Strasznie mnie irytują ludzie mający poczucie wyższości nad innymi, bo czytają książki. Żeby za tym jeszcze szedł jakiś realny sukces życiowy, ale to są przeważnie ludzie na normalnych, uczciwych stanowiskach typu ekspedientka w kiosku itd.
Ilekroć mówię takim ludziom, że nie czytam książek, muszę znosić monologi i pretensje. O tym, że tak nie można żyć. Że to mnie rozwija. Że człowiek dzięki temu jest mądrzejszy i wyrabia mu się styl pisania.
Ja w życiu przeczytałem może z 50 książek, z czego większość to lektury szkolne i biografie piłkarzy. I nie uważam, żeby czytanie pierdół o smokach było bardziej rozwijające intelektualnie od obejrzenia ciekawego serialu lub przeczytania artykułu w Polityce.
Nie uważam też, że 80% recenzentów gier, którzy nieudolne próbują imitować Sapkowskiego w każdym tekście wplatając "imć", "rzyć" i "chędożyć" ma jakiś przesadnie wybitny styl dzięki tym swoim książkom.
Pewnie, książka może być rozwijająca. Ale nie bardziej, niż 5 czy 10 innych aktywności, a jednak nie spotkałem w sieci miłośników czytania Financial Times, którzy wykłócaliby się o tym jakimi to są lepszymi ludźmi, bo czytają 3000 analiz rocznie.
To jest prawda, brutalna prawda, czytanie książek ani nie rozwija, ani nie czyni lepszym człowiekiem i ktoś to w końcu musiał powiedzieć na głos.
Zaraz oczywiście rzuci się na mnie armia kuców, która przeczytała w tym roku już 17 tomów trylogii o tym jak imć Kapitan Kajetan wyruszył w Kosmiczną Krucjatę, a przy tym zamiast telewizora mają rozstawione na ścianie wszystkie książki Neila Gaimana, ale tak między nami - to będzie reakcja obronna przed uświadomieniem sobie, że prawdopodobnie zmarnowali w życiu kupę czasu.
Albo nawet nie zmarnowali. Rozrywka, jak każda inna. Ale nie bedą chcieli przyznać, że to się wcale nie różni tak bardzo od maratonów ze Światem według Kiepskich.
Loon, pozwol ze wyprowadze Cie z bledu.
Ludzie sie wywyzszaja. W wiekszosci, tak po prostu. Nie tylko ci, co czytaja ksiazki.
Kiedys gralem na perkusji, wiekszosc ludzi ktorych spotkalem dzieki temu na swej drodze tez sie uwazali za ludzi swiatlych, ambitnych, nieszablonowych, a ludzi niemuzykalnych uwazali za lekko ulomnych.
Moj kuzyn jezdzi na motocyklu od paru lat, wiekszosc jego znajomych ze zlotow nie weszloby z Toba lub ze mna w rozmowe, gdybys w pierwszym zdaniu nie powiedzial, jaki motocykl masz, i ze ci co na motorze nigdy nie jechali, tak na prawde nie wiedza co to zycie.
Zbieracze znaczkow uwazaja zbieraczy monet za materialistow, bo znaczki maja dusze, a monety to tylko pieniadze, czesto nawet nie bedace w jakimkolwiek obiegu.
Ludzie po prostu lubia trzymac glowy we wlasnych tylkach. To, co robia w wolnym czasie, jest tylko zajebistym pretekstem, by sobie tam zajrzec jeszcze glebiej i zamknac sie na innych.
To najgłupszy z twoich śmiesznych wątków, Mohen. Cel osiągnięty. Będzie burza.
A to moja nominacja do największej bzdury dzisiejszego dnia na forum:
Czytanie książek nie rozwija.
też tak kiedyś myślałem, ograniczając swój świat. dwie dekady bez książek i teraz, gdy od dwóch lat czytam nabrałem świadomości, jak dużo czasu zmarnowałem. nikt to czyta nie będzie podzielał twojego zdania. myślisz, że wszyscy czytający się mylą?
Byłoby fajnie gdyby pan mohenjodaro odczepił się od moich decyzji życiowych i przestał oceniać nie znając osobiście. Ale do meritum. Mam dziwne wrażenie że swoim nieoczytaniem starasz się...usprawiedliwiać?
Zacznijmy od czytania literatury pulpowej, kryminałów, fantastyki, horrorów, romansów, całego tego mainstreamu który wala się w empikach i biedronkach. Lektura takich książek wartość ma niewielką, minimalnie zwiększa obycie w popkulturze, może poprawić znajomość słów, ortografii, o takich książkach można pogadać ze znajomymi na grillu że się przeczytało, napisać reckę na blogu. No ale jakieś tam plusy są.
Dalej mamy literaturę, którą określamy mianem klasyki. Począwszy od Homera, Szekspira, przez Sienkiewicza na klasyce współczesnej (Bułhakow, Kafka, Irving, Mario Vargas Llosa, Perez Reverte, itd.). Tutaj poziom kulturotwórczy jest większy, te książki w jakiś sposób ukształtowały współczesną i dawną kulturę, często nie tylko Okcydentu co całej ludzkości; mają wpływ - mniejszy czy większy - na nasz odbiór tego czym jest i jaka jest kultura, cywilizacja, wpływają na inne dziedziny kultury i sztuki często mimowolnie i nieświadomie, zmuszają do refleksji, przemyśleń, mogą spełniać inne funkcje (patrz: "Wesele" Witkacego, twórczość Sienkiewicza czy Mickiewicza).
Na koniec zostawiłem sobie klasykę humanistyki i współczesną, jeszcze nie klasyczną, humanistykę. Jeżeli ktoś jest ignorantem może uznać że czytanie tego typu książek nic nie wnosi i nie rozwija. Jest to oczywiście bzdura. To że takie książki zwiększają wiedzę ogólną to jedno. Dzięki nim można zrozumieć o wiele więcej z tego co na świecie się działo i co się dzieje - począwszy od tego dlaczego nasi przodkowie usuwali lustra z pokoju gdy zmarł członek rodziny, przez to jak wyglądała historia polskiego gamedevu skończywszy na tym dlaczego fanatycy sunniccy wysadzają w powietrze meczet islamski, ale z odłamu zwanego sufizmem. Ok, kogoś może to nie interesować, jego sprawa. Ale mnie interesuje. I jestem w stanie prowadzić dyskusje jak równy z równym albo i z pozycji nawet lepszej, z politycznymi oponentami, trollami internetowymi, dziennikarzami na wykładowcach uniwersyteckich skończywszy. Mogę prowadzić sensowne dyskusje z przyjaciółmi z których żaden nie jest wtórnym analfabetą bo otaczam się ludźmi oczytanymi. To dzięki oczytaniu mogę tłumaczyć prostym, logicznym językiem mniej wykształconym znajomym czy członkom rodziny czym różni się buddyzm od hinduizmu i dlaczego na Bliskim Wschodzie jest jak jest. To książki ukształtowały moje agnostyczne poglądy na religię. To książki pozwalają mi zrozumieć cały ten otaczający świat, cywilizację, jej korzenie. Bo czytam. Mam paru przyjaciół, których lubię i szanuję mimo że nie czytają, ale tak jak ja szanuję ich za ich dobre cechy, bo są ludźmi dobrymi i pracowitymi, tak oni szanują mnie za wiedzę i obycie w kulturze. Nigdy nie twierdziłem że ludzie muszą czytać książki. Twierdzę natomiast że cały czas czytać książki - przynajmniej z "własnej" dziedziny - powinni ci, którzy legitymują się wykształceniem wyższym. Jeśli tego nie robią to wtedy gardzę nimi faktycznie bardziej niż złomiarzem. Bo to oznacza że ich dyplom jest gówno wart a ich wiedza jest żadna. Zero wysiłku, zero rozwoju, zero szacunku dla dyplomu, uczelni, wykładowców, ludzi wiedzy. Takie moje zdanie.
Sprawa się rozbija o to jakie to są książki. Co innego Gra o Tron, co innego powieść historyczna, co innego podręcznik fizyki, a co innego poradnik o wychowaniu dzieciaka. Z jakiegoś powodu wszystkie traktuje się tak samo, mimo że faktycznie wartość intelektualna większości czytanych przez ludzi książek za duża to nie jest i są one po prostu kolejną przyjemną rozrywką.
też tak kiedyś myślałem, ograniczając swój świat. dwie dekady bez książek i teraz, gdy od dwóch lat czytam nabrałem świadomości, jak dużo czasu zmarnowałem. nikt to czyta nie będzie podzielał twojego zdania. myślisz, że wszyscy czytający się mylą?
To najgłupszy z twoich śmiesznych wątków, Mohen. Cel osiągnięty. Będzie burza.
A to moja nominacja do największej bzdury dzisiejszego dnia na forum:
Czytanie książek nie rozwija.
Ile razy Loon musi założyć ten wątek żeby ludzie przestali to w końcu łykać?
***
Swoją drogą, to oburzenie ludzi, którzy czytają Sapkowskiego, (tfu) Piekarę i książki na podstawie gier Blizzarda, zawsze nieodmiennie mnie wzrusza i szczerze bawi.
Też tego nie rozumiem, moim zdaniem naszych studiów nie kończy jakaś śmietanka, tylko takie gorsze z matematyki księgowe
Żeby nie było, ja też. W tej sytuacji, jedyne co tłumaczy to to, że to Looon.
Ale znowu, żeby nie było, że odchodzę od topicu. Czytanie książek jak najbardziej rozwija. Powiększa się zasób słów (co sam musisz przyznać czytając czasopisma polityczne), sposób wypowiadania, formułowania zdań. Nie wchodząc w już w sferę wyobraźni powiem tylko, że badania wskazują na angażowanie się mózgu w to, co się dzieje na kartach knigi. Oznacza to ni mniej ni więcej, że mózg próbuje się dopasować do tego, o czym czyta. Czytając o depresji można czuć jej symptomy i odwrotnie.
A ja uważam, że studia prawnicze studiom prawniczym nie równe. Co innego UJ z wyróżnieniem, a co innego studia w Toruniu czy innym Lublinie.
A widzisz, gdybys sie nie czul gorszy, to bys nie marudzil. Przeczytaj Tolkiena, bo gwiazdorzysz.
Na razie jestem w etapie przejściowym (zbrzydło mi sci-fi, złamał mnie „Lód" Dukaja, i na półce może 5 książek nie należących do sci-fi). Ludzie już nie mają się czym wywyższać?
Czytanie książkek daje nadzieję na rozruszanie trybików pod kopułą i zaprzestanie działania - i życia - „na automacie"...
Z drugiej strony - problem z czytelnictwem połączony z tym, że większość tego to chłam nie daje pozytywnego obrazu społeczeństwa...
Loon, pozwol ze wyprowadze Cie z bledu.
Ludzie sie wywyzszaja. W wiekszosci, tak po prostu. Nie tylko ci, co czytaja ksiazki.
Kiedys gralem na perkusji, wiekszosc ludzi ktorych spotkalem dzieki temu na swej drodze tez sie uwazali za ludzi swiatlych, ambitnych, nieszablonowych, a ludzi niemuzykalnych uwazali za lekko ulomnych.
Moj kuzyn jezdzi na motocyklu od paru lat, wiekszosc jego znajomych ze zlotow nie weszloby z Toba lub ze mna w rozmowe, gdybys w pierwszym zdaniu nie powiedzial, jaki motocykl masz, i ze ci co na motorze nigdy nie jechali, tak na prawde nie wiedza co to zycie.
Zbieracze znaczkow uwazaja zbieraczy monet za materialistow, bo znaczki maja dusze, a monety to tylko pieniadze, czesto nawet nie bedace w jakimkolwiek obiegu.
Ludzie po prostu lubia trzymac glowy we wlasnych tylkach. To, co robia w wolnym czasie, jest tylko zajebistym pretekstem, by sobie tam zajrzec jeszcze glebiej i zamknac sie na innych.
Dokładnie. I nawet nie trzeba daleko szukać przykładów w postaci numizmatyków. Wystarczy spojrzeć na "nasze" growe poletko.
PC master race wywyższają się nad pozostałymi graczami, bo oni to mają 4K, 140 klatek, etc.
Fani Sony są lepsi od innych, bo mają exy.
Fani Dark Souls są lepsi, bo grają w trudne gry, a nie jakieś popłuczny, a tak w ogóle to sp******laj grać w kol of djuty gówniarzu, bo pewnie masz 11 lat. ;)
Są też tacy ambitni koneserzy, którzy pogardliwie patrzą na gry AAA, bo to rozrywka dla motłochu, nie to co ambitne, niezależne Oxenfree, czy To the Moon.
Nie brakuje też na każdym kroku samozwańczych "PRAWDZIWYCH GRACZY" przez duże "P", którzy znają się na grach. Tylko oni.
Ludzkość jest tak prymitywnie upośledzona i ograniczona, że doprawdy nie mam pojęcia jakim cudem zabrnęliśmy technologicznie tak daleko.
To jest prawda, brutalna prawda, czytanie książek ani nie rozwija, ani nie czyni lepszym człowiekiem i ktoś to w końcu musiał powiedzieć na głos.
Jeżeli dodać i uwzględnić siłę i znaczenie tego wyznania:
Ja w życiu przeczytałem może z 50 książek, z czego większość to lektury szkolne i biografie piłkarzy.
Tak. To jest "brutalna prawda" dla mohenjodaro. Wypada współczuć..
Było, ale...
Rzadko zgadzam się z Lunem, niemniej snobowanie się na miłośnika książek jest u mnie w hierarchii buceriady jeszcze niżej od chodzenia z pustym kubkiem Starbaksa po mieście i studiowania politologii. Gorsze od bycia niedorobionym miłośnikiem literatury jest chyba jedynie jaranie się piłką nożną oraz słuchanie Beaty Kozidrak.
Większość osób chwalących się czytaniem w zasadzie chwali się jedynie tym, że umie czytać (normalnie brawa, oklaski!). Trudno nazwać czytanie "Alchemika", Salvatore'a czy dzieł EL James rozwijającym. Jest to na pewno osiągnięcie w sadomasochizmie, ale raczej nie ma się czym więcej popisywać.
Oczywiście, Lun to Lun i przesadza, bo ze dwie czy trzy książki w życiu przeczytać może i warto (i nie jest to bynajmniej Władca Pierścieni), jednakowoż doskonale wiem o co mu chodzi, mimo, ze stylizuje wypowiedź na proste trolololo.
niemniej snobowanie się na miłośnika książek jest u mnie w hierarchii buceriady jeszcze niżej od chodzenia z pustym kubkiem Starbaksa po mieście i studiowania politologii. Gorsze od bycia niedorobionym miłośnikiem literatury jest chyba jedynie jaranie się piłką nożną oraz słuchanie Beaty Kozidrak.
Czyli chodzi o "snobowanie się" na to czy tamto czyli "buceriadę"?
A to przepraszam.
Choć dobrze by było wiedzieć jakich ofiar "buceriad", jest obecnie więcej - tych od "czytania książek", czy tych innych :)
Choć dobrze by było wiedzieć jakich ofiar "buceriad", jest obecnie więcej - tych od "czytania książek", czy tych innych :)
W sumie też racja, kuc zaczytujący się w adaptacjach D&D, postmodernistycznym szlamie oraz tak zwanych współczesnych myślicielach, mający nocne zmazy śniąc o Miltonie Friedmanie ujeżdżającym skrzydlatego Korwina ziejącego ogniem jest szkodliwy o tyle, że rozboli mnie przez niego głowa, gdy zacznie pieprzyć o "Tęczy Grawitacji" oraz o prawdach objawionych znalezionych w "Vademecum Ojca". Puszczenie Beaty Kozidrak może się skończyć natomiast dla ogółu populacji jak w "Marsjanie Atakują".
Ja akurat chwalę sobie i lubię czytanie książek. Ale to, czy Ty czy ktokolwiek też czyta to koło dupy mi to lata. Teraz każdy non stop stara się ustawić otoczenie wokół siebie na własną modłę - Ja czytam? Ty też masz czytać. Masz czytać, trenować crossfit, biegać maratony, żreć jarmuż itp. Niech każdy żyje jak chce i każdy sobie niech rzepkę skrobie.
człowiek dzięki temu jest mądrzejszy
Jeśli czyta książki mądre.
i wyrabia mu się styl pisania
Jeśli czyta książki dobrze napisane.
Czytanie, jak każda czynność angażująca mózg, rozwija tenże mózg - przeszeregowuje jego sieć neuronową, ino na rozmaite sposoby (czytanie - na swój unikalny, m.in. mocno angażujący wyobraźnię). Czy korzystnie i jak bardzo - to rzecz osobna.
Na pewno czytanie samo w sobie nie gwarantuje ani mądrości, ani pisarskiego stylu ani życiowej korzyści w ogóle. Wartość książek i ich czytania uniwersalizuje się, traktuje czasem jak magiczny "rozwijacz"/panaceum intelektualne i w takiej formie stawia ludziom przed oczy na piedestale. Jest to upraszczające nadużycie. Najlepszy dowód to ci, którzy z powodu swojego oczytania zadzierają nosa - nie jest to mądre, czyli mądrości czytając nie nabyli.
Natomiast programowe nieczytanie niczego to faktycznie potencjalnie zmarnowana szansa, by się rozwinąć i zmądrzeć, bo istnieją książki mądre i dobrze napisane, niekoniecznie zastępowalne czymś innym. Książki, które przeczytać warto.
z czego większość to lektury szkolne
Na marginesie, gdzieś w ogólniaku doszedłem do wniosku, że lektury zostały tak dobrane do wieku tych, którym są wmuszane, by skutecznie obrzydzić młodym czytanie. Pod koniec przestałem je czytać, bo nie chciałem, by mnie to spotkało.
Na marginesie, gdzieś w ogólniaku doszedłem do wniosku, że lektury zostały tak dobrane do wieku tych, którym są wmuszane, by skutecznie obrzydzić młodym czytanie.
To, niestety, w znacznej mierze prawda. A po reformie minister Zalewskiej będzie jeszcze gorzej. Zmarnowano kolejną szansę na zmianę tej sytuacji. Tym bardziej że poprzednie reformy szły właśnie w dobrym kierunku: coraz bardziej starano się dostosować lektury do wieku czytających i pozostawiano samym uczniom spory wybór w doborze książek. Teraz wszystko narzuca urzędnik. A to, co narzuca, pochodzi z lamusa.
(Nie)czytanie w szkole rozwija zatem nielicznych.
"Ja w życiu przeczytałem może z 50 książek, z czego większość to lektury szkolne i biografie piłkarzy."
no i wreszcie wszystko jasne
Wyjątkowo się z tobą zgadzam.
A czytanie tego typu wątków obniża czy zwiększa iloraz inteligencji?
Internet ogłupia, niezmiennie od lat.
Bo kto czyta, żyje podwójnie - U. Eco. A frajerstwo niech żyje raz. Nothing personal ale poniekąd Cię rozumiem mohen bo masz dużo racji.
Zaloze sie, ze Umberto Eco wiedzial, ze przecinek nalezy dac po "czyta", a nie po "ten". Troche samozaoranie, ze niby czytasz, a poprawnie nie umiesz wstawic znaku interpunkcyjnego ;)
Zgadzam sie, czytanie jest dla slabych.
No, po twoich wypowiedziach w polityce widać, że za bardzo oczytany to ty nie jesteś ;)
Ja sie polityka nie interesuje. To jedno wielkie bagno, oszusci, zlodzieje i cwaniacy kontra inni oszusci, zlodzieje i cwaniaki. Tyle ze jednymi juz rzygam przez to co zrobili przez ostatnie lata, wiec kibicuje tym drugim. A ze ci przy okazji nie chca niekontolowanego naplywu obcych nam kulturowo najezdzcow to plus dla nich.
obcych nam kulturowo najezdzcow
Chyba zaczynam dostrzegać źródło twojego problemu.
Tak, to zrodlo to logiczne myslenie. I fakty w postaci zwiekszonej przestepczosci i zamachow w miejscach, gdzie ich przyjeli.
Ja w życiu przeczytałem może z 50 książek, z czego większość to lektury szkolne i biografie piłkarzy. I nie uważam, żeby czytanie pierdół o smokach było bardziej rozwijające intelektualnie od obejrzenia ciekawego serialu lub przeczytania artykułu w Polityce.
^^ Czytasz COKOLWIEK, jesteś dokładnie po tej samej stronie barykady, po której są ci, którzy czytają książki.
Dramat polega na tym, że są ludzie, którzy kompletnie NIC nie czytają. No może co najwyżej nagłówki, a i te nie w całości ;-)
Przykład? Proszę bardzo:
https://www.gry-online.pl/S043.asp?ID=14452220&N=1#post0-14452257
^^ Już w pierwszym komentarzu gość się pruje o coś co ma w tekście, którego JAK WIDAĆ nie przeczytał, bo skończył na tytule newsa. I takich ludzi jest MASA.
A co do tematu, to osobiście nie znam nikogo, kto by się "wywyższał" tym, że czyta książki. A już tym bardziej takie z pogranicza literatury "Miecza i Prącia" ;-).
Ty, ale wiesz, że książek nie czyta się po to by zwiększyć IQ.
Inna sprawa, że z tymi szachami to kiepski przykład, vide Bobby Fischer.
To jest prawda, brutalna prawda, czytanie książek ani nie rozwija, ani nie czyni lepszym człowiekiem i ktoś to w końcu musiał powiedzieć na głos.
W Twoich ustach Loon, to prawda nie tylko brutalna ale i prawdziwa.
https://wolnemedia.net/czlowiek-bez-mozgu-ma-54-lata-i-jest-urzednikiem/
Przecież Mohe ma rację, czytanie książek to przestarzała forma zdobywania wiedzy. Co jest złego w czytaniu felietonów internetowych albo artykułów prasowych w Internecie, zamiast książki? Nie każdy po pracy, szczególnie papierkowej, ma ochotę otworzyć więcej papieru i rzekomo "rozwijać zasób słów". Znam wiele osób, co "czytają", wrzucają oczywiście fotki na insta jak czytają, a czytają taki chłam jak Grey czy jak to tam erotyczne barachło się nazywało.
Pogódźcie się z tym, że książki to obecnie hipsterska forma rozrywki, mało kogo bawi czytanie książek, bo jest po prostu przestarzałą formą przekazywania wiedzy, zwłaszcza w Internecie, gdzie każdą informację masz w kilka sekund. Ja wiem, że to boli, zwłaszcza książkowych onanistów, no ale co ja wam zrobię?
Oczywiście świetli i oświeceni przypuścili zmasowany atak, bo ktoś śmiał podważyć autorytet ich rzekomego spędzania wolnego czasu. Nie mam nic - serio, szczerze - do ludzi, którzy czytają książki. Ale czytają - poezję, literaturę klasyczną, jakieś dobre kryminały etc. Niestety, dzisiaj czytanie książek uskutecznia prawie każdy tylko po to, by się tym chwalić. Bo ja jestem inteligentny, niezwykły, unikatowy. A potem jakaś Grażyna wyciąga trylogię Greya i jeszcze części po. No jak to teraz się czyta, to ja zostaję przy grach albo serialach.
Ja mówię szczerze - średnio lubię czytać książki. Lubię poezję, lubię kryminały. Nie lubię współczesnej literatury jak i sztuki. Książki dzisiaj stały się nie źródłem wiedzy, a pochwalenia się, jaki to jestem inteligentny i oczytany, a w rzeczywistości mam problem ze złożeniem pisma do urzędu albo pomnożeniem 6x4.
Książki z informacjami są dobrze redagowane. Ich wadą jest rok wydania.
I z Wikipedii musimy cofać wandali.
Pogódźcie się z tym, że książki to obecnie hipsterska forma rozrywki, mało kogo bawi czytanie książek(...)
Wychodzi na to, że obracam się w towarzystwie światłych i oświeconych hipsterów.
Seems legit.
czytanie książek to przestarzała forma zdobywania wiedzy.
Niezależnie od formy czytania, panie Heinrch07, czytanie jest niezbędne aby taką wiedzę zdobyć.
Pogódźcie się z tym, że książki to obecnie hipsterska forma rozrywki
Równie zabawne i nieprawdziwe jak zabawy pseudo logiczne mohenjodaro :)
Dywagacje o wyższości jednych nośników informacyjnych nad innymi, tym bardziej próżne jeżeli się zważy że jedne nośniki muszą korzystać z innych, aby osiągnąć "pełnię wiedzy".
Na końcu łańcucha nośników zawsze zostaje decyzja i praca osobista człowieka - jak scali informacje w trakcie analizy i co z nimi zrobi w ciągu logicznym. Także dla rozrywki :)
To jest temat na sporą książkę, nie da się tego tematu wyczerpać kilkoma linijkami na forum.
Głównym celem czytania książek nie jest zdobywanie wiedzy. W dzisiejszych czasach video, aplikacje, prezentacje czy też elektroniczna wersja książek taka jak obszerne strony internetowe są o wiele lepszym źródłem zdobywania wiedzy, głównie dlatego że nowoczesna forma skraca nam czas nauki.
Książki czyta się aby rozwijać i stymulować mózg, nowymi skojarzeniami, obrazami, poznawaniem innego sposobu wyrażania myśli. To jest główna rola książek. Zapoznać się z tym jak naprawdę "mądrzy" ludzie opisują świat. Czytanie prostych i prymitywnych przekazów jakie serwuje nam dzisiejsze społeczeństwo nie jest dla czytania prawdziwej książki alternatywą.
1000 postów mohenjodaro, czy 100 filmów na youtube nie da twojemu mózgowi tyle co jedna dobra książka.
Większość dzisiejszych przekazów jest pozbawiona prawdziwej treści, jest odtwórcza, prymitywna i skrótowa.
Książka nad którą wybitny autor pracował latami niesie za sobą coś nowego, jego przeżycia i przemyślenia, jego opis świata. Tego nie da się znaleźć w newsach, rozmowie na chacie, czy w postach na twitterze.
Książka jest tylko formą. Gdyby Goethe żył w dzisiejszych czasach pewnie nagrywał by filmy na youtube i było by to tak rozwijające jak jego dzieła.
Nie chodzi o to że papierowa cegła jest lepsza niż nowoczesny multimedialny przekaz. Chodzi o to że większość klasycznych książek (tych prawdziwych) niesie za sobą setki razy więcej przekazu niż współczesny nieprzemyślany bełkot z internetu czy telewizji.
Ważna jest jakość tego co się czyta (ogląda, słucha). Nawet komiksy bywają wybitne. Być może są filmy na youtube które bardziej rozwijają niż klasyczne książki.
Problem niestety polega na tym że współczesne media zalewają nas milionami intelektualnych śmieci i dlatego czytając książki (te książki) masz większą sansę na stymulowanie swojego mózgu niż pochłanianie tej wtórnej papki na której wszyscy się teraz wychowują.
Facebook jest esencją tego problemu. Społeczeństwo przesuwające palcem walla z głupotami, bez chwili zastanowienia.
Jak ktoś nie ma ochoty czytać nie ma obowiązku. W każdym społeczeństwie są ludzie normalni i ci co są ponad. Obecnie umiejętność posługiwania się smartfonem stała się wyznacznikiem "mądrości". Nie sugeruję aby odrzucać nowoczesne przekazy. Sam z przyjemnością robię to co każdy w dzisiejszych czasach jest na topie. Ale to nie zastępuje czytania książek.
Hahaha.
I muzyka daje warunki dla rozwoju duszy poprzez jej ukojenie.
"Dlaczego ludzie czytający książki czują się lepsi od innych?"
Nie czują się lepsi.
Czują, poczytaj ten wątek.
A Soulcatcher, który notorycznie robi błędy interpunkcyjne, ortograficzne oraz od 15 lat prowadzi na tym forum dyskusje jak robot - nie umiejąc poprawnie odczytywać kontekstów wypowiedzi (więc to czytanie to tak średnio przekłada się na korzyści), za to notorycznie obrażając swoich rozmówców stawiając się w pozycji omnipotentnego eksperta od każdej sprawy, zaraz prawdopodobnie wręcz zniesie jajo.
mohenjodaro ---> już się przyzwyczaiłem do tego że bez powoływania się na mnie i obrażania mnie nie osiągasz spełnienia.
Powinieneś docenić to że jestem jednym z ostatnich ludzi we wszechświecie który przejmuje się tym co piszesz.
Co do błędów w pisowni, dostosuję się do twojej konwencji, gram w szachy to mogę być analfabetą.
mohenjodaro ---> już się przyzwyczaiłem do tego że bez powoływania się na mnie i obrażania mnie nie osiągasz spełnienia.
Podaj prosze chociaż 5 przykladow, bo znowu masz jakieś urojenia.
Jesli mnie nie obrazasz albo sprawa nie dotyczy ksztaltu tego forum to staram sie nie wdawac z toba w dyskusje, nawyk ze starych czasow, gdy posiadanie racji moglo sie skonczyc banem,
mohenjodaro ---> 100 razy mnie personalnie zaatakowałeś na tym forum. Scenariusz jest zawsze ten sam. Piszesz coś głupiego, ja się wypowiadam na temat wyśmiewając to co napisałeś, ty odnosisz się do mnie personalnie.
Post wyżej człowiek zapytał się czy przestałeś już bić swoja żonę a ty na to do mnie:
- że notorycznie błędy interpunkcyjne i ortograficzne
- że dyskutuję jak robobot
- że nie rozumie co piszą inni (pewnie dlatego że jestem głupi choć czytam książki - choć nigdzie nie napisałem że czytam)
- że notorycznie obrażam rozmówców
- no i że zaraz zniosę jajo.
Tak jest w zasadzie za każdym razem.
Cieszy mnie ta dyskusja, bardzo podobają mi się głosy takich użytkowników jak Yoghurt czy Heinrich07, którzy nie tylko potrafią prawidłowo odczytywać konwencję, ale też nie poruszają się q rezerwacie stereotypów i przyzwyczajeń wmawianych im od najmłodszych lat.
Dziękuję im za to, że nie próbują zmieniać swojego hobby w ideologię.
To trochę tak jak miłośnik serii Europa Universalis, którym przy okazji jestem, pisałby, że miłośnicy gier MMORPG są przygłupi, bo tam chodzi głównie o zbieranie 10 kwiatków. Żenujące spłycanie tematu, by poczuć się lepiej.
Wracajcie tam sobie do Remigiusza Mroza, jesteście dzięki temu bardziej elokwentni, mądrzejsi, ładniejsi, wasz mózg pracuje na pełnych obrotach, samych sukcesów życzę ;)
Wypraszam sobie, czytanie to nawet nie jest moje hobby. Ja ogólnie czytam mało, bo nie mam czasu na wszystkie bzdury, na jakie mam ochotę, a w gąszczu rozrywek i obowiązków czytanie przegrywa u mnie z grami, filmami czy wypiciem sobie jednego piwka z żoną przy Netfliksie. Właściwie wszystko, co chciałem w życiu przeczytać już dawno przeczytałem, mało która książka wydaje mi się obecnie atrakcyjna (bo w sumie wszystko już było), a gdy już coś przyswajam (nie mówimy tu rzecz jasna o tysiącach znaków w pracy), zwykle są to nieskończone ciągi artykułów na Wikipedii albo powrót do klasyki, którą lubię i mam na nią czas raz do roku.
Kurde, znalezc na golu osoby, ktore chcialyby pogadac w ksiazkowym watku seryjnym, jest trudniej niz znalezc dzis dziewice, a tutaj taka goraca dyskusja na sto glosow.
Ludzie sobie lubią dorabiać ideologie do swoich zainteresowań. Nie jest to nowość i książkowe mole nie są tu wyjątkiem. To samo może sie tyczyć biegaczy, łowiących ryby czy składających samoloty lub nawet klocki lego. Myśle, ze ludzie mają to wpisanę w naturę. Tylko, że jedni o tym mówią głośno a inni zachowują to dla siebie. W każdym bądź razie, wychodzę z prostego założenia - robisz coś, to rób to dla siebie a nie dla cioci, matki czy innych, żeby tylko zwrócili na ciebię uwagę.
Dobry bait, propsam
Loon, z zawodu jestes prawnikiem wiec jakies ksiazki na studiach czytac chyba musiales? Ok. 50 ksiazek to i tak jakos malo nawet jak na kogos kto uciekal przed ksiazkami gdzie pieprz rosnie.
Oczywiscie zgadzam sie z postem. Robienie z literatury rozrywkowej jakiejs wyzszej formy rozrywki to zwykle leczenie wlasnych kompleksow, szukanie czegos w czym sie jest lepszym od innych. To samo poniekąd tyczy się nawet publikacji naukowych. O ile nie masz pasji do danej dziedziny, to więcej jak programowo przewidziane w sylabusie raczej nie dasz rady samemu przeczytać. Chwalenie się, że lubisz robić coś czego nie lubią robić inni --> hipsterstwo.
Sam nie czytam bo nie lubię. Jeszcze w podstawówce albo gimnazjum poczytywałem Harrego Pottera czy inne bajki, ale nawet to wynikało tylko z tego że oglądałem filmy. Z książek które przeczytałem z własnej inicjatywy, przy których czas spędzony również nie był w jakiś sposób zainspirowany grą, filmem czy dużą marką, to przypominam sobie tylko Księcia Machiavellego. Książka cieniutka, nawet nie napisana jakimś skomplikowanym językiem, a i tak była to dla mnie prawdziwa droga przez mękę.
Nie wiem kiedy dokładnie nastąpiło to przejście, ale zdecydowanie lepiej czyta mi się z ekranu komputera. Szukanie wygodnej pozycji do czytania książki i generalna statyczność tej czynności zwyczajnie do mnie nie trafia.
Pomijając facecyjny aspekt Loonowego haczyka, ośmielam się stwierdzić, że kto za młodu był katowany nieodpowiednimi książkami, ten nie zrozumie, jak ogromna przyjemność (a przy tym wiedza) może wynikać z czytania. Niestety, polska szkoła skutecznie zabija i umiejętność, i chęć czytania.
Własne obserwacje, które w żadnej mierze nie powinny być traktowane jak naukowe badania, doprowadziły mnie również do wniosku, że gdy idzie o relacje międzyludzkie, osoby czytające (w większym stopniu niż nieczytające) cechują się czymś, co można określić słowem "wrażliwość".
Bardzo ciekawa obserwacja biorac pod uwage ze ksiazki sa obiektywnie najgorszym mozliwym medium do przekazywania emocji.
Zdjęcie przedstawia obiektywnie najlepsze medium do przekazywania emocji -->
No niestety - większość lektur w polskich szkołach to straszne smęty - niewiele było godnych uwagi (w podstawówce między innymi: Przygody Tomka Sawyera, Huckleberry Finn, książki z cyklu o Tomku Wilmowskim - Szklarskiego, Mały Książę, a w gimnazjum/liceum: Dżuma czy Nowy Wspaniały Świat) - w pewnym momencie wgl postanowiłem przestać czytać lektury i zamiast tego czytałem wybrane przez siebie książki (Vonneguta, Durrenmatta, Remarqua itd) - wszystko byle nie Orzeszkową!
W sumie to coś w tym jest. Sam dużo nie czytam, ale bardzo lubie wciągnąć się w dobrą książkę. Nie uważam też, że książki nie rozwijają, chociaż wiadomo, książka książce nie równa. Jednak tych książkowych fetyszystów to znieść nie mogę. Nie ważne co czytać, byle tylko czytać, w jednym celu: żeby pochwalić się że nie jest się statystycznym Polakiem i lubi się czytać. Tak samo nie cierpię fetyszystów teatrowych, mniej więcej ten sam typ człowieka.
Małe sprostowanie, żeby ktoś tu na mnie nie wjechał. Nie uważam, że każdy kto lubi czytać książki to ten fetyszysta. Mam tu na myśli kogoś w tym stylu ->
To nie tyczy się tylko książek.
Ludzie którzy słuchają muzyki klasycznej też uważają się za lepszych od innych.
Tak samo sprawa ma się z ludźmi którzy są stałymi bywalcami teatru czy filharmonii. Też uważają się za lepszych.
Czytanie książek, słuchanie radia czy czyiś opowieści. Słyszymy a nie widzimy , więc mózg sam sobie to wizualizuje i każdy może to robic na inny sposób. W filmach mamy wszystko na tacy przez co jest to duzo płytsze i nie ma miejsca na własną interpretacje i fantazje.
Takie gry na pierwsze komputery , ledwo co człowiek widział , wiec większość sobie wyobrażał.
Teraz wszędzie przekaz staje się coraz szybszy i chyba coraz mniej osób ma cierpliwość do książek
Też nie uważam, by obejrzenie dobrego filmu rozwijało mniej niż książka. Ale że książki nie rozwijają i są stratą czasu, to się z kolegą nie zgodzę.
Nie licząc lektur przeczytałem ok. 200 książek. Zdecydowana większość z nich miała po kilkaset stron. Ostatnio wolę spędzić wieczór po ciężkim, pracowitym dniu z książką zamiast komputera. Nie uważam, że ludzie czytający są lepsi od innych. Czytanie książek ma dużo zalet. Tylko trzeba wybierać te naprawdę dobre.
To na ile książki rozwijają, zależy od jej rodzaju, ale tak czy siak i tak są lepsze od TV - niezależnie od rodzaju rozwijają wyobraźnię, którą TV wręcz niszczy ...
To, że książki rozwijają, to oczywista oczywistość. Rozwijają na miliard różnych sposobów i szczerze mówiąc, nie wiedziałem, że jest jeszcze na tym świecie ktoś, kto by uważał inaczej. No, ale na forach internetowych spotkać można dosłownie "wszystko".
Mówiąc metaforycznie, równie dobrze można stwierdzić, że treningi na siłowni nie rozwijają mięśni, regularne bieganie nie poprawia kondycji, a praktyka nie czyni mistrza :D
Wszystko co robimy lub czego nie robimy, ma na nas jakiś wpływ, taki czy owaki. Czytanie książek również.
I nie chodzi tu, na miłość boską, o wywyższanie się, ale o stwierdzenie prostego faktu. Tak, czytanie książek rozwija, bez wątpienia, bez dyskusji, bez najmniejszych wątpliwości. Ale przecież można od tego uciec, tak jak można uciec od treningów na siłowni, od joggingu czy od dopracowywania technik gry na gitarze. Niech każdy sam sobie decyduje czy chce czytać książki, czy mu to do szczęścia potrzebne i czy lepiej się po lekturze albo bezlekturze czuje. ;)
To, że książki pomagają w rozwoju intelektualnym jest oczywistą, oczywistością. Ja nie czytam bo po prostu nie lubię. Mnie to po prostu nudzi. W życiu przeczytałem może z 10 książek licząc lektury, których praktycznie nie czytałem bo dawali same gówna przy których się usypiało z paroma wyjątkami. 5-tomowy cykl Wiedźmina, Metro 2033, Hobbit (lektura), Pies Baskerville’ów (Tajemnica Baskerville’ów) (lektura) i jakiś zbiór mitów Greckich w liceum. Więcej nie czytałem bo kompletnie nie bawi mnie ta forma rozrywki, spędzania czasu, ale doceniam i podziwiam ludzi czytających na okrągło. I powiem tyle, że tacy ludzie potrafią spojrzeć niekiedy szerzej na różne sytuacje.
Pewnie dlatego ci co nie chodzą tak bardzo lubią śmiać się z moherów i ciemnogrodu. Hmmm.
wszystko zależy od tego, jakie książki/jaką prasę czytamy. Czytanie to konfrontacja z czyjąś myślą/poglądem na świat. Z takiej konfrontacji czytelnik wychodzi zawsze na plus - pod warunkiem oczywiście, że czyta wartościowe treści.
wzbogacenie zasobu słownictwa/wiedzy etc. to rzeczy oczywiste.
czytanie zawsze w jakiś sposób rozwija, choć oczywiście nie musi czynić nas lepszymi (ale może).
PS mohenjo, gdy widzę Chandlera w twoim avatarze, mimowolnie oczekuję sarkastycznej puenty lub czegoś podobnego - to silniejsze ode mnie. : )
Dlaczego ludzie, którzy nie czytają książek nie zaczną ich czytać i sprawdzą sami jak jest?
spoiler start
W bibliotekach książki są za darmo.
spoiler stop
Może mam pecha ale jakies skromne 90% książek, jakie przeczytalem przez ostatnie 10 lat to dno dna. Fabula na poziomie AC, FC, czy innego tworu Ubisoftu. Jeśli cos się zbliży do poziomu growego Mass Effecta 1-3 to dam znac, acz szczerze zaczalem w to watpic.
"lektury szkolne i biografie pilkarzy" -spoko gość ten cały mojerando buhahahahaha...
I tak lepsze niż chłam który czyta 90% ludzi.
A co z tymi co słuchają audiobooki ?
Ci co słuchają audiobuki są najgorsi, jest coś takiego, że jak tylko widzisz gościa słuchającego najnowszych wyznań "Masy" to wiesz, że zaraz czeka Cię prysznic pogardy i poniżenia, chodzą napompowani jak balony na ogrzane powietrze, na uszach bitsy za tysiaka i ten wzrok mówiący: A ty co neandertalczyku ? Pewnie siedzisz w piwnicy i czytasz z papieru biografię Ronaldo ? Wypalasz te gałki oczne w pyle byle jakiej literatury, składając litery w tempie beznogiego żółwia, a ja w tym czasie ogarniając dziesiątki innych aktywności, kupę, mycie zębów, wymianę oleju albo rąbanie drewna - łykam literaturę, marnując czas albo nie marnując, zależy jakie mam widzimisię....
Wszystko chyba zależy co, kto czyta, ja książki beletrystycznej nie miałem w rękach od 10 lat.
Dlaczego ludzie kupujący domy, samochody marek uważanych za te z wyższej półki, pomimo tego, że te auta mają po 15 lat, uważają się za lepszych? Dlatego, że są niedowartościowanymi egoistami, którzy nie potrafią zaakceptować faktu, że ich życie jest zwykłe i szare. Dokładnie takie samo, jak każdego jednego człowieka na Ziemi.
A tak btw. To co w takiej biografii piłkarza może być? O tym jak zaczął kopać z kumplami piłkę na biednym osiedlu i przez determinację przebił się na szczyt?
Pilkarskie biografie to takie rozpaczliwe proby utrzymania sie na fali. Pomimo tego, ze pilkarze zarabiaja mase kasy to wiekszosc z nich bardzo szybko ta kase roztrwania. Czesto koncza kariery bez finanasowego zabezpieczenia a checi do zycia na rozrzutnym poziomie pozostaja.
Merytorycznie, te ksiazki to wartosc papieru toaletowego, ale w takim UK widac ze to cos sie sprzedaje, wiec kazdy pilkarzyna wydaje sobie ksiazeczke o sobie aby cos kasy mu wpadlo. No bo przeciez nie kazdy zostanie znanym trenerem a zaproszenia do komentowania w studiach telewizyjnych so raczej limitowane :)
Pilkarskie biografie to takie rozpaczliwe proby utrzymania sie na fali.
Bez przesady, jest popyt jest podaż. Poza tym miłośnicy piłki nożnej, to stan umysłu, więc nie ma się co dziwić, że interesują się co tam się dzieje w szatni...
Czuję się lepszy bo mam dużo książek różnej grubości i wielkości dzięki czemu zawsze mam odpowiednią by podstawić pod nogę od stołu czy krzesła.
Dużo tracę słuchając audiobooków? Jakoś czytanie zawsze przysparzało mi więcej frustracji niż przyjemności, a taki audiobook do podusi jest wyborny.
nie, audiobooki są tak samo dobre jak książki, tyle że poza tym co dają książki, rozwijają inną cześć mózgu niż czytanie.
Ja mam swoją prywatną metodę nauki języka polegającą na tym ze słucham audiobooka po angielsku i jednocześnie czytam tą książkę, rewelacja.
Tak, czuje się lepszy. Dlaczego lepszy? Bo mądrzejszy. Nie, powieści już prawie nie czytam, raczej niemal wyłącznie książki naukowe i popularnonaukowe (historia, etnologia, religioznawstwo, kulturoznawstwo, filozofia). Powieści czytam z rzadka a i to tylko po to by być relatywnie na bieżąco ze współczesną (pop)kulturą i tzw. klasyką. Twierdzenie że wartość człowieka oczytanego (nie mam na myśli harlekinów, grejów, zmierzchów i kryminałów) jest taka sama jak nieoczytanego to absurd.
nie uwazam, ze jest taka sama
czasem jest wyzsza, czasem jest nizsza
masz ponad 30 lat i nadal zakladasz na forum watki "Co powinienem studiowac", gdzie tu ta wartosc z ksiazek
Tak, czuje się lepszy. Dlaczego lepszy? Bo mądrzejszy. [...] Twierdzenie że wartość człowieka oczytanego jest taka sama jak nieoczytanego to absurd.
Skoro jesteś taki mądry, że czujesz się lepszy od innych, to proszę powiedz jakie przełożenie na rzeczywistość ma ta Twoja mądrość. Stworzyłeś jakiś wynalazek, genialny produkt, pracę naukową wywracającą światopogląd do góry nogami? Bo jeśli nie, to ta Twoja rzekoma mądrość służy jedynie podbudowaniu Twojego poczucia własnej wartości. Jeśli byłbym zmuszony przykładać do ludzi miarę, to bym robił to według zdjęcia ciężaru z innych ludzi, czy to przez naukę i wynalazki, czy przysłowiowe wyniesienie śmieci. Jako żem człek prosty i nie mnie przyjdzie świat zmieniać odkryciami, to chociaż staram się poświęcać dla rodziny i być uczynnym dla ludzi wokół. Doświadczenie życiowe uczy, przynajmniej w moim przypadku, że to jest właśnie najtrudniejsze, zrezygnować z siebie dla drugiego człowieka, a nie zagłębiać się w kolejną lekturę.
Blood, od złej strony się wziąłeś za to zagadnienie.
Nie każdy, kto czyta, zostanie noblistą. Ale każdy noblista - czytał. I nie mam na myśli wyłącznie książek z konkretnej dziedziny nauki.
Rzecz jasna, mówię o noblistach "naukowych" i "literackich". Zostawię tu jeszcze cytat z Alberta Einsteina:
If you want your children to be intelligent, read them fairy tales. If you want them to be very intelligent, read them more fairy tales.
Bukary - ze wszystkim co napisałeś zgadzam się w 100%. Nie neguję wartości czytania, jedynie dziwi mnie upatrywanie swojej wartości w ilości przewróconych kartek. Jeśli taka osoba nie zmieni nic na lepsze, to jakaż w tym wartość oprócz własnego, subiektywnego odczucia?
Jeśli o to chodzi, to i ja się z tobą zgadzam. Czasem prosty człowiek jest (dla mnie) bardziej wartościowy niż bufon z tytułem profesora.
Bukary - ze wszystkim co napisałeś zgadzam się w 100%. Nie neguję wartości czytania, jedynie dziwi mnie upatrywanie swojej wartości w ilości przewróconych kartek. Jeśli taka osoba nie zmieni nic na lepsze, to jakaż w tym wartość oprócz własnego, subiektywnego odczucia?
Nie trzeba wcale od razu zbawiać świata.
Rezultatem czytania jest zazwyczaj jakaś refleksja (zależy oczywiście jeszcze czego).
Wartością oczytania jest to, że ma się wątpliwości co do poznania i odbioru świata i ułatwia podejmowanie decyzji w tym sensie, że prowadzi do bardziej wyważonych, mniej radykalnych decyzji. W pewnym sensie można to porównać do podróży zagranicę, podczas której można zobaczyć jak żyją inni i uzyskać trochę inną perspektywę.
Rezultatem czytania jest zazwyczaj jakaś refleksja (zależy oczywiście jeszcze czego).
Ponownie, zgadzam się, ale nie w przypadku takiej refleksji, jaką zacytowałem w poście wyżej.
Blood, czytając, zmieniamy świat. I to na milion różnych sposobów. Wystarczy wklepać w wyszukiwarce coś w stylu "korzyści wynikające z czytania", żeby się przekonać, że mamy do czynienia z jedną z najbardziej pożytecznych czynności (z punktu widzenia rozwoju osobistego, a także rozwoju ludzkości).
A jeśli chodzi o poprawę relacji międzyludzkich, o których piszesz, czytanie (odpowiedniej fikcji literackiej) może prowadzić do pogłębienia uczuć empatycznych u osób, które rzeczywiście mają w sobie jakieś zalążki troski o innych:
http://journals.plos.org/plosone/article?id=10.1371/journal.pone.0055341
Rzecz jasna, samo czytanie nie zmieni stadionowego troglodyty w lekarza bez granic. Do tego potrzebny jest też charyzmatyczny człowiek. Ale w przypadku ludzi nieco bardziej "normalnych" i dysponujących ziarenkiem inteligencji - może zdziałać cuda.
Byłoby fajnie gdyby pan mohenjodaro odczepił się od moich decyzji życiowych i przestał oceniać nie znając osobiście. Ale do meritum. Mam dziwne wrażenie że swoim nieoczytaniem starasz się...usprawiedliwiać?
Zacznijmy od czytania literatury pulpowej, kryminałów, fantastyki, horrorów, romansów, całego tego mainstreamu który wala się w empikach i biedronkach. Lektura takich książek wartość ma niewielką, minimalnie zwiększa obycie w popkulturze, może poprawić znajomość słów, ortografii, o takich książkach można pogadać ze znajomymi na grillu że się przeczytało, napisać reckę na blogu. No ale jakieś tam plusy są.
Dalej mamy literaturę, którą określamy mianem klasyki. Począwszy od Homera, Szekspira, przez Sienkiewicza na klasyce współczesnej (Bułhakow, Kafka, Irving, Mario Vargas Llosa, Perez Reverte, itd.). Tutaj poziom kulturotwórczy jest większy, te książki w jakiś sposób ukształtowały współczesną i dawną kulturę, często nie tylko Okcydentu co całej ludzkości; mają wpływ - mniejszy czy większy - na nasz odbiór tego czym jest i jaka jest kultura, cywilizacja, wpływają na inne dziedziny kultury i sztuki często mimowolnie i nieświadomie, zmuszają do refleksji, przemyśleń, mogą spełniać inne funkcje (patrz: "Wesele" Witkacego, twórczość Sienkiewicza czy Mickiewicza).
Na koniec zostawiłem sobie klasykę humanistyki i współczesną, jeszcze nie klasyczną, humanistykę. Jeżeli ktoś jest ignorantem może uznać że czytanie tego typu książek nic nie wnosi i nie rozwija. Jest to oczywiście bzdura. To że takie książki zwiększają wiedzę ogólną to jedno. Dzięki nim można zrozumieć o wiele więcej z tego co na świecie się działo i co się dzieje - począwszy od tego dlaczego nasi przodkowie usuwali lustra z pokoju gdy zmarł członek rodziny, przez to jak wyglądała historia polskiego gamedevu skończywszy na tym dlaczego fanatycy sunniccy wysadzają w powietrze meczet islamski, ale z odłamu zwanego sufizmem. Ok, kogoś może to nie interesować, jego sprawa. Ale mnie interesuje. I jestem w stanie prowadzić dyskusje jak równy z równym albo i z pozycji nawet lepszej, z politycznymi oponentami, trollami internetowymi, dziennikarzami na wykładowcach uniwersyteckich skończywszy. Mogę prowadzić sensowne dyskusje z przyjaciółmi z których żaden nie jest wtórnym analfabetą bo otaczam się ludźmi oczytanymi. To dzięki oczytaniu mogę tłumaczyć prostym, logicznym językiem mniej wykształconym znajomym czy członkom rodziny czym różni się buddyzm od hinduizmu i dlaczego na Bliskim Wschodzie jest jak jest. To książki ukształtowały moje agnostyczne poglądy na religię. To książki pozwalają mi zrozumieć cały ten otaczający świat, cywilizację, jej korzenie. Bo czytam. Mam paru przyjaciół, których lubię i szanuję mimo że nie czytają, ale tak jak ja szanuję ich za ich dobre cechy, bo są ludźmi dobrymi i pracowitymi, tak oni szanują mnie za wiedzę i obycie w kulturze. Nigdy nie twierdziłem że ludzie muszą czytać książki. Twierdzę natomiast że cały czas czytać książki - przynajmniej z "własnej" dziedziny - powinni ci, którzy legitymują się wykształceniem wyższym. Jeśli tego nie robią to wtedy gardzę nimi faktycznie bardziej niż złomiarzem. Bo to oznacza że ich dyplom jest gówno wart a ich wiedza jest żadna. Zero wysiłku, zero rozwoju, zero szacunku dla dyplomu, uczelni, wykładowców, ludzi wiedzy. Takie moje zdanie.