No własnie - gdzie? Męczy mnie to od paru dobrych lat i drażni, zwłaszcza jako miłośnika strategii wszelakich, ale także jako człeka, który zawsze powiada, że gry to rozrywka, która już dawno wyszła z piaskownicy. Medium aspiruje do wielkiej dojrzałości, ludzie piszą na ten temat prace magisterskie (mnie zresztą zdarzyło się również takową popełnić), producenci, reklamodawcy, twórcy, dziennikarze i sami gracze twierdzą, że gry mogą być Sztuką przez duże S, wtórują im w tym niekiedy źródła niezwiązane bezpośrednio z branżą. Ale tematu, z którym zmierzyło się każde inne medium (lepiej lub gorzej, ale jednak) nawet nie próbują liznąć.
Zarówno Indyki, jak i tytuły AAA wyruszają w rejony, do których wcześniej deweloperzy bali się zaglądać, poruszając tematy rasizmu (nosz kurwać, do durnego single playera w NBA zatrudniono Spike'a Lee), dyskryminacji płci, niewolnictwa, społecznych nierówności, ludobójstwa, wojny nie jako świetnej zabawy, ale ogromnej tragedii, dekonstruuje się całe gatunki i bawi się konwencją (obowiązkowa wzmianka Spec Ops zaliczona), ale jednego ważnego... wróć - bodaj najważniejszego wydarzenia w XX wieku i jednej z najczarniejszych kart w historii świata wciąż ni widu, ni słychu. O Holocauście w grach się nie mówi - ostatnie trzy tytuły, jakie pamiętam, to adaptacja "I have no mouth, but I must scream" (zwany dalej wdzięcznie IHNMBIMS), bardzo kiepski, jadący na kontrowersji symulator obozu koncentracyjnego oraz, swoją drogą doskonały, "Wolfenstein: New Order", gdzie temat był po łebkach, ale był, i to obrazowo.
Gdzie jest Holocaust w grach traktujących o drugiej wojnie? Pomijając już tak zwany walor edukacyjny, który jest często pomijany (co też ma wpływ na takie a nie inne postrzeganie "polskich obozów koncentracyjnych"), najbardziej drażni mnie coś innego. Załóżmy, że odpalam sobie najnowsze Hearts of Iron lub inną wielką strategię osadzoną miedzy rokiem 1933 a 1945. I załóżmy, że wybieram grę Polską (rzecz oczywista). Powiedzmy, że chcę odwrócić koleje losu i nie dać podbić kraju we wrześniu 39. I co jest najprostszą strategią na odwrócenie losów wojny? Przejście na stronę III rzeszy, nim zacznie rościć sobie prawa do rodzimego terytorium. Wszystko pięknie i ładnie, wystarczy gierkami politycznymi dokonać przemiany ustroju państwa na faszystowski i proszę bardzo - Polska wraz z Niemcami da radę zapanować nad resztą świata. Jest tylko jeden problem - brak tu implikacji, co się stanie, jeśli Polska stanie się faszystowska. Liczba ludności cywilnej powinna się wyraźnie zmniejszyć w ledwie kilka lat po dołączeniu do Osi, po zniknięciu paru milionów obywateli gorszej kategorii powinny zajść zauważalne zmiany w gospodarce i nastrojach społecznych, w jedności narodowej. Ale tak się nie dzieje, bo nie ma zbrodni. Pozbycie się Holocaustu z kontekstu drugowojennej strategii niewiarygodnie spłaszcza cały konflikt. Pominięcie wątku największej zbrodni w dziejach ludzkości, brak jakiejkolwiek wzmianki o masowych deportacjach, mordach i gazowaniu w obozach w przypadku sprzymierzenia się gracza z Trzecią Rzeszą zakrawa na zakłamywanie historii i pozbawia Hearts of Iron głębi. I przy okazji bardzo psuje mi grę.
Nie czepiam sie Panzer Generala, Combat Mission, Close Combat czy Order of Battle, bo te gry skupiają się na działaniach militarnych, pomijając całkowicie aspekt polityczno-społeczny, ale gra Paradoxu jest świetnym przykładem na całkowite olanie problemu - daje ogromne możliwości kierowania państwem i ustalenia doktryn, za którymi będą podążały masy, ale nie ma tu najważniejszej z nich, wyłożonej w Mein Kampf. A jakże miło by było dajmy na to zagrać Trzecią Rzeszą, by paroma ruchami dokonać przewrotu i pozbyć się nazistów przed wybuchem wojny. Albo sprawnymi manewrami wojsk polskich na linii Wisły powstrzymać niemiecką nawałę do czasu przybycia Brytyjczyków i Francuzów. Domorośli stratedzy mogliby w ten sposób nie tylko nie dopuścić do wybuchu lub eskalacji konfliktu, ale mogliby także powstrzymać Holocaust, gdyby takowy istniał w kontekście rozgrywki. A nie istnieje. Co dziwne, w omawianym Hearts of Iron jest przecież wątek stalinowskich czystek. Hołodomoru nie ma, o co też powinienem się zresztą czepić, ale nie ukrywa się cudownych metod wujaszka Józefa i wyrżnięcie generalicji jest zaimplementowane w mechanice rozgrywki Związkiem Radzieckim. Obejmując kierownictwo nad Tysiącletnią Rzeszą nie ma nawet wzmianki o wprowadzonych przemianach społecznych - poza tym, ze można szybciej znaleźć pretekst do wojny i władować więcej środków w przemysł wojenny jako kraj faszystowski, ideologia nie ma większego znaczenia.
Rozumiem, że temat w rozbudowanych strategiach nie pojawia się ze względu na tych paru pojebów, którzy zacierając ręce z uśmiechem zaczęliby przesuwać suwaki i wskaźniki na jak największą ilość gazowanych Żydów, Cyganów i gejów tygodniowo. Ale nijak nie da się wyjaśnić nieobecności Holocaustu w gatunkach o wiele bardziej narracyjnych. Przygodówki to wymarzone pole do popisu dla twórców i wątki krążące wokół tego tematu pojawiały się tu i ówdzie w mniej lub bardziej metaforyczny sposób. Ale gdzie jest konkretne ukazanie tematu? Jedna wzmianka we wspomnianym IHNMBIMS to stanowczo za mało.
Niechby była jakaś tekstówka zrobiona w Twine albo rogalik w ASCII o więźniu KL Auschwitz. Cholera, niech to będzie nawet adaptacja Ucieczki z Sobiboru, Pianisty albo Schindlera, materiał jest praktycznie gotowy. Gry chcą dorównać powagą filmowi, a nie potrafią udźwignąć tyle razy wałkowanego tematu? Serio?
TL;DR - nie ma holocaustu w grach, hurr durr, wkurwia mnie to i psuje rozgrywkę
Rule of Rose porusza temat wykorzystywania seksualnego dzieci. Twórcy zostają oskarżeni o pedofilię.
Hitman pozwala na zabijanie postronnych cywili. Sarkeesian nagrywa filmik, w którym zabija striptizerki (prawdopodobnie jedyny materiał, którego komuś nie ukradła) i oskarża twórców o nienawiść wobec kobiet.
Resident Evil 5 przenosi akcję do Afryki. Twórcy zostają oskarżeni o rasizm, bo zombie nie wybielają się po śmierci.
W Mass Effect widać kawałek rowa w jednym z filmików. Twórcy zostają oskarżeni o degenerację młodzieży.
Aj waj, goju! Co tam mówisz? Shoah się zachciewa? Już zadzwoniłem po prawnika. Szykuj szekle!
Pasowałby raczej taki gif:
http://www.dailystormer.com/wp-content/uploads/2016/01/dancing-jews.gif
Nie ma bo jakieś zryte lobby żydowskie, czy inni obrońcy praw człowieka podnieśli by wrzawę, a gra zostałaby w najlepszym przypadku klapą finansową.
Przykładem może być usuwanie flag Konfederacji w niektórych grach i nie tylko.
Oskarżenia wobec Wiedźmina 3, iż jest rasistowski, bo nie ma tam ani jednego Murzyna. A! Sorry! Afroamerykanina!:/
itd. itp.
Nie opłaca się ryzykować, ponieważ jest duża szansa, ze kasa zostanie wtopiona. Jest to zbyt śliski grunt IMHO.
Nawet ja, gdy podawałem temat na grę związany z Indianami północnoamerykańskimi, usłyszałem, że to zbyt ryzykowne. :D
Pierdolca mają i w dupach szerokich się przewraca i tyle. Przecież nawet nie można się przebrać za jakąś mniejszość, bo ranisz, kurwa, uczucia. :D
Rule of Rose porusza temat wykorzystywania seksualnego dzieci. Twórcy zostają oskarżeni o pedofilię.
Hitman pozwala na zabijanie postronnych cywili. Sarkeesian nagrywa filmik, w którym zabija striptizerki (prawdopodobnie jedyny materiał, którego komuś nie ukradła) i oskarża twórców o nienawiść wobec kobiet.
Resident Evil 5 przenosi akcję do Afryki. Twórcy zostają oskarżeni o rasizm, bo zombie nie wybielają się po śmierci.
W Mass Effect widać kawałek rowa w jednym z filmików. Twórcy zostają oskarżeni o degenerację młodzieży.
Aj waj, goju! Co tam mówisz? Shoah się zachciewa? Już zadzwoniłem po prawnika. Szykuj szekle!
Żydolewactwo piętnuje już ludzi za użycie swastyki choćby w kontekście historycznym. Jakiekolwiek nieusankcjonowanie grzebanie w holokauście szybko spotkałoby się ze srogim wyciem. Nie oczekiwałbym rozluźnienia w tej kwestii, raczej przykręcenia śruby.
No ale jakbyś widział taką grę? Zaprojektuj mi obóz czy może survival w warunkach Holocaustu? Może wolałbyś coś bardziej zwyrolnego i taki RPG jak Tyranny, tylko tutaj wcielasz się w kapo?
Serio, jakbyś wyobrażał sobie taką grę?
Danuel -> Nie. Chcę po prostu jakąkolwiek grę poruszająca ten wątek. Dało się w głupawej strzelance (New Order) podejść do tematu w należyty sposób, kopiąc gracza po ryju widokiem ciał wsadzanych do pieca bez urażania czyichkolwiek uczuć. Ba, zdarzały się pochwały za potraktowanie bardzo złej alternatywnej rzeczywistości z nowego Wolfa w sposób zaskakująco realistyczny jak na zabijankę z kosmicznym arsenałem. Da się? Da, tylko wszyscy się kurwa boją.
Lechu -> Oskarżenia i wszelkie inne okrzyki oburzenia w przypadku gier pojawiają się właśnie dlatego, ze sporo mainstreamowych mediów nie traktuje ich poważnie, mimo, że powstało już wiele dzieł traktujących mocne tematy w bardzo obrazowy, a jednoczesnie nieinwazyjny sposób. Mamy Papers Please, This War of Mine, Valiant Hearts, Papo & Yo, Cat Lady, przywoływane po raz kolejny IHNMBIMS czy Spec Ops i tak dalej, i te pe. Z wymienionych tylko Spec Ops miało duży budżet, reszta to mniejsze, prostsze produkcje. I da się!
Meph -> Patrz wyżej co do krytyki niektórych pożal się Cthulhu dziennikarzyn wynikającej z traktowania medium jako rozrywki dla czternastoletnich matołów, podczas gdy statystyczny gracz ma 35 lat i zamiast podniecać się mizogiństwem Djuka woli kawałek przyzwoitej historii. Poważna gra (nie jakieś kurwa Residenty - co prawda N'gai od razu stracił resztki mojego szacunku cipiąc się, ze w Afryce strzela się do czarnych zombie, ale Resident obok powagi nawet nie stał) nie powinna spotkać się z krytyką, jeśli poruszy ten temat w sposób, w jaki lubi Hollywwood. Niech to będzie nawet naiwne i czarno-białe jak Chłopiec w pasiastej piżamie, ale niech w ogóle będzie.
Camel-> Czemu od razu wszystkim zachciewa się projektować obozy? Mówię wyraźnie o przygodówkach, które byłyby najprostszym rozwiązaniem. Moze to być nawet interaktywny dziennik Anny Frank albo wspominki Pileckiego kończące się rozstrzelaniem przez NKWD dla pełnego zdołowania odbiorcy. w Valiant Hearts udało się pokazać beznadzieję Pierwszej Wojny w sposób nie tylko edukacyjny, ale też potrafiący chwycić za serce. Niechby to nawet była platformówka logiczna w stylu Limbo lub Inside, które stylistycznie idealnie wpasowują się w obraz Szoah. Da się to zrobić bez stawiania gracza w roli kata i bez dawania miłośnikom Konkwisty 88 materiałów do wieczornej masturbacji przed ekranem. Da się to pokazać w sposób jednoznacznie zły tak, by tylko środowiska neonazistowskie poczuły się urażone. Bez przekroczenia tej jednej granicy gry nigdy nie przeskoczą ściany z napisem "giereczki są dla dzieciaczków".
nijak nie da się wyjaśnić nieobecności
Da się (nawet musi, jeżeli każdy skutek ma swoją przyczynę).
Np. całkiem prosto: pewne rodzaje kontrowersji, odpowiednio wykorzystane, mogą przynieść marketingową korzyć. Inne to potencjalne źródło problemów, których żadne studio ani żaden wydawca sobie nie życzy. Zresztą sam sobie odpowiadasz:
Da się? Da, tylko wszyscy się * boją.
Ponadto coś mi się zdaje, że szersza niż marginalna obecność tego typu wątków, zwłaszcza w duchu autentyzmu, zepsułaby przyjemność z rozgrywki znacznie większej grupie odbiorców niż ta, której członkom rozgrywkę psuje brak odniesień do Holokaustu.
I powyższe chyba wskazuje, dlaczego, przynajmniej jak dotąd, gry i Holokaust nie idą w parze. Otóż nie bez przyczyny gra kojarzy się z rozrywką. Gry kupuje się z reguły dla rozrywki właśnie. Są wyjątki, które mogą nie znaczyć nic, a być może stanowią pierwsze przebłyski przyszłych trendów, które to zmienią. Co mianowicie zmienią? Ano to, że w powszechnej świadomości gry komputerowe nie uchodzą za poważne medium poważnej tematyki na równi z książką i filmem. A przecież i w literaturze i w kinematografii chodzą wokół tematu na paluszkach. Zbyt niewiele lat oddziela nas od tamtych zbrodni, by dało się mówić o nich lekko, z dystansu bez poczucia łamania jakiegoś decorum. Ludzkość wciąż jest straumatyzowana tą prawdą o sobie, choć to staje się kwestią poprawności i obyczaju, nie autentycznych emocji w miarę, jak umierają ci, którzy to widzieli. Nie dorosła też jeszcze z drugiej strony do poważniejszego spojrzenia na gry komputerowe. Nie powiedziałbym też że "gry chcą być czymś poważnym". Gry "chcą" być tym, co chcą kupować ludzie.
Tak zatem błędem jest zrównywać gry z książkami czy kinem. Paleta tematów tabu jest dla gier szersza. Jak na razie. Bo czy kiedyś nie było podobnie z filmami? Przyszłość pokaże, czy takie This War of Mine wskazuje przyszłe kierunki ekspansji gier jako czegoś więcej, niż źródła rozrywki. Na razie ten, kto chciałby "pograć sobie w Auschwitz" naraża się na etykietkę zwyrodnialca.
Rydgier -> No własnie - medium musi co i rusz przekraczać granice, rozwijać się pod względem treści. Film zaczynał od wjazdu pociągu na stację, a dziś oferuje tak wiele gatunków i porusza tak wiele tematów, że nawet Roger Ebert by nie wyliczył wszystkich wątków i metafor. O Szoah film zaczął mówić donioślej (i bez skradania się na paluszkach) głosem żydów i to dzięki obrazom Spielberga czy Polańskiego Holocaust stał się jednym z najbardziej oscarogennych i nośnych tematów w Hollywood. Żydzi stworzyli też doskonały Walc z Baszirem o współczesnych problemach Izraela i nie był to obraz pozytywnego biednego uciskanego izraelity oblężonego przez obnażających kły arabów. Żydzi napisali i narysowali dziesiatki komiksów zarówno o Holocauście (choćby głośny Maus) jak i o współczesnym Bliskim Wschodzie (wspominki Pekara), a komiks traktuje się (czy tez może traktowało) jako gorszy sort mediów, zupełnie jak gry. Czemu więc żaden Żyd nie weźmie się za grę o wydarzeniach, które odcisnęły największe piętno na narodzie wybranym od czasów przejścia przez Morze Czerwone? Kto, jak nie Żyd może opowiedzieć tę historię w interaktywny sposób?
Nie powiedziałbym też że "gry chcą być czymś poważnym". Gry "chcą" być tym, co chcą kupować ludzie.
Po to są gry Indie, tworzone (z reguły, wiadomo, że artysta robi tez dla pieniędzy, nie tylko dla przyjemności) z potrzeby serca, służace za formę wyrazu. Gry mają na siebie zarobić, jeśli kosztowały kilka(naście, dziesiąt) milionów. Jeśli grę napisało trzech kolesi w piwnicy i kosztowało ich to zgrzewkę piwa oraz rachunek za prąd, to nie mówmy o zarabianiu. A tak powstają obecnie jedne z najlepiej ocenianych tytułów - Undertale wyszło z klawiatury jednego gościa, który wydał na produkcję parę groszy. Undertale nie jest grą, którą ludzie chcą kupować. Ale kupili ją, bo okazała się zajebiście dobra i rozeszło się to pocztą pantoflową. Dzieła o trudnych tematach mogą rozchodzić się w mniejszej ilości egzemplarzy, skoro gry nie są gotowe na produkcję za gazylion szekli o Holocauście - ale nie powstają, chociaż by mogły. I tak jak każde dzieło, trudne bądź lekkie, mogą wzbudzac kontrowersje, bo zawsze znajdzie się parę osób, którym będzie przeszkadzać, ze jeden ze strazników w Gondorze jest czarny, a innym zawadzi, że w Wiedźminie czarnych nie ma wcale. Gdybyśmy przejmowali się kontrowersjami, do dziś oglądalibyśmy w kinie jedynie wyjście robotników z fabryki i gralibyśmy w Asteroids.
medium musi co i rusz przekraczać granice, rozwijać się pod względem treści.
I to się wszakże dzieje. Ale naturalnym torem i własnym tempem. I nie zadzieje się szybciej, bo się powkurzasz w internetach. Wszystko w swoim czasie. Już lepiej sam stwórz poważną grę indie, skoro tak Cię to ciśnie, przekuj to ciśnienie, po co oglądać się na innych. Sam twórz trendy, o które wołasz na puszczy.
Nie muszę być reżyserem, by dyskutowac o branży filmowej. Nie znam się na tworzeniu gier od strony technicznej, rozpatruję je od strony narracyjnej.
Chyba, ze faktycznie zrobię coś w RPG Makerze na styl Super Columbine Massacre ;)
Czemu nie? Sam piszesz - indie można zrobić jednoosobowo, za cenę chipsów i prądu. Zresztą, zawsze można spróbować się nauczyć czegoś więcej. Dyskutować można i bez tego, ale lepiej niezgodę na zastaną rzeczywistość przekuć w motywację do zmiany tej rzeczywistości. Tzn. jeśli faktycznie masz taką, jak to ująłeś, potrzebę serca, żeby zostało powiedziane coś ważnego o tych sprawach w formie gry.
Problemem nie jest traktowanie gier jako rozrywki dla dzieci (to było aktualne za czasów krucjaty Jacka Thompsona, kiedy najmniej wiarygodnym źródłem w USA był jeszcze Fox News), tylko duże dzieci, które przejęły branżę. Polygamia, Kotaku i inne radioaktywne szamba tylko czekają na jakikolwiek pretekst, żeby rozkręcić kolejny shitstorm. Nawet nic nieznaczące clickbaitowe gówna pokroju TheMarySue mogą napsuć krwi twórcom, jak to było w przypadku komiksów DC powiązanych z ostatnim Mad Maxem. Skoro największą przeszkodą są za każdym razem media, to trzeba atakować media. Inaczej nic się nie zmieni.
Nie grałem w nowego Wolfensteina, więc nie mam się do czego odnieść, ale z pozostałych przytoczonych tytułów najbardziej dosadnie do tematu podeszli twórcy Spec Ops (Holocaustu nie ma, ale ludobójstwo jest) i Papers, Please (tu akurat chodziło o terror sowiecki, ale totalitaryzm to totalitaryzm). Tyle tylko, że oni nie mieli nic do stracenia, a wydawcy są na tyle mało znaczący i mają tak mało pieniędzy na koncie, że "dziennikarzom" nie opłacało się ich atakować.
Meph -> Zgadza się, prym w robieniu z igieł wideł wiedzie Polygon, który jest tak przesiąknięty do szpiku kości wykrzywionym pojęciem sprawdieliwości społecznej, ze gdyby zrobili jeszcze krok w lewo, to by się wywrócili na prawa stronę, ale dopóki nie powstanie gra o Holocauście, która w prosty i jasny sposób kopnie przewrażliwione dupska wszystkich krzykaczy, nie doczekamy się zmian. Dlatego własnie liczę na jakiegoś Żyda albo paru, aby sami podeszli do tematu - (prawie) nikt im nie powie, że nie mogą zrobić gry o Holocauście, tak jak nikt nie powiedział Marianne Satrapi, że nie może narysować komiksu o Iranie (poza samymi ajatollahami, no ale cóż poradzisz).
Przypomina mi się jeden taki zabawny moment z udziałem Bena Shapiro. Cytaty z pamięci.
SJW: Jesteś nazistą!
BS: Poznałaś to po mojej jarmułce?
Więc nie. Nawet jarmułka na głowie, maca w ustach, brak napletka w gaciach, menora w jednej ręce i drejdel w drugiej mogą okazać się niewystarczającą ochroną.
A o Hocaust Tycoon słyszałeś? ;)
http://uncyclopedia.wikia.com/wiki/Holocaust_Tycoon
Polecam rozszerzenia heh
Nie twierdziłem, że się nie da, tylko że dla twórców, póki co, nie warto kopać się z koniem, sam napisałeś - boją się. I w sumie zgadzam się z tym, iż po prostu trzeba poczekać na jakiegoś miłośnika, pasjonata i to łebskiego, który w końcu stworzy taką grę i nie na miarę Hatred :D , tylko faktycznie poruszającą i jednocześnie dobrze byłoby - choć trochę edukacyjną, jak wspomniany wyżej Vailant Heart.
A że najlepiej ogień zwalcza się ogniem ;) , to musi się pojawić media na tyle ważne, żeby reszcie medialnego szitu dać w pysk lub/i na tyle rozbudzić i poszerzyć pewne horyzonty w potencjalnym widzu/kliencie, aby samo darcie pyska co niektórym już nic nie dało.
Podobnie kiedyś było z fantastyką. W ogólnym mniemaniu były to tylko dziecinne bzdety o zielonych ufoludkach, a teraz jest już całkiem przyjemnie i fajnie. :)))
No i zmieniono na politykę i religię. :/
[6] wyczerpuje temat imo, w obecnym klimacie niemozliwe jest wypuszczenie takiej gry bez burzy (w wykonaniu amerykanow oczywiscie), bo dla nich przedstawienie problemu = problem
o tym ze nawet gry z dobra fabula sa zwykle dosc slabe w porownaniu do dziel z innych mediow juz nie wspominam, niech tworcy gier naucza sie (albo zechca) pisac dobre niekontrowersyjne historie, a dopiero potem biora sie za trudniejsze teamty
To, ze 90% tytułów ma durną historię, kalkowaną po tysiąckroć z lepszych i gorszych filmów to jest oczywista oczywistość. Mimo wszystko gdyby za alegoryczne opowiedzenie historii wziął się ktoś w stylu Playdead, Blowa albo Fictoramy (ci ostatni czerpią zresztą inspiracje z tematu w Dead Synchronicity), wtedy wyglądałoby to (być może) lepiej.
ja rozumiem o co ci chodzi, ale po prostu watpie czy warto sie za taki projekt brac, bo na kazdego zainteresowanego sprawa Yoghurta przypadnie 50 oburzonych internetowych wojownikow ktorzy beda uprzykrzac zycie tworcom
Gdyby temat był bliższy Japończykom mysle ze doczekalibyśmy sie gry w tym temacie. Azjaci maja talent do poruszania trudnych, albo kontrowersyjnych tematów bez owijania w bawełnę.
Btw znalazłem tez informacje, ze Brenda Romera zrobiła grę planszowa o holocauscie o nazwie Train.
Wyszło. Ale od Chińczyków i w formie filmowej.
https://en.wikipedia.org/wiki/Men_Behind_the_Sun
Ubiegliście mnie panowie. Japończycy lubią mówić o trudnych tematach, chyba, że ktoś ich zapyta o to, co robili z Koreańczykami i Chińczykami, jak ktoś wspomni o anglosaskich jeńcach, gwałcie Nanking albo rzezi własnych cywili na Okinawie, też jakoś nabierają wody w usta. Jeśli chodzi o rozliczanie się z historią, skośnookim daleko do Niemców, nawet ruscy potrafili spojrzeć krytycznie na parę kart swej historii (rzadko bo rzadko, ale Bałabanowa chociaż mają).
Poza tym mundur SS jest w Japonii popkulturowym gadżetem jak majtki uczennicy i peruka Songoku, niemiecka stylówa to dla nich przednia zabawa, ktora służy głownie za źródło masturbacji dla militarnych zjebów (Girls und Panzer, Hetalia).
Jednak "Train" pewnością muszę przyjrzeć się bliżej.
Mephistopheles - miałem na myśli gry, akurat filmowo to jednak łatwiej trafić na trudne tematy. Za film jednak dziękuję bo z chęcią obejrzę.
W takim razie możesz jeszcze sięgnąć po inny film. Nie o Mandżurii, ale temat zbliżony.
https://en.wikipedia.org/wiki/City_of_Life_and_Death
Przeczytaj sobie "Żydów" Zychowicza. Przystępna lektura, dużo wyjaśnia.
Był kiedyś taki pomysł, aby utworzyć moda do Wolfenstein 3d. Nosił tytuł Sonderkommando Revolt i doczekał się wstępnej wersji (i trailera): [link]
W każdym razie nigdy nie sięgnąłbym po grę, czy jakikolwiek wytwór będący de facto rozrywką, na tematy, które do rozrywki nie pasują. Nawet w najbardziej zdeprawowanych obszarach mojej świadomości nie czai się pomysł zagrania w Holokaust, ludobójstwo w Katyniu czy maskarę w Srebrenicy. Wydaje mi się, że inteligentnemu człowiekowi wystarczą źródła i literatura (pozbawieni wyobraźni mają też film), aby zrozumieć skalę tych okrucieństw, których nie wypada przenosić do e-rozrywki, bo nie ma w tym nic rozrywkowego. Ze względu na pamięć o ofiarach osadzonych w bardzo konkretnym fragmencie historii.
Czasy mamy takie, w których moralność znaczy coraz mniej... ale bez trudu przecież da się zrobić grę o II wojnie światowej, w której wspomina się o ww. wydarzeniach bez uczestniczenia w nich.
Hola hola - gry od paru lat już nie są na etapie li tylko rozrywki i nie służą jedynie zabawie. Byłoby to całkowitym zaprzepaszczeniem potencjału drzemiącego w interaktywnej narracji.
Owszem, na razie jest skromnie i czasem technicznie dość topornie, ale powstały już tytuły w rodzaju [08:46], w którym wcielamy się w pracownika World Trade Center w wiadomym dniu (kontrowersji od groma, jedni krzyczeli "too soon!", inni chwalili za odwagę, jeszcze inni płakali po zakończeniu krótkiej rozgrywki). Mamy Project Syria, w którym jesteśmy uchodźcą i zmagamy się ze wszystkimi przeciwnościami związanymi z takową sytuacją - jest to raczej prezentacja VR niż konkretna gra, ale należy zaliczyć projekt do pierwszych, nieśmiałych kroków w kierunku czegoś innego niż czysta rozrywka. Bo nie po to powstało medium dające praktycznie nieograniczone możliwości odgrywania ról, by marnować jego potencjał na kolejne power fantasy o koksie z karabinem tudzież mieczem. Podchodząc do gier wyłącznie jako do medium rozrywkowego, będziemy grzebać się w tym samym poletku co "chińskie porno bajki" i "komiksy są tylko o superbohaterach".
I moralność nie ma tu nic do rzeczy. Nie rozumiem, jak można podchodzić do zjawiska tylko w kontekście strzelanki albo symulacji obozu koncentracyjnego, podczas gdy gry oferują znacznie szersze spektrum gatunków i znacznie większe pole do popisu. To nie ma być "gra w Holocaust", tylko "gra o Holocauście", jak sam zresztą mówisz. A mimo to nie ma żadnej, mimo że ilość środków wyrazu jest znacznie bogatsza niż w książce czy w filmie. Mówisz o ludziach pozbawionych wyobraźni, a sam nie potrafisz sobie wyobrazić zyliona różnorakich podejść do tematu, ograniczając się do pójścia po linii najmniejszego oporu i wyobrażania sobie gry o Holocauście, bo uważasz medium jedynie za rozrywkę, bez żadnych innych walorów. Dokładnie to samo miłośnicy teatru mówili o filmie.
Być może moja wyobraźnia ma pewne ograniczenia, nie jestem Peter Molyneux, aby tworzyć najbardziej dzikie wizje wykorzystania potencjału w grach. Czy to odbiera mi prawo do dyskusji? Tak oto z powodu ułomności mojej wyobraźni nie potrafię sobie uświadomić w jaki sposób można w grze komputerowej wykorzystać tragedię Holocaustu. Jakiego typu miała być to gra? Temat jest na tyle wrażliwy, z oczywistych względów, iż koncepcja gry musiałaby być w każdym względzie przemyślana. A takiej koncepcji nawet nie ma, bo mówienie o "medium dającym praktycznie nieograniczone możliwości" nie jest w tym przypadku podparte żadnym konkretem. Ja, raz jeszcze posypując czaszkę czarnym popiołem, nie widzę w swej wyobraźni nawet zrębów jakiegokolwiek pomysłu gry o Holocauście, która do tego tematu podeszłaby z godnością.
Poza tym czy nie odbiegamy od głównego wątku? Odniosłem wrażenie, że masz problem, iż w popularnych gatunkach gier, np. FPS-ach, temat Holocaustu jest na cenzurowanym. Dobrze, że tak się dzieje, bo tego typu gry wpisują się w archetyp rozrywki, a nie stanowią wyznaczniku "potencjału drzemiącego w interaktywnej narracji". Teraz twierdzisz, że mogłaby powstać gra, która w nowatorski i nierozrywkowy sposób podeszłaby do Holocaustu, czy źle Cię zinterpretowałem?
Prosiłbym jednak, abyś nie wbijał w moją klawiaturę oskarżeń, że "uważam medium jedynie za rozrywkę", bo równie dobrze mógłbym się odgryźć sformułowaniem, że jesteś prześmiewcą Holocaustu klaszcząc do postu Cainoora, a przecież tak nie jest, bo Tobie chodzi o, ekhem, twórcze wykorzystanie Holocaustu w medium o walorze nierozrywkowym...
Tak teraz mi się przypomniało.
https://www.gry-online.pl/gry/prisoner-of-war/zef8#pc
https://www.gry-online.pl/gry/the-great-escape/zd72d#pc
Tyle tylko, że to obóz jeniecki, a nie koncentracyjny. Warto też zwrócić uwagę na lata produkcji.
Czyli największym projektem growym, poruszającym w ostatnim czasie tematykę Holocaustu pozostaje... to...
https://www.youtube.com/watch?v=c5AFHu8Xrw4
nie ma i nie bedzie, nikt nie chce ryzykowac miliona pozwow od Narodu specjalnych praw i krzywd.
Co do gier paradoxu, to jeszcze do niedawna na ich forum wisial post glowny, ze kazdy kto zapyta sie, gdzie sa obozy koncentracyjne, holocaust czy bron masowego razenia zostanie od razu zbanowany.
To zapewne ucielo wszelka dyskusje na ten temat. Wszyscy doszli do wniosku, ze nalezy udawac ze tego nie bylo, bo przeciez gry to takie niepowazne medium, nie jak filmy gdzie mozemy robic wesole komedie z zombie-nazistami.
Jest to tym bardziej absurdalne, ze w Stellaris z tego samego studia można bez problemu wydawać rozkaz "oczyszczenia" planet z obcych ras na różnorakie sposoby. Ja rozumiem, że holocaust samoświadomych grzybni czy gadających kwiatków to większa abstrakcja niż likwidacja 6 milionów homo sapiens, ale przecież grając kosmitami można eksterminować albo zniewolić całą ludzkość, a powierzchnię planety ziemi zmienić w szklaną taflę bombardowaniem orbitalnym. Brak konsekwencji jest w tym wypadku jeszcze bardziej porażający.
Chyba zapomnieliście, albo nie wiecie, że w wyniku Zagłady zginęło bardzo wielu Polaków i ludzi innych narodowości, którzy nie byli wyznania mojżeszowego. Na dodatek wielu, którzy mieli pochodzenie żydowskie, nimi de facto nie byli.
Zresztą co za różnica, jakiego wyznania byli Ci Polacy... myślę, ze ten temat jest dalej zbyt trudny, by go trywializować w grach, podobnie jak rzeź w Srebrenicy czy Rwandzie.