Pytanie jak w temacie. Co studiowaliście i czy czuliście, że to jest to i że ma to sens?
Ja obecnie kończe 1 rok Ekonomi i mam wrażenia że to kompletnie stracony czas, mnostwo kompletnie nieprzydatnych przedmiotow, jak filozofia, psychologia, etyka, wf, uczenie sie jakiejs teorii sprzed 100 lat, ktora tez mi sie do niczego nie przyda chyba ze bede chcial zostac wykladowca xd. No bo ktory pracodawca zapyta sie mnie jakie poglady mial keynes? Fatalny sposob prowadzenia cwiczen i wykladow, kiedy to wykladowcy przed 1,5h przeklikuja slajdy i czytaja z kartki,a na wyklady malo kto przychodzi. Na cwiczeniach zdarza sie ze zamiast robic zadania sluchamy o zyciowych wyborach prowadzacego albo o innych pierdolach. Przedmiot matematyka to juz wgl. jest tragedia myslalem ze po liceum skoncze sie uczyc nieprzydatnych rzeczy, ale teraz sie ucze jeszcze bardziej nieprzydatnych. A przez caly rok najwiecej sie ucze jezyka obcego, bo nasz nauczyciel to kosa, ktory mysli ze jego przedmiot jest najwazniejszy i nie jest to angielski tylko 2 jezyk na poziomie a1, ktory wzialem bo cos trzeba bylo wybrac. Generalnie mam poczucie bez sensu, mam wrazenie ze nie ucze sie niczego przydatnego. Jak wygladaly u was studia? Co sadzicie?
Przedmiot matematyka to juz wgl. jest tragedia myslalem ze po liceum skoncze sie uczyc nieprzydatnych rzeczy
Bluźnisz
Niby dlaczego bluźni? Kto dziś w dobie kalkulatorów systemowych, arkuszy kalkulacyjnych i ogólnie pojętych programów liczy cokolwiek ręcznie? Matematyka dziś przydaje się, ale programistom i inżynierom, pozostała część społeczeństwa ze szkoły pamięta głównie totalne podstawy które do codziennego życia w zupełności wystarczają.
No jasne, ale matematyka przydaje się w każdej dziedzinie, nawet jeśli chodzi o podstawy podstaw. A na studiach ekonomicznych to już w ogóle, całkiem sporo tego jest.
jasne excel, kalkulatory itp są przydatne, ale gówno warte jak nie będziesz wiedział co i jak liczyć
Jako gość, który kończył studia ekonomiczne (czy finansowe) uważam, że matematyka to podstawa. Rzeczy z logiki wykorzystuję do dziś przy pracy z bazą danych / SQL / Power Bi / DAX.
Ale miałem dobrego nauczyciela, który zamiast zmuszać nas tylko do ręcznego wyliczania granic ciągów czy całek, chciał żebyśmy nabrali pewnego sposobu myślenia czy podejścia do problemów oraz zagadnień.
Zgodzę się, że wiele rzeczy obliczy się dziś dzięki różnym narzędziom (np. Excel, czy kalkulator), ale dobrze zrozumiane podstawy matematyki i wykształcony przez to sposób myślenia daje wiele w życiu i w pracy.
Ja studiowałem biotechnologię/biologię molekularną i od samego początku pracuję z grubsza w zawodzie. Nie na uczelni. Studia mi się bardzo przydały. Polecam.
Mój tata zwykł mawiać: Sztormy na morzu są po to, by byle chłystek marynarzem nie został.
Zaciśnij poślady i ucz się dalej, pierwszy rok nigdzie nie należy do przyjemnych. Chyba, że w ogóle się w tym zawodzie nie widzisz to wtedy zmień kierunek, bo spotkałam się z takimi ekspertami, którzy rezygnowali rok przed pisaniem magisterki...
Ale ja nie mówie że mi jest ciężko. Wręcz przeciwnie, ucze się mniej niż w liceum i generalnie mało trzeba robić. Problem jest w tym, że nie widze sensu uczenia się tego. Większośc przedmiotów jest kompletnie nie uzyteczna. Jaki jest sens uczenia się mikroekonomi ktora przydaje sie tylko do rozwiazywania specjalnie napisanych pod to zadan? Po pól roku już nie wiele z tego pamiętam, bo to byłą zwykła pamięciowka. Wiem, ze na pierwszym roku jest sporo glupich przedmiotow, ale obawiam sie ze w przyszlosci wcale nie bedzie lepiej. Liczylem ze studia wzbogaca moje kompetecje i umiejetnoci, a poki co tak nie jest. Nawet wykladowcy sposobem prowadzenia zajec nie ukrywaja ze ta wiedza nie jest zbyt uzyteczna.
mnostwo kompletnie nieprzydatnych przedmiotow, jak filozofia
Aha, no to na tym zakończymy dyskusję.
Uwazasz ze na kierunku EKONOMIA filozofia to przydatny przedmiot??? Gdyby mnie interesowalo to zagadnienie to bym poszedl na kierunek z nim zwiazany.
Uważam że jako podstawa wszelkich nauk, dyscyplina, która położyła podwaliny pod powstanie uniwersytetów - tak. Filozofia najbardziej ze wszystkich dziedzin uczy myśleć. A to się przydaje zawsze.
Tak, na pewno 15 zajec po 1,5h na ktorych sluchalismy o filozofach pokolei od starozytnosci do terzniejszosci, czyli dokladnie to co sie robi na polskim w liceum to dobry pomysl na wypelnienie czasu studenta...
Uwielbiam filozofie i uważam, że to mega ciekawy przedmiot. Mam nawet znajomych z którymi czasami rozmawiam o różnych rzeczach z tej dziedziny. Ale zajęcia z filozofii na moich studiach to był przykład jak zabić cały zapał do tego przedmiotu.
Jeśli ktoś po studiach umie się uczuć i zdobywać wiedzę, to moim zdaniem pojął sens tego, po co te lata były i właściwie wycisnął z tych studiów wszystko, co miały do zaoferowania.
Swoją drogą, nigdy nie wiesz co się przyda i kiedy. Gdy zgłębiałem dla własnej ciekawości ścieżki sygnalizacyjne w onkologii, to wówczas, gdyby ktoś mi powiedział, ze za pare lat będzie to moje źródło utrzymania, parsknąlbym mu w twarz. A tu kuku
Jako humanista, po latach praktyki (jaką jest życie) muszę stwierdzić z całą stanowczością - że matematyka jest królową nauk i jest ona do życia niezbędna.
A jeżeli nie niezbędna - to zdecydowanie ułatwia ona życie.
Edit: a co do tematu - jeżeli studiuje się po to, bo widzi się perspektywy w danym kierunku to studiowanie jest okay. Byłem na rożnych uczelniach - niektóre to męczarnia, natomiast kilka wspominam bardzo dobrze - bo mi się chciało i interesowało mnie to co robiłem.
Milo wspominam studia lata pijanstwa i rozpusty
informatyka. meh. i tak wszystkiego nauczyłem się sam. strata czasu i impreza przez lata tylko. żałuję że od razu nie wyjechałem z kraju w wieku 19-20 lat tylko się jeszcze pieprzyłem z tymi studiami.
W większości przypadku studia uczą jedynie sposobu myślenia, oraz poznania środowiska w którym może będziesz pracował / obracał się oraz w większości przypadku niczego innego. Mimo że dobrze wspominam moje studia (tamte czasy) to nie nauczyłem się na nic zupełnie niczego czego sam się potem nie musiałem nauczyć. A kończyłem dwa kierunki dzienne inżynierii, potem jeszcze kilka podyplomowych. (Podyplomowe to akurat dobrze wspominam bo uczyłem się konkretnych rzeczy). Są studia bardzo specjalistyczne jak np. kierunki medyczne i pokrewne gdzie naprawdę wiele rzeczy uczysz się które potem ci się przydadzą, na drugim miejscu są wszystkie związane z inżynierią a potem masz już tylko studia dla studiowania, czytaj przedłużenia sobie szkoły o efekt nieróbstwa i zabawy z studentkami.
Minas to przypadkiem nie ty robiłeś nikomu niepotrzebny i nic nieznaczący stopień naukowy pod tytułem doktorat ?! bo jeśli tak to nie pisz że nie jesteś związany ze środowiskiem to ja to ja poklep mnie po plecach i się ukłoń :)
MI się studia podobają, ale nie wiele w głowie zostaje. Cenniejsze jest to, że poznajesz środowisko, a to w połączeniu z papierem daje dużo większe szanse na pracę w zawodzie. Jeśli chodzi o same umiejętności nabyte na studiach to i tak przy większości zawodów to tylko wstęp do tego co się będzie robić później i przyjdzie nauczyć się jeszcze wielu nowych rzeczy.
Przeskoczyłem 5 różnych kierunków, nim znalazłem ten, na którym dotrwałem do magistra, w międzyczasie pracując i zdobywając wiedzę, która mi się na tymże ostatecznie wybranym kierunku przydała, więc egzaminy i obrona pracy były właściwie czystą formalnością, a chodziłem na zajęcia po to, by posłuchać mądrych ludzi mówiących mądre rzeczy i poszerzyć swoją wiedzę o takie zagadnienia ogólne jak prawo, ekonomia, filozofia, socjologia czy gałęzie literatury, po które sam bym w życiu nie sięgnął. Same przedmioty kierunkowe były tylko po to, by mieć jakiś tam papier, bo na brak pracy nie narzekałem i nikt mnie o żadne uprawnienia nie pytał, ale trochę wstyd nie mieć em gie er przed nazwiskiem, kiedy nawet mój pies może sobie załatwić taki tytuł przy minimalnym wysiłku.
Jak ci się nie podoba na studiach, to je zmień albo je rzuć, nikt nikogo na nich siłą nie trzyma.
Ponadto, jako humanista najczystszej wody, który zapomniał nawet tabliczki mnożenia, potwierdzam - matematyka jest najważniejsza. To na niej opiera się wszechświat i czuję się jak niepełnosprawny, nie wiedząc tego, co wiedzieć powinienem.
Na pierwszym roku zawsze są najnudniejsze przedmioty, które musza być zrealizowane żebyś miał podstawę do dalszej nauki. Później Ci odpadnie sporo zapchajdziur i zostanie więcej specjalistycznych przedmiotów.
na licencjacie zrobilem blad ze wybralem turystyke. Bylo mi tam ciezej niz potem na mgr na zarzadzaniu
Tylko Marketing i zarzadzanie! Tylko one gwarantuja prace w Macdonaldzie lub zmywaku w UK.
Ja na budownictwie też miałem filozofię, a także psychologię. Bardzo mile wspominam te zajęcia (piszę to bez szydery).
Tak. Nie ma nic lepszego niż seminarium.