Od zawsze używałem smartfonów Samsunga i nie dopuszczałem do siebie że one się w ogóle psują.Jeśli ktoś mi mówił że Samsung mu się popsuł to nie wierzyłem-odpowiadałem,,,to chyba nie Samsung tylko jakiś inny.Bo jest to już mój bodaj ósmy smartfon tej firmy i nigdy nie miałem z nimi najmniejszych problemów (pamiętam jeszcze czasy Wave a miałem je wszystkie a to już dobre dziesięć lat).Wręcz uważałem że jest to sprzęt nie do zajeżdżenia.I niestety kiedyś musiał być ten pierwszy raz.Zepsuł się i mi.Model J3 (2017) kupiony dwa lata temu na popularnym serwisie.Gdy słuchałem muzyki nagle wyłączył się i jak to się mówi umarł w butach.Na koniec tylko radośnie zawibrował-a może na pożegnanie-kto wie?Próbowałem go jeszcze trzymać pod ładowarką ale nie dawał oznak życia.
Było to pod koniec lipca tego roku a telefon kupiony został 18 sierpnia 2017-go roku więc szczęście miałem w tym nieszczęściu że załapałem się jeszcze na gwarancje (pomyślałem).Za wcześnie się jednak cieszyłem choć po cichu podejrzewałem że tak to się skończy.Hah,gwarancja,a nie fikcja czasami???W tym momencie myślałem jeszcze że rzeczywiście gwarancja,teraz już wiem że jednak fikcja.Ale po kolei.
Zaniosłem telefon do autoryzowanego serwisu i czekałem na wiadomość od nich.Odezwali się po dwóch tygodniach z informacją że zalana została płyta główna (ja zalałem według nich) a tego nie obejmuje gwarancja! I wystawili mi kosztorys ewentualnej naprawy w kwocie uwaga 727,87 pln - czy ktoś tu nie uderzył za mocno głową w klawiature? Skoro nowy można obecnie kupić za około 500 pln więc ten kosztorys jest dla mnie równoznaczny z brakiem gwarancji bo musiałbym być kompletnym idiotą żeby inwestować w dwuletni de facto zajechany w sensie wysłużony telefon skoro nie śmiganą zaplombowaną nóweczkę można kupić o ponad dwie stówki taniej.
Tłumaczyłem im że nie jest to możliwe żebym ja w jakikolwiek sposób celowo zalał,zamoczył telefon bo po co miałbym to robić.Ale powiedzieli że nie są w stanie tego ustalić.Oni nie są w stanie tego ustalić a ja nie jestem w stanie udowodnić że to co mi wysłali na zdjęciach to płyta główna od mojego smartfona.Skąd ja mam to wiedzieć.Przecież nie zaglądałem do środka przed oddaniem go na serwis bo jest to jednobryłowa zwarta konstrukcja i bez odpowiednich narzędzi jest to zwyczajnie wykluczone.Więc mogli właściwie wcisnąć mi każdy kit bo właśnie nie jestem w stanie im nic udowodnić.I wykorzystali to.
Dzwoniłem dodatkowo na infolinie,oczywiście odwołałem się od ich decyzji i tego chorego kosztorysu który ewentualnie miałbym pokryć z własnej kieszeni ale to na nic się zdało,w odpowiedzi dostałem jakiś bełkot + powoływanie się na warunki gwarancji.Pozwólcie że poniżej wkleje część naszej korespondencji:
"Witam.Nie zgadzam się z decyzją serwisu i się od niej odwołałem gdyż telefon nigdy nie był w żaden sposób zalany.Zresztą ja nawet nie wiem czy to co wysłali mi na zdjęciach to płyta główna od mojego telefonu,być może od innego...ja nie jestem w stanie tego udowodnić bo jak niby miałem zajrzeć do środka??? Proszę albo o naprawę na Wasz koszt albo wymianę na sprawne urządzenie.Gdyż to co mi zaproponowaliście czyli zrzucenie winy na mnie jakobym to ja celowo zalał telefon i przedstawienie kosztorysu (727 zł) dla mnie jest równoznaczne z brakiem gwarancji.Gdyż nowy telefon kosztuje obecnie około 500 zł.Więc propozycja przynajmniej równoznaczna z brakiem gwarancji.A skoro ją dajecie to w razie awarii wypada sie wywiązać i załatwić sprawę jak należy a nie sugerować że to ja celowo zalałem telefon i gwarancja jest nieważna bo uszkodzenie powstało z mojej winy.Otóż nie,muszę Państwa zmartwić-nie z mojej. ps.To jest mój siódmy smartfon Samsung i jak dotąd wszystkie działały bezproblemowo.Tak więc z sześcioma przedtem obchodziłem się jak należy a jednego celowo zalałem? Po co miałbym to robić? Żeby teraz pisać sto maili i dzwonić na rózne numery? Proszę o pozytywne rozpatrzenie mojej prośby a możliwości są tylko dwie mianowicie albo naprawa na koszt firmy Samsung albo wymiana na nowy wolny od wad telefon.Ja innych tu nie widze."
Odpowiedź pani z firmy Samsung:
"Rozumiem, że nie zgadza się Pan z decyzją serwisu.
Zgodnie z postanowieniami karty gwarancyjnej (pkt. 5) gwarancją nie są objęte uszkodzenia spowodowane przez czynniki zewnętrzne takie jak: zalanie cieczą, zawilgocenie (np. przez opady atmosferyczne lub kondensację pary wodnej w zmiennych temperaturach), zbyt wysoka lub zbyt niska temperatura, wyładowania atmosferyczne, działanie czynników chemicznych, a także innych będących poza kontrolą gwaranta.
Jest mi niezmiernie przykro z powodu braku możliwości pozytywnego rozpatrzenia Pana reklamacji. Zaznaczam również, że Autoryzowany Serwis nie jest w stanie określić okoliczności powstania uszkodzenia, lecz dokonuje tylko oceny stanu faktycznego zgłoszonego do naprawy sprzętu.
W związku z powyższym firma Samsung Electronics Polska podtrzymuje decyzję Autoryzowanego Punktu Serwisowego odnośnie odmowy naprawy powyższego telefonu w ramach gwarancji. Reklamowany telefon możliwy jest do naprawy na zasadzie naprawy odpłatnej.
Wyrażam nadzieję, że podane wyjaśnienia nie zostaną przez Pana odebrane jako wyraz złej woli naszej firmy, lecz jako realny obraz zaistniałych okoliczności."
Tak więc przechodząc do meritum tej smutnej jakby nie było sprawy Samsung ogólnie rzecz biorąc robi bardzo dobry sprzęt ale w razie jakiejkolwiek awarii umywają ręce i mówią-bujaj się! Wciskają później jakieś głupoty jakobym to ja zalał telefon i chciał wyłudzić nowy.Takie gwarancję to można między bajki włożyć.Teraz już będe wiedział że ta firma jest cacy póki wszystko ze sprzętem jest w porządku.Jak się zepsuje to jedyne co potrafią to wystawiać niedorzeczne kosztorysy.Ja tego nie wiedziałem a teraz już będe wiedział i tym jednym "załatwieniem sprawy w ten sposób" zepsuli sobie u mnie opinię.Człowiek się całe życie uczy-ba,nawet tego że gwarancje dawane przez molochy to czysta farsa i jedynie co przykre-czcza gadanina nie mająca jakiegokolwiek pokrycia.
Kupiłem nowego smartfona i nie jest to już Samsung a po tym incydencie mocno się zastanowie jeśli kiedykolwiek będe miał kupić sprzęt tej firmy;zszargali sobie opinie tym jednym posunięciem krótko mówiąc.Mi się nie chce z nimi walczyć bo jak wcześniej pisałem ja nie jestem w stanie im nic udowodnić a oni z kolei udowadniać mi nie muszą bo ekspertyza z serwisu mówi jasno-ślady wilgoci na płycie głównej.Tak,oczywiście.Smartfon pluskał się w wannie całą noc:)))
ps.Odpowie mi ktoś mądry na pytanie w jaki inny sposób wilgoć mogła się ewentualnie dostać do wnętrza i uszkodzić płytę główną?Bo to mnie nurtuje.Przecież wilgoć jest w powietrzu podczas upałów a takie niedawno były i dochodzi do 100% a telefon ma otwory...mogło to mieć wpływ?A jeśli miało to jaki z kolei ja miałem na to wpływ że wina została zrzucona na mnie a gwarancja nieuznana?I nigdy nie był używany podczas deszczu.
Bo to co zobaczyłem na zdjęciach to nie chce mi się wierzyć że tak wygląda płyta główna w moim smartfonie.A wygląda jak śmieć a on był naprawdę delikatnie użytkowany oraz zabezpieczony.
Zapraszam do dyskusji wszystkich którzy kiedykolwiek mieli tego typu lub inne sytuacje z firmą Samsung.Jak się one zakończyły?Z tego co mam okazję czytać na forach to nie jestem odosobniony.Oni już wielu tak załatwili,czytaj odesłali na drzewo...
Jeśli ktoś mi mówił że Samsung mu się popsuł to nie wierzyłem-odpowiadałem,,,to chyba nie Samsung tylko jakiś inny.Bo jest to już mój bodaj ósmy smartfon tej firmy i nigdy nie miałem z nimi najmniejszych problemów
Bo jak mnie problem nie dotknął, to znaczy że to nieprawda... Wszystko się psuje, nie ma elektroniki idealnej. Jedna partia jest gorsza druga lepsza. Jeden nigdy nie zechce się zepsuć, kolejny zrobi to od razu a jeszcze inny w połowie życia. Mnie nigdy nie zawiodły dyski WD, ale w sieci jest pełno opinii że się psują i tak jest ze wszystkim.
No to ja odpowiem Ci jak to wyglada od strony serwisanta. Niekoniecznie Samsunga - to dotyczy kazdej firmy. Dostajesz sprzet do naprawy. Otwierasz go. Widzisz slady wskazujace na zalanie. Robisz zdjecia i spuszczasz klienta na drzewo. Nikt nie wnika czy zrobil to klient swiadomie, czy zrobil Mu to ktos, czy stalo sie to przypadkiem ani w jakich okolicznosciach. slady zalania/ uszkodzenia mechaniczne = odmowa naprawy gwarancyjnej. Owszem, czasami moze byc pomylka. Czasem slady po nadmiernym uzyciu kalafonii ( czy innego topnika )w procesie montazu elementow na plycie glownej wygladaja jak slady zalania. Mozna sie pomylic. Wtedy musisz / mozesz walczyc o swoje. Ekspertyzy zewnetrzne, czasem sprawa w sadzie. Slowo kontra slowo. Musisz miec na to poparcie dowodami i ekspertyzami. Przy sprzecie wartym 500 - oczywiscie nie warto sie w to bawic. Z mojej strony powiem tylko ze w serwisie nie ma czasu na to zeby bawic sie sprzetem klienta. Statystycznie czesc elekroniki musi sie popsuc i koszty naprawy gwarancyjnej sa de facto wliczone w cene i rozkladaja sie na cala sprzedana partie wyprodukowanego towaru. Nigdy nie spotkalem sie z sytuacja ze np jakis % otrzymanego sprzetu musze odwalic negatywnie i znalezc na to powod...
Miales pecha. Z takich czy innych wzgledow. Moge tylko wspolczuc.
Wybuchające Note'y, telewizory zaprojektowane z tanimi kondensatorami obok radiatorów, żeby się szybciej psuły, wiele historii z gwarancją i serwisem i takie tam. Ja od Samsunga staram się trzymać jak najdalej od wielu lat.
Wilgoć w telefonie to akurat bardzo częsty powód odrzucenia naprawy na gwarancji. Szczególnie tragikomiczne są sytuacje gdzie taka odmowa występuje przy telefonie wodoodpornym. Koledze się to ostatnio zdarzyło z iphonem X. Nie uznali i co im zrobisz? Ochrona jest po to żeby pochwalić się nią w reklamie a jak przyjdzie co do czego to ci pokazują środkowy palec.
Widzisz slady wskazujace na zalanie. Robisz zdjecia i spuszczasz klienta na drzewo. Nikt nie wnika czy zrobil to klient swiadomie, czy zrobil Mu to ktos, czy stalo sie to przypadkiem ani w jakich okolicznosciach. slady zalania/ uszkodzenia mechaniczne = odmowa naprawy gwarancyjnej.
I to już jest bezsens.Sens w tym jest tylko dla nich bo z kolejną daną przez siebie gwarancją mają spokój.A że gościa odprawili z kwitkiem lub jak kto woli na drzewo i zostawili na pastwe losu z zepsutym telefonem to co tam...
Wtedy musisz / mozesz walczyc o swoje. Ekspertyzy zewnetrzne, czasem sprawa w sadzie. Slowo kontra slowo. Musisz miec na to poparcie dowodami i ekspertyzami.
Ja nie mam czasu się bawić w takie rzeczy,włóczyć po sądach,walczyć z ich armią prawników,udowadniać kiedy na dobrą sprawę niczego nie da się tu w 100% udowodnić,po co zresztą? Mi by się nawet nie chciało.
Przy sprzecie wartym 500 - oczywiscie nie warto sie w to bawic.
Więc właśnie,500 zł budżetowiec kosztował (żadne pieniądze) żeby o coś walczyć,swoje już posłużył zresztą więc można powiedzieć że się zwrócił.Chodzi o sam sposób załatwiania przez ów moloch ewentualnych problemów wynikłych nie z mojej winy.A ten jest iście zlewny.
Miales pecha. Z takich czy innych wzgledow. Moge tylko wspolczuc.
Dzięki,dobre i to jak chociaż mi ktoś współczuje.
Cyber Rekin Będe ostrożniejszy zatem.
fenfir Kwintesencja.
W naszym pieknym kraju ochrona konsumenta jest iluzoryczna. Czy to telefon, czy ubezpieczenie, czy produkt bankowy. W razie czego wcisna ci kit i mozesz bujac sie w sadzie, gdzie wyrok to ruletka.
Obecnie w zasadzie żadna firma nie uzna Ci gwarancji jeśli będą ślady zalania. W zasadzie oni nawet nie będą wnikać, czy to zalanie spowodowało awarię czy wada fabryczna podzespołu.
Tak już jest i dotyczy to nie tylko telefonów, ale również tabletów, laptopów itp itd
W przeciwieństwie do Ciebie ja mam dobre opinie na temat Samsunga, tylko że ja używam wyłącznie serii S.
W S8 był problem z wypalającym się wyświetlaczem, ponieważ żona i tak miała zamiar sprzedać telefon to przed końcem gwarancji wysłaliśmy go do serwisu, bez problemu wymienili wyświetlacz, co więcej wymienili gniazdo USB, bo było delikatnie wyłamane, o co nawet nie prosiliśmy. Szybko i sprawnie.
"gwarancje dawane przez molochy to czysta farsa i jedynie co przykre-czcza gadanina nie mająca jakiegokolwiek pokrycia." Zdarzyło mi się oddawać sprzęt na gwarancję i nie miałem żadnych problemów. Może miałem farta?
Kolega kiedyś zalał kartę graficzną chyba colą. Zdemontował i porządnie wyczyścił po czym wysłał i gwarancje uwzględnili. Dostał lepszą ale to były czasy kiedy na topie były karty z 1 GB vram za około 1500-2000 zł. Karta miała bodajże miesiąc albo dwa. Może po zdemontowaniu telefonu zauważyli, że w tel jest mokro czyli taka lekka rosa.
Miałem S8, który zaczął padać przy 15% baterii (po prostu umierał w sekundy). Problem narastał, po jakimś czasie pułap wzrosnął do 30%, co zaczęło być upierdliwe.
Na wyświetlaczu miałem też lekko (bardzo lekko) wypalony pasek nawigacji (dark theme reddita miało biały nav bar, to się nie mogło dobrze skończyć).
Telefon pochodził z węgierskiej dystrybucji, kupiony na allegro.
Poszedłem do serwisu Samsunga - sprawdzili czy telefon choć nie rodzimy rzeczywiście pochodzi z dystrybucji europejskiej.
Telefon przyjęli. Był do odbioru po ok. tygodniu.
Wymienili przednią szybkę, tylną szybkę, wyświetlacz, metalową ramkę, baterię - wszystko na nówki, bez zająknięcia.
Telefon poszedł do serwisu w stanie dobrym/bardzo dobrym, wrócił w absolutnie idealnym.
Jak widać nie ma reguły. Jako ktoś kto lubi czasem dramę polecam kanał Louisa Rossmana i serwis Apple w US, tam to się dopiero odwalają machlojki :)
Wyleczylem się z Szajsunga gdy po dwóch latach zaczął mi świrować monitor na trzyletniej gwarancji i serwis mnie olał.
Ale ostatnio padł mi dotyk w smarcie innej firmy, w której wpadki też wierzyłem w ograniczonym zakresie. Tyle że oni telefony naprawili ale mój padł ponad rok po gwarancji.
Olał mnie kiedyś serwis Logitecha, ale obecnie nie widzę lepszej myszy niż G402...
Najgorsze jest to że jedynym telefonem jaki widzę teraz dla siebie na rynku jest S10e...
Dlatego ostatecznie muszę przyznać, że wszystko może paść, a każdy serwis w Polsce to dramat, tutaj zgodnie z poziomem społeczeństwa każdy klient to potencjalny oszust.
Co nie znaczy oczywiście że zalań nie ma, tak samo jak nie znaczy to, że nikt nikomu sprzętu nie naprawi. Ale to loteria. Tak naprawdę wszystko zależy od awarii, im mniej oczywista tym gorzej.
Ja żem czytał, że czasem w serwisach puszczą kroplę z pipety na papierek i tada! Zalany, bo kolorek zmienił.
Ochrona klienta zależy od siły państwa. To dobry miernik jak bardzo Państwo jest mocne w starciu z korporacjami. Niestety i nas wciąż Państwo jest słabe więc gwarancja to ruletka.
Mnie rozśmieszyła sytuacja znajomego, który kupił najnowszego ajfona za 6k zł, który padł mu gdy dziecko chlapnęło na niego wodą. W serwisie odmówiono mu naprawy gwarancyjnej bo wodoodporny telefon został zalany. Parodia.