona lubi ciepło. Wszędzie podłogówka.
Nie mieszkam w mieszkaniu , z żoną i dwiema córami mieszkam w domu , ponad 200 m2 , takie kiedyś domy rodzice budowali.
Dzieciaki za 10 do 15 lat pójdą na swoje, wtedy ten kolos będzie dla nas za duży.
Myślę o domu oszczędnym dla dwóch osób , jakieś 80m 2 to maks.
Na wybudowanie domu musisz liczyć co najmniej 500 tys. zł. Bez tego nawet nie masz co zaczynać, chyba że chcesz mieszkać w pustych ścianach, wykończonych najtańszymi materiałami. Tak naprawdę musisz liczyć się z wydaniem 1 mln złotych, jeśli chcesz mieć solidnie wybudowany i urządzony dom. Choć to też nie jest żaden sufit. Za meble do salonu możesz dać 50-250 tys. zł albo i więcej.
Sorki, bez obrazy, ale zdecydowanie odlatujesz tutaj.
No chyba ze tu opisujesz 0.5% polskiego spoleczenstwa.
generalnie mogę się zgodzić z tym co napisał Likfidator ale w niektórych punktach mam inne zdanie :
dzieci (które są najlepszą gwarancją na stare lata). - dzieci nie są żadną gwarancją na stare lata, co więcej żyjemy w czasach takich że 90% społeczeństwa pomaga swoim dzieciom aby te mogły w ogóle stanąć na nogi, przypadków że jest inaczej jest naprawdę niewiele. Dzieci w przyszłości będą miały swoje dzieci i swoje rodziny i nie mają żadnego obowiązku zajmować się finansowo swoimi rodzicami. Mogą ale nie muszą. Każdy jest kowalem swojego finansowego losu.
Odpowiednio ulokowane pieniądze nie tracą na wartości, a wręcz zyskują. - niewiele osób potrafi pomnażać właściwie pieniądze, większość osób uzyskuje zwrot na poziomie mniejszym niż 10% w roku, za to zobowiązania kredytowe jakie by nie miał w większości przypadków spłaca regularnie. Poza tym dochodzi zmiana wartości pieniądza i wartości nieruchomości. Ile kosztowały mieszkania w 2009 roku, albo domu, a ile dzisiaj ? Tak samo Ile w 2009 był "wart" 1M PLN, a ile dzisiaj. To jest przepaść i nie ma co myśleć w kategorii dalekiej przyszłości. Żyjemy na świecie tak dynamicznych zmian że nawet jedna ustawa czy zmiany rynkowe mogą całkowicie zmienić wartości danych rzeczy. Prostym przykładem jest wprowadzenie np. podatku rocznego od nieruchomości wartego 1%. Itc.
Co do dzieci - istniej prawny obowiązek alimentacyjny.
Co do lokowania pieniędzy - tu masz rację, zasada jest prosta nierówności dochodów zawsze prowadzą do oligarchatu. Naukowo udowodnione i niewiele z tym można zrobić.
Wiesz na moje stare lata to dzieci będą 40+. Powinny już stanąć na nogi. A jak będą Ciebie szanować to zależy jak wychowasz. Inwestować $ też należy. Ale jeśli patrzymy chłodno, dzieci to też dywersyfikacja ryzyka, im więcej tym większa.
Dobra, dawać mnie tu przepis na te 10 000 zł dostępne dla każdego.
Nie posiadam żadnych umiejętności, pracy i jestem po 40-ce.
Dawaj geniuszu. Czy od razu podać nr konta?
Bierz kredyt i buduj. Jeżeli nie wycycka Cię to kompletnie z kasy to się nie zastanawiaj. Tym bardziej że myślisz o kredycie "tylko" na 10 lat.
Powiem tak połowa gotówka połowa kredyt i można wszystko po trochu za 10 lat 500 tys może być warte tyle co dziś 200 byl tu taki jeden co odłożył 120 tys a w następnym roku mógł co najwyżej mini kawalerkę kupić za te pieniądze
lepiej budowac chcociaz cos tworzysz potem 30lat bedziesz żył w stresie ale w domu własnym
Pomysł jest taki by wylać fundamenty za rok za gotówkę niech pomarzną przez zimę , później postawic w stanie surowym i niech dom pomarznie prze kolejną zimę , instalacje w roku trzecim , co do ogrzewania temat rzeka , ogrzewam dom pelletem , spalam tonę miesiecznie to jest około 1000zł.
Chciałbym w przyszłości ten nowy dom ogrzewać elektrycznie , kocioł elektryczny i panele foto natomiast pozostaje problem wydajnośći paneli w okresie zwłaszcza zimowym gdzie tego słońca wiadomo jest mniej a energi potrzeba więcej, może za kilka lat poprawią wydajność paneli by dom był samowystarczalny czyli energia słoneczna się tak akumulowała by zimą ogrzewać dom .
Chciałbym w przyszłości ten nowy dom ogrzewać elektrycznie , kocioł elektryczny i panele foto natomiast pozostaje problem wydajnośći paneli w okresie zwłaszcza zimowym gdzie tego słońca wiadomo jest mniej a energi potrzeba więcej, może za kilka lat poprawią wydajność paneli by dom był samowystarczalny czyli energia słoneczna się tak akumulowała by zimą ogrzewać dom .
Poczytaj o pompach ciepła + fotowoltaice.
mamy sąsiadów którzy "budują" się stosując taką strategię... budują w cudzysłowiu bo kupili dom w stanie surowym jakoś na przełomie stycznia/lutego tego roku i od tamtej pory zrobili elektrykę i otynkowali ściany... tak więc jak się wprowadzą za 2 lata to będzie dobrze :)
Możesz budować po kawałku czyli w pierwszym przypadku wiadomo mieć już jakiś projekt, zlecić zewnętrznej firmie zrobienie fundamentów żeby miały ręce i nogi, a później kupić pustaki i jeśli masz w rodzinie kogokolwiek kto zna się na budowlance swoimi siłami rozpocząć budowę. Postawienie domu w stanie surowym jest tanie jak barszcz. U mnie postawienie 80m2 z dachem wyszło 25 tyś ale robocizna nasza. Ekipa na czarno zrobiła ocieplenie za 2,5 tyś bez koloru. Całe wykończenie w środku zrobiłem sam z ojcem i do tego ojciec zrobił całą elektrykę.
Wszystko zależy od tego co możecie sami zrobić i chęci bo np onosiłem się setki pustaków i widłami podawałem na 1 piętro, a teść murował. Fundamenty zrobiliśmy sami ale to był koszmar kopać wszystko łopatą, a później wiązać zbrojenie.
Oczywiście, że kredyt!
podpisano
Mr. Goldstein
Postrzeganie dzieci w kategoriach inwestycji świadczy nie tylko o egoiźmie, lecz również o skrajnej głupocie.
Odkładać, nie chciał bym żyć z kredytem.
Kredyt, nie marnuj życia na odkładanie go na później. Wiem, co mówię, nie popełniłbym drugi raz tego samego błędu (u mnie chodzi o mieszkanie).
A jak nie trafiają do ciebie takie górnolotne myśli, to popatrz na galopujące ceny materiałów i robocizny...
Kredyt to żadna kula u nogi, jak ci się noga powinie to co najwyżej sprzedasz dom, nawet niedokończony, i to zapewne z zyskiem.
No wiem, odsetki, no ale coś za coś - patrz myśl z pierwszego zdania.
A po co banki sponsorować?
wywołam Cię tutaj, bo tam odpowiedzi giną - nigdy nie będę fanem tego rozwiązania tutaj na forum.
Malaga prawdopodobnie ma na myśli opłatę za ostatnie 2 miesiące. To by się mogło pokrywać z moimi wydatkami - do tego u mnie dochodzi na każdym rachunku 50 na miesiąc abonamentu :)
Co do samego ogrzewania:
Nie wiem, czy cokolwiek chciałbym zmienić. Miałem na początku nieco przebojów z tym piecem (pompa siadła, ponoć wada fabryczna), ale (odpukać) obecnie pięknie i równo chodzi. Dlatego generalnie polecam to rozwiązanie, ponieważ.... jest absolutnie bezobsługowe :) wiem, pompa zapewne też. I fotowoltanika+ocieplanie prądem. Ale z drugiej strony nie tak samo, jak wszelkie pelety, ekogroszki itp. któe niby też są automatyczne, ale jednak chodzić za tym trzeba.
Z gazem chyba nadal najmniej trzeba włożyć na początku.
i właśnie to miałem na myśli wcześniej, bo jeśli ceny instalacji spadną (a spadną w końcu na pewno, bo będą popularniejsze), dojdą jeszcze lepsze programy dofinansowań, to koszty pewnie się zrównają. A wtedy wkraczam ja, cały na biało :D i będę mógł wymienić instalację na "super eko fit bezgluten" i to bez żadnych chorób wieku dziecięcego.
maviozo - pogubiłem się trochę. Napisałeś, że od sierpnia 400zł zapłaciłeś, a on za ostatnie dwa miesiące 800 to jak to się pokrywa ;o
Jeżeli jest tak jak piszesz, że faktycznie dwa ostatnie miesiące to trochę srogo, bo przecież zimno jest dopiero z tydzień-dwa.
EDIT. Aha, prawdopodobnie nie uwzględniasz abonamentu w cenie gazu? To by pasowało, tylko w takim razie gotujesz na gazie albo wykorzystujesz go do czegoś innego? Imo jednak żeby dało jakoś sensownie się to porównywać to trzeba liczyć abonament do ceny. Swoją drogą strasznie wysoka ta kwota, u nas miesięcznie chyba coś kolo 17-20zł tego było jak dobrze pamiętam.
Żeby realnie ocenić koszty ogrzewania wydaje mi się, że powinno się brać roczne koszty, najlepiej uśrednione z kilku lat.
W moim przypadku to wygląda tak:
- instalacja CO+CWU, dodatkowo palniki w kuchni,
- powierzchnia ogrzewana 120 m2 z temp. 21 stopni + 40 m2 chronione przed spadkiem temp. poniżej 0
- roczny koszt całkowity 4200 - 4500 zł rachunki z gazowni + jakaś kwota za prąd do wszystkich pompek itp. + 200 zł za coroczny serwis pieca.
Qrko - chodzi też o to, że mój ostatni rachunek przyszedł już jakiś czas temu i nie było tam jeszcze grzane dzień w dzień, a Malaga mógł mieć bardziej bieżące zużycie na myśli. No i jeszcze pytanie jaka powierzchnia do ogrzania itd itd
aha, rzeczywiście kuchenkę także mam na tym samym gazie :)
no fakt, pare detali pominąłem:
rachunek za okres koniec września - koniec listopada (grzane codziennie do temp 24C)
powierzchnia domu 160m2 (nie liczę piwnicy i nieużytkowego poddasza, bo tam grzane nie jest :P )
parter podłogówka z wyłączeniem sypialni i jednego pokoju (tam grzejniki), piętro - wszędzie grzejniki
dodam, że pomimo tego, ze mamy kuchenkę gazową to korzystamy z niej sporadycznie.
Do zagotowania wody idzie czajnik elektryczny a większości posiłków - mikrofala, więc głównie zużywany jest w tej kwestii prąd.