Dead Cells | PC
Doskonale wypełnia pustkę po Dark Souls i Hollow Knight.
Już po wczesnej alphie (alpha na 10) wiem, że można się wiele spodziewać.
fajne, ładne, zgrabne, niesamowicie grywalne i piekło-trudne....przydałby się trainer ;/
Jakby kogoś interesowało, z paroma znajomymi zrobiliśmy polską wersję językową.
https://steamcommunity.com/sharedfiles/filedetails/?id=946048233
Aż dziw, że jeszcze żaden z czytelników nie wypowiedział się na temat tej gry trochę pełniej. Owszem gra świetna itd. ale przy tym tytule warto na chwilę się zatrzymać i powiedzieć coś więcej. Ja jako gracz wychowujący się na Pegasusie, mogłoby się wydawać chętnie sięgający wstecz, jestem wręcz odwrotnie, mało skłonny do tytułów z serii retro. Postęp technologiczny, nowe techniki animacji i cały ten współczesny kombajn do fotorealistycznej grafiki może nie jest dla mnie wyznacznikiem gier, jednak walory estetyczne gry sprawiają, że gra się w nią przyjemniej oraz immersja w świat gry jest silniejsza. Co nie zmienia faktu, że od czasu do czasu trafi się perełka przy której zagoszczę na dłużej i pomimo swojej "przestarzałej" grafiki wchłonie mnie momentalnie. Tak jest właśnie z Dead Cells. Grę kupiłem po obejrzeniu Samca Alfa (dzięki Hed) i już po pierwszym uruchomieniu spędziłem z nią conajmniej 4 godziny. Gra, która w Early Accessie wyglądała pełniej niż wiele gier po premierze i to gier AAA. Grafika jak grafika, stylizowana na retro (ale jakby nie retro gdyż obciąża sprzęt solidnie - na laptopie z AMD A10 4x2,5GHz, 8GB RAM i Radeon HD8650 G, który może komputerem do grania nie jest ale jendak trochę tej mocy obliczeniowej ma, gra nie ma nawet 24 klatek), muzyka na myśl przywołująca trochę Castlevanie tylko już nie w MIDI, oraz mechanika typu "easy to learn, hard to master". Niby nic szczególnego. Przechodzimy nieustannie te same poziomy gdyż każdy zgon kończy się powrotem do początku gry, ale nie staroszkolnym GAME OVER tylko zachowujemy pewien "progress" a jedynie musimy początkowe obszary przejść na nowo. Za każdym razem lochy wyglądają troszeczkę inaczej, jednak zawsze składają się z tych samych elementów: kilku skrzyń (czasami jedna czy dwie mogą się trafić przeklęte), kilku skarbców (w których czeka na nas jakaś nagroda, ale żeby wejść musimy uiścić opłatę), kilku zwojów (dzięki którym zwiększamy liczbę naszych punktów życia, siłę broni lub siłę przedmiotów dodatkowych) oraz oczywiście przejść do innych poziomów. Dead Cells zamiast liniowej rozgrywki prezentuje nam bardziej siatkę plansz, które możemy przejść w różnej kolejności, nierzadko stawiając przed nami wybór tu lub tu, a w części z nich zdobędziemy unikalne zdolności (na stałe przypisane do postaci, nie tracimy ich w przypadku zgonu) pozwalające nam otwierać kolejne przejścia. Na swojej drodze odblokujemy również dostęp do wielu nowych broni i przedmiotów specjalnych, które po ukończeniu każdego poziomu możemy na stałe wzmocnić, tzn. każdy znaleziony przez nas przedmiot tego typu będzie miał mocniejsze statystyki. Warto jednak rozwijać wszystkie po trochu, gdyż nigdy nie mamy pewności na co trafimy, a różne kombinacje broni i przedmiotów specjalnych przydają się na różne etapy gry. To też mając do dyspozycji tak naprawdę kilka plansz, gra stawia nam wyzwanie na wiele godzin. Co więcej, wyzwanie to nie polega na typowym grindowaniu, ale szlifowaniu naszych umiejętności, obmyślania taktyk na każdy typ przeciwnika, polepszania refleksu oraz kombinowania i próbowania różnych kombinacji ekwipunku. Plus gra stale się rozwija, więc jeśli już nam się znudzi, to zawsze można wrócić za jakiś czas, żeby zobaczyć co nowego się pojawiło. Jedyne czego w tej grze brakuje to atrakcyjniejszej narracji, gdyż fabuła, która tu jest opowiedziana choć szczątkowa, odnoszę wrażenie jest bardzo cofnięta. Dla jednych może to być na plus, bo to w końcu gra zręcznościowa a nie hardcore'owy erpeg, a dla innych czyli mnie... no cóż, w Soulsach też mnie to drażniło, więc kwestia subiektywna.
"grafika jak grafika"
wtf? sorry, ale to bezapelacyjnie najładniejsza pixelartowa gra. Bogate w szczegóły tła, płynne animacje i zróżnicowani przeciwnicy.
Jednak największą zaletą Dead Cells jest niesamowicie satysfakcjonująca walka. Mnogość broni białej jak i łuków/kusz oraz wspomagające umiejętności zapewniają bardzo dynamiczną i za każdym razem inną rozgrywkę z racji swojego losowo generowanego charakteru gry. Samo odblokowywanie broni/umiejętności za pomocą niebieskich kuleczek daje tak w zasadzie niewiele. Wzrost dmg broni z 15% do 20% to marny upgrade biorąc pod uwagę że potrzeba na to aż 250 cells.
Jedyne ulepszenia warte inwestowania to napoje uzdrawiające i złoto. Cała reszta nie ma żadnego wpływu na rozgrywkę, który dyktują generowane zwoje zwiększające statystyki życia/broni/umiejętności o jakieś 48% każdy.
Pozostaje czekać na nowy content, gdyż według zapowiedzi twórców takowego ma pojawić się jeszcze drugie tyle a gra w finalnej wersji będzie dostępna za jakieś 12 miesięcy przy dobrych wiatrach. Póki co jest tylko i aż Early Access, który daje więcej frajdy niż niejeden z ostatnio wydanych tytułów "triple A"
Na wstępie zaznaczam, że nie mam doświadczenia z grami tego typu - w gry w stylu soulsów nigdy nie grałem, a w zasadzie jedyne metroidvanie jakie mam na swoim koncie to najnowsze Tomb Raidery oraz Stories: The Path of Destinies. Być może między innymi dla tego tak spodobało mi się Dead Cells - bo otworzyło mi furtkę na całkiem nowe doznania.
Nie miałem zbyt dużych oczekiwań. Myślałem, że pogram chwilę i niedługo potem rzucę ten tytuł z rozczarowaniem i brakiem satysfakcji. Szczerze mówiąc, to po jakichś 4 godzinach gry miałem wrażenie, że widziałem już wszystko. Jakie było moje zaskoczenie, gdy z każdą rozgrywką coraz bardziej w nią wsiąkałem. W grze faktycznie czuć progres z biegiem czasu. Zaczynamy dosyć powoli, ale potem odkrywamy kolejne elementy - mapy, przeciwników, sprzęt i umiejętności, których jest na prawdę dużo i są różnorodne, więc każdy znajdzie coś dla siebie. "Martwe Komórki" są rogue lite'em, więc część odblokowanych elementów zachowujemy po śmierci postaci, jednakże zawsze zaczynamy od samego początku lochów i z pustym ekwipunkiem. Warto zaznaczyć, że jest to chyba pierwsza gra, w której backtracking na prawdę mi się podobał, bo za każdym razem mamy inny zestaw umiejętności i możliwość obrania innej drogi. jeśli dodamy do tego fakt, że kształt mapy i jej zawartość jest generowana w dużej mierze losowo, to w sumie nie ma tu miejsca na nudę i powtarzalność (w przeciwieństwie do np. wspomnianego już przeze mnie Stories).
Największą zaletą Dead Cells jest jednak walka. to ona stanowi rdzeń całej gry i od razu powiem, że została wykonana wręcz bez zarzutów. Każdy z przeciwników stanowi wyzwanie (nie ma grindowania na małych potworkach) i każdego trzeba się nauczyć (tak jak w gatunku souls like - istotne są animacje postaci). Sama walka jest niezwykle przyjemna i intuicyjna, a do tego bardzo szybka. Ja sam, chodź nie jestem wybitnym graczem, po pewnym czasie mogłem biegać po lochach i szlachtować przeciwników bez chwili przystanku. Relaksującemu mordowaniu dodatkowo pomaga czytelna i przyjemna dla oka oprawa wizualna, która, chodź pixelartowa, ma w sobie dużo oryginalności i klimatu. Muzyka też jest niezła, ale równie dobrze możecie ją wyłączyć i słuchać tego, co najlepiej wam odpowiada. Ja sam grałem w Dead Cells m.in. z Krokiet Castem w tle :-).
Fabuły w zasadzie nie ma, a jeśli jest, to ja jej nie znam. Nie jest to jednak wada, a wręcz przeciwnie, dzięki temu skupiamy się na tym, co jest największą zaletą tytułu, czyli na rozgrywce.
Na koniec dodam, że gra jest dobra na każdą sytuację - zarówno na dłuższą sesję, jak i kilkanaście minut wolnego czasu. Dead Cells to zdecydowanie indyk, na którego warto zwrócić uwagę. Nie mogę się już doczekać co autorzy przygotują na premierę.
w tej grze nie ma sterowania myszką (namierzanie celów jest automatyczne i tylko w kierunku ruchu) - jest pomocna tylko w menu. defaultowo jest ustawiony jest atak 1 pod LPM i atak 2 pod PPM. czyli równie dobrze można grać na samej klawiaturze.
Ok pogralem troche i chyba jestem gotow na ocene.
Po pierwsze imho ta gra ma w sobie bardzo malo z metroidvanii i nie powinna byc reklamowana jako gra z tego gatunku. To 100% rogue like, w ktorym nie ma zabardzo sensu bawic sie w eksploracje mapy. To sa wylacznie moje preferencje ale jednak wole gry, w ktorych premiuje sie odkrywanie zakamarkow i sekretow niz speedruning stad nie mialem prawa sie Dead Cells zauroczyc. Sama powtarzalnosc mi jakos bardzo nie wadzi jednak w przeciwienstwie do glosow nademna mialem inne odczucia co do roznorodnosci buildow/umiejetnosci. Bardzo szybko mozna zaobserwowac, ktore bronie/pulapki sa najskuteczniejsze i niestety rownie latwo mozna zauwazyc, ze sporo (o ile nie wiekszosc) broni czy ulepszen jest lekko mowiac niepraktycznych. :( W internecie sa wskazowki, ktore schematy to absolutne minimum by odblokowac jedyne istotne rzeczy takie jak Recykling/Zmiana towarow u handlarza czy upgrade leczenia. Jednoczesnie minimalizujemy w ten sposob szanse na to, ze RNG bedzie nas robilo w balona i rzucalo na start bezuzyteczne bronie/luki/tarcze. System rozwoju swietnie spelnia swoje zadanie przykucia uwagi poczatkujacego gracza tylko po to by pozniej okazac sie niesamowicie plytkim. Szkoda bo zapowiadalo sie bardzo wciagajaco a teraz zastanawiam sie co w tej grze jest do roboty po 15h... o ile a) zabiles wszystkich bossow b) odwiedziles wszystkie lokacje c) nie jestes speed runerem. Na poczatku mialem chociaz nadzieje, ze bedzie na co grindowac komorki, teraz juz wiem ze szkoda czasu. :P
Calosc w moich oczach ratuje oprawa audio-video + przyjemna rozwałka. Elementy platformowe mogli sobie darowac skoro sterowanie nie jest pod nie przygotowane - chociaz jest ich bardzo malo to i tak potrafily irytowac, a sama sieczka by wystarczyla. :)
Daje 7-/10 bo nadal moglbym te gre polecic znajomemu + jest tania + maja byc darmowe DLC. Jednak dla mnie tytul polegl w najwazniejszym aspekcie czyli szybko tracimy sens w powtarzaniu tego samego. Co z tego, ze walka jest przyjemna skoro nie czuc zebysmy my lub przeciwnicy stawali sie silniejsi? Tak jak pisalem - pozostaje bicie rekordow w przechodzeniu gry na czas a to mnie zupelnie nie interesuje i jakze ironicznie taki rodzaj rozgrywki wymusza omijanie jak najwiekszej liczby przeciwnikow. Takze odchodzi glowny fun-factor czyli walka.
Na tym zakoncze bo jeszcze troche i sam siebie przekonam, ze Dead Cells to jedak nic ponad przecietna i powinnien dostac 6/10. :)
Teraz gra znacząco się zmieniła. Patch 1.1 wprowadza m.in. większy balans broni, mutacji i innych mechanik, a także custom mode, w którym możemy dopasować runa do własnych preferencji np. tylko brutality, albo tylko walka dystansowa z nieskończoną amunicją.
Nie ma już takich przepaści pomiędzy broniami, jedynie Spartan Sandals jest dalej kijowe, ale w sumie nawet sami twórcy powiedzieli że tak ma być, bo to taka "memiczna" broń. Np. Nutcracker zadaje krytyka po ogłuszeniu, Ice Bow nie przebija przeciwników i drastycznie zmieniono jego czas na jaki zamraża (chyba z 4 sec do 0.5 sec), obniżanie cooldownu to już nie pasywny bonus "-X% do cooldownu" tylko np. "-Xsec do cooldownu po parowaniu tarczą". A to tylko wierzchołek tego co zmieniono. Ja sam mam odblokowane wszystkie bronie i mutacje, a dalej na tym zwykłym runie nie mam tak, że trafi się jakaś słaba broń, która zmusza do restartu, jedyny problem tutaj to z jaką jakością się ta broń stworzy, bo z broniami na + jest o wiele trudniej na 4 stem cellach. Ale mam zastrzeżenia do Ice Shock, które z zupełnie bezużytecznego przedmiotu stało się zupełnie przekokszonym przedmiotem, który nawet nie wymaga criticala aby zabijać przeciwników jednym kliknięciem. Pewnie naprawią to w patchu 1.2, który nawiasem mówiąc wychodzi niedługo i będzie wprowadzał co najmniej dwie nowe lokacje i dwóch nowych bossów.
Wprowadzono także "no-hit door" pomiędzy poziomami, które nakłania do defensywnej gry, oczywiście istnieją także drzwi czasowe, ale są one gorsze, bo z tego co pamiętam nie dają trzech broni, a tylko jedną legendarną (legendarne są zwykle gorsze od tych na S)
Także wszystkie problemy z balansem jakie wymieniłeś zostały raczej załatane. Btw. komórki można wydawać u kowala, gdzie ulepszy bronie, a poza tym chyba nie wspomniałeś o pięciu poziomach trudności, odblokowywanych po przejściu gry, i wtedy rzeczywiście ten poziom wzrasta, nawet przeskok z jednej do drugiej komórki jest bardzo zauważalny, wtedy trzeba już szykować dobre kombinacje, które szybko pozamiatają coraz to większe hordy przeciwników. Aha i od patcha 1.1 przeciwnicy na najwyższym sami się teleportują do gracza i już od wersji 0.7 nakładają efekt Malaise, który wymusza jeszcze większe kombinowanie.
I oczywiście wymieniłeś Twój aspekt nr 1, czyli powolną eksplorację, która no w Dead Cells sprowadza się do szukania ukrytych run z jedzeniem/złotem (choć za jedną z run na Graveyard ukryty jest klucz do nowego blueprintu), więc no może po prostu to nie jest gra dla Ciebie. Tutaj esencja jest, jak dla mnie, w tworzeniu wymyślnych kombinacji oręży i ciachaniu przeciwników, których nie jest aż tak mało jak mówisz, choć akurat problemy z balansem zostały naprawione dopiero w 1.1, która wyszła w grudniu
Genialna
Popieram słowa Sir kleska, gra nie powinna dostać więcej niż 7/10 (w tutejszej skali ocena dobra) przez piorunująco szybki ubytek interesującej zawartości.
Mimo dopracowania, szczególnie stylizowanej grafiki i animacji, szybko można dostrzec także takie bezsensowne dziury jaką są na przykład bezużyteczne oręże do odblokowania, które bardziej zaawansowani gracze po prostu omijają spłycając grę jeszcze bardziej.
Każda rozgrywka w rogue like'u powinna się różnić (kto grał w Isaaca ten wie, że dlatego zdobył on legendarną popularność), tymczasem tutaj jedyną różnicę można wprowadzić w zachowaniu się postaci przez zmianę broni, a te są też niemal całkowicie pozbawione możliwości uzupełniania się nawzajem i tworzenia w ten sposób ciekawych kombinacji; po kilku godzinach odkrycie nowej broni podsyca zaangażowanie gracza tylko odrobinę, bo przez resztę czasu maleje ono liniowo w dół.
Na końcu jednak chcę zachęcić się do poznania z grą, zanim zostaną odsłonięte wszystkie karty gra naprawdę stwarza dobrą atmosferę i pozwala się dobrze bawić, przez pewien czas.
Jest 3 w nocy, właśnie udało mi się pokonać ostatniego bossa w grze i odblokować Nową Grę+ , przegrane zaś mam już 24 godziny więc myślę że czas najwyższy wyrazić swoją opinie na temat tego znakomitego tytułu
Co mi się w Dead Cells podobało:
+ Mega przyjemny system walki.
Uniki, parady tarczą, miażdżący skok na przeciwnika z góry, czy nawet zwykłe turlanie się po mapie. Grę przechodziłem na padzie od Xboxa One i miałem ogromną przyjemność ze starć.
+ Intuicyjne sterowanie
Dwa przedmioty podstawowe którym może być dowolna kombinacja mieczy, tarczy, łuku, bicza i innych ciekawych broni. Do tego dwa przedmioty dodatkowe którymi są granaty, pułapki, dopalacze (xd) i różne zmyślne rzeczy. Itemy się nie wyczerpują więc dopóki ich nie sprzedamy/wymienimy na inne to możemy spamować chociażby takimi granatami co kilka sekund jak tylko spadnie cooldown
+ Klimatyczne lokacje.
Mroczne, niepokojące, z jednej strony czuć w tym klimat SNESa czy innych 16 bitowych sprzętów, z drugiej zaś wszystko jest ładne, schludne, przemyślane artystycznie i nie ma się wrażenia że to kolejny indyk z biedną pixelową grafiką. Jest wiele ładniejszych i bardziej realistycznych platformówek, styl Dead Cells i jego grafika nie potrzebuje jednak żadnego tuningu - broni się sama
+ Zmusza do progresu i uczeniu się na własnych błędach.
Każdy zgon to powrót do lokacji startowej i utrata całego ekwipunku. W grze jednak zdobywamy ogniwa za które kupujemy trwałe ulepszenia dające nam np. 3000 waluty na start po każdym zgonie, potem 10.000 itd. Odblokowujemy również nowy ekwipunek dostępny u kupców który pojawia się losowo w asortymencie
+ Ciekawy system awansu oparty na trzech aspektach reprezentowany przez trzy kolory
Każda broń, przedmiot i umiejętność podlega jednej z barw. W grze znajdujemy specjalne zwoje i każdorazowo możemy zwiększyć siłę jednego z kolorów. Im więc więcej zwojów przeznaczymy na czerwoną Brutalność tym więcej będą zadawały nasze czerwone miecze i granaty. Proste i działające
+ Losowy układ biomów
Gra składa się z 17 krain, wchodzimy do nich zawsze w tej samej kolejności. Zawsze zaczynamy w tej samej, dwie ostatnie również są stałe. Sam jednak układ korytarzy, rozmieszczenie zwojów, obecność wrogów elitarnych czy kupców - to jest zawsze losowe więc ginąc i po raz 40 za każdym razem będziemy mieli trochę inny układ mapy. Oczywiście, wszystko to składa się z tych samych klocków, ale są ze sobą zawsze inaczej spasowane
+ Nieliniowość
O ile koniec i początek gry jest zawsze taki sam to już w pierwszej krainie znajdziemy dwa różne wyjścia do dwóch różnych krain. Na początku gry musimy podążać "jedyną słuszną ścieżką do ostatniego bossa". Dotarcie bowiem do niektórych wyjść jest zablokowane przez wymóg posiadania nowym umiejętności eksploracji a te zdobywamy z run które są ukryte w różnych biomach.
Pierwszą runę zdobywamy idąc tą wspomnianą narzuconą ścieżką - ale zdobycie już pozostałych będzie od nas wymagało wychodzenia z lokacji innymi drzwiami co przeniesie nas do innych krain
Niektóre poboczne krainy są dostępne poprzez przejście innej pobocznej krainy, więc robi się z tego już małe drzewko z rozgałęzieniami. Ostatecznie jednak po około 5 lokacjach zawsze skończymy w pałacu króla.
+ Muzyka
Ogólnie jest dobrze, niektóre motywy przewodnie lokacji podobały mi się znacznie bardziej niż inne, zwłaszcza ostatnie z biomów jakie napotkamy na swej drodze posiadają tworzą albo podniosłą atmosferę, albo niepokojąco przygnębiającą.
Polskie napisy
Dla mnie to zawsze plus. Generalnie wychodzę z założenia że każdy tytuł w granicach możliwości powinien być zaopatrzony w polskie napisy bo jest to po prostu wygodne. Ale to już mocno subiektywna sprawa która dla wielu graczy będzie nieistotna, ja jednak się cieszę z ich obecności.
Cena
Grę kupiłem w momencie premiery za 70zł i była to dobrze wydana kwota biorąc pod uwagę że przez te 24 godziny świetnie się bawiłem i jeszcze przygody z tym tytułem nie zakończyłem.
Do czego mam neutralny stosunek:
+/- Fabuła
Dla jednych enigmatyczna szczątkowa fabuła wyczytywana ze wskazówek to plus, dla innych wada. Fajnie bo takie postawienie sprawy zmusza graczy do połączenia tych wszystkich dziwnym pokoi ze wskazówkami w całość, dzięki czemu można poczytać na forach równe interpretacji. Niefajnie jednak że jeżeli skupimy się na walce i zręcznościowym aspekcie tytuły to pokonując ostatniego bossa właściwie nie będziemy mieli zielonego pojęcia o co w tym wszystkim właściwie chodziło i jaką rolę w tym świecie odgrywa protoganista
+/- Potęga jednych przedmiotów wobec innych
Przeszedłem grę na razie pierwszy raz więc może tylko ja mam takie odczucia, ale przez te wszystkie spędzone godziny i po tym jednorazowym ukończeniu mam jednak silne wrażenie że pewne kombinacje przedmiotów są dużo bardziej skuteczne od innych. Może to też kwestia strategii ale inwestując wszystkie zwoje w kolor czerwony, a przy zwojach zielono-fioletowych w te dające więcej HP, miałem wrażenie że gra jest dużo prostsza niż pójście w zwoje fioletowe lub jakieś kombinacje. Ścieżka czerwona wydaje się być najbardziej przystępna na pierwsze ukończenie tego tytułu
Co mi się trochę nie podobało zaś:
- Mała liczba bossów
Jest ich raptem czterech, z czego pierwszy z nich wygląda bardziej jak mini-boss lub zombie na sterydach. Rozumiem że miał być najsłabszy z tej czwórki ale można była dać mu na pewno ciekawszy wygląd. Jeden zaś z niemilców czeka na bohatera w pobocznej krainie więc istnieje spora szansa że przy pierwszym ukończeniu gry nigdy go nawet nie spotkacie. I patrząc na statystyki Steam to takich graczy trochę było.
Obecność chociaż jeszcze jednego bossa była by mile widziana
- Mogło by być więcej krain
Co prawda dzięki pobocznym biomom można dostać się do głównego bossa podążając różną kombinacją dróg, tym niemniej na drodze podstawowej mógłby się znaleźć chociaż jeden dodatkowy świat.
Dead Cells uważam za świetną platformówkę, to moja pierwsza metroidvania do której podszedłem z takim zaangażowaniem i dobrze się bawiłem. Kto chciałby po prostu zagrać w dobry tytuł PC z obecnego roku temu tytuł serdecznie polecam.
8,5/10
Patch 1.2 wprowadzi co najmniej dwie nowe lokacje (podkreślam słowo conajmniej ) oraz dwóch nowych bossów, a potem będzie jeszcze płatne DLC (które no już pewnie będzie zwierało jakieś 4 lokacje, patrząc na to ile już nam dali w zasadzie za darmo, choć to tylko spekulacje, a firma powiedziała że po DLC nie będą już tej gry dłużej rozwijać, a szkoda.
Szykuje się sporo dobra w temacie Dead Cell'a jeszcze w tym roku!
Pojawi się pierwszy patch balansujacy, Custom Mode, a na przełomie październik/listopad darmowe DLC z nowym kontentem.
Zdjęcie obok pochodzi z nowej krainy, sądząc z krajobrazu w tle to pewnie drugie wyjście z Wieży Zegarowej/Zapomnianego Grobowca, choć to by znaczyło że walkę z Time Keeperem będzie teraz można pominąć
Jeżeli pamiętasz czasy, gdy z jednym żetonem rozpoczynało się grę na automacie, by dojść jak najdalej, to jest to gra dla ciebie. Będziesz 1000-ce razy zaczynać pierwszy lewel. Nie żartuję! Ta gra jest jak Dark Souls, tylko jest jedno ognisko z napisem "Start Game". Nie ma "Continue". Mimo to gra się nie nudzi dzięki temu, że z postępem każdy start uczyni cie lepszym. Experymentowanie, kombinacje. Poczucie szybkości i finezji z jaką będziesz eliminować wrogów, w dźwiękiach pieknej muzyki i lokacji jak z gry Diabo, lub Ninja Gaiden. Jak dla mnie jest to Shinobi współczesnych czasów.
Wciąż czaję się na ten tytuł ale zawsze jest jakiś inny - bardziej pożądany... Chyba nie ma co odkładać...
Gra jest dla mnie jednym z niewielu rogalików w jakie grałem, aczkolwiek pochłonął mnie i mogę polecić. Model rozgrywki przyjemny, sama w sobie się nie nudzi.
Nie rozumiem polityki twórców - wydają ogromne aktualizacje po premierze, co jest lekko mówiąc nieopłacalne.
Gra najpewniej w lutym otrzyma alfę, która wprowadzi co najmniej dwie nowe lokacje i dwóch nowych bossów. Jesteśmy pewni co do dwóch lokacji, a będą to obserwatorium (zapowiada się epicko, taki drugi Clock Tower) oraz pieczara (twórcy podpowiadają, że dowiemy się coś o tajemniczym gościu z kanałów i zakładam że to będą właśnie takie trudniejsze kanały). Ktoś tam na dole opublikował screenshot, który ma przedstawiać nową lokację, ale ja myślę że twórcy po prostu połączyli te dwie lokacje, bo raczej w obserwatorium podpór do sufitu nie uświadczymy :P O bossach na razie wiemy tylko tyle, że jeden z nich będzie dropił blueprint Giant Killera, czyli broń dotychczasowo dostępną jedynie w Daily Run.
Umiejscowienie lokacji będzie raczej oczywiste, obserwatorium najprawdopodobniej będzie alternatywą dla High Peak Castle (tier szósty) i będzie prowadził prosto na końcowego bossa, a pieczara będzie trzecim poziomem tieru piątego (przejście najprawdopodobniej z Graveyard, a może i nawet ze wszystkich lokacji). Umiejscowienie bossów już tak oczywiste nie jest, bo o ile pierwszy z tych nowych bossów będzie zamiennikiem dla Time Keepera (tym bardziej, że ten boss nie ma alternatywy), tak drugi jest już kwestią sporną. Poza tym twórcy mówią, że będą nowe przejścia pomiędzy lokacjami, które będą dostępne jeżeli mamy określoną liczbę komórek macierzystych aktywnych.
Twórcy jeszcze kiedyś wspominali o coopie, ale zakładam że pomysł nie wypalił, bo ogłosili to dosyć dawno, a nic o tym nie mówią i słusznie, bo nie wiem jak miałby coop działać w tej grze. Bardziej prawdopodobne jest wprowadzenie skinów, być może nawet możliwość wstawiania własnych, ale spekuluję że będą wypadać np. z bossów, albo elit.
Z innych info niemal pewne jest płatne DLC jako następny update. Zakładam że będzie zawierało co najmniej cztery lokacje, bo w końcu płatne, a za darmo nam już twórcy sporo udostępnili. Tutaj chyba nie ma wątpliwości, że lokacjami z DLC będzie coś w stylu "Miasta Architektów", a prowadzić do niego będą drzwi na początku gry. Już widzę te majestatyczne miasto, w przeciwieństwie do tego co uświadczyliśmy w podstawce żywe, niesplugawione infekcją, próbujące bronić się przed zagrożeniem z Królestwa, czyli nami :D
To przyjemny i, w gruncie rzeczy, niewymagający rouglike, którego rozgrywka może polskim graczom przywołać na myśl uwspółcześnioną wersję stareńkiego "Kapitana Pazura". I tylko pojedynki z bossami prezentują nieco podwyższony poziom trudności, będąc dosyć nieczytelnymi. Koniec końców jednak niszczenie zastępów wrogów w quasi-platformówce 2D dawno nie było tak przyjemne.
Chyba najlepsza walka 2D w grach, działa szybko płynnie i intuicyjnie. Jak jak ktoś lubi tego typu gry to zdecydowanie polecam, jak dla mnie zbyt chaotyczna. Sam świat i fabuła raczej są tłem dl a rozgrywki.
Takie sobie, jednak utrata wszystkiego co mam w ogóle mi nie podchodzi. Jeszcze gorsze jest ciągłe przechodzenie tych samych poziomów. Może nie byłoby to utrapieniem, gdybyśmy przynajmniej zachowywali jakiś damage, bo tak to ciągłe zaczynanie od nowa.
Może po 20h w tej grze jest inaczej. Ja przegrałem z 5 i gdy po raz kolejny zginąłem na typku z mostu (który jakiś uciążliwy nie jest ale spamuje atakami) to mi się całkowicie odechciało ZNOWU iść do niego po tych samych korytarzach.
Nowa, aktualna polska lokalizacja. (także dla nowego DLC Fatal Falls.)
https://steamcommunity.com/sharedfiles/filedetails/?id=2374836896
nie rozumiem takich gier gdzie robisz jedno i to samo w kolko ja bym sie zanudzil na smierc grajac w takie cos
To jest właśnie urok gier typu "rougelike". Dążysz do perfekcji grając kolejne poziomy, powtarzając je raz po raz, aż w końcu przejdziesz je idealnie.