Upadek dem – dlaczego twórcy gier nie wypuszczają już wersji demonstracyjnych?
Dobry artykuł, słuszne obserwacje ;) Sam długi czas byłem przekonany, że tęsknię za demami, podczas gdy w rzeczywistości chyba tęsknię za czasami, kiedy dema jeszcze sprawdzały się w swojej roli prezentowania gier. Większość informacji człowiek czerpał z czasopism, zwiastuny w sieci (a co dopiero długie nagrania z rozgrywki) ukazywały się stosunkowo rzadko i takie demko często jako jedyne pozwalało zobaczyć grę w ruchu. Obecnie nawet jak wykroją jakiś początkowy poziom na potrzeby wersji demonstracyjnej, to niekoniecznie chce mi się w to grać, skoro ten sam fragment twórcy pokazali już na wszystkie możliwe sposoby na oficjalnych materiałach.
PS Największy sentyment mam do czasów płytek z demami z Oficjalnego Polskiego Magazynu Playstation - jak raz na ruski rok wydało się te dwadzieścia-coś złotych, to grania było co najmniej na miesiąc... A przy okazji można było poczytać przetłumaczone (niekiedy niezdarnie, ale miało to swój urok) recenzje z brytyjskiego OPSM ;)
pewnie dlatego że jeśli gracz zagra w crapa którego wypuścili to nie kupi pełnej wersji :P
Również najmilej wspominam właśnie demka z OPSM-a :) To było wówczas okno na świat gier na PS1, których ceny sprawiały, że większość tytułów pozostawała niestety daleko poza moimi możliwościami finansowymi. Jakbym podliczył czas spędzony przy pierwszej konsoli Sony, to nie zdziwiłbym się, jakby wyszło, że więcej zagrywałem się demkami, niż tymi kilkoma pełniakami na krzyż, na jakie udało się uciułać albo uzyskać z wymiany od znajomych.
Podobnie jak z samymi czasopismami tych nie ma za wiele no bo teraz niemal wszystko jest w zasięgu ręki przeglądając internet.
bo może dostrzec że darmowe demo przedstawia jakąś gównianą i przez to gracz nie kupi pełniaka za 250 zł
takie trochę januszowanie twórców :)
Było tylko jedno demo które zachęciło mnie do kupna pełniaka - Thief 1. Cała reszta to był paździerz dobry gdy byłem gówniarzem bez własnej kasy.
To już jest decyzja twórców albo wydawcy. Kiedyś dema były jedną z niewielu form dotarcia z grą do szerszej publiczności. W czasach kiedy internet nie był powszechny, jedynym źródłem wiedzy o grach były czasopisma do których dołączane były płytki z grami, programami i demami właśnie. Dzisiaj w dobie internetu wydawca sporo pieniędzy pakuje w marketing, więc i bez takiego dema większość zainteresowanych i potencjalnych nabywców dowie się o istnieniu danego tytułu. Są też serwisy o grach i każdy z 50 razy usłyszy o danej produkcji nim ona wyjdzie. Jeszcze przed premierą każdy zainteresowany potencjalnym zakupem może obejrzeć gameplaye. Poza tym są otwarte bety, triale, możliwość zwrotu gry po kilku godzinach. Przy tym wszystkim znaczenie dem znacząco zmalało i tylko mniejsze tytuły najczęściej je otrzymują.
"Kiedyś zakup każdej pełnej gry był dla mnie wyczekiwanym wydarzeniem, dziś moje półki – zarówno fizyczne, jak i wirtualne, w rodzaju tych na Steamie, PS Store czy GOG.com – uginają się od setek gier, w które nie mam czasu zagrać. Myślę, że gdyby dema wróciły, to szkoda by mi było czasu na ogrywanie wielu wersji demonstracyjnych, kiedy „kupka wstydu” tytułów ugina się od naporu pełnych gier."
Myślę, że to perfekcyjny wniosek i podsumowanie tematu. Dema są dzisiaj ryzykowne i nieopłacalne dla twórców, a i zainteresowanie nimi jest dużo mniejsze niż kiedyś. Mamy setki tytułów do ogrania, dziesiątki premier w miesiącu. To już nie te czasy, gdy płyta z demami stanowiła dla nastoletniego posiadacza konsoli czy PC jedyne źródło nowych gier na najbliższe tygodnie, bo kolejny zakup rodzice ufundowali za miesiąc czy dwa. Ja za demami nie tęsknię, bo zwyczajnie nie mam na nie czasu i pewnie bym go nie znalazł, gdy lista zaległości pęcznieje i pęka w szwach.
Jest w tym trochę prawdy, choć jeśli jakaś gra wydaje mi się interesująca i posiada demko, triala, bądź otwartą betę na krótko przed premierą to z chęcią korzystam. Dzięki temu, że zagrałem w demko zakupiłem Factorio, tak jak niedawny darmowy weekend przekonał mnie do kupna Cities Skylines, choć zwykle nie gram w tego typu gry, ale po przetestowaniu bardzo mi się spodobały. Z drugiej strony w otwartej becie ograłem sobie For Honor na tyle, iż nie miałem ochoty na zakup gry. Na początku mi się podobało, system walki zrobił wrażenie, ale po kilku godzinach zacząłem się już nudzić. Także mimo, iż tak jak każdy też mam swoją kupkę wstydu to gdy jest okazja by spędzić z danym tytułem trochę czasu to staram się z niej skorzystać, choćby po to by stwierdzić, że dana produkcja mnie totalnie nie interesuje, jak chociażby Fallout 4.
ja kupiłem Andromede po zagraniu w demo
jakby nie to demo to bym uwierzył w heyt i by mnie ta gra ominęła
za to te lets-pleye działają na mnie tak, ze jak już obejrzę grę, to mi się jej nie chce kupować i powtarzać to co widziałem na YouTube.
przy demie Knights of Honor spędziłem swego czasu ponad pół roku...
a Jedi Outcast w 2002 otrzymało jako demo zupełnie nowy level, niedostępny w pełniaku. Były takie czasy. : )
W zasadzie sięgam po demka tylko od Nintendo. Ceny ich gier są wysokie, utrzymują się bardzo długo, niektóre wręcz się nie zmieniają stąd demka stały się dla mnie znów okazją do sprawdzenia gry. Przejście demka jest najczęściej nagradzane jakimś bonusem przy odpaleniu pełnej wersji gry.
Kupiłem całą masę gier po ograniu dema danej gry. Cieszę się, że zauważyłeś, że dema zastąpiły triale, które są także dostępne w ramach PS Plus. Nie zgodzę się jednak z dwoma sformułowaniami zawartymi w Twoim tekście.
1.Nie ma już dem.
2.Dema nie są nam potrzebne.
Przecież sam napisałeś o demie Nioha, więc jednak są. Ograłem to demo i zamierzam kupić tą grę. Najważniejszym jednak demem w tej generacji jest dla mnie demo Hatsune Miku: Project DIVA Future Tone. Ma raptem dwie piosenki do sprawdzenia, ale można w nim zdobywać trofea. Demo służy jako podstawa, którą można dalej rozbudować o dwa moduły gry, które zawierają łącznie ponad 230 piosenek. Cieszę się, że je sprawdziłem, bo tak mi się spodobało, że zakupiłem później pełną grę, z którą spędziłem już ze 200 godzin i jest to dla mnie jeden z najważniejszych tytułów dostępnych na PS4.
No właśnie NiOh typowego demka nie ma. Jeśli przegapiło się otwarte bety, to teraz już tej gry przed zakupem się nie wypróbuje. No i nie pisałem, że dem nie ma wcale, tylko że są dziś o wiele, wiele rzadsze :) Co do tego, czy są potrzebne, to dobrze widzę to po sobie - jedyna sytuacja, w której interesuję się demami, to gdy wpada mi w ręce zupełnie nowa konsola i nie mam jeszcze na niej sensownej biblioteki gier. Na takim Steamie czy PS4 w rasowe demo niebędące ograniczoną czasowo betą nie grałem od lat.
@up
Bo triale i to co robi Steam to w gruncie lepsze rozwiązania od dem. Sam bardzo rzadko gram w dema, ale to dlatego, że boję się, że gra mi się spodoba i ją kupię. Poza tym nie chcę zaśmiecać sobie biblioteki gier, bo konsole zaliczają dema do listy plików do pobrania a przez to, że taka lista nie ma żadnych filtrów, to później trzeba ją przewijać w dół całe wieki, żeby znaleźć konkretną grę.
"Efekt tego taki, że osoba zainteresowana danym tytułem po wypróbowaniu wersji demonstracyjnej może dojść do wniosku, że gra jednak nie jest warta zakupu, bo jednak granie w nią nie sprawia jej tak wiele przyjemności, jak się spodziewała". No tak, lepiej nakłonić kogoś do kupna produktu i dopiero po jej włączeniu niech się gracz zorientuje, że kupił bubel. Coraz bardziej kocham te współczesne metody sprzedaży. Dema są potrzebna graczom. Jeśli gracze nie otrzymują dema, to niektórzy potrafią długo zwlekać z zakupem gier. Ja na przykład doszedłem dawno temu do wniosku, że skoro 90 procent gier jest po prostu słaba, to nie będę niczego kupował w ciemno. W efekcie mam na półce najwyżej 6-7 tytułów, które zakupiłem w ciągu ostatnich 2-3 lat. Na szczęście jest internet, w którym można znaleźć praktycznie każdy gameplay w dniu premiery.