W co gracie w weekend? #252
W ten weekend zamierzam popchnąć fabułę Watch Dogs. Gra wciągnęła mnie na maxa i czyszczę mapę z ikonek niczym zaagażowana sprzątaczka hotelowa. Mam za sobą kilkanaście godzin zabawy a wiem, że to nie jest czubek góry lodowej. Przede mną długie tygodnie towarzyszenia zmaganiom Adiena i spółki.
Tyrany za free ze stima. Kolejny klasyk który miałem ograć po skończeniu Divanity2.
Detroit: Stań się Człowiekiem
Zdecydowanie będę musiał dokończyć Red Faction II (PS2), wesoła rozwałka otoczenia w drugiej części towarzyszy mi już od kilku dni pora więc dokończyć dzieła. Na pewno odpalę Puyo Puyo Tsuu (PSX) jako genialny środek na szybką rozgrywkę, pozwalającą na chwilę relaksu. Jeśli znajdę czas napocznę kolejny zalegający tytuł na PS2 którym będzie Medal of Honor: Frontline (pora powrócić na front II Wojny Światowej, skoro teraz wszyscy mówią i zachwycają się Battlefield 5).
@Froszti
No ba, każdy kocha nowego Battlefielda.
Odpoczywam od maratonu z Wizardry (obecnie zwiedzam świat w części siódmej) w GTA3. Obiecałem sobie zrobić misje paramedyka do momentu odblokowania nielimitowanego sprintu. Udało się choć nie za pierwszym razem. Na pierwszej wyspie. Było ciężko choć jestem pewny że z otwartą drugą a co dopiero trzecią wyspą- nie dałbym rady.
To co mnie uwiera to model strzelania, bronie nie trafiają tam gdzie pokazuje celownik. Chyba jedyna gra gdzie wolałem autocelowanie...
Prócz misji medyka zrobiłem rozwałki i zebrałem większość paczek. Czas na misje i narobienia sobie bigosu u ugrupowań z którymi nie chciałoby się mieć zatargu w prawdziwym życiu...
Ja Może splatynuje Detroit (Mega gra, najlepsza gra studia na pewno)
Wieczorem zasiadam do najnowszego Project Zero na Wii U i w między czasie pierwsza (i zarazem najlepsza) Forza Horizon która na X wygląda cudnie.
Po jakimś tygodniu czy dwóch gdzie Ni No Kuni 2 trochę dogorywało w tym tygodniu trochę przyśpieszyło. Co prawda dalej się czuję jakbym oglądał jakieś Muminki czy coś no ale jakoś trochę ostatnio lepiej poleciało. Rozdział zdaje się 7, 23h godziny nabite. Ostatnio jakoś trudniej się zrobiło z jakiegoś powodu. Zawsze się przecinałem przez wszystko a teraz nagle ranią mnie te stworki.
FFXV w dalszej fazie dogorywania postgamowego. Coś tam co prawda wyczyściłem, dostałem latający samochód, został mi jeszcze jeden tomb. Może dociągnę do 100%.
FC5 chyba już 50h przekroczone. Kończę ostatnią dzielnicę. Ta gra jest naprawdę bardzo dobra, najlepsza gra Ubiszaftu od czasów Watch Doga 2 ale i tak nadal pełna jest głupich rozwiązań, które strasznie wnerwiają. Głupia firma, nawet jak im się uda coś wreszcie sensownego zrobić to i tak próbują to popsuć.
Dodatek do Dying Lighta wreszcie, 2 lata po czasie napoczęty. Ponad 8h nabite. Struktura gry zasadniczo inna niż podstawka, bardzo wali Ubiszaftem niestety ale gra się całkiem spoko. Jednak przez to, że jesteśmy na wsi to parkur poszedł w las i tylko popylamy łazikiem więc eksploracja jest taka meh.
Ja wróciłem na chwilkę do podstawowej wersji Battlefield 1. Jako że nie mam Premium, omija mnie pewnie sporo ciekawego contentu, tym niemniej bawię się doskonale. Dobrze jest znowu poczuć klimat I Wojny Światowej i poczaić się w krzaczorach, czekając na dogodny moment by zdjąć wrogiego żołnierza. Fanem serii jestem od zawsze, dla mnie to jest nr 1 wśród FPP online. Cały czas żałuję, że ominęła mnie "trójka", ale co się odwlecze to nie uciecze - przyjdzie pora i na BF3...
A co słychać u Ezio w AC: Brotherhood? Znowu jestem zachwycony. Choć tym razem do dyspozycji jest tylko jedno miasto, to posiada w sobie ogromną zawartość "ruszalną", od rzeczy które można kupić (budynki, zbroja, bronie), aż po zróżnicowane misje poboczne, które w tej części są zrealizowane wyśmienicie. Uwielbiam się skradać, dlatego z wdzięcznością przyjmuję wszelkie misje, gdzie trzeba kogoś śledzić. Dalej mnie drażni AI, walki są ciut trudniejsze, a to dlatego że przeciwnik potrafi lutnąć w plecy podczas kontrowania innego żołdaka, a co jeszcze wkurza to konieczność szybkiego przechodzenia misji żeby uzyskać 100% synchronizacji. Litości, nie mam ochoty się nigdzie spieszyć... Co innego achievementy typu "zabij kogoś będąc niezauważonym", ale time trialsy są dobre dla wyścigówek...
Prawdopodobnie pogram w Darkest Dungeon, kupiłem dawno temu i zapomniałem, że to w ogóle mam a steam ostatni ruszył z akcją wiosenne porządki :D
Dzisiaj premiera Detroit... więc w celu nadrobienia gier Pana Dawida Klatki postanowiłem w końcu ograć leżącego w plusie Beyond: Two Souls. I szczerze? Jestem zachwycony tą grą. Chyba jako jedna z niewielu osób na świecie nie mam problemów z tymi surrealistycznymi fantazjami, które na dobrą sprawę ciągną się już od Fahrenheita. Gra aktorska jak i sama kreacja postaci w Beyond to poziom światowych dzieł kina fabularnego. Detroit zacznę zaraz po... jeśli w ogóle postanowię tę grę zakupić w tym tygodniu.
Do tego dalej ogrywam kieszonkowego Burnouta Legends. Została mi już tylko jedna seria do zakończenia trybu kariery.
Witam :).
W co gram w ten weekend? A powiem Ci, że w nic ;). Muszę od tego odpocząć. Jutro jadę się bawić, a w niedzielę będę omijać swoje konsole szerokim łukiem :P. Znam jednak powód tego znużenia i zmęczenia: słabsze gry. Po God of War i Mass Effect 3 nie ograłam niczego świetnego. Gears of War: Judgment fajne, taki idealny odmóżdżacz, ale ogólnie jest to najsłabsza gra w serii. Do zapomnienia. DmC: Devil May Cry niestety mocno średnie. Banalna fabuła (chociaż zero zdziwienia, bo nie liczyłam na nic wybitnego), a walki robiły wrażenie tylko na początku. Im dalej w las, tym gorzej. Starcia z bossami kiepskie, a walki z normalnymi przeciwnikami nie dawały żadnej frajdy (brakowało urozmaicenia). Potem pograłam kilka godzin w Mad Maxa i Borderlands i obie porzuciłam. Tą pierwszą chciałam przejść do końca (a raczej jej wątek fabularny), ale odrzuciło mnie to, że zmuszała do robienia strasznie nudnych i powtarzalnych misji pobocznych. Borderlands ogólnie fajne jako shooter, naprawdę bardzo dobry gameplay, ale ta fabuła... nieinteresująca, wręcz nieistniejąca. Czekałam, aż się rozkręci, ale nic takiego nie miało miejsca. Szkoda, ale istnieje spora szansa, że kiedyś do niej wrócę. Spodziewałam się wielkich rzeczy po Ni No Kuni 2, a po 5 godzinach wylądowała na sprzedaż. Nudna jak flaki z olejem. Mdła i przesłodka fabuła. Chodzenie z punktu A do punktu B, co kilka minut dochodziło do niesatysfakcjonujących i strasznie prostych starć. Może później gra robi się trudniejsza, ale nie przyciągnęła mnie na tyle, żeby to sprawdzić. Na końcu wspomnę o State of Decay 2. Pograłam chwilę i jak dla mnie to kopia jedynki. Wróć. DLC do jedynki ;). Najchętniej pograłabym w Detroit: Become Human, ale niestety muszę poczekać, aż stanieje.
Życzę wszystkim udanego weekendu :).
Marta z grubsza patrzeć, to który sandbox nie ma powtarzalnych misji? Daj jeszcze szansę Mad Max-owi bo warto. Fabuła rozkręca się z każdą kolejną misją. Rozwalanie konwojów padliniarzy, klimat, pościgi i wyścigi dają radę. Walka to kwestia gustu, mi się podobała. Pozdrawiam :-)
Już 2gi tydzień w nic... Zupełnie nie mam weny na granie. Ostatnio dostałem niezłego powera i zabrałem się ostro za ćwiczenia - jakoś nie mogę w miejscu usiedzieć xP
Pogrywam w The Signal From Tolva a raczej pogrywałem, bo gra jest bardzo monotonna i mnie znudziła wykonywaniem n-ty raz tego samego. Na pewno będę chciał kończyć Obduction, do którego jednak trzeba przysiąść, bo robiąc przerwy między powiązanymi zagadkami trudno potem za nie się zabrać a do poradników nie chcę zaglądać (robię to tylko w ostateczności). Jeśli jednak przytnę się na jakiejś zagadce to w pogotowiu czeka Lethe - Episode One.
Dalej bawię się Super Mario Odyssey i dalej uważam, że tryb kooperacyjny to najfajniejsze, co wymyślono w tej grze.
Poza tym, zainspirowany wszechobecną dramą oraz z potrzeby zwolnienia trochę miejsca na konsoli, odpaliłem od lat grzecznie czekające na swoją kolej Battlefield Hardline. Multi mnie kompletnie nie interesuję, zamierzam ograć tylko kampanię, która póki co prezentuje się OK.
W międzyczasie łupię na telefonie w Plague Inc. Mega wciągająca strategia, jedno z lepiej zainwestowanych trzech złotych w tym roku.
Daję drugą szansę Preyowi
Finlandia, Kanada, Chiny, Fidżi - sezon w Excite Truck trwa, a ja w ramach występów w kolejnych pucharach odwiedzam najdziwniejsze trasy, na których nawet terenówki mają duże problemy. Dawno już nie brałem udziału w tak szalonej rywalizacji, w której na starcie pojawia się wręcz banda psychopatów, dla których nie ma rzeczy niemożliwych. Teraz przede mną Złoty Puchar. Z zespołem wylądowaliśmy w Meksyku, a że stąd już bliżej niż dalej do Brazylii, to po zawodach wybraliśmy się zobaczyć na własne oczy piękne Rio. Kto by pomyślał, że skończymy na betonowym boisku w fawelach, by walczyć 3 na 3 w ramach rozgrywek FIFA Street. Czuć magię tego 2005 roku i niezobowiązujących popisów technicznych.
70h w Blue Dragon (X360) i... jakieś cholerne smoki z którymi nie mam najmniejszych szans. Poczekają. Za to mogę sobie wreszcie polatać po całym świecie Blue Dragon i dotrzeć do miejsc, które dotąd były nieosiągalne albo mi umknęły. Same walki i skakanie na mapie z miejsca do miejsca. Ciut brakuje mi fabuły. ;)
Pozdrawiam weekendowo "wcgww"
Ja wczoraj skończyłem w końcu przygodę z Tekken Tag Tournament 2 wbiciem platynowego dzbanka. Jeśli chodzi o system walki to bardzo mi się podobał, bo to wciąż znany i lubiany Tekken. Choć niestety wychowany na bijatykach 2D nie jestem w stanie go ogarnąć na chociażby przyzwoitym poziomie, ale młóci się przyjemnie. Wkurzało mnie natomiast odarcie starć z jakiegokolwiek klimatu poprzez walki z "duchami", które sugerują jakoby byśmy grali z innymi graczami, którzy przebierają swoich zawodników za wróżki, pizze, power rangers i inne debilizmy. Żenujące było być się za każdym razem z jakimiś wywrotowcami z parady równości.
Od dziś zaczynam podróż w nieznane z Larą Croft w odsłonie Rise of the Tomb Raider. Jeszcze nie grałem ale spodziewam się wyłącznie poprawnej kontynuacji części pierwszej, która była całkiem spoko. Strzelanie, rzemiosło, jakieś łatwe zagadki.
Od czasu do czasu pykam jeszcze w Super Mario 3D Land bo chciałbym zebrać 100% wszystkich Gwiazdek. Wtedy będę mógł go odłożyć ukontentowany.
Pozdrawiam.
Prawdę powiedziawszy, to wolałbym bardziej odkrywać setki artów z postaciami tak jak miało to miejsce w Soul Caliburze niż zdobywać niezliczoną ilość dupereli, które Namco zaczęło dodawać w późniejszych odsłonach Tekkena/Soul Calibura.
W Soul Caliburze customizacja była zrobiona spoko. Kombinacji strojów nie tylko było dużo, ale też w większości całkiem nieźle pasowały stylistycznie do reszty gry. Nie korzystałem z niej za dużo, ale nie przeszkadzała mi kompletnie. Z Tekkena faktycznie zrobił się festiwal klaunów, bo choć przy dużej dozie samozaparcia można skonstruować tam jakiś znośny strój, tak zazwyczaj walczymy z jakimiś okropieństwami stworzonymi przez kompletne bezguścia.
Powoli dobiega końca moja przygoda z Far Cry 5. Zostały mi do zdobycia trofea za wykonanie wszystkich wyzwań łowieckich, wędkowanie, wyczyny kaskaderskie, zrobienie trzech zadań w co-op i dokończyć fabułę, której zostało już może na dwie godziny grania, po czym mam nadzieję wpadnie kolejny platynowy dzbanek.
Powoli już myślę co następnie? God of War czy Dark Souls Remastered, a może jeszcze coś innego... Do czwartku zdecyduję, albo rzucę monetą.
Od planszówek chwilowo odpoczywam.
Udanej końcówki weekendu wszystkim!