Dark Souls to pikuś – najtrudniejsze gry ostatnich lat
Powiem tak, większości tytułów tutaj przedstawionych nie grałem, ale nieco nie zgadzam się z opisem Ninja Gaiden 2. Jasne, na początku to było piekło nawet na easy, ale ostatecznie udało mi się ją ukończyć na hardzie i hard+ z mocniejszymi przeciwnikami, więc aż taki trudny tytuł to to nie był. Najgorsi bossowie czyli Zedonius i Blood Queen wymagali trochę szczęścia, ale największym problemem i wrogiem w grze była kamera, a nie wrodzy ninja.
Trzeci Devil tak samo, gdy się ogarnie co trzeba nie ma większego problemu, broni jest cała masa, wystarczy dobrać odpowiedni styl (np. dla początkujących po prostu wziąć Trickstera i stosować uniki) i można sobie poradzić z każdym, poza może ostatnim bossem. Ja przeszedłem na hardzie, bo już mnie potem zaczęła trochę nudzić na ps3(wcześniej chyba z 6 razy przeszedłom go na PC)
Do tego ten kretyński Shinobi. Biorąc pod uwagę jak słaba była to gra, wysoki poziom trudności tylko irytował, chociaż znowu, największym wrogiem była kamera i takie sobie sterowanie.
Osobiście uważam, że ani DMC ani Ninja Gaiden nie mogą się równać z Dark Souls. Soulsy są o wiele powolniejsze, mniej liczy się tam skill, a więcej spostrzegawczość, cierpliwość wyczucie. DS jest mimo wszystko RPGiem akcji, a nie slasherem.
Od siebie dodam Metal Gear Rising, które na najwyższym poziomie trudności mnie pokonało już w samouczku, oraz Zone of the Enders: The Second Runner, oczywiście też na najwyższym poziomie trudności.
Commandos... Parę miesięcy temu odświeżyłem sobie serię i muszę się zgodzić, że dodatek był trudny. Podstawka i część druga nie były nawet w połowie tak ciężkie.
Do gier, które sprawiły mi problemy zaliczyłbym też StarCraft II (brutal) i Divinity: Original Sin (do połowy gry większość walk wymagała myślenia, a później to myślenie bardzo ułatwiało zabawę).
Wie ktoś jak nazywala się gra, w której zawsze zaczynaliśmy małym ludkiem na planszy i mieliśmy pozbierać wszystkie monety. Były tam lasery, rakiety, pułapki. Mogliśmy odbijać się od ścian i robić naprawdę dalekie skoki
Jetpack Joyride?
Ninja stick man, już znalazłem.
Ile ja się w to nagrałem w gimnazjum...
http://i.telegraph.co.uk/multimedia/archive/01512/ninja_1512819c.jpg
ale nie mogę teraz tego znaleźć
NewGravedigger -> ja to znałem jako N+, grałem na psp chyba. Masz tutaj stronę, wyszło na ps4 i ma też pojawić się na steamie.
http://www.thewayoftheninja.org/
Trzeci Devil tak samo, gdy się ogarnie co trzeba nie ma większego problemu,
W DMC3 trzeba pamiętać o jednej rzeczy. W podstawowej wersji gry wydanej na zachodzi trudny poziom trudność był oznaczony jako normalny.
Kto nie przeszedł DRIVER2 na PSX niech nawet nie raczy nic mówić o trudnych grach, bo zwyczajnie takowej nie spotkał.
Driver 2 trudny? WTF
Do Hawany pewno nawet nie zawitałeś.
Przeszedłem całą grę bez problemu.
Chciałbym zobaczyć to "bez problemu" - szczególnie teraz, dzisiaj - bo nie wiem, kiedy to przechodziłeś.
:D Brakuje mi Trackmani United Forever, Powodzenia w zdobywaniu złotych medali na dłuszych i trudniejszych trasach.
Mylący tytuł. "Ostatnich lat" to myślałem, że gdzieś 2010+, a ty tam wrzucasz tytuły z ubiegłego wieku.
Discworld to chyba najbardziej znany przedstawiciel absurdalnie trudnych przygodówek, ale naprawdę wiele gier tego gatunku z wczesnych lat 90-tych prezentowało zbliżony poziom trudności (choćby liczne tytuły Sierry). Nie tylko ze względu na nielogiczne zagadki i "pixel hunting", ale niekiedy również ograniczenia czasowe i "dead endy", czyli możliwość zablokowania się na amen gdy zrobi się coś w niewłaściwej kolejności lub niewłaściwym czasie, a o czym gra w żaden sposób nie informuje gracza. Te wszystkie elementy znalazły się choćby w dwóch częściach Dark Seed - grach bardzo interesujących (udział przy ich tworzeniu brał H.R. Giger) i jeszcze bardziej frustrujących.
Z nieco nowszych znanym przykładem jest Gabriel Knight 3. Z tą serią jest o tyle ciekawa sprawa, że paradoksalnie część pierwsza (1995 rok) jest najłatwiejsza z całej trylogii, druga ma momenty potrafiące przyprawić o ból głowy nawet doświadczonych graczy, a trzecia (1999) osiąga pod tym względem apogeum.
W drugim Gabrielu najbardziej frustrujący jest chyba akt w operze i pogoń w labiryncie. W trójce powodzenia w samodzielnym wykonaniem zadania z La Serpent Rouge :) A jedynka może frustrować chyba jedynie pod koniec, w czasie ucieczki przed zombie.
Skoro już jest Ninja Gaiden i gry z ubiegłego wieku, to ja bym jednak dał tu absolutnie pierwszą wersję z gry z NES-a. Tamta gra była prawdziwą drogą przez piekło, miesiącami się jej uczyłem, żeby mieć jakieś szanse...
Trzeba było dać sobie jakieś ograniczenia i sięgać maksymalnie do epoki szesnastu bitów. Przecież większość 8-bitowych klasyków by zamęczyła dzisiejszych munchkinów Dark Soulsów :)
Dla mnie tytułem, który do dziś śni mi się po nocach jest Battletoads. Przejście trzeciej lokacji graniczyło z cudem jeśli nie wyuczyło się przeszkód na pamięć. Poza tym jak ktoś wspomniał Ninja Gaiden z NES-a, głównie ze względu na respawn przeciwników i walki z Bossami. Jeśli zaś chodzi o "nowożytne" NG, to jedynka jest dla mnie bezapelacyjnie bardziej hardcorowa (frustracja i napady furii podczas walk z Almą).