W co gracie w weekend? #272: Dragon Quest XI, Umineko, The Labyrinth of Grisaia, Uncharted 2 i 3
U mnie na tapecie Grandia (PSX) - jak na razie jest bardzo dobrze, o wiele lepiej niż się spodziewałem a to dopiero początek zabawy.
A ja dalej Utawarerumono: Mask of Deception (PS4). Siedzimy w stolicy i wykonujemy różne zadania dla Ukona, przeplatane komicznymi sytuacjami z naszymi bohaterami. Muszę przyznać, że na brak humoru w tej grze narzekać nie można. Protagonista ma dużo szczęścia ale, jako że fortuna kołem się toczy, to "szczęście" bywa dwulicowe. No i mnóstwo pięknych dziewczyn cieszy oko.
Miłego weekendu!
Wczoraj skończyłem ścieżkę E w Nier:Automata i co to była za przygoda... Takiej dziwnej egzystencjalnej pustki to chyba nie czułem od czasu Evangeliona. Serio - pod względem klimatu, fabuły, jej znaczenia oraz znaczenia świata przedstawionego... to jedna z lepszych gier w jakie grałem w swoim życiu. Nawet jeśli gameplayowo był to czasami bałagan (Hegel to chyba najgorzej zaprojektowana walka z bossem w dziejach gier video).
Końcówka doprowadziła mnie do uronienia łzy gdy inni gracze pomogli mi dojść do samego końca w akompaniamencie tych wspaniałych chórków. Gdy gra rzuciła przede mną ostateczną decyzję (kto grał wie o co chodzi) to długo nad nią rozmyślałem, ale ostatecznie chyba postąpiłem słusznie. Mimo, że miałem tylko około 60% gry to jakoś tak dziwnie by było nie pomóc innym...
https://www.youtube.com/watch?v=b0L_ofPno4c
Wspaniałe dzieło.
--------------------------------------------------------------------------------------
Ale dobra bo za poważnie się zrobiło. Po takim emocjonalnym szoku potrzebuję czegoś lżejszego i nieco bardziej cukierkowego. Właśnie bawię się emulatorem z zamiarem przejścia Paper Mario The Thousand Year Door. Nigdy nie grałem w RPG-i z Marianem, a słyszałem o nich wiele dobrego.
Właśnie gram w Hard to be a God, z tego co poznałem to jest to kontynuacja książki Strugackich.
Obecnie trafiłem do stolicy i zwiedziłem spaloną hacjendę dona Rumaty, głównego protagonisty z książki, który uciekł podczas szturmu mnichów pod koniec książki. Jest i mowa o demonie, to zapewne chodzi o futurystycznych żołnierzy czy badaczy posyłających serię w ten ciemny średniowieczny lud podczas ewakuacji.
Poznajemy inne postacie z książek - Aratę czy samego dona Rebę.
Sama gra, cóż... walka to drewno choć i tak lepsza niż drewnowalka w Skyrimie. Kasa wpada strumieniami ale jest na co wydawać, potem to potiony kupujesz wagonami.
Umiejętności związane z broniami są dziwne.
"Lekkie" są dwa miecze albo dwa miecze w obu rękach ale już miecz z tarczą to "Ciężkie" do której należą też dwuręczne topory.
Kontynuuję grę bo zadania poboczne niezłe a system przebieranek dzięki któremu zwiedzamy obce frakcje bez zaczepek też niezły.
Bardzo lubiłem tą opowieść Strugackich. Nawet nie wiedziałem, że jest film i gra. Już wiem, co dziś obejrzę do obiadku. :)
Tylko uważaj.
Gra ma bajeczną oprawę graficzną a problemy z książki (ciemnota, ofiary cywilne podczas ciągłych wojen) są z oszczędzane graczowi.
Natomiast film jest naprawdę ciężkostrawny, ten z 2013 roku. Brzydota, bród, smród i ciemnota wylewają się z ekranu. Stereotypowy obraz średniowiecza do potęgi entej...
Już wiem, co dziś obejrzę do obiadku
nie polecam, ja miałem problem oglądać to z piwem i czipsami
Po trailerze można się spodziewać... smród, brud i ubóstwo; kiła mogiła. Właśnie ten z 2013. Najwyżej zrobimy z córą bleee... i damy sobie spokój. I tak, z doświadczenia wiem, że jak już znam książkę to film raczej mi nie podpasi. Wyjątek dla 2 pierwszych części Harry'ego Pottera. ;)
Ten weekend kończę Assassins Creed Brotherhood na xboxie one.
Czyszczę na galowo miejsce na dysku pod Call of Cthulhu i RDR 2.
Tradycyjny weekendowy pakiet "misje w Street Fighter V + parę wyzwań w Hitmanie" od tego tygodnia zostaje wzbogacony o trzeci tytuł, który zagości na moim dysku na dłużej - Soulcalibura VI. Planuję przez kilka najbliższych miesięcy rozgrywać przynajmniej kilkanaście walk online co weekend + stopniowe czyszczenie pobocznych misji w Libra of Soul. Daniem głównym weekendu jest natomiast LEGO DC Villains, które... cóż, jest jak każda inna gra LEGO, albo się to już nam znudziło albo nie. To dopiero mój trzeci tytuł LEGO, więc jeszcze nie mam dość.
U mnie dalszy ciąg przygody w Yakuza 4. Po prawie dwunastu godzinach przebiłem się przez część 1 historii. Jestem oczarowany fabułą, zachwycony miodnością systemu walki, pochłonięty eksploracją i pełen podziwu dla kreacji postaci. Cieszy mnie, że seria obecnie jest coraz bardziej doceniana na świecie - zasługuje na to.
A w Gralingradzie, jeszcze nim zacznę opowiadać o Yakuza 4, kończę publikować historie na bazie Red Steel i Resident Evil 2. Obie gry są, nawet po tylu latach od premiery, ciekawe i warte uwagi, choć z różnych względów.
A ja tam daje kolejną szansę assasinowi kridow 2jce revelejszyn. Dobra grafika, super muzyka i wszechogarniająca nuda. No i ten wnerwiający, bezpłciowy dezmond...
Tokyo Xanadu eX+ po 20 latach grania skończone. 3 endingi, 3 finałowe walki. Trochę już się dłużyło mi na koniec. W sumie nie spodziewałem że aż tak mi się spodoba, zważywszy na system walki ale ostatecznie będę tą grę wspominał bardzo ciepło. Taka słodka krzyżówka Cold Steela i Persony. Wszystko było tutaj wykonane dobrze, może nie świetnie ale dobrze i to w zupełności wystarczyło mi żeby się dobrze bawić. 8/10 mogę wlepić i jedziemy dalej.
Pillars of Eternity II, nie pamiętam co tam na liczniku, coś koło 44 godzin. Kurde, ja tu se pływam, zostawiłem sobie pół mapy na dalszą część grania. A tu nagle kurde gra mi radośnie daje fajną misję... Ok, w tył zwrot i lecimy dokończyć wszystkie inne questy. Ehh, zupełnie się nie spodziewałem takiego obrotu spraw. Za szybko panie, za szybko. I teraz jeszcze trzeba swoją ulubioną frakcję wybrać co się oczywiście wiąże z tym, że reszta cię przestanie lubić a i nawet ktoś z drużyny ci może uciec...
Dragon Quest XI po 17 godzinach... nadal nie wiem. PC Gamer w swojej recenzji z oceną 68/100 pisał An ultra-traditional Japanese RPG, This is a distinctly unadventurous kind of adventure, A JRPG for people who haven’t played one in a while, basically. Well-made, but disappointingly safe. Wszystko się niby zgadza, ale dla mnie coś takiego oznaczę ocenę dużo wyższą niż 6,8. Czuję się w tej grze dziwnie dobrze, nigdy wcześniej nie grałem w DQ ale czuję się jak w domu. Z ciekawości zobaczyłem na Tubie jak wyglądały pierwsze DQ i co zobaczyłem? To z czym bardzo mi się DQXI skojarzył, Pokemony... To już wiem czemu się czuję jak w domu. W końcu w Pokemony grałem już 18 lat temu. Tutaj też chodzimy ludzikiem i walczymy ze stworkami, system walki praktycznie taki sam. No ale tutaj jest jakaś historia, postaci i świat. Po tych 17 godzinach to ciężko jest mi coś powiedzieć o fabule bo nadal nic nie wiadomo. A co w ogolę chodzi, czemu ten król nas nie lubi. Co tu się odwala. Jest to nie powiem intrygujące, człowiek chce się dowiedzieć co tu się wyprawia i jest to bardzo dobra motywacja do dalszego grania. Postaci w drużynie? Eryk jest meh, mała krzykliwa loli jest małą krzykliwą loli, a jej młodsza siostra jest mało charakterystyczna. Koleś z cyrku ma u mnie bana na bycie w drużynie biorącej udział w walce. No tak więc nie specjalnie na razie... Doszedłem do Wenecji to jest Gondoli i czekam na więcej. Grze trzeba oddać że jest ładna. Szkoda tylko, że port na PC szczególnie na karcie czerwonych nie grzeszy wydajnością. AA biedny trawka wygląda przez to tragicznie, trzeba grzebać w plikach żeby włączyć TAA. Więc kurde ogólnie jest dobrze, podoba mi się, gra się super ale po tym całym hajpie liczyłem na troszkę więcej. Nie wiem może potem będzie coś lepiej.