Hej, nie mam za bardzo do kogo się z tym zwrócić, a słyszałem, że Ahaswer jest forumowym ekspertem od Nowej Zelandii, więc jeśli to czytasz to byłbym wdzięczny jeśli odezwałbyś się na:
[email protected]
Pozdrawiam.
Wolałbym je zadać osobie zaznajomionej z tematem, jeśli ktoś poza Ahaswerem z forum był w Nowej Zelandii i chciałby pomóc to kontakt ma ;)
Przypadkiem bylem w Nowej Zelandii, i co najmniej pare innych osob z tego forum tam bylo, ale...
http://rtfm.killfile.pl/#niepriv
ja tez bylem :] - ale generalnie jesli wymarzyles sobie emigracje do NZ... to zanim zadasz pytania - zapomnij.
ja tez bylem :] - ale generalnie jesli wymarzyles sobie emigracje do NZ... to zanim zadasz pytania - zapomnij.
Z ciekawości bo nie wybieram się tam, ale dlaczego? :)
No dobra, skoro tak, czy mógłbyś Wysiaku bardziej przybliżyć mi opcje dłuższego wyjazdu?
Podsumuję czego dowiedziałem się z różnych, ale to różnych stron w internecie.
Po przyjeździe dostaje się wizę turystyczną na 3 miesiące, pod warunkiem, że okażę bilet powrotny oraz środki na przeżycie (ponoć potrzeba 1000NZD/miesiąc?). Wizę można przedłużać, łącznie na tej wizie można być tam 12 miesięcy (podczas przedłużania też trzeba okazywać środki na życie?). Ponoć nie można mówić, że się przyjechało przy okazji zwiedzania popracować, bo nie udzielą wizy, ale z drugiej strony nie można kłamać, bo to co mówimy jest rejestrowane i później w urzędzie mogą być z tego powodu problemy, ale to wydaje się być pomieszane z poplątanym, więc prosiłbym o jakąś wypowiedź w tej sprawie.
Jeśli zatrudnię się na miejscu w zawodzie, który nie jest na liście tych potrzebnych to czy dostanę wizę pracowniczą?
Jakie linie lotnicze byś polecał?
Czy powinienem coś jeszcze wiedzieć?
Tzymische myślałem raczej o jakiś 2-3 latach "wakacji".
Dvilyn => bo to jest piekny kraj, naprawde ladnie tam - ALE -przynajmniej dla mnie, kompletne, najnudniejsze zadupie na ziemi ever. najblizsze wieksze miasto to 2.5h lotu... NIE wyskoczysz sobie na weekend gdzies itp.
Siedzisz na koncu, doslownie, swiata. Pol biedy jak jeszcze wyladujesz w Auckland - ot takie Katowice (tylko 100x ladniejsze) - nudno jak diabli ale przynajmniej jest gdzie wyjsc i nie musisz na zakupy jezdzic z przyczepa raz na tydzien :P
Tworzymy Gre => a to nie wiem - ja tylko latalem sluzbowo. Z linii lotniczych - Air NZ, czy ktores z Emiratow - swietne wszystkie, Quantas tez sie nada.
Nowa zelandia jest piękna i w ogóle ale nie mógłbym żyć ze świadomością, że jestem naprawdę na końcu świata bo do najlbizeszgo stałego lądu mam 2000km (australia) a tak naprawdę to moze i 5x tyle bo australia to tez takie zadupie i wolałbym już tą NZ bo na tych pustkowiach w Australii spotkać kogolowiek to cud :P jedynie większą miasta są ratunkiem.
Niestety to samo moge powiedziec o NZ, swietne miejsce, ale jak sie porowna to do np. Warszawy to w naszej stolicy w 1 weekend dzieje sie wiecej, niz tam w rok.
Taka posucha i bieda kulturowa, ze po 3 miesiacach pobytu tam mialam ochote sie zabic, i nie jestem wcale jakas wielka imprezowiczka.
Obawiam się, że już nie za bardzo mogę pomóc. Nie tak dawno temu jeden z forumowiczów pojechał do NZ. Przez pewien czas miałem z nim bieżący kontakt. Okazało się na miejscu, że przepisy (znane mi sprzed kilku lat) zmieniły się. Nie jest już tak łatwo jak dawniej otrzymać (i przedłużać) seasonal working visa. NZ ograniczyła pulę dostępnych tego rodzaju wiz oraz zaostrzyła warunki ich przyznawania. Lepszym rozwiązaniem byłaby wiza holiday (prolonguje legalny pobyt do roku czasu), ale ta obywatelom polskim obligatoryjnie nie przysługuje, w odróżnieniu od np. obywateli czeskich.
Można spróbować inaczej - poprzez ambasadę ubiegając się o seasonal working visa jeszcze przed wyjazdem. Ambasada NZ (przy Pl. Trzech Krzyży) odpłatnie może pośredniczyć przy załatwianiu tych wiz, ale oczywiście najprościej dowiedzieć się wszystkiego na miejscu albo telefonicznie.
Nie zmieniły się natomiast zasady wjazdu. Obywatel RP w ramach ruchu bezwizowego może wjechać do NZ na 3 miesiące.
Będę w Auckland przez 3 tygodnie w grudniu, może przy okazji dowiem się czegoś więcej.
Linie lotnicze rozmaite mają okresowo promocje na trasach z Europy do NZ. Zdarzało mi się już korzystać ze sławnych Malaysia Airlines :D Zwykle płaciłem około 5 000 (w obie strony), ale słyszałem, że czasem ceny spadają do 3 500 PLN.
Sporo na tego rodzaju tematy napisałem w innym wątku o NZ. Łatwo znajdziesz w wyszukiwarce. Przy wjeździe teoretycznie musisz okazać środki na pobyt, ale w praktyce prawie zawsze wystarczy pokazanie karty kredytowej. Dobrze jest mieć też potwierdzenie rezerwacji w hostelu.
Musisz pamiętać by nie wwozić żadnej żywności ani nie mieć w bagażu podręcznym nawet kanapek. Oni dostają wścieklizny w tym temacie i chyba surowiej karzą wwożenie żywności niż narkotyków ;)
Seasonal working visa, co jest moim zdaniem absurdalne, wymaga teraz potwierdzenia od pracodawcy. To znaczy - w odróżnieniu od tego co było kiedyś - związuje Cię z jedną konkretną firmą sadowniczą/rolniczą/winiarską itp. Kiedyś pracowało się na tej wizie dorywczo, pracę można było zmieniać co tydzień i wraz z przyjaciółmi przemieszczać się po całym kraju. Taka była idea, stąd takie ogromne rzesze młodych ludzi z całego świata bawiących się, podróżujących i pracujących na swoje utrzymanie.
Jeśli w ciągu tych 3 miesięcy znajdziesz kogoś kto Cię zatrudni, to zwyczajnie rozwiązuje się Twój problem, bo pracodawca automatycznie może załatwić Ci wizę i to niekoniecznie tą sezonową. Standardowa Work Visa uprawnia do przebywania na terenie NZ do dwóch lat, z możliwością przedłużania pobytu. Po 5 latach legalnego pobytu możesz ubiegać się o rezydenta, po 7 latach o obywatelstwo.
Jest jeszcze droga imigracyjna rządowa tzn. jeśli spełnisz warunki (głównie chodzi o wykształcenie, kwalifikacje zawodowe) to możesz przejść "punktową" procedurę rządową. Na stronie immigration office aktualizowana jest lista preferowanych zawodów. Na początek rząd oferuje Ci pół roczny zasiłek, zakwaterowanie oraz oczywiście podrzuca całą masę ofert pracy (dla danego zawodu). Masz po prostu pół roku na usamodzielnienie się.
Wbrew pozorom emigracja do NZ jest realna i dość "łatwa" przy odrobinie samozaparcia. Zgadzam się jednak, że Nowa Zelandia to kraj specyficzny (pisałem o tym w poprzednim wątku), ja po prostu nazywam NZ krajem prowincjonalnym. W tym słowie zawiera się wszystko...
O, bardzo dziękuje za odpowiedź i ciepłe słowa odnoście emigracji :)
Myślałem o wyjeździe jakoś w styczniu/lutym, więc jeśli udałoby Ci się zdobyć jakieś ciekawe informacje z pierwszej ręki to chętnie je przygarnę. Sprawdziłem i wiza wakacyjna również przysługuje Polakom, ale tylko 100 miejsc, więc raczej będzie ciężko się załapać.
http://www.immigration.govt.nz/migrant/stream/work/workingholiday/Poland+WHS.htm
Słyszałem, żeby pod żadnym pozorem nie brać jakiś nasion ze sobą, ale o kanapkach nie wiedziałem, dzięki!
Nigdzie nie mogłem znaleźć informacji na temat work wizy, ale już mi rozjaśniłeś, czyli grunt to znaleźć sobie jakąkolwiek stałą pracę i męczyć pracodawcę o tę wizę. Swoją drogą, jeśli bym stracił taką pracę to wiza przestałaby być ważna czy po prostu miałbym dwa lata na znalezienie nowej?
Rozumiem, że work wizę można "spokojnie" przedłużać do tych 5 lat? Lepiej się upewnić, gdy chodzi o kraj, do którego nie można przywozić kanapek ;)
A czy orientujesz się może jak u nich wygląda sprawa z edukacją? Bo zauważyłem, że rząd NZ poszukuje, o dziwo, piekarzy i patrząc na ich zarobki oraz ceny jakie tam panują to nie miałbym przeciwwskazań żeby się wyuczyć tego zawodu przed wyjazdem, by załapać się na Skilled Migrant Visa.
Problem polega na tym, że wymagany jest przynajmniej jeden groźnie brzmiący certyfikat:
-National Certificate in Baking (Craft Baking) (Qualification Number 0590) (NZQF Level 4)
- National Certificate in Baking (Instore/Franchise) (NZQF Level 4)
- New Zealand Certificate in Baking (Generalist) (NZQF Level 4)
I nigdzie, ale to nigdzie takich szkoleń nie mogłem znaleźć, jedynie na ostatni certyfikat natrafiłem na jakimś uniwersytecie w NZ i koszt nauki dla cudzoziemców to 19 000 Dolarów Nowozelandzkich...
Może wystarczy znaleźć sobie czeladnika, u którego się szkoli i później zdaje się egzamin teoretyczny i praktyczny z tego?
Słyszałem, że w Australii można bez studiowania dojść od bagażowego do kontrolera ruchu lotniczego, może w Nowej Zelandii jest podobnie? Nie wiem, może będziesz wiedział coś więcej na ten temat niż moje informacje z drugiej ręki, ale ogólnie to ten system certyfikatów wygląda bardzo dziko.
Mi tam prowincjonalność nie przeszkadza, bardziej męczy mnie nowoczesny i szybki zachód, więc na kiwusa się nadaję :)
Niestety, ale nie orientuję się w temacie tych certyfikatów. To są szczegóły mi po prostu nieznane. Nawet nie wiedziałem, że dla Polaków przewidziano 100 holidayów.
Mogę tylko na koniec ogólnie powiedzieć, że jeśli BARDZO będzie Ci zależało by pozostać w NZ dłużej, to w ciągu 3 miesięcy znajdziesz sposób. Natomiast ścieżka oficjalna rządowa korzystna jest wtedy gdy masz twarde papiery odnośnie konkretnych, ściśle określonych kwalifikacji zawodowych (np. inżynierzy niektórych specjalności, lekarze, pielęgniarki - w każdym roku lista jest aktualizowana). Ścieżka rządowa to oczywiście cała masa buchalterii i biurokracji. Szczegóły punktacji znajdziesz na stronie immigration office a system ten wzorowany jest na australijskim.
Edukacja w NZ? Jeśli pytasz o "edukację" dającą owe certyfikaty, to naprawdę nie wiem. Jeśli pytasz ogólnie o poziom edukacji w tym kraju, to oczywiście stoi na dość niskim poziomie, na wszystkich szczeblach nauczania. Wystarczy powiedzieć, że dyplomy uczelni NZ nie zawsze są nostryfikowane na Zachodzie. Poza tym absolwenci Otago i Auckland są niekonkurencyjni na rynkach zachodnich i po trafieniu do EU, USA czy AU często muszę swoje kwalifikacje podrasowywać. Ale to temat na inną rozprawkę.
Jeśli chodzi o żywność i kwestie ekologiczne, to NZ jest chyba najbardziej restrykcyjnym krajem świata pod tym względem. Brudny namiot (ze śladami ziemi np. na śledziach czy szpilkach) bywał już przyczyną odmowy wjazdu. Ogryzek jabłka w torebce, zwinięty papier z okruchami jakiegoś jadła także. Nie znam drugiego kraju, który przywiązuje do takich rzeczy aż taką wagę. Kiedyś w telewizji kiwuskiej oglądałem reportaż o płaczącym starszym Hindusie, który przyjechał do rodziny, ale nie wypuścili go z lotniska, bo miał jakieś owoce ze sobą. Tłumaczył, że wziął na drogę, to było dosłownie kilka sztuk. Otrzymał bardzo wysoką karę finansową i nakaz powrotu do domu. Urzędnicy NZ to cud miód, przyjemnie z nimi obcować, są bardzo pomocni, wyrozumiali, ale nie na lotnisku przy odprawie, gdy łamiesz tę podstawową zasadę o zakazie wwożenia żywności...
Słyszałem, żeby pod żadnym pozorem nie brać jakiś nasion ze sobą, ale o kanapkach nie wiedziałem, dzięki!
Jaki normalny czlowiek ktorego stac na bilety za 5tys, bierze kanpki z pasztetowa na poklad?
Ok, dzięki bardzo Ahaswer. Jeśli mi się uda to chętnie wyślę pocztówkę.