Teoria wielkiego podrywu skończy się w przyszłym roku
Wystarczy te 12 sezonów, choć dziwne że serial ma taką oglądalność i chcą go zakończyć.
Nie dziwie się. W 11-tym sezonie tak przyspieszyli różne wątki, że miałem wrażenie, że to właśnie on będzie ostatnim.
Swoją drogą trochę szkoda. Naprawdę fajnie się to ogląda :)
Jim Parsons grający Sheldona Coopera powiedział że było bardzo miło ale już ma dosyć i podjęto decyzję że serial się zakończy.
Poczucie humoru to dziwne pojęcie - zmusiłem się do obejrzenia pierwszego sezonu i może raz się lekko uśmiechnąłem, a głównie to było suche i żenujące. Natomiast naprawdę zabawny serial o nerdach to dla mnie IT Crowd.
Kwestia gustu dla mnie serial świetny. Choć mistrza dla mnie maja różowe lata 70
Mieli ja skonczyc sezon wczesniej,ale pieniadze zrobily swoje.Wiec nie nastawiajcie sie ze sie skonczy na tym sezonie
dla mnie tez serial suchy , strasznie szablonowy, pierwszy sezon ok, potem sama wtórność
Zawsze mnie ciekawi jak to jest, że na stronie o grach jedne z pierwszych komentarzy pod popularnym serialem to te od malkontentów, którzy po odcinku lub sezonie już zrezygnowali... Tak bardzo was ten serial nie interesuje, że trzeba przyjść tu w news i skomentować jako jedni z pierwszych :D ech skąd się tacy biorą? Pod gra, filmem czy newsem o targach zawsze tacy...
Ja się cieszę, lubię seriale które się kończą bo wolę oglądać całość. I nie lubię historii bez zakończeń. Chyba, że zmienia się obsada na gorsze jak to było w "Dwóch i pół".
Faktycznie pod tym serialem zazwyczaj widzę tylko wypowiedzi malkontentów i teksty typu "serial skończył się jak każdy z nich znalazł dziewczynę". W takim razie ja dołożę swoje odwrotne zdanie.
Pamiętam, że przy pierwszych sezonach zupełnie odbiłem się od tego serialu, bo uznałem go za skrajnie szablonowy i stereotypowy w stosunku do wszelkich "nerdów". Zaczął mnie interesować dopiero jak całość się rozwinęła, a nerdom udało się znaleźć sobie partnerkę i zamiast niezręcznie i nieumiejętnie zarywać do wszystkiego co się rusza, zaczęli mierzyć się z nowymi wyzwaniami jakim jest zakładanie rodziny itd. Całość zaczęła mi się wtedy podobać, bo zamiast po raz tysięczny zabijać ten sam żart, bohaterowie się rozwijali, dorastali i mierzyli z nowymi wyzwaniami. I na tym polega moim zdaniem największa siła tego serialu, dla innych największa wada i oznaka "skończenia się". I chociaż było dużo suchych żartów, dziwnych wątków, beznadziejnie poprowadzonych postaci (wczesna Penny, późny Raj i Stuart) to serial naprawdę dobrze się ogląda, bo przynajmniej na zmianę z żartami nie musiałem patrzeć przez 10 sezonów jak Ross na zmiane jest i nie jest z Rachel.