Notatki paryskie: ciekawy przypadek nieszczęsnego Davida
A propos zdrowia. Kwestia regeneracji zdrowia w Assassin's Creed była wytłumaczona wzorowo w pierwszej części. Altair w ogóle nie miał czegoś takiego jak "zdrowie", była jedynie "synchronizacja". Jeśli asasyn popełniał błędy (otrzymywał obrażenia, spadał z dużej wysokości, zabijał niewinnych), pasek synchronizacji zmniejszał się, co groziło utratą więzi ze wspomnieniem. Więź ta rosła (energia się odnawiała), jeżeli gracz zachowywał się tak, jak na prawdziwego asasyna przystało, czyli działał w ukryciu. Koncept był genialny w swej prostocie, bo jednocześnie pozwalał graczowi w ograniczonym zakresie popełniać błędy, ale też surowo go za te błędy karał. Ku mojemu ubolewaniu, w późniejszych odsłonach kompletnie ten aspekt gry olano i wprowadzono klasyczne zdrowie, które na dodatek można było odnawiać od strzała po wykorzystaniu apteczek. :)
Artykuł interesujący, choć nie czepiałbym się tak mocno. Opisana scena malowania obrazu zawsze dokonuje się w konkretnym dniu, malarz na nikogo nie czeka. Z punktu widzenia mechaniki gier z tej serii, każde zadanie poboczne jest osobnym wspomnieniem. Rozpoczynając je na mapie, de facto bierzesz udział w odrębnym, konkretnym wydarzeniu.
Wrzucam drugi tekst o Unity i drugi raz dowiaduję się, że popełniłem kolosalny błąd pomijając pierwszą część serii - nie ma siły, następny wpis o AC (jeżeli powstanie) to będzie coś o jej początkach.
Z tą odrębnością wydarzeń jest dokładnie tak jak mówisz. Tutaj chciałem jakoś barwnie opisać moje "błędne odczucie" pierwszego pobocznego zadania, które później wydało mi się całkiem zabawne.
No i opisałeś je barwnie, ten akapit był najlepszy w tym bardzo dobrym tekście. Gratuluję, jak zwykle płynność czytania mnie mile zaskoczyła.
Nie grałem w żadną gier z serii, ale tekst wpadł mi w oko (obraz Davida na zachętę zrobił swoje) i przeczytałem z ciekawością.
Jak zawsze dobry tekst. Czy Unity to powtórne przyjście mesjasza? Moje przygody z AC skończyły się na drugiej części, a była ona świetna.
muhabor: O to się cieszę, bo miałem wrażenie, że tekst będzie zbyt hermetyczny dla kogoś kto nie miał wcześniej z AC styczności.
myrmekochoria: Dzięki! Trzymając się metafory, Unity to raczej zwiastowanie. Solidny powrót do podstaw, pozytywnie nastrajający na ciąg dalszy.
Jak na rozważania o zwartości gier powiedział bym wyjątkowo wyszukane wiec i smakowite. Nawet jeśli jak wspomniał U.V. Impaler nie do końca słuszne. Zabawne jest jednak poczytać dobry tekst zawierający wyszukany "hejt" nacechowany jednocześnie nostalgią za za krytykowaną grą. Naprawdę miła odmiana ok klasycznych narzekań. I nie oskarżam o narzekania przez uwielbienie serii. Też nigdy w nią nie grałem i to może dlatego tak miło się czytało.
wszystko ok tylko jak się pozuje na stylistę to warto nie popełniać błedów gramatycznych bo tekst się gorzej czyta czytelnikowi - TĘ wprost nieludzką wersJĘ piekła - do rymu zawsze i wszędzie to łatwiej zapamietać
@ UV
jeśli chodzi o świat AC, to tutaj scenarzyści mają banalną robotę na wytłumaczenie każdego, nawet najgłupszego motywu w grze - korzystanie z apteczki? przecież connor/ezio mógł to zrobić. Tak można wytłumaczyć wszystko :D