Zawsze wydawało mi się że to totalny brak kultury natomiast widzę że coraz więcej ludzi, w tym niestety moich znajomych, nie widzi nic złego w np. piciu wody prosto z półki "bo chce się im pić". I tak chodzą po sklepie i piją zanim zapłacą a mi z jakiegoś pokrętnego powodu sumienie nie pozwala na spożywanie czegoś co jeszcze nie jest moje. No i co jak padną płatności kartą (niestety miałem taką sytuację), lub z jakiegoś innego powodu okaże się że nie mam kasy?
Jak jest z Wami?
Wiocha, ale co pan zrobisz. Jak płacą to jeszcze pół biedy, bo zdarzają się pewnie tacy co się napiją i odstawią na półkę.
Czasem się też zdarza, że produkt z jakiegokolwiek powodu nie chce się nabić na kasie i trzeba zostawić albo kasjerka leci wymienić na sklepie. Z już otwartym byłby cyrk.
Dokładnie. Nie raz widziałem jak matka z dzieckiem dawała do skanu tylko papierek po batoniku czy chipsach. Ale dorośli???
Dorosły jeszcze moze sie powstrzymać choć może zdarzyć sie sytuacja to wolalbym się nie męczyć.
Inaczej z dziećmi jak coś zawołaja. Chcesz by sie darlo na caly market ? :) w biedronce nie mam problemu kasować pustych opakowań
Wstyd to kraść
Dziecko drące się na cały market nie wystawia opinii sklepowi, tylko rodzicom..
Z pewnością będziecie zawsze mieć przy sobie to co zaspokoi dziecko...ale kluchy :) i pantofle
Chciałabym mieć dziecko, które ryczy na widok regału wody mineralnej :) Jakoś jeszcze nigdy w życiu tego nie widziałam.
Dziecko drące się na cały market nie wystawia opinii sklepowi, tylko rodzicom..
mam rozumiec, martusia, ze twoje sie nie drze?
To świadczy o wychowaniu dziecka. Dziś drze się o batonik a jutro o konsolę do gier. A dupsko zbić. Ale dziś dzieci się nie bije i rosną wariaty...
Najlepsi są agenci, co stoją przy półce z musztardami czy keczupami i otwierają każdy po kolei wsadzając swojego brudnego palucha próbując wszystkiego po trochu. Co kończy się zakupem jednego produktu lub wcale, a że zanurzył w pięćdziesięciu swój zaśliniony palec to nic.
U was w Suwałkach są tacy?
Wiesz, że ketchupy są najczęściej z folią pod nakrętka, a odkręcony słoik można poznać odkręcając go pierwszy raz?
A, są, są. Niedawno z bratem podjechaliśny do, o zgrozo Lidla, bo maszynkę do strzyżenia chciał kupić. No i podchodzimy, patrzymy jedna sztuka rozpakowana/zniszczone opakowanie przez hołotę. Wziął do ręki i patrzy, ogląda. Nie zapomnę zgrozy na jego twarzy. Maszynka miła widoczne ślady uzytkowania pomiędzy nożykami w postaci czego małego i czarnego....
Takze nie zdziwiłbym się ze i musztarde by probował...
Szczęśliwi ci, co tego nie widzieli. Ja niestety wielokrotnie widziałem takich agentów. Raz zdarzyło mi się również widzieć agentkę, która kupując jeden szampon (przeważnie dopełniane są do 90%) otworzyła sobie drugi i dolała po czubek swój egzemplarz.
Herr Pietrus skąd przypuszczenie że jestem z Suwałk?
Wolfdale----cala sala, tfuu..cale forum o tym wie.
Kilka razy sie zdradziles.
Kręcicie dzieciaczki moje, ten kto pamięta moje ogłoszenia gdy wyzbywałem się swoich zbiorów to doskonale wie gdzie moja lepianka się znajduje i nie są to Suwałki.
To niestety prawda, coraz częściej widzę w dużych sklepach w Warszawie energetyki wypite do połowy i odstawione gdzieś między innymi towarami, ludzie są chorzy.
Już pomijam dantejskie sceny ze sklepów kosmetycznych gdzie laski potrafią "testować na ustach" otwarte szminki a nawet je odgryzać i w ten sposób w ustach wynosić...
Tak ogolnie to troche tak... jestes dorosly, mozesz poczekac 10 min.
Ale jesli np. dziecko sie chce napic, ewentualnie ktos ma cukrzyce albo jest slaby czy chory na co innego, to jak najbardziej, tak. Niech zre. ;) Jak placi to whatever. Jak ktos napisal wyzej, wstyd to jest krasc.
Nie za bardzo rozumiem co jest złego w napiciu się napoju, przez kogoś kto i tak ma zamiar go kupić? Co to za różnica czy pani nabije na kasę pół litra picia, czy 2/3 tego?
Do Biedronki fajnie wyskoczyć na drugie śniadanie, polecam, przepis jest prosty.
Bierzemy dużą paczkę kabanosów, mały słoik oliwek, kiszone ogóreczki z chili, krążek camemberta i ser królewski w plastrach + napój wedle upodobania (dobrą opcją jest gęsty kefir). Rozpakowujemy, rozkładamy to wszystko na książce z wyprzedaży, posłuży za talerz (i tak wszystkie tytuły w tych koszach są w takim stanie, że nadają się tylko na przemiał). Układamy w dowolny wzorek (kabanosy świetnie imitują uśmiech, da się z nich również zrobić całego patyczkowatego ludzika, a ogórki dobrze udają zarówno brwi, jak i penisy), najpierw podziwiamy nasze dzieło, potem zjadamy. Puste opakowania odnosimy do kasy. Nie jesteśmy przecież chamidłami.
Dla szczodrych i miłych jest też wariant na wypasie, bierzemy wszystkiego trzy razy więcej i dzielimy się z innymi klientami oraz kasą. Problemem może być znalezienie odpowiednio dużego talerza zastępczego, trzeba poszukać na książkach jakiegoś większego albumu, poprosić obsługę o sztywny karton (na przykład po pomidorach) albo zaczekać na promocje na płyty winylowe.
Oczywiscie nie mozna zapomniec o tradycyjnym zmacaniu produktów, za które nie płacimy. Badania już dawno wykazały, że dobrze ugniecione awokado dojrzewa po prostu szybciej. Z chlebem jest zresztą podobnie. Rączki nie umyte po siusianiu nadają bułeczkom dodatkowej pikanterii, a ugniecenie ich, pogłębia znacznie chrupkość. Nie wolno także zapomnieć o wietrzeniu zamrażalników, gdy opuszczamy dział z mrożonkami. Pracownicy sklepu nie są w stanie pamiętać o wszystkim sami i czasami trzymają zamrażarki zamknięte przez cały czas. Zero wymiany powietrza, a to, jak wiadomo, ze stęchlizny jeszcze nic dobrego nie wyszło. Jako klienci, jesteśmy wręcz zobowiązani do aktywnej pomocy obsłudze sklepu.
Wreszcie warto pamiętać o mowie ciała w sklepie i systemie gestów, które są przejawami dobrego savoir vivre. Mało ludzi zna np. wózek przyjaźni. Jeśli chcemy oddać szacunek innemu klientowi sklepu, bierzemy wózeczek i delikatnie najeżdżamy komuś na stopę lub w tyłek, unikając kontaktu wzrokowego. Po tym właśnie odróżnimy chama od pana. Cham nie pozna się na naszej znajomości kultury.
Wreszcie ostatnia rzecz. Polecanie dobrych produktów innym klientom. Wystarczy, że weźmiemy mleko, ser lub inny produkt o krótkiej przydatności i odłożymy w dziale z paliwami do zapalniczek. W ten sposób sygnalizujemy reszcie, że właśnie te produkty są najlepsze. Przykłady pozytywnego zachowania na terenie sklepu można mnożyć, ale te przebijają się najmocniej i co tu gadać... to cieszy. To jest dobre.
Tez mnie to irytuje, wywołuje poczucie wewnętrznego niepokoju i konfliktu z samym sobą, ale z drugiej strony mam zawsze dylemat - czy nie jest to miarą dojrzałości społeczeństwa?
Wszyscy bazujemy na jakiejś umowie społecznej, może stadium, w którym ktoś może dokonać konsumpcji przed zapłaceniem, gdyż nie wywołuje to żadnych obaw, jest jednak wyższym stadium ewolucji?
"Wszyscy bazujemy na jakiejś umowie społecznej, może stadium, w którym ktoś może dokonać konsumpcji przed zapłaceniem, gdyż nie wywołuje to żadnych obaw, jest jednak wyższym stadium ewolucji?"
Sporo jest takich oznak, niekoniecznie związanych z płaceniem.
Zniknięcie szafek na plecaki w marketach obecnych powszechnie w latach 90-tych.
Powolne odchodzenie od parków-muzeów, w których do tej pory nie wolno było nastąpić na źdźbło trawy.
Ciekawe czy dożyję czasów gdy będzie można legalnie wypić alkohol pod chmurką na ławce w parku.
Wszyscy bazujemy na jakiejś umowie społecznej, może stadium, w którym ktoś może dokonać konsumpcji przed zapłaceniem, gdyż nie wywołuje to żadnych obaw, jest jednak wyższym stadium ewolucji?
Damn, w tym momencie jeszcze bardziej mi to picie w sklepie przeszkadza.
Nie raz widywałem jak ktoś sobie zjadł sobie jeden cukierek czy inne migdały z produktów na wagę.
Oczywiscie pierwsze co to ide do stoiska z harnasiem i potem jeszcze biere se kurczaka z rozna jakiegos i ide na stoisko z meblami ogrodowymi albo na RTV pobawic sie zumami w kamerkach na fajne dupeczki.
Sie przejmowac.
Potem place visa i wychodze a nie o suchym pysku lazic. Oni tylko tego chca. Jak se juz pojesz i popijesz to byle gowna do koszyka nie wrzucasz.
Osobiście nigdy tego nie robiłem, bo takiej potrzeby po prostu nie miałem ... ale czy to wiocha? Moim zdaniem nie - o ile faktycznie masz zamiar to kupić. Szczególnie jeśli jest to woda, a na zewnątrz upał - lepiej się napić przed płaceniem, niż zemdleć z odwodnienia i narobić ... "wiochy" ...
Oczywiście zupełnie inną sytuacją jest, jeśli jesz coś "na spróbowanie" i nie masz zamiaru tego kupić - czego byłem świadkiem kilkukrotnie - winogrona, cukierki czy ciastka na wagę - nie dość, że wiocha, to jeszcze kradzież.
No i co jak padną płatności kartą (niestety miałem taką sytuację), lub z jakiegoś innego powodu okaże się że nie mam kasy?
Dżentelmen zawsze nosi ze sobą trochę gotówki nawet jeśli zawsze korzysta z karty - różne sytuacje się zdarzają. Jeśli nie masz przy sobie gotówki, to po prostu się wstrzymaj.
Jeśli się spędza pół dnia w markecie to kiedyś trzeba się napić, żeby się nie zemdlało szczególnie kiedy zobaczy się cenę przy kasie
Mnie to się kojarzy z moimi byłymi znajomymi Hindusami, ja patrzę oni otwierają red bula, piją robiąc pozostałe zakupy a przy kasie płacąc, teoretycznie jak zapłacisz to nie problem, wiocha to konsumować coś i odłożyć między regał.
Sam nie praktykuje, aczkolwiek nie przeszkadza mi to zupelnie. Jak ktos spedza sporo czasu na zakupach i zachce mu sie pic, to niech sobie golnie, skoro i tak zamierza zaplacic.
Ciekawe czy dożyję czasów gdy będzie można legalnie wypić alkohol pod chmurką na ławce w parku.
Moze nie tyle legalnie, ale calkiem bezproblemowo mozna bylo to robic jeszcze te 10-15 lat temu :D Co piatek szlo sie po szkole/zajeciach na gorke socjologiczna Pol Mokotowskich i kulturalnie otwieralo wszelakie dobra procentowe. Zero jakichkolwiek krazownikow probujacych latac dziure budzetowa mandatami od kulturalnie pijacej mlodziezy :> No, a teraz? Nawet nie wiesz, skad ci taki wyskoczy, jak tylko otworzysz browarka...
Jeżeli ktoś za to płaci a nie wyżera/ wypija i odstawia na półkę to w czym problem?
To tak jak by nie wypadało otworzyć książki w ksiegarni przed zapłatą.
Albo dotknac-przymierzyć ciuch w odzieżowym. (Chyba każdy kupil coś co bylo wcześniej przez kogoś mierzone)
Tak jakby nie bardzo. Książka czy ciuch nie są zamkniętymi produktami spożywczymi, w przeciwieństwie do napojów i żywności (nie każdy kupi coś, co było wcześniej przez kogoś spróbowane).
porównanie tak słabe że aż ręce opadają
ale czego spodziewać się po forum gdzie tematy o piractwie muszą mieć porównania do kradzieży chleba czy samochodu...
(Chyba każdy kupil coś co bylo wcześniej przez kogoś mierzone)
Jak dobrze że noszę XXL-ki. Często przy koszulach wyciągam te plastikowe wkładki pod kołnierz. Więc nie muszę się tym martwić.
Mam mieszane uczucia. Z jednej strony, skoro płacą, to teoretycznie nikt na tym nie traci, z drugiej... naprawdę nie można się powstrzymać? Rozumiem jeszcze picie, ale cokolwiek innego?
A dzieci trzeba wychowywać i uczyć, że nie dostają wszystkiego od ręki bo tak chcą. Wiem, że czasem jest ciężko... :)
Jak płacisz to nie jest wiocha
To już takie głodomory, że już w sklepie muszą żreć? No nie wiocha tylko chodzi o kulturę.
Mam na mysli, kiedy bardzo chce się pić.
Ja mówię także o dorosłej osobie
Jak chce się bardzo pić to się bierze butelkę wody ze sobą.
Chce mi się pić, mam do zrobienia zakupy w markecie. Nie wiem gdzie wy problem widzicie żeby otworzyć butelkę i zgasić pragnienie skoro zapłacę za nią pełną cenę? W imię czego mam chodzić po sklepie przez pół godziny spragniony? Bo jeden z drugim uważa to za wiochę? Potrafią sobie ludzie tworzyć problemy.
Przy okazji gardzę ludźmi, którzy nie mają przy dupie nawet 20zł i w razie problemu przy płatności kartą nie wiedzą co począć. Wypada zawsze mieć kilka "groszy" w kieszeni na wszelki wypadek.
Do nie dawna nie wiedziałem, że coś takiego w ogóle można robić. Potem zobaczyłem jakiegoś dziada pomykającego z napojem po sklepie.
Tak, to wiocha. Tak jak nie korzystasz (jeżeli jesteś dziewczyną) z tamponów w sklepie tylko aplikujesz je sobie po zakupie, w wybranym przez siebie miejscu, tak żreć albo chlać między innymi zakupowiczami to wiocha.
Porównać otwarcie butelki w wodą jak chce się pić do korzystania z tamponów, świetna retoryka nie ma co...
Swoją drogą, właśnie. Dzieciarnia będzie patrzeć na to, że tak można i co rusz, za chwilę markety będą pełne ciumkających batoniki albo chipsy młodzików na prawo i lewo, pewno jeszcze do tego śmiecących. Nooooope.
Pije wodę i nie zmienię tego. Nie będę spragniony łaził po sklepie.
Nie zmienisz? Toś Wełniok :)
Oczywiście że jest to zachowanie prostackie osób bez kultury i jakiegokolwiek wyczucia co wypada a co nie. Sklep to nie bar, powinien być zakaz i zwracana uwaga przez obsługę. Ostatnio też byłem świadkiem sytuacji, jak w restauracji jakaś kobieta z dziećmi wyciągnęła swoją kolę litrową i poiła siebie i dzieci. Schowała dopiero po zwróceniu uwagi przez właściciela. Ludziom brak kultury. Niestety dominuje podejście "płacę to wszystko mi wolno".
To zależy od sytuacji.
Jak moja babcia kiedyś robiła zakupy to nagle spadł jej cukier i źle się poczuła. Więc wzięła sobie paczkę landrynek i otworzyła je w sklepie. Zjadła chyba ze dwie sztuki i od razu lepiej się poczuła. Oczywiście później zapłaciła za opakowanie przy kasie.
Ale z kolei jak jakiś 10 letni otyły 60 kilogramowy dzieciak nie może wytrzymać i chce otworzyć czipsy w opakowaniu 200g i zjeść je wszystkie na raz przed ich zapłaceniem przy kasie, no to wtedy to jest "wiocha" całkowita.
normalna sytuacja, zawsze kupuje isotonic i pije na miejscu i place w kasie. W czym problem? czemu kazdego uznawac za zlodzieji? w normalnych krajach ty jestes klientem... u nas jestes zlodziejem. I mentalnosc spoleczenstwa wlasnie robi to co w tym watku
Nie wiem o jakich krajach piszesz ale na redditcie nie dawno też był taki wątek i ludzie też byli oburzeni takim zachowaniem ale może tam sami Polacy piszą.
O to to.
Nigdy nie zdarzyło mi się takie coś. Nie potrafiłem jakoś swobodnie otworzyć i zacząć pić przy tych ludziach (tymbardziej w małym sklepie). Widziałem za to kilkukrotnie jak dziecko stosuje techniki ogłuszania wszystkiego co żyje i jest w zasięgu wzroku swoim rykiem bo chce uwaga uwaga... makaron? Tego akurat nie pojąłem. Albo w sklepie RTV i AGD dziecko 5lat o GTA V ryczy... jak patrzę teraz na te dzieci i ich rodziców to się załamuje. Normalnie patologia co te dzieci i ich rodzice odzczyniaja... (kiedyś w którym wątku dokładniej napisałem)
wracając do tematu: otwarcie wody i napicie się w wyjątkowej sytuacji może nie hańbi ale jak osoba w wieku 10lat ważąca ponad 60kg tankuje 2l cisowianki zajadając pakę chipsów XXL a potem „beeeeeek” na cały sklep a rodzice maja wywalone na to co ich dziecko robi to już naprawdę górna granica.
W sklepach często widzę jak ludzie „testują” przedmioty w sklepie je niszcząc. Np. Zabawki. Tak już zużyte od bawienia się w sklepie (bo rodzice potrafią dać zabawkę ze sklepu, robić zakupy 30min a potem odłożyć taka zaślinioną i zepsuta zabawkę) widziałem jak ktoś siedział na kanapie w sklepie przed TV ( bo akurat w tym sklepie z butami była kanapa i tv ) i oglądał telewizje. Ja tez ze 20min oglądałem zamiast kupić butów hehe ciekawa komedia leciała akurat tylko bez dźwięku ;/ tylko akurat on zajmował miejsca służące do przymierzania butów wiec trochę źle ale ja akurat pilnie stałem heh
Na targu jakiś gościu prawie ukradł koszyczek malin zaraz po tym jak polowe zeżarł „próbując” a Pani chciała od niego za to pieniądze to wziął nogi za pas i się poślizgnął na malinie która upuścił hehehehee i dobrze mu tak
Gorzej jak Ci z nosa leci i chusteczki chcesz kupić a później przy kasie "proszę wymienić towar, tego zeskanować nie mogę" a już 3 zasmarkane
Sam tego nie robie ale jest mi to obojetne i nie oceniam tych, ktorym sie zdarza. Szczegolnie jezeli chodzi o picie.
Wkurza mnie wybieranie pieczywa golymi rekami, niszczenie warzyw/owocow poprzez macanie ich dokladniej niz piersi wlasnej kobiety i np. wpieprzanie pistacji i wrzucanie lupin z powrotem do pudla. &*$&$#^
Dla mnie to objaw braku jakiejkolwiek wewnętrznej dyscypliny. Nie możesz wytrzymać tech kilkunastu minut? Musisz mieć już tu i teraz? Jeszcze jestem w stanie zrozumieć bachory - bo to w sumie nie są jeszcze ludzie tylko zwierzęta podlegające impulsom, ale dorosły człowiek?
nic dodać nic ująć.
a bachory też należy wychowywać, bo uleganie każdej zachciance skończy się wyhodowaniem takich dorosłych buraków.
W sumie to mi to lotto, nigdy tak nie robiłem ani nie robię, jakiś czas temu zdarzył mi się jednak pierwszy raz, dostałem mega ostre jedzenie i pierwsze co wleciałem do sklepu ugasić pragnienie - kolejki były spore, nie mogłem wytrzymać ;)
To tak można robić? :O
A gdzie tak robią? Bo jeszcze się nie spotkałem z tak dzikim zachowaniem, z wyjątkiem małych dzieci które nie mogą wytrzymać 5 minut.
Idź do dowolnego centrum handlowego w Polsce gdzie jest wielkopowierzchniowy Carrefour czy inny Auchan i zobacz ile osób pije na miejscu :D
Kilka razy mi się zdarzyło wypić lub zjeść, a pani kasowała papierek. Nie ma w tym nic nadzwyczajnego o ile produkt mamy ze sobą, a nie próbujemy się go pozbyć odkładając na regał. W dużych miastach nikt na to uwagi nie zwraca, może na wsi każdy się pogląda na drugiego tego już nie wiem.
och tak, kolejny odcinek z cyklu "nowoczesne, oświecone miasto vs ciemna, zapyziała wieś".
Nie widzę problemu, nawet czasami sam tak robię w lecie, jak wiem że jeszcze trochę pochodzę po sklepie, a w gardle pustynia. W końcu i tak zapłacę za ten produkt, a czy to będzie pełna czy psuta butelka po wodzie to już mam gdzieś. A tak też pół żartem, pół serio - patrząc po niektórych osobach komentujących tutaj, to ciężko im musi być w restauracjach, skoro płaci się tam zazwyczaj po posiłku i jedzą tak coś za co nie zapłacili.
To co powiecie na temat ochroniarzy w sklepach ? .Mam wrażenie ,że to kolejny temat rzeka.
Ze 2-3 razy w roku się zdarza, że odkręcę sobie jakiś sok albo izotonika i łyknę, bo np. po seansie uznamy że jeszcze szybkie zakupy w Auchan czy coś. Zawsze płacę, sumienie mam czyste i w sumie mi zwisa co inni o tym myślą, nikomu krzywdy tym nie robię.
Raz nawet pamiętam wciągnęliśmy z moją całego powerade czy jakieś inne oshee to po skasowaniu pani na kasie jeszcze zapytała czy butelkę ma od razu wrzucić do kosza który miała koło siebie, więc chyba też im to nie jest obce.
Niedługo dojdzie do sytuacji, że ktoś będzie tak głodny, że zje w sklepie 3/4 bułki, kilka parówek z opakowania, połowę musztardy ze słoiczka i popije połową butelki soku. A co, głodny był, to sobie pozwolił. Cała biesiada odbędzie się na oczach innych klientów. Można w końcu, bo zapłaci w kasie. A zresztą nie interesuje go co pomyślą inni.
Nie interesować się tym co pomyślą inni oczywiście do pewnej granicy jest na plus
Mam na myśli wypicie coli w sklepie bez zastanowienia i zapłacenie przy kasie nie jest niczym złym.
Wypicie coli w sklepie przed zapłaceniem jest czymś złym. Może tak wszyscy zaczną żreć wszystko i pić w sklepach przed kupieniem? Bo czemu nie?
Pan_pan -> jest czymś złym bo ty tak uważasz? Najgorsze jest właśnie takie generalizowanie i hiperbolizowanie sytuacji. Wrzućmy do jednego wora napicie się wody w sklepie (widzę, że niektórych nawet takie rzeczy potrafią gorszyć...) ze zrobieniem grilla na środku sklepu z popijawą, ma to sens.
Jeżeli nie widzisz różnicy między ugaszeniem pragnienia, a robieniem wieczerzy to patrzysz strasznie zero-jedynkowo. To że w palarni można palić papierosy, nie znaczy że można tam rozpalić grilla.
Dziś byłem w biedronce i starszy gość dostał od pracownika zjebke za próbowanie winogrona. :)
Bronił sie ze tylko jedna kuleczka...- kazdy powie 1 kuleczka i zaraz 10 kg zniknie!
Ja to robię nagminnie i to przy pracownikach, bo muszę wiedzieć, czy są świeże i warte zakupu. Żaden z pracowników ani krzywo na to nie popatrzal (bym widział), ani nie zwrócił mi uwagi, także tego....
Mnie za to wkur..a wręcz, jak pytam o coś i niemal zawsze (i tylko w Biedronkach i Lidlach) znajdzie się coś, czego jeśli nie mogę znaleźć w miare szybko (slowo klucz), to pytam obslugi, gdzie to jest i nagminnie słyszę, że tego nie ma, po czym udowadniam , ze jest. Kłócę się o to, baba wręcz krzyczy, czlowieku, tego nie ma !! Mija 30 sekund i przynoszę jej to. Nastepnym razem bede bagminnie składał skarge za wciskanie ciemnoty klientom. Można powiedzieć, ze nie wiem, jestem nowa, ok rozumiem, każdy musi się wdrożyć, ale żeby wmawiać, że tefo nie ma? Nie będę tego tolerował.
Z dyskusją może być problem bo i u mnie i tu nad morzem polowa wykladaczy jest z ukrainy
Wydaje się, że trochę wiocha, ale jeśli jest to dozwolone to nic do tego nie mam.
Sam tego nigdy nie robiłem, jest to dla mnie po prostu dziwne, że ktoś nie może poczekać te kilka czy kilkanaście minut, aż wyjdzie ze sklepu z produktami.
jak dla mnie jest to słabe, jeszcze zrozumiem jakieś nagłe akcje - spadek cukru, płacząca, małe (!) dziecko ale co do zasady wiocha
Nie zdarzyło mi się aby coś jesść czy pić na sklepie, ale nie raz widziałem ludzi którzy tak robią.
Za to najbardziej rozwalił mnie raz gościu w lidlu. Stoi do kasy i ma jakiś warkocz klonowy czy coś. I mówi kasjerce że to jest takie pyszne i że już jednego zjadł i niech doliczy do rachunku. Jeszcze był to taki tym śmieszka i cała kolejka i kasjerka się śmiała ;)