15 tysięcy za skrzynki, czyli dlaczego EA idzie w sandboksy
Już widzę tą waszą podnietę i złożenie zamówienia przedpremierowego jak tylko EA wam pokaże jakiś super trailer z nowych Star Warsów.
Zrozumcie, że już NIGDY nie będzie dobrej gry w tym uniwersum marka jest tak silna, że można z niej już tylko wyciskać kasę od zachodnich klaunów którzy wydają po kilka tysięcy $ na głupie skrzynki.
A największe mózgi tego forum nadal będą grać w te kaszanki od Ubisoftu i EA, a później będą dawać 1.0 lub 0.0 takiemu Elexowi bo tam nie ma tęczowych strzałek które mówią gdzie trzeba iść.
Czyli przez mikrotransakcje zamyka się teraz (porządne) studia deweloperskie i wstrzymuje produkcję gier bez otwartego świata, bardziej liniowych i do tych stricte singlowych na siłę wpierdala się bezpłciowe tryby multi i modele sieciowe... Jest jeszcze jakiś cymbał na sali, który powie "nie są złe, nie chcesz to nie kupuj"?
Czyli mówiąc wprost i bez ogródek. Winić możemy tylko i wyłącznie siebie nawzajem jako gracze. Bo to MY jesteśmy na tyle głupi, że sami pchamy swoje pieniądze do kieszeni takich firm, które na nas żerują. Może jakby się tak wszyscy opamiętali i przestali płacić za takie pierdoły jak jakieś śmieszne paczki, skrzynki czy skiny, a sami zaczęli wszystko zdobywać wszystko byłoby lepsze.
https://www.reddit.com/r/CrackWatch/comments/784vxe/when_asked_why_we_sail_the_open_seas/
Tu bardzo dobry przykład jak gry tnie Ubi. Nawet za Punkty Umiejętności w grze trzeba dodatkowo zapłacić. I to nazewnictwo "Full Game"... Czekam, aż ktoś wpadnie na pomysł, że żeby zobaczyć napisy końcowe będę musiał zapłacić 20$.
Już widzę tą waszą podnietę i złożenie zamówienia przedpremierowego jak tylko EA wam pokaże jakiś super trailer z nowych Star Warsów.
Zrozumcie, że już NIGDY nie będzie dobrej gry w tym uniwersum marka jest tak silna, że można z niej już tylko wyciskać kasę od zachodnich klaunów którzy wydają po kilka tysięcy $ na głupie skrzynki.
A największe mózgi tego forum nadal będą grać w te kaszanki od Ubisoftu i EA, a później będą dawać 1.0 lub 0.0 takiemu Elexowi bo tam nie ma tęczowych strzałek które mówią gdzie trzeba iść.
Widocznie nie masz, skoro musisz cały czas o tym pisać.
A może nam ta cała chciwość twórców wyjdzie na dobre? W końcu coś musi się zakończyć aby ludzie zrozumieli co właśnie stracili głosując swoimi portfelami i wspierając skrzyneczki które były dzięki nim opłacalne a gry które stawiały na emocje i świetne przeżycia z gry odeszły przez ich podejście.
Z otwartym światem to tylko Morrowind, reszta mnie nie interesuje.
Spróbuj Shadow of the Colossus. Moim zdaniem to najlepsza gra z otwartym światem.
Czyli mówiąc wprost i bez ogródek. Winić możemy tylko i wyłącznie siebie nawzajem jako gracze. Bo to MY jesteśmy na tyle głupi, że sami pchamy swoje pieniądze do kieszeni takich firm, które na nas żerują. Może jakby się tak wszyscy opamiętali i przestali płacić za takie pierdoły jak jakieś śmieszne paczki, skrzynki czy skiny, a sami zaczęli wszystko zdobywać wszystko byłoby lepsze.
https://www.reddit.com/r/CrackWatch/comments/784vxe/when_asked_why_we_sail_the_open_seas/
Tu bardzo dobry przykład jak gry tnie Ubi. Nawet za Punkty Umiejętności w grze trzeba dodatkowo zapłacić. I to nazewnictwo "Full Game"... Czekam, aż ktoś wpadnie na pomysł, że żeby zobaczyć napisy końcowe będę musiał zapłacić 20$.
Tyle że to nie jest na zasadzie: "Zapłać, bo inaczej zabraknie ci Punktów Umiejętności", tylko: "Zapłać, to dostaniesz na start więcej Punktów Umiejętności, przez co będziesz miał łatwiejszy początek gry".
To się nazywa ULC (Unlockable Content) i pojawia się w grach nie od dziś. O nadużyciu możemy mówić wtedy, gdy brak takich punktów nieuczciwie utrudnia rozgrywkę. Zazwyczaj jest jednak odwrotnie, dodatkowe punkty za bardzo ułatwiają start i zmniejszają satysfakcję z gry.
@Persecuted - Przykład z For Honor od Ubisoftu, gdzie aby odblokować wszystkie przedmioty które zmieniają statystyki naszej postaci, należy wydać pieniądze, bo nie ma szans by zdobyć wystarczającej ilości waluty.
@Up
1. Da się odblokować wszystko bez płacenia, tylko trwa to baaaaaardzo długo.
2. For Honor to gra multi, a tam takie rzeczy - niestety - często mają miejsce.
3. AC: Origins to gra 100% singlowa, więc spodziewam się tego co opisałem wyżej, nie zamykania drogi do rozwoju za opłatą.
@Dinopo
Ale jaki jest związek między jednym a drugim? lol, nadal Inkwizycja i trylogia Mass effect to lepsze gry niż Elex, i nic tego nie zmieni.
2,5 roku grindowania bez przerwy to zaokrąglone "nigdy".
W grach singlowych content którego nie zapłacisz jeśli nie dopłacisz istnieje już od dawna. Ukryty pod nazwą "DLC" albo "Gold Edition".
Pamiętaj że te wszystkie mikrotranzakcje, DLC na zbroje dla konia (kiedyś ludzie się oburzali, teraz dużo osób to kupuje) czy różne edycje są stosunkowo nowe i prawdziwie ich zło ujrzymy dopiero za jakiś czas.
Nie wiem czy to przez koszty wytworzenia gry które rosną, czy przez pazerność wydawców, ale jeśli gry są projektowane pod mikrotranzakcje, a nie odwrotnie, to jest źle.
To wina wpierw recezętów i takich portali jak np. gryonline którzy wspierają taki zagrywki i niedoje..... firm. Np promowaniem, recenzjami i reklamą chłamu. Andromeda 8.5/10 i AC Unirtd 9/10. Dwie najbardziej niedorozwinięte gry.
Kolejnym aspektem jest to, że lamusy się na to godzą i to im nie przeszkadza, lub nawet bronią. Wiadomo że to z czasem wszystko jeb... i ludzie się odwrócą od tego chłamu, powstaną pewnie wtedy inne zagrywki na wyłudzenie kasy.
Polecam zerknąć na Elexa, i dopiero potem nazywać jakąś grę, niedorozwiniętą xd.
AC Unity było zbuggowane, ale obecnie to jeden z najlepszych assassynów. Do dziś wygląda fenomenalnie i prezentuje się super estetycznie.
A Andromeda, poza bugami i fabuła, ma naprawdę cudowny system walki.
I właśnie przez takie myślenie ta branża kuleje. Jak komuś odpowiada dziurawa, gra na początku to nie mam pytań. Jesli chodzi o Elex, ta gra nie powina tak być wypuszczona.
Czyli przez mikrotransakcje zamyka się teraz (porządne) studia deweloperskie i wstrzymuje produkcję gier bez otwartego świata, bardziej liniowych i do tych stricte singlowych na siłę wpierdala się bezpłciowe tryby multi i modele sieciowe... Jest jeszcze jakiś cymbał na sali, który powie "nie są złe, nie chcesz to nie kupuj"?
Nie. Zamyka się je bo nie zarabiają na siebie (poczytaj jak ich Dead Space się sprzedawały w kontekście kosztów produkcji i z czego wynikał skręt w kierunku hollywoodzkich nawalanek, który w gruncie rzeczy i tak zabił serię).
Ja Ci powiem "nie chcesz nie kupuj" i cymbała sobie daruj. Czy są złe, nie wiem, nie gram w takie pozycje, nie interesują mnie, nie jestem ich targetem. Ale miliony ludzi na świecie jak widać chętnie płaci za takie rzeczy. Czujesz się 'lepszy' bo jesteś "świadomy"? Czy boli, że ceny są zachodnie i nie można sobie na taką rozgrywkę pozwolić?
Podobna sytuacja w kinie - miliony zachwycają się na ten przykład Avengersami i pochodnymi a ja zmęczyłem +/- 40 minut tego czegoś z - żeby było śmieszniej - marnymi efektami specjalnymi. I co to oznacza? Że jestem ponad to? Czy może zwyczajnie ten film nie był kierowany do mnie? Czy w absolutnie KAŻDĄ grę musisz zagrać i będziesz biadolił, że koncepcja akurat Ci nie podchodzi i POWINNI zrobić to tak albo inaczej, bo akurat TOBIE się wydaje, że to będzie zajebiste i się sprzeda? Czy będziesz jęczał, że Ferrari takie drogie i mały bagażnik ma i w ogóle jak tym jeździć po drogach?
Macie wyżej napisane od człowieka podpisanego z imienia i nazwiska jakie to są budżety produkcyjne - a dolicz sobie do tego jeszcze marketing (+100% i więcej często) i całą resztę otoczki. Odzyskanie takich pieniędzy z samego singla jest piekielnie trudne i przede wszystkim turbo ryzykowne. Ja się nie dziwię, że tak to wygląda, nie podoba mi się kierunek w jakim to zmierza, ale widzę z czego to wynika i rozumiem zjawisko.
Tak, czuję się lepszy i bardziej świadomy od ludzi, którzy po zapłaceniu za grę, dopłacają do niej kolejne pieniądze.
Tak, są złe. Popatrz na Battlefronta 2, czy Shadow of War czy NBA2k18. Gry te wyraźnie cierpią przez zawarty w nich model mikrotransakcji, zachęcając do pompowania w nie kolejnych pieniędzy (np. poprzez wymuszanie nużącego grindu)
Jestem targetem gier singlowych, więc boli mnie, że odchodzi się od nich, jeśli nie da się weń wcisnąć mikrotransakcji.
Przykład z kinem średnio trafiony. Gra to film tak? Mikrotransakcje służą w grach singlowych przede wszystkim do zaoszczędzania czasu (np. na zdobycie lepszych przedmiotów). Idąc tym tokiem, siedzisz w kinie i dopłacasz za to, żeby ujrzeć jak najszybciej kolejną scenę, bo ta cię znudziła (oczywiście została tak zaplanowana, żeby znudzić jak najwięcej osób). Ogarniasz? Film to gra, a nie mikrotransakcje same w sobie.
Podoba mi się, że się czepiasz tego, że MI to nie pasuje. Tymczasem nie podoba się to zdecydowanej większości. Wystarczy popatrzeć na odbiór wiadomości o tym, że "gra X będzie zawierać mikrotransakcje" w różnych zakątkach Internetu, nie tylko na tym forum.
Przykład z Ferrari również nie trafiony. Ferrari to gra- za mały bagażnik i nie da się tym jeździć po drogach? Nie kupuje. Gra jest RPGiem? Nie lubie rpgów i jak w to grać wgl nie wiem- nie kupuje. Mikrotransakcją by było np. odblokowanie koni mechanicznych za dopłatą czy coś w ten deseń.
Gra ma na siebie zarobić, to oczywiste. Tylko, że jeśli gra jest naprawdę dobra i ma dobry marketing to na pewno się sprzeda, nie trzeba w nią wrzucać mikropłatności, które psują zabawę tym, którzy z nich nie korzystają (wspomniany grind, który mało kto toleruje w grach SP) I jeśli zabolał Cię ten "cymbał" aż tak bardzo to przepraszam, bez spiny.
Ok, czujesz się lepszy, być może masz nawet powód, tymczasem masz miliony użytkowników, którzy grają i bawią się świetnie. Nazwiesz ich jakoś, że mają mniejsze wymagania (w sumie w grach szukają niezobowiązującej rozrywki) i na tyle poukładane życie, że parę dolców na wirtualne gówno ich w ogóle nie rusza? Battlefront 2 jeszcze nie wyszedł, Shadow of War czy NBA zweryfikuje zwyczajnie rynek, na razie nie trafiłem na żadne dane (ale też ich nie szukałem) jak ich sprzedaż idzie.
Wyobraź sobie, że też jestem targetem gier singlowych ale jakoś nie marudzę, że w takim WoW jest mało singla i sam grind :) taką przyjęto koncepcję, mnie ona nie odpowiada, olewam tytuł. Co do porównań - gra, film, samochód a nawet chleb to produkt. Mikrotransakcje czy DLC są elementem tego produktu, jeśli gra je zawiera, to mnie nie interesuje (oczywiście są produkty, do których chętnie dokupiłem DLC), tak samo jak nie interesuje mnie samochód z bagażnikiem poniżej pewnej pojemności i tyle.
Wypowiadać się możesz za siebie, twierdzenie, że nie podoba się to zdecydowanej większości jest błędne - o ile sprzedaż nie wykaże czegoś innego. Już pisałem o zasadzie 80-20-5 i wszystkie dane z rynku wskazują na jej poprawność tym samym marginalizując wrzask na jakimkolwiek forum, nieważne jak wielkie i jak wiele ich by nie było.
Te same dane obalają kolokwialne stwierdzenie, że "jak gra jest dobra to się dobrze sprzeda". Powiedz to ludziom od Titanfalla na przykład :) albo chociażby wyżej wywołanym Visceral - bo o ile titanfall był dobrze promowany to kijowo osadzony datami (launch window to w ogóle temat na obszerny artykuł), o tyle Dead Space'y miały i poteżny marketing i potężny budżet. Wyszło jak wyszło.
Co do cymbała - naprawdę trzeba czegoś więcej od werbalnych inwektyw na mnie :) zwyczajnie głosząc takie rzeczy automatycznie ustawiasz sam siebie na pewnym poziomie i tyle :)
popieram soulldelsol.
Szatek iks de => jak ktoś będzie sprzedawać wór na kartofle jako najnowszy model garnituru to mu powiem: "Nie, dziękuję. Nie skorzystam." Jak zacznie wyciągać łapę po mój portfel to dostanie w pysk. Tyle.
soulldelsol
A czy to nie było tak, ze Dead Space sprzedawało się "w porządku" jak na grę z w klimatach horroru przystało (w pewnym czasie sprzedaż 2 prześcignęła 4 mln co jest świetnym wynikiem jak na horror, świetne Resident Evil 7 sprzedało 3,5 mln), a dopiero trójka sprzedała się źle, właśnie przez EA, które zmusiło studio do zmienienia typu rozgrywki i wprowadzenia mikrotransakcji?
Z wypowiedzi ludzi z Visceral wynikało, że dopiero 5 mln kopii sankcjonowało kontynuowanie serii. Stąd skręt w zręcznościówki, bo one sprzedawały się duuuużo lepiej. A Fanbase jest skończony. O tym samym mówił Tim Sweeney w kontekście Gears of War - w dużym uproszczeniu jedynka kosztowała poniżej 10 (bodajże 8 mln), zarobiła 100. Trójka kosztowała ponad 60mln, zarobiła również 100. Odlicz koszty marketingu i dystrybucji itp. i się nagle okazuje, że żeby utrzymać studio na powierzchni to to dużo za mało.
Smutne z jakim uśmiecgem EA morduje to co w grach najpiękniejsze, ale jeszcze smutniejsze jest to, że nic z tym nie mozemy zrobić bo większość moronów nawet nie czyta żadnych forów. Recenzenci też powinni spiąć dupe i skończyć z tym debilnym trendem dawania grze przynajmniej 8 tylko dlatego, że to AAA.
A EA powinien ktoś zamęczyć atakami hakerskimi na śmierć
ME3 MP nadal żyje i ma się dobrze, a to już 5 lat, za darmo by tego nie utrzymywali, ale myślę, że od tego czasu sytuacja się pogorszyła dalej, ja grałem dużo w me3 mp i za zwykłą grę nagrody nie były takie złe z czasem można było sobie odblokować wszystko bez wydania grosza i ten czas nie był jakiś kolosalny, a i konstrukcja gry sprawiała, że skill był ważny, bardziej niż to co ktoś sobie może kupić.
A takie coś jak w sw bf2 to już jest totalne przegięcie, gdzie wyliczyli, że jedna broń na maksa to jest tona czasu, a gdzie reszta.
Serio gra ktoś jeszcze w multi ME3? Na PC czy na konsoli? Pyknąłbym dla wspomnienia już coraz dawniejszych czasów. :-)
No pewka że grają ludzie (na PC), bo to dobre multi jest. Sam grałem z miesiąc temu, ale po 100h mi sie znudziło.
Meehovv >> grają jeszcze ludzie więcej niż w Andromeda od którego się odbili i powrócili z powrotem do 3 jak położyli laskę nad wsparciem.
Grają, duże było niezadowolenie z tego, że ten mp tam w ogóle jest podczas premiery, po czasie natomiast to jest naprawdę dobra horda, która daje dużo frajdy, balans jest dobry, prostota tego mp się sprawdziła.
A z tego co wiem na pc ten mp będzie nieśmiertelny jakby co, bo ktoś zrobił prywatny serwer nawet.
Osobiście lubię sanboxy czy gry z pseudo otwartym światem. Problemem jest natomiast to, że duża liczba graczy kupuje te ułatwienia w grach single player czy nawet multi. Przykładem jest obecny Shadow of war, gdzie ostatni akt to masakryczny grind. Oczywiście możesz kupić ułatwienie w grze za realną gotówkę. Nagle się okazuje, że spora liczba osób to kupi. Z tym już nic nie zrobimy. Powoli zaczyna się okazywać, że gracze, którzy chcą "normalnie" pograć w grę bez żadnych ułatwień to stają się mniejszością. Można się śmiać, ale nawet Rockstar (Który był tak broniony) poczuł kasę od multi.
"Powoli zaczyna się okazywać, że gracze, którzy chcą "normalnie" pograć w grę bez żadnych ułatwień to stają się mniejszością."
I tego właśnie boję się najbardziej. Jak również tego, że za kilka lat wszędzie kampanie dla pojedynczego gracza będą traktowane bardzo po macoszemu, bo główną osią stanie się tryb multi.
Demokracja portfelowa alias tyrania tłumu w praktyce.
Dobrze powiedziane. Wysiadam z pociągu zwanego EA, jakoś tak bez żalu.
Jeśli nazywasz się graczem, to należysz do tej społeczności i nie możesz mieć do nikogo pretensji tylko do samego siebie. Trzeba było głosować portfelami, a nie teraz płakać, jakie to korpo złe, bo chcą zarobić. No normalnie za darmo wam wszystko powinni oddać, a i tak by były złe, bo za mało dali, a mogli więcej :D
Zawsze sie znajdzie jakiś debil co zapłaci za stu, a debilów jest zbyt dużo w tej branży
"No normalnie za darmo wam wszystko powinni oddać, a i tak by były złe, bo za mało dali, a mogli więcej :D"
Czemu popadasz w takie skrajności, są developerzy którzy potrafią zarobić i pozostać w dobrych stosunkach z community
Dlatego nie ma co marudzić, tylko po prostu olać te firmy. Ja gram rocznie max w 10-15 gier bardzo dobrze wyselekcjonowanych i jestem bardzo zadowolony. Reszta gier, które nawet posiadają te mikro mi gwizda i powiewa. Bo mam wybór. No, ale większość tutaj najwidoczniej nie ma.
EA właśnie doszło do wniosku, że nic innego im się nie opłaca. Jak myślisz, ile czasu potrzeba, żeby nie było już takich gier do starannego selekcjonowania?
Nie wiem ile, ale jeśli to nastąpi to przestanę grać w gry. Proste.
Nie jestem nikomu nic winien. Na gry od EA wydałem przez całe życie... (poczekajcie, sprawdzę...) około 260zł. Na "Mirror's Edge" (~60zł), "Mirror's Edge: Catalyst" (130zł), "Alice:Madness Returs" (40zł) oraz na "Kingdoms of Amalur: Reckoning" (30zł). A nazywam siebie graczem. Więc, z całym szacunkiem, Ernest, ale mogę mieć pretensje i je mam. Ale nie płaczę, że korpo jest złe. Korpo w końcu pokazuje swoje prawdziwe oblicze: jest, by zarabiać ile wlezie, a nie po to, by zaspokajać rzeczywiste oczekiwania i pragnienia konsumentów. Jest tylko jeden, mały, tyci tyci problem... Sama korporacja kreuje popyt, umiejętnie zarządzając marketingiem. A ludzie to łykają, bezmyślnie i nieświadomie.
Jak teraz myślę o Ubisoft... Chyba zacznę wspierać finansowo tę markę. Bo choć jest to korporacja, starają się w jakiś sposób słuchać głosu społeczności (najświeższy przykład: Beyond Good&Evil 2, sam już brałem udział w ankiecie, normalnie na pocztę dostałem, trzeba się było tylko zapisać w odpowiednim miejscu).
Taki gry jak Elex w kontekście poczynań EA wręcz powinno się kupować, żeby pokazać światu, że takie produkcje (single player, bez klepania $$$ na mikrotransakcjach) mają rację bytu.
Twoja wiadomość ma już -4, powinna mieć z czasem więcej minusów IMO.
No dalej kupujcie lootcrate'y, kupujcie paczki z bronią, nowe czapki, gatki i skarpetki. Wykupcie wszystko co mają dostępne w mikrotransakcjach a będzie tego syfu jeszcze więcej. Będzie jeszcze więcej gier pociętych na DLCki albo na epizody, będzie jeszcze więcej mikrotransakcji w singlu z generałami (byle tylko za długo nie grindować), będzie jeszcze więcej płatnego contentu, który powinien trafić do pełnoprawnej gry w cenie samej gry (a i tak gry ostatnio drożeją bo coraz więcej tytułów AAA kosztuje w granicach 200 PLN). Będą płatne mody, będą przedmioty do kupienia z menu głównego Two Worlds 2 itd. Kupujcie, będzie więcej pay2win i to nie tylko w multi ale także w singlu, więcej `wyrównanych szans` dla noobów którzy po prostu nie umieją grać. No ale co tam, `przecież to nie jest obowiązkowe`. Typowy syndrom sztokholmski.
no proszę tyle szczekania na korporacje, a jak widać to wszystko wina graczy oni wybierają kierunek w jakim idzie branża za pomocą portfela.
To jest k**wa chore podejście.. Jest mi zajebiście smutno, że produkcja gier zmierza w tym kierunku.
Wszystko przez tych durnych Amerykanów. Oni lubią proste gry, wycięte zawartości, które będą mogli kupić później za swoje dolary. Filmy? Przykładem jest też nowy Blade Runner 2049. Genialne dzieło ze świetnymi ocenami, ale Burgery nie poszli do kina bo dla nich to za ambitne kino..
Amerykański rynek jest najważniejszy a studia będą dalej stawiać kolejne kroki przybliżające ich do granicy mikropłatności w grach. EA? ich gry zaczynają przypominać jedne wielkie gówna przysypane lukrem ( Grafika )
Anthem? Najlepsi z BioWare zamiast stworzyć kolejną piękną Trylogie Mas Effect pracują nad jakąś gierką Online, która zesra się tak samo jak Division czy inne ścierwa tego typu.
,,Wszystko przez tych durnych Amerykanów. Oni lubią proste gry, wycięte zawartości, które będą mogli kupić później za swoje dolary,,
Jakiś dowód na tą kolejną urban legend?
I Polacy też nie poszli do kina. Mało kto poszedł na ten film do kina, mimo iz jest bardzo dobry. To nie winna konkretnej nacji, USA na kinie się zna i to bardzo dobrze, ale ludzi i ich wygody. Nic na to nie poradzisz.
Dla mnie też Sony jest jedyną nadzieją.
Ta firma nie boi się stawiać na gry singlowe.
Właśnie Tlou 2, GOW, Detroit, Days gone, Spider Man to tytuły na które najbardziej czekam.
Oprócz nich propsuje u mnie ostatnio Bethesda, bo ich gry też opieraja sie na singlu i są bardzo dobre.
Dobrze zapowiadał się też Square Enix (maja deus ex, thief, tomb raider, a do niedawna takze hitmana), niestety ciągle byli rozczarowani sprzedażą (ktora nie byla wcale taka zla) i deus exa, thiefa predko nie bedzie. Pozostaną więc głównie japonskie marki ;/
Dobre marki/developerów ma też WB, ale to straszne pazery i również wszystko psują..
Z EA będzie chyba jak z Activision, trzy marki na krzyż (destiny, cod, overwatch) + dodatki do nich walkowane non stop.
U Elektroników bedą sportówki, BF, Star Wars, The Sims
Z drugiej strony sandboxy to prawdopodobnie ostatnia deska ratunku dla gier single player. Prawie nikomu się już nie chce produkować gier skierowanych do jednego gracza, bo to się po prostu nie opłaca. Gry multi (zwłaszcza F2P) można stworzyć za relatywnie małe pieniądze, a zarabia się na nich dużo lepiej, niż na jakiejkolwiek grze SP.
Sandbox to w sumie ostatnia forma, która się jeszcze producentom jako tako opłaca (bo poza projektem mapy, większość można zrobić przez kopiuj / wklej), więc prawdopodobnie albo sanboxy, albo multi, albo... nic.
Pamiętam materiał z TV Gry (sprzed paru lat), gdzie Lord z Dellem dyskutowali o tym, że przyszłość gier video to powielanie rozwiązań z rynku mobilnego (mikrotransakcje, boosty, paczki), ale wtedy nikt nie traktował tego serio...
Prawie nikomu się już nie chce produkować gier skierowanych do jednego gracza, bo to się po prostu nie opłaca
Jak by się nie opłacało to by nie powstawały produkcje które zlinkowałem wyżej i wiele innych wychodzących w ostatnim czasie. Nie nie opłaca się, tylko korporacje są chciwymi szmatami im większa tym gorsza.
Nikt nie traktuje tego na serio, dopóki nie jest za późno. Ja w ogóle jeszcze się cieszę, że wychodzą gry single player. Na WOT wszyscy narzekają, ale bardzo duża sprzedaż czołgu pudel mówi nam prawdę.
PS: Nawet jak nie ma być to gra AAA.
@12dura
Dlatego napisałem PRAWIE nikomu. 6 gier z jednej stajni (Sony) wiosny nie czyni. Z resztą nikt nie powiedział, że u nich nie uświadczymy podobnych praktyk co u reszty.
I owszem, nie opłaca się. Jeżeli możesz za 1 zainwestowanego dolara zarobić 3 (gry single player) albo 20 (gry multi), to co wybierzesz?
Ja na ich miejscu robiłbym dokładnie to samo. Po co mam się wysilać, szukając dobrych scenarzystów, projektantów i reżyserów, skoro mogę zarobić znacznie więcej, znacznie mniejszym nakładem pracy i środków?
Nazywanie ich "chciwymi szmatami" jest zwyczajnie dziecinne. To się nazywa biznes, zacznij inwestować w cokolwiek swoje pieniądze to zrozumiesz, że tam nie ma sentymentów. Skoro ludzie chcą ci podarować swoje pieniądze za nic, to czemu miałbyś protestować?
Zwykła gra o tworzeniu gier "Mad games tycoon". Jeden nawet wypowiedział się na ten temat, że gracze zaczęli robić to samo, by tylko osiągnąć większy zysk. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
Goście z EA jakby byli w posiadaniu 99,9% światowego pieniądza w obiegu, to i tak dalej by im było mało, bo jeszcze zostało 0,01% do zarobienia.
Jak świnie przy korycie.
Dzięki ;)
"Manveer Heir nie byłby jednak sobą, gdyby nie wspomniał, że problemem przy tworzeniu Andromedy była zbyt mała różnorodność etniczna i kulturowa w Bioware. Jego zdaniem negatywny wpływ na stan gry miało to, że w skład kierownictwa projektu wchodzili sami biali mężczyźni. Heir jest doskonale znany ze swoich rasistowskich opinii wygłaszanych na Twitterze. O jego nienawiści do białych powstały nawet filmy dokumentalne, które można bez większych problemów znaleźć w serwisie YouTube. " źródło: PClab
Tak myślałem, że gdzieś już o tym oszołomie słyszałem. Ciekawe, że o tym nie wspomnieliście.
Jeżeli gracze - w co szczerze wątpię - przejrzą na oczy i zaczną głosować za naprawdę dobrymi produkcjami to dojdzie do drugiego (jak w 1983) kryzysu branży. I chyba tylko tak mocna informacja zwrotna dałaby korpo do myślenia.
Nic takiego nie będzie miało miejsca, bo nie ma czegoś takiego jak "obiektywnie dobra gra". Jeden bawi się dobrze przy Dark Souls, inny przy Fifie, a jeszcze inny przy Assassin's Creed lub Cywilizacji 6.
Facet dobrze powiedział - nie ważne jakich gier chcemy, tylko za jakie jesteśmy skłonni zapłacić. Czy chciałbym emocjonujących produkcji z dobrą fabułą, umiejętnie napisanymi dialogami, ciekawą narracją itp? Oczywiście, ale bez nich też potrafię się dobrze bawić. Skoro więc nie mam czego chcę, ale mam to co i tak lubię (np. piękny, klimatyczny otwarty świat), to czemu mam nie kupić? I tak to się kręci.
Tak jak nie ma obiektywnie dobrej książki? Oczywiście, że są, są to klasyki i dzieła przełomowe. Możesz gatunku nie lubić, lecz z wartością dodatnią dzieła już musisz się zgodzić, o ile nie jesteś zatwardziałym ignorantem. Problem z branżą jest taki, że gry stają się z dnia na dzień relatywnie gorsze. Choćby taki MAE przez samych twórców, wydawców i ludzi związanych z marką został ogłoszony, eufemistycznie rzecz ujmując, potworkiem, ale i tak sprzedał się dobrze oraz massa graczy się zadowoliła tym półproduktem, broniąc go czy wręcz - o zgrozo - wychwalając pod niebiosa.
No właśnie to nie działa w świecie gier. W przypadku książki mogą ci się podobać lub nie pewne, konkretne aspekty, ale ogólna ocena będzie dosyć zbliżona i raczej mało prawdopodobne, że dla jednego książka będzie arcydziełem, a dla drugiego szmirą.
Z grami jest inaczej, bo tutaj różnice w preferencjach są OGROMNE. Dla jednych Assassin's Creed jest "rakiem branży gier", a dla innych "jedną z lepszych rzeczy, jaka się branży gier przydarzyła". Dla jednych "naprawą rynku" będzie doprowadzenie do stanu, w którym gier pokroju AC w ogóle nie ma, dla innych naprawa nastąpi wtedy, gdy większość gier pójdzie w ślady tej serii.
No i kto ma rację? Nikt, to po prostu różnica gustu. Ty pisałeś o tym, że ludzie muszą zacząć kupować dobre produkcje i przestać kupować słabe... co jest absolutną mrzonką :). Ludzie - ze swojej perspektywy - cały czas właśnie tak robią, tj. kupują bardzo dobre gry. Rzecz w tym, że "bardzo dobre" to nie dla każdego znaczy to samo.
Jedną z lepiej ocenianych gier tego roku jest Divinity: Original Sin II (score na MC: 93), której ja nawet nie tknąłem i nie zamierzam, bo takich produkcji po prostu nie lubię. Baa, uważam, że gier w tym stylu mogłoby w ogóle nie być, bo i po co? Mnie się nie podobają, nie gram w nie, więc nie mają racji bytu :]. Za to ograny przeze mnie Shadow of War (score na MC: 81) uważam za jeden z najfajniejszych tytułów, w jakie grałem w okresie ostatnich kilkunastu miesięcy i moim zdaniem na rynku mogłoby być dużo więcej takich gier.
I co, moja racja najmojsza? Tak niestety działa rozumowanie większości "naprawiaczy rynku". Kupujmy gry, które ja uważam za dobre, a olewajmy te, które ja uważam za złe i problem rozwiązany!
Ja lepiej bawiłem się przy liniowych grach od Naughty Dog niż przy wszystkich nudnych otwartych światach. Wolę 20 godzin dobrej zabawy niż 60 godzin powtarzalności. Niestety liniowych gier jest bardzo mało.
Gratuluje tym co kupują te wszystkie pierdoły do gier - zjebaliście branże. Waszą zasługą jest anulowanie ostatnich Star Warsów i wydanie tego gówna co będzie w listopadzie.
Dawniej nie lubilem otwartych swiatow, ale dzis jak gram w takiego Uncharted 4 albo Metro to mnie nuda zalewa. Juz wole otwarty swiat, bo tu nawet jesli jest nudno, to ide w inna strone i sam kreuje sobie opowiesc, a nie na szynach robie co mi tworcy kazali.
Sęk w tym, że w tych sandboksach nie ma za bardzo czego kreować, chyba, że dla kogoś fascynującą przygodą i arcyciekawym zajęciem jest bicie entego respawnującego się potwora, zbieranie 748521 kawałka metalu, czy wspięcie się na siedemdziesiątą wieżę widokową. Historia, postacie, dialogi - w sandboksach to zawsze schodzi na drugi plan, chyba, że grę robi Rockstar, albo CDP.
Niestety gry od dużych wydawców to głównie biznes. I kasa przesądza o wszystkim. Dobrze, że mamy scenę indie i kickstarterowe projekty jak Divinity czy Pillarsy. Ok. Wiele takich produkcji to projekty mniejsze, bardziej kameralne, ale za to dające bardziej intensywne doznania, zamiast nudnego grindu. Ciekawe co nam ostatecznie pokaże za parę dni Asasyn.
Czyli Anthem jest kwintesencją tego procederu, wynikiem chciwości gości w krawatach, a nie twórczą wizją studia, które do nich należy. Tytuł był na liście moich zainteresowań, tytuł wyleciał z niej w niepamięć.
Za to w innej wiadomości na tym portalu czytamy: "Wolfenstein II: The New Colossus – twórcy tłumaczą brak trybu sieciowego".
Wiem kto dostanie moje pieniądze :-)
Mimo, że EA od lat uważana jest za jedną z najbardziej gównianych firm to jednak spędziłem przy ich produkcjach sporo czasu zwłaszcza jeśli chodzi o gry wydawane w okresie 2000-2010.
Niestety, ale kierunek, który obrało sobie EA, sprawiło, że już nigdy nie zakupię żadnego produktu, który sygnowany jest ich logiem. Olanie złożonych fabularnie gier osadzonych w ciekawym settingu na rzecz generycznych sandboxów i nudnych strzelanek pay-to-win? Dziękuje... postoję.
Dla mnie za to EA jest martwe - jedynie respawn (titanfall) i fifa to gry które mnie interesują, jezeli chodzi o tego wydawce.
To bardzo mało biorąc pod uwagę ile świetnych gier wydała ta firma dawniej (poprzednie generacje konsol)
Można narzekać na Ubisoft, że też swoje marki porozmieniał na drobne (ghost recon, r6, pop..), ale przynajmniej tworzą jakieś nowe marki (wg. mnie watch dogs 2 bardzo sie udal) i mają jakies przeblyski - Beyond Good & Evil, Assassins Creed Origins. Przede wszystkim nie poszli całkiem w stronę multi, a u EA na to sie wlasnie zapowiada
Jak bardzo lata mnie EA i ich gry? Zacytuję klasyka: "A ja pier**le, a grajcie se kur** beze mnie, zjem se makowca, sie nawpier***am".
To właśnie te liniówki czyli przede wszystkim świetne Dead Space 1 kiedyś mnie przyciągały od Visceral Games, które te pazeroty zamknęły.
Sandboxami rzygam, co za dużo to nie zdrowo.
Liniówki też potrafią być nudne i irytujące przez prowadzenie po sznurku i oskryptowane do bólu.
Najlepszym kompromisem jest tworzenie gier z tzw. półotwartym światem jak np: Rise of the Tomb Raider.
Ewentualnie machnąć liniową grę z poziomami zaprojektowanymi w myśl docierania do celu, oraz wykonywania ich na wiele różnych sposobów, wymuszając w ten sposób odrobinę planowania. Za to właśnie tak polubiłem skradanki (gatunek, w którym jestem beznadziejny) np "Dishonored", "Styx", "The Dark Mod".
Ostatnio mam wrażenie że te gry liniowe oferują dużo więcej niż te całe sandboxy. Może to ja tylko tak to widzę. :)
W sandboxy mogą sobie iść, tylko trzeba umieć zrobić sandboxa, który sprawi, że gracz będzie chciał w nim na długo przysiąść i zwiedzić każdy kąt, najmniejszą pierdołę. Coś nie wierzę, by EA ogarniał temat gier z otwartym światem ;).
Dzisiejsze gry to już nie sztuka...zwykła chciwość i jeszcze się tym chwalą.
Nie wydam tyle kasy za grę liniową po której skończeniu można ją jedynie sprzedać.
Najdalej za 2-3 lata seria FIFA tez będzie sandboksem. Przygody Huntera, na razie bardzo liniowe i mało ciekawe, mogą z czasem stać się rozgrywką prowadzącą piłkarza przez całą karierę. Nie powiem, że mnie to cieszy, ale chyba tylko gry sportowe na razie oparły się idei sandboksów. Oczywiście popieram ideę tworzenia gier z otwartym światem, ponieważ są o wiele ciekawsze.
To dalej nie porusza praprzyczyn problemu... Czemu Nintendo może a inni nie?
Jak w 2013 pisałem (dość dosadnie) o wyścigu debilizmu, to byłem z lekka hejtowany, a tu proszę... okazuje się, że przeskakiwanie sobie przez plecy w przypadku kreowania kolejnych standardów graficznych, animacyjnych, dźwiękowych (koszta grafików, programistów, aktorów, studia mocap itd.), sprawiają, iż gry stają się zbyt drogie, a to prowadzi do konieczności zmieniania ich formuły.
Jakoś Nintendo, które nie stara się kreować wspomnianych wyżej standardów, lecz stawia na standardy w rozgrywce, jest w stanie zrobić grę za 20-30% tego, co wydawcy z zachodu. Czy ta droga nie była tą lepszą?
Teraz można czekać sobie na kolejne turbo sandboksy, których premiery będą przesuwane w nieskończoność, bo to dalej skakanie sobie przez plecy. Gracze oczekują po kolejnym GTA, iż będzie większe (większy obszar, więcej aktywności itd.), czekają na następce Skyrima (też ze wszech miar większego), lecz koszty (także czasowe) produkcji tychże nie tylko odsuwają te gry w czasie, ale ograniczają jakiekolwiek ryzyko (innowacyjność).
Sandbox stał się wygodny, bo zawsze rozmywa się w nim fabuła (o ile jeszcze to co jest zamieszczane można tak nazwać), gracz otrzymuje pseudo otwarty świat i zapomina o głównym wątku. Łazi za pierdołami i tym samym czas gry się wydłuża. Typowa zamknięta liniowa gra musi mieć fabułę i wątek przyczynowo skutkowy żeby gracz wiedział czemu ląduje w danej lokazji i po co, a to już wymaga pomysłu na scenariusz.
Współczuję tym, co zagrali już we wszystkie interesujące ich gry, bo niestety w najbliższym czasie najpewniej szykuje się zalew crapów z mikrotrasakcjami, nastawionych na bezmyślne latanie z punktu A do punktu B po wielkim, otwartym świecie, który nie ma nic ciekawego do zaprezentowania, z wyjątkiem masy znajdziek, która czeka na gracza. Jedynym ratunkiem pozostają chyba gry indie lub gry zlecone przez wspomniane wyżej Sony, czy Nintendo.
Dlatego cieszę się, że grami "na serio" zainteresowałem się dopiero w 2011 roku w wieku 15 lat bo dzięki temu mam mnóstwo fantastycznych tytułów do nadrobienia.
Ja zacząłem grać troszkę wcześniej, ale przez długi czas miałem komputer, na którym najnowszą działającą gra był Risen z 2009 roku. Na dodatek na tym komputerze nie działał internet, więc miałem ograniczone możliwości. Z tego powodu nadal jest pełno interesujących mnie gier, w które nie jeszcze zagrałem, więc o to, że zabraknie mi gier do grania się nie boję.
Niestety ale cyfry nie kłamią. Gry AAA singleplayer z ostatnich lat bez otwartego świata i czegoś, co przyciągnie graczy na dłużej to klapy finansowe. Jak się sprzedał Prey, RE7 czy Dishonored 2, Alien Isolation? Ten drugi dopiero niedawno osiągnął wynik założony przez Capcom, mimo tego, ze gra jest ze stycznia. The Evil Within 2 też schodzi gorzej niź jedynka. Jeszcze pare lat i jedyne gry czysto singlowe, jakie bedą wychodziły, to będą te z rozpikselowaną grafiką czyli popularne indyki. Wszyscy wydawcy AAA przerzucą sie na lootboxy czy inne bzdury. Ile gier w tej generacji wydał R*? Ani jednej! Od 4 lat!! Trzeba być ślepym żeby tego nie widzieć. Cała nadzieja w grach AA, czyli tych gdzie jest ograniczony budżet ale widać też elementy typowo z gier AAA( Styx, The Surge, Hellblade).
W gruncie rzeczy zawsze byłem fanem budżetówek City Interactive. Do dziś gram w klasyki pokroju Code of Honor, Mortyr, czy inne tego typu. Gram w starocia, jak Delta Force, Half-Life, pierwsze Medal of Honor. Większość gier, w jakie gram są z przedziału 2002-2010, czyli do tej luźnej granicy, gdy cały ten syf się zaczął. Sram na efekty, sram na sandboxy, sram na multiplayer i jakieś mikropłatności. Czuję się bardzo dobrze w swojej niszy starych budżetówek i póki nie skończą mi się takie gry, to tam zostanę, bo tam ciepło i przytulnie.
Bawcie się dobrze, grający w nowości ;)
No i super, liniowo/tunelowe gry to przeszłość. Tym się różni gra video od filmu czy książki, że tu sam kreujesz, w pewnym zakresie, swoją przygodę. Ludziom przestało wystarczać, że muszą wcisnąć przycisk zeby akcja poszła dalej. Chcą się przekonać, co się wydarzy jak pójdą w drugą stronę. Oczywiscie "super hiper graczom-wyjadaczom" ciezko się odzwyczaic od prowadzenia za rączkę, wiec i dla nich coś tam będzie robione, tylko, że z mniejszym rozmachem, bo to kurczący się rynek.
A że takie gry kosztują po kilkaset milionow, to trzeba na nie zarobić. Zamiast zwiększyć cenę dla wszystkich, do 400 za grę, to robi się dodatkowe opłaty dla bogatych/uzależnionych. To chyba dobry pomysł. EA ostatni lata jechało na sporych stratach, więc to nie jest tak, że zarobili miliardy i chcą więcej. Z czegoś muszą tych ludzi utrzymać - jak się nie zwraca, to przejdą na rynek mobilny i tam będą doić kokórkowych Januszy.
Może to i dobry pomysł- ale przy założeniu, że otrzymamy światy przemyślane, zbudowane z pomysłem i wypełnione masą ciekawych NPCów i ciekawych miejscówek. Nie kolejnego Assassyna z nudnym miastek czy Far Cry'a z jednym wielkim niczym- a świat rodem ze starych RPGów...
Ale o czym ja gadam, przecież łatwiej jest wrzucić kilka budynków, ulic, dodać 100 znajdziek i 1000 misji pobocznych, nawet, jeśli kompletnie psuje to historię czy spójność świata
Zaczynam coraz bardziej tęsknić do czasów, gdzie gry były robione by dawać radość a nie produktem mającym wyciagnąć jak najwięcej hajsu...Ja rozumiem, że gatunek ludzki robi się coraz bardziej upośledzony, zależny od technologii i udogodnień i tym samym współcześni gracze chcą mieć wszystko szybciej, łatwiej. Nie wiem, może mam już swoje lata i stąd mój światopogląd - bo wydawanie gry za 2 stówy na PC, a za chwilę wypuszczanie kolejnych płatnych DLC to już kurwa chore. Myślę, że wielu z was to widzi jak bardzo rzesze marketingowców stara nam się wciskać ulepszenia, dodatki, lepsze bronie, lepsze zbroje, lepsze pojazdy, kup 10 szt. gówna to znikną reklamy itp. Mnie osobiście bardzo to razi, wręcz wkurwia, że dzisiaj lepszy gracz=gracz, który wyda najwięcej. Ja wysiadam, zostaję w swojej jaskinii i wspominam piękne czasy, kiedy kupowało się grę i dostawało się 100% a nie 20%.
Za komuny było lepiej! "Gry były robione by dawać radość!". Po czym programiści umierali z głodu, ale szczęśliwi, że tyle dali światu. A teraz gry przynoszą smutek. I źli marketingowcy zmuszają biednego mradka do kupowania.
Szkoda, że mradek ma pamięć złotej rybki i nie pamięta, że większość tunelowych gier to była zabawa na 3-4h, a ceny były dokładnie takie same (50$), tyle tylko, że mradek pewnie sciagal je za darmo, a teraz kupuje. No, ale wiadomo, kiedyś zawsze było lepiej, a teraz jest be. Dziwne tylko, ze lata lecą, a mradek dalej nie wpadł na to, że nie trzeba grac we wszystkie gry swiata, a mozna tylko w te kilka dobrych, ktore trafią w jego gust - dorosli przewaznie nie maja czasu na więcej.
Gry kiedyś kosztowały GÓRA 50 dolarów/euro, teraz zarówno pecetowe, jak i konsolowe nowości schodzą po 60.
I teraz gry niby nie są na kilka godzin? Już nie mówiąc o tym, że starsze RPGi bioware'u były i dwa-trzy razy dłuższe niż ich obecne superprodukcje (Mass Effect 3 na 100% to ~30 godzin)
Widzę omgunie, że poczułeś się tym tematem wywołany do tablicy i musisz teraz wszystkim udowodnić, że cały ten shit, który najwyraźniej ze smakiem połykasz to logika, sens i przyszłość, których nie chcą zrozumieć znerdowiałe dinozaury. Ok, twój gust, ale na miłość boską nie wmawiaj nam tu, że w tych offline-MMO sandboksach są jakieś wielkie możliwości, których wedle twojego specyficznego zdania kiedyś nie było. Tak, mamy wybór, pójść w lewo i zbierać kwiatki, albo pójść w prawo i zbierać grzybki. Tunelowo i po linijce to było w fps-ach i przygodówkach i to też nie wszystkich (Deus Ex, Thief, Blade Runner, System Shock, Delta Force, Rainbow Six). Że co, że jak? Że niby gry kiedyś prowadziły za rączkę, a teraz to nie? Jedynym komentarzem powinien tu być śmiech pana znanego jako El Risitas. 3-4 godziny gry??? O jakich to czasach panie piszesz bo chyba o epoce Amigi. Ja jakoś niespecjalnie przypominam sobie tytułu, który po 96-tym dało się przejść w takim czasie.