Metal Gear Solid - Najlepsi bossowie w historii cyklu
Osobiście chyba najbardziej lubię starcie z Gray Foxem w MGS1. Pamiętam, że przechodząc je na najwyższym poziomie trudności, po bardzo długim i wyczerpującym pojedynku, celowo wyłączyłem grę bez zapisywania, żeby móc jeszcze raz nacieszyć się tym starciem.
Mnie utkwiły w pamięci trzy starcia:
pierwszy - pojedynek snajperski Snake vs Sniper Wolf, był piękny. Prawie się wzruszyłem.
drugi - nie mogło zabraknąć psycho mantisa z MGS 1
trzeci - walka Snake`a - Liquid obrosła legendą z MGS IV
Te trzy walki utkwiły mi w pamięci. Materiał świetny, dzięki.
The End to dla mnie zdecydowanie najlepszy boss w serii.
Metal Gear Solid to jedyna seria gdzie walki z bossami są czymś więcej niż nierzadko denerwująca walka z silnym przeciwnikiem.
Klikając w link, byłem prawie pewien, że zobaczę na liście drabinę.
Drabina to nie boss, to ficzer.
@Czarny Wilk Pojedynek z Ninją był świetny. Te jego odzywki podczas nawalanki były strasznie klimatyczne. "Hurt me more" po prostu mnie rozwaliło.
OsK[ar] - drabina to kozacki motyw, buduje klimat. ;) Co do samych bossów, cały czas mocno trzymam kciuki, że ktoś kiedyś wróci do konceptu The Cobras i da im własną grę. W Snake Eaterze ich historie były tylko zarysowane, a potencjał postaci jest ogromny.
Wałkowane setki razy ale zgadzam się z przemas478
Cała seria rewelacja Z listą bossów się zgadzam jedynie dołożył bym the Wolf z MGsa .
zdecydowanie wspominany przez niektórych pojedynek ze Sniper Wolf, i ta scena po pokonaniu jej, piękna smutna muzyka, wycie wilków po prostu coś pięknego aż mi się oczy mokre robiły pomimo młodego wieku w jakim to przechodziłem wtedy
Z kazdym z bossów w serii MGS trzeba było walczyć inaczej. Niekiedy metodą prób i błędów. Większość nie dawał się zabić zwykłą bronią. Ba, nawet o to chodziło, aby poszukać tego jedynego sposobu. I tam The Vamp reagował wyłącznie na truciznę, The Boss była do pokonania w CQC, ale znacznie szybciej i bez wysiłku można było pokonać ją kobiecą bronią, czyli zwykłą chusteczką. Takie smaczki podnosiły zawsze walory MGS. Jednak esencją gry było zawsze skradanie.
psychomantisa przechodziłem chyba 100 razy, bo prawie za każdym razem skręcałem kark Meryl.