Dlaczego wegetarianie to wariaci wg dużej części spolczenstwa, bo nie jedzą mięsa a katolicy, którzy robią to samo ze względu na post już nie?
Ps. Nie jestem wege
Wegetarianin jest wariatem tylko wtedy, kiedy wyłazi na ulice w skórzanej kurtce i drze mordę, że jedzenie zwierząt jest złe.
Pierwsze słyszę że wegetarianie to wariaci, chyba chodziło ci wegan?
Bo katolicy robią to raz w tygodniu, a i tak duża ich liczba nie przestrzega tego
Wegetarianin jest wariatem tylko wtedy, kiedy wyłazi na ulice w skórzanej kurtce i drze mordę, że jedzenie zwierząt jest złe.
Bo katolicy o ile przestrzegają postu (czy to piątkowego) czy okresu postnego nie starają się na silę narzucać jego reszcie.
Spora część wegan,wegetarian i innych trawożerców dostała hoopla, w stopniu takim że spotkałem osoby które nie chciały schować warzyw do tej samej lodówki gdzie jest wędlina.
Do tego na siłę krucjaty - wcinaj trawę bo inaczej jesteś taki i owaki (co zwykle nie przeszkadza im biegać w skórzanych bucikach czy płaszczyku/kurtce) ..
Chcesz żreć trawę żryj, daj innym wcinać soczyste mięso jak im smakuje a nie
Obie strony jak zawsze mają swoich "wariatów".
Bo ja spotkałem się z działaniem w drugą stronę.
Ograniczam mocno mięso, zostałem na razie tylko przy rybach. Mam nadzieję, że nikomu nie męczyłem dupy o to, by sam przestał jeść świnie czy krowy, bo uważam to za hipokryzję - w końcu przez 34 lata sam jadłem burgery i kotlety.
Ile komentarzy już musiałem wysłuchać o tym, że "jak coś zostało wyhodowane to musi zostać zjedzone" czy "przecież nikomu nie powiem, zjedz sobie pasztecik". "Szanuję Cię, ale to fanaberia", "dziwactwo", "ciekawe, kiedy ci przejdzie". No i mam się grzecznie wtedy uśmiechać? :P
Może nie pod względem narzucania prostowania ale zakazywania innych rzeczy katolicy są znacznie gorsi od wegetarian.
Ale ryby to wspaniała rzecz i nie ma czego się wstydzić...
zakazywania innych rzeczy katolicy są znacznie gorsi od wegetarian No właśnie zakazują a nie nakazują.
z rybami to cza ostrożnie, już nie chodzi nawet o plastik, ale one są karmione jednym wielkim syfem, plus brudna woda w jakiej pływają.
W sumie ryba to trucizna, szczególnie te z Bałtyku, to już lepiej być weganem.
By zobrazować jaka to trucizna, to w skandynawskim kraju kobietom w ciąży nie zaleca się jedzenia niektórych ryb, ze względu na ilość toksyn w nich zwartych
polecam film cała prawda o rybach, a może lepiej nie jak wam smakuje to nie oglądajcie.
https://www.youtube.com/watch?v=L1D75NhRyTA
Ja to już wolę zjeść kurczaka raz na jakiś czas.
No nie wiem. Wegetarianin krzyczy w internecie, jest ich mało a katolicy w jakimś stopniu wplywają na prawo i chcą by było zgodne z ich światopoglądem. Wegetarianie nie chcą zmieniać prawa tylko dyskutują. Może czasem robią to w niewłaściwy sposób, ale lepiej kogoś przekonać do racji niż komuś czegoś zakazać.
No ale co, słyszałeś żeby katolicy próbowali przeforsować punkt w konstytucji że w piątek nie wolno jeść mięsa czy o co ci człowieku generalnie chodzi? W jaki sposób ci "katolicy" wpływają na prawo?
Nie pisałem przecież o prostowaniu tylko o innych rzeczach takich jak aborcja, związki partnerskie, szkolnicteo. Weganie czasem tylko namawiają ludzi a katolicy chcą by prawo było zgodne z ich światopoglądem.
@up. Bowiem misiu kochany żyjesz w demokratycznym kraju, gdzie demokracja (a dokładnie ochlokracja) to rządy większości a że większość to katolicy...
Co prawda o wegetarianach nie słyszałem nic złego, ale o weganach już tak np, niektórzy weganie są na tyle poje... że potrafią obrzucać sklepy mięsne sztuczną krwią.
Wegetarianie =/= weganie, nie bez powodu trochę inna nazwa.
Wegetarianin a katolik postujący to tak jak rajdowiec samochodowy a zwykły użytkownik samochodu.
Nie wiem gdzie mieszkasz ale tam gdzie ja mieszkam możesz spokojnie pójść do restauracji i kupić wegetariański posiłek. Żadna nowość...
Ja tam nie jem mięsa zwierząt bo to nieludzkie a poza tym ludzina lepsza.Nauczyłem się od Hannibala Lectera jak przyrządzać.
No ty to jesz tylko kurczaki...
Już widzę, co by było po ogłoszeniu Vegańskiego Piątku w szkołach: sprzeciw episkopatu, Rydzyka i kuratorów PiS gwarantowany.
Żeby być wegetarianinem lub weganinem trzeba bardzo dokładnie dobierać swoją dietę. A konieczność ta wynika z prostego faktu: w mięsie są składniki niezbędne dla organizmu. Jeśli ktoś tylko rezygnuje z mięsa a nie zadba o to by je czymś zastąpić, jest po prostu głupi.
Miesne skladniki nie sa niezbedne dla organizmu :P Do tego elementy brakujace w roslinach np witamina b12 wystepuja w mleku i jajakach.
Za to są łatwo przyswajalne. My ludzie nie jesteśmy trawożercami jak krowy, jesteśmy wszystkożerni jak świnie, niedźwiedzie i małpy :P Dlatego łatwiej zaspokoimy nasze potrzeby żywiąc się w sposób urozmaicony, bez rezygnacji z tego do czego jesteśmy przystosowani w toku ewolucji.
Wiekszosc wszystkozernych zwiarzat glownie odzywia sie pokarmem roslinnym w tym tez owocami, mieso jedza zadko :P Uklad trawienny czlowieka jest dlugi, chyba 16x dluzszy niz nasze cialo, nasze kwasy zoladkowe sa o wiele slabsze niz miesozercow, miesa podrozojac przez dlugi uklad trawienny czlowieka poprostu gnije. Uklady trawienne miesozercow sa max 4-5 x dlugosc ciala, co powoduje ze mieso ktore zaczyna gnic wylatuje, a nie zalega w kiszce :P Jesli dobrze pamietam byly badania przeprowadzone na Harvardzie ktore doprowadzily do wnioskow ze gnicie miesa w jelicie grubym jest bezposrednia przyczyna raka tegoz jelita. Czlowiek spozywajac mieso bardzo czesto siega po musztarde, chrzan itp rzeczy ktore wspomagaja prace ukladu trawiennego, bez tego ciezko strawic wieksze ilosci miesa, co moze pewnie potwierdzic kazdy kto w swieta obzarl sie miesem :) Prawda jest taka ze ludzie u zarania dziejow byli glownie owocozercami, a miesa jedli bardzo niewiele, dopiero w ostanich dziesiecioleciach mieso stalo sie tak tanie ze mozna sobie spokojnie pozwolic na zjadaniego bardzo duzych ilosciach co nie jest zdrowe :P
Zreszta ostatnio widzialem na yt film na temat badan nad dlugowiecznymi ludzmi i okazuje sie ze to nie genetyka tylko dieta. W wielkim skrocie i uproszczeniu spozywanie sporej ilosci pokarmow roslinnych mocno spowalnia metablolizm, a efektem tego jest ze wolniej sie starzejemy :)
btw. zadnym wegetarianinem nie jestem :D
Układ trawienny jest dłuższy niż u mięsożerców, ale też zdecydowanie krótszy niż u roślinożerców. Zęby też nie są jak u roślinożerców. Do mięsożerców też daleko , ale jednak bliżej. Jak nie wierzysz to stań przed lustrem , otwórz usta i przyjrzyj się zwłaszcza trójkom. Są mniejsze niż u drapieżników ale ciągle je mamy. Ale też nie musimy polować zębami.
Ludzie u zarania nie byli owocożerni, tylko jedli wszystko. Nie mogli sobie pozwolić na wybrzydzanie jeśli chcieli przetrwać. Byli też przystosowani do okresowego postu jeśli z jedzeniem było krucho. Dlatego nam też dobrze robi jeśli czasem ograniczymy się, zrezygnujemy z jednego posiłku.
Ja od około miesiąca przestałem spożywać mięso, ostatnio chyba tylko tuńczyka zjadłem. Tak po prostu, o wiele lżej się czuję, a wszystkie składniki (prócz białka zwierzęcego naturalnie) mogę sobie zastąpić warzywami. Poza tym, dobrze sobie zrobić od mięcha przerwę choćby właśnie na miesiąc, żeby się "oczyścić". Mimo wszystko mięso podnosi cholesterol i zalega w żołądku.
Poza tym, dzisiejsza jakość mięsa pozostawia wiele do życzenia. Zwierzaki karmione sterydami, antybiotykami i potem to wcinamy. To ja już wolę zjadać korzonki. Od chemii dzisiaj się nie ucieknie, ale jak ma się okazję zrezygnować z danego produktu pełnego chemii - czemu nie? Wystarczy dobrze ułożyć dietę, a kuchnia wegetariańska to naprawdę eksplozja smaków.
Nie widzę nic złego czy "szalonego" w tym, że ktoś chce jeść tylko warzywa czy ogranicza mięso do ryb. Nie widziałem tez nigdzie skandujących wegetarian na mojej ulicy. Nie jestem tez hipokrytą, bo do niedawna zajadałem się mięsem. Teraz jednak brak go w mojej diecie i nie odczuwam potrzeby zjedzenia.
Poza tym, dobrze sobie zrobić od mięcha przerwę choćby właśnie na miesiąc, żeby się "oczyścić". Tylko wtrącę swoje 3 grosze. Oczyścić organizm to samo picie wody przez 2-3 dni a nie ograniczanie się od mięsa.
Ja przez 12 dni jadłem tylko 4 kromki chleba dziennie popijając to wodą. A ostatnie dwa tylko sama woda. Wiem, że to masochizm ale dałem radę. Pierwsze 3 dni były ciężkie, potem było ok, bo organizm zmienił metabolizm a żołądek się skurczył.
^Tak, szczególnie biorąc pod uwagę, czym się karmi zwierzęta. Zobacz sobie programy czy badania, co zawiera współczesne mięso albo jak wygląda hodowanie zwierzaka na sterydach, żeby mięska wyszło galanty. To nie są czasy, że dziadek idzie za stodołę przegarbować świnkę, którą pasł zwykłą paszą wtedy bez GMO. Tutaj faszeruje się wszystkim, żeby w szybkim tempie zwierzaki urosły.
Ja przez 12 dni jadłem tylko 4 kromki chleba dziennie popijając to wodą. A ostatnie dwa tylko sama woda. Wiem, że to masochizm ale dałem radę
Ale... po co? Na 12 dni się pozbawiłeś składników mineralnych wcinając pewnie wysoko przetworzony pszenny chleb, jak mogłeś z diety nawet na tydzień wywalić jeden produkt i już "czyścisz" organizm.
Twoim tokiem rozumowania nic nie powinno być jadalne. I masz rację, bo wszystko to chemia. Trujemy się. Pomyśl sobie jacy mocni byli ludzie w obozach hitlerowskich. Np. Auswitz. Dziś jakby takiego tam zamknęli to parę dni i zgon.
Nie pozbawił się składników mineralnych, bo organizm to miał w moim tłuszczu i mięśniach. A czemu tak zrobiłem? A z głupoty. Taka prawda. Byłem ciekaw jak organizm na takie coś zareaguje. Robiłem testy na sobie.
Ale sam to napisałem - że jestem świadom, że chemia jest we wszystkim, ale można ją ograniczyć. Podczas uboju wydziela się wiele toksyn, no i wspomniana pasza na GMO czy sterydy. Wolę jednak pryskane warzywa niż wcinanie mięsa nabitego antybiotykiem.
bo organizm to miał w moim tłuszczu i mięśniach
Nie wiem czy wiesz, ale codziennie powinieneś dostarczać witamin i składników mineralnych. To tak nie działa jak opisałeś.
A z głupoty. Taka prawda. Byłem ciekaw jak organizm na takie coś zareaguje. Robiłem testy na sobie.
A to w sumie chwalebne, bo poznać własne ciało i reakcje na różne rzeczy to klucz do sukcesu :)
Organizm ma swoje granice. Ja je zachowałem.
Jak mieszkasz na wsi to super sprawa z jedzeniem. Ja pochodzę ze wsi. Pamiętam te czasy jak biło się swojsko świnie i karmilo swojską paszą z pola a kurki jadły swojskie ziarenka co kombajn skosil z pola. Wszystko czyste i bez nawozu. Albo ziemniaki.
Dziś mieszkam w mieście i karmie się syfem z supermarketów. Ohyda...
Jak masz taki syf w tych marketach, to po tam się stołujesz? Kupuj żywność od rolników na targach, jak Ci się jedzenie z hipermarketu nie podoba.
Juz się przyzwyczaiłem. Za dużo mieszkania w mieście. Nawet polubiłem zakupy w marketach. Ale wiem, że to syf. Palę też papierosy a to gorszy syf więc jakoś się usprawiedliwiam :)
Nie rozumiem Cię koleś w ogóle. Narzekasz na coś ale i tak w to dalej świadomie brniesz. Totalny brak konsekwencji.
Ale co tu rozumować? Mieszkam w mieście bo mam tam prace. To mam wyjechać na wieś i być bezrobotnym? Sprawdzę te targi.
Na tej samej zasadzie na której każdy kto się czegoś naczytał, niewiele z tego pojmuje, ale najwięcej ma dogadania i pouczania innych, głównie żeby się podświawomie dowartościować, to skończony i niebezpieczny wariat. Nie ważne czy wegetarianin, czy idiotka opowiadająca ci z pełną agresją, że kota można żywić tylko suchą karmą, bo inne jedzenie mu szkodzi.
Ogólnie to spoko, nie popieram jazdy na kuchnię wegańską, bo sam, jako mięsożerca, inkorporuję pełno przepisów wegańskich - kasza jaglana i wszystkie desery z jej użyciem, burgery fasolowe, przepisy na dania z ciecierzycy. Można przebierać w nieskończoność. Tam wbrew pozorom jest sporo SMACZNYCH przepisów.
A do tego kilka rzeczy, tak raczej na szybko (w odniesieniu do niektórych rzeczy, które się tu pojawiły, ale nie do wszystkiego).
1. Detoks odbywa się przez dupę i drogi moczowe. W zdrowym organizmie, detoks zachodzi codziennie, bez interwencji sił wyższych.
2. Zużycie antybiotyków i hormonów w produkcji mięsa zostało znacznie obniżone, a przepisy UE jeszcze nigdy nie były tak restrykcyjne. Racja z tym, że ciągle się to spotyka. Dlaczego? Ano dlatego, że rolnicy wybierają sobie takie suplementy. Jeden rolnik narzekał strasznie, że kiedyś to można było walić do paszy tyle dodatków ile dusza zapragnie i zwierzęta rosły zdrowe i wielkie, a teraz to tylko kłody pod nogi. I o ile jajka jem od kur znajomego, który te zwierzęta karmi resztkami z obiadu i ziarnem, tak od jego sąsiadów raczej bym "świnki" nie kupił. P.S. Nie słyszałem o tym, by przy uboju podnosił się poziom toksyn. Tym niemniej, podkreślam, że nie najmniejszego powodu, żeby ktoś musiał jeść mięso, jeśli tego nie chce. I kropka. Obecnie jest to kwestia wyboru.
3. Rolnictwo ekologiczne, to takie niby bez GMO, to istna tablica Mendelejewa. "EKO" to kolejny slogan do zdzierania kasy z ludzi, którzy chcą żyć zdrowo. Biznes ten jest ostatnio na tyle dochodowy, że swego czasu nawet Monsanto uznało, że warto w to wejść :D. I to dawno temu.
4. Głodówka ma kilka dobrych stron (np. powoduje przyspieszone odświeżenie zasobów komórek odpornościowych), ale ma niewiele wspólnego z detoksem. "Detoks" to - dla mnie - takie nie wiadomo co. Zawsze jak czytam artykuł, w którym autor nie ma najmniejszego pojęcia, jakie są korzyści zdrowotne proponowanego przez siebie specyfiku, to zazwyczaj mówi o detoksie. Jak ktoś pisze o detoksie, to najpewniej nie wie o czym pisze i warto go dwa razy sprawdzić. To jest oczywista sprawa, że jeśli ktoś zajadał Bigmaki, frytki i nic więcej, a nagle zacznie pić super-zdrowe koktajle, jeść warzywa, serwować sobie bomby witaminowe, to szybko poczuje się lepiej. Po prostu jego wyjałowiony organizm, nagle otrzyma multum brakujących mu składników, mikroelementów i witamin. Ale nie będzie to "detoks". Mam wrażenie, że dieta wegańska niesie w sobie taki ukryty, dobroczynny komponent. Mianowicie, ludzie przechodząc na dietę wegańską, czasem boją się, że jak przestaną jeść białko zwierzęce, to nagle nabawią się niedoborów i siłą rzeczy, zaczynają dbać o michę. I czują się lepiej, bo przeważnie dopiero wtedy zaczynają dbać o bilans składników odżywczych. Ale czy ma to coś wspólnego z "odtruwaniem się"? Moim zdaniem nie.
Mimo to, jest jednak kilka prostych prawd, starych jak świat:
- codzienne jedzenie czerwonego mięsa to proszenie się o kłopoty;
- brak zróżnicowanej diety to proszenie się o kłopoty;
- jedzenie dużych i starych ryb to proszenie się o kłopoty, bo duże i stare ryby (np. tuńczyk z puszki) magazynują duże ilości metali ciężkich (w sumie toksyny :). Im wyżej dane zwierzątko stoi na w łańcuchu pokarmowym, tym więcej niechcianych śmieci magazynuje. Jeśli już jeść ryby, to małe - sardynki itp.
Do Twojej listy prawd dorzucę jedna swoją:
- unikanie aktywności fizycznej, to proszenie się o kłopoty
Człowiek stał się za wygodny bez ostatnie kilkanaście lat. 2 km do pracy a jadę samochodem bo od tego jest żeby jeździł. 1km do biedronki to też za dużo, nawet jak się kupuje mało i nie trzeba do tego samochodu. Ludzie się mało ruszają a potem stękają, bo coś boli. Samo super odżywianie bez ruchu to za mało.
ad. 1 Tak i nie. Nie zachodzi codziennie, bo jest wiele rodzaju substancji zostających w organizmie na dłużej. Po to są zioła czy inne specyfiki do oczyszczania np. wątroby.
ad. 2 Sprawa z podnoszeniem toksyn po uboju jest kontrowersyjna, są badania to potwierdzające, a są dietetycy co to negują. Jak zawsze prawda gdzieś tam jest.
ad. 3 Dlatego to zależy od indywidualnej zdolności do układania diety i zaufania do produktu. Na wielu opakowaniach produktów zbożowych jest np. GMO free. Ja mam duże zaufanie np. do firmy Piątnica, bo czuć, że ich jogurtu czy serki wiejskie są naturalne.
ad. 4 Nie wspomniałem o detoksie w kontekście diety. Bardziej przy niejedzeniu mięsa. Nie mówię tu o bzdurach, że mięso gnije w jelitach itp. (ale na przykład jabłka fermentują i dlatego na dietach redukcyjnych minimalizuje się spożywanie owoców).
Co do myślników pełna zgoda.
unikanie aktywności fizycznej, to proszenie się o kłopoty
To prawda. Niemniej, na przykład w odchudzaniu, micha to 70% sukcesu. Możesz robić tylko 4-minutowe tabaty, a jak masz poprawną michę, to kilogramy lecą.
I znowu mowa o katolikach przez kogos kto pojecia o tym nie ma.
To juz jest nudne. Idzcie sobie o grach porozmawiac. Rozmowa o religii nie zrobi z was dojrzalych i madrych.
Wegetarianie to wariaci bo próbują dosłownie każdy swój wegański produkt upodobnić do mięsnych wyrobów. Mamy więc smalec wegański, wegański wątróbka, wegańskie kotlety, wegańskie pulpety.
Po co to robią? Chcą coś udowodnić? No szaleńcy jacyś
Mam taką koleżankę, zatwardziala wege. Często wyskakują mi jej komentarze pod różnymi postami wegetarian. Co tam widzę? Teksty typu: NO I WLASNIE DLATEGO MIĘSOŻERCY TO SKU*WYSYNY I POWINNO SIE ICH ZAMYKAĆ! Albo POWINNO SIE PRAWNIE ZAKAZAC JEDZENIA MIĘSA, PRZECIEZ GINĄ NASI BRACIA MNIEJSI, OBUDŹMY SIE! No jak czytam coś takiego to mi przed oczami stają terroryści którzy gotowi są wysadzać się w knajpach z burgerami a po śmierci mają obiecane 40 marchewek.
Normalni ludzie, tacy którzy sobie tego mięsa nie jedzą ale siedzą cicho z dupą i nie próbują niczego innym narzucać (zabawne, że ci sami ludzie często wyłażą na ulicę drąc japę "KONSTYTUCJA! WOLNOŚĆ!" a sami próbują innym narzucać swoje światopoglądy) mi w ogóle nie przeszkadzają . Takie samo podejście mam do homoseksualistów. Lubisz w dupę? Świetnie, ale nie wylaz na ulicę w lateksowych stringach i nie liż się z partnerem na tęczowych pochodach.
Mam takiego kolegę, zatwardziałego mięsożercę. Często wyskakują mi jego komentarze pod różnymi postami dla mięsożerców. Co tam widzę? Teksty typu: NO I WŁAŚNIE DLATEGO WEGANIE TO SKU*WYSYNY I POWINNO ICH SIĘ ZAMYKAĆ!
Zabawne, jak łatwo przychodzi generalizacja, bo "ja znam jedną taką osobę" i wtedy to już znaczy, że wszyscy tacy są.
No, ale nie da się wymagać wiele od budżetówki w sumie.
Jeśli poprawi ci to humor to korpo-szczurami gardzę nawet bardziej niż vege-terrorystami ale fajnie, że o sobie przypomniałeś bo miałem dodać cię do ignorowanych.
O kurczę, poważna groźba :D Dawaj misiu-urzędasku, dodawaj :)
Jako mianowany przez majerdomo honorowy forumowy lewak, mam wielu znajomych wegan, wegetarian, ekoterrorystów, cyklistów i innych co chcą zniszczyć naturalny boski porządek świata. Jakoś nigdy żaden vego nie chciał mnie nawracać na soję i kiełki - jedynie jak czasami razem robimy wyskok do jakiejś restauracyjki to oni jedzą co innego i ja jem co innego. Nie wiem co za ludzi wy znacie.
A jeszcze jedno - jak już szukacie zwyrodnialców to gorsi są neofici bycia fit którzy potrafią zanudzić na śmierć jakie to życie stało się lepsze od spożywania naturalnego błonnika prosto z Nepalu.
DanuelX
Masz źle narysowany obrazek. Przegrałeś
Neofici zawsze są męczący. Problem w tym, że IMO akurat weganie, w przeciwieństwie np. do biegaczy czy alpinistów,, godzą w "naturalny porządek rzeczy". To jednak trudne psychologicznie uświadomić sobie, że jedząc mięso przyczyniasz się do wzrostu ilość cierpienia na świecie. Ludzie nie są przyzwyczajeni na analizowanie pod kątem etycznym każdej codziennej rzeczy, którą robią. Łatwiej atakować tych, którzy swoją obecnością (czasem narzucającą się) pokazują, że godzisz się na zło.
Na tym polega cywilizacja - na pewnych wyborach moralnych i zgniłych kompromisach. Nie będę udawał, że mięso które spożywam magicznie wyrosło w mięsnym. Tak samo jak nie udaję, że ciuchy z chin które noszę nie powstały bez kiepsko opłacanego trudu i znoju. Całą naszą przeszłość i teraźniejszość budujemy na wyzysku ludzi i zwierząt - może kiedyś będzie inaczej.
Wegetarianie to wariaci bo bo są niekonsekwentni, nie jedzą mięsa bo żal im zwierząt ale istoty żywe, które zginęły w czasie budowy fabryki piwa aby mogli się w domu przed tv piwka napić mają najwyraźniej gdzieś.
Niewegetarianie nie są jednak lepsi, drą mordę, że ktoś krzywdzi zwierzęta bo źle swojego psa traktuje a sami krzywdzą zwierzęta kupując padlinę w KFC.
Ale są też inne powody dla ludzi, żeby nie jeść mięsa, a nie tylko ten który wymieniłeś. Ludzie, nic nie jest takie czarno-białe i generalne. Są ludzie, którzy nie jedzą z tego powodu, a są tacy którzy np. NIE LUBIĄ MIĘSA. Szok, nie?
Każdy jest inny i z innych względów z czegoś rezygnuje.
Dlaczego obrzydzasz mi piwo ? To niehumanitarne.Wcześnie rano wstałem coby czteropaka kupić a teraz mnie sumienie gryzie że tyle ludzi przez to zginęło.Muszę iść teraz po drugiego czteropaka żeby się psychicznie z tym uporać.A moja wątroba to i tak już obraz nędzy i rozpaczy.
@Heinrich_2.0
Domyślam się, mój komentarz dotyczył tych, którzy nie jedzą z najczęściej spotykanego powodu.
@JackieR3
Co ja poradzę, że jesteś nieświadomy ;-)
tyle ludzi przez to zginęło
Ludzie raczej nie, ale istoty żywe żyjące sobie w ziemi na której buduje się fabryki czy magazyny już są w niebie.
Muszę iść teraz po drugiego czteropaka żeby się psychicznie z tym uporać.
Szerokiej drogi skoro już jesteś po czteropaku :-D
No zacząłem drugiego czteropaka i już jestem bardzo nieświadomy.A tak poważniej to masz racje że ludzie są zakłamani.Sam bardzo lubię zwierzątka ,mam psa i kota ,jak mi do domu wleci osa czy wejdzie pająk to nie zabijam tylko wypraszam bo jakoś mi głupio ukatrupić coś żywego.A z drugiej strony wcinam mięsko i nie próbuję sobie wyobrazić tego jak te mięsko do mnie trafia i co się dzieje w rzeźniach.No tacy jesteśmy.
co mnie wkurza niemilosiernie to, ze na kazdej imprezie na ktorej jest weganskie zarcie (w wiekszosci przypadkow 50/50)
Normalne jedzenie znika w trymiga i zostaje to weganskie gowno bo na sto osob jakies piec musi toczyc wojne z normalnie odzywiajacym sie swiatem.
wczoraj na halooween party klasycznie chyba z 10 pizz nieruszonych ale same vege a sprobuj znalezc pepperoni czy inna parma ham.
Jak to dobrze żyć w cywilizowanym świecie...
halooween party!!!!!!11!!!!
Za taki grzech to będzie pielgrzymka do Rzymu na kolanach i co najmniej 20tysi na pałac w Licheniu!
Trza chodzić na imprezy z bigosem ,schabowym i pierogami.
Na imprezach się pije a nie tylko żarcie. Jejku...
No a jak .No i laseczki.Dla żarcia to już seniory chodzą.
Na kazdej imprezie mowisz. Haha :D
A to dobre. Ja zaobserwowalem ze jest czesto na odwrot i najpierw znikaja rzeczy nadziewane szpinakiem i serami, jakies lekkie przekaski czy np. pasty. :)) i zastanawiam sie zawsze po kiego grzyba wiekszosc przyrzadza cos miesnego skoro potem i tak wyjadaja mi jarskie przysmaki. :>
Sir klesk bo widzisz Lutz cierpi za nasze grzechy na tym zgniłym zachodzie i nie przechodzą mu przez gardło te lewackie jarskie dania. Zapewniam cię, że na każdym raucie myśli z rozrzewnieniem o naszych narodowych tłustych daniach i imprezach z gotowaną białą kiełbasą.
A to Lutz uchodźcą jest ? Kurna .A już go miałem polubić.
A to dobre. Ja zaobserwowalem ze jest czesto na odwrot i najpierw znikaja rzeczy nadziewane szpinakiem i serami, jakies lekkie przekaski czy np. pasty. :)) i zastanawiam sie zawsze po kiego grzyba wiekszosc przyrzadza cos miesnego skoro potem i tak wyjadaja mi jarskie przysmaki. :>
Pewnie dlatego ze mieszkasz w Polsce, gdzie jak wiadomo, kazdy chce byc vege.
Mieszkałem swego czasu na studiach przez 2 lata z Krysznowcem. W wieku 23 lat tak gdzieś o 7 wcześniej zaczął być wegetarianinem, po krótkim czasie weganinem. Składniki odżywcze będące w mięsie zastępował lub próbował zastępować tymi obecnymi w roślinach. Niestety już miał problemy ze stawami, miał już guzki na palcach dłoni, zaczęło mu wykręcać palce, do tego baaaardzo szybko się męczył, dość znacznie odstawał fizycznie, choć nie było to jakieś chuchro i miał problemy z koncentracją. O ile to pierwsze mogło być genetyczne lub z racji niewyleczonych chorób, tak na resztę na pewno chociażby po części miała jego dieta. Jego kumpel, który był wege jakoś też nie grzeszył siłą i był często kontuzjowany... Jednak obaj byli spoko gośćmi, nie narzucali nam co mamy jeść, byli to ogólnie mili i uczynni faceci. Jednak poznałem też ich (w sumie nie pamiętam czy od nich, czy skądinąd) znajome i tutaj była zgoła odmienna sytuacja. Te panny traktowały jedzenie mięsa jako zło. Jak dowiedziały się w trakcie rozmowy, że nie jestem wege i jem mięso, tak nagle z miłego rozmówcy stałem się wrogiem. Zaczęły mnie uświadamiać, przekonywać itp. - coś na zasadzie: będąc wege będziesz lepszy. I jak miałem nieprzyjemność je spotkać tak zawsze kończyło się tym wkraczaniem z buciorami w moje życie spożywcze :P Jakoś tak w ogóle dziewczyny miały większego hopla na tym punkcie...
Jednak reasumując - to wychowanie i wyniesione wartości z domu bardziej decydują o tym, kto i kogo w jakiś sposób traktuje i osoby, które nie poddały się jakiejś indoktrynacji grupy społecznej czy zawodowej, do której należą, nie będą wchodzić w czyjeś życie swoimi buciorami. Szkoda tylko, że takich osób jest coraz mniej.
Myśle, że Twój kumpel po prostu mógł sobie źle dobrać michę. Ja np. po odstawieniu albo inaczej zminimalizowaniu jedzenia mięsa przestałem mieć problemy z trądzikiem na całym ciele. A byłem też na ostrych lekach, jak izotek i nic mi nie pomogło tak jak ograniczenie jedzenia mięsa i wędlin.
Jakbym był weganinem w 100% to odparłbym swoją dietę na węglowodanach złożonych i tłuszczach roślinnych. W ciągu dnia jadł więcej płatków owsianych, ryżow, kasz, orzechów, awokado, owoców i warzyw. Jak wejdziesz na YT i zobaczysz czym się niektórzy niby weganie odżywiają, to strach się bać. Same gotowane warzywa a one są bardzo mało kaloryczne. Bez dobrych źródel energii, to nie ma się co dziwić, ze większość wegan wyglada na mizerne chucherka.
Mięsko z Biedry to zdaje się wcale nie jest mięsko tylko wyrób mięsopodobny więc wegetarianie mogą spokojnie wcinać.Ale trza dużo papieru toaletowego kupić.
A tu cię poprę.