Capcom zarejestrował domenę dla Devil May Cry 5
Zdecydowanie wolę Dantego w tej postaci - lekko kiczowatego gbura z anime, niż rebootowanego pozerskiego nieletniego ćpuna :D
Ponoć piątka to "[...]naprawdę dobry slasher, ale nie najlepszy Devil May Cry" Ciekawe czy przez brak backtrackingu i bahaterem, który nie był pyskatym dorosłym, tylko pyskatym gówniarzem.
Gram miała też kilka innych problemów:
-brak blokowania kamery na pojedynczym przeciwniku,
-dużo niższy poziom trudności,
-przeciwnicy wrażliwi na konkretny oręż,
-Dante po każdym ataku przez ułamek sekundy pauzował, przez co walka wydaje się ociężała,
-najsłabsi w serii bossowie,
-devil trigger, który sprowadza się do wybicia przeciwników w powietrze i zwiększenia obrażeń,
-fabuła jest przeciętna, a co za tym idzie również postacie,
-humor z tyłka.
Gra jest w porządku o ile przymknie się oko na niektóre z ww. elementów, ale to nie jest gra która może w jakimkolwiek stopniu konkurować z DMC4 czy DMC3 o tytułach Platinium nie wspominając.
No nareszcie, mam nadzieje, że tym razem będzie prawdziwy Dante z białymi sweet włosami :3
Mnie też, ale ja nigdy nie byłem "tru" fanem tej serii. Dość powiedzieć, że poza DmC lubię tylko Devil May Cry 4 (i to głównie pierwszą połowę, w której sterujemy Nero), uważane przez "tru" fanów za najsłabszą odsłonę z tych klasycznych ;).
Jako pececiarz z serią miałem styczność przelotną. Za to reebot stylistyką, kolorystyką i BOSAMI (zwłaszcza parodią Bill O'Reillego) zmiażdżył.
No cóż fanboje zabiły grę ninja theory.
No cóż, dziwne decyzje zabiły grę ninja theory.
Fixed ;)
Jak się robi grę, która odstaje od poprzedniczek to potem są takie rezultaty. "Fanbojstwo" nie ma tu nic do rzeczy.
Pliz główny zarzut na premierę to hur dur dante ma czarne włosy i wygląda jak emo.
No ale kto co tam lubi. Ja żałuję, że nie dostaliśmy następnej części w stylu reboota. Jak ktoś woli coś innego jego wybór.
Pliz główny zarzut na premierę to hur dur dante ma czarne włosy i wygląda jak emo.
Tylko, że to nie był zarzut każdego fana tej serii. Zmiana wyglądu głównego bohatera, który w dodatku jest bardzo charakterystyczny, była błędem, ale to tylko wierzchołek całej góry problemów jakie ta gra posiadała.
Jako gracz oceniam reebot dobrze (takie 7/10), jako "tru" fan (z przymrożeniem oka) jednak mentalnie zaczynam zaniżać, bo wady uwypuklają się straszliwie.
przykład:
seria jest kiczowata, ale w taki kontrolowany sposób jak Bayonetta i jak ktoś to łapie to mu się podoba. W reebocie kicz zostaje zastąpiony pewną schematyczną sztampą w stylu... jakimś takim tanim amerykańskim kinem. I wtedy dysonans sprawia drażniąca postać staje się mega drażniąca.
DanuelX, no ja się z tobą zgadzam, ludzie narzekali, bo emo, bo dzieciak, a gra jest naprawdę dobra, świetna muzyka, zgranie jej z grą no i wartka akcja.
I tak jak piszesz świetna wizja artystyczna.
Moim ulubionym etapem jest Lilith Club i całe to dochodzenie do bossa, genialny podkład muzyczny, cała ta psychodelia i finał.
Szczerze to mam gdzieś czego to jest reboot, gra mega.
Dla mnie przypadek DmC idealnie obrazuje dlaczego twórcy wolą robić "bezpieczne kontynuacje", zamiast wprowadzać rewolucyjne zmiany.
Fakt faktem, że reboot nie miał prawie nic wspólnego z poprzednimi odsłonami (poza zrębem fabuły, imionami kilku postaci i nazwami własnymi miejsc, broni, czy artefaktów), ale poza tym był także po prostu świetną produkcją, dobrze zbalansowaną, zaprojektowaną z pomysłem i wysmakowaną pod względem audio-wizualnym.
Jestem przekonany, że gdyby wypuścić DmC jako osobną markę (albo przynajmniej jako poboczny spin-off serii Devil May Cry, nie nowe otwarcie), to dziś mielibyśmy już DmC 2, a może nawet i DmC 3. Fanom się nie spodobało, bo chcieli więcej tego samego (a przynajmniej bardziej zbliżonego do tego co było). Absolutnie im tego nie wypominam, bo każdy ma prawo do własnych oczekiwań, ale radzę zapamiętać ten przypadek wszystkim tym, którzy narzekają na wtórność rynku gier video. W ogólnym rozrachunku ryzyko innowacji się średnio opłaca, bo fani są kapryśni i trudno im dogodzić.
Podobnie było z Hitmanem Absolution (gdzie ludziom nie spodobała się zmiana formuły) czy Mafią III (gdzie fani bardzo rozpaczali z powodu zmiany settingu). Na bezpieczne sequele ludzie też często kręcą nosem, ale tak czy inaczej kupują i to jest najważniejsze.
Persecuted - kontynuacja serii w danym stylu to po prostu kontynuacja serii, a nie "bezpieczne kontynuacje". Bezpiecznym zachowaniem było zakupienie licencji przez Ninja Theory i w wmówienie graczom, że ma wiele wspólnego z poprzedniczkami, zamiast zrobić kompletnie nowy produkt bez renomy jaka wyrobiła marka. Chyba na takim bezpiecznym zachowaniu sprzedali więcej sztuk niż inne gry jakie tej renomy nie miały, a może nawet były lepszymi produktami.
@Persecuted
Dla mnie przypadek DmC idealnie obrazuje dlaczego twórcy wolą robić "bezpieczne kontynuacje", zamiast wprowadzać rewolucyjne zmiany.
Ograniczanie (wrogowie wrażliwi na konkretny oręż) i zmiany w systemie walki (wywalenie lock-ona, który jest integralną częścią systemu walki w DMC) to żadna "rewolucja".
Fakt faktem, że reboot nie miał prawie nic wspólnego z poprzednimi odsłonami (poza zrębem fabuły, imionami kilku postaci i nazwami własnymi miejsc, broni, czy artefaktów), ale poza tym był także po prostu świetną produkcją, dobrze zbalansowaną, zaprojektowaną z pomysłem i wysmakowaną pod względem audio-wizualnym.
Tak, z Succubusem i strzelaniem do ciężarnej kobiety na czele ;) No bez przesady.
Jestem przekonany, że gdyby wypuścić DmC jako osobną markę (albo przynajmniej jako poboczny spin-off serii Devil May Cry, nie nowe otwarcie), to dziś mielibyśmy już DmC 2, a może nawet i DmC 3.
No właśnie, ta gra mogłaby nazywać się inaczej i nikt by się jej nie czepiał. Została jednak wydana pod szyldem znanej i szanowanej marki - nie sprostała oczekiwaniom fanów więc sequela pewnie nie będzie.
Absolutnie im tego nie wypominam, bo każdy ma prawo do własnych oczekiwań, ale radzę zapamiętać ten przypadek wszystkim tym, którzy narzekają na wtórność rynku gier video. W ogólnym rozrachunku ryzyko innowacji się średnio opłaca, bo fani są kapryśni i trudno im dogodzić.
Tylko, że to serii DMC nie dotyczy - popatrz na zmiany wprowadzone w DMC 3 (nowość w postaci stylów) i 4 (postać Nero oraz dostęp do 5 stylów jako Dante). Ta seria nie stała w miejscu i nie dodawała jedynie jedną nową broń na odsłonę.
@Miodowy, @Ictius
Powtarzam, nie twierdzę, że DmC było genialną produkcją albo lepszą odsłoną niż poprzednie DMC 4. Twierdzę natomiast, że jej jakość na pewno była wyższa, niż sugerowałaby to jej sprzedaż. Wielu fanów serii przyznaje zresztą, że DmC to całkiem fajna gra i pod innym szyldem by im się podobała. Capcom chciał odświeżyć serię i zdecydował się na odważny krok zaprojektowania wszystkiego od zera, powierzając markę Ninja Theory. Zagrali wszystko na jedną kartę i... przegrali, bo fanom się nie spodobało.
O to mi właśnie chodzi, że nie wystarczy po prostu zrobić czegoś inaczej. Trzeba to jeszcze zrobić tak, żeby spodobało się odbiorcom... czyli w sumie nie wiadomo jak, to istna loteria. Zamiast więc głowić się nad tym jak coś zmienić, można po prostu wyprodukować "bezpieczny" sequel, który coś tam zmienia, ale nie za bardzo, żeby nie zniechęcić fanów zbytnimi eksperymentami. Totalna rewolucja się komercyjnie nie opłaca.
@Persecuted i w zasadzie masz sporo racji. Ja nie mówię, że to była złą grą - była całkiem dobrą grą. Mechanika ok (może nawet lepsza niż wcześniej), grafika ok, bronie ok, muzyka bardzo dobra, projekt artystyczny ok (poza etapem z sukubem - wyglądał koszmarnie tanio), przeciwnicy spoko (bosowie jednak tak sobie).
Jednak jedna rzecz nie była ok i nie da się przeboleć - stylówa, która definiowała serię. Można wszystko zrobić lepiej, ale jak pominąć najważniejszy aspekt to plusu nie zasłaniają minusów. To tak jakby robić Fallouta w czasach współczesnych zamiast postapo.
@Up
A no widzisz, a ja znowu nie trawię japońskiego kiczu i dlatego stylówa DmC przypadła do gustu dużo bardziej. Główny bohater był tak samo irytujący jak kiedyś, tylko zamiast dupka z mocarnymi onelinerami, został amerykańskim nastolatkiem z mocarnymi onelinerami :). Ot gust.
O ironio ja też nie lubię japońskiego kiczu, ale ten w DMC i Bayonecie to zupełnie inna bajka bo w założeniu ma taki być. Dla mnie bardziej strawny niż ten poważniejszy z FFXIV :P
Ja też wolę DMC od starych Devilow.
Dość powiedzieć, że poza DmC lubię tylko Devil May Cry 4 (i to głównie pierwszą połowę, w której sterujemy Nero), uważane przez "tru" fanów za najsłabszą odsłonę z tych klasycznych ;
Najslabsza to jest 2 czesc, ona zostala przez wszystkich zjechana tak naprawde
Czyli wracamy do miernoty, po zrobieniu świetnej gry, która aż się prosi o kontynuację. Szkoda.
Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Dla mnie DMC z 2013 roku był jedyną grą z serii, w którą grałem i bawiłem się świetnie.
trollują graczy wyjdzie Devil may Battle royale xD
Ja tam bym chciał zagrać w Bloodrayne 3 - Capcom idealnie nadaje się do wskrzeszenia marki.