Zastanawiam się od jakiegoś czasu, jak wyglądają zajęcia na studiach. Czy każde zajęcia są prowadzone na tych... Duuużych salach gdzie typ gada a studenci notują czy zajęcia są też prowadzone w czymś w rodzaju klas w liceum.
Czy uczniowie są też "odpytywani" w trakcie trwania zajęć czy tylko słuchają. Pytanie może śmieszne dla niektórych ale byłbym bardzo wdzięczny jakby ktoś mi opisał jak to wygląda.
Zależy od uczelni, kierunku, wykładowców.
Zdarzają się klasy "licealne", tak.
A z "odpytywaniem" się nie spotkałem.
Różnie bywa na różnych uczelniach.
Na mojej wykłady mamy na "duuużej" auli dla całego rocznika, a ćwiczenia w małych salach z podziałem na grupy. Mniejsze kierunki zwykle mają jedno i drugie w mniejszych pomieszczeniach.
A "odpytywanie" zależy od profesora, ale zwykle im się nie chce.
Z odpytywaniem to zależy bardzo. Są wykłady na których profesor potrafi wyrywkowo o coś kogoś spytać, często o rzeczy z poprzednich wykładów dla przypomnienia. Są ćwiczenia które polegają na zgłaszaniu się i odpowiedzi ustnej na podstawie których 'plusików' jest liczona na końcu semestru ocena. Jak ktoś wspomniał- bardzo dużo zależy od prowadzącego zajęcia.
Na wykładach słuchasz, natomiast ćwiczenia najczęściej odbywają się w małych salkach na ~30 osób i tu w zależności od przedmiotu prowadzący może prosić do tablicy etc.
Jane, studiujesz w Trojmiescie?
u mnie to wyglada tak, ze wyklady sa dla calego roku, na auli. najczesciej calkowicie nieobowiazkowe, ale zdarza sie, ze sa jakies listy, ktore daja profity. cwiczenia natomiast sa obowiazkowe i odbywaja sie w ~30 osobowych grupach. to juz wyglada bardziej licealnie, u nas na kazdym przedmiocie chodzilismy do tablicy, czasami dostawalismy za to jakies plusy.
Na wykładach się śpi, jeśli są w godzinach dopołudniowych :D
Na ćwiczeniach/laborach - to faktycznie zależy od przedmiotu. Jeśli masz jakąś fizykę/matematykę (i z tym związane), gdzie robisz zadania, przykłady itd. to prowadzący może cię wziąć do tego, abyś dany przykład/zadanie zrobił. Często jest tak (miałem to na analizach mat., fizykach itd. właśnie), że jest wykład z jakiegoś przedmiotu, na którym słuchasz "teoretycznie" z czym to się je, a na ćwiczeniach każdy podchodzi do tablicy i robi zadanko, już w praktyce. Ale to oczywiście na studiach technicznych.
ogolnie tak jak w liceum, prawie zadnej roznicy, tylko wiecej zyciowych frustratow
To "na dużych salach" to są wykłady. Służą one jako 1.5 czasami 3h przerwy w trakcie której rozwiązuje są krzyżówki, siedzisz na 9gagu, podrywasz co ładniejszych koleżanki lub śpisz.
Są też ćwiczenia 45 min lub 1.5h w trakcie których już musisz uważać bo jak sama nazwa wskazuje wykonujesz na nich ćwiczenia i zadania które zadaje prowadzący. Są pracę domowe, no generalnie lekcja w szkole tyle, że trudniej i nudniej. Często masz ćwiczenia z przedmiotu z którego masz wykłady i musisz wykorzystać wiedzę z wykładów w praktyce.
Później dochodzą seminaria przedmiotowe, seminaria dodatkowe, seminaria licencjackie i magisterskie.
Ja mam wykłady na auli dla wszystkich studentów a ćwiczenia normalnie w grupach jak w klasie. Odpytywani byliśmy tylko na jednym przedmiocie do tej pory. Właściwie na 90% przedmiotów można przesiedzieć 1,5 godziny i słowem się nie odezwać i tak przez pół roku.
Prac domowych u mnie nie ma. Chyba, że pracą domową nazwiemy przygotowanie się na następne zajęcia.
Łysy -> To kolokwia czy coś to i u mnie są. W pierwszym semestrze to z jednego przedmiotu miałem takie wejściówki za które dostawało się + i - Trwały dosłownie minutę i trzeba było napisać łacińską paremie którą zadał prowadzący.
U mnie podobnie, były kartkówki, kolosy i egzaminy. Kartkówki były na niektorych przedmiotach. Czasem były łatwe i mało istotne, a czasem już trudniejsze i całkiem ważne dla oceny z przedmiotu lub dopuszczenia do egzaminu.
Na dużych salach wykłady, w klasach zwykłe zajęcia. Różnie to jest, na zajęciach czasem wszyscy po kolei robią jakieś zadania a czasem tylko notują. Na wykładach też można trafić na kogoś kto bierze studentów do tablicy żeby coś rozpisali.
W skrocie studia wygladaja tak:
Chlejesz przez caly semestr i nie chodzisz na wyklady. Nastepnie gdy zbliza sie sesja kserujsz wszystko co sie da i kujesz przez tydzien nie spiac i nie jedzac zeby dostac upragnione 3. I tak co semestr.
Po 5 latach i zrobieniu magistra grzecznie udjesz sie do posredniaka i dostajesz upragniona prace w macdonaldzie:)
U mnie wykłady były na auli a ćwiczenia na salach ~40 osób. Wykłady to wykłady, żadnych wypytywań. A co do ćwiczeń to nie pamiętam.
Chlejesz przez caly semestr i nie chodzisz na wyklady. Nastepnie gdy zbliza sie sesja kserujsz wszystko co sie da i kujesz przez tydzien nie spiac i nie jedzac zeby dostac upragnione 3. I tak co semestr.
Po 5 latach i zrobieniu magistra grzecznie udjesz sie do posredniaka i dostajesz upragniona prace w macdonaldzie:)
Albo robisz cokolwiek na studiach, cokolwiek po nich wiesz i dostajesz na dzień dobry pracę za 4500 brutto i jakoś żyjesz jak człowiek pracując normalnie od 8 do 16.
Chlejesz przez caly semestr i nie chodzisz na wyklady. Nastepnie gdy zbliza sie sesja kserujsz wszystko co sie da i kujesz przez tydzien nie spiac i nie jedzac zeby dostac upragnione 3. I tak co semestr.
Po 5 latach i zrobieniu magistra grzecznie udjesz sie do posredniaka i dostajesz upragniona prace w macdonaldzie:)
Albo robisz cokolwiek na studiach, cokolwiek po nich wiesz i dostajesz na dzień dobry pracę za 4500 brutto i jakoś żyjesz jak człowiek pracując normalnie od 8 do 16.
Albo wybierasz dobre i trudne studia na kierunku, który Cię interesuje, zapierdzielasz dzień i noc, a na dzień dobry dostajesz pracę za 8000 brutto.
Jak nas na kierunku zostanie 20-25 osób na trzecim roku, to ogólnie wszystkie wykłady będą już w takich salkach, jak w liceum. ;__; Człowiek czuje się czasami jak w szkole, szczególnie, gdy np dany przedmiot nie interesuje, a trza być i pierdzieć w krzesło, bo prowadzący robi listę.
Co do odpytek, to na paru przedmiotach miewałem odpytki ustne, gdzie już serio wypadało coś wiedzieć - zależy od prowadzącego tak samo. Były też kartkóweczki, kolokwia, wszystko w sumie to co wyżej. Ale przeważnie się ugadujemy z prowadzącymi, że co zajęcia krótki kolos, zeby potem nie gonić z całości pod koniec semestru.
Czyli tak jakby nie da sie chlać cały semestr, ani grać w lola, bo ciągle coś jest. :P I tacy dawno w sumie skończyli kariery, lub skończą teraz.