Najbardziej irytujący przeciwnicy w grach - 8 typów potworów, które doprowadzają nas do szału
pierwsze co mi przychodzi na myśl to -->
przejdźcie oba starcia po kilka(naście razy) lub przynajmniej raz na 'normalu' a zrozumiecie :D
W Dungeon Siege 2 co jakiś czas (najczęściej w czasie sporej walki) pojawia się pewien złodziej, który z ekwipunku naszej postaci kradnie najlepsze przedmioty. Nie można go zabić, zawsze ucieka :/ Ale przynajmniej wtedy przedmioty są odzyskiwane, choć jak się nie pośpieszymy, to przepadają.
spoiler start
Ale jego "wygnanie" otwiera nam drogę do tajemniczego i trudnego zadania, które na końcu daje legendarne przedmioty
spoiler stop
Najgorszymi przeciwnikami są te małe, łatwe do zabicia - ale w dużej liczbie. Albo mały, szybki i szalenie wkur...cy -------->
Choć w ostatnich Alienach "popsuto" go, bo łatwo się przed nim obronić, wciskając QTE... w dwójce jego "cios" = Load Game.
claudespeed18
To już bardziej wkurzały mnie wybuchowe ropuchy w tej grze. "Klekota" łatwo ominąć, wystarczy cały czas iść w bok.
Świetny artykuł, człowiek już tyle lat gra a nagle w trakcie czytania jak żywo przed oczyma stanęły mi te sytuacje kiedy kląłem z powodu jakiegoś z pozoru niewinnego potworka.
Zdecydowanie niedopuszczalnie wkurzające jest dla mnie coś co może zabrać mi szmalec albo ekwipunek, strasznie przywiązuję się do tworzonych postaci, ich złota i sprzętu i nie cierpię nawet wiedzieć iż jest możliwość jej utraty.
Przeciwnicy z niesamowitym tempem regeneracji również działają mi na nerwy jako że preferuję podejście bardziej spokojne, nie zaś na "Rambo" to nie raz już miałem że wszystko dokładnie zaplanowałem, posłałem w oponenta określoną ilość lekarstwa z ołowiem a tu nagle chcąc wychylić się drugi raz - ten ^%&$^ zregenerował wszystko co moim pieczołowicie przygotowanym planem mu zabrałem :D.
No i ostatnie to przeciwnicy trolle. Zwłaszcza uciekający jak są już na "szczała" i wracający potem w najbardziej nieodpowiednim momencie.
Te trzy to dla mnie najgorsze małe ( lub też duże ) skurczysyny.
A generalnie to świetnie że jest taki wybór tych "wkurzajek". W końcu po latach grania mamy co wspominać z takich gier jak Serious Sam ( jak byczki ^^ ).
Antlion sie regenerowal? Bullshit... Jego rzekoma "niesmiertelnosc" wynikala bardziej z jego liczebnosci, opartej na populacji mrowek. Pojedyncze osobniki ginely bezpowrotnie? Co do Black Ops, ten przeciwnik posiadal taka taktyke. Nigdzie nie uciekal. Pozostawal na polu walki do samego konca.
Szybcy i zadający okrutną ilość obrażeń jak szkieletowy pies z Dark Souls czy Łotrzyki z dowolnego RPG'a
To już bardziej wkurzały mnie wybuchowe ropuchy w tej grze. "Klekota" łatwo ominąć, wystarczy cały czas iść w bok.
żaby są tylko w kilku miejscach i akurat jest z nimi często fajna jatka a szkielet pojawia się niemal stale i znikąd, shotgun jest zbyt słaby aby je zniszczyć 1 strzałem a dubeltówka zbyt wolna i działa dobrze z bliska, reszty broni trochę na nich szkoda, zwłaszcza rakiet.. kilka sztuk to nie problem, technika 'w tył-w bok' i jest ok ale gorzej jak jest ich kilkadziesiąt na raz, wtedy armata lub laser, minigun jednak nie daje rady bo i tak dobiegną ;)
z takich gier jak Serious Sam ( jak byczki ^^ )
taaak, byczki.. jednak problem dopiero z nimi można mieć głównie w ostatnim etapie FE, jest ich masa a 'zagłada' zbliża się wielkimi krokami :D więc pozostaje jedynie marnować kule armatnie na większe ilości
claudespeed18 - umknęło mi wcześniej że się zamieściliście jakieś screeny po boku. Tym samym sobie przypomniałem że chyba faktycznie najbardziej irytujące bestie z serii SS to właśnie "kościaki" ze screena. Te irytujące dziwne dźwięki i masa nacierające na ciebie badziewia potrafiła doprowadzić do szewskiej pasji. A graliśmy zazwyczaj we 3/4 osoby na najwyższych poziomach trudności ( ale nie tych gdzie potwory były niewidzialne ) i to nas strasznie masakrowało.
W sumie jeszcze nie cierpię małych wkurzajek w ogromnych ilościach. Przypalasz, miażdżysz a one ciągle wyłażą, do tego wiele broni jest na nie bezużyteczna bo tu liczy się duży magazynek a nie wielkie kopyto.
Nietoperze. Nie uwierzę, że autor tego artykułu kiedykolwiek grał w jakąkolwiek grę komputerową, skoro nie umieścił na liście nietoperzy.
[Jestem niesłyszący] @punio7 Trafna uwaga. Nietoperzy też doprowadzili mnie do szału w większości platformówki. W momencie, kiedy udaje mi dotrzeć do aż 6 piętro wskakując na platformy, a wtedy pojawił się nagle nietoperz z znikąd (A kuku!) i wytrącił bohater z równowagi i wylądowałem z głowę na podłodze na sam dół (gra La-Mulana - etap wodny). Cały mój wysiłek na darmo i zaczynałem od nową. I to wiele razy, bo nietoperzy są nieprzewidywalne i co gorsze po ich śmierci odradzają się na nowo. Jestem cierpliwy gracz, ale po 20-30 próbach po prostu pękło mi i oszalałem ze złości (AAARRRRGGHHHH!!!!!).
Nie mam nic przeciwko do większości przeciwnicy z nietypowe taktyki walki, bo stanowią ciekawe urozmaicenie dla gier. Główny problem leży w dużej ilości (za dużo to niezdrowo) i nieodpowiednie wybrane miejsce pomiędzy Autozapis. Za to denerwuje mi, że ile razy już wykańczałem przeciwnicy, to odradzają się na nowo, jak wracałem do samej miejscu np. nietoperzy i przeciwnicy w większości jRPG. To bez sensu. Zombie w niektóre miejsce to mogę jeszcze zrozumieć (dla fabuła i wyzwanie), ale wszystkie przeciwnicy w grze!? Natomiast przeciwnicy-trolle w dużej ilości też mnie denerwuje. Złodzieje też nie daruję, jeśli nie mogę odzyskać skradzione przedmioty, które ciężko jest zarobić i zdobyć.
Ja najgorzej wspominam te robakopodobne kreatury z Resident Evil 5. Bydlaki posiadają atak specjalny zabijający postać na miejscu (bez względu na poziom trudności czy ilość posiadanego życia).
Niby można je trzymać na dystans, ale sporym problemem jest tutaj dosyć uciążliwa toporność sterowania, charakterystyczna dla Residentów.
Drugi znienawidzony gnojek to Wrath z Darksiders. Można unikać i blokować jego ataki, ale wystarczy popełnić mały błąd by stracić pełen pasek zdrowia (potwór wyprowadza kombo którego nie da się zablokować w trakcie, jeżeli pierwszy cios nas trafił). Walka z 2-3 naraz zawsze powodowała u mnie ataki frustracji.
Hehe, moje pierwsze starcie z bazylem i wtedy zrozumiałem jak te gry potrafią być okrutne :D
[13] bez patcha też było dobre :D Szczególnie, że loading trwał "godzinę".
Wrogowie z rodzaju „kupa”. Z reguły małe toto, da się załatwić jednym pierdnięciem, ale zawsze atakują kupą. A absolutnym szczytem wk***iających przeciwników tego typu są te zawszone skrzaty z Neverwinter MMO, które atakują kupą, zabierają całe PA i regenerują mocniejszym przeciwnikom całe życie, a poustawiane są tak, żeby gracza zawsze zaatakowały co najmniej dwie takie grupki.
Regenerator z dead space byl wyjatkowo wkurwiaj_cy :D. Jednak Nemesis byl najgorszym przeciwnikiem ever w grach.
A pamiętacie skrzekacze z TESIII Morrowind? Były nawet mody, które redukowały ich liczbę :P
W ogóle pomineliście Gears of War :D Kantus Tickery Wszyscy lśniący :D co sie z wami dzieje :D
Minecraft - idziesz sobie - słyszysz Tssss i po Tobie :) Creeper'y :) Kiedyś jak pogrywałem sobie z ciekawości to mnie rozwalało :P A coś z klasyków - nieskończona ilość odradzających się żołnierzy widzący Cię z 15 kilometrów - Project I.G.I.
[19] ewidentnie, skrzekacze z Morka to podium irytujacych potworow - kategoria to chyba 'wykorzystujace bugi lub mechanike gryl'. W wielu grach mozna spotkac potwory przed ktorymi sie nie da uciec bo z gory wiedza o graczu, chocby dzialka, wiezyczki, ninje z halfa itd.
kolejna kategoria to 'wykorzystujacy skrypty' . Moze jestem w tym osamotniony, ale czasem grajac sam sobie zakladam jakies wyzwania i nie ma bata, musze to wtedy zrobic. I ile razy przez to zmarnowalem cale godziny, raz po raz loadujac, zeby sie w koncu okazalo ze danego przeciwnika nie da sie zabic/dogonic/zranic itd. COD w tym chyba wygrywa.
Ja bardzo nie lubię przeciwników typu ''arcade''(tak ich nazywam ;) ), Nie da się ich normalnie zabić, trzeba najpierw wykonać jakąś czynność by potem móc odebrać delikwentowi trochę HP, po chwili on się ogarnia i następnie powtarzamy czynność aż do zabicia go.
Łupieżcy Umysłów i Bazyliszki w Baldur's Gate nie są złe. Na tym polega urok BG, wyzwanie i duże różnorodności przeciwnicy. Dla prawdziwe graczy cRPG. ;) Gdyby było inaczej, to nie będą tak przerażające, a gdzie te urok grozy? A skąd te popularności Dark Souls? Po prostu nie jesteście odpowiednie przygotowani albo nie wiecie jak należy postąpić. Najpierw wysłać złodziej/łowca na zwiadu, a gdy już wiesz, że są w pobliski bazyliszki, to przygotować odpowiednie środki "Ochrona przed zamianą w kamieni". Przeszedłem tą całą grze i byłem zadowolony. W Wiedźmin też tak było samo. Zbieranie informacje i analizować przeciwnicy to podstawa do sukcesu. Za to co mnie denerwuje w Baldur's Gate jest fakt, że jak złodziej jest niewidzialny i podejdzie do pewien NPC/przeciwnik, to tak nastąpi automatycznie rozmowy (niedopracowane skrypty). To bez sensu. Albo w Dragon Age jako łotrzyk pójdę na zwiadu, a drużyna zamiast czekać, pójdą za sterowany postać jak dzieci do Mamuśka i trud zwiad pójdzie na darmo. SI drużyna. A w DA2 łotrzyk już w ogóle nie przypomina łotrzyk, bo nie ma skradanie (tylko chwilowo), ani otwieracz zamków. Debilna uproszczenia. Po prostu głupie! Sorry, nie trzymałem temat. :P
@Rico1985 Faktycznie. Skrzekacze to pomyłka w Morrowinda i prawdziwa udręka. ;P Dobrze, że jest odpowiednie moduł usprawniony.
Kamperzy w BF i CODZIE...
Potwory z przeróżnych RPGów które praktycznie nic nam nie robią ale atakują bez przyczyny (np. Mudcraby ze Skyrima) i tylko tracimy na nie czas
Widze, że w redakcji nie spotkaliście się z najokrutniejszymi z przeciwników.Gdzie żłówie ciskające młotki z Mario?
Bazyliszki z Dark Souls :) Te perfidne "żabki" oprócz natychmiastowego zabijania przez skamienienie aplikują klątwę, która ogranicza życie o połowę do czasu odczarowania. I nie pomoże żadne magiczne Load Game. Dzięki nim (i przymusowym wycieczkom po kamyki zdejmujące klątwę) znienawidziłem lokacje Depths i Great Hollow.
Sir Xan-> Nikt tu nie pisał, że ci przeciwnicy są "źli". Przeciwnie, są "świetni", bo stanowili wyzwanie. Co nie zmienia faktu, że byli irytujący. Przed Łupieżcami nie istniała 100% ochrona magiczna, zresztą, z sekwencera rzucali na start czary dezaktywujące ochrony, stąd często zamiast robić protect dla drużyny należało kogoś poświęcić. Kogoś, kto przyjmie pierwszą salwę rozmaitych zaklęć umysłowych i najprawdopodobniej zginie. Zabawy z tym było co niemiara, satysfakcji po pokonaniu jeszcze więcej, ale jednak: irytowali. I wzbudzali respect, gdy tylko pojawiali się na polu walki.
W Dead Space akurat najbardziej denerwujące są te małe gówna[swarmer] które całym stadem atakują Isaaca. Często wypadają po śmierci jednego z "pulchnych" nekromorfów albo pojawiają się z kratek wentylacyjnych.
-Strasznie ciężcy do ubicia strażnicy-NPC np w TES'acn(Oblivion, Skyrim, w Morrowindzie raczej tego tak nie zaobserwowałem; pamiętam że sporo strażnikówświątynnych w jednym mieście na południu przyszło mi ubić) nawet na 60 lvl'u jest praktycznie niemożliwa obrona przed garstką przeciwników, gdy ścigają nas za kradzież bochenka chleba na targu,
-z jakiegoś powodu nieśmiertelni NPC-strażnicy albo i zwykli NPC w Gothicach (częśći od I-II, NK). O ile nieśmiertelność postaci głównofabularnych można zrozumieć, o tyle nieśmiertelność strażników przy bramie obozów/miast już nie.
- przeciwnicy, których do pokonania potrzebne jest bieganie po całej lokacji i szukanie sposobób by uruchamiać kolejne mechanizmy lub próbując dopaść wroga który w niewytłumaczalny sposób zawala przed nami kolejne mosty, czy wystające poziomo ze ścian podesty. Przykładem ostatnia rozgrywka z Tomb Raider: Underworld, jedna czy dwie bitwy w Devil May Cry 4 i o ile mnie pamięć nie zwodzi, ostatnia walka w Prince of Persia: Two Thrones (ale ta ostatnia akurat za trudna chyba nie była)
-Strasznie odporni bossowie którzy dodatkowo atakują nas wystającymi z podziemi i atakującymi nas (i również niemalże pancernymi) mackami, strzelający z pyska toksycznymi chmurami, często okazuje się że przywołują regularnie co jakiś czas jakąś straż przyboczną. Matka Lęgu z Dragon Age: Origins (jedyny rpg, przy którym myślałem że klawiaturę zniszczę) i chyba podobny motyw był pod koniec dodatku do owego.
Albo w Dragon Age jako łotrzyk pójdę na zwiadu, a drużyna zamiast czekać, pójdą za sterowany postać jak dzieci do Mamuśka i trud zwiad pójdzie na darmo
Przecież podążanie drużyny za nami można bardzo łatwo włączyć/wyłączyć w każdej chwili :| "\" to bodajże było.
Czasami trudni do pokonania bossowie, to bardziej efekt durnej pracy programistów aniżeli ich rzetelnej pracy. Nawet sam Kojima zafundował walkę z The Boss z kamerą w rzucie izometrycznym.
"Szczęśliwie deweloperzy mają jeszcze na tyle ludzkich uczuć, że nie umieszczają w grach przeciwników, którzy mogą wskrzeszać się nawzajem" - tak, ale w Diablo 2 w Akcie I był "Biszibosz" (unikatowy szaman upadłych) który mógł wskrzeszał innych szamanów upadłych, a szamani upadłych wskrzeszali upadłych, więc byli blisko tego co autor artykułu napisał.
@mateo91g :: Ja w bossach z MGS zawsze się gubiłem. Nie dość, że co kilka lat zmieniał się ich wygląd, to jeszcze nie bardzo wiedziałem, po czyjej są teraz stronie. Dla mnie bossowie to stracony czas i zniszczony klimat. Nie po to tak fajnie się przechodziło przez Uncharted 2, żeby na końcu uciekać przed jakimś wściekłym Serbem. Największa trudność stworzona przez studio Naughty Dog polegała na tym, że nie bardzo można było kontrolować kierunek biegu i oglądać się za siebie. To mnie w grach wkurza, że zawsze jakieś studio czymś dopieprzy. A to się trzęsie kamera, a to w walce bossem widzisz tylko pół obrazu, albo masz do dyspozycji tylko latarkę i gwóźdź.
Ja dodam może nie tyle konkretny rodzaj przeciwnika, co raczej wygląd walk przeciwko niektórym bossom. Dotyczy to przede wszystkim slasherów i niektórych gier akcji TPP.
Mianowicie chodzi mi o walki "na arenach" przeciwko bossom - ograniczone pole poruszania się, nierzadko zupełnie inne ustawienie kamery niż przez resztę rozgrywki i do tego zdarza się, że bossowie przywołują hordy swoich przydupasów. Biega się w kółko i czeka na odpowiedni moment, a siła przeciwnika wynika tylko i wyłącznie z jego przewagi liczebnej, co jest niezmiernie irytujące i frustrujące. Przykładem jest tu Arkham Asylum.
Nienawidzę takich starć, po prostu, ku*wa, nienawidzę i za takie rozwiązania gra automatycznie dostaje ode mnie -1 punkt, choćby nie wiem jak dobra cała reszta była.