iPod Shuffle – odtwarzacz mp3 dla aktywnych
Jakoś mnie ten opis nie przekonał do Shuffle'a - mój Creative MuVo T100 też jest mały (chociaż nie aż tak), nie ma wyświetlacza, kosztował 170 zł z 5 lat temu więc teraz pewnie jest za grosze, a do tego nie ma irytujących iTunesów ;)
Jeszcze z rok temu byłem ładnie napalony na właśnie tego ipoda, ale mimo wszystko mając iphona to nie ma zbytnio sensu, mi jakoś wystarcza sama nerka (nie biegam, jeżdżę na rowerze), tak więc może kiedyś, jak nie będę miał na co wydawać kasy, a właśnie wczoraj padłem ofiarą itunes, chciałem sobie dorzucić do biblioteki 4 utwory, efekt był taki że 230 utworów znikło a pozostały te 4, co gorsza do kompa z usuniętą muzyką będę mieć dostęp dopiero w piątek, świetnie, po jakichś 2 latach użytkowania telefonów apple muszę stwierdzić że konieczność korzystania z itunes jest największym minusem, tego nie da się ogarnąć i polubić.
Sansa Clip nówka z większą pamięcią i lepszą jakością dźwięku idzie po 150 zł (shuffle 2gb - 200 zł, sansa 8gb - 150 zł) ;). No i ma slot kart micro sd oraz można wybierać, którego utworu się posłucha (bez strzelania w ciemno jak w shuffle, który nawet maleńkiego ekraniku nie ma)
PS: 2gb = 400 utworów? Czyli 1 utwór u ciebie ma 5mb? Cóż, ja słucham, jak tylko mogę, plików FLAC a nie mp3, bo mają o niebo lepszą jakość dźwięku. Jeden plik FLAC ma okolo 25 mb ;).
PS2: Lubię i szanuję Cię buja, bo piszesz ciekawie, ale śmieszne jest narzekanie na słuchawki dołączone do jakiegokolwiek sprzętu.. Dobre słuchawki ZAWSZE kupuje się osobno. Nie wiem jakim masochistą trzeba być, by słuchać muzyki dla przyjemności w słuchawkach za kilka złotych (bo tyle są warte takie słuchawki i to bez znaczenia, czy Apple, czy Samsunga, czy innego producenta elektroniki).
Seraf - dlatego o tym piszę. Czasami kitowe słucuawki nadają się nie tylko do wrzucenia do szuflady, ale apple'owe są do dupy.
Podobnie jak Seraf. używam Sandiska Sansa Clip + (z najzwyklejszą kartą SD 8 GB). Zero problemów, dobra jakość dźwięku. Ciepłe basy, selektywne brzmienie, spory skok jakościowy w porównaniu do mojej poprzedniej empetrójki, czyli Creative Zen. Dla mnie nawet najlepszy odtwarzacz bez chociażby symbolicznego wyświetlacza jest pomyłką. Szufla to świetna opcja, ale czasem człowiek chce dokopać się do konkretnego kawałka, a bez wyświetlacza klikaniu nie będzie końca. Dla mnie wspomniany Sandisk jest chyba najrozsądniejszym wyborem. Stosunek jakości do ceny jest bardzo dobry, a opinie w necie nie są wyssane z palca. Te empetrójki raczej się nie psują i spokojnie mogą konkurować z droższymi sprzętami Cowona czy Apple'a. Używam dokanałowych słuchawek Pioneera, model SE-Cl-501-K. Mają przegięte basy i trochę poucinane pozostałe pasma, ale nie jest źle. Przegięty bas to jest to co lubię (chociaż muszę przyznać, że musiałem przy tych słuchawkach wyłączyć podbicie basu w ustawieniach bo łeb mi urywało):-).
To nie wina słuchawek, ze brak jest basu tylko samego odtwarzacza. Shuffle zwyczajnie ma płaską charakterystykę co wg mnie całkowicie dyskwalifikuje odtwarzacz jako taki. Męczyłem się z tym pierdzeniem w słuchawkach jakiś czas i ostatecznie się go pozbyłem. Wszystko poza dźwiękiem (i iTunes) jest jak najbardziej na plus. Fantastycznie wygodny player.
ps. Używanie słowa "Walkman" jako potocznej nazwy mp3 playera zasadniczo reklamuje produkt Sony :).
Ja niestety muzyki słucham od dobrych paru lat tylko i wyłącznie ze Spotify, więc normalne playery odpadają :( A też bym chętnie telefon w niektórych sytuacjach zamienił na coś mniejszego jak Shuffle.
Jeśli chodzi o gabaryty to Shuffla nie miałem, ale przez pewien czas używałem Creative Zen Stone i nie narzekałem. Jednak go gdzieś zapodziałem i od paru lat używam iRivera T60 na słuchawkach SoundMagic E10. Do dziś jestem zadowolony z jakości dźwięku, długości trzymania baterii (naprawdę, kilkanaście godzin przy słuchawkach dousznych).
Zastanawia mnie co takiego ma Shuffle, że jest "przeznaczony" dla aktywnych. Co sprawia, że jest "idealny do biegania i jazdy na rowerze"? To, że mały i lekki? A o ile większy jest taki T60? Takie problematyczne jest wrzucenie odtwarzacza do kieszeni czy nerki podczas biegu, jazdy na rowerze i innych sportów? Ja tam z iRiverem wspinam się, uprawiam jogging, żongluję, jeżdżę na rowerze i nigdy mi nie przeszkadzał. Słuchawki mają bardzo długi kabel i klips, który można przypiąć do koszulki (od wewnętrznej strony, żeby nie zaczepiać kablem)
Poza tym dla mnie problemem jest zmuszenie do każdorazowego ładowania odtwarzacza, to przecież ogranicza. Jak robię kilkudniowy trip z plecakiem to nie chcę martwić się, że drugiego dnia padnie mi akumulator i jestem odcięty od muzyki. A tak to biorę do plecaka zapasową baterię czy dwie i jest ok.
Nie mówię, że iPodShuffle jest zły i nie "hejtuję" Twojego wyboru. Po prostu opiewanie go, że jest idealny dla aktywnych tylko dlatego, że jest mały jest według mnie bardzo na wyrost. Pod tym względem więcej w nim wad: łatwo zgubić na przykład podczas biegów przełajowych, łatwo go zerwać z koszulki, czy gdzie tam go przypniesz, gdy rozładuje się podczas dłuższego pobytu poza cywilizacją to jest bezużyteczny. A jeśli chodzi o mniej ekstremalne aktywności to powiedzmy sobie szczerze - sprawuje się identycznie jak każdy inny nieprzebajerzony odtwarzacz mp3.
Największą wadą powstrzymującą mnie przed zakupem była konieczność korzystania z iTunes. Na żadnego ajpoda nie wgracie muzyki bez użycia tego programu.
Ojtam, nie wiem czy to dziala z shufflem, ale na iPoda Classic mozna absolutnie bezproblemowo wgrywac muzyke na 100 roznych sposobow bez korzystania z durnego iTunes, osobiscie uzywam do tego plugina do foobara.
pyzior - miałem słuchawki Philips SHE9501. Grały nieźle jak na swoją cenę, ale po pół roku używania jedna słuchawka się zepsuła i grała na jakieś 10% mocy. Poza tym kabel jest wykonany z dziwnej gumy, która bardzo szybko łapie brud. Przez co białe słuchawki co drugi dzień wyglądały jakbym tarzał się w nich po ziemi. Mam też model SHP 8900, w którym słucham muzyki, oglądam w filmy i gram w gry, ale tylko w domu. To zupełnie inna bajka i naprawdę solidny kawałek sprzętu, no ale w tekście przestrzegałem tylko przed dousznymi.
Poza tym dla mnie problemem jest zmuszenie do każdorazowego ładowania odtwarzacza, to przecież ogranicza. Jak robię kilkudniowy trip z plecakiem to nie chcę martwić się, że drugiego dnia padnie mi akumulator i jestem odcięty od muzyki. A tak to biorę do plecaka zapasową baterię czy dwie i jest ok.
baterie są duże i mało wydajne - to przeżytek z ubiegłego wieku.
Rozejrzyj się za "power bankami" - ładujesz takie coś w domu, po czym doładowujesz tym wszelkie sprzety. Na biwaki odcięte od świata znakomicie sprawdza się power bank z możliwością doładowania przez solar panel.