Ja średnio 45 min i nie potrafię bez telefonu.
Ps - każdy moze zakladac głupie wątki, mogę i ja, choć ten nie jest taki głupi, na jaki wygląda :)
Moja rodzina dużo się załatwia. Może to geny, może to nasza dieta, ale każdy robi duże kupy. Każdemu kiedyś się zdarzyło zrobić wielkie kupsko i czasami nie da się tego spuścić. Kręci się tylko w wodzie popychane przez strumień. Gdy dorastałem, moja rodzina miała nóż do kupy. Był to stary, zardzewiały nóż kuchenny, który wisiał w pralni tylko i wyłącznie po to. Normalnym było, że idąc po korytarzu słyszało się, jak ktoś woła ‘Czy możesz mi podać nóż do kupy? Myślałem, że to standardowe wyposażenie domu. Masz szczotkę i nóż do kupy.” Myślałem tak do czasu aż ukończyłem 22 lata i byłem u znajomego na domówce. Poszedłem do toalety, aby się załatwić. Zobaczyłem, że kupa ustawiła się bokiem, więc otworzyłem drzwi i zawołałem znajomego. Gdy przyszedł, zapytałem, czy mogę pożyczyć jego nóż do kupy. "Mój co?" zapytał kolega. "Twój nóż do kupy," odpowiedziałem i dodałem: "Muszę go pożyczyć.". "Czym do cholery jest nóż do kupy?" Oczywistym było dla mnie, że ma taki nóż, ale pomyślałem, że może inaczej to nazywa. Wyjaśniłem więc, co to jest i dlaczego go potrzebuję. Najpierw zaczął chichotać. Potem śmiać się. Potem wszyscy obecni zaczęli się śmiać, bo okazało się, że ktoś wyłączył muzykę i wszyscy słyszeli naszą rozmowę. Okazało się też, że nikt z nich nie miał noża do kupy, tylko moja popieprzona rodzina i nasze popieprzone jelita. Gdy wczoraj powiedziałem o tym mojej żonie, była jednocześnie rozbawiona i zszokowana. Okazało się, że też nie wiedziała, czym jest nóż do kupy i korzystała ze starego noża w schowku tak, jak z innych. Na szczęście nie gotowała przy jego użyciu, ale często wykorzystywała go do otwierania paczek. Teraz kupi sobie nowy.
Wiele osób zastanawia się, dlaczego nóż nie był w toalecie, tylko w pralni. To proste, mieliśmy tylko jeden nóż, ale trzy toalety, a pralnia była w środku. Nie wiem, czemu nie mieliśmy trzech noży. Wiem tylko, że był jeden. Może przez to, że mój tata bywał bardzo oszczędny więc dzieliliśmy się nożem.
kiblu i czy potraficie to robić bez telefonu?
to teraz do kibla się idzie na coś innego niż jedynka i dwójka?
Walnę dwójkę od razu po wejściu i potem gdzieś po 20 minutach drugi raz :)
Przerost prostaty - do zoperowania.
liczę kafelki :) bądź włącza się we mnie filozof, myślę na wszystkie tematy ostatnio o astronomii , nie używam telefonu i jakoś nigdy nie był mi w kibelku potrzebny
A kiedyś szlo się do kibla na samą dwójkę? Kiedyś braliscie cdaction, teraz telefon :p
Trudne pytanie czasem tylko poranna toaleta a innym dniem z 20 minut
Mam kumpla, ktory obejrzał w kiblu całego....Shreka
Głupi wątek i w ciągu kilkunastu sekund już 10 odpowiedzi. Nieźle...
spoiler start
No dobra, nie kilkanaście sekund, tylko 7 minut, przedobrzyłem :P
spoiler stop
Załóż taki, w którym odpowiedzi bedzie więcej :)
W Kiepskich był odcinek o tym, ze każdy dostał po kiblu nowoczesnym i Ferdek cały czas spędzał w kiblu.
Ja w akademiku miałem kumpla co potrafił ponad godzinę na kiblu siedzieć. Niby grał w gierkę, ale jest też teoria, że oglądał pociaracza. Śmieszyło nas to i dziwiło zarazem. W tych kiblach strasznie śmierdziało, więc raczej instynkt podpowiadał, żeby zrobić swoje i uciekać. Dziwne, że ktoś potrafił delektować, rozkoszować się chwilą w takich nieciekawych warunkach aromatycznych.
Ja za to nie umiem korzystać z obcego kibla. Tylko w domu, ew u rodziny.
Moja rodzina dużo się załatwia. Może to geny, może to nasza dieta, ale każdy robi duże kupy. Każdemu kiedyś się zdarzyło zrobić wielkie kupsko i czasami nie da się tego spuścić. Kręci się tylko w wodzie popychane przez strumień. Gdy dorastałem, moja rodzina miała nóż do kupy. Był to stary, zardzewiały nóż kuchenny, który wisiał w pralni tylko i wyłącznie po to. Normalnym było, że idąc po korytarzu słyszało się, jak ktoś woła ‘Czy możesz mi podać nóż do kupy? Myślałem, że to standardowe wyposażenie domu. Masz szczotkę i nóż do kupy.” Myślałem tak do czasu aż ukończyłem 22 lata i byłem u znajomego na domówce. Poszedłem do toalety, aby się załatwić. Zobaczyłem, że kupa ustawiła się bokiem, więc otworzyłem drzwi i zawołałem znajomego. Gdy przyszedł, zapytałem, czy mogę pożyczyć jego nóż do kupy. "Mój co?" zapytał kolega. "Twój nóż do kupy," odpowiedziałem i dodałem: "Muszę go pożyczyć.". "Czym do cholery jest nóż do kupy?" Oczywistym było dla mnie, że ma taki nóż, ale pomyślałem, że może inaczej to nazywa. Wyjaśniłem więc, co to jest i dlaczego go potrzebuję. Najpierw zaczął chichotać. Potem śmiać się. Potem wszyscy obecni zaczęli się śmiać, bo okazało się, że ktoś wyłączył muzykę i wszyscy słyszeli naszą rozmowę. Okazało się też, że nikt z nich nie miał noża do kupy, tylko moja popieprzona rodzina i nasze popieprzone jelita. Gdy wczoraj powiedziałem o tym mojej żonie, była jednocześnie rozbawiona i zszokowana. Okazało się, że też nie wiedziała, czym jest nóż do kupy i korzystała ze starego noża w schowku tak, jak z innych. Na szczęście nie gotowała przy jego użyciu, ale często wykorzystywała go do otwierania paczek. Teraz kupi sobie nowy.
Wiele osób zastanawia się, dlaczego nóż nie był w toalecie, tylko w pralni. To proste, mieliśmy tylko jeden nóż, ale trzy toalety, a pralnia była w środku. Nie wiem, czemu nie mieliśmy trzech noży. Wiem tylko, że był jeden. Może przez to, że mój tata bywał bardzo oszczędny więc dzieliliśmy się nożem.
Wrócił mój mistrz.
Co za historia... Normalnie czytając ją co chwilę kurzyło mi się pod nosem aż zaczynałem rechotać.
Mam tylko jeden problem, bo teraz nie da mi to spokoju czy to prawdziwa Twoja historia?
Albo genialny bajt (czy jak to się dziś to nazywa), albo najbardziej pokręcona historia, jaką słyszałem od dawna.
I właśnie po to powstał ten temat. Plus 1 ode mnie :D
Kibel to oaza wytchnienia, zarówno od szarej rzeczywistości jak i tej cyfrowej (przerwa od wpatrywania się w ekran).
Nadal kupuję jedno czasopismo muzyczne do poczytania, recenzje płyt na porcelanowym tronie to jest to.
Ale siedzieć więcej niż 15minut? Za jakiś czas zdrętwieją ci nogi od siedzenia...
W kiblu spedzam srednio 5 minut przy grubszej sprawie. Srednio - 2-3 minuty. Dlugie siedzenie na muszli nie jest zdrowe. Moze tez swiadczyc o problemach zdrowotnych. Na pewno nie jest to miejsce na czytanie.
Nie bierz telefonu do kibelka. Ostatnio w radiu mówili ile to się bakterii gromadzi na takich telefonach jak je się bierze do toalety.
kiedyś słyszałem że promieniowanie jakie emitują telefony szkodzą plemnikom. Nie wiem czy to do końca prawda ale jeśli tak to noszenie telefonu w kieszeni spodni albo używanie w kibelku jest niebezpieczne
nóż do kupy wygrywa internet...
Yarpen skoro tak obrazowo przedstawiłeś całą historię to powiedz prosze bo nurtuje mnie jedno - czy po użyciu nóż był wycierany?
Dla młodszych pokoleń w przypadku pójścia do pierdla bardziej dotkliwe niż sama odsiadka będzie niedługo przymusowy cyfrowy detoks.
Może wprowadźmy do KK jakiś nowy rodzaj kary. Skazuję Pana/Panią na 10 lat niekorzystania z Internetu ;)
Nogi drętwieją powyżej 10 minut, ale na pewno wole sobie chwile posiedziec, niz tak instrumentalnie zalatwiac sprawe w 30 sekund
Ja to siedziałem zawsze te bite 20-30 minut, aż pewnego razu mając lat może z 25 poczułem dziwne swędzenie rowa, wszystkie znaki na niebie i ziemi oraz w internecie potwierdzały - hemoroidy. Zanim się zaczęły to się skończyły bo od tamtego momentu prawie zawsze wpadam na 30-90 sekund czasem pozwalając sobie na luksus siedzenia ~10 minut, zupełnie inaczej dbam o higienę (tylko bidet i mydło + nóż do kupy, nie używam prawie papieru). Do tego błonnik, mega nawodnienie i jest klasa. Niestety wciąż płaczę za czasami kiedy człowiek był młody i potrafił pół dnia na kiblu przesiedzieć, to wspaniałe uczucie tak sobie srać bez żadnego pośpiechu, a w robocie to w ogóle marzenie - walisz klocka i pieniądze lecą.
Po prostu myślę o życiu i sprawach życiowych. Takie sytuacje zdarzają mi się tylko na kiblu, pod prysznicem, w pociągu i na nudnym kazaniu w niedzielę.
Na kiblu mogę siedzieć długo, ale niestety nie siedzę, bo zazwyczaj po 10 minutach ktoś ustawia się w kolejce i muszę wyjść.
Telefonu nigdy nie biorę, bo boję się, że do środka mi wpadnie, a najbardziej boję się, że wpadnie on przed spłuczeniem.
Nie lubię kibla i najchętniej w ogóle bym tam nie chodził. Ale jesteśmy skonstruowani tak, a nie inaczej więc co poradzić. Telefonu tam nie biorę ze sobą, a nawet jak mam to nie wyciągam i staram się jak najszybciej stamtąd "wydostać". Choć niestety znam osobiście agentów, co po długim posiedzeniu w kiblu bez żadnych oporów wkładają łapy do lodówki...
Dłuższe posiedzenie tylko rano ale to dlatego, że żółtko mi wtedy dochodzi. Telefon wtedy wskazany bo zadnych domesi ani innych butelek pod ręką. W ciągu dnia robię co muszę i wypad. :)
Kibel to miejsce, w którym powstało najwięcej rozwiązań moich problemów naukowych, problemów praktycznych, dobrych rad, pomysłów na prezentacje i przemówienia, a także kilka scenariuszy zarządzania kryzysowego.
Jestem w stanie się założyć, że jestem jedynie skromnym przedstawicielem potężnej części ludzkości, która ma tak samo. Od tej pory będę to traktował jako fakt, dlatego przejdźmy od razu do przyczyn.
Neurony działają w ten sposób, że zmieniają swój potencjał elektryczny i przekazują bodźce dalej. Żeby neuron mógł przesłać kolejny sygnał, musi zmienić się ponownie jego polaryzacja i musi wejść w stan spoczynku. Paradoksalnie, im częściej odpoczywa, tym większą pracę jest w stanie wykonać. Bombardowanie go bodźcami doprowadza do zmniejszenia jego wydajności - zwłaszcza w dużej skali. Gdy działamy w stresie, próbując na siłę wykonać dane zadanie na czas, owszem, możemy to wykonać, częściowo dzięki adrenalinie, częściowo korzystając z wyuczonych ścieżek, ale zauważcie, że nie ma mowy o żadnej kreatywności. Ani tym bardziej o niestandardowym podejściu do problemu. Działa się maszynowo. Gorzej, jeśli zablokujemy się w jakimś punkcie, z którego nasze pokłady intelektu nie potrafią nas wyprowadzić. Wtedy, im bardziej próbujemy się koncentrować na problemie i im bardziej uruchamiamy mózgownicę, tym bardziej g* się dzieje i z perspektywy osoby trzeciej, wyglądamy jak ameba.
I tutaj właśnie z pomocą przychodzi kibel. Nic tak nie pomaga na odblokowanie potencjału układu nerwowego, jak jego chwilowe odciążenie. A cóż lepiej odciąża go w pracy, niż skupienie się (hehe) na czymś zupełnie innym, niż problem do rozwiązania. Niektórzy od razu zauważą, że nawet jeśli nie przyniosło to wymiernego efektu, przez ich głowę przetoczyło się kilka pomysłów, na które wcześniej by nie wpadli. I nie, żadne tam jadalnie, pokoje socjalne, kantyny i inne bzdety. Nie może być żadnych dystraktorów. Zakładając brak gili przyklejonych do drzwi i wyłączony telefon, sterylne i schludne otoczenie kibelka zapewni nam krótką namiastkę deprywacji sensorycznej.
Myślę, że w kontekście pracy, kibel jest w stanie rozwiązać z 80% problemów. Te 20% wymaga już nieco więcej, np. dobrze przespanej nocy lub wypoczynku w weekend (dlatego ważne decyzje życiowe i zawodowe podejmuję wyłącznie w weekendy, w kuchni), ale tu wkraczamy już na inne tory.
Dlatego jedzcie błonnik, pijcie wodę. To poprawi Waszą jakość życia na wielu płaszczyznach.
Bardzo mi sie to spodobalo. Ja tak jak Ty mam w wannie.
Ja 15 minut bez telefonu na kiblu.
Szacun
No próbowałem się podetrzeć telefonem ale jakoś mi nie wyszło. Wydaje mi się że telefon się do tego nie nadaje .
Gdy idę do toalety, nie biorę ze sobą niczego. Jedynie chusteczki higieniczne, i to poza domem - gdyby w publicznym WC nie było papieru. Staram się szybko załatwić, by mieć to z głowy. Długie wysiadywanie na kibelku powoduje hemoroidy, szczeliny odbytu i inne problemy z kupą - że tak to ogólnie nazwę.
bez telefonu jak najbardziej ale mam od cholery gazet które sobie czytam siedząc tam :)