Przy zakupie auta często słyszy się od rozmaitych handlarzy oraz właścicieli zdanie typu. Lepsze są pojazdy sprowadzane, bo nie mają wybitego zawieszenia.
Cóż, ja uważam, że jeśli ktoś dba o swoje auto i wymienia zużywające się na naszych drogach elementy zawieszenia, to również nie ma z nim żadnych problemów. Ja tam nie mam, a auto od samego początku, czyli 16 lat było eksploatowane w naszym kraju.
Co ciekawsze, część o połowę młodszych egzemplarzy, szczególnie z Niemiec, skąd nie mają prawa mieć zużytego zawieszenia, ukazują iż wspomniana wyżej teoria to bujda na kołach, jak wiele innych ściem ze strony sprzedawców samochodów.
Ja bym juz mu powiedzial o niewybitym zawieszeniu. W malych miasteczkach tez sie zdarzaja kocie lby, przeciez tam sie nie jezdzi tylko po autostradach.
Lepsze teksty typu "żadnych wycieków" a jak otwieram maskę to silnik wyczyszczony ...
inb4 śmieszne obraski
Owijasz w bawełne nawiązując do ostatniej popularności "typowego Mirka".. ? :)
Auta sprowadzane z niemiec są powypadkowe, na innych nie ma żadnego zarobku w polsce...
Wszystkie? Ja użytkuję trzecie auto sprowadzone z Niemiec i dwa z nich były bezwypadkowe.
Powiem tak. Moim zdaniem większość osób sprzedających samochody w Polsce to oszuści, złodzieje, krętacze i kryminaliści.
Pamiętam jak swego czasu chciałem kupić pseudo-sportowe auto. Miałem poleconego dobrego i bardzo skrupulatnego rzeczoznawcę.
Sprawdziłem 5 ofert, z których wynikało, że auto bezwypadkowe, sprowadzone, w dobrym stanie. Po sprawdzeniu okazało się, że 3 mają tak pogiętą konstrukcję i zawieszenie, że do użytku nadaje się tylko buda. 4 niby bezwypadkowa, ale podwozie tak skorodowane, jakby ktoś garażował je w basenie solankowym. Tylko jedno odpowiadało względnie temu, co deklarowano w ogłoszeniu.
Bo taka jest prawda, tylko trzeba dobrze szukać. N lat temu sprowadziliśmy z Szwajcarii (ale sami, bez pośredników - mam tam wujka który się pomagał zorientować) za grosze Renault megane ktore miało wtedy z 8 lat był w praktycznie idealnym stanie. Na naszych dziurach po roku często są bardziej wyszurane ;)
Od paru lat widzę coraz więcej i więcej używanych aut u dealerów - macie na ten temat opinię? Bo są naprawdę dość tanie. Do tego sprawdzone, serwisowane u nich, wiadomo co się z nimi działo, prawdziwe przebiegi, jak bite to wiesz, że bite. Na wuj kupować w jakichś zasranych komisach, gdzie są same szroty? Chyba, że dealerzy też kantują? Ktoś ma jakieś doświadczenia?
A opinię mam taką samą jak Vader, naprawdę nie chcę ubliżać, ale trzeba nie mieć mózgu, żeby marnować czas na tych wszystkich "handlarzy".
Prawdopodobieństwo kupna dobrego auta u dealera zapewne jest większe, ale nie zmienia to faktu, że też kantują. Na forach w internecie można znaleźć opowieści poparte dowodami o oszustwach przez nich popełnionych.
Z tymi prawdziwymi przebiegami nie byłbym taki pewny. Jak i z ich stanem. Nie wszyscy są uczciwi.
No bo właśnie sobie tak myślę, że żadna osoba prywatna nie ma tak łatwo przy "poprawianiu" historii samochodu jak właśnie sam dealer- nawet nie musi kombinować by przerabiać wpisy w książce serwisowej- po prostu zakłada nową.
[12] a ludzie i tak kupią, samochody kilkunastoletnie mające mniej niż 100 tyś przebiegu...
Najlepsze są przebiegi. Nie ma znaczenia czy auto ma 15 czy 5 lat, wszystkie mają ok. 200tyś.
Przebiegi... taak- mam w rodzinie 13 letni samochód (kupiony nowy, w salonie), z przebiegiem niecałe 160 tys km. Będzie problem żeby go sprzedać- ludzie będą kręcić nosem i wyzywać od oszustów...
PrzemoDZ -> skoro to nówką to w serwisie mają wszystkie dane na temat tego samochodu przecież więc klient może się tam udać z właścicielem i zostaną mu przedstawione informacje potwierdzające przebieg no chyba, że serwis był zastąpiony innym warsztatem.
domin12 --> Kto normalny po skończeniu się okresu gwarancyjnego, serwisuje samochód w autoryzowanym serwisie?
Przemo -> dlatego od dealerów najlepsze są samochody tuż po gwarancji. Często się zdarza, że klient kupuje nowy samochód i użytkuje go przez okres gwarancji, po czym kupuje nowy, a stary zostawia w rozliczeniu.
Typowy Mirek - handlarz, przedsiębiorca? Świetne memy z nim są.
https://www.facebook.com/TypowyMirekHandlarzPrzedsiebiorca
Z racji możliwości związanych z wykonywaną na co dzień pracą, czasem kupię jakieś autko (raczej w ramach hobby, choć jeszcze nigdy nie straciłem :), powiedzmy raz na miesiąc - dwa, a mam dojście takie, że na serio są to prawdziwe perełki, takie, które bym w zasadzie każdorazowo sam zatrzymał z chęcią dla siebie, gdybym akurat potrzebował takiego samochodu. I powiem wam, że równie wielkim problemem są porąbani w jakichś 75% potencjalni nabywcy, co i handlarze, o których tu piszecie.
Generalnie najważniejsze jest dla klientów:
- ma mieć jak najmniejsze wskazanie licznika (ludzie wolą chyba nie wiedzieć ile ma naprawdę na szafie, tylko ile pokazuje licznik, jak mało to chętniej oglądają, choć każdy z nich wie co w PL się wyrabia z licznikami). Zdecydowanie łatwiej jest sprzedać 5 letni samochód w dieslu z przebiegiem 70000km bez żadnej historii, niż 5 letni z przebiegiem 150 000 z każdą pieczątką i wydrukiem z centralnego systemu podpieczętowanego przez dealera i ze stertą faktur z każdej wizyty na serwisie.
- samochód używany absolutnie nie może mieć żadnych rys na nadwoziu (lepiej jak ma tonę szpachli, ale się błyszczy), 5-letnie auto z obiciami lakieru jest "zniszczone" (a kur... co miało robić przez te 5 lat, stać w salonie????)
- Polak chce kupić idealnie i tanio - jedno wyklucza drugie: ale POLAK TAK CHCE.
No to handlarze się dostosowują do tępej klienteli, czemu tu się dziwić?
A też często spotykani klienci to:
- wycieczkowicze - przyjeżdżają z drugiego końca kraju z workiem pieniędzy do idealnego samochodu, wszystko jest tip top, dokładnie tego szukali, po czym odjeżdżają oczywiście bez zakupu. Wielkie WTF - takich jest mnóstwo,
- umawiają się dwa dni wcześniej, pytają o drogę, tracą czas swój i mój, po to, żeby np. na miejscu stwierdzić, że "tylko sobie chciałem odpalić" - kolejne wielkie WTF (a przedmiotem sprzedaży jest np. dwu letnia Toyota z przebiegiem 20 000 km, to czego tu się spodziewał??)
Nie wyobrażam sobie życia z takiej pracy... A uczciwi handlarze próbujący zarobić nie pod marką dealera nie mają prawa bytu na polskim rynku, nie przeżyją miesiąca, skoro samochód z przebiegiem 200 000 kilometrów z założenia dla Polaka - klienta jest złomem.
Więc jeszcze raz - czyja to wina?
No ja tam na licznik nie patrzę. Rysy też są mile widziane, bo trudno ich nie mieć przy użytkowaniu. Zawsze trafi się na pajaca, który w jakiś sposób zarysuje nam auto. Zdaję sobie sprawę z tego, że auta używane mogą być najwyżej w bardzo dobrej kondycji, bo idealne są jedynie prosto z salonu. No i wolę trochę więcej dać za auto niż szukać "okazji".
Generalnie Stanson ma rację, ale ja na szczęście nie zaliczam się do tego typu nabywców. Ja jeśli widzę auto bez żadnej rysy, to jest to dla mnie bardzo podejrzane.
"Więc jeszcze raz - czyja to wina?" - Klientów
Jednak niektórzy handlarze chcą być nadgorliwi i plotą trzy po trzy. Szczególnie gdy próbują od kogoś kupić auto..
Do dziś nie zapomnę sceny gdy dziadek spod mojego bloku sprzedawał Citroena C3 z 2006 roku, którego miał od nowości. Próbowali mu wcisnąć kit, że auto było bite i malowane...
Moja rozmowa z handlarzem:
- Panie, to auto (2004) ma jedynie 130 tysięcy przejechane, a nie jak inne po 200.
- Ja to bym bardzo chciał trafić na taki, który naprawdę ma te 200.
- Co pan gada, przecież takie auto to szrot.
- To dlaczego moja 16 letnia Vectra z przebiegiem 330 tysięcy chodzi lepiej niż pana 9 o rzekomym 130?
I wtedy go zgasiłem.
ja wlasnie mam problem taki, ze chce kupic uzywany samochod, co gorsza jest to hot hatch i jakos watpie zebym jakiegos sensownego 2 latka znalazl... jest tak malo tego, ze ciezko w ogole cos znalezc.
wiec wacham sie miedzy nowym samochodem za 90-100tys a uzywanym 2-3 latkiem za 50
jak czasami patrze na otomoto to jest marnie z tym.
nowego za bardzo nie chce bo jednak traci to na wartosci po wyjezdzie z salonu i taki troche bezsensu zakuip
ps.
mam samochod z 96 roku z przebiegiem 73k.... i jak myslicie, ktos uwierzy w to jak bede sprzedawal?:)
Dessloch --> Chlopie :) ja po dziadku dostalem spadek w postaci Fiata Seicento z 2000r. :) z 30k na liczniku.... a auto prosto z salonu bylo :P
jasonxxx ---> Popraw mnie jesli sie myle :) ale przypadkiem w nowszych modelach aut w kluczyku nie sa zapisane informacje o faktycznym przebiegu ? ile godzin silnik pracowal,kiedy wyjechal z fabryki itp) :) ?
Ja rowniez sie zdziwilem :) ale jak bylem w ASO swoja grzeczna i kulturalna bm'ka ;) z 2003r. to facet wlozyl kluczyk w jakas skrzyneczke i podal mi cala serie danych :)
ps. Hehe dokladnie :) jak kupowalem to ciapaty Pan z Berlina twierdzil ze gdzies zgubil..... i wlasnie dlatego samochod przez 2 miesiace od kupna stal w podziemnym garazu w innym miescie :)
MiniWm --> w BMW chyba tylko, ale może o czymś nie wiem.
Zresztą to bez sensu, ludzie gubią klucze. A handlarze tym bardziej.
Przykładowo w niemieckich samochodach przebieg zapisuje się w kompie (stąd trafiają ewentualnie do kluczyka). 100-500zł w zależności od modelu, handlarz kupuje nowy moduł, jedzie na wymianę żarówki do ASO, gdzie doradca serwisowy spisuje przebieg przy usłudze z licznika i już jest "właściwy" przebieg. Zarówno po podpięciu do kompa jak i... w historii ASO.
Zarówno po podpięciu do kompa jak i... w historii ASO.
To jak to działa?
Bo ja rozumuję tak, co przegląd autoryzowany serwis wbija sobie do komputera dane na temat samochodu.
Co z tego, że później ktoś wymieni moduł, skoro ta historia jest już w ASO?
Co najwyżej w komputerze ASO wyjdą nieścisłości typu, że najpierw rozrząd był robiony przy 200k km,
a później żarówka była wymieniona przy 100k km.
Źle myślę?
Kyahn, z tego co zrozumiałem, to stanson mówi o komputerze pokładowym a nie komputerze w ASO. Podejrzewam więc, że wszystkie dane są na komputerze pokładowym a nie w ASO - a tutaj rzeczywiście myk z wymianą modułu by zadziałał (nawet jeśli jest jakaś historia to pewnie i tak większość ludzi / serwisów) sprawdza ostatni wpis.
Tylko że dane z systemu komputerowego ASO są IMO dużo bardziej wiarygodne niż te z komputera w samochodzie.
Jak ostatnio kupowałem Mazdę 5 to w oficjalnym serwisie Mazdy bez problemu sprawdzali mi historię samochodów po ich VINie.
Zastanawia mnie więc, czy te dane można spreparować.
Dokładnie, chodzi o ostatni wpis.
Klient oglądający samochód w komisie na Śląsku dzwoni do ASO do Gdańska i aby potwierdzić przebieg pyta o ostatni wpis przebiegu. Szansa, że mu w ogóle udzielą informację dot. całej historii jest bliska zeru lub bardzo mała, w zależności od marki (ASO udzielają takich informacji tylko właścicielom, lub osobom z upoważnieniem poświadczonym notarialnie - ochrona danych osobowych).
Natomiast komis ma fakturę z ASO z wymiany żarówki, na której widnieje przebieg już po odpowiednim "zabiegu" - na to nabiera się klient, "no bo to przecież oryginalna faktura z ASO".
Książka serwisowa natomiast to koszt 50zł na Allegro, pieczątka też w tych okolicach. Więc każde auto "ma książkę", oczywiście uzupełnioną.
Co do danych w systemie u dealera - w zasadzie nie ma możliwości ich spreparowania. Dealerzy pracują na systemach połączonych z centralą i zmiany typu przebieg (czasem naprawdę ktoś się myli) trzeba zgłaszać do centrali pisemnie z wyraźnym powodem. Oczywiście jest to możliwe, ale raczej nie praktykowane, handlarz musiałby mieć "swojego człowieka" u dealera. Nie słyszałem o czymś takim, ale znając polskie kombinatorstwo... wcale bym się nie zdziwił.
Słyszałem natomiast o pracownikach ASO, którzy jadąc na renomie i zaufaniu ludzi do dealerów preparują książki serwisowe oferowanych samochodów używanych, wychodząc z założenia, że nikt im w monitor nie będzie zaglądał przy dokonywaniu transakcji.
Kto normalny patrzy na przebieg, patrzy się na stan samochodu a nie na to co tam handlarz ustawił.
Tak czytam o przebiegach to ja swego Lanosa chyba na śmierć będę musiał zajechać niż komuś go sprzedać lub od razu na złom oddam.. bo rocznik 1998, przebieg około 92000 km :)
I żeby nie było - od nowości w rodzinie, gdy go przejmowałem "w spadku" miał przebieg około 68 tysięcy.
Przypomniało mi się jeszcze coś o handlarzach.
Gdy handlarz kupuje od kogoś 20 letnie auto, to oczekuje, że będzie ono jak prosto z salonu, bez żadnej skazy i wad.
Gdy jednak sprzedaje 3 letnie auto mające parę wad, to się denerwują, że się człowiek czepia, w końcu to używane auto i czego my chcemy, w końcu to nie nówka.*
Hipokryzja i cwaniactwo nie zna granic.
*Często zdarza się, że te 3 letnie od handlarzy są w gorszym stanie niż te 20 letnie, hehehe.
Thun--> Jeszcze w przypadku samochodu osobowego jest to dla mnie zrozumiałe. Ale jak widzę Mercedesa Sprintera 7 letniego, zabudowa typu izoterma (bardziej chłodnia) i rzekomo tylko 100k tyś km to coś mi śmierdzi na kilometr. Takich samochodów nie robi się po to by robiły 14k km w ciągu roku.