Iglica Sfer, czyli krótko o moich ulubionych uniwersach z gier wideo
Długo by wymieniać ulubione uniwersa. Z każdą nowo poznaną, porządną grą (nie koniecznie wideo) grono się rozszerza. W zasadzie wymienić moje ulubione uniwersa, to tak jakbym miał wymienić po prostu ulubione gry :P
Uniwersum Mass Effect to zdecydowanie mój numer jeden. Linia czasu jest tak szeroka i bogata w ciekawe i nietuzinkowe wydarzenia z udziałem różnych ras mające większy lub mniejszy wpływ na przebieg historii, że większość z nich nadawała by się jako materiał na osobną grę. Również bardzo sobie cenie uniwersum Dragon Age mimo że jest trochę sztampowe to zebranie w całość wszystkich jego najważniejszych elementów czyli inwazja Mrocznych Pomiotów, zakazane kulty oraz sztuki magiczne, ksenofobia, okupacja, intryga polityczna i wiele innych ciekawych elementów składowych tworzą zapadający w pamięci świat heroic fantasy.
Świat wymęczony przez speców od marketingu jakiegoś MMO to jednak nie Tolkien miły panie, pojechałeś grubo z tym porównaniem.
http://www.thenoobcomic.com/index.php?pos=392
Bliżej... bliżej niż twórczości np. pana Salvatore i innych wyrobników (bo to są wyrobnicy, takoż wszelcy upaleni kreatywi ) czy takie bliżej kiedy wielki zapał nie dorównuje talentowi - jak w tysiącach fanfiction.
No chyba że trzymają sklonowanych Inklingów w piwnicy, wraz z ich niedzisiejszym podejściem do życia, wiary, obowiązków.
[Jestem niesłyszący]
Mam zbyt wielu ulubione uniwersum gry, że ciężko jest mi wybrać jako ulubiony. ;P Jedna z nowych uniwersum do moich serc to świat Metro. ;)
Moimi ulubionymi unwersami są Warcraftowe Uniwersum i Mass Effectowe ;>.
Najbardziej to chyba dark fantasy: Gothic, Wiedźmin. Chociaż tak naprawdę jeśli gra jest bardzo dobra to może przekonać nas do danego uniwersum, choćbyśmy nie mieli nic z nim wcześniej wspólnego. Ostatnio grałem w Deus Ex: Bunt Ludzkości i bardzo mi się spodobał, chociaż nie miałem wcześniej do czynienia z cyberpunkiem.
Ogólnie to lubię uniwersa bardziej "dorosłe", ponure, w których stawiani jesteśmy przed dylematami i w których panuje raczej klimat upadku ludzkości, beznadziei tak jak: we wspomnianym Wiedźminie, ale też w Metro czy Planescape: Torment.
Nie ukrywam że najbardziej przypada mi do gustu uniwersum z takich gier jak S.T.A.L.K.E.R czy Metro, ale również TLoUS.
@sebogothic -> Też mi przypadło do gustu uniwersum Gothic, Wiedźmin i Deus Ex. Taki świat jest idealny dla „poszukiwacz przygód”. ;)
Nie wymienię wszystkiego, ale mam kilka swoich typów:
1. Świat Tolkiena za baśniowość, wielkość i piękno oraz jego czyste przedstawienie. Również za ogromną historię Śródziemia i pozostałych opisanych w książkach krain.
2. Świat Heroes of Might and Magic - mało kto zdaje sobie sprawę, że wszystkie gry z tej serii oraz z serii Might And Magic są osadzone w jednym uniwersum, na który składa się ogromna ilość planet, światów i istot. Świat przedstawiony w Heroes III (przykładowo) to tylko jedno z wielu miejsc. W uniwersum tym znanym głównie z baśniowych stworów pojawiają się również maszyny, roboty i zaawansowana technika. Kto wiedział, że ojciec męża Katarzyny Gryphonheart przybył do Enroth z innego świata? :) Albo że kultowa rasa Kreegan (diabły z zamku Inferno) to przybysze z kosmosu, które najechały świat Enroth aby go zniszczyć i się rozmnażać? ;) Polecam zajrzeć na Might And Magic Wikii, a dowiecie się jak bardzo jest to rozbudowany świat.
3. Świat z Warcrafta - za baśniowość, wyjątkową oprawę wizualną i mnogość ciekawych postaci i wątków.
4. Świat Gothic, jeden z moich ulubionych. Mroczny, surowy i jednocześnie piękny. Z całą gamą sentymentalnych smaczków i rozbudowanych bohaterów. Nikt tam nie jest czarny albo biały :)
5. Mass Effect - za nowoczesność, piękną architekturę i przyrodę przedstawionych miejsc i wszechobecne życie (można poczuć się prawdziwie kosmopolitycznie!).
6. Świat z Pieśni Lodu i Ognia (Gra o tron) za brutalność, nie owijanie w bawełnę, wielowątkowość, mega ciekawe postaci i interesującą historię.
7. Świat z gry Evil Islands bo jest dziki, prymitywny i piękny.
I mógłbym wymieniać jeszcze wiele... :)
Jest mnóstwo ciekawych uniwersów, dlatego mi cięzko wybrać to ulubione, ale chyba postawiłbym na świat Wiedźmina. Do tego mogę dodać takie jak: Mass Effect, Fallout, Stalker, Metro, Dragon Age i Assassin's Creed (chociaż tutaj nie wiem, czy się wpasowuje w termin uniwersum, bo jest to rzeczywistość ze sprytnie doklejonymi domieszkami fikcji).
Czy aby przypadkiem ktoś nie czytał moich tematów w tv gry. W sumie ten temat był co prawda dawno ale był.
Jak postapokalipsa to pierwsze o czym mówimy to Fallout bo to najstarsza z gier które panują i rządzą rynkiem, fakt Metro to taka najlepsza gra z tego typu gier, ale czy najłądniejsza i najlepsza strzelanka nie, ale Rage już tak.
Fallout cukerkowy???? WTF Krwawe Serca tak ale podstawka nie. Wyznacznikiem klimatu jest Rage bo ma grafikę, bo ma najlepszy model strzelania, bo są samochody, bo ta gra na xboxa stoi na mojej półce. Ale najlepszą grą jest bezapelacyjnie Fallout szczególnie gdy mówimy o 3D tylko i wyłącznie New Vegas. Metro Fabularnie tak, ale klimat ta gra kojarzyn się w pierwszej kolejności z upadłą rosją ale czy aby na pewno z klimatem postapokalipsy który jest, ale czy tak czy nie i tak wiąże się z rosją z czymś w rodzaju zimnej wojny, powstanie listopadowe.
Duży ludzi zapomniało o tak fajnej grze jak MDK c 1 i 2, gra cukierkowa, ale strzelanie miodne, bez żadnych ograniczeń. Jak raz siedziałeś to cisłeś jak kija w błoto. Mdk ma wiele wspołnego z kosmosem a co za tym idzie na mniejszym podium stawia się z Heavy Metal(na tamte czasy jedna z lepszych gier po względem marki teraz już zapomniana), Black Area, z Kilzonem,Red Alert, Mass Effectem szczególnie trzecią częścią i robocopem 1,2,3 z pegasusa.
Drugie moje ulubione uniwersum średniowiecze chyba każdy lubi tę epokę albo wszystko co związane potocznie z końmi, mieczem i rypaniem wszystkiego na siłę. Boweluf, Wiedzmi 2, Hunted Komnata tajemnic(innymi słowy typowe średniowieczne COD Black Ops gdy gramy Łucznikiem, Assasyn Creed Część 1.
Dragon Age, Grę o Tron i Wiedźmina pokochałem za to samo, co Metro czy Stalkera. Nie są aż do bólu kolorowe. Pełno w nich brutalności, krwi, rasizmu, seksu, brudnej polityki, chamstwa, nieczystych zagrań. Są mi bardziej bliższe, bo pokazują nasz świat w krzywym zwierciadle, a przy tym skłaniają do myślenia. Do tego Ferelden czy Temeria to niezwykle piękne, malownicze krainy, a zarazem niebezpieczne krainy. Rojące się od bandytów czy innych potworów.
Świat Dragon Age'a naprawdę taki cudowny? Moim zdaniem nic tam niezwykłego nie ma.
Pełno w nich brutalności, krwi, rasizmu, seksu, brudnej polityki, chamstwa, nieczystych
Pierwsze 2 są, ale pozostałych cech nie uświadczyłem ani w DA1 ani w DA2.
Wybory moralne to tradycyjne dla Bioware dobro i zło, trudno doszukać się tam jakiś odcieni szarości. Sam świat aż tak mroczny nie jest. Już bym powiedział, że Wiedźmin 2 miał mroczniejszy świat pomimo jaskrawej grafiki.
Jeśli miałbym wymienić jedno to zdecydowanie Warcraft'owy świat przebija wszystko. Niesamowity klimat i postacie.
Natomiast daleko, daleko za Warcraftem dałbym uniwersum z Mass Effecta, które także jest świetne jednak Warcraft ma to coś czego żaden inny wymyślony świat nie ma.
Ja tam zostaje przy Freespace 1, 2. jeszcze nawet rok temu do nich wracalem.
przyszłość jest tym co mnie najbardziej interesuje, czy będzie to świat cyberpunku(Deus Ex) czy też zniszczone postapo(Fallout, Metro, Stalker), wiadomo że dwa zupełne przeciwieństwa i inne spojrzenie na przyszłość ale gdybym miał w którzymś żyć na serio to z dwojga 'złego' jednak lepiej w przytulnym i w pełni zautomatyzowanym mieszkaniu na 30 piętrze, niż w brudnym i mokrym kanale ;)
Dla mnie najbardziej klimatyczne światy to Stalker i Thief.
kqmilus ---- Pamiętam MDK. Na tamte czasy prezentowała się wybornie i miała specyficzny gameplay. A pamiętasz grę która była tak szybka jak jej nazwa "Z" ?
Mass Effect. Uniwersum obszerne i bogate. Pomimo faktu, że trylogia się zakończyła to spokojnie można zrobić całą grę (nie dodatek) biorąc inne wydarzenia, postać czy czas akcji. A wszystko jest na tyle otwarte, że spokojnie da się zrobić następną trylogię. Jeśli czas akcji ustalić na 50k lat wstecz i jako głównego bohatera dać proteanina to dostajemy naprawdę dużą dowolność w wymyślaniu wydarzeń.
Ulubione uniwersa? Na pewno settingi d&d (forgotten realms i planescape). Z tych postapo bardziej mi odpowiadają swojskie klimaty słowiańskie ze stalkera (szczególnie z misery), a Fallout to Fallout, nie powiedziałbym, że jest kolorowy, ale niepowtarzalny i specyficzny. Przyszłość za to, najchętniej widziałbym w klimatach sektora Koprulu.
Jeśli wybrać jedno ulubione, to pewnie byłoby to Nosgoth (nie wiem, jak wypada w najnowszej produkcji), ale w klasycznych BO i SR kraina miała świetny klimat.
Warhammer Fantasy (choć w grach wideo nie jest go za dużo), Warhammer40k (tu już lepiej), Forgotten Realms - są to gigantyczne uniwersa i nie tylko w grach można je znaleźć, są książki, papierowe rpgi, gry karciane i figurkowe, żadne ale to żadne inne uniwersum wielkością, rozmachem i setingiem im nie dorasta do pięt:]
Dlatego szkoda i to wielka że zrezygnowało się z robienia gier wideo w tych światach:/
Pierwsza trójca moich ulubionych światów z gier, to odpowiednio: Gothic, Wiedźmin i The Elder Scrolls. Lubię też świat z Fallout i Deus Ex, ale od broni palnej i ponurej wizji przyszłości, zdecydowanie bardziej ciągnie mnie do wszelakiego ostrego żelastwa i mrocznej przeszłości. Gdybym tak miał wymienić trzy ulubione gry z każdej z tych serii (światów), to byłyby: Pierwszy Gothic - ach, te wspomnienia z Górniczej Doliny! Pierwszy Wiedźmin - moim zdaniem lepszy od "dwójki" zarówno pod względem klimatu jak i pod względem fabuły. Skyrim - góry, nordowie, smoki i nie trzeba mi nic więcej do szczęścia. Oj trudno będzie chłopakom z Bethesdy przebić ten tytuł, ale wątpię by zawiedli.
" które także jest świetne jednak Warcraft ma to coś czego żaden inny wymyślony świat nie ma."
Hahaha słaby świat hight-fantasy z absurdalnym nawałem dziwnych potworów i pełen sztampowych postaci.
Herosi to samo.
Bardzo ciekawy wpis, aż prosi się o rozwinięcie.
Ja podobnie jak autor - lubuję się w klimatach postapokaliptycznych i ewentualnie cyberpunkowych. Jasne, jak prawie każdy lubię też Star Warsy, czy Tolkiena. Innymi słowy fantastyka jest mi bardzo bliska. Do dziś pamiętam jak granie w Eye of the Beholder, Betrayal at Krondor, czy (trochę z innej beczki) Legends of Kyrandia sprawiało mi sporą frajdę. Fantasy (to mrocznie, lub beztroskie), zeszło na drugi plan gdy w połowie lat 90' odkryłem pierwszego Fallouta. Dzięki niemu (albo przez niego), fantasy zacząłem traktować trochę po macoszemu. W Falloucie fascynowała mnie retrofuturstyka, zaawansowana technologia (architektoniczna, czy militarna) po uszy siedząca jednak w latach 50' XX wieku. Bogactwo tego odradzającego się z apokalipsy świata ciekawiło mnie dalece bardziej niż jakiekolwiek uniwersum fantasy.
Można oczywiście powiedzieć, że np. Fallout, Gothic, czy nawet Baldur's Gate mają mimo odmiennych gatunkowo uniwersów bardzo wiele cech wspólnych. Przecież we wszystkich tych grach można znaleźć to co lubię ja i rzesze innych graczy: ciekawą fabułę, skomplikowane relacje bohaterów, zmuszający do główkowania system rozwoju głównego bohatera(ów), intrygi, wielką politykę, elementy grozy, horroru, czy czającej się za rogiem tajemnicy... Jasne, są jednak powody dla których na długie lata postapokalipsa i hard science-fiction zainteresowały mnie o wiele bardziej niż fantasy.
Dlaczego więc "wastelandowe" sci-fi, a nie "smocze" fantasy? Powodów jest parę, część z nich nawet mi wydaje się nie do końca jasna. Tak jak napisał Rasgul, w postapokaliptycznym sci-fi tkwi coś namacalnego, czy bezpośredniego. Coś do czegoś można się odwołać. To nasza rzeczywistość (mniej lub bardziej oddalana czasowo) zmiksowana z popkulturą i wszystkimi możliwymi fascynacjami i lękami współczesnego człowieka. XX wiek przeszedł do historii jako najbardziej krwawy w historii ludzkości. Dzięki (lub przez) najnowsze sposoby komunikacji i wszelakie media mogliśmy zobaczyć po raz pierwszy w historii ludzkości to co przeżywali nasi dziadowie i pradziadowie. Jest na co popatrzeć, rewolucja technologiczna po kolei wypluwała takie wynalazki jak: automatyczna broń maszynowa, samochód, samolot, miotacz ognia, broń biologiczną i chemiczną, nowoczesną artylerię, czy wreszcie broń jądrową. Po hekatombie dwóch wojen światowych (w których część z tych wynalazków znalazła szerokie zastosowanie) my i nasi przodkowie prócz codziennej potrawki z propagandy, karmieni byliśmy strachem przed wybuchem następnej wojny, która z dużym prawdopodobieństwem zmiotłaby 3/4 ludzkości z powierzchni ziemi. Fallout, Stalker czy inne gry opierające się na podobnych realiach fabularnych łączy jedno, zakorzeniony lęk przed nieznanym, przed groźbą totalnej anihilacji rodzaju ludzkiego. Człowiek nie jest istotą racjonalną, baliśmy się zawsze i bez względu na poziom wiedzy czy technologii dalej będziemy się bać tego co może przynieść niewiadome jutro.
Ta "namacalność" nie łączy się tylko z wiedzą i świadomością technologii którą możemy obrócić przeciw nam samym, nie jest też wyłącznie związana ze środowiskiem naturalnym którego eksploatowanie do granic możliwości może zakończyć się dla nas w opłakany sposób. Wreszcie zagłada pochodząca z czarnych i nieznanych otchłani kosmosu nie jest jedynym powodem dla którego gry postapokaliptyczne są dla niektórych tak fascynujące. Powody są czasem o wiele bardziej przyziemne i ta "namacalność" o wiele bardziej dosłowna.
Jestem fanem URBEXu, to jak pewnie wiecie jest taki nowy rodzaj alternatywnej turystyki. Chodzi w niej głównie o to, że miejsca do zwiedzania wybiera się dość nietypowo. Urbeksiarze zamiast kipiących życiem modnych miejskich kawarnii wybierają do zwiedzania miejsca opuszczone. Im bardziej opuszczone tym lepiej (opuszczone, niekoniecznie zniszczone). Prócz sporej dawki adrenaliny i wysiłku fizycznego takie wycieczki dają okazję do zwiedzenia czasem niezwykle interesujących miejsc które zwykły śmiertelnik omija szerokim łukiem. Pomyślcie o XIX-wiecznym całkowicie opuszczonym browarze w Łodzi, wyobraźcie sobie pozostawione w dobrym stanie, ale nie używane hale fabryczne i budynki biurowe należące do Huty Warszawa. Pomyślcie jak kiedyś musiała wyglądać baza rakietowa w Nadarzynie, albo w części podziemne Atomowe Centrum Dowodzenia tuż za Warszawą.
Oglądanie i zwiedzanie takich miejsc to niezapomniane wrażenia, ale przede wszystkim widok tych obiektów uruchamia wyobraźnię która działa czasem na najwyższych obrotach. Bywa że znajduje się tam rzeczy niezwykłe rzeczy (wyposażenie, maszyny etc.), bywa że od takich miejsc wieje skarpetą (bezdomni), bywa że autentyczną grozą. Te miejsca łączy prócz tego że są opuszczone jeszcze jedno - tajemnica. Poza tym wyobraźnie nasuwa od razu skojarzenia: brak ludzi> zniszczenie> wojna... O Urbeksie piszę tylko po to by pokazać pewną analogię dotyczącą tego jak mógłby wyglądać świat po zagładzie, różnica tkwi w skali..
Ktoś może powiedzieć, że te same emocje w jego przypadku pojawią się przy zwiedzania starych obiektów (dworki, pałace, zamki), ale w całości odrestaurowanych i udostępnionych do zwiedzania. W porządku, ale u mnie nie, tracę historyczne aspekty zwiedzania, zyskuję to co chcę: tajemnicę.
Z drugiej strony przecież w wielu grach i książkach fantasy uparcie powraca motyw nadciągającej apokalipsy. A to Sauron ze swoim splugawionym Mordorem, Czarna Kompania nieustannie walczy ze złem o wiele większym niż ona sama, Wiedźmin staje w szranki z Dzikim Gonem, a w Dragon's Age widmo zagłady czuć na każdym kroku. We wszystkich wypadkach przegrana protagonisty, lub protagonistów oznaczałaby koniec wykreowanego wszechświata. Jest więc o co walczyć, jednak chciałbym zauważyć że bohaterowie fantasy nigdy nie przegrywają. Rzadko kiedy w fantasy mamy do czynienia z akcją dziejącą się w świecie po apokalipsie. Nawet jeżeli taka miała miejsce, to w linii czasu gry/książki/filmu odbyła się bardzo dawno pozostawiając po sobie raczej blade, niewyraźne i raczej już mało istotne ślady.
Fantasy tak jak science-fiction ma poruszać wyobraźnię, tak też się dzieje też w moim przypadku. Możecie mnie ukamienować, ale ja po prostu lubię gdy książka lub gra opiera się na realiach które znam, muszę mieć jakiś punkt zaczepienia. Właśnie z tego powodu nie lubię na przykład książek Zelaznego. Przynajmniej część z nich ma na tyle odjechane i kompletnie odrealnione pomysły, że ich po prostu nie kupuję. Poza tym apokalipsa mająca miejsce na przykład w średniowieczu? Dobre sobie, przecież wiem, że nie miała miejsca:-) A jeżeli miałaby to z jakiego powodu? Tsunami, gigantyczny meteoryt, najazd sił zła, albo nie daj Boże atak kosmitów:-)? No i co potem? Dźwiganie się ludzkości z epoki brązu? Taka książka/gra powinna zawierać historyczne, faktograficzne elementy, czy powinna być ich pozbawiona? Być może taka gra/książka istnieje, ale jej nie znam. Czy jest udana? szczerze wątpię. Myślę, że (jakkolwiek by to nie zabrzmiało), umieszczanie postapokalispy w realiach średniowiecznego fantasy nie jest najbardziej udanym pomysł. Znam jeden chlubny wyjątek, jest nią znakomita książka pt. "Kantyczka dla Leibowitza". Jednak alternatywna, średniowieczna oś czasu to w tym dziele to składnik całości, nie cała fabuła.
Skąd w pewnym okresie moja niechęć do fantasy? Mitologię, czy czasy średniowiecza znam ze szkoły, tajemnic i fascynujących wątków jest tam wiele, a wypełnienie braków w mojej wiedzy zajmie mi pewnie resztę mojego życia. Ten okres w historii ludzkości już był, pod tym względem nie stanowi on dla mnie tajemnicy co jednocześnie powoduje, że umieszczenie w PA w takich realiach nieco mija się z celem. Z jakiś powodów klimaty PA wiążą się dla mnie z erą po rewolucji przemysłowej i dlatego uważam, że druga połowa XIX wieku, I WŚ, historia współczesna to jedyny "słuszny" okres umieszczania tam przez różnorakich pomysłów związanych z PA.
Powodem dla którego przez jakiś czas między mną a fantasy nastąpił rozbrat jest jeszcze parę. Te są już mniej racjonalne, wiążą się pewnie z jakimiś kompleksami. Bo argumenty w rodzaju takich, że fantasy zawiera najczęściej elementy z przeszłości rodzaju ludzkiego, a one kojarzą mi się z pewną przaśnością, warcholstwem, czasem prymitywizmem, czy słabym poziomem wiedzy ogólnej nie są dobre w jakiejkolwiek dyskusji. Być może chodzi o związek fantasy z baśniowością, odrealnieniem, czasem brutalnym, ale jednak pewnym infantylizmem. Z tych chyba powodów fireballe, smoki, magowie, rycerze i księżniczki przestały mnie w pewnym momencie interesować. Na szczęście po przeczytaniu "Władcy Pierścieni" i pojawieniu się Gothica II, powrót do fantasy nastąpił u mnie z pełną mocą. Trwa do dzisiaj:-). Fantastyka to moc wyobraźni, bez względu umieszczenie realiów. W końcu to zrozumiałem...
Moje doświadczenia jako nastolatka biorą jednak górę, dlatego uniwersa Fallouta, Stalkera, herbertowskiej Diuny, Kantyczki, ellisonowskie i dickowskie opowiadania, czy nawet świat Metra 2033, są mi o jedną, lub dwie podziałki bliższe niż tolkienowskie Śródziemie, TESowy Tamriel, gotikowy Korinis, czy w końcu wiedźmiński Kontynent.
Zdecydowanie uwielbam RTS'y. Mój pierwszy RTS to Dawn of War. To była zacna gra. Pamiętam jak grałem przez LAN z moimi braćmi całymi dniami. Przeszedłem całą kampanie głównej gry oraz DLC. DLC dodawały zawsze przynajmniej jedną nową rasę i nową kampanie oraz nowe smaczki, które rozmaicały grę. Moim ulubionym RTS'em jest StarCraft II i czekam na nową część StarCraft II: Legacy of the Void. Pozdrawiam.
1. The elder scrolls, szczególnie w oblivionie zakochałem się od pierwszego wyjścia na powierzchnię, te szczegóły broni i wyglądu, żywy las i tajemnice do odkrycia za każdym rogiem. Jedna z gier w które grałem tak długo że już nie wiedziałem co mam robić, zdobyte wszystko, każdy mod sprawdzony. Po roku czy dwóch przerwy usunąłem wszystkie save'y i od nowa... :D
2. Pierwszy i drugi bioshock, klimat i świat naprawdę niepowtarzalny i o podobnym poziomie immersji co oblivion, wspaniała grafika i klimat tak mocny że,siedząc w ciemnym pokoju w nocy można się świetnie wciągnąć a pojedynki z big daddym naprawdę podnosiły ciśnienie krwi:)
3. Call of chtulhu (czy jak to się piszę): dark corners of the earth - klimat, klimat i jeszcze raz klimat. Ta gra potrafi przestraszyć i gracz zmuszony jest do zachowań podobnych do osaczonych bohaterów horrorów, ciągle się chowa, walczy o życie, liczy każdy nabój, naprawdę sroga gra.
4. diablo 2 lord of destruction, każdą postacią od początku do końca, potem jakieś pirackie modyfikacje, serwery prywatne i długie czekanie na diablo 3, które skroili na komiks i bajeczkę, a szkoda bo klimaty dark fantasy trzymają się mocno, uważam, że widocznie producentowi bardziej zależy na cyferkach więc uderza do coraz młodszego grona.
Dopiero teraz przeczytałem komentarze (pierwszy wpis zrobiłem w ogóle ich nie czytając). Parę rzeczy mnie dziwi, o paru wcześniej nie napisałem, więc znowu dołożę swoje 3 grosze.
Naprawdę nie rozumiem tej fascynacji Mass Effectem. Nie wiem, może ja jestem jakiś skalany brakiem sympatii do space oper? Żeby było jasne, pierwsze Star Warsy bardzo lubię i szanuję. Musiałbym być chyba niespełna rozumu żeby nie lubić Gwiezdnych Wojen. Problem jest taki, że absolutnie nic po pierwszych częściach tym Star Warsom nie dorosło do pięt. Ani książkowo, ani growo. Jasne, jest parę kosmicznych sci-fi które są świetne, ale nie o nich mówimy. Mass Effect to space opera i już, a mnie drażnią te wszystkie głupawe gadające rasy i mega-giga-plastikowy design uniwersum. Nie znoszę błyszczących pancerzy, lśniących jak psu jajca statków kosmicznych. Dla mnie dobre sci-fi to surowe sci-fi. A nie w sumie baśniowe fantasy kryjące się pod płaszczykiem stacji orbitalnych i śmigających laserków. W sumie gdyby Mass Effect był tylko shooterem, to jakoś bym to przeżył. Gorzej że ta gra udaje cRPG i w chyba wszystkim to odpowiada. Przecież to tak naprawdę ściemniony shooter z zarządaniem teamem i rozbudowanymi kwestiami dialogowymi. Nie wiem dla jakiego targetu ME był skrojony, ale na pewno się do niego nie łapię.
@Eredin [5]
Pochlipię sobie. Czy tylko mi się wydaje, że Władca Pierścieni w gatunku fantasy i Diuna w gatunku sci-fi to absolutnie najlepsze rzeczy jakie napisano? Nie wiem, może ja za mało czytam...
@kqmilus [13]
"Wyznacznikiem klimatu jest Rage bo ma grafikę, bo ma najlepszy model strzelania, bo są samochody, bo ta gra na xboxa stoi na mojej półce."
Oo, jasne, Rage ma wszystko... prócz grywalności/miodności:-D To jest doskonały przykład gry która potencjalnie miała wszystkie składniki by stać się hitem z ocenami na poziomie 80-90% Tak się nie stało, czemu? Ta gra ma kiepską, bezpłciową fabułę, mierny model jazdy samochodem, zrąbany handel, nieciekawe modyfikacje broni i tak dalej. Jedyne co jest fajne to strzelanie (spluwy mają bardzo fajny feeling) i klimat. PA pełną gębą i co do atmosfery i kreacji świata nie mam nic do zarzucenia. Problem w tym że ID zaczęło wiele tematów ale nie potrafili/nie mieli pomysłów/czasu by je ukończyć. Zabrakło też moderów, oni by z Rage'a zrobili cacko. Ta gra to co najwyżej średniak.
"Metro Fabularnie tak, ale klimat ta gra kojarzyn się w pierwszej kolejności z upadłą rosją ale czy aby na pewno z klimatem postapokalipsy który jest, ale czy tak czy nie i tak wiąże się z rosją z czymś w rodzaju zimnej wojny, powstanie listopadowe."
Hłehłehłe:D Możesz powtórzyć? Albo wytłumaczyć o co chodzi w Twojej wypowiedzi? Jaka zimna wojna, jakie powstanie listopadowe? O co w ogóle kaman?:-D
Na koniec dodam jeszcze coś o swoich łulubionych łuniwersach.
1. Zdaje się, że nie wspomniałem o Deus Ex: HR, to jedyna gra jaką grałem z całej serii. Cóż mogę powiedzieć, ta gra miażdży jajka. Owszem, ma parę wad: małe, zamknięte lokacje (w mieście), no i mimo niby alternatywnych dróg "do sukcesu" nieustanne wrażenie prowadzenia gracza za rączkę. Brakowało mi też bardziej rozbudowanych elementów rpg. Jednak to jest cyberpunk pełną gębą: gęsty, mroczny, posępny i hmm... dorosły. Naprawdę kawał dobrej roboty. Nie mogę się doczekać następnej części, oby to nie było MMO. [o Shadowrunie się nie wypowiadam bo jeszcze nie grałem]
2. Bioshock, mroczne, utopijne podwodne miasto, klimat nieustannego zaszczucia, świetne udźwiękowienie, doskonała oprawa graficzna stylizowana na art-deco, bardzo dobra fabuła sięgająca do ciemnych zakamarków nas samych. Mogło się nie udać, ale udało się...dwa razy. Trzecia część to już zwykła strzelanka z kiepskim balansem broni, para zeszła, także z wybitnie przeintelektualizowanej fabuły.
3. Jagged Alliance 2, to se ne wrati. Mimo, że szykuje się JA: Flashback nikt już takich gier nie robi. Uwielbiałem tą grę i jako fan militariów i jako fan rpgów, a także jako fan durnowatych filmów akcji z lat 80'. JA powstało właśnie gdzieś na styku turowej rozgrywki z mikro-zarządzaniem, ogromniastego arsenału głównie broni palnej i pastiszowego klimatu tanich i wybuchowych filmów akcji. Wątpię by dało się przerobić to uniwersum na współczesną modłę. Nie jestem nawet pewien czy nowoczesna grafika pozwoli oddać choć w niewielkim procencie atmosferę tej gry, a robienie nowego JA w pixelarcie też raczej nie ma sensu.
Mass Effect, Warhammer, Metro 2033, Silent Hill, Tomb Raider, Metal Gear, Bioshock, Dishonored, w sumie mógłbym wymienić jeszcze sporo.
To ja dorzucam świetne i przemyślane światy : Dishonored i Half Life :)
Lemur80..............Ok ,że nie lubisz ME ja osobiście kocham ale nie mam nic do ludzi nie lubiących Sci-Fi.
Ale twoja argumentacja jest iście debilna,oskarżasz ME o to czego tam nie ma.Uniwersum ME ma w sobie dużo mroku i klimatu kosmosu(mapa galaktyki to arcydzieło) to o czym piszesz to po prostu zwykłe wyolbrzymienie.
Szczególnie uderzył mnie fragment "lśniących jak psu jajca statków kosmicznych" o czym ty piszesz?Jak sobie wyobrażasz olbrzymie stalowe bestie?Zobacz na f-22 raptor desing pojazdów już teraz idzie w stronę futurystyczną a co dopiero za enty lat.
Nie przyczepił bym się jednak do twojej wypowiedzi gdyby nie powołanie się na SW.
Najpierw piszesz o tym,że lubisz SW a potem "A nie w sumie baśniowe fantasy kryjące się pod płaszczykiem stacji orbitalnych i śmigających laserków" Tu piszesz DOKŁADNIE o SW,nie o ME.To w SW masz magiczna "moc" księżniczki lordów i mistrzów zakonów i debilnie wyglądające kosmiczne bitwy. Właśnie ME jest blisko mrocznego Hard-Sci Fi.Ma uzasadnione(kapitalny leksykon) logiczne fukolorgicznie realistyczne uniwersum bez absurdalnych debilizmów w stylu Gwiazdy Śmierci czy miśków niszczących nowoczesne maszyny bojowe.
Twoja wypowiedz to skrytykowanie ME a potem opisywanie SW.I jeszcze jedno Deux Ex ma niemal identyczny styl graficzny co ME zwłaszcza druga częśc(pod względem natężenia "plastikowosci" w grafice).
Komentarz do bulwersującego zdania " Problem jest taki, że absolutnie nic po pierwszych częściach tym Star Warsom nie dorosło do pięt. Ani KSIĄŻKOWO, ani growo" narazie sobie odpuszczę,bo brak słów.
@planet killer
Posłuchaj, albo rozmawiamy uprzejmie, albo biegaj. Nikogo nie atakowałem, nikogo nie obrażałem, wyrażałem swoje zdanie, być może ostre, ale nie sprowadzałem rozmowy do takiego poziomu do jakiego ty ją sprowadzasz. Więc wet za wet, a jak ci się nie podoba to jeszcze raz - biegaj (innymi słowy...wiesz co innymi słowy). Łatwo robić w necie napinkę co? Ciekaw jestem czy będziesz miał odwagę tą napinkę zakończyć w realu, masz tyle jaj? Jeżeli masz to proszę bardzo, oto adres mailowy: berzerk667[at]o2.pl Pisz, ustawimy się i wyrazimy poglądy na temat uniwersów bólu. Od razu nadmieniam że mieszkam w W-wie, i nie mam zamiaru jeździć nigdzie dalej, nie mam na to czasu. Piszę zupełnie poważnie, mam dość internetowych hejterów, którzy nie robią nic innego niż sprowadzanie rozmowy do poziomy kloaki. Ja traktuję ludzi tak jak sam bym chciał traktowany (bez względu na to czy to net, czy real). Powiesz nieznajomemu na ulicy, że jego argumentacja jest debilna, hmm? Realiów neta nie zmienię, za to jednostkowo być może.
Wiesz chociaż kim chociaż jest debil? To jest już archaiczne określenie osoby z niepełnosprawnością umysłową w stopniu lekkim. Upośledzenie niby lekkie, ale u takiej osoby IQ waha się od ~55 do 70. To przyrównanie do zdolności intelektualnych 12-latka, kompa odpali, posta napisze, ale raczej wiadomo jaka będzie jego wartość merytoryczna i logiczna - nieduża. Wątpię by taka osoba (z zaburzeniami myślenia abstrakcyjnego i zaburzeniami osobowościowymi) byłaby w stanie sklecić choćby najgorszy post widoczny pod tym tematem. Rozumiem, że to moją wypowiedź i argumentację określiłeś jako "iście debilną", nie mnie samego. Jednak chyba rozumiesz, że można coś takiego uznać za obraźliwe. Nazwanie kogoś, lub tok jego myślenia idiotycznym, lub debilnym (zresztą niesłusznie, o czym za chwilę) kończy normalną dyskusję. Bo co można w takiej sytuacji zrobić? Zamiast kontynuować dyskusję najłatwiej się zrewanżować tym samym. Wtedy następuje efekt kuli śniegowej i rozmowa przeradza się w bezsensowną pyskówkę. Jeżeli to chciałeś osiągnąć (a do tego właśnie dążysz) - współczuję. Tak jak napisałem wcześniej, jeżeli nadal wychodzisz z tego samego założenia co poprzednio, nie rozumiesz co chcę przekazać i nadal uważasz stosowane przez siebie epitety za słuszne to służę pomocą. Podejmę misję i wytłumaczę ci to w sposób rozumiany przez wszystkich. Radzę więc uprzejmie - spasuj i zmień ton.
Teraz meritum:
"Ok ,że nie lubisz ME ja osobiście kocham ale nie mam nic do ludzi nie lubiących Sci-Fi."
Nigdzie nie napisałem, że nie lubię ludzi lubiących ME. Nie lubię gry, nie ludzi. Dziwię się tylko wszechobecnej nią fascynacji. Tak trudno to zrozumieć? Czy jeżeli ktoś krytykuje buty adidasa, a ty takie lubisz, to powód by nazywać czyjeś opinie debilnymi, choć takimi nie są, hmm?
"Ale twoja argumentacja jest iście debilna,oskarżasz ME o to czego tam nie ma.Uniwersum ME ma w sobie dużo mroku i klimatu kosmosu(mapa galaktyki to arcydzieło) to o czym piszesz to po prostu zwykłe wyolbrzymienie. "
Świetnie, ma mrok i klimat kosmosu:-). Ech, znowu... A gdzie ja pisałem że ME tego mroku i klimatu kosmosu nie ma?
Pod zdaniem "a mnie drażnią te wszystkie głupawe gadające rasy i mega-giga-plastikowy design uniwersum", kryje się nic innego jak moja opinia o designerskiej sterylności tego uniwersum. Nawet Star Warsy były chwilami bardziej chropowate, rdzawe i surowe niż ME. Przykłady? Sokół Millenium, X-Wingi, Tsukeni. Teraz już wiesz o co chodzi? Co ma niby oznaczać to "wyolbrzymianie"? Jak się czegoś nie lubi to zwykle się wyolbrzymia (oby nie za dużo i oby w miarę obiektywnie), a jak się bardzo lubi to zwykle nie dostrzega się istotnych wad danego podmiotu, zgadza się? A tak w ogóle to chciałbym zauważyć, że wyrażasz się nieprecyzyjnie. Co niby ma oznaczać "klimat kosmosu". Generalnie każda gra choćby częściowo rozgrywająca się w przestrzeni kosmicznej ma "klimat kosmosu", bo... się w nim rozgrywa:-) Rozumiem, że tak naprawdę chodziło ci o jego ogrom, nieprzyjazność, nieskończoność przestrzeni, epickość, tajemnice do odkrycia na tej lub tamtej planecie... Dla mnie to jasne, ale jeżeli piszesz używając takich dziwnych potworków językowych i tylko dla siebie znanych skrótów myślowych, to bądź przygotowany na brak zrozumienia i/lub krytykę.
"Szczególnie uderzył mnie fragment "lśniących jak psu jajca statków kosmicznych" o czym ty piszesz?Jak sobie wyobrażasz olbrzymie stalowe bestie?Zobacz na f-22 raptor desing pojazdów już teraz idzie w stronę futurystyczną a co dopiero za enty lat."
Czy ty naprawdę nie rozumiesz, że futurystyczny design nigdy się nie sprawdza? Nie ma chyba takiego przedmiotu, maszyny, urządzenia, miasta, czy czegokolwiek innego co wyglądałoby chociaż podobnie do tego co było opisane na kartach książek, lub pokazane w filmach kilkadziesiąt lat temu. Wystarczy spojrzeć na film Metropolis lub Odyseję Kosmiczną, czy nawet przeczytać coś z Lema. Książki i filmy sci-fi są tworzone zawsze na podstawie aktualnych trendów w modzie, architekturze czy sztuce i... nie sprawdzają się właściwie nigdy! Co do sposobu działania, tutaj faktycznie niektóre "wynalazki" ze starych książek czy filmów faktycznie kilkadziesiąt lat później w takiej czy innej postaci istnieją, działają i mają swoje zastosowanie. Jednak my rozmawiamy o wyglądzie, nie funkcjonalności. Wygląd i design zawsze bardzo szybko przebrzmiewa. Nawet tak wybitny futurysta jak Lem kilkukrotnie był zarażony klimatem swojej epoki. Więc rozmowa o wyglądzie i designie ma sens jedynie na poziomie podoba się/nie podoba się, tylko i wyłącznie na takim. Czy Raptor jest w sensie bardzo ogólnym podobny do statków z ME? Pewnie tak, taką po prostu przyjęto konwencję. Ja nie pisałem o tym jak statki kosmiczne będą wyglądać, taka argumentacja nie ma prostu sensu. Pisałem o tym czy mi się podoba czy nie i tyle. Mi podoba się rdza, wystające, polutowane, kabelki, dziwna kanciasta maszyneria. To ME jest zamalowane, pochowane i pokryte lśniącymi panelami z nieznanych nam stopów. W porządku, komuś to się może podobać, mi się może nie podobać i już. Mam nadzieję, że teraz rozumiesz.
"Nie przyczepił bym się jednak do twojej wypowiedzi gdyby nie powołanie się na SW.
Najpierw piszesz o tym,że lubisz SW a potem "A nie w sumie baśniowe fantasy kryjące się pod płaszczykiem stacji orbitalnych i śmigających laserków" Tu piszesz DOKŁADNIE o SW,nie o ME.To w SW masz magiczna "moc" księżniczki lordów i mistrzów zakonów i debilnie wyglądające kosmiczne bitwy. Właśnie ME jest blisko mrocznego Hard-Sci Fi.Ma uzasadnione(kapitalny leksykon) logiczne fukolorgicznie realistyczne uniwersum bez absurdalnych debilizmów w stylu Gwiazdy Śmierci czy miśków niszczących nowoczesne maszyny bojowe.
Twoja wypowiedz to skrytykowanie ME a potem opisywanie SW.I jeszcze jedno Deux Ex ma niemal identyczny styl graficzny co ME zwłaszcza druga częśc(pod względem natężenia "plastikowosci" w grafice)."
Zacznę od ważnego moim zdaniem wytłumaczenia, mianowicie od tego czym są i mogą być Star Warsy dla ludzi o bardzo różnym przekroju wiekowym. Gwiezdne Wojny ukształtowały wyobraźnię dziesiątek, czy setek tysięcy ludzi. Nawet tych którzy dziś nie przepadają za pozostałą częścią sci-fi, czy fantasy. Jak się za malucha oglądało dzieło Lucasa na zrytym VHSie, to jakiś wpływ musiało to wywrzeć. Albo się o tym zapominało, albo po kilku latach okazywało się, że ziarno miłości do fantastyki zostało skutecznie zasiane. Plony zbierało się w różny sposób, jedni dziś lubią większość jej podgatunków, drudzy tylko niektóre. Ja się zaliczam do tych drugich, lubię tylko niektóre, space opery akurat nie lubię. Paradoks? Nie, jeżeli zrozumie się kontekst powyższych zdań. Jedyną space operą którą krańcowo uwielbiam i którą z niektórych powodów można zaliczyć do tego właśnie gatunku jest... Diuna. No ale cykl Franka Herberta to zupełnie inny temat, więc nie będę się nad nim rozwodził. Więc znowu, chyba teraz rozumiesz dlaczego lubię Star Warsy, a nie lubię space oper?
Chyba dość jasnym i widocznym faktem jest że ME to pewnym sensie konkurencja dla SW. Tak się składa, że
ME ma parę niezaprzeczalnych i ważnych powiązań ze SW i nawet ze Star Trekiem. Podwaliny stworzenia uniwersum ME były bardzo w stylu space opery: epicki, bogaty, rozległy świat, mnogość ras i ich interakcja, fabularne komplikacje, zapierające dech w piersi zwroty akcji, a także efektowne bitwy i potyczki. To są typowe cechy kosmicznej opery i chyba każdy się z tym zgodzi. Nie oznacza to, że space opera nie może posiadać elementów hard sci-fi, może. Tak jak piszesz ME je posiada. Można by oczywiście dyskutować o niektórych rozwiązaniach i ich sensowności, nie mam jednak zamiaru. Ja świat ME znam słabo. Nie spodobał mi się i przestałem grać, proste. Pamiętam jednak jakieś forum na temat przyczepiania ME łatki hard sci-fi, miało koło 16 stron, było więc o czym dyskutować, prawda? Aha, proszę żebyś nie używał argumentu "nie znasz, to się nie wypowiadaj". Znam na tyle chciałem znać i na ile wystarczyło to do oceny rodzaju: podoba mi się - gram dalej /nie podoba mi się - dezinstalacja. Pozostaję przy swoim, mimo że ME dryfuje sobie ze space opery w stronę standardowego, bardziej logicznego i nie "magicznego" sci-fi, nadal kojarzy mi się ze SW jak jasna cholera (i nie jest to jak wiesz dla mnie zaletą). Zarówno w warstwie narracyjnej, w konstrukcji uniwersum i ras (a także ich wyglądu), podobieństwa do SW istnieją. Posunę się nawet dalej, jestem zdania, że ME to takie nowoczesne, mroczniejsze, odmagicznione SW. Teraz pewnie wiesz jak odbieram tą serię i skąd wzięło się to, zacytowane przez ciebie zdanie. Dla mnie to po prostu gra dla tzw. young adults, baśń mocno dla stąpających po ziemi, nie akceptujących "sił wyższych" "starszych nastolatków". Teraz już wiesz (znowu!:-)) dlaczego tak dużo było i o ME i SW. Napisałem co mi się nie podoba, z tego najważniejszym nie jest wygląd i design typy hehe "glamour". Byłbym pewnie w stanie go zaakceptować gdyby... No właśnie to "gdyby" to najważniejsza część gry, jej rdzeń, czyli mechanika. Nie mam nic przeciwko action-cRPGom, ważne są proporcje. W przypadku ME proporcje zostały zachwiane, to jest zdecydowanie bardziej "action" niż "RPG". Początek dwójki: trochę gadania, a potem ucieczkowy, mega efekciarski i zręcznościowy rajd z masą strzelania. Naprawdę nie chcę CODa w grach RPG, to jest mi do niczego nie potrzebne. To jest istota problemu, a nie wygląd, kreacja uniwersum, hard sci-fi (lub jego brak), złożoność relacji postaci, albo ile kapitalnych informacji można znaleźć w kapitalnie rozbudowanym leksykonie.
"I jeszcze jedno Deux Ex ma niemal identyczny styl graficzny co ME zwłaszcza druga częśc(pod względem natężenia "plastikowosci" w grafice)."
Myśl sobie o Deus Ex w jakikolwiek wybrany przez siebie sposób. Jak twoim zdaniem jest podobny - ok, jest podobny. Ta gra mi się podoba, a jeżeli mi się podoba z gruntu, to może wyglądać jak Mario Kart.
Daj proszę upust swojemu bulwersowi:-) To prawda, niefortunnie to wyszło, przepraszam. Miałem na myśli same SW.
Co do twojej potencjalnej odpowiedzi, to po pierwsze - najlepiej nie odpisuj. Nie chce mi się na to tracić czasu, jeżeli chcesz - trudno, zapewniam że (niestety:-) odpiszę. Po drugie - trzymaj proszę klawiaturę w ryzach. W przeciwnym wypadku propozycja ubitej ziemi będzie nadal aktualna.
@planet killer -> Sęk w tym że Lemur ma trochę racji, światy w SW i ME są kolorowe, sztuczne i bardziej plastikowe niż niejedno heroic fantasy. Świat ME jest na dodatek strasznie pusty, a jedyna jego mroczność to ciemność kosmosu.
Myślałem,że będziesz bronił SW i walił argumenty w stylu-"Gwiazda Śmierci jest cool co z tego,że nierealistyczna w miliardach punktów a jej losy militarne to kpina to Sci-Fi nie musi być realistyczne!!"( Na marginesie właśnie gówno prawda! Sci-Fi nie musi być perfekcyjnie logiczne ale powinno mieć LOGICZNE podstawy i nie walić absurdalnymi idiotyzmami!Odpuszczę sobie znęcanie się na SW).
2 pierwsze akapity mogłeś sobie odpuścić w żadnym wypadku nie jestem hejterem. Przyznałeś się do błędnego skonstruowania zdanie ok dobrze,koniec tematu.Z perspektywy tamtego akapitu walnąłeś debilizm nie intelektualny ale właśnie taki hejterski.Zobacz sam atak na ME chwalenie SW i opisanie SW.Jako fana ME mnie to wzburzyło i jeżeli utrzymywałbyś te "poglądy" to nadal nazywał bym twoją argumentacje debilną,bo nie trzeba być debilem by walić debilizmy.Ale spoko nie miałeś tego na myśli koniec tematu.
"Nigdzie nie napisałem, że nie lubię ludzi lubiących ME. Nie lubię gry, nie ludzi"
Nie sugerowałem tego,nie sadziłem,że tak to odczytasz.Opisałem swoje poglądy,nie jestem fanatycznym obrońcą jedynej "prawdy" i mimo iż kocham ME nie gotuje się we mnie krew gdy ktoś je atakuje.
No chyba,że robi to w nielogiczny sposób i wali "debilizmy" he he.
" Nawet Star Warsy były chwilami bardziej chropowate, rdzawe i surowe niż ME. Przykłady? Sokół Millenium, X-Wingi, Tsuken"
Gdybyś zagrał w trylogie ME wiedziałbyś,że tam architektura statków i miejsc jest bardzo różnorodna stylowo.
Spolerować nazw nie będę może jeszcze kiedyś zagrasz a ja brzydzę się wszelkimi nawet najmniejszymi spoilerami.
"Generalnie każda gra choćby częściowo rozgrywająca się w przestrzeni kosmicznej ma "klimat kosmosu", bo... się w nim rozgrywa:-)"
Tak to prawda jakiś klimat kosmosu ma to logiczne.Tylko właśnie "jaki".Wyjaśnię o co mi chodzi.
Rzecz pierwsza planety tu chyba nie muszę się rozpisywać bo rzecz jest oczywista.
Po drugie kosmos kosmosowi nie równy.równy.Wszechświat w mojej opinii jest pięknem absolutnym ideałem
mojej umysłowej estetyki- https://www.youtube.com/watch?v=loXDVGi_lK0
I wymagam od gry rozgrywającej się w kosmosie bym czuł iż jestem w kosmosie.Banalne nie?
Ale o to chodzi była taka gra strategia w świecie SW(znów to SW) i ona nie miała tego klimatu włącz jakiś fragment na YT z niej i zobaczysz o co mi chodzi(to było Empire At War teraz pamiętam).
Sins Of Solar Empire ma tez średni "klimat kosmosu",nawet mój kochany "Homewolrd" popełnia grzech średnio wyglądającego kosmosu no ale tam świetnie funkcjonuje rzecz trzecia czyli.....
Soundtrack.Od gry w której zwiedzam galaktykę wymagam odpowiedniego udźwiękowienia.
Nie tylko jakościowo ale i pod względem różnorodności.
Mapa Galaktyki- https://www.youtube.com/watch?v=6RO7K4W-c9g (IDEALNA,cudowna interpretacja kosmosu miód na uszy,jak to wspaniale oddaje "klimat kosmosu",czym on jest?Mapa galaktyki z ME w dużym uproszczeniu)
Pokryta lodem planeta-https://www.youtube.com/watch?v=6RO7K4W-c9g
Pokład naszego statku kosmicznego- https://www.youtube.com/watch?v=yZKiR7fwIXM
To są utwory nie,że tak się wyrażę "epicko-fabularne" bo tych spolerować nie zamierzam gwarantuje tylko iż są wybitne.To utwory mające zbudować klimat danego miejsca i robią to absolutnie wzorowo.
I jestem pewien,że z samego słuchu rozpoznałbyś byś,że to z gry space-operowej.
"Czy ty naprawdę nie rozumiesz, że futurystyczny design nigdy się nie sprawdza? Nie ma chyba takiego przedmiotu, maszyny, urządzenia, miasta, czy czegokolwiek innego co wyglądałoby chociaż podobnie do tego co było opisane na kartach książek, lub pokazane w filmach kilkadziesiąt lat temu"
Nieprawda kilkadziesiąt lat temu maszyny przyszłości wyobrażano sobie podobnie jak wiele współczesnych maszyn bojowych.Czyli płaskie powierzchniowo przypominające same skrzydła maszyny.Pomijając f-22
Bombowiec B-2 spirit http://themoderatevoice.com/wp-content/uploads/2013/06/b2.jpg
Inny samolot wojskowy f-117
http://www.fas.org/man/dod-101/sys/ac/f-117_02-front.jpg
Samochody,zaprzecz,że tak sobie nie wyobrażano super samochodów przyszłości w latach 80-tych:
http://www.cnet.com/pictures/koenigsegg-one1-inspires-automotive-awe-pictures/
http://automoviles-ultimo-modelo.blogspot.com/2011/12/ssc-tuatara-pebble-beach-2011.html
Oczywiście zazwyczaj wyobrażenia maszyn przyszłości są mylne ale słowo "nigdy" to za dużo powiedziane,
był taki wizjoner maszyn przyszłości Włoch Da Vinci.....
"Wygląd i design zawsze bardzo szybko przebrzmiewa. Nawet tak wybitny futurysta jak Lem kilkukrotnie był zarażony klimatem swojej epoki"
Racja uważam szczególnie,że założenie Lema statek międzygwiezdny=rakieta jest błędne.
Akapit o SW odpuszczę sobie ja SW lubię tylko epizod 3(o dziwo) i 5.Reszta mnie irytuje nie będę psiał co i dlaczego gdyż nie chce powodować wydzielanie się pijany z otworu gębowego fanatyków SW.
Bo nic do ich poglądów mimo iż sam SW nie lubię nie mam.
"Można by oczywiście dyskutować o niektórych rozwiązaniach i ich sensowności"
Prawda ale chodzi o to by SPRÓBOWAĆ coś logicznie wytłumaczyć nawet jeżeli Stephen Hawking miał by uzasadniane wątpliwości do takiego czy owakiego rozwiązania"taki nonsens i działa....ach ci twórcy Sci-FI".
"Posunę się nawet dalej, jestem zdania, że ME to takie nowoczesne, mroczniejsze, odmagicznione SW"
To chyba jest racja.ME bazuje na SW mimo diametralnej inności w podstawowych dla uniwersum SW kwestiach.
Dobrze napisane.
Co do gry samej w sobie z ciekawości w jakim momencie porzuciłeś ME?
Panie dziwny typ:
"Sęk w tym że Lemur ma trochę racji, światy w SW i ME są kolorowe, sztuczne i bardziej plastikowe niż niejedno heroic fantasy. Świat ME jest na dodatek strasznie pusty, a jedyna jego mroczność to ciemność kosmosu"
ME ma w sobie mnóstwo mroczniejszych lokacji bez porównania z SW w jednym szeregu bo to absurd.YYYY "pusty" sprecyzuj trochę śmieszny zarzut w stosunku do Space-Opery. Naprawdę interesujący argument sprecyzuj.
Moim ulubionym rodzajem uniwersum jest fantasy zrobione z przymrużeniem oka. Oddworld, Neverhood, Little Big Adventure, Trine, Rayman, Giants: Citizen Kabuto - to światy, przy których bawiłem się najlepiej. W tej chwili już od wielu lat chyba nie powstają takie gry na PC w 3D. W 2D się zdarzają, ale w 3D chyba nie powstają wcale. A może się mylę i coś przegapiłem? Wiem, że na konsolach się takie gry zdarzają, ale na PC chyba nie.
planet killer ->
"ME ma w sobie mnóstwo mroczniejszych lokacji bez porównania z SW w jednym szeregu bo to absurd.YYYY "pusty" sprecyzuj trochę śmieszny zarzut w stosunku do Space-Opery. Naprawdę interesujący argument sprecyzuj."
O który świat pytasz?
Mroczne (ciemne) lokacje nie oznaczają że gra sama w sobie jest mroczna. Same fabuły i bardzo sztuczne światy (chodzi przede wszystkim o dziecinność i cukierkowość tych uniwersów) są dla mnie nie do zniesienia. Ludzie zawsze byli dla siebie okrutni, a w SW i ME wszyscy są dla siebie tacy "kochani".
"O który świat pytasz?" ogólnie zarzut,że świat Space-Opery jest pusty jest głupi.
"Ludzie zawsze byli dla siebie okrutni, a w SW i ME wszyscy są dla siebie tacy "kochani"."
To już takie głupie nie jest ale w sensie gustu a nie realizmu.Wolisz światy w których władza i społeczeństwo to sukinsyny ok rozumiem to.Lecz zobacz na rzeczywistość w Średniowieczu królowie traktowali obywatelów jak własność,a teraz zobacz jak przywódcy polityczni są dla siebie "milusi".Dwa słowa kluczowe Demokracja i Masowe Media bo one to definiują.ME przedstawia demokratyczna galaktykę a peryferia gdzie władza Cytadeli nie dociera już takie "milusie" nie są.
Zraniłeś moje serce krytykując Mass Effect'a : (
Grałem w naprawdę wiele dobrych gier komputerowych (ok. 100) i seria mass effect chyba juz zawsze bedzie uwazana przeze mnie za najlepszą, uniwersum tej gry przebija te z gwiezdnych wojen i wiele innych, które znam. Nie byłem fanem science fiction, ale mass effect to zmienił! Nie chce nikogo przekonywać - tylko się zwierzam ze swoich sekretów : p
chciałem dodać, że jak w to grałem (ME) to miałem wrażenie, że ta gra była robiona przez jakichś naukowców-Einsteinow, wszystkie te teksty z leksykonów dotyczących technologii wydają się naprawdę realistyczne, przy okazji jeszcze jedne dobre sci-fi - half life
Planescape-na każdym kroku czai sie niebezpieczeństwo i nigdy nie wiesz co jest drzwiami xP
@planet killer
Prosiłem, sugerowałem i wręcz naciskałem żebyś zmienił ton. Udowodniłem też, że twoje twierdzenie co do "debilności" mojej argumentacji jest błędne. Ty natomiast odwołujesz się tylko do tego co jest ci na rękę, pomijasz za to kwestie twoim zdaniem mało ważne, albo dla ciebie niewygodne. Błąd, bo jeżeli to robisz to oddalasz się od zrozumienia istoty sprawy, nie tędy droga do jakiegokolwiek porozumienia. Twoje teksty i twierdzenia są tak wybiórcze i czasem oderwane od rzeczywistości i oczywistych faktów, że aż ręce opadają. Nie chcesz się dogadać? Ok, twój wybór. To już nie jest dyskusja na argumenty. Nie czytasz i nie wyciągasz wniosków, to jest gadka w stylu "moje jest mojsze niż twojsze", albo "nieprawda, bo moja pała jest większa". Czyli kwestia czysto ambicjonalna, merytoryczna już tylko marginalnie. Ja nie zamierzam odpuścić, nie zwykłem tego robić. W tym przypadku może powinienem, chociażby dla świętego spokoju. Wychodzę jednak z założenia, że trzeba kiedyś tą „wymianę ciosów” doprowadzić do permanentnego końca. Inną sprawą jest to, że bez względu na ewentualny dalszy ciąg tej „dyskusji”, nadal podtrzymuję propozycję o "ubitej ziemi". Wydaje mi się, że różnica pokoleniowa, czy wręcz światopoglądowa jest tak duża, że dzielą nas lata świetlne. Nie szanujesz mnie, ja nie szanuję ciebie. A skoro ja ciebie nie szanuję, to mogę ci w******ć, bo niby dlaczego nie? Chociażby za mój p*****y czas poświęcony na wymianę czczych gadek i w***w spowodowany czytaniem twoich dyrdymałów (rzecz jasna absolutnie nie wszystkich, ale jednak). Widzę, że na maila nie napisałeś, w związku z tym mogę uznać cię za tchórza. Widzisz co to teraz k***a oznacza słowo eskalacja?
"Myślałem,że będziesz bronił SW i walił argumenty w stylu-"Gwiazda Śmierci jest cool co z tego,że nierealistyczna w miliardach punktów a jej losy militarne to kpina to Sci-Fi nie musi być realistyczne!!""
Szczerze mówiąc mało mnie obchodzi co sobie pomyślałeś, ani co mogłeś pomyśleć. Czy ja chociaż przez chwilę sugerowałem że będę bronić SW? Gdybyś był tak uprzejmy przeczytać to co napisałem o SW i jaki mam do nich stosunek, to świetnie byś wiedział, że:
1. Nie jestem w żadnym wypadku maniakiem SW
2. Nie jestem nawet fanem SW
3. Ja po prostu lubię SW, z czystego sentymentu
Kapisz? Tłumaczyć ci tego po raz trzeci na pewno nie będę. Tu się kłania brak umiejętności czytania ze zrozumieniem z twojej strony i/lub totalna olewka. Wyraźnie napisałeś, że pomijasz komentowanie akapitu w którym dokładnie wyłuszczyłem mój stosunek do SW. Jeżeli byś go nie olał i chciał zrozumieć, to mielibyśmy tą kwestię już dawno za sobą. Jeżeli do tej pory tego nie zrozumiałeś, to po raz trzeci na pewno nie będę ci tego tłumaczył.
"Na marginesie właśnie gówno prawda! Sci-Fi nie musi być perfekcyjnie logiczne ale powinno mieć LOGICZNE podstawy i nie walić absurdalnymi idiotyzmami!Odpuszczę sobie znęcanie się na SW)."
Uwaga, werble! Uwaga... zgadzam się! Coś takiego, no,no... Świetnie, tylko po co ten offtop? Co to wprowadza do rozmowy? Nie wiem czy zauważyłeś, ale my nie gadamy jak kumpel z kumplem. Skupmy się na meritum sprawy i ewentualnie na rzeczach pobocznych które w mniejszym lub większym stopniu mają odniesienie do sedna rozmowy. Offtopować mogę sobie z kumplem, nie z tobą.
"2 pierwsze akapity mogłeś sobie odpuścić w żadnym wypadku nie jestem hejterem. Przyznałeś się do błędnego skonstruowania zdanie ok dobrze,koniec tematu.Z perspektywy tamtego akapitu walnąłeś debilizm nie intelektualny ale właśnie taki hejterski.Zobacz sam atak na ME chwalenie SW i opisanie SW.Jako fana ME mnie to wzburzyło i jeżeli utrzymywałbyś te "poglądy" to nadal nazywał bym twoją argumentacje debilną,bo nie trzeba być debilem by walić debilizmy.Ale spoko nie miałeś tego na myśli koniec tematu."
Nie k***a, nie mogłem. Były ważne i nadal uważam je za ważne. Nie zechciałeś ustosunkować się do mojej sugestii złagodzenia tonu, nie zechciałeś też w jakikolwiek sposób zareagować propozycję "dyskusji w formie siłowej". Powiesz, że to ostatnie to dziecinada, że to jest śmieszne i ty się w takie rzeczy nie bawisz, jesteś ponad to. Ok, masz do tego prawo. Bardzo jestem ciekaw czy w sytuacji "face to face" byłbyś zdolny w ogóle wydusić z siebie słowo "debilny". Masz teraz to czego chciałeś.
Tak, przyznałem się do błędnie skonstruowanego zdania, w kontekście SW i literatury sf w ogóle. Taka prawda, ot, zwykły lapsus, pomyłka językowa. Natomiast nie ma to nic wspólnego z moją oceną ME jako taką. Opinię swoją podtrzymuję. Gdzie ty tam widzisz "debilizm hejterski"? Czy ja jakoś specjalnie znęcałem się nad ME? Panie, daj pan spokój. Zdaje się że doskonale wiesz jak stereotypowi hejterzy formułują swoje opinie. Robią to w sposób zdecydowanie bardziej chamski, prostacki, wulgarny i pozbawiony jakichkolwiek argumentów. Najczęściej to jest krótki, bardzo dosadny tekst jednocześnie zaczynające i kończący dyskusje. Takie typy nie reagują logiczne na jakiekolwiek próby podjęcia z nimi dyskusji. Ja jedynie umiarkowanie skrytykowałem uniwersum i dziwiłem się jego popularności. Nie użyłem słów ogólnie uznanych za wybitnie obelżywe, wulgarne, czy też niosące w sobie znamiona nienawiści. Więc chyba jasne jest, że moja wypowiedź była k*****o daleko od jakiejkolwiek formy "hejterstwa". Jeżeli uważasz inaczej, to oznacza, że masz problemy z czytaniem i być może masz poważne problemy z krytyką. Cóż, przyznaję się, że problemy z krytyką mam także i ja, ale to nie przywodzi nas ani o krok do jakiegokolwiek konsensu (na który teraz już i tak nie liczę). W tym kontekście, żeby zachować granice przyzwoitości, trzeba się znowu zastanowić czy nazwanie czyjeś wypowiedzi "debilną" można uznać za hejsterstwo? Granica jest płynna, to co ty napisałeś było mocniejsze i bardziej dosadne niż moja pierwsza wypowiedź. Pytanie więc czy za hejtera można uznać osobę która nie jest wybitnie chamska, ale za to reaguje nerwowo, mało uprzejmie i świadomie eskaluje dyskusję doprowadzając ją do wrzenia? Na siłę pewnie można by to nazwać hejterstwem. Na siłę, więc dajmy sobie spokój. Proponuję darować sobie to "hejtowanie". Jeden źle zrozumiał drugiego i doszło kłótni, tyle, koniec tematu w tej kwestii.
Z drugiej strony, czemu by nie wet za wet? Mógłbym podejść do tematu inaczej, mianowicie do przymiarki do nazwania cię fanboyem. Twoja nerwowa reakcja, wybiórczość w odpowiadaniu na moje argumenty, usilne i trochę histeryczne próby obrony "bardzo lubianego uniwersum" noszą znamiona fanbojstwa. Tym bardziej, że starałeś się parokrotnie zarzucić mi raczej dość ślepe zapatrzenie w SW. Fajnie, czy nie za bardzo? Niby ma to sens, ale musiałbym z byka spaść żeby rzucać takie oskarżenia. Mam szczerze dość tej "rozmowy", a taki epitet miałby sens w rozmowie 12-latków, byłby wręcz wybitnie infantylny. Wiesz jak to się nazywa? Bardzo na czasie ostatnio, otóż chodzi o pi****ą deeskalację, rozumisz?
Mam nadzieję, że już pojąłeś, siła sentymentalnej sympatii do czegoś nawet mało doskonałego bywa bardzo mocna i może nie mieć przełożenia na inne twory podobne gatunkowo. Nadal uważam, że zbicie SW z piedestału gatunkowego jest zadaniem bardzo trudnym (mimo, że jak już wspomniałem dostrzegam poważne wady tego uniwersum). Jak dotąd nie udało się odebrać Gwiezdnym Wojnom korony, ani przy pomocy książek, filmów, czy gier które starały się zaproponować inne, alternatywne i konkurencyjne uniwersa. Żeby było jasne, mam na myśli uniwersa typowe space-operowe, dla których SW jest wzorem. SW będą siedziały na tym swoim tronie dopóty dopóki nie pojawi się ktoś na miarę następnego Lucasa. A to, że ME jest twoim zdaniem lepsze? Niech będzie, twój wybór, twoja sprawa, nie obchodzi mnie to. Jeszcze raz podkreślam, ME jest IMO ambitnym, rozbudowanym, ale tylko zmodyfikowanym, ciemniejszym ksero Gwiezdnych Wojen. ME chce być nowymi Star Warsami, ale graficzny design i przede wszystkim brak... RPGa w RPGu totalnie mnie do tej gry zniechęca. To że lubię SW nie oznacza, że nie mogę ich krytykować od góry do dołu. To, że szanuję SW z powodu tych cholernych sentymentów nie oznacza, że musi mi się podobać jakikolwiek inny świat space operowy. To że SW posiada bezapelacyjnie niepowtarzalny klimat i design uniwersum nie oznacza że musi być kopiowany. To że ME mimo odwołań do SW wyróżnia się designem i konstrukcją świata nie oznacza że musi mi się podobać. To, że design ME mi się nie podoba nie oznacza że muszę grę przekreślać. Za to jeżeli spotkam grę na styku przecież nie lubianej przeze mnie space opery (SW są tym sentymentalnym wyjątkiem, a i tak mogę po nich pojechać i to po całości), plastikowego designu i strzelankowej rozgrywki to kaplica murowana. R.I.P. Mass Deffect, taka moja wola.
Zresztą po jaką cholerę ja się produkuję po raz kolejny? W poprzednim poście bardzo dokładnie ustosunkowałem się do twojej argumentacji i zarzutów. Jak bardzo dokładnie? Jak tylko się k***a dało. Jak w dochodzeniówce, krok po kroku, niemalże słowo po słowie, cytat po cytacie. Oceniam, że zrobiłem to w sposób możliwie jak najbardziej racjonalny, obiektywny i rzetelny. Teraz zrobiłem to po raz kolejny. Jeżeli nadal uważasz moją argumentację za debilną, to ja mogę zrewanżować się już tylko najgorszymi epitetami jakie tylko możesz sobie wyobrazić. Lubisz fantastykę, więc myślę, że nie powinieneś mieć problemów ze zmaterializowaniem ich sobie w głowie jako potoku dość wymyślnych, ale wybitnie obraźliwych epitetów. Chyba najbardziej cierpliwej istocie w galaktyce mogłyby puścić przy tobie nerwy.
"Ok ,że nie lubisz ME ja osobiście kocham ale nie mam nic do ludzi nie lubiących Sci-Fi
---
Nie sugerowałem tego,nie sadziłem,że tak to odczytasz.Opisałem swoje poglądy,nie jestem fanatycznym obrońcą jedynej "prawdy" i mimo iż kocham ME nie gotuje się we mnie krew gdy ktoś je atakuje. No chyba,że robi to w nielogiczny sposób i wali "debilizmy" he he. "
A jak, do k***y p*****j nędzy można to inaczej odczytać? ...Ech, wiesz, zabawne jest to, że można to odczytać w jeszcze jeden sposób i to prawdopodobnie (mam chociaż taką nadzieję) w sposób kompletnie przez ciebie nieprzewidziany. Mianowicie w takim, że nie masz nic do ludzi nie lubiących Sci-Fi. Tak, k**a, w taki sposób też to można odczytać! Ty masz p*****a czelność zarzucać mi debilizmy, a sam nie potrafisz budować najprostszych zdań. To jest k***a naprawdę niebywałe, wręcz niewiarygodne po prostu. Najpierw p****j się w łeb, naucz się konstruować jednoznaczne zdania i wtedy porozmawiamy. Ja naprawdę rozumiem, że można się pomylić, napisać coś niefortunnie, walnąć się po prostu. Potem ktoś zwróci uwagę, ale z dużym prawdopodobieństwem zrozumie pierwotny przekaz. Tymczasem zacytowane przeze mnie zdanie OBIEKTYWNIE podlega dwóm całkowicie różnym interpretacjom. Mało tego, koniec końców obie okazują się (jak sam przyznałeś) błędne, bo przecież wcale tego, czy tamtego nie miałeś na myśli. LITOŚCI! Jak ja w ogóle mogę z tobą poważnie rozmawiać? Na jakimkolwiek poziomie i na jakikolwiek temat? Wiesz, ja mam na pewno problemy ze stylistyką i interpunkcją, ale ty bijesz mnie na głowę. Nadal jest ci, hehe, do śmiechu?
"Po drugie kosmos kosmosowi nie równy.równy.Wszechświat w mojej opinii jest pięknem absolutnym ideałem
mojej umysłowej estetyki- https://www.youtube.com/watch?v=loXDVGi_lK0"
Cudownie, mamy taką samą wizję kosmicznej estetyki. A czemu? Bo ta jest (oczywiście mowa o wyższym, "hubble'owskim" poziomie technicznym) jedyną znaną ludzkości. Do czego ma prowadzić ten offtop? Mam na dysku zdjęcia galaktyk, planet i innych pierdół. 106 plików zajmuje prawie 1GB. No i co z tego? Chyba nie zauważyłeś, że jestem tak w****y, że nie mam najmniejszego zamiaru prowadzić z tobą jakiejkolwiek dyskusji mających znamiona offtopa.Mi chodzi tylko i wyłącznie o meritum. Nie zauważyłeś chyba, że my się nie kumplujemy, nie-kumple nie wyrażają swoich wrażeń estetycznych na jakiekolwiek temat.
"Ale o to chodzi była taka gra strategia w świecie SW(znów to SW) i ona nie miała tego klimatu włącz jakiś fragment na YT z niej i zobaczysz o co mi chodzi(to było Empire At War teraz pamiętam).
Sins Of Solar Empire ma tez średni "klimat kosmosu",nawet mój kochany "Homewolrd" popełnia grzech średnio wyglądającego kosmosu no ale tam świetnie funkcjonuje rzecz trzecia czyli.....
Soundtrack.Od gry w której zwiedzam galaktykę wymagam odpowiedniego udźwiękowienia."
Wspaniale te gry, albo tamte uniwersa mają klimat kosmosu, albo mają go mniej. Nic mnie to nie obchodzi (patrz akapit wyżej).
"Nie tylko jakościowo ale i pod względem różnorodności.
Mapa Galaktyki- https://www.youtube.com/watch?v=6RO7K4W-c9g (IDEALNA,cudowna interpretacja kosmosu miód na uszy,jak to wspaniale oddaje "klimat kosmosu",czym on jest?Mapa galaktyki z ME w dużym uproszczeniu)
Pokryta lodem planeta-https://www.youtube.com/watch?v=6RO7K4W-c9g
Pokład naszego statku kosmicznego- https://www.youtube.com/watch?v=yZKiR7fwIXM"
To zdanie jest tak połamane, że znowu czyta się je z bólem zębów. Tak, to jest fajny lajtowy, space-ambient. Mam setki podobnie brzmiących płyt na dysku. Co chcesz przez to przekazać, że muzyka z ME jest dobra? Jest dobra, do cholery, OST do wszystkich części także mam na dysku. Po raz enty się pytam: i co z tego? Chcesz sobie coś udowodnić, albo mi coś udowodnić? Chcesz się pochwalić, pokazać w offtopie że to albo tamto jest fajne? Nie obchodzi mnie to, nasrałeś sobie tak, że nie ciekawią mnie jakiekolwiek twoje zainteresowania. Na tym etapie rozmowy już nie, za późno.
"To są utwory nie,że tak się wyrażę "epicko-fabularne" bo tych spolerować nie zamierzam gwarantuje tylko iż są wybitne.To utwory mające zbudować klimat danego miejsca i robią to absolutnie wzorowo.
I jestem pewien,że z samego słuchu rozpoznałbyś byś,że to z gry space-operowej."
Nie wiem, nie jestem muzycznym geniuszem, żeby na ucho rozpoznać, że ten kawałek jest wybitnie space-operowy, a ten wybitnie kosmiczno-sci-fi, ale już wcale nie space operowy. Nigga pls.
"Nieprawda kilkadziesiąt lat temu maszyny przyszłości wyobrażano sobie podobnie jak wiele współczesnych maszyn bojowych.Czyli płaskie powierzchniowo przypominające same skrzydła maszyny.Pomijając f-22
Bombowiec B-2 spirit http://themoderatevoice.com/wp-content/uploads/2013/06/b2.jpg
Inny samolot wojskowy f-117 "
Następne epickie nieporozumienie, a właściwie...niezrozumienie. Ty naprawdę mylisz najbardziej podstawowe rzeczy. Chłopie, 2 pierwsze linki to są przecież maszyny zaprojektowane ok. 30 lat temu i oba samoloty są nadal w użyciu, oraz reprezentują jeszcze w miarę aktualny trend technologiczny (szczególnie jeżeli mówimy o B-2). Pomyśl za to o F-117, zapewniam cię, że w latach 60' nawet nikt nie śnił że samolot o takich kształtach może powstać i w ogóle wzbić się w powietrze. Rozwój technologiczny zawsze będzie zdecydowanie szybszy niż nawet najdziksza ludzka wyobraźnia. W latach 50 XX wieku amerykańscy inżynierowie i wojskowi byli zafascynowani raczkującą technologią kosmiczną. Uznano, że przyszłość wojskowego lotnictwa myśliwskiego to "rakieta z krótkimi skrzydełkami". Niewielka zwrotność, za to duża prędkość. Dzieckiem takiego sposobu myślenia był. np. F-104 Starfighter. Już parę lat później koncepcja myśliwca kompletnie się zmieniła. Mogła trwać dłużej, ale nie trwała.
Ty opowiadasz (sugeruję się linkami) o tym co de facto będzie miało miejsce za parę lat, albo właśnie się dzieje. Zdarza się, że nawet parę lat po produkcji prototypu wstępuje nowy trend i projekt idzie do kosza. Bywa też tak, że wchodzi on do produkcji i wyznacza trend na następne lata. Świetnie, pamiętaj tylko że trend może potrwać parę lat, ale nigdy nie jest wieczny. Chciałbym przypomnieć, że my mówimy o futurystyce w kontekście ME. Czyli nie o skali 20-30 lat, bo to przecież tak naprawdę żadna długoterminowa futurystyka. Dopiero skala 50-100 lat jest przedziałem czasowym w miarę odpowiednim dla zagadnienia o którym mówimy. Zobacz jak wyobrażano sobie przyszłość kosmonautyki w latach 50, a później zobacz jak faktycznie wygląda ona dzisiaj. A co z tą właściwą futurystyką, tą o której faktycznie rozmawiamy? Czyli tą gdzie skala to np. ćwierć, albo połowa tysiąclecia? Taka futurystyka dobrze działa na wyobraźnię, ona ją ćwiczy. Czemu? Bo wyobrażamy sobie niewyobrażalne. Część z fikcyjnych przedmiotów sprzed lat dziś używamy w codziennym życiu zupełnie się nad tym nie zastanawiając. Podkreślam, że mówimy o designie, prawda? A więc rzadko który wymyślony, fikcyjny przedmiot sprzed iluś tam lat teraz wygląda mniej więcej tak jak to wyobraził sobie autor. Zresztą zasada działania też zwykle jest odmienna, liczy się ogólna koncepcja. Tyle w kwestii technologii.
Trendy w designie to jest MODA! Trendy i moda przemijają, powstają następne. W skali 50-100, a tym bardziej kilkuset lat praktycznie NIE MA możliwości przewidzenia jak dokładnie dana rzecz będzie działać, a tym bardziej jak będzie wyglądać. Czy w XVII wieku ktoś przewidział, że człowiek w wieku XX wieku poleci w kosmos, że w "wolnym świecie" rządzić będzie demokracja, że ludzie zaczną podróżować dla przyjemności i odpoczynku, czy wreszcie że ludzie będą... w miarę pachnący i czyści bo takie luksusy jak bieżąca woda, kibel w mieszkaniu i mydło będą w powszechnym użyciu?. Czy ktoś przewidział, że drewno konieczne do budowy broni ręcznej zostanie praktycznie w całości zastąpione przez polimery i stopy metali?
Uznana za pierwszą powieść sci-fi, "Frankenstein" ma swoje odbicie w dzisiejszym świecie w kontekście atawistycznych lęków, zabaw biologią, klonowaniem itp. Jest przez to uniwersalna, ale w dosłownym sensie technologicznym, nadal nie ma absolutnie żadnego przełożenia. Książki Verne'a? Z całą pewnością ciekawe i emocjonujące, w dużym stopniu także prorocze, ale tylko w sensie metaforycznym, bowiem wygląd większości wehikułów i zasada ich działania była w dużym stopniu odmienna od tych stosowanych już parę dekad później. Pierwszy film sci-fi to "Podróż na Księżyc" z 1902 r, to rzecz humorystyczna, jednak przedstawia on pierwsze lądowanie człowieka na księżycu! Wszystko w tym filmie jest bzdurą, prócz rzeczy najważniejszej: lądowania na księżycu. Technologia użyta kilkadziesiąt lat później była diametralnie różna od tej ukazanej w filmie, podobnie było z wyglądem statku kosmicznego. Więc w tym przypadku liczy się tylko i wyłącznie idea. Wspaniały pisarz sci-fi, H.G. Wells już na początku XX w. przewidział użycie broni masowego rażenia (gazów bojowych i broni jądrowej), mylił się co do zasad ich działania, ale ogólna koncepcja okazała się słuszna. Teraz na celownik weźmiemy anegdotę, rosyjska armia carska na początku XX w. przymierzała się do zakupu karabinów maszynowych Maxima. Gdy pewien carski oficer usłyszał, że nowy karabin ma szybkostrzelność 600 strz./min., odparł, że to jest niemożliwe ponieważ żaden żołnierz nie jest w stanie tak szybko kręcić korbą...
Co chcę przez to powiedzieć? Science-Fiction (a także futurystyka oczywiście), to nie tylko ciekawość, chęć spojrzenia w nieodgadnione jutro, to nie tylko projekcja aktualnych dla danych czasów lęków, zainteresowania nowościami technologicznymi, ale także przełożenie na literaturę sytuacji geopolitcznej, społecznej i kulturowej, a więc co za tym idzie także aktualnych trendów w modzie, architekturze i projektowaniu. Gatunek science-fiction jest wręcz "zespawany" z czasami i rzeczywistością w jakich dane dzieło zostało stworzone. Jest po prostu dzieckiem swoich czasów, nie dzieckiem przyszłości. To jest jak zaglądanie do zaciemnionego pokoju, widać jakieś kontury, można domyślać się co w tym pokoju się znajduje, ale nigdy nie ma się pewności. Powyższe przykłady dobitnie udowadniają, że o ile "ideowość" pewnych założeń bywa słuszna, metaforycznie prorocza, to już sama technologiczna zasada działania, a tym bardziej wygląd danego "wynalazku" diametralnie różni od założeń sprzed kilkudziesięciu czy więcej lat.
Powyższy akapit można uznać za podsumowanie, mimo to kontynuujmy:
"Samochody,zaprzecz,że tak sobie nie wyobrażano super samochodów przyszłości w latach 80-tych:
http://www.cnet.com/pictures/koenigsegg-one1-inspires-automotive-awe-pictures/
http://automoviles-ultimo-modelo.blogspot.com/2011/12/ssc-tuatara-pebble-beach-2011.html"
Dokładnie ta sama historia co z samolotami na początku. To jest aktualny trend, supernowoczesne samochody projektowane w bieżących latach są podobne do tych z lat 80'. Różnice są, ale czy duże? Nie, bo 30 lat pryszcz na dupie ludzkości, w skali kosmosu to jest jakaś niewyobrażalnie mała wartość. Trend trwa, no i co z tego? Przeminie, jak każdy, do cholery!
"Oczywiście zazwyczaj wyobrażenia maszyn przyszłości są mylne ale słowo "nigdy" to za dużo powiedziane,"
Słuszna uwaga, która przy okazji uwydatnia twoje niezrozumienie tematu. Co innego "ideowość" projektu, ogólne założenia, zastosowanie, a kompletnie coś innego jego realizacja. Co z tego skoro założenia są podobne, skoro po iluś tam latach dana rzecz służy do tego samego co zakładano pierwotnie, ale jest od tych założeń diametralnie różna technologicznie i wizualnie. Więc jeszcze raz, długowieczna jest idea, nie trend. Przypominam że nadal rozmawiamy o designie...
"był taki wizjoner maszyn przyszłości Włoch Da Vinci....."
Był taki geniusz, owszem. Być może właśnie takiego geniusza w erze kilkuset-osobowych zespołów naukowych potrzebujemy. Skoro już go przywowałeś, to wymień proszę i zastanów się ile z jego wynalazków ma chociaż cień podobieństwa fizycznego i technologicznego do tych samych z czasów nam współczesnych. Da Vinci był więźniem rozwoju technologicznego, chciał się wyrwać, ale ograniczenia są charakterystyczne dla każdej epoki...
"Racja uważam szczególnie,że założenie Lema statek międzygwiezdny=rakieta jest błędne."
Rozwiń to zdanie, bo znowu okaże się, że jest pierdyliard interpretacji.
"Akapit o SW odpuszczę sobie ja SW lubię tylko epizod 3(o dziwo) i 5.Reszta mnie irytuje nie będę psiał co i dlaczego gdyż nie chce powodować wydzielanie się pijany z otworu gębowego fanatyków SW.
Bo nic do ich poglądów mimo iż sam SW nie lubię nie mam."
Ok
"Prawda ale chodzi o to by SPRÓBOWAĆ coś logicznie wytłumaczyć nawet jeżeli Stephen Hawking miał by uzasadniane wątpliwości do takiego czy owakiego rozwiązania"taki nonsens i działa....ach ci twórcy Sci-FI".
Zgadzam się, jeżeli ktoś próbuje wytłumaczyć zasady wykreowanego przez siebie wszechświata przy pomocy współcześnie znanych teorii i technologii i robi to w miarę możliwości solidnie, to nie widzę w tym nic złego. Wręcz przeciwnie, jeżeli wytłumaczenie jest spójne to można być jedynie pełnym podziwu. Nie mam zamiaru dyskutować, jak bardzo hard-sci w przypadku ME jest faktycznie hard. Nie znam uniwersum, nie będę się wypowiadać. Wiem jedynie że są wątpliwości i chciałem to podkreślić.
"Co do gry samej w sobie z ciekawości w jakim momencie porzuciłeś ME?"
W pierwszych dwóch przypadkach: demo
EDIT:
Powyższy tekst napisałem dawno temu. Emocje już dawno opadły więc możesz sobie powykreślać wszelkie wulgaryzmy. Miałem odpisać więc odpisuję. Mimo to mam szczerą nadzieję, że tego nie przeczytasz i nie odpiszesz.