Po roku (+ 2 miesiącach) studiowania wczoraj postanowiłem rzucić moje studia prawnicze. Borykam się teraz z myślami: Co dalej ? Muszę czekać rok do kolejnej rekrutacji na studia. Będę miał wtedy 21 lat i mam wrażenie, że już będę za stary na studia dzienne. W końcu wtedy moimi rówieśnikami będą osoby 2 lata młodsze. Taka myśl na prawdę potrafi wprowadzać mnie w dołujące stany. W dodatku dziewczyna z tego tytułu chce ze mną zerwać, bo uważa że postąpiłem bardzo nieambitnie i podyktowane to było lenistwem.
Jakie macie propozycje na zajęcie sobie tego czasu do rozpoczęcia kolejnych studiów ?
Czy faktycznie jestem za stary już na studiowanie dzienne (w końcu jakby nie patrzeć są do 2 lata w tył) ? - Jest ktoś z was lub był w podobnej sytuacji ?
Czym się kierować przy wyborze następnych studiów ? Mam mnóstwo zainteresowań i niekiedy kompletnie różniących się od siebie, tak że w żaden sposób nie można połączyć tego w żadną całość.
Z góry mega dzięki za udzielenie wskazówek i pozdrawiam Was.
Może trochę nie na temat i ogólnie bez urazy, ale może trzeba było o tym myśleć przed rzuceniem studiów.
Przed rzuceniem studiów owe "studia studiowałem" więc nie było miejsca na takie rozmyślenia, a wszystkie moje rozterki są już po fakcie, a decyzji nie żałuję.
Myślę, że w Twojej sytuacji po pierwszej znalazłbym sobie pracę, a po drugie poszukał może jakichś fajnych kursów albo studium do zrobienia. Obsługa photoshopa czy coś takiego żeby poszerzać kompetencje.
Praca albo podróż. Albo najpierw jedno, potem drugie. Cokolwiek, byleby nie leżenie plackiem... ;) I nie, nie ma nic uwłaczającego w rzuceniu studiów. Trzeba szukać swojej drogi, a nie pchać się na siłę tą samą co wszyscy wokół, tylko dlatego że inni tak robią. (Jak dziewczyna tego nie rozumie, to jej problem, nie twój. Jak z takiego powodu chce cię rzucić, to widocznie niezbyt wartościowa z niej partnerka) Tylko właśnie trzeba coś robić, aktywnie szukać tej innej drogi.
Wątpię też, by 21 lat czyniło cię za starym na studiowanie dzienne.
ale ... dlaczego? Studia to najlepszy okres w życiu - nie rób tego - wszyscy moi znajomi, którzy tak zrobili teraz (w wieku 40 i więcej lat) przechodzą przez ten proces "raz jeszcze". szczerze myślę, że to duży błąd rzucać studia - tym bardziej, że wytrzymałeś ponad 2 lata.
ale co w tym okresie takiego najlepszego?
jeżeli po studiach ma wyjść kolejny sfrustrowany prekariusz pozbawiony jakichkolwiek kwalifikacji, to może lepiej, aby zrobił sobie przerwę i wziął się za coś, co jemu przyniesie satysfakcję, a społeczeństwu - jakiś pożytek.
Studia to mógł być najlepszy okres życia może 20 lat temu. Dzisiaj to nic specjalnego i szczerze mówiąc, o wiele bardziej wolałem pracować. Ale jako, że studia to droga do większych pieniędzy, niestety trzeba je po prostu przejść, pomachać kwitkiem pracodawcy przed nosem i nabyć 3 razy więcej umiejętności podczas szkoleń i praktyk w miesiąc w pracy, niż przez całe 3.5 roku, bądź 5 lat studiów.
We wspomnieniach, które idealizują dobre momenty i marginalizują słabe to studia rzeczywiście są fajne. Ale ja akurat pamiętam że studia to była ciężka harówa, 2, 3, 4 rok to zarywanie nocy, 5 kolokwiów tygodniowo, masa projektów, referatów, prezentacji, użeranie się z prowadzącymi zajęcia. Tych super imprez i "studenckiego życia" jakoś nie pamiętam. Na dodatek większość profesorów a nawet doktorów to butne ważniaki z przerośniętym ego, widzący tylko swoją dziedzinę i uważający ją za najważniejszą i podstawową dla każdego studenta.
Ale jako, że studia to droga do większych pieniędzy, niestety trzeba je po prostu przejść, pomachać kwitkiem pracodawcy
Dodałbym że nie dotyczy to każdej branży. Ba, nie dotyczy to większości branż - na obecnym rynku pracy wyróżnić się trzeba umiejętnościami. Papier nie robi już wrażenia.
Ale jako, że studia to droga do większych pieniędzy, niestety trzeba je po prostu przejść, pomachać kwitkiem pracodawcy
Dodałbym że nie dotyczy to każdej branży. Ba, nie dotyczy to większości branż - na obecnym rynku pracy wyróżnić się trzeba umiejętnościami. Papier nie robi już wrażenia.
Z jednej strony nie, ale pamiętaj że pracodawca mając osoby o podobnym doświadczeniu wybierze zazwyczaj osobę z wyższym wykształceniem (a zwłaszcza kierunkowym).
Po studiach zaczynałem pracę na produkcji i gdybym ich nie skończył, pewnie dalej bym tam tkwił. Po jakimś czasie dostałem propozycję przejścia do pionu jakościowego - kierownik wprost stwierdził, że szansy bym nie dostał gdyby nie wykształcenie kierunkowe na Polibudzie.
Zacznij od sprawdzenia ile możesz zarobić w różnych zawodach. Zastanów się co byś chciał robić, jakie stanowisko by Cię interesowało, ile jest płatne, czy coś takiego by Ci odpowiadało, czy masz w tym kierunku zdolności, a potem podpatrz na LinkedIn ludzi, którzy podobną pracę wykonują i jak wyglądała ich ścieżka edukacji i kariery, popatrz jak dużo jest ogłoszeń rekrutacji na takie stanowisko, czy musisz się gdzieś przeprowadzić, żeby taką pracę zdobyć itd.
Cyber Rekin wyczerpał temat.
Dorosły chłop, a chce żeby go za rączkę prowadzić. Trzeba było pomyśleć nad przyszłością zanim zrobiło się tak lekkomyślny krok. Przynajmniej koledzy ze studiów się ucieszą, o jedną głowę mniej w tym i tak już ciasnym środowisku.
jak to co? do roboty się bierz.
zanim rozpocząłem studia inżynierskie (w wieku duużo bardziej zaawansowanym niż twój), też przerwałem studia (humanistyczny kierunek) - uważam, że dobrze zrobiłem.
wielu studentów właśnie... "studiuje" - sami nawet nie bardzo wiedzą po co.
Po 1 decyzja dobra jak to nie interesuje Cię szkoda czasu tym bardziej że niezbyt ciekawie wygląda kariera po tym kierunku bez rodziny prawniczej lub dużych ambicji i zainteresowania.
Co robić albo wybrać coś co daje pracę i dasz radę przy tym robić bez flustracji i rozpocząć od nowa albo wybrać kierunek zawodowy zrobić kurs szkolenia i do pracy. Albo od razu do pracy jako robotnik lub naganiacz - najgorsza droga. Ewentualnie otworzyć własny bizes.
decyzja dobra bo prawo to kierunek dla januszy i raczej zycie po tym niezbyt porywające, chociaz pieniadze dobre.
w miedzyczasie mozesz znalezc prace na pol etatu i jechac kursy z internetu zeby sie czegos nauczyc. pomysl w czym bys sie spelnial i wybierz nowe studia. Jak rodzice maja pieniadze to nie marnuj czasu na prace, czytaj ksiazki, podrozuj i rob kursy.
Dobra decyzja, bo prawo już mocno zapełnione, zawód uwolniony, konkurencja ogromna, w rezultacie kasa niska. Jak ktoś jest prawnikiem i dobrze zarabia, to tylko dlatego, że jako szewc też miałby duże obroty. Kwestia charakteru, a nie zawodu.
Co do dziewczyny, to też bym się nie przejmował, bo ona się chcę prowadzać z "prawnikiem" i martwi się tylko i wyłącznie o spadek jej statusu, a nie ciebie.
A co dalej to pytanie, które zadaje sobie kilka milionów ludzi w tym kraju. Pracuj.pl i rozsyłamy zgłoszenia albo rozkręć jakiś własny biznes. Jak dobrze ogarniesz, to do września już będziesz wiedział, że studia wcale nie są ci do niczego potrzebne, albo będziesz wiedział najważniejszą rzecz: jakich studiów potrzebujesz i po co tam jesteś.
/Jak ktoś jest prawnikiem i dobrze zarabia, to tylko dlatego, że jako szewc też miałby duże obroty. Kwestia charakteru, a nie zawodu.
Dokładnie mam te same przemyślenia ;)
Nigdy nie jest za późno aby wrócić na studia... mało tego - jeśli znajdziesz fajną firmę nie jest wykluczone, że ta sfinansuje Ci owe studia (np zaoczne) za cenę podpisania lojalki jednak nie uważam aby to było jakieś tragiczne rozwiązanie (oczywiście zależy od firmy i czy praca w niej daje Ci jakąś satysfakcję). Sam obecnie się nad tym zastanawiam, mając lat 32.
Różnica 2 lat to żadna różnica. Możesz iść na studia, a póki co praca. Może po roku zmieni ci sie podejście i odechce ci sie studiować.
Będę miał wtedy 21 lat i mam wrażenie, że już będę za stary na studia dzienne.
Jak zaczynałem studia miałem na pierwszym roku kilku 24-26 latków i jedną 30 łatkę.
A co teraz? Własna działalność albo niewolnictwo u Niemca/ Francuza.
Inni napisali już o tym co robić (praca + dokształcanie), ale w swoim oryginalnym poście zapytałeś jakie studia wybrać. Dla mnie to ogromny temat, no ale w skrócie :)
Sam uważam, że wybierając studia czy to kierunek rozwoju zawodowego trzeba NIESTETY brać zarówno uwagę nasze zainteresowania jak i to jak może wyglądać nasza przyszłość finansowa czy realne szanse na znalezienie pracy.
Podam przykład dalszego znajomego, ale powinien dobrze opisać całość. Facet studiował do magisterki filologię staro Bizantyjską*. Jest jedną z około 10 osób w Polsce, która ogarnia ten temat, powiem więcej zaczął doktorat. ALE pracuje w korpo i klepie dane (ctr+c, ctr+v), sam mówi otwarcie, że ciężko mu też znaleźć pracę w zawodzie, a na uczelni nie chcą dać całego etatu bo nie ma pleców. Ponoć czasem są projekty unijne itp., ale jako Polak nie ma przebicia dużego. Więc mimo, że finansowo może nie jest tak dobrze jakby chciał to on czuje się spełniony i szczęśliwy bo ma styczność w życiu z tym co go naprawdę interesuje.
Więc, przekładając to na twój przykład, możesz teoretycznie iść na każde studia, ale bierz pod uwagę też, że kiedyś będziesz musiał znaleźć pracę i zacząć utrzymywać siebie lub całą rodzinę.
* mogłem coś przekręcić, chodzi o to, że uczył się o starożytnym języku, który już dawno wymarł.
Do roboty.
A studia humanistyczne to sobie możesz z góry odpuścić - jest przesyt ludzi z papierkami po humanie, którzy skończyli jakieś socjologie czy inne cuda, a i tak lądują na słuchawie czy (przy odrobinie szczęścia) w korpo na jakimś sensownym stanowisku.
Jak nie masz umysłu ścisłego - od razu idź do pracy. Nie ma co czekać, buduj CV, łap jakieś szkolenia lub dokształcenia. Doświadczenie jest kluczowe jak szukasz jakiejś lepszej pracy.
Czym się kierować przy wyborze następnych studiów ?
Opłacalnością i tym, czy jest osoba po danym kierunku poszukiwana na rynku pracy. Niestety, możesz interesować się historią, polityką etc., ale nie ma to przełożenia na to, jaka jest sytuacja na rynku pracy.
I zaraz wpadnie Iselor i powie ci, że to bzdura, studiuj co cię interesuje, ale nawet on nie robi w zawodzie po swoim kierunku. Nie słuchaj ludzi, którzy mówią ci, że studiuj co cię interesuje, bo potem wyjdziesz na rynek pracy i obudzisz się z ręką w nocniku.
Z doświadczenia wiem, że cholernie przydatne w przyszłości są wszelkie kursy językowe (certyfikaty) więc osoby po filologii angielskiej - chapeau bas bo to jest strzał w dziesiątkę. Wiadomo, teraz znajomość języka nie jest już traktowana jako talent a raczej narzędzie jednak udokumentowany poziom języka to baaardzo dużo a przy tym zapewnia mnóstwo możliwości.
filologia angielska tylko wtedy, kiedy chcesz nauczać innych (w szkołach językowych) - albo po prostu jesteś baardzo zafascynowany wszystkimi tymi filologicznymi niuansami.
prawdę mówiąc, najbardziej optymalne rozwiązanie - porządne studia inżynierskie + certyfikat (np. CPE). Korepetycji może udzielać każdy, kto ma CPE, ale CPE + specjalizacja w jakiejś dziedzinie (technicznej, medycznej etc.) to już przepustka do pracy tłumacza.
Będę miał wtedy 21 lat i mam wrażenie, że już będę za stary na studia dzienne.
Mając dwadzieściaparę lat skończyłem studia na kierunku humanistycznym, przepracowałem po studiach kilka lat, głównie w branżach nie związanych z kierunkiem ukończonych studiów. Około 10 lat temu podjąłem pracę, którą wykonuję do dzisiaj. W międzyczasie, zmiana obowiązujących przepisów, pozwalająca na osiągnięcie maksymalnego stopnia zaawansowania w tym zawodzie jedynie osobom posiadającym tytuł inżyniera, zmusiła mnie do rozpoczęcia kolejnych studiów. Mając czterdziestkę na karku, rozpocząłem studia dzienne z indywidualnym tokiem nauczania. Nie dość, że nie płacę za studia zaoczne, to rokrocznie otrzymuję stypendium naukowe za wyniki w nauce, nagrodę rektora i jakoś udaje mi się połączyć naukę z pracą zawodową, i życiem rodzinnym.
najwyraźniej jesteś wyjątkowo nierozgarniętą jednostką, która czerpie niezdrową satysfakcję z popełniania tych samych błędów dwa razy.
Pytasz ludzi jakie studia powinieneś wybrać... obstawiam, że kierunek prawniczy też nie był twoim wyborem, bo skończyło się jak się skończyło. Może zacznij myśleć samodzielnie? Jak napisał Soul - dzieciństwo się właśnie skończyło.
Oczywiście nie odmówię sobie zacytowania najbardziej kretyńskiego tekstu jaki mogłeś napisać:
"Przed rzuceniem studiów owe "studia studiowałem" więc nie było miejsca na takie rozmyślenia"
Ja ci proponuję - nie wracaj na studia, idź do przysłowiowej "łopaty", bo wyjątkowo boli cię myślenie i wolisz zastanawiać się nad konsekwencjami już po podjęciu ważnej decyzji.
A ja powiem tak: niektórzy dopiero w wieku 30 lat się dowiadują co chcą w życiu robić.
Więc się zastanów co chcesz a potem to rób. Oczywiście rozumiem, że niekoniecznie będziesz w twoim wieku wiedział co chcesz robić, więc póki co idź do pracy, a potem pomyśl
>Rowniesnicy beda mlodsi
Przejdzie Ci, bo to Twoje zycie nie rowniesnikow. Chyba, ze chcesz zyc dla znajomych, to wtedy sie przejmuj ;). A tak serio, to ludziom przechodzi takie myslenie kolo 30ki. (Dla przykladu, ja zaczynalem nowa sciezke kariery przed 30ka, musialem sie uczyc znowu plus egzaminy, oplacalo sie. Wiec jak piszesz, ze jestes za stary to tylko sie usmiecham).
>Czym się kierować przy wyborze następnych studiów ? Mam mnóstwo zainteresowań i niekiedy kompletnie różniących się od siebie, tak że w żaden sposób nie można połączyć tego w żadną całość.
Masz mnostwo zainteresowan, to znak, ze masz duzo czasu i jestes ciekawy oraz, ze...tracisz duzo czasu na przyjemnosci. Gdy sobie te zainteresowania wypiszesz, lacznie z rzeczmi, ktore robiles, zaczniesz dostrzegac zwiazki. Zrob sobie mape mysli z nich. Polacz te, ktore mozna polaczyc. Na koniec scharakteryzuj pod wzgledem osobowym w okreslonych kategoriach (analityczne, praca z ludzmi, pomaganie, status etc.). Zidentyfikujesz kategorie, pod ktorym ibedziesz mial najwiecej zainteresowan/zajec. Pomoze Ci to w okresleniu potencjalnych zawodow/zajec. W tanich ksiegarniach mozna dorwac 'Jaki wybrac zawod' Katharine Brooks, opisuje te techniki wyboru dokladnie i praktycznie, krok po kroku, bez bzdur typu 'jestes zwyciezca'.
Nie chce Ci psuc zabawy, ale na koniec takiej techniki, gdy przychodzi do wyboru zawodu, to szerokie zainteresowania to jedna sprawa, a zawody da sie spokojnie ograniczyc do 2-3.
>Jakie macie propozycje na zajęcie sobie tego czasu do rozpoczęcia kolejnych studiów ?
To powinno byc ostatnie pytanie. Jesli wybrales potencjalny zawod/zajecie (nie musisz byc 100% pewien bo kto jest zanim gdzies popracuje?), to juz znasz cel. Jak znasz cel, to bedziesz wiedziec co robic przez rok.
Rzuciłeś studia i już nick suicide sobie dałeś? Nie rób nic głupiego, na studiach się świat nie kończy ani nie zaczyna
W wątku jest już dużo dobrych rad, ale z perspektywy humanisty, który miał skończyć w rynsztoku ("co będziesz robił po historii?") jeszcze kilka, chyba uniwersalnych:
1) Dobrze jest robić coś choćby na 1/4 etatu, ale mieć zajęcie. Tak jak studiowanie prawa ugruntowało u Ciebie opinię, że to nie dla Ciebie, tak dziwne zajęcia mogą udowodnić Ci, że chcesz robić coś kompletnie innego. (Mam znajomego, który ze studenta stał się pracownikiem fizycznym i mu się to podoba a i zarabia dobrze; ja z pisania newsów na gry-online.pl skończyłem tu na etacie i pracuję już 8 lat :P)
2) Znajomość języków tylko pomaga. Nie wiem jak uczyłeś się języka angielskiego, ale ja większość słownictwa poznałem za sprawą gier. Łatwo połączyć hobby z nauką języka - wymuś na sobie granie np. w języku niemieckim. Podstawy będą przydatne, wiadomo, ale dziś z internetem i jakimś podręcznikiem można samemu sporo osiągnąć.
3) Zastanów się, czy na pewno chcesz iść na studia. Znam ludzi, którzy w wieku 20 lat musieli zdobywać wiedzę w sposób praktyczny (=pracując) i wyszli na tym znacznie lepiej niż osoby z dwoma kierunkami na raz. Studia nie uciekną.
3) "Zastanów się, czy na pewno chcesz iść na studia. Znam ludzi, którzy w wieku 20 lat musieli zdobywać wiedzę w sposób praktyczny (=pracując) i wyszli na tym znacznie lepiej niż osoby z dwoma kierunkami na raz. Studia nie uciekną."
Oczywiście, że tak. Do tego taką zmorą uważam jest to, jak wiele osób idzie na kierunki z dupy, tylko dlatego że kolega tam idzie, że rodzice naciskają itp itd. I się potem budzą z ręką w nocniku po latach, że albo nie ma dla nich pracy, albo praca która jest sprawia, że chcą sobie strzelić w łeb. Nic na siłę, nie ma pośpiechu. Trzeba się odciąć od tego durnego mainstreamu i faktycznie się zatrzymać i zastanowić, czego się pragnie. Choć oczywiście, zatrzymanie się na zbyt długo też niesie niebezpieczeństwa liczne... ;)
Warto również dodać, że czasy się trochę zmieniły i wykształcenie wyższe nie jest już gwarantem dobrze opłacalnej pracy. W najgorszej sytuacji są chyba osoby, które stawiają pierwsze kroki zawodowe świeżo po ukończeniu studiów. Nie twierdzę oczywiście, że wszyscy natomiast rzuca mi się w oko ta pewna prawidłowość.
Z pewnością nie warto się załamywać i samo rzucenie studiów nie jest aż takim problemem. Ze znalezieniem pracy również nie powinno być większych problemów - trochę cierpliwości i z pewnością znajdzie się coś co autorowi przypadnie do gustu.
Z ciekawości- co Cię tak wystraszyło dopiero na początku drugiego roku studiów? Jaki był konkretny powód zrezygnowania z tego kierunku?
To nie była nagła decyzja, przez ten cały czas z tyłu głowy miałem takie odczucia, że to nie jest środowisko dla mnie. Środowisko niedoszłych prawników, to najbardziej smutne i zamknięte środowisko, nie brak ludzi zadufanych i egocentrycznych. Czarę goryczy przelał fakt trudności materiału na drugim roku (nawet dla takiej osoby jak ja, która szybko dosyć przyswajała wiedzę), było dużo ciężej niż na pierwszym (pierwszy rok to raczej same przedmioty "okołoprawnicze".
Może powinieneś nie rzucać, bo tak to dajesz spację przed znakiem interpunkcyjnym. :/
Wyczuwam dość sarkastyczny sposób wypowiedzi, więc pozwolę sobie zwrócić tobie uwagę na poprawność składniową zdania, które namazgrałeś XDDDDDDD
Zawsze możesz się zatrudnić u Holendra na taśmie/fabryce. Ok. 8 euro za h, 10 godzin pracy. Wspaniała przyszłość. Polecam 10/10
Ps: przed pytajnikiem nie stawia się spacji
Wątek pisany był przeze mnie na kolanie, ale dzięki.
PS. dopisek Postscriptum pisze się z obydwu dużych liter, a do tego taka ciekawostka - jeśli ogarniasz łacinę to możesz sobie pozwolić na pisownię "P.S.".
Za stary na studia dzienne?, chyba zartujesz:). Kilkanascie (20?) lat temu bylem w podobnej sytuacji, kilka lat przygotowan (korepetycje z historii) aby dostac sie na prawo na UJ, a gdy sie dostalem to zaczela sie jazda.. Mordowalem sie strasznie na pierwszym roku (prawo rzymskie!) kilka poprawek ale go zdalem jakims cudem, i utknelem na drugim roku. W kwestii tzw zycia studenckiego tez nie bylo najlepiej. Nie moglem zdac cywilnego i karnego, musialem powtarzac drugi rok, pod koniec drugiego drugiego roku:) zdalem sobie sprawe ze chyba nic z tego nie bedzie i trzeba ciac tego raka. Po krotkiej szamotaninie zapisalem sie na studia wieczorowe na AE na finanse, zycie studenckie tez sie rozkrecilo na drugim roku a z punktu widzenia imprez to byl pewnie najlepszy okres mojego zycia:). Piec lat minelo w miare sprawnie, chwile popracowalem w zawodzie a potem wiatr przemian zwial mnie za granice. Po kilku latach nieciekawych , typowych - nierozwojowych prac imigranta (a nie czulem sie za silnie z tym moim magistrem z AE) stwierdzilem ze trzeba wrocic jeszcze raz na uczelnie, tym razem zagraniczna i zostac engineerem:). I tak to jako ponad 30 latek "minglowalem" sie z tubylczymi studentami i zglebialem tajniki elektroniki i systemow wbudowanych, ja czlowiek ktory nie zdawal na maturze matematyki a historie. Po latach ta elektroniczna/inzynieryjna matematyka okazala sie banalnie prosta!:). I tak to po latach odnalazlem swoje powolanie i praca stala sie tez moim hobby, a z prawa zostal mi na pamiatke indeks z poprawkami:)
No proszę, ciekawa historia :D Co do życia studenckiego na prawie to jestem w stanie uwierzyć, że nie było zgodne z oczekiwaniami, bo w środowisku prawniczym zbyt wiele się nie użyje.
Mogę wiedzieć jaki zawód wykonujesz?
O tym życiu studenckim w środowisku prawniczym najwyraźniej krążą już legendy, ponieważ z mojego otoczenia kilka osób przewinęło się przez kierunek prawa i była dokładnie taka sama historia. Zastanawiające dlaczego tak jest.
"Janusze prawa" mają bardzo zawyżone mniemanie z tytułu bycia studentem prawa. Nie chcą zadawać się ze śmiertelnikami z innych kierunków, bo ci mają wg nich ograniczone myślenie, nie mają wyrobionego "prawniczego myślenia".
Chodzenie w zwyczajnych ubraniach na uczelnię? To nie dla nich, oni preferują znoszony garnitur z aktówką pod ręką przez 5 dni w tygodniu (swoją drogą zastanawiałem się kiedy oni go piorą).
Z boku trochę to karykaturalnie wygląda.
Mialem takich wlasnie mlodych "panow adwokatow" na pierwszym roku, przychodzacy w garniturze i z teczka pod reka na wyklady:), poznalem tam kilka osob z ktorymi mam kontakty do dzis i ktore zostaly policjantem/prokuratorem czy sedzia ale to nie byly moje klimaty, uczenie pamieciowe i proby rozwiaznia kazusow doprowadzaly moj umysl do rozpaczy. Wyladowalem na tym prawie przez ta historie (ktora dalej lubie, albo w ramach hobby - przeczytnia ksiazki o rzymie a nie nauki) i probemy z matematyka w szkole sredniej ale to byl blad na ktory stracilem kilka lat zycia. Teraz pracuje jako research&development engineer projektujacy elektronike/programujacy embedded systems jak ci cos to mowi:) tak wiec znaczny zwrot od prawa:)
MEng Electronic Engineering, MEng to 4-letnie ciagle studia, w odroznieniu od np BEng (3 lata) i potem top-up MSc (cos jak magisterskie w pl). W UK duza czesc studentow konczy na 3-letnich BEng (ja musialem robic tego MEng z pewnych finansowcyh powodow), lepiej isc wczesniej do pracy i miec mniej dlugow:)
Nie wracaj na ten kierunek. Skoro go rzuciłeś, to widocznie prawo nie jest dla Ciebie. Nie ma sensu tracić czasu na coś czego nie czujesz. Nie będziesz miał żadnej przyjemności z takiej nauki, nie zmuszaj się. Wybierz kierunek który naprawdę Cię interesuje, tak abyś miał ochotę się uczyć. A co do wieku to nie wiem dlaczego się przejmujesz. Ludzie 30 letni idą na studia. Ty masz dopiero 21 lat, to nie szkoła średnia, żeby zważać na to czy jest się w klasie z osobami w tym samym wieku.
Ja kiedys bylem na historii w 2006 roku.Rzucilem po 1 semestrze , nie zaluje do dzisiaj.