Jeśli autor posta mieszka w Polsce to niech raczej zada sobie pytanie co zrobi w przypadku gdy mu na głowę będzie spadała atomówka. Inne pytania w obecnej sytuacji nie mają sensu.
No jak to czyja, ruskich.
Atomówki są zbyt drogie i mają zbyt wielką wartość bojową żeby marnować je na taką dziurę. Na Polskę to prędzej bomba biologiczna z gówna.
No śmieszki smieszkami ale myślę że w razie konfliktu atomowego Warszawa jest pierwszym celem ruskich, raz że flanka UE otwierająca drogę wgłąb kontynentu, dwa bazy amerykańskie, trzy bazy wojskowe w Królewcu nie są do ozdoby.
W razie konfliktu i porażki Polski, Polska jest pierwszym celem dla NATO:) W końcu seria wybuchów, skażenie skutecznie może zatrzymać przybycie posiłków/II rzutu z Rosji na front niemiecki.
Tylko po co od razu napromieniowywać połowę Europy środkowowschodniej?
Do kompletnego chaosu wystarczy jeden ładunek biologiczny wystrzelony w Warszawę, później można wpuścić wojsko które przejdzie przez cały kraj jak nóż przez masło. Polska to głównie równiny, takiego terenu obecnie nie da się chronić, nie wspominając już o tym że nasze wojsko to nieśmieszny żart.
Sneaky Snake, przypomniałeś mi jak na studiach, z 8 lat temu, jeden z doktorów wspominał nam na wykładzie o analizie, którą czytał, dotyczącą potencjału ofensywnego Rosji i Białorusi, a także naszego potencjału obronnego. Wynikało z niej, że gdyby z zaskoczenia napadła nas Białoruś, albo Rosjanie tylko tym, co mają w obwodzie kaliningradzkim, to po 2 dniach są w Warszawie...
"Atomówki" są tanie, tym bardziej, że nie ma co robić z militarnym plutonem.
Mylicie ładunki jądrowe strategicznego przeznaczenia z taktyczną bronią jądrową.
Jak wynika z samej nazwy, ładunki taktyczne przeznaczone są do użycia na bezpośrednim polu walki, tak w obronie jak i w ataku.
Mój nauczyciel od EDB mówił nam o tym miesiąc temu, całą lekcję wykładał o tym jak bardzo Polska byłaby w dupie gdyby teraz wybuchła wojna.
A mnie bawią niezmiernie twierdzenia osób o tym jak oni by to nie bronili swojego kawałka ziemi nad życie.
Raz - może osoby mające na co dzień do czynienia z bronią, formacją wojskową, taktyką itp zdziałaliby trochę więcej. Ale zwykły człowiek gówno zrobi, bo jeśli ktoś myśli, że wyleci z AR w dłoniach i zacznie kosić przeciwników to się grubo myli.
Bawią mnie twierdzenia, że nasi przodkowie w grobach się przewracają.
Raz - świadomość ludzi uległa wielkiej zmianie. Ludzie walczyli za swój kraj nie znając absolutnie żadnej alternatywy. Jakim aktualnie problemem jest zamieszkanie w państwie oddalonym o tysiące kilometrów?
dwa - znów, jeśli ktoś uważa, że 70 lat temu wszyscy biegli z karabinami do warszawy, żeby walczyć z nazistami, to mają absolutnie mylne przekonanie.
Jak juz pisalem wyzej. Obrona nie sprowadza sie tylko do latania z karabinem...
Jestem przekonany, że 90% osób piszących te obronne dyrdymaly ma na myśli właśnie to
Za Polskę może bym walczył, ale teraz nie ma Polski - jest okupacja socjalistyczno-watykańska i każdy kto by chciał ten szajs zniszczyć jest mile widziany.
Ja to widzę tak że ,,bohater'' zbierze jedną kulkę na klatę i pójdzie na nawóz, a ,,tchórz'' podtrzyma i przekaże dalej swoją kulturę gdzieś za granicą.
Ale śmierdzi kłamcami.
Ktokolwiek kto nie ma przeszkolenia wojskowego konkretnego (nie mówię tu o poborówce bo to była kpina pod koniec) lub nie był wystawiony na realne sytuacje zagrożenie życia (przypadkowe wplątanie w konflikt) a twierdzi, że na 100% jest gotów oddać życie za ojczyznę jest kłamcą. Uprawia fantazje.
W akcie patriotyzmu gotów jestem spocząć w jednym okopie z niektórymi "patriotami".
Z granatem w ręku ;)
mogłem się spodziewać, forumowe lewactwo jak zwykle z podkulonymi ogonami, ale spokojnie, jak przyjdzie co do czego, to ktoś bedzie musiał w natarciu rozminowywać przedpole, wystarczą dwie dolne kończyny i szybkie nimi przebieranie :)
Nie martwcie się ludzie małego ducha, Belert i manololo was obronią, nie od dzis wiadomo że mając głowy z betonu kule im nie straszne
MANOLITO, drogi komuszku, jakie masz doświadczenie wojskowe, że wiesz co zrobisz? Byłeś chociaż na zasadniczej?
no cóż to kwestia poczucia patriotyzmu i obowiązku, każdy musi sam sobie odpowiedzieć czy ma obowiązki wobec ojczyzny i czy jest patriotą.
Już niedługo nasza armia wyruszy na Iran i będzie to przypadek że pojedziemy naokoło przez Dombas na Ukrainie i przez Ruskich :)
w pierwszej linii są najlepsze widoki i można szybko awansować o ile się przeżyje.
Co wy o tej wojnie. Za każdym razem jak coś się dzieje na świecie, to panikujecie jak stare baby, że wojna do nas idzie. W najbliższym czasie nie grozi nam nic takiego. Ale fakt faktem, że trochę osób dostanie powołania do wojska. Średnio siebie widzę w koszarach przez prawie 2 tygodnie - ale nie oszukujmy się, nie da się tego uniknąć. Jak już powołanie przyjdzie, to pozamiatane. Ale absurdalna to rzecz, żeby siłą ludzi do wojska ciągnąć.
dostaną pewnie młodziaki 18-21 lat bo starych koni ciągnąć nie będą.
Wydaje mi się, że niekoniecznie. Tu głównie chodzi o to, żeby sprawdzić skuteczność szybkiego poboru, więc sprawdzić będą chcieli szersze grono polaków.
Młodziki będą płakać bo pan sierżant nie pozwoli używać fejsbuczka i robić selficzków.
Nie będą wołać starszych, bo po co komu tłuste spracowane wieprze na poligonie. Statystycznie młodzi ludzie są dużo sprawniejsi, w lepszej kondycji i w lepszym zdrowiu. Statystyka sprawdza się także w moim przypadku; zwyczajnie życie na człowieku wymusza zmianę priorytetów. Mając na głowie karierę zawodową, dokształcanie się na różnych kursach/podyplomówkach etc. żeby jakoś sobie zapewnić przyszłość w tym chorym kraju zwyczajnie mając te 30-40 lat inaczej się nie da... A przepracowanie statystyczny Polak wynagradza sobie kebsem i browarkiem pod wieczór i nikt nie może mieć o to pretensje, skoro się zacharowuje i martwi się jutrem. Pamiętam, że jako licealista sam sobie mówiłem że "nie skończę jak te spasione świnie z brzuszkami piwnymi którzy pewnie po przebięgnięciu kilometra padli by na zawał". Cóż, życie weryfikuje pewne poglądy, które z biegiem czasu zdają się naiwne i dziecięce...
Wydaje mi się, że "starszych" będą wołać, ale tylko tych z już z nadanymi przydziałami mobilizacyjnymi, tak jak wspomniałem gdzieś tam powyżej wcześniej.
W razie wojny sam, z własnej woli, na pewno nie zaciągnąłbym się do armii. Pierwszy odruch to po prostu spakowanie tyle ile się da i wyjazd jak najdalej od działań wojennych wraz z najbliższą rodziną i osobą mi aktualnie najbliższą - dziewczyną (i jej bliską rodziną też, wiadomo). Po prostu przeżyć i mieć dla kogo żyć. Jest zawodowa armia, są jacy by nie byli terytorialsi, ale są. Broń w ręku może i trzymałem, ale na froncie byłbym tylko do odstrzału, jeśli w ogóle dożyłbym jakiejkolwiek bitwy, nie rozerwany wcześniej na strzępy przez jakiś atak rakietowy czy cokolwiek innego. Nie jestem żołnierzem, a Polska to jednak nie jest ZSRR, gdzie dawali kilka nabojów, karabin i do boju, hurra na wroga, kij z tobą i twoim życiem.
W ogóle dla mnie to jest niepojęte, że ta banda polityków, ułamek ułamku ułamka ludzkości może decydować o życiu miliardów. Wystarczy, że jednej z tej wysokich głów coś odwali, naciśnie guzik i gotowe, życie zwykłych, niewinnych ludzi zamieni się w piekło, a pan w garniturze w obstawie najwyższych wojskowych, ochroniarzy i doradców czmycha sobie gdzieś i siedzi w bezpiecznym miejscu mając pod dostatkiem wszystko, obserwując zagładę i zniszczenie. Wojny wywołują najczęściej politycy, a potem cierpi na tym tylko i wyłącznie zwykły, szary obywatel ze swoimi najbliższymi, często tracąc wszystko, cały dorobek, lub nawet życie. Wojna to dla mnie coś przerażającego i ciężko sobie wyobrazić, że nagle Polska staje się terenem bitew, całe życie zostaje wywrócone do góry nogami. Może i trudne do wyobrażenia dla dzisiejszego pokolenia, ale za to niestety mniej lub bardziej realne. I to jest tym straszniejsze.
I ci żołnierze zabijający się wzajemnie, dziurawiący kulami, rozrywający się na strzępy bombami, rakietami, granatami. Czy to w ich interesie? Czy walczą o swój interes czy też interes polityków i zabijają się w ich imieniu?
Czasami gdy myślę lub czytam o wojnie wyobrażam sobie jakiegoś młodego chłopaka, Rosjanina, takiego 20- letniego Michaiła, który prowadzi teraz, w czasie pokoju, normalne życie, jest zwykłym chłopakiem, gra sobie w gry popołudniami, spotyka się z dziewczyną Nadią, ma dobrą rodzinę, pomaga innym w swoim otoczeniu, jest uczciwy i na pewno dogadałby się z każdym, np. z Polakiem w swoim wieku, a pewnie i bardzo chętnie napił się wódki. Nic nie ma do Polski i Polaków, jest całkowicie neutralny, w jego interesie nie leży zabijanie, nawet mu to do głowy nie przychodzi, to nie jest jego interes.
Z drugiej strony jest sobie Polak, 20-letni Adam, taki jak my, tylko np. w terytorialsach. No bo lubi mundur, ciekawi go to, zaciągnął się, trochę poprzez jakiś tam patriotyzm, trochę z ciekawości, trochę dlatego, bo odczuwa dumę nosząc ten mundur i trzymając broń. No i jego przyjaciel Tomasz się zaciągnął, to on będzie gorszy? Prowadzi jednak w czasie pokoju normalne życie, jest zwykłym chłopakiem, gra sobie w gry popołudniami, spotyka się z dziewczyną Karoliną, ma dobrą rodzinę, pomaga innym w swoim otoczeniu, jest uczciwy i na pewno dogadałby się z każdym, np, z Rosjaninem w swoim wieku, a pewnie i bardzo chętnie napił się wódki. Nic nie ma do Rosji i Rosjan, jest całkowicie neutralny, w jego interesie nie leży zabijanie, nawet mu to do głowy nie przychodzi, to nie jego interes.
Politycy jednak nie próżnują. Wybucha wojna. Rosja atakuje Polskę. Wszystko się zmienia. Młodego Rosjanina powołują do armii, nie ma nic do gadania, krótkie przeszkolenie, dają mu do ręki broń, po czym wysyłają na front z tysiącami innych jemu podobnych. Ma atakować Polskę. Ma zabijać żołnierzy wroga. Bo tak. Bo Rosja. Bo Rosja atakuje. Zostawia rodzinę, która już go opłakuje. Zostawia ukochaną, która marzy, by wrócił. Zostawia całe swoje życie, ryzykując wszystko.
W Polsce pełna mobilizacja. Dochodzi do pierwszych starć, do walki staje armia zawodowa, ale zaraz potem ma ją wesprzeć Wojsko Obrony Terytorialnej. W tym oddział naszych młodych Polaków. Mają strzelać do Rosjan. Mają zabijać. Bo to wróg, bo nas atakują. Bo muszą bronić własne życie. Polak zostawia rodzinę, która już go opłakuje. Zostawia ukochaną, która marzy, by wrócił. Zostawia całe swoje życie, ryzykując wszystko.
Oddział WOT i wojsko rosyjskie spotyka się pod jakąś polską wsią. Są nasi Polacy, jest nasz Rosjanin. Dochodzi do starcia i potężnej wymiany ognia. Chaos, niewyobrażalny huk, okrzyki dowódców, krzyki rannych i jęki umierających. Wielu strzela na oślep, nie mając pojęcia o taktyce, strategii, nigdy nie strzelali do ludzi, niektórych ogarnia panika, nie wiedzą co robić. Dowódcy WOT nie panują nad sytuacją, Polacy uginają się pod naporem mających przewagę liczebną Rosjan, wycofują się. Nasz Rosjanin żyje i wraz z resztą oddziału idzie na przód. Jego kolega z koszarów, 19-letni Wasilij, nie miał tyle szczęścia, został trafiony w brzuch i wykrwawia się gdzieś na polskiej łące w męczarniach. Nagle wraz z kilkoma kompanami zauważa dwóch nieprzyjacielskich żołnierzy. To nasz Adam i Tomasz. Przeżyli, ale nie nadążają za wycofującą się resztą. Michaił odruchowo podnosi swoje AK-74, celuje i oddaje serię w stronę Polaków. Nie trafia, Polacy w porę schowali się za pozostałościami domu trafionego moździerzem na początku bitwy. Rosjanie mają przewagę, Polaków jest tylko dwóch. Wahają się co robić, poddawać się czy walczyć, a co jeśli poddadzą się i ich zabiją? Lepiej walczyć! Odpowiadają ogniem ze swoich Beryli zza osłony, Rosjanie nie pozostają dłużni, trwa wymiana ognia. W końcu Michaił przypomina sobie, że ma ręczny granat. Nigdy wcześniej nie rzucał granatem w warunkach wojennych. W ogóle w nikogo nie rzucał. Jednak odbezpiecza i rzuca. Szczęśliwym w jego przypadku trafem granat ląduje bardzo blisko Polaków, którzy mają zaledwie kilka sekund na reakcję. Adam krzyczy "Granat!!" i odruchowo odskakuje dalej i kładzie się na ziemi. Tomasz... Tomasz nie zdążył, nim się ruszył granat wybucha. Jego noga jest prawie urwana, zwisa na kilku ścięgnach, a korpus i twarz jest podziurawiona odłamkami. Adam nie może zrobić nic, może tylko przyglądać się, jak jego kumpel kona. W jakimś akcie desperacji, wściekłości, zwątpienia i rozpaczy wystawia się i strzela na oślep w stronę Rosjan. Michaił to wykorzystuje, oddaje krótką serię, trafia Adama w głowę, rozrywając mu czaszkę. Polak ginie na miejscu. Następuje cisza, Rosjanie podchodzą do miejsca, w którym jeszcze przed chwilą opór stawiało dwóch młodych Polaków. Michaił zatrzymuje się przy leżących w kałuży krwi zwłokach swoich "wrogów". Patrzy na Adama, nie ma twarzy, a jego mózg... a właściwie jego resztki, wylały się z głowy. Patrzy na Tomasza, który wykrwawił się już 5 minut temu. Wyczerpany walką siada opierając się o ścianę. Myśli "Boże... Zabiłem ich. Zabiłem tych ludzi. Mogli być w moim wieku. Zabiłem ich... Boże, jak marzę o tym, by być w domu, tęsknię za tobą mamo, tęsknię za tobą Nadio... po co ja tu jestem, po co, nie ma to sensu...". Jeden z jego towarzyszy przeszukuje trupy, w kieszeni Adama odkrywa zdjęcie jakiejś ładnej dziewczyny, to Karolina. Widzący to Michaił myśli tylko "Przepraszam...". Jednak za chwilę musi ruszyć dalej. Kilka dni później Michaił zostaje zastrzelony, podobnie jak Adam. Nie wróci do mamy i do ukochanej Nadii żywy.
Rodziny i ukochani Tomasza i Adama jeszcze nie wiedzą, że nie mają już na kogo czekać. Dowiadują się po paru dniach, że oddział ich chłopców został zdziesiątkowany przez Rosjan, a ich nazwiska nie figurują wśród ocalałych. Wątpliwe także, by mogli godnie pochować swoich zmarłych synów, braci, wnuków i ukochanych. Zniknęli, nie ma ich, tak po prostu. Bo jest wojna. Bo poszli walczyć. Bo zginęli. Ich ciała będą gniły na polu bitwy, a może jednak Rosjanie zlitują się i pochowają ciała poległych, nawet wrogów, w prowizorycznych grobach. Nie wiadomo. A jeśli już, to gdzie? Jak? Rodzina prawdopodobnie nigdy się nie dowie. Rodzina Michaiła ma o tyle lepiej, że Rosjanie wygrywają. Ciała poległych mogą spokojnie odesłać do kraju. Przynajmniej go pochowają.
Wojna jest przerażająca i niepotrzebna. Przeraża mnie fakt, że zabijają się tam w dużej mierze ludzie, którzy nic do siebie w gruncie rzeczy nie mają. Absolutnie nic. Są dla siebie obcy, ale jednocześnie nie różni ich nic oprócz munduru i strony, po której walczą. Po prostu zabijają się, bo tak, a śmierć zadana przez jednostkę jednostce jest niczym zawiniona. I właśnie dlatego na wojnie najwięcej tracą zwykli obywatele i ich rodziny. Politycy mogą stracić tylko władzę, ale to ludzie, szarzy ludzie, tracą najwięcej. I często dobrzy ludzie. Powyższy scenariusz jest przecież dość realny w razie wojny. I to naprawdę przykre, że będą się tam zabijali młodzi ludzie, przed którymi całe życie, którzy wzajemnie sobie nie zawinili niczym, ale strzelają do siebie, rozrywają ciała, w imię czego? Dlatego ja nie chciałbym walczyć. Wojna to horror i ogólnie wzajemnie zabijanie się niewinnych ludzi to dla mnie straszna rzecz.
Bezmyślnego zamiłowania do wojska i wojny oduczyłby milenialsów obowiązkowy pobór na dwa lata. To był największy błąd PO - likwidacja obowiązku poborowego.
Tak jeden z drugim wyklęty zobaczyłby co to znaczy dostać wpierdol od szwejów i od razu zachciałoby im się liberalizmu i lewactwa.
Czyli rozumiem, że osoby, które nie stawiłyby się na wezwanie do wojska to "lałyby moczem na Polskę" (jak ktoś to ładnie określił) z więzienia? Z takiego miejsca na pewno zapewnilibyście rodzinie bezpieczeństwo w czasie wojny :)
Zależy. Jeżeli wojna będzie prowadzona w formule QUICKSCOPE 360 ONLY, to wchodzę w to bez zastanowienia.
Nie uczyniłeś mnie ślepym
Dzięki Ci za to Panie
Nie uczyniłeś mnie garbatym
Dzięki Ci za to Panie
Nie uczyniłeś mnie dziecięciem alkoholika
Dzięki Ci za to Panie
Nie uczyniłeś mnie wodogłowcem
Dzięki Ci za to Panie
Nie uczyniłeś mnie jąkałą kuternogą karłem epileptykiem
hermafrodytą koniem mchem ani niczym z fauny i flory
Dzięki Ci za to Panie
Ale dlaczego uczyniłeś mnie Polakiem?