Filmowe podsumowanie roku - najlepsze produkcje AD 2017
Mną Blade Runner tak nie pozamiatał jak zrobiła to Dunkierka Christophera Nolana. Technicznie doskonały, zmontowany wręcz fenomenalnie, dla mnie film roku.
La La Land to mój drugi hit 2017. Nie sądziłem, że obejrzę go aż dwa razy w kinie i kupię Blu Raya od razu w dniu premiery. Ogląda się jednym tchem, muzycznie bajka, idealny film na romantyczne wieczory.
To! natomiast ożywiło moją nadzieję na horrory. Gatunek ten umarł dla mnie już bardzo dawno temu, tym bardziej cieszę się że powstało dzieło łączące humor, adrenalinę, oraz (w odpowiedniej dawce) czysty gore, czego w dobrym horrorze nie może przecież zabraknąć.
Logana znowuż mogę ocenić tylko na podstawie tego jednego filmu, ponieważ nie obejrzałem dosłownie nic ze stajni X-Menów. Sam film bardzo mi się podobał i na końcu wycisnął łzy, także oceniam bardzo pozytywnie.
mother! to kolejny popis geniuszu Darrena Aronofsky'ego. Jak już wspomniałeś, film ten to jedna wielka metafora wszystkiego - świata, życia, Biblii, naszej planety... W kulminacyjnym momencie serwuje prawdziwą jazdę po psychice. Jest naprawdę niesamowity.
Wszelakie Marvele oceniam równo na "dychę", także fanbojstwo u mnie w tym temacie mode on...
Disneye i Pixary tak samo - Coco to mistrzostwo świata, tyle w temacie.
Pewnie jeszcze o wielu filmach zapomniałem napisać, tym niemniej wyżej wymienione perełki kwalifikują się do grona "musisz obejrzeć".
Blade Runner 2049 bez wątpienia filmem roku. Doskonała kontynuacja, choć bardzo się jej bałem. Legenda pierwszej części udźwignięta. Niewiele ma to wspólnego z twórczością Dicka, ale przecież już pierwsza część miała niewiele wspólnego :) Kapitalni nowi bohaterowie, muzyka, kolejne motywy w akcji, wizja. Dla mnie film bezbłędny, gdy tak o nim teraz myślę. W dniu premiery miałem jakieś uwagi, ale jednak czas pozwala spojrzeć na to dzieło tylko w ramach wyjątkowych kategorii.
Na drugim miejscu postawiłbym Dunierkę - nie tylko za rozsądnie przedstawiony etos historyczny, ale też za montaż, ujęcie tego wydarzenia z różnych perspektyw. W sumie świetne i nowatorskie kino wojenne. Bardzo podobał mi się film Wonder Woman, nie tylko za boginię Gal Gadot, ale też za dobrą akcję, będącą formą odejścia od typowych filmów o superbohaterach.
Rozczarowania? Jednak Gwiezdne Wojny za zniszczenie etosu Jedi. Bez wątpliwości też Obcy: Przymierze... dramat, brak słów.
Z tego co mnie interesuje nie widziałem jeszcze "To", "Life", "Morderstwo w Orient Expressie", "Mother!" i pewnie czegoś o czym teraz zapomniałem.
La La Land to wielkie rozczarowanie. absolutny przeciętniak, nie pamiętam nawet motywu przewodniego, chociaż pamiętam, że był dobry, natomiast cała reszta muzyki, fabuła, stylistyka - owszem, poprawne, owszem, niby OK, owszem, niby perfekcyjne technicznie, tylko gdzie ten hit nad którym spuszczał się cały filmowy świat? Popełnić coś takiego po genialnym Whiplashu... Co do muzyki - bardziej już zapadło mi w pamięć "Be Italian" z Nine...
Albo mam alergię na kino a'la lata trzydzieste w nowoczesnym wydaniu. :D
Jeszcze większe rozczarowanie to Baby Driver - sensacyjny, wgniatający w fotel scenami pościgów, przebojowy film z kapitalnie podłożoną muzyką? No, tak z 1/3, reszta to przerysowany do granic absurdu, pozbawiony jakiegokolwiek sensu słaby sensacyjniak z bezsensownymi scenami walk i fabułą. Oglądać tylko na Polsacie, szkoda kasy na kino.
Dunkierkę, The Square i Zabicie świętego jelenia muszę nadrobić, a wszyscy super-duper bohaterowie mi zwisają...
Moje filmowe (i nie tylko) podsumowanie roku wygląda tak:
złe
Atomic Blonde
Ghost in the Shell
Gold
Guardians of the Galaxy Vol. 2
Jackie
King Arthur: Legend of the Sword
Live By Night
Logan Lucky
PotC: Dead Men Tell No Tales
Resident Evil: The Final Chapter
The Mummy
Valerian and the City of a Thousand Planets
10.Get Out
09.Shin Godzilla
08.Twin Peaks The Return
07.Wonder Woman
06.Dunkirk
05.Thor: Ragnarok
04.Split
03.Kingsman: The Golden Circle
02.Blade Runner 2049
01.Alien: Covenant / Life
dobre
11.The Fate of the Furious
10.Fences
09.The Lego Batman Movie
08.Star Wars: The Last Jedi
07.Spider-Man: Homecoming
06.Logan
05.War for the Planet of the Apes
04.Ingrid Goes West
03.Colossal
02.The Handmaid's Tale
01.Detroit
i taki którym coś zabrakło
Annabelle: Creation
Baby Driver
John Wick 2
Justice League
Kong: Skull Island
La La Land
Manchester By the Sea
Mil-jeong/ The Age of Shadows
Moonlight
mother!
Okja
Power Rangers
The Defenders
The Founder
The Killing of a Sacred Deer
The Lost City of Z
The Punisher
Wind River
Dla mnie produkcja nr 1 w 2017 r. to Shot Caller z polskim tytułem Skazany. Świetny Nikolaj Coster-Waldau i absorbująca historia - po prostu dobre, męskie kino.
The last Jedi, to dla mnie zawód roku. No nie i nie jest to efekt tego, że nakręcałem się negatywnie na SW made Disney, bo raz, że TFA całkiem mi się podobało- przy czym jestem świadomy całej odtwórczości tego tytułu- R1 ujęło mnie rozmachem bitew.
Niestety TLJ wywraca parę rzeczy w uniwersum w bardzo nielogiczny, wręcz prowokacyjny sposób.
spoiler start
Luke, który chce zabić siostrzeńca, bo „zobaczył w nim tylko mrok” to czysta bzdura. Ten sam człowiek kiedyś wierzył w zbawienie jednego z najgorszych potworów w galaktyce, jakim był Vader. Do tego film wyraźnie zadaje kłam teorii Luke'a bo Ren nie jest w stanie zabić ani Lei, ani Rey. To jest wręcz śmieszne, że młodzian bez doświadczeń był w stanie wyjść z konfrontacji z Vader i Imperatorem żywy, a jako doświadczony człowiek zbliżający się do wieku podeszłego nie potrafił poradzić sobie z młodym chłopakiem.
spoiler stop
Poza tym wbrew zachwytom na temat świeżości, ten film wprowadza właśnie bardzo mało nowych rzeczy, znów jest przenoszenie elementów z ot, tym razem z V i VI równocześnie. Tylko obraz to sprytnie maskuje odwracając w drugą stronę pewne motywy z tamtych filmów. Rozumiałem bezpieczne podejście w TFA, co warunkował głównie powrót na rynek po wielu latach nieobecności, bezpieczne zbudowanie gruntu dla nowej generacji sw - ale po TLJ jestem już tym podejściem znudzony.
Do tego film nie spełnia nawet roli rozrywkowej, która dla większość ludzi stanowi rdzeń tej serii. Bitwy są cieniem rozmachu. Całość wygląda bardziej jak przepychanka psychofanów-cosplayarów Imperium i Rebeliantów niż jak galaktyczny konflikt z prawdziwego zdarzenia. Nielogiczności tutaj się piętrzą, bo FO stać na największą gwiazdę śmierci w historii, równolegle posiadając mniejszą flotę od Imperium, więc zostaje sieczka w głowie, jeżeli chodzi o militarne zasoby, zarządzanie nimi i finanse.
Pozytywna przeciwwaga w bardzo podobnym kontekście, bo również powrotów kultowych obrazów to ewidentnie Twin Peaks i Blade Runner. Świetne pozycje, nieasekurujące się bezszczelnie sentymentem do oryginałów, ba obrazy, które są zupełnie inne i bronią się samodzielnie. Jestem świadom, że znalazło się sporo krytycznych uwag starych fanów w stosunku do ww. Bo serial Lyncha zmienił proporcje na rzecz 20% parodii opery mydlanej, 80% surrealizmu. Bo 2049 nie jest już wizualnie taki jak oryginał i nie ma klasycznego motywu pościgu, a bardziej subtelna i trudniejszą fabułę.
Dla mnie to bardzo dobrze. Raz, że Lynch pięknie ukoronował esencje swojej twórczości. Nie dał oczywistych odpowiedzi tym, którzy ich żądali, bo tak nie działa twórczość tego pana.
Można się obrazić, stwierdzi, że w takim razie to wszystko to kuglarstwo i oszukiwanie widza... a może po prostu nigdy się nie rozumiał intencji Lyncha?
2049 jest absolutnie olśniewający wizualnie- imo dużo odważniejszy pod tym kątem od oryginału- i bardziej wiarygodny psychologicznie.
Współczucie wobec Roya było kompletnie od czapy- ten gość mordował sobie ludzi i miał paczkę psycholi z tym creepowym leonem kowalskim na czele- a K ma, chociaż jakiś pomost łączący go z widzem. Relacja z Joi, która pokazuje jak bardzo postać chce zbudować normalne życie, marzenie o narodzinach z kobiety co wykracza daleko poza biologię w tym przypadku. Dzięki temu jego poświecenie jest logiczną wypadkową całkoształtu postaci. Takich rzeczy oryginał po prostu nie miał.
Cieszy wysoki sukces artystyczny tych pozycji i mimo wszystko wysoki wskaźnik zadowolenia wśród zwykłych widzów, wiadomo, że znajdą się malkontenci, którzy są na nie, bo oryginały to świętość, ale takie pozycje to najlepszy dowód na to, że powrót do kultowych obrazów nie musi być odtwórczą porażką.
Dla mnie jako kogoś, kto szanuje kulturę i historie Europejską, nie odpowiada upolitycznianie filmów. Tak samo jak ktoś, kto wychował się na komiksach Marvela, animacji Spider Man i Gwiezdnych Wojnach, to filmy takie jak Król Artur, Spider man i Ostatni Jedi, nie dość że są słabymi filmami to obrażają mnie jako fana i kinomana. Co do nowego Thora, to chociaż był śmieszny, ale żeby robić z Valkiri zapijaczoną, czarnoskórą superbohaterke, to jest żenada. Już nie wspomne, gdzie w niebie Vikingów, pojawiły się kolory tęczy wsród ich mieszkańców i motyw z biednymi imigrantami. Patrze że moda lewacka za oceanu, juz naszych wspaniałych "znafcuw" kina dosięgła.
Bardzo dobre w tym roku (tylko te, które sam oglądałem):
1. Logan
2. 6 dni
3. Blade Runner 2049
4. Thor: Ragnarok
5. Baby Driver
6. Bright
7. John Wick 2
Dobrze się oglądało, miło wspominam:
1. Król Artur: Legenda Miecza
2. Machina Wojenna
3. The Wall
4. Kong: Wyspa Czaszki
5. Barry Seal: Król Przemytu
6. Kierowca
7. Wind River
Przeciętne:
1. Bodyguard zawodowiec
2. Strażnicy Galaktyki vol 2
3. Liga Sprawiedliwości
4. Wonder Woman
Poniżej oczekiwań, słabe:
1. American Assassin
2. Spider-Man: Homecoming
3. Atomic Blonde
4. Kingsman: Złoty Krąg
5. Piraci z Karaibów: Zemsta Salazara
6. Dunkierka
7. Pakt z mordercą
Ach, pojechałem dziś do Biedronki na jakieś zakupy przed jutrzejszą apokalipsą. A tam Logan: Wolverine i do tego jeszcze winyl JMJ "Oxygene". Czuję, że dziś nadrobię tego Logana, bo opinia fsm zachęca :)