Cześć wszystkim.
Na mojej uczelni wykłady są obowiązkowe - przełknąłem to jakoś i staram się nie narzekać, ale ostatnio wykładowca poinformował nas, że na następnej sesji będzie nam sprawdzał notatki i jeśli liczba ich będzie niewystarczająca to nie dopuści daną osobę do sesji - powiedział, że ma być co najmniej 80 stron, z czego ja na 2 wykładach, co były, mam zapełnione... 3 strony.
Czy u was też tak na studiach jest? To jest IMO chore, że nawet do głupich notatek nam wykładowcy zaglądają i oceniają.
Próbowałem to "delikatnie" zgłaszać w dziekanacie, ale jedyne co robią to wymigują się z odpowiedzi i mówią "ja tam nie ingeruje co robi profesor".
Słyszałem już różności od znajomych studenciaków, ale żeby zaglądać w notatki, to pierwsze słyszę. Pewnie profesor jakiś stary komunista.
Ja tam jak na planie widzę "W" to znaczy, że mam wolne ;) Wykłady nie są obowiązkowe, notatki tym bardziej.
Z ciekawości spytam gdzie studiujesz i jaki kierunek wybrałeś?
Byly dwa wyklady, i mowisz, ze koles oczekuje, ze na kazdym z nich ktokolwiek zapisal 40 stron minimum?:D
[4] 80 stron z tych ok. 15 wykładów co mają się odbyć.
Oczywiście nie jest sztuką lanie wody i pisanie co popadnie, ale boję się że zacznie się wtedy przypierdzielać do treści.
pisz na dwie kratki albo rob odstepy dunno
Ta i myślisz że będzie potem czytał po 80 stron od iluś tam osób?
Są różne warunki zaliczenia wykładów/ćwiczeń i tym samym warunki dopuszczenia do egzaminu. Najczęściej jest to sprawdzenie wiedzy przez kolokwium lub odpowiednia ilość obecności na zajęciach/wykładach. Moim zdaniem ilość notatek też się zalicza do formy sprawdzenia aktywności/wiedzy studenta. Nigdy sam nie miałem takiego przykładu by jakikolwiek wykładowca sprawdzał ilość notatek chociaż czasem się zdarzały jakieś prace domowe.
Jest jedno ale: warunki zaliczenia przedmiotu powinny być podane studentom na samym początku semestru. Forma zaliczenia przedmiotu też powinna być dostępna dla studentów w zakładzie/katedrze jednostki, ewentualnie na stronie internetowej lub w dziekanacie. Sprawdź jak to jest oficjalnie.
W ostateczności sam pójdź do wykładowcy, że nie masz notatek bo (tu wymyśl jakąś bzdurę) i sam zaproponuj inną formę zaliczenia, np odpowiesz ustnie, albo zrobisz prezentację. Wykładowcy zazwyczaj mają w dupie studentów i istnieje możliwość, że się zgodzi, albo nawet oleje sprawę i cię dopuści.
Miałem podobną sytuację u siebie i taki jeden "straszny wykładowca" już od samego początku zarzekał się, że trzeba mieć 100% obecności (albo zwolnienie lekarskie), a mieliśmy w tygodniu wykład, seminarium i zajęcia i to przez cały rok. Spięcie dupy wśród studentów było kosmiczne, a sam wykładowca i tak to olał bo wystarczyło napisać emaila do niego, że się nie było i jakaś wymówkę wymyślić. Nikt nie miał żadnych nieprzyjemności związku z nieobecnościami, wszyscy zdali.
Wniosek: nie taki straszny wykładowca jak sam siebie maluje, wykładowcy też ludzie i zawsze da się dogadać.
Wykładowcy to nie zawsze ludzie, zwłaszcza ci co wcześniej w polityce robili...
Idź do dziekana jak już, a nie dziekanatu.
Jeśli to ważny przedmiot to notatki i wiedza z nich wyciągnięta na pewno nie zaboli w przyszłości.
Nawet nie chce wiedzieć na jakie światłe kierunki ludzie tutaj chodzą, jeśli nie mają chociaż kilku przedmiotów, które wymagałyby obecności.
Co uczelnia i prowadzący zajęcia, to inne zasady. Nic nie poradzisz, studia nie są obowiązkowe i jak się nie podoba to zawsze możesz złożyć papiery gdzie indziej. :) I nie mówię tego ze złośliwości, tak po prostu sprawy wyglądają czasem na studiach i trzeba się z tym pogodzić.
Lecz w twoim konkretnym przypadku nakaz sporządzania wybitnych notatek traktowałbym z przymrużeniem oka. Ewentualnie kombinowałbym z notatkami w formie doc'a... Skopiowanie pliku od kolegi zajmuje 3 sekundy ;> No, chyba że sporządzanie notatek w formie elektronicznej jest na tych zajęciach zabronione, co było by kolejnym absurdem...
Idź do dziekana jak już, a nie dziekanatu.
E tam, idz od razu do rektora. A w przyszlosci jak twoj szef/kierownik/brygadzista bedzie cos od ciebie wymagal to idz prosto do prezesa sie poskarzyc. Studia to nie szkola, tu za reke nikt cie prowadzil nie bedzie i ocieral lezki. Na twoje miejsce na pewno sie znajdzie ktos kto te 80 stron spokojnie napisze, a ty jak nie dasz rady tego zrobic to znaczy ze nie jestes dostatecznie zdeterminowany zeby studiowac ten kierunek na tej uczelni.
Panie i Panowie,
Wykładowca ma prawo sprawdzać notatki i ma prawo żądać, aby notatki miały zadaną objętość pod warunkiem, że sporządzenie tych notatek było ogłoszone jako warunek zaliczenia na pierwszych zajęciach i zapis o tej konieczności znajduje się w sylabusie zajęć udostępnionym studentom w takich formie i miejscu, aby każdy mógł z nich swobodnie korzystać i się z nimi zapoznać. Taki rzeczy są uregulowane przez odpowiednie przepisy dotyczące szkolnictwa wyższego.
Przy całej idiotyczności takich wymagań problem leży tylko w odpowiedniej informacji o nich.
Jeśli twórca wątku nie uczęszcza na zajęcia z "wyrażania myśli w formie pisanej" to rzeczony wykładowca próbuje w żałosny sposób zmusić uczestników do słuchania. Żałosność polega na tym, że skoro nie potrafi ich zainteresować, to takie metody spowodują śmieszność lub kłopoty (np. gdy trafi na kogoś lubiącego sądy).
Drugie wytłumaczenie jest dużo gorsze od śmieszności - wykładowca chce wykorzystać notatki studentów do własnej pracy np. skryptu.
Ignorowanie takich informacji przez Dziekanat raczej źle świadczy o wydziale.
Miałem w sumie coś trochę podobnego.. na przedmiocie Matematyka II musieliśmy mieć taki jakby skrypt do wykładu, ale był tylko częściowo wypełniony - reszta musiała być wypełniona na wykładach. W sumie na wykładach chyba nie było sprawdzania, ale jak się trafiło na ćwiczenia z tym wykładowcą to się potrafił uczepić. Np. ja musiałem uzupełnić to czego nie miałem i przyjść chyba na 7:00 przed zajęciami to pokazać. Chociaż muszę przyznać, że co nieco się nauczyłem przy wypełnianiu tego skryptu :).
Przejrzałem sylabus do tego przedmiotu i ani słowa o sprawdzaniu notatek.
Na UJ się z czymś takim nie spotkałem, choć fakt, że ja na zaocznych i dopiero pierwszy rok...
Nam jeden profesor od cwiczen tez sprawdzal ....
mozna nie podpisywac zeszytu to kilka osob z tego skorzysta, u nas nie kapnal sie ze jeden zeszyt ocenial od 3 roznych osob i chyba nawet oceny rozne dostali :D