Świat przedstawiony w Fallout 4 to już sporo ponad 200 lat po wojnie atomowej. Bardzo go lubię, ale czy gdyby ten scenariusz ziścił się w rzeczywistości, to naprawdę 200 lat po wielkiej wojnie byłoby aż tak źle?
Ekologia
Środowisko Fallouta cechuje w zasadzie absolutny brak roślinności. Zakładam oczywiście, że tlen produkują rośliny w skupiskach, które nie były bombardowane, a po prostu nie opowiadają o nich gry (choć to naciągana teoria). Czy naprawdę jesteśmy aż takimi szkodnikami, że przez 200 lat roślinność, trawy, drzewa, etc. nie dałyby rady na powrót zapanować nad krajobrazem?
Czy woda w rzekach, już nawet nie jeziorach, nadal byłaby skażona?
Społeczeństwo
Społeczeństwo w serii Fallout pomimo kilku ciekawych impulsów przedstawiane jest jako jedna wielka grupka... żuli. Oni sobie egzystują w tym świecie jak kompletne zwierzęta skupione tylko na tym, by przeżyć kolejny dzień, bez jakiejkolwiek dawki estetyki czy ambicji odbudowy skończonego świata. Przeważnie ludzie zabierają się za odbudowę zniszczeń mniej więcej dzień po skończeniu wojny, tymczasem bejowie ze świata Fallouta najwyraźniej nie mają bladego pojęcia o świecie, cofając się w rozwoju o jakieś 6000 lat i korzystając jedynie z dorobku przodków.
Znalazłem wprawdzie artykuł, który mówi, że skutki Czarnobyla znikną po 300 latach. Ale przecież bohaterowie Fallout normalnie żyją już w tym świecie, więc promieniowanie nie jest tu chyba największym problemem?
Czy naprawdę byłoby aż tak źle jak w Fallout?
A może seria Fallout, pomimo całej mojej sympatii, prezentuje jednak pewne przekłamania w kwestiach ekologiczno-społecznych? Krajobraz zaprezentowany w grze pewnie pasowałby do sytuacji w 20-50 lat po wojnie, ale 200, naprawdę?
Pamiętać należy, że za większość syfu w Falloucie odpowiadał niejaki Forced Evolutionary Virus a nie mutacje popromienne.
Gdyby wydarzyła się pawdziwa światowa wojna atomowa, to prawdopodobnie całe źycie na ziemi by zniknęło. Pył w atmosferze spowodowałby tzw. zimę nuklearną. Brak słońca to brak roślin. A brak roślin to całkowicie ropieprzone łańcuchy pokarmowe,
Coś moźe by przetrwało w oceanie, bo mnóstwo drobnych stworzonek egzystuje wokół kominów termalnych bijących z dna. Na powierzchni pradopodobnie nic większego od bakterii by się nie uchowało. Takźe Fallout to wizja bardzo optymistyczna.
Ja natomiast zastanawiam sie jakim cudem wciagnales sie w serie Fallout, jednoczesnie probujac racjonalizowac kreowany w niej swiat. Rownie dobrze mozesz stawiac pytania typu "dlaczego ludzie zatrzymali sie na epoce lat 50, skoro wojna nuklearna miala miejsce w 2077r.?"
Ale sprobuje odniesc sie do akapitu o spoleczenstwie. Po pierwsze to, mam wrazenie, ze opisujesz jakas konkretna lokacje i to najprawdopodobniej Den albo inne Klamath, ktorych populacja to rzeczywiscie w wiekszosci cpuny, dziwki i innej masci degeneraci. :) ale moze pamietasz, ze wcale nie tak daleko od tych miejscowosci istnialo Vault City, w ktorym kwestie porzadku i estetyki traktowano wrecz zbyt powaznie. Moim zdaniem ta roznorodnosc to kwintesencja fallouta - spoleczenstwa/plemiona na roznych etapach rozwoju egzystuja obok siebie i najczesniej holduja roznym normom moralnym.
Po drugie, wydaje mi sie, ze zezwierzecenie ludzkosci wcale nie jest tak malo prawdopodobne jak Ci sie wydaje. Ja wiem Loon, ze Ty nawet mieszkajac przez piec lat pod kamieniem na pustyni na diecie iguanowo-kaktusowej trzymalbys fason ale musisz wziac pod uwage fakt, ze z dnia na dzien przestaja funkcjonowac organizacje zwane panstwami. Formuja sie lokalne wladze, frakcje itd. Jednak tak realnie patrzac nie ma mozliwosci kontroli wiekszych terenow + jak doskonale wiesz intencje niektorych grup w grze stoja daleko od zyczliwych. W ludziach budza sie stare instynkty, a sila fizyczna/sila ognia po raz kolejny stawiaja Cie na szczycie lancucha pokarmowego. W Falloucie nigdy nie brakowalo grup nomadow-rozbojnikow. Czlowiek majacy niczym nieskrepowana wladze nad innymi ma tendencje do jej naduzywania i to jest fakt. To samo ludzie wystawieni na tak intensywny i dlugotrwaly stres - nie ma opcji zeby funckonowali normalnie. Rozboje, gwalty, kradzieze, bezsensowna przemoc i brutalnosc... to obraz kazdej wojny i w obliczu takiego obrotu spraw podejrzewam, ze nawet Ty przestalbys myslec o estetyce i zagospodarowaniu Placu Defilad, a swoje wysilki skierowal ku przezyciu nastepnego dnia i ewentulnie zapijaniu traumatycznych fleszbekow. ;)
Pamietaj, ze niektorzy siedzieli zamknieci w schornach przez kilka pokolen zanim zdecydowali sie wyjsc na powierzchnie - moim zdaniem maja prawo byc lekko uwstecznieni i oderwani od rzeczywistosci. Utworzylo sie ogromne rozwrstwienie spoleczne wynikajace nie z roznic majatkowych tylko z faktu iz kazda grupka ocalalych, kazda osada i miasto musialo od podstaw budowac sie samo. Moment otworzenia pierwszych krypt byl jak czysta kartka i dlatego istnieje zarowno Aroyo jak i NCR. Sytuacja analogiczna tylko na wieksza skale - cywilizacje na Ziemi tez rozwijaly sie w roznym tempie, nie majac zupelnie ze soba stycznosci.
Jeszcze dodam, ze ja mialem inne odczucia grajac w gry z serii - moim zdaniem ludzkosc bardzo mocno probowala stanac na nogi (BoS, Enklawa, NCR, Legion) tyle, ze z roznym skutkiem i z roznych pobudek. Mysle, ze poszlo im niezle szczegolnie biorac pod uwage ogrom zmutowanego syfu dookola.
A może seria Fallout, pomimo całej mojej sympatii, prezentuje jednak pewne przekłamania w kwestiach ekologiczno-społecznych?
Halo Loon, tutaj Ziemia. Tak Fallout prezentuje przeklamania i to calkiem sporo zajebiscie fajnych przeklaman. :)
Krajobraz zaprezentowany w grze pewnie pasowałby do sytuacji w 20-50 lat po wojnie
No nie do konca - patrz post nr3 i haslo nuklearna zima. Ale to juz nie jest pytanie o Fallouta.
Wojna nuklearna to pikuś, bo po pierwsze się nie wydarzy, przynajmniej nie na ostatecznym poziomie zaangażowania - każdy rząd utraci automatycznie władzę, więc po co miałby ją rozpoczynać? Po drugie jak widać w Falloucie, ludzkość jest w stanie przetrwać.
Gorzej jak dupnie superwulkan, czemu zapobiec się nie da, wtedy adios człowieki.
Sir Klesk ->
Ja natomiast zastanawiam sie jakim cudem wciagnales sie w serie Fallout, jednoczesnie probujac racjonalizowac kreowany w niej swiat (...). Tak Fallout prezentuje przeklamania i to calkiem sporo zajebiscie fajnych przeklaman. :)
Nie jestem typem gościa, który chodzi i mówi, że Harry Potter jest do dupy, bo magia jest nierealistyczna. Po prostu w przekłamanym, lubianym przeze mnie świecie Fallout pewne sprawy są dla mnie niezrozumiałe (niewielka wiedza na temat radioaktywności i biologii), a niektóre - nielogiczne. Oczywiście, że można do nich podejść nieco bezkrytycznie, ale po co w takim razie są fora dyskusyjne dla graczy?
najprawdopodobniej Den albo inne Klamath, ktorych populacja to rzeczywiscie w wiekszosci cpuny, dziwki i innej masci degeneraci.
Akurat w głowie miałem głównie Megatonę czy Diamond City. Oni też żyją tam jak żule, nie mają żadnych życiowych ambicji, jakby dzień i noc nie przestawali palić marihuany. Spójrzmy na przykład na to, że wszystko jest zrobione z blachy, pordzewiałej, to groźne dla życia i trudno żyć w takich warunkach. Czy naprawdę nie mają pojęcia o przetwarzaniu surowców naturalnych żeby 200 lat po wojnie zacząć tworzyć jakieś cywilizacyjne zalążki chociażby w budownictwie?
przestaja funkcjonowac organizacje zwane panstwami. Formuja sie lokalne wladze, frakcje itd.
To nie jest aż tak nowy scenariusz, przecież historia zawsze tego doświadczała, a może nawet nadal doświadcza np. w Afryce. Choć akurat Afryka nie jest najlepszym wzorcem ewolucyjnym, ale nawet Tutsi i Hutu mieli potrzebę i ambicję budowania sobie lepszej lepianki niż do tej pory (stąd m.in. konflikt).
Jeszcze dodam, ze ja mialem inne odczucia grajac w gry z serii - moim zdaniem ludzkosc bardzo mocno probowala stanac na nogi (BoS, Enklawa, NCR, Legion) tyle, ze z roznym skutkiem i z roznych pobudek. Mysle, ze poszlo im niezle szczegolnie biorac pod uwage ogrom zmutowanego syfu dookola.
Ok, rozumiem Twoją wizję świata i dziękuję za rozległe wyjaśnienia. Jest to jak najbardziej akceptowalny scenariusz, ale tylko jeden z możliwych. Z mojego punktu widzenia rzucanie argumentu czystej karty jest mimo wszystko zbyt usprawiedliwiające. Przecież ludzkość się nie uwsteczniła, obsługuje komputery, lasery, holotaśmy, radiostacje, przynajmniej spora część wiedzy musiała zostać w tej materii przekazana dalej. A ja nie nawołuję do odbudowy CERN tylko przestania pomieszkiwania na gruzach.
Wystarczy spojrzeć, że niektóre społeczności są w stanie wypracować sobie przewagę na poziomie małego państwa czy bardzo silnego plemienia (NCR, Bractwo), a i tak skupiają się wyłącznie na destrukcyjnych działaniach militarnych.
Fallout pewne sprawy są dla mnie niezrozumiałe (niewielka wiedza na temat radioaktywności i biologii), a niektóre - nielogiczne.
To jest w końcu retrofuturyzm, ludzkość poszła w Falloucie przed III wojną światową inną ścieżką. Lata '50 XX wieku to był boom na komercyjne wykorzystanie pierwiastków radioaktywnych (vide zabawki dla dzieci). Rząd USA wręcz promował tezę o nieszkodliwości promieniowania. Zresztą filmy z testów eksplozji nuklearnych dowodzą z jaką dezynwolturą traktowano wtedy tą kwestię. Grzybek wyrasta na horyzoncie, na oko w odległości paru km, fala uderzeniowa wali w niczym nieosłonięte okopy, po czym żołnierze w pełnym rynsztunku (ale bez żadnych ubiorów ochronnych ABC), z nich wyłażą i lezą w kierunku ground zero. To trochę standard tamtych czasów.
Dla mnie rozwarstwienie społeczne i technologiczne w Falloucie wydaje się co najmniej wiarygodne. Jeżeli miałem problem z czymkolwiek, to bardziej z zaakceptowaniem pomysłów w rodzaju gadających szczurów i Deathclawów-Einsteinów. Z drugiej strony trzeba pamiętać, że bestiariusz Fallouta to między innymi przekrój przez popkulturę lat lat '50 (jak wszystko inne zresztą).
Kiedyś uważałem, że Fat Man z F3 to przekroczenie granic głupoty. Dopiero potem natknąłem się na Davy Crocketta:
https://en.wikipedia.org/wiki/Davy_Crockett_(nuclear_device)
Czyli działo bezodrzutowe służące do wystrzeliwania taktycznych pocisków nuklearnych (przykładowo od 1 do 10 kiloton).
Fat Man to nic innego jak skarłowaciała wersja Davy'ego Crocketta. Więc skoro różne Ahmedy na Bliskim Wschodzie potrafią strzelać z SPG-9 z ramienia, to tym bardziej istnienie Fat Mana jest usprawiedliwione w groteskowym świecie Fallouta.
Zresztą kontynuując temat stranger than fiction, przeczytajcie to:
https://en.wikipedia.org/wiki/Blue_Peacock
Chodzi o urządzenie, rodzaj głowicy nuklearnej, która mogłaby służyć jako taktyczna mina lądowa.
Tutaj opis pomysłów i problemów jakie napotkano w związku z utrzymaniem ciepła niezbędnego do funkcjonowania całego urządzenia:
Chicken power
One technical problem was that during winter buried objects can get very cold, and it was possible the mine's electronics would get too cold to work after some days underground. Various methods to get around this were studied, such as wrapping the bombs in insulating blankets. One particularly remarkable proposal suggested that live chickens be included in the mechanism. The chickens would be sealed inside the casing, with a supply of food and water; they would remain alive for a week or so. Their body heat would, it seems, have been sufficient to keep the mine's components at a working temperature. This proposal was sufficiently outlandish that it was taken as an April Fool's Day joke when the Blue Peacock file was declassified on 1 April 2004. Tom O'Leary, head of education and interpretation at the National Archives, replied to the media that, "It does seem like an April Fool but it most certainly is not. The Civil Service does not do jokes."[4]
No kur.... :-DDD
Potencjalna, prawdopodobna rzeczywistość po wojnie atomowej to Threads, a Fallout, to cóż, Fallout:-)
Akurat w głowie miałem głównie Megatonę czy Diamond City. Oni też żyją tam jak żule, nie mają żadnych życiowych ambicji, jakby dzień i noc nie przestawali palić marihuany. Spójrzmy na przykład na to, że wszystko jest zrobione z blachy, pordzewiałej, to groźne dla życia i trudno żyć w takich warunkach. Czy naprawdę nie mają pojęcia o przetwarzaniu surowców naturalnych żeby 200 lat po wojnie zacząć tworzyć jakieś cywilizacyjne zalążki chociażby w budownictwie?
Problemem jest tutaj głównie sama Bethesda. W Falloucie 2 zalążki cywilizacji zaczęły już powstawać na nowo. Bethesda uznała, że to nie ma sensu i cofną serię w rozwoju (czy tam raczej świat -> stąd te szkielety niesprzątnięte po 200 latach).
Oni sobie egzystują w tym świecie jak kompletne zwierzęta skupione tylko na tym, by przeżyć kolejny dzień, bez jakiejkolwiek dawki estetyki czy ambicji odbudowy skończonego świata. Przeważnie ludzie zabierają się za odbudowę zniszczeń mniej więcej dzień po skończeniu wojny, tymczasem bejowie ze świata Fallouta najwyraźniej nie mają bladego pojęcia o świecie, cofając się w rozwoju o jakieś 6000 lat i korzystając jedynie z dorobku przodków.
Do odbudowy potrzeba technologii i wiedzy a ta w większości zniknęła po wojnie z 2077 roku i niewiele jest grup, które zajmują się jej odzyskaniem. A jak już to robią, to się rzadko dzielą z innymi (BoS).
Wystarczy spojrzeć, że niektóre społeczności są w stanie wypracować sobie przewagę na poziomie małego państwa czy bardzo silnego plemienia (NCR, Bractwo), a i tak skupiają się wyłącznie na destrukcyjnych działaniach militarnych.
nie jestem jaims gigantycznym fanem fallouta wiec moze cos pomyle, ale waznym elementem new vegas bylo pokazanie ze NCR probuje jakas tam odbudowe, demokracje, farmy i spolecznosci - ale byli tak niekompetentni i zawaleni biurokracja ze cienko to wygladalo
Zapewne nie, zważywszy na to, że w świecie Fallouta występują mutanci, gdzie w świecie realnym nie mieliby racji bytu. Zawsze lubię wracać do tekstu w sieci poruszającego temat wojny atomowej jak i jej przeżycia:
http://www.mojeopinie.pl/czy_mozna_przezyc_wojne_nuklearna,3,1244047960
Opisane w tym artykule są: sposób działania broni atomowej, przybliżony podział broni atomowej między państwami, sposób przetrwania w momencie ataku oraz skutki poatomowe.
W skrócie:
spoiler start
trzeba schować się do schronu (jeśli tego nie ma, to do piwnicy i liczyć na szczęście - przesiedzieć tam ok. 40 dni - opuścić miasto (mieszkańcy wsi mają dużo prościej) - znaleźć grupę, która będzie dążyła do odbudowy cywilizacji. Proces odbudowy cywilizacji trwałby od 30 do 100 lat w zależności od różnych czynników.
spoiler stop
Trinity and Beyond jeden z najlepszych dokumentów jaki powstał o atomie.
ja polecam taką małą animację, pokazującą PRAWDOPODOBNIE wszystkie wybuchy jądrowe na Ziemii od '45 do '98..
https://www.youtube.com/watch?v=dfs1EDG2Bvg