Twórcy Uncharted i The Last of Us o crunchu w Naughty Dog
Nikt nie każe im pracować w tych firmach. ;)
no jasne
a kredyty same się spłacą i a do garnka będzie wpadać manna z nieba a rodzina to tylko iluzja a te nic nie kosztują w utrzymaniu...
Człowiek uczył się do zawodu w swoich najlepszych latach, kasa niezła a tutaj nadal argumenty jak ten. Co za zaścianek...
Trochę boli, że spełniający swoje marzenia utalentowani ludzie muszą cierpieć takie rzeczy dla swojej ambicji. My się świetnie bawimy przy gierkach i chwalimy ciężką pracę, a w cieni ktoś jest przepracowany, wykluczany z grona twórców i prawdopodobnie ma niską samoocenę.
Musimy dorosnąć jako branża.
Nikt nie każe im pracować w tych firmach. ;)
ja myślę ze crunch w branży gier to normalka, trochę smutne ze do takich standardów to doszło
*crunch w każdej większej firmie pracującej nad jakimś dużym projektem to normalka. To nie tylko specyfika producentów gier.
Coś takiego istnieje w każdej branży. Czy to w branży budowlanej, gastronomii czy nawet własnej działalności. Szczególnie jeśli gonią terminy, których nie da się zignorować, więc nie wiem dlaczego tak nagłaśnia się tylko duże studia ze świata gier jakby tylko ich pracownicy cierpieli katorgę z powodu 10-12h pracy, czasem bez wolnych weekendów.
Jeszcze w XIX wieku normą był 90 godzinny czas pracy w tygodniu. Jeżeli by nie było chęci, ani rozsądku, ciągle byśmy tyle pracowali.
Należy mówić o patologii i ją ganić, choćby miała być powszechna. Powszechność nie jest wyznacznikiem normalności czy słuszności.
W przypadku dużych firm dochodzi do paradoksalnej sytuacji. Większy budżet, mogłoby się wydawać, idzie w parze z większym profesjonalizmem. Projektami kierują fachowcy, gwiazdy w swoich dziedzinach, którzy otrzymują grubą kasę. Im wyżej postawieni, tym większą. Skoro tak, to powinni: a) dobrze zarządzać posiadanymi zasobami ludzkimi b) być rozliczani ze swoich poczynań (crunch jest winą leniwego zarządzania). Najgorsze co może robić człowiek na kierowniczym stanowisku z etycznego punktu widzenia, to swoją odpowiedzialnością obarczać innych i dożyć do celu poprzez niejasne wymuszenia, wykorzystując pozycją, sztuczki psychologiczne, "specyfikę" rynku.
Tak a propo, czy ktoś zadał sobie pytanie albo trochę trudu aby sprawdzić czy w tych firmach, które wydały jakieś GOTY w przeciągu ostatnich 5 lat crunch nie istnieje? Bo na razie wszyscy biadolą jaka to branża niedobra, a szczerze nie słyszałem aby w jakiejkolwiek high-endowej firmie odnoszącej sukcesy pracodawca obchodził się z pracownikiem jak z jajkiem. To nie agencje PR-owe, w których pije się koktajle i gra w rzutki całymi dniami w oczekiwaniu na wenę tylko branża, w której nie istnieje powiedzenie - "czy się stoi czy się leży...". Utopia socjalna powoli zżera ten świat. Jeśli chcecie ludzie w miarę dobrze płatne posady dla wszystkich, w bezstresowych warunkach to bardzo szlachetnie ale nie oczekujcie że będziecie grać w coś lepszego niż Far Cry 4.Z takim podejściem to do warzywnika a nie do IBM. Może się mylę ale większość dziennikarzy, którzy piszą o crunchu nie ma pojęcia o realiach pracy w IT. To nie robota jak w redakcji gdzie często wystarczy napisać felieton na 100 znaków i trochę dłuższy artykuł do tygodniówki. Efektem tej paranoi będzie to, że gry będą coraz krótsze, tak jak mówił Zelnick.
Efektem tej paranoi będzie to, że gry będą coraz krótsze, tak jak mówił Zelnick.
Jeżeli będą krótsze, to upatrywałbym innego źródła. Większość graczy statystycznie nie kończy gier.
Poza tym im gra większa, im ma trafić do większego grona odbiorców, im bardziej nastawiona jest na zysk (maszynka do pieniędzy i tylko przy okazji gra), tym bardziej spłyca się ją do najsłabszego ogniwa tzn. do najmniej wymagającej grupy ze zbioru. Ta relacja działa w radio, telewizji, książkach, gazetach, słowem w każdym medium.
Efektem tej paranoi będzie to, że gry będą coraz krótsze
będą?
Coś przegapiłem?
No chyba mi nie powiesz że gry na automatach, na których pociskało się więcej jak dekadę temu, to gry długie :]
Zarówno stare jak i nowe gry mają któtkie tytuły.
Niektóre gatunku są krótkie, inne dłuższe - głównie RPGi ale i wśród nich znajdą się wyjątki...
FPSy? Za dużej różnicy tu nie ma a to głównie ten gatunek był przedstawiany jako przykład, gdzie stare tytuły były dłuższe...
Nie wiem skąd się wzięło to przekonanie że stare gry były dłuższe niż te nowsze. Jest to tak piramidalna bzdura że aż dziw że nadal pokutuje wśród graczy.
@SpecShadow
Wybacz ale nie przyszło mi porównywać gier z automatów sprzed 20 lat do dzisiejszych produkcji AAA - musiałeś coś źle zrozumieć. Miałem na myśli, że biorąc pod uwagę ciągle postępujący skok technologiczny wydaje się być on stopowany przez kompromisowość. Ludzie narzekają że muszą dużo pracować, a więc pracodawcy są zmuszeni do tworzenia mniej ambitnych konceptów, a co za tym idzie w produkcji posługiwać się już utartymi schematami. Dlatego innowacje w grach operują już w 80% w sferze grafiki i niczego więcej. Brakuje takich pomysłów jak np. system Nemezis w pierwszym Śródziemie: Cień Mordoru. I jeśli grałeś w pierwszego Hitmana w 2002 roku, potem w Splinter Cell Chaos Theory w 2005, w pierwszego Mass Effect z 2007 - a następnie zagrasz w ich najnowsze kontynuacje to zauważysz, że pod względem mechaniki w grach, w obecnych czasach idziemy do przodu żółwim tempem. Z kolei wracając do gier z automatów, musimy pamiętać, że ludzie grali w Mortal Kombat na maszynach z procesorami od dzisiejszych kalkulatorów. Kto grał w tą grę wie jak ona wyglądała i łatwiej mu wtedy spojrzeć szerzej na ten długi okres czasu.
Co do tego, że mało kto kończy gry - społeczeństwo żyje szybciej, a co za tym idzie musi to robić w prostszy sposób. To w większości efekt czynników natury socjologicznej. Dlatego tak modny jest teraz Fortnite, i z tego względu nigdy nie nazwę osób, które w to grają graczami. Jeśli ktoś chce zagrać w dobrą grę to zawsze znajdzie czas, ale ze względu na wymagania rynku (coraz większe oczekiwania finansowe deweloperów) może mu być coraz trudniej taką grę znaleźć. Weźmy Blade Runner - świetny film ale się nie sprzedał. I to jest chyba puenta - to nie gracze rezygnują z dobrych gier tylko branża rezygnuje z prawdziwych gamerów. Efektem tego jest to, że klient taki nie różni się niczym od typowego faceta kupującego pietruszkę w supermarkecie.
Realia i fakty psychologiczne i zdrowotne są takie - każdy psycholog i lekarz to powie - że ludzie swój największy potencjał twórczy i wydajnościowy osiągają wyłącznie wtedy, kiedy pracują w zdrowych warunkach i wokół ludzi wyrozumiałych, kiedy mają zdrowe relacje tak z przełożonymi jak i współpracownikami oraz rodziną i znajomymi. I kiedy mają częste przerwy i możliwość "odsapnięcia".
To co się dzieje w większości miejsc pracy to nie są zdrowe relacje i warunki — dużo to przez to, że ludzie na stanowiskach kierowniczych są w większości bardzo słabo wyedukowani na te tematy i nie do końca wszystko rozumieją, jak to naprawdę działa. Podobnie z typowym statystycznym Kowalskim, który wymaga ciągle więcej i szybciej, bo tak nas przyzwyczaja postęp technologiczny.
Nie rozumieją np. że presja i przymuszanie i zostawanie po godzinach, niezdrowe współzawodnictwo tak naprawdę obniżają wydajność pracowników, zamiast ją zwiększać. Że czas poświęcony na zrobienie czegoś nie przekształca się wcale liniowo na ilość zrobionych rzeczy, wbrew powszechnemu sądzeniu. Że tak naprawdę przez to tracą tak swoich pracowników, obniżają morale, jak i przez to tracą pieniądze i czas zamiast go zyskiwać. Że na dłuższą miarę to znacznie bardziej szkodzi niż pomaga. Że w ciągu dnia każdy człowiek jest tak naprawdę zdolny do max 2-3h wytężonej pracy czy nauki i nie da się w żaden sposób tego przeskoczyć, bo tak już działają nasze umysły. Boom na technologię i "szybkie życie" zwłaszcza jeszcze to pogarsza, każdy chce żyć szybciej, gdy tak naprawdę nasze organizmy nie są i nigdy nie będą do tego ewolucyjnie przeznaczone.
Bardzo niewielu ludzi to wszystko rozumie, ale na szczęście istnieją również firmy i kierownictwo, którzy wiedzą, że ich pracownicy to nie roboty czy marionetki, ale ludzie tacy sami jak oni. Niestety wciąż bardzo rzadko, ale mimo to jednak świat powoli się na szczęście ewoluuje, oby w coraz lepszym kierunku.
Wszyscy jako ludzie zyskalibyśmy na dobrych i wyrozumiałych przełożonych, którzy zniechęcaliby do nadgodzin i wiedzieli, że ich pracownicy to ich największy atut, a nie maszyny do wykorzystywania — czyli takich, którzy rozumieją, jak działa organizm ludzki. Ale do tego potrzebna jest odpowiednia edukacja. A z tym jest wciąż dzisiaj wielki problem. Mimo to jest lepiej niż wcześniej i mamy lepszy i łatwiejszy dostęp do wiedzy całego świata niż wcześniej, a to daje nadzieję.
Wyobrazacie sobie, ze strazacy bóldupią, bo muszą pracować w niebezpiecznych dla zdrowia warunkach?
Pora sie pogodzic z tym, ze crunch jest naturalnym elementem pracy, jesli chce sie wydawac wysokobudzetowe gry. Nikt tych ludzi nie trzyma w firmie na sile.
Kiepski przykład. Strażacy mają jasno postawione i preferencyjne warunki pracy. Poza tym są finansowani z budżetu państwa, a ten nie jest wydolny, nie jest nastawiony na zysk w rozumieniu korporacyjnym.
Strażacy mają jasno postawione i preferencyjne warunki pracy
Ha ha, strazak przez rok nie zarobi tyle co programista Naughty Dog w miesiac.
Idiotyczny przykład, przyrównywanie ratowania życia do robienia gry, top kek.
I jeszcze zerowe pojęcie o temacie, programista w ND czy gdzie indziej w USA nie zarobi w miesiąc tyle co strażak w rok, całkowite brednie.
A takie coś jak wyzyskujący crounch należy piętnować i likwidować, ale jak widać nawet sony ma to gdzieś.
Inny poziom specjalizacji, wymagań do pracownika. Brak potrzeby walki produktem lub usługą na rynku. Możliwość przejścia na emeryturę już po 25 latach służby. Trzynastki, dodatki etc. Pewne stanowisko. Wymóg dbania o dobrą kondycje ergo zdrowie. Jest tego więcej.
Jeszcze raz. Przyrównanie niebezpiecznej specyfiki pracy, która ma się w "kontrakcie" do crunchu, przymuszenia, które nie jest określone żadnymi normami czy przepisami, jest skrajnie niepoważne.
W miesiąc nie, w 4-5 miesięcy pewnie tak, to też zależy od stanowiska. Czy porównanie nie trafione bym się kłócił, bo w obu przypadkach nikt nikogo do niczego nie zmusza, w obu przypadkach mamy do czynienia z zawodem, w obu przypadkach wiadomo jakie są w tych zawodach warunki. Oczywistą oczywistością jest też to że gdy zajmujesz niższe stanowisko, będziesz zapierniczał jak głupi, z prostego powodu, chcesz awansować, a na twoje miejsce są już inni chętni. Ja rozumiem że crunch jest niefajny, że jak dostajesz terminy to z pracy nie wychodzisz, ale to trzeba porównać do innych branży, gdzie niby crunchu nie masz, ale zapierniczasz jak osioł fizycznie po 8-10 godzin dziennie i ci nie starsza do pierwszego. Ot to jest wybór w dzisiejszych czasach, wyścig szczurów trwa, możesz się ścigać albo zaakceptować co masz i odpuścić, zająć się czymś spokojniejszym.
Moim zdaniem porównanie ze strażakami jest dobre, ale źle wytłumaczone.
Gdy płonie jakiś budynek (załóżmy że bez ludzi w środku, aby nie było elementu "ratowania życia") to trzeba ten budynek jak najszybciej ugasić i nikogo nie obchodzi ile strażak będzie pracował. Musi pracować aż robota zostanie wykonana. Ogień niszczy czyjeś mienie, więc strażak nie może sobie zrobić przerwy i dokończyć następnego dnia. Gdy płonie twój dom to oczekujesz crunchu od strażaków i to jest zrozumiałe.
Ratowanie płonącego dobytku (nie mylić z ratowaniem życia) jest czysto ekonomiczną potrzebą. Podobnie jest z produkcją gier. Robota musi być wykonana na czas jeżeli gra ma wyjść w zakładanym terminie, a każde opóźnienie premiery jest nie tylko dodatkowym kosztem, ale i utratą przychodów (bo konkurencja nie będzie czekać ze swoimi grami).
Nikt nie zmusza bezpośrednio do nadgodzin. Po prostu musisz osiągnąć cele przed deadlinem, a czy zrobisz to w 8 czy 12 godzin to już twój problem. Tak samo strażak może ugasić budynek szybciej i mieć resztę dnia wolną lub będzie musiał gasić do skutku.
No proszę, sześć wypowiedzi i tylko jeden ma pojęcie o pracy strażaka. Ale każdy się czuje w obowiązku zabrać głos.
Strażak to jest posada państwowa. Tutaj nie ma mowy o żadnym crunchu. Owszem w czasie akcji zdarza się że pracują ponad 8 godzin, ale są to oficjalne nadgodziny, które później strażak sobie oficjalnie odbiera (albo mu płacą). I nie trzy lata później, po premierze gry. Z jakimkolwiek crunchem sytuacja strażaka nie ma nic wspólnego.
A swoją drogą, gdyby to było dajmy na to studio EA, a nie od exclusivów Sony, to by się dostało, ale że Sony i exclusive'y to 'widziały gały co brały'.
Hipokryzja ludzka, a w szczególności graczy, nie zna granic.
A już koleś co się martwił, że gry będą krótsze, bo ludzie nie będą musieli pracować 16 godzin na dobę, to niech skoczy pod nadjeżdżający pociąg, bo z ludzką istotą to on już nie ma nic wspólnego, więc i strata żadna.
"Presja wynika również z pracy w niezwykle utalentowanymi i błyskotliwymi ludźmi, którzy ciężko pracują nad wspólnym projektem."
to się nazywa pasja do tworzenia gier
Niestety tworzenie gier to raczej zmudna i bardzo czasochłonna praca, ale pewnie kase tez na tym zarabiaja konkretna, tylko w sumie co to za zycie jak kase masz, a nie masz czasu hymm
Taka wybrali sciezke zawodowa, wiec maja jak maja
Pracowałem kiedys w amazon i tam jak przychodzi okres swiateczny to sie malo nie zesraja z rate'ami itd.
Z reszta tam ogolnie byl i bedzie zapierdziel, ale okres swiateczny to raczej taki podwojny zapierdziel ;p
Kazde wielkie korpo tak dziala
Nikt nie każe im pracować w tych firmach. ;)
no jasne
a kredyty same się spłacą i a do garnka będzie wpadać manna z nieba a rodzina to tylko iluzja a te nic nie kosztują w utrzymaniu...
Człowiek uczył się do zawodu w swoich najlepszych latach, kasa niezła a tutaj nadal argumenty jak ten. Co za zaścianek...
Zaciągać kredytów też im nikt nie kazał. Przymusu rozmnażania nie ma. Jeżeli chcesz mieć duży dom i gromadkę dzieci to znaczy, że chcesz więcej pracować. Jeżeli wystarczy ci małe mieszkanie i nie chcesz bachorów to wtedy możesz pracować mniej. Nikt nie zmusza cię, byś pracował w tych firmach, bo możesz pracować w innych firmach, które mniej wymagają, ale i mniej płacą. Gdy słyszę argument o kredytach to mnie zawsze krew zalewa. Gdy zaciągasz długi to dobrowolnie stajesz się niewolnikiem swoich wierzycieli, którzy pośrednio każą ci pracować więcej i ciężej. Ale można żyć bez długów. To tylko kwestia ambicji i aspiracji. Jeżeli jesteś ambitny to musisz pracować więcej – to chyba logiczne.
@AccKid
Żeby zarobić na podstawowe potrzeby jak wyżywienie czy dach nad głową to wystarczy praca, w której nie ma nadgodzin i do której nie trzeba mieć żadnych kwalifikacji. Nawet programista po 5 latach studiów wciąż może zatrudnić się jako sprzątacz, kasjer czy magazynier i dzięki temu nie umrze z głodu. Powtarzam: praca z nadgodzinami jest tylko dla ambitnych jednostek i nikt nie ma przymusu wybierać wymagającej branży. Więcej pracy to jest więcej kasy, ale można wieść skromne życie i cieszyć się wolnym czasem.
Naprawdę?
Człowiek przeznaczył kilka lat na naukę w czymś, co lubi i ogarnia i na co jest zapotrzebowanie, a ty twierdzisz że najlepszym rozwiązaniem jest porzucenie pracy i zatrudnienie się w pracy sporo poniżej kwalifikacji?
Powodzenia w spłacaniu długów zarabiając grosze...
Najlepszą metodą na crunche w branży jest porzucenie pracy, którą się lubi i zostać magazynierem?
Tam też zasuwają ostro, i nie tylko na Amazońskich :] okres przedświąteczny daje w kość.
Chyba słoneczko przygrzało bo pleciesz takie bzdety że to klasyfikuje się jako trollowanie bo nie da się tego brać na poważnie...
Żeby zarobić na podstawowe potrzeby jak wyżywienie czy dach nad głową to wystarczy praca, w której nie ma nadgodzin i do której nie trzeba mieć żadnych kwalifikacji.
I po tylu latach nauki mają olać dobrze płatną pracę bo będą bardziej szczęśliwi pracując za minimum egzystencjalne w innej?
To już lepiej olać to wszystko i albo wyjechać w Bieszczady albo do jakieś dżungli i tak żyć jako pustelnik.
i nikt nie ma przymusu wybierać wymagającej branży.
nie ma ale na szczęście olewają porady jak twoje (albo wyśmieją) i się zatrudniają w tych „złych" branżach :]
@Skilgar
“I don’t think a four year degree is necessary to be proficient at coding. I think that’s an old, traditional view,”
no jasne że nie o ile pracodawca nie jest z tych co używa braku dyplomu (a co za tym idzie - długu zaciągniętego by studiować, a człowiek z długami łatwiejszy do manipulowania) jako wymówki, zdarza się w innych branżach...
W USA to chyba planują kodowanie zrobić czymś bardzo powszechnym czyli będą mieli tanią siłę roboczą pod dostatkiem.
https://fossbytes.com/apple-ceo-tim-cook-good-coders-dont-need-4-year-degree/
@SpecShadow
Niestety zupełnie nie zrozumiałeś tego co napisałem, albo udajesz że nie zrozumiałeś. Do Ciebie kierowałem pierwszy komentarz, a drugi był do AccKid, więc może byś łaskawie wziął to pod uwagę? Wyrywanie zdań z kontekstu i interpretowanie ich w najbardziej absurdalny sposób nie jest dobrą metodą dyskusji.
Przykład z magazynierem miał być przykładem ekstremalnym, bo na ekstremalnych przykładach można coś łatwiej pokazać. Ale ten przykład miał dotyczyć tylko samego przeżycia, czyli kwestii poruszonej przez AccKida. Ty poruszyłeś kwestię kredytów, czyli życia ponad stan, do czego odniosłem się w pierwszym komentarzu. Wracając jednak do przykładu magazyniera, to chodziło w nim o to, że nawet praca poniżej naszych kwalifikacji zapewnia wystarczający dochód do zaspokojenia podstawowych potrzeb. Wszystko ponad to to już są luksusy. Oczywiście nie twierdzę, że należy z nich rezygnować. Twierdzę że każdy musi wybierać między pieniędzmi a wolnym czasem. To jest kwestia preferencji i nie ma jednego słusznego wyboru. Jedna osoba będzie wolała mieć duży dom pod hipotekę, a inna małą kawalerkę nieobciążoną żadnym długiem. Wbrew temu co sugerujesz, życie bez kredytów jest jak najbardziej możliwe niezależnie od branży czy kwalifikacji człowieka.
Pracuję w malej firmie zatrudniającej programistów i u nas nikt nie robi nadgodzin. Ale u nas zarobki są dużo gorsze niż w gamedevie. Coś za coś. Jak ktoś uważa, że za mało zarabia w danej firmie to powinien zmienić pracę na taką gdzie się crunchuje, a jak komuś przeszkadza crunch w danej firmie, to powinien zmienić pracę na taką gdzie się mniej zarabia. I tylko ci co kredyty pozaciągali i dzieci narobili nie maja wyboru, bo są niewolnikami swoich zobowiązań. Ale mieli wybór wcześniej. Podejmowali świadome decyzje biorąc kredyty i powiększając rodzinę.
@Yosar
Trochę szacunku do rozmówcy, koleś.
Doszukałeś się rzeczy których nie napisałem. Czy nikt już nie potrafi czytać ze zrozumieniem? Serio, co się ludzie z wami dzieje. Nie dość że nie potraficie prostego tekstu przyswoić to jeszcze wam słoma z butów wystaje.
Zatem jeszcze raz: dyskusja dotyczy zdania "nikt nie każe im pracować w tych firmach". Podkreśliłem "w tych firmach", ponieważ jest oczywiste, że świat się na nich nie kończy i że są inne firmy. No i napisałem chyba wyraźnie, że ludzie którzy są niezadowoleni z takich warunków pracy powinni po prostu zmienić pracę, czyli przejść do innych firm.
Co więcej, ty Yoser zdajesz się potwierdzać to co napisałem. Twierdzisz że ludzie z Bioware'u i innych studiów odchodzili z powodu crunchu. No i prawidłowo. Właśnie o to mi chodzi, że gdy firma przesadzi to ludzie się zwalniają i to jest normalna kolej rzeczy. Jest to dowód na to, że nikt nie każe im pracować w tych firmach.
Podawanie przykładów gniotów takich jak Anthem czy Fallout 76 niczego nie dowodzi, bo wiele świetnych gier powstaje podczas crunchu. Rozmawiamy w kontekście Naughty Dog. Każda ich gra jest przynajmniej bardzo dobra i The Last of Us 2 też takie będzie, mimo że z pewnością mają tam okropny crunch i tuż przed premierą pracownicy studia będą wycieńczeni. Inne świetne gry, np. Red Dead Redemption 2 czy Wiedźmin 3 też powstawały podczas crunchu, wiele pracowników na to narzekało, a mimo to grom to nie zaszkodziło. Crunch z reguły szkodzi ludziom, a nie grom.
I żeby było jasne: cały czas piszę o płatnych nadgodzinach. I to płatnych zgodnie z prawem, czyli z przysługującymi dodatkami. Nie popieram wyzysku. Wiem że niektóre studia nie płacą za nadgodziny, ale z takich firm po prostu należy się zwolnić. Jak nie płacą to nie pracujesz i tyle. Bardzo często jednak narzekania na crunch to są narzekania na płatne nadgodziny, bo ludzie wolą mieć więcej czasu wolnego niż pieniędzy.
Crunch nie jest dla wszystkich. Większość ludzi jest niekompatybilna z taką metodą pracy i ja to rozumiem. Powinni wybierać inne ścieżki kariery. Gamedev jest dla tych, którzy są w stanie udźwignąć crunch, a są i tacy.
@Eniust
Prawda, nikt im nie karze.
Wciąż to nie usprawiedliwia polityki Crunchu.
Bez względu na zespół.
Bez względu na jego zasługi.
Większość osób tutaj się wypowiada "tak jest, więc tak być musi". Ale jakoś nie zadają sobie pytań, czy oni sami czuliby się dobrze, jakby nie mieli w ogóle życia poza pracą i wieczny stres.
Fakt jest taki, że bez względu na to, jak wygląda jakakolwiek branża, powinno się ludzi zniechęcać do nadgodzin, bo jest to zwyczajnie nieludzkie i niezdrowe na dłuższą metę. Żaden człowiek nie jest bezrozumnym robotem ani dziwką do wykorzystania za pieniądze, a zbyt wielka presja na dłuższą metę bardziej szkodzi niż pomaga cokolwiek osiągnąć. Swój największy potencjał i efektywność osiągamy, gdy robimy coś z chęci i pasji a nie z konieczności i pod wielką presją. A także jak jesteśmy wypoczęci i się dobrze czujemy, gdy nie mamy wrażenia że każdy współpracownik czy przełożony jest naszym wrogiem. Pod takim wiecznym stresem nie ma szans robić czegokolwiek z pasji i wypalenie zawodowe u każdego człowieka to tylko kwestia czasu.
Wszyscy byśmy na takim podejściu zyskali i bylibyśmy szczęśliwsi na tym świecie, gdyby ludzie mieli to wszystko na uwadze, zamiast być tylko egoistami.
Ludzi, którzy sami się garną do nadgodzin powinni dostawać raczej kary zamiast zasług, bo szkodzą tym nie tylko sobie samym (zdrowie, rodzina, relacje) ale też przedewszystkim wszystkim innym wokół siebie. I mam naprawdę nadzieję, że wszyscy ludzie to kiedyś zrozumieją.
Oczywiście to tylko moja osobista opinia, i jak ktoś twierdzi, że jest lepiej tak jak jest a jemu to pasuje i nie odczuwa żadnych negatywnych konsekwencji (tak na sobie, swoim zdrowiu, nerwach, reakcjach, relacjach rodzinnych, ze znajomymi i ze współpracownikami i przełożonymi, nie odczuwa żadnej niechęci za każdym razem przed pójściem do pracy itd. itp.), to już jego sprawa, nie musi się ze mną zgadzać.
...to zwyczajnie nieludzkie i niezdrowe na dłuższą metę.
...zbyt wielka presja na dłuższą metę bardziej szkodzi niż pomaga...
Pod takim wiecznym stresem nie ma szans robić czegokolwiek...
Masz rację, że permanentny crunch byłby szkodliwy dla zdrowia i jakości pracy. Nie bez powodu zawarłeś w swojej wypowiedzi sformułowania typu "na dłuższą metę" i "wiecznie". Całą swoją tezę oparłeś o założenie, że crunch jest długotrwały i nieustanny. Takie teoretyzowanie ma jednak niewiele wspólnego z praktyką. W rzeczywistości przez większość okresu produkcji nie ma nadgodzin. Crunche zdarzają się od czasu do czasu, gdy akurat jest taka potrzeba. Firmy mogą sobie pozwolić na nieustanne crunche tylko tam gdzie mogą sobie pozwolić na dużą rotację pracowników, bo żaden pracownik na dłuższą metę nie wytrzymałby czegoś takiego. Dlatego testerów zmienia się jak rękawiczki, tj. przychodzą pracować na kilka miesięcy, potem mają dość, więc się zwalniają i inni wchodzą na ich miejsce. Nikt ich tam na siłę nie trzyma i gdy crunche są zbyt długie to ludzie się dobrowolnie zwalniają. Wykwalifikowanych pracowników, np. programistów i grafików, studia deweloperskie traktują na tyle dobrze, by móc ich zatrzymać na dłużej, a nawet pozyskiwać nowych z konkurencyjnych studiów, bo tego wymaga konkurencja na rynku pracy. Te wszechobecne narzekania na crunche dotyczą zazwyczaj kilku ostatnich miesięcy przed premierą. Nie jest tak, że przez cały okres produkcji gry ludzie siedzą w pracy po godzinach, bo to przyniosłoby odwrotny skutek od zamierzonego i byłoby nieopłacalne. Cała idea crunchowania opiera się na tym, że jest to dla pracodawcy opłacalne, a dla pracowników do udźwignięcia. A gdy się jednak czasem zdarzy, że jakaś firma przesadzi, to szybko traci najlepsze talenty i studio upada. Wiele już takich upadło, ale te lepiej zarządzane się utrzymują i o to w tym chodzi. Naughty Dog nie przetrwałoby próby czasu gdyby traktowało ludzi tak jak to opisujesz. To jest sytuacja, w której ludzie narzekają, a mimo to się nie zwalniają, czyli ich stres trwa jakieś 3-6 miesięcy w trakcie 2-3 lat produkcji gry.
Chodziło o sam fakt występowania i powszechnej akceptacji takich praktyk. Użyłem przymiotników czasowych raczej w formie przypomnienia o tym, że jesteśmy tylko (i aż) ludźmi a nie maszynami, a przez to musimy o siebie znacznie lepiej dbać i się wzajemnie wspierać, zamiast walczyć ze sobą nawzajem.
Trochę boli, że spełniający swoje marzenia utalentowani ludzie muszą cierpieć takie rzeczy dla swojej ambicji. My się świetnie bawimy przy gierkach i chwalimy ciężką pracę, a w cieni ktoś jest przepracowany, wykluczany z grona twórców i prawdopodobnie ma niską samoocenę.
Musimy dorosnąć jako branża.
Bajka mi tam by to pasowało :D lubię tak pracować :D do tego trzeba być stworzony a nie płakać ;)
Jakbyś tak pracował, to inaczej byś gadał.
Im pewnie za to płacą. W mojej firmie prezes życzy sobie żebyśmy robili za free po godzinach bo w normalnym czasie mało kto daje 50% jego zdaniem :D
Hmm, ja na przykład w tym tygodniu mam 60h pracy... a zatrudniony jestem w pewnym sklepie z elektroniką. Wiecie co? To normalka u mnie jest.
crunch to nie jest żadne standard w korporacji, to po prostu nic innego jak naciąganie gumy, sprawdzanie jak my z pozycji siły zarząd / właściciele jesteśmy w stanie zmusić pracownika do pracy ponad możliwości, jest to oczywiście opłacalne nawet płacąc za dodatkowe godziny bo etat kolejny to większe koszty i obsługa więc w banana firmach nie zwiększa się zatrudnienia tylko wyżyłowuje się pracowników. Dodatkowo nasze rodzime diamentowe firmy dev w swoich ofertach pracy nawet się nie kryją z zapisami gotowość pracy ponad standardowy czas. Nie jest to też nieudolność zarządu po prostu chodzi tutaj o realne oszczędności na pracowniku wmawiając mu że to właśnie dzięki niemu osiągamy sukces jako zespół. Manipulacje w tym zakresie to podstawowe umiejętności optymalizatorów, tylko pozostaje pytanie otwarte czy warto pracować w tak G firmach, aby potem niby pokazywać w CV gdzie to się pracowało i przy czym. Większość ludzi do końca swojego zawodowego życia nie rozumie że nic nie wnieśli, nikim istotnym nie byli, a wszystko i tak byłoby takie samo. Jednakże każdemu się wpaja że są kluczowi istotni i bez nich ziemia przestałaby się kręcić. Kiedy jednak stają się wypaleni czy zajeżdżeni jak ta kobyła umierająca ze zmęczenia wyrzuca się ich jak śmiecie i zastępuje się nowymi kluczowymi.
Jeśli pracujesz w firmie oparte o wyzysk to jesteś po prostu idiotą / niestety ;(
G prawda bo jest tez masa ludzi, ktorzy zwyczajnie z czasem poza ambicja/pasja maja tez inne sprawy na glowie zwane zyciem, co wcale nie umniejsza ich zdolnosciom. Problem w tym, ze prawo pozwala HRom exploitowac cala sytuacje i pracownikow. Nie kazdy ma tez ochote na zmiane pracy co chwila, zwlaszcza jesli ktos pracuje w takim ND od samego poczatku zanim jeszcze stali sie zwyklym korposhitem.
Podpisuję się wszystkim, co mam pod postem Alexa. +1
crunch jest praktycznie w kazdym korpo bo prawie wszedzie jest mega parcie na wynik kosztem nieistotnych zasobow ludzkich. Presja otoczenia o ktorej wpominaja wynika z tego ze mlodziaki maja tylko pasje, a starsi pracownicy maja rowniez rodziny i inne problemy na glowie wymagajace atencji a korpo bezwglednie taka sytuacje wykorzystuje. Z tymi nadgodzinami w wielu firmach tez nie jest tak rozowo bo nawet jak ktos chce pracowac po 1000 godzin to nie jest to takie proste bo HRy musza najpierw obejsc system w p[rzypadku ponadnormatywnych w stosunku do ustawy nadgodzin, a po drugie wiekszosc firm leci tu w kulki bo wola oddawac dni wolne wtedy kiedy juz nie ma cisnienia na target i kiedy nikt tego wolnego nie potrzebuje :) Czysta esencja korpo, jak ktos pracowal to wie jak to pachnie.
oczywiście że nie jest wystarczy abyś porównał ten sam oddział w innym kraju niż Polska, w Polsce nawet największe marki mają bananowych zarządców którzy wdrażają utarty schemat zaplecze oparte na kolegach, potem forma piramidy a potem wyzysk na strzeblach niższych, to jest tak rozpoznawalne w PL że góra z zagranicy nawet z tym nie walczy, wręcz inaczej nawet nie zwraca uwagi bo jak to się mówi na danym podwórku panują lokalne zasady ;) Dodatkowo w Polsce są wyjątkowo głupi pracownicy, aczkolwiek to się zmienia nowe pokolenie 20 latków czuje się już prawowitymi Europejczykami i nie są aż tak podatni na manipulacje wyzysk i pracę z miskę ryży. Bliżej już im nawet do szanujących siebie Niemców niż Polaków którzy usłużnie klęczą z niewolniczą mentalnością. Na pewno idzie ku dobremu, aczkolwiek nadal najgorsze co może spotkać kogoś młodego to nasz system szkolny w który uczą cię "musisz być najlepszy", "po trupach do celu" itc. podprogowo nakazując rywalizacje. Kiedy w dużej mierze wszystko opiera się na pracy zespołowej. Dzięki polityce socjalnej rynek też zrobił się trudniejszy dla wszystkich mend które żerują na innych. Jeszcze jak minimalna pensja dobije do 3500-4500 PLN brutto to dopiero stwierdzę że zaczyna być w miarę normalnie w tym kraju.
W kazdej miedzynarodowej firmie w ktorej pracowalem(lub ktora blisko poznalem przez stycznosc z ludzmi z branzy) byl mniej wiecej podobny schemat i lokalne oddzialy rozwalone po calym swiecie o ktorych wspominasz wcale tak bardzo sie od siebie nie roznily pod wzgledem kultury pracy. Owszem w niektorych miejscach jest lepiej pod jakims wzgledem ale to zdecydowana mniejszosc. Prawda jest taka, ze w niektorych branzach jestes skazany na korporacje jesli nie chcesz wyjezdzac za granice by nie czuc sie wydymanym finansowo albo jesli masz ambicje/pasje by robic cos konkretnego w danej dziedzinie. Niestety w naszym kraju malo osob zna swoje prawa, chociaz wedlug mnie i tak jestesmy tutaj na straconej pozycji bo caly system sadownictwa jest zagmatwany i nieefektywny, a korpo idzie doslownie po trupach do celu jesli masz wystarczajaca determinacje by z tym walczyc. Tyle razy co widzialem wyciaganie brudow na ludzi, ktorzy pozwali firme w ktorej pracuje/pracowalem to szkoda gadac.
Jeszcze jak minimalna pensja dobije do 3500-4500 PLN brutto to dopiero stwierdzę że zaczyna być w miarę normalnie w tym kraju.
Zapominasz o inflacji. To, że kiedyś będzie taka minimalna krajowa jest pewne, ale to nie jest równoznaczne z tym, że nagle za pstryknięciem palców będzie bardziej dostatnie życie dla szaraków. Z tego co ja zauważam to już się mocniej poprawił standart życia wśród ludzi z niższym statusem społecznym dzięki programowi 500+. Kiedyś tych pieniędzy nikt nie dostawał, a teraz dla rodziców mających kilkoro dzieci to spory bonus rocznie i mogą sobie pozwolić na większą rozrzutność niż ich odpowiednicy zanim program ruszył. A w planach na przyszłość 500+ nie tylko do 18 roku życia, ale i nawet do 26 roku życia o ile to przejdzie.
Mnie jako konsumenta interesuje finalny produkt i szczerze mam gdzieś czy crunchują czy nie, taka praca...
No tak, bo co nas powinno obchodzić, że pracownicy ubóstwianego studia biorą urlopy z powodu załamania psychicznego przyrównywanego do PTSD. Bioware się oberwało za Anthem, ale jak Rockstar/Naughty Dog/CDPR stosują crunch - "eee tam, ważna jest gra!". Bando zasranych hipokrytów.