Byłem przez pewien czas na zwolnieniu, kilka tygodni i koledzy z pracy gadali, że jak się jest dłużej to wychodzi lepiej bo pracodawca wtedy płaci też za weekendy. Nie wierzyłem w to za bardzo i wyszło na moje. Wynagrodzenie dostałem tak jakbym miał zapłacone tylko za dni robocze 80% dniówki. Nie ma mowy o żadnych weekendach. Bo wyszło by na to, że jak ktoś jest cały miesiąc na zwolnieniu to ma wtedy zapłacone nie za 20 dni a za 28. Szukałem trochę i w necie jest wzmianka o tych weekendach ale za dużo z tego nie rozumiem. Może ktoś to prostym językiem wyjaśnić? Są te weekendy płatne czy nie i z jakiej racji miałyby być płatne w przypadku gdy ktoś ma je normalnie wolne?
Pierwsze 33 dni w danym roku kalendarzowym placi pracodawca, oczywiscie placi tylko za dni robocze i to nie musi byc ciagle zwolnienie tylko suma dni na zwolnieniach, pozniej zaczyna placic zus. Zus placi za dni kalendarzowe, stawka za dzien to bodajze wysokosc zasilku podzielona przez ilosc dni w miesiacu. Wysokosc zasilku to srednia miesieczna pensja z ostatnich 12 miesiecy zatrudnienia pomniejszona o ~14%. Jesli dobrze pamietam przykladowo nadgodziny wypracowane w styczniu ktore sa wyplacane w styczniowej wyplacie, tez sie wliczaja do obliczania sredniej, a przynajmniej powinny, ale tu chyba zalezy od rodzaju umowy i tego co podadza panie z biura zusowi :) czesto podaja poprostu kwote brutto z umowy.
Oczywiście, że płaci za weekendy... Masz opłacony każdy dzień zwolnienia lekarskiego. Nawet święta.
To co Kilgur napisał brzmi sensownie. Pracodawca płaci za dni pracujące, po 33 dniach ZUS za dni kalendarzowe.
Ale tak nie jest. Płaca Ci normalnie za całe L4. Każdy jeden dzień.
Masz wszystko czarni na białym.
https://poradnikpracownika.pl/-zwolnienie-lekarskie-a-wysokosc-wynagrodzenia
Twój błąd w rozumieniu polega na tym, że de facto pracodawca płaci ci za wolne dni.
Tzn przy L4 traktuje się, że pracujesz 30 dni. Jak weźmiesz sobie weekend na L4 to masz 80% z tych dni.
Generalnie dla pracownika, który nie pracuje w weekendy najlepiej byłoby brać L4 tylko na dni robocze.
Że jak?
Mowisz, ze bardziej oplaca sie wziac L4 do piatku zamiast do niedzieli? :)
Do wyliczenia pensji pracownika w miesiącu, w którym był na L4 jego pensję dzieli się na 30 dni niezależnie od tego ile dni ma miesiąc.
Mowisz, ze bardziej oplaca sie wziac L4 do piatku zamiast do niedzieli? :)
Jeśli w weekendy nie pracujesz to tak.
Jakim cudem? Przeciez za weekend nie mam nic placone, a bedac za L4 mam placone 80%. Cos mi nie gra w tym co piszesz.
Masz płacone za weekend.
Jak wchodzisz na L4 to Twoja pensja jest automatycznie dzielona na 30 (niezależnie od ilości dni w miesiącu) i dostajesz 80% pensji z dni na których byłeś na zwolnieniu.
Zakładając, że na zwolnieniu byłeś tydzień (od poniedziałku do niedzieli).
Jeśli weźmiesz 5 dni zwolnienia od pon do pt masz 80% z 5 dni i 100% z 25 dni
Jeśli weźmiesz 7 dni zwolnienia od pon do nd to masz 80% z 7 dni i 100% z 23 dni.
[źle mi się kliknęło]
Ja mówię o standardowej umowie o pracę, podstawowy czas pracy.
Jeśli masz jakieś inne formy rozliczenia/umowy to moja wypowiedź Cię nie dotyczy.
Kyahn ma tutaj racje.
Dlatego, jeśli choroba trwa np. 2 tygodnie, lepiej wziąć 2 zwolnienia od poniedziałku do piatku (czyli udać się 2 razy do lekarza), a w weekend chorować bez zwolnienia.
To jest nieopłacalne jedynie wtedy, gdy trzeba być w weekendy dyspozycyjnym dla pracodawcy, a naprawdę źle się czujemy.
Oczywiście, mówimy o typowej umowie o pracę.
Kyahn zacząłem trochę rozumieć o co może Ci chodzić, jednak dla mnie jest to skomplikowane rozliczanie, trochę sobie w tej księgowości utrudniają pracę.
Pierwszy raz widzę, żeby gość bez gwiazdki tak ładnie zgasił drugiego gościa z gwiazdką. Mówię tutaj o sytuacji kiedy ten z gwiazdką był bardzo pewny siebie tak jak hopkins a jednak nie ma racji.
To nie księgowość utrudnia sobie życie tylko urzędnicy/politycy, którzy nie mają pojęcia ile problemów tworzą przedsiębiorcom swoimi głupimi pomysłami/ustawami.
Moja żona jest księgową, trochę też zajmuje się kadrami i ilość wiedzy jaką ona musi ciągle przyswajać jest nie do opisania. Jak na to patrzę to mam wrażenie, że ona ciągle jest na studiach.
A najśmieszniejsze jest to, że oni w ZUS/UP/US sami nie nadążają za zmianami i jak wchodzi coś nowego to nie mają pojęcia co i jak.
A i hopkins może mieć rację przy jakichś nazwijmy to nietypowych formach zatrudnienia (nie wypowiem się na ten temat, bo nie wiem).
Jak wcześniej wspomniałem mi chodziło o zatrudnienie na etacie (umowa o pracę) po 8h od poniedziałku do piątku.
W naszym kraju to norma. Podobnie jest z edukacją. Nawet organy prowadzące i nadzorujące nie mają pojęcia o zmianach w przepisach. A obecny rząd wydaje rozporzadzenia, które są wewnętrznie sprzeczne. Żeby było weselej, na pytania o wykładnię przepisów organy państwowe nie odpowiadają przez rok albo i dłużej.
Nie odpowiadają, bo nie wiedzą co :)
Żeby było śmieszniej zdarza się, że jak zadzwonisz do urzędu na infolinię (może po 30min czekania ktoś odbierze) w poniedziałek to Pani Kowalska powie ci jedno,
a jak zadzwonisz we wtorek z tym samym pytaniem i odbierze Pani Iksińska to możesz usłyszeć zupełnie co innego :) I bądź tu mądry.
A żeby było jeszcze śmieszniej to często nawet same urzędy opierają się na interpretacjach prawa GOFINu, czyli de facto prywatnej firmy.
W naszym kraju to norma. Podobnie jest z edukacją. Nawet organy prowadzące i nadzorujące nie mają pojęcia o zmianach w przepisach. A obecny rząd wydaje rozporzadzenia, które są wewnętrznie sprzeczne. Żeby było weselej, na pytania o wykładnię przepisów organy państwowe nie odpowiadają przez rok albo i dłużej.
Za coś takiego powinien być Sąd...
A jest jak z tym płaszczem...
Nie wiemy i co nam zrobicie?
Właśnie piszę wewnątrzszkolną dokumentację i układam regulaminy. To, co się teraz dzieje w szkolnictwie, woła o pomstę do nieba. Np. w rozporządzeniu podane są w dwóch różnych miejscach dwie różne liczby godzin danego przedmiotu. I która jest właściwa? Ile godzin ma mieć uczeń w tygodniu? Nie wiadomo. A odpowiedzi z ministerstwa od roku nie ma. I tak jest w wielu sprawach.
Nie dziwię się, że Zalewska ucieka do Brukseli.
Jak na religii pójdziesz na L4 to niebiański ZUS tak Cię policzy że w piekle wylądujesz.