Recenzja gry BioShock: Infinite - warto było czekać!
Tak czytając wasze komentarze z narzekaniami powoli dochodzę do wniosku, że z Infinite będzie chyba taka sama sytuacja jak z jedynką. Wiele osób uzna go za arcydzieło i im się podoba, a sporej części nie przypadnie do gustu. Czytając komentarze odnośnie pierwszego Bioshocka wśród wielu postów z pochwałami znajduje się także duża ilość wypowiedzi osób, które nie rozumieją jego fenomenu, nudzą się przy nim, ogólnie się nie podoba.
Dziwi mnie też trochę, że wchodząc tutaj na gola widzę tyle negatywnych komentarzy i zawodu, a np przeglądając NeoGAF wszyscy rozpływają się nad zajebistością Infinite.
Może to wina zbyt wysokich oczekiwań i wysokiej poprzeczki ustawionej przez jedynkę. Gdyby Infinite uderzyło z zaskoczenia bez żadnej wiedzy o 1 opinie byłyby inne.
Zakończenie jak i cały motyw czasu w grze mi osobiście bardzo podpasował, ale nie rozumiem trochę dlaczego tak wielu wam się nie podoba. Co chwile słyszy się głosy, że gracze chcą poważnych fabuł, a nie żadnych durnych wojenek arabów itp, a jak pojawia się coś bardziej skomplikowanego to nagle wszyscy oburzeni, że za bardzo przekombinowane. Szanuję waszą opinię, ale trochę nie czaję.
spoiler start
BTW naprawdę moglibyście sobie darować pisanie o alternatywnych rzeczywistościach poza spoilerami, bo jest to dosyć ważna część fabuły i myślę, że niektórym mogło by to trochę popsuć zabawę, gdyby już na starcie dowiedzieli się, że Infinite rozgrywa się w różnych rzeczywistościach
spoiler stop
Odnośnie walk w Infinite. Porównywanie ich do Call Of Duty albo innego pierwszego lepszego shootera to jakiś żart. Jeśli ktoś leci przez całą grę nawalając z karabinu to może skłaniać się do takich porównań, ale to chyba wiadome, że celem twórców było aby gracze w trakcie walk korzystali z vigorów. Nie mam im wcale za złe, że przeciwników jest tak dużo, bo nareszcie mogę się pobawić z mocami tak jak chcę. Soli praktycznie nigdy nie brakuje (Elizabeth w razie potrzeby zawsze nas poratuje jakąś flaszką) więc można używać vigorów do woli i bawić się nimi, a nie tak jak w Bio 1 ostrożnie planować każde użycie. Jest to zdecydowanie bardziej przyjemne niż nawalanie ze zwykłych spluw w typowych shooterach. Może gdyby zmniejszono liczbę obrażeń zadawaną prze broń to skłoniłoby to graczy do częstszego korzystania z vigorów i odejście od tego poczucia grania w "zwykłego shootera".
Zarzucanie liniowości w kontekście jedynki też jest trochę przesadą, bo przecież w Bio 1 cała fabuła szła równo po sznureczku i tylko rozległe poziomy zmywały to wrażenie. Muszę jednak przyznać, że byłbym bardziej zadowolony gdyby w Infinite pokuszono się o bardziej rozbudowane huby, a nie (w większości) parcie przed siebie.
Ciągle zastanawiam się czy Infinite dorównuje Bioshockowi 1, bo choć fabuła oszołomiła mnie w podobnym stopniu to wiele aspektów obu gier różni się tak bardzo, że ciężko podać ostateczny werdykt. Zapewne czas pokaże, którą z nich lepiej zapamiętam i dopiero wtedy będę mógł ocenić.
Taki był cel twórców, ale gra nie zmusza w żaden sposób do używania wigorów bo i one są bardzo nierówne - na dobrą sprawę można używać tylko ognia i pioruna tam gdzie wymaga tego fabuła w jednym miejscu. Porównanie do codów jak najbardziej trafne - to fps i to fps, a czemu takie porównanie? Ciągłe nawalanie w przeciwników i hordy klonów i nieważne w jaki sposób ich położymy, chodzi po prostu o tego typu akcje, chociaż grze imo bliżej do Bulletstorma - tutaj wigory to alternatywny rozdzał strzału, niekiedy podobna konstrukcja planszy, podobne w działaniu bronie i nawet silnik ten sam (porównanie oczywiście tylko części gry odpowiedzialnej za nawalanie we wrogów, bo fabuła nieporównywalnie inna i lepsza w Bio ;)
Grę przeszedłem rano i nie dodam punktu do wcześniejszej ósemki. Zakończenie - fakt, jest znacznie przekombinowane, pod warunkiem, że popatrzymy na poprzednią część gry - naparzanka, trochę chaotyczna momentami, gdzie fabuła ucieka nam sprzed nosa wraz z kolejnymi rzeszami przeciwników, aż pod koniec bum - rasowy fps w ostatnich minutach zmienia się w fabularną nawałnicę rażąc nas wytłumaczeniem wszystkich wątków w grze, przez co ciężko jest to sobie na szybko poukładać. Zakończenie i wcześniejsza część gry to dwie zupełnie inne rzeczy. Zakończenie jak na grę fps - kapitalne i bardzo ambitne, idealne do dużej gry rpg, gdzie niekiedy zakończenia są o wiele słabsze, ale takie coś jest chyba zbyt ambitne i ma duży kontrast z resztą gry. Postanowiłem sobie przeglądnąć dzisiaj komentarze ludzi na wielu forach, na YT i baardzo dużo osób po prostu nie rozumie zakończenia i nie wie na przykład, że
spoiler start
Comstock to DeWitt itp itd, a Eli to córka bohatera
spoiler stop
. Może to fakt, że dużo osób nie oczekuje od fpsów dużo i nie gra w poażniejsze fabularnie gry i może czuć się na końcu zagubionym. Więc z jednej strony wada, z drugiej wielki plus, nie ma tej równowagi między gameplayem, a fabuła jak chociażby w Spec Opsie najnowszym. Spodziewałem się też, że moje wybory będą miały znaczenie w grze, jednakże tylko jeden ma znaczenie - w przypadku rzutu piłką na początku gry, nic więcej, i nie jest to istotne fabularnie, ale ciężko byloby chyba zrobić coś istotnego fabularnie, przy jednym tylko takim właśnie zakończeniu.
Kurcze, przeglądałem dziś gampelaye z wczesnych wersji, spoty, demonstrację i mam wrażenie, że najlepszych elementów nie było właśnie w grze. Pierwszy trailer z różami przedstawiał w ogóle inny pogląd na rozgrywkę jak i pomoc Elizabeth, ktora nie pomaga nam w ogóle w walce, jak w gameplayach używając jakich mocy, które pomagały nam razić wszystkich piorunem itp. Moment z ostatniego spotu - z szubienicą i złotą rączką był dla mnie miażdzący, a czegoś na ten wzór nie ma w ogóle w grze.
Co do fabuły dodać też trzeba, że w zasadzie zakończenie psuje odbiór całego świata Kolumbii - wychodzi na to, że tak naprawdę wizja utopii z rasizmem, wyzyskiem, walką klas nie miała znaczenia i czas pryska. Walka Voxów nie wyglądała jak partyzantka uciśnionych przeciw panom, a jak regularna walka jak na zwykłej wojnie, ale to pod sam koniec. Niemniej - grało mi się w całą grę dobrze mimo liniowości i chwilowej wizji pięknego kolorowego świata (przez znaczną część gry jest szaro, ciemno i deszczowo, po prostu ciemno). Grę można z całym sercem polecić i mimo takich wad jest to bardzo dobra produkcja, ale nic więcej. Odbiór gry byłby zupełnie inny gdyby twórcy nie raczyli nas zupełnie inną rozgrywką pokazywaną na gameplayach, gdyby nie było takiego hype na temat każdego elementu świata gry, przez co oczekiwania były ogromne, a tak, to mam wrażenie, że każdy mechanizm gry to 75% tego, co obiecywali twórcy. Grę można przejść z powodzeniem na najtrudniejszym poziomie trudności tylko z pistoletem i karabinem maszynowym (o wiele lepszy od powtarzalnego, można przynajmniej powiększyć od razu obrażenia i magazynek do 175 naboi), każda broń panów ma odpowienik w świecie voxów i różni się tylko nazwą w zasadzie. Wigory nie są zrównoważone do końca i od początku najlepszym jest ogień. Trochę mało rzeczy związanych z monetami, na koniec rozgrywki miałem ok 8 tys monet, ale nie wydawałem ich na ulepszenia wigorów i reszty broni - bo po co, skoro nie używałem ich skoro okazały się mniej praktyczne od pozostałych? Na dobrą sprawę paski tarczy, życia i soli - nie trzeba ich powiększać, chyba, że solę, co jedynie się bardzo przydaje.
Mimo wad jakie wymieniłem grało mi się przyjemnie - zupełnie inny fps niż wszystkie, wciąga i chce się poznać zakończenie, przy tym nie trwa 6 godzin. Gra roku? Nie, gra roku fps? Prawie na pewno tak.
Bylem mocno nagrzany na nowego BioShocka i moze to bylo zle podejscie, bo po ukonczeniu mam troche mieszane odczucia. Niby wszystko jest na swoim miejscu: swietny klimat, genialne lokacje, miejsca do zwiedzenia, mnostwo smaczkow i moznaby wymieniac dlugo, ale koniec koncow jakby czegos brakowalo... Moze to po prostu sentyment do pierwszych dwoch czesci, albo zbyt wygorowane oczekiwania, ale po przejsciu gry czuje pewien niedosyt. Oczywiscie jest to nadal bardzo dobra gra - dla mnie ok 8,5/10 - ale niestety do gry roku troche tutaj brakuje.
A ukonczenie gry w 8 czy 11h to moim zdaniem ogromny grzech, bo ciekawych miejsc i roznych historii/ciekawostek do odkrycia w Infinite jest naprawde sporo, a wlasnie to bylo i jest jedna z najmocniejszych stron BioShocka.
Pierwszy Bioshock jest najlepszą grą w serii.
Fabuła Infinite jest niespójna i na siłę przekombinowana. Historia zawiera dużą dawkę niedopowiedzeń, żeby zamaskować niedostatki fabularne. Działa tu prosta zasada: nie mamy w zanadrzu ciekawej historii - niech więc gracz skupi się na niedomówieniach.
No i niestety Infinite nie jest wolny od grzechów poprzedniczek czyli monotonii i backtrackingu.
Historia zawiera dużą dawkę niedopowiedzeń, żeby zamaskować niedostatki fabularne. Działa tu prosta zasada: nie mamy w zanadrzu ciekawej historii - niech więc gracz skupi się na niedomówieniach.
Poproszę o przykłady :)
No i niestety Infinite nie jest wolny od grzechów poprzedniczek czyli monotonii i backtrackingu.
To jest już czysty BS, jeżeli za monotonnie uznać fakt że trzeba strzelać cały czas z broni palnej i używać vigoru to każdy FPS jest monotonny, gra co i rusz odkrywa nowe elementy gameplaya, arsenału i nowych przeciwników, a fabuła jest ciekawa i wciągająca(chociaż jak z wszystkim niektórym nie podejdzie).
Backtracking? Niby gdzie, parę razy trzeba wrócić gdzieś w obrębie jednej mapy , ale żeby od razu backtracking??!
W 11h znalazłem prawie wszystkie "znajdzk", swoją drogą umocniłem się w swym stanowisku że achievementy wymyślił kretyn. - znajdujesz takie nagranie 40/80 i już wiesz że jesteś w połowie gry 68/80 jesteś na jej końcu. Fantastyczne budowanie klimatu...
Poproszę o przykłady
spoiler start
Czy DeWitt to na pewno Comstock? Kiedy (i czy w ogóle) De Witt umiera? Może już na początku - w scenie chrztu, przed wkroczeniem do New Eden? Kim tak naprawdę są bliźnięta? Czy Lutece nie żyje i siostra próbuje nawiązać z nim kontakt? Po co DeWitt i Ela trafiają do Rapture? Itp. itd.
spoiler stop
I taka ciekawostka:
spoiler start
Skoro każda latarnia to inny, równoległy świat - dlaczego obie drogi z pierwszej latarni (są tam dwa przejścia - jedno: prosto, drugie: w prawo) prowadzą do tego samego świata? ;)
spoiler stop
http://venturebeat.com/2013/03/28/understanding-bioshock-infinites-ending-ending-explanation/
Nie będę wszystkiego opisywał, tu masz bardzo dobry art. odpowiadający na twoje pytania.
spoiler start
Skoro każda latarnia to inny, równoległy świat - dlaczego obie drogi z pierwszej latarni (są tam dwa przejścia - jedno: prosto, drugie: w prawo) prowadzą do tego samego świata? ;) To jest inny świat, ale zmienna może być niezauważalna i drobna jak np. inny kolor sukni Anny, ławka stojąca w innym miejscu, tych światów jest nieskończenie wiele, to takie fun fiction o mechanice kwantowej
spoiler stop
Fabuła Infinite jest niespójna i na siłę przekombinowana.
Widzę, że ktoś tutaj nie zrozumiał pewnych rzeczy :D
Ja wczoraj przeszedłem i dla mnie absolutne mistrzostwo świata. 10/10, gra ma najlepszą fabułę ze wszystkich gier w historii.
Lukas 127 napisał: Ja wczoraj przeszedłem i dla mnie absolutne mistrzostwo świata. 10/10, gra ma najlepszą fabułę ze wszystkich gier w historii.
To chyba jakiś żart. Chyba nie grałeś we wszystkie gry w historii że tak piszesz.
Jedna z najlepszych gier w jakie grałem, naprawdę warto było czekać.
Co do zakończenia to od razu skojarzyło mi sie z Fringe.
To chyba jakiś żart
Nie to nie jest żart. We wszystkie gry w historii nie grałem to fakt, ale grałem w ten najlepsze. Poza tym każdemu podoba się co innego.
Do tych co przeszli, czy w nagraniach jest gdzies opisany backstory Songbirda? Jest to chyba jedyna rzecz, ktora wydaje mi sie pominieta jako caloksztalt. Czym, a raczej kim jest, skad, jak, dlaczego? :)
[209]
spoiler start
Nie będę wszystkiego opisywał, tu masz bardzo dobry art. odpowiadający na twoje pytania.
Dywagacje sympatyczne, ale gość sam się w nich zaplątał. W pewnym momencie pisze, że jeśli wybór został dokonany, to już niczego nie można zmienić i można tylko ponownie przeżyć dane wspomnienie. Z drugiej strony sugeruje, że DeWitt cofa się do momentu chrztu i popełnia samobójstwo/zabija Comstocka. No to jak to jest: można zmieniać przeszłość czy nie?
Poza tym, według niego, każdy wybór oznacza powstanie kolejnego, równoległego świata. DeWitt odmawia chrztu i pozostaje DeWittem; DeWitt przyjmuje chrzest i zmienia się w Comstocka. W ten sam sposób, kiedy DeWitt podejmuje decyzję o oddaniu dziecka, powstają dwie rzeczywistości: w jednej oddaje córkę, ale w drugiej NIE. Więc o co cały ten raban?
A może Comstocka w ogóle nie można zabić? Kiedy DeWitt cofa się do momentu chrztu, żeby go/siebie utopić, powstaje jeszcze jedna rzeczywistość w której jednak Comstock nie ginie itp itd. W tematyce podróży w czasie czy światów równoległych można się bawić w takie rozważania w nieskończoność.
Zresztą gość pisze w tym poście, że Ela przestaje istnieć po utonięciu DeWitta. Dlaczego więc w ostatnim filmiku jej sobowtóry znikają, ale ona nie - następuje ściemnienie. Nota bene tonąc DeWitt skazuje również Annę na niebyt, zabijając Comstocka "zabija" również swoje dziecko. Skandal, co za bydlę.
To jest inny świat, ale zmienna może być niezauważalna i drobna jak np. inny kolor sukni Anny, ławka stojąca w innym miejscu, tych światów jest nieskończenie wiele, to takie fun fiction o mechanice kwantowej
Świat jest taki sam - wejdź w oba i se popatrz.
spoiler stop
spamer
spoiler start
Booker żyje w końcu jest scenka po napisach z nim. Nie żyje już ŻADEN Comstock. Oznacza to, że Booker nadal ma córkę bo nie było osoby, która chciała mu ją odebrać. A ostatnia Elisabeth też znika. Po przyciemnieniu jest dźwięk fortepianu który się pojawiał bo każdym zniknięciu. Nie może jej być bo nie ma Comstocka i nie ma Elisabeth - jest tylko Booker i Anna.
spoiler stop
spoiler start
A kto ci powiedział, że scenka po napisach jest ostatnią chronologicznie? DeWitt popełnia w scenie chrztu samobójstwo - Comstocka zabił w innej rzeczywistości na sterowcu. Tylko... po co?
Ta gra jest niedorobiona...
spoiler stop
Przyjemnie się czyta te posty, można się ciekawych nowych rzeczy dowiedzieć o grze. Ja osobiście czekam na wyjaśnienie twórców, jeśli oczywiście takie coś powstanie, na razie mają niezłą reklamę, ponieważ ludzie ogarniają o co w grze tak naprawdę chodzi i rozpisują się na forach. Osobiście 2/3 gry to tak 8, ale końcówka podciąga całość gry do 10. Co do Infinite przechodzenie go na poziomie normalnym jest niepoważne, przynajmniej na trudnym powinno się przejść a wtedy trochę zajmuje, u mnie tak około 15 h. Pozdro i czekam na kolejne ciekawe posty :)
spoiler start
nie chce mi się odpowiadać na każde wątpliwości po kolei bo opowieść w grze ma sporo niedopowiedzeń i pewnych rzeczy po prostu nie wiadomo jak na przykład pochodzenia songbirda, natury i możliwości "bliźniaków" Lutece, nie wiadomo napewno skąd Elizabeth ma swoje zdolności(są tylko domysły), nie wiadomo też do końca czy istnieje jakaś wersja Bookera który nie podjął nawet próby przyjęcia chrztu, nie wiadomo też czy to tylko Booker przyjmujjący chrzest został zabity czy także ten który chrztu odmówił. W zakończeniu chodziło raczej o to aby dobitnie pokazać że Booker i Comstock to ta sama osoba a w szerszym wymiarze jak bardzo ludzie mogli by być inni w zależności od decyzji jakie podejmują w życiu itd.
BI opowiada raczej historię zaburzenia wielowymiarowej rzeczywistości i jest wariacja na temat dość szalonych, choć pewnie nieudowadnialnych teorii z dziedziny mechaniki kwantowej. Sama historia jest w ogólnym spojrzeniu całkiem prosta: Comstock porywa Elizabeth do równoległej rzeczywistości, w wyniku porwania rzeczywistość się uszkadza a Elizabeth zyskuje superpałery(jak to w amerykańskich historyjkach s-f), Comstock próbując tuszować sprawę wciska wszystkim bajeczkę o tygodniowej ciąży, zabija swoją żonę i próbuje zabić swoich pomocników("bliźniaków"). Bliźniaki jednak nie giną ale znajdują się w jakiejś miedzywymiarowej rzeczywistości (i stają się dobrym wytrychem do wszystkich niezrozumiałych wydarzeń w grze), postanawiają naprawić szkody wywołane porwaniem Elizabeth która w między czasie traci swoje moce, które są wysysane przez wieżę skonstruowaną inżynierów Comstocka. Bliźniaki ściągają do świata Comstocka Bookera. Wyjaśnienie: światów w których istnieje Booker od którego Comstock porywa Anne jest nieskończenie wiele, tak samo jak nieskończenie wiele jest śwatów, w których naukowcy Comstocka wynajdują sposób przemieszczania się między wymiarami, więc do każdej rzeczywistości Bookera można dopasować rzeczywistość Comstocka, wiec zawsze w jakiś sposób Comstock uprowadza Elizabeth.
potem w wielkim skrócie po wielu perturbacjach Booker odbija Elizabeth zabija Comstocka, Songbird niszczy wieżę uwalniając moce Elizabeth, która naprawia rzeczywistość przez zabicie... i tu dwie interpretacje:
1. albo Bookera w momencie przyjęcia chrztu a więc zabijając tylko Comstocka(co obserwujemy z pozycji Bookera aby dobitniej pokazać że Booker=Comstock) - o takiej interpretacji miało by świadczyć fakt że Booker zostaje utopiony a więc ginie przyjmując chrzest.
2. Zabija jednocześnie Comstocka i Bookera bo zabija Bookera przed podjęciem decyzji o przyjęciu/nieprzyjęciu chrztu.
Oczywiscie w tym momencie powstaje paradoks czasowy bo Bookera zabija jego własna córka przed swoimi narodzinami ale nikt tak na prawdę nie wie jak zachowałby się wszechświat gdyby przenieść się w czasie i zabić własnego dziadka w kołysce.
Całej końcówki nie należy traktować zbyt dosłownie, możemy faktycznie w jednym momencie wybrać czy idziemy do latarni z lewej czy z prawej, ale jest to decyzja taka sama jak każda inna jakie podejmujemy w grze - wybór naszyjnika, zaatakowanie kasjera, rzut piłką - bez wiekszego znaczenia dla całej historii. Cały czas bowiem istnieje tylko jedna główna ścieżka rzeczwistości - ta którą obserwujemy jako gracz, gdy giniemy wychodzimy z biura Bookera i przenosimy sie do rzeczywistości w której nie zginął on od kul przeciwników.
Ma to wszytko też trochę wymiar metagrowy jak "would you kindly?" w pierwszym Bio bo można to czytać tak, że równoległe światy to gry rozgrywane przez innych graczy w swoich domach, jest ich nieskończenie wiele, wszystkie różnią się trochę od siebie ale wyglądają bardzo podobnie i dążą do tego samego zakończenia.
Żeby było prościej scenarzyści mają dwa wytrychy: po pierwsze jeśli akcja gry toczy się w równoległych rzeczywistościach to wszystko co może się wydarzyć się wydarza. Po drugie bliźniacy, którzy sprawiają wrażenie jakby równoległe rzeczywistości przeżywali po kolei a nie równolegle(czego dowodzi scena z rzutem monetą na początku gry) - pomagają ciągle Bookerowi w rozwiązaniu historii więc nie dość że podpowiadają bohaterom w patowych sytuacjach to jeszcze jeśli dzieje się coś niezrozumiałego można wytłumaczyć to tak że to bliźniaki zrobili coś prewencyjnie aby pomóc Bookerowi(np zabili gościa w latarnii).
Proste!
spoiler stop
Jeśli ktoś znajduje w Infinite niedomówienia to oznacza, że chyba nie wszystko z gry zrozumiał. Jeśli się uważnie wszystkiemu przyjrzymy i pozbieramy informacje do kupy to wszystko albo większość zawiłości jest wytłumaczona.
Mitsukai Do tych co przeszli, czy w nagraniach jest gdzies opisany backstory Songbirda? Jest to chyba jedyna rzecz, ktora wydaje mi sie pominieta jako caloksztalt. Czym, a raczej kim jest, skad, jak, dlaczego? :)
spoiler start
Songbird jak wiadomo od początku, został stworzony po to aby utrzymać Elizabeth w wieży, chronić ją i w pewien sposób zastraszać mieszkańców miasta i trzymać ich w ryzach. Został skonstruowany w zakładach Finka, gdy ten ujrzał przez wyrwy Big Daddies w Rapture, zerżnął z nich cały pomysł i opracował swoją wersję, takiej istoty (To samo zresztą dotyczyło vigorów i muzyki, w grze można usłyszeć wiele znanych, prawdziwych utworów zaaranżowanych w stylu Columbii, choćby Girls Wanna Have Fun Cyndi Laufer ;)). Nie jestem jednak pewien czy jest to całkowicie mechaniczna istota czy w środku metalowej zbroi siedzi żywy człowiek jak w przypadku Tatuśków. Elizabeth wspominała, że Songbird był jej jedynym przyjacielem, troszczył się o nią, przynosił jej książki, jedzenie itp., nie wiem czy tego rodzaju więź byłaby możliwa między maszyną i żywą kobietą.
spoiler stop
Na mnie Songbird, już od pierwszej prezentacji gry zrobił mega wrażenie i był jednym z głównych atutów przemawiających za grą. Zawiodłem się jednak trochę na tym, że jego występowanie w grze zostało tak ograniczone (3-4 sceny?), miałem nadzieję, ze może znajdzie się jakaś scena walki z nim, choć trzeba przyznać, że gdy już się pojawia robi niemałe wrażenie, a te przeraźliwe dźwięki wydawane prze niego wywoływały u mnie ciary.
jaroo - nie jestem pewien ale to chyba sam Ken Levine powiedział w jakimś promo materiale do BI albo wywiadzie, że trzeba zostawić w historii jakąś sferę niedopowiedzenia aby nie dać odbiorcy poczucia że wszystko wie i rozumie bo wtedy znika poczucie tajemnicy a razem z nim zaciekawienie i zaintrygowanie odbiorcy historią.
spoiler start
Poza tym przyznasz chyba, że dwa zdania Finka o Songbirdzie nie wyczerpują do końca jego historii
spoiler stop
Stad moje pytanie, bo sporo rzeczy mozna wywnioskowac z nagran, a pewnie jakies mi umknely, mimo ze staralem sie odwiedzic kazdy zakamarek. Po zachowaniu SongBirda tez mi trudno do konca dac wiare ze jest w pelni mechaniczny. Moze DLC to wyjasni.
spoiler start
W jednym np pada stwierdzenie ze nikt nie wiedzial o tym ze Lutece ma blizniaka, co mozna interpretowac tak ze to ta sama osoba, tylko z innej rzeczywistosci gdzie urodzila sie facetem, a teraz wspolnie eksperymentuja :)
spoiler stop
o parze Lutence :
spoiler start
Pani i Pan Lutence to jedna i ta sama osoba - Pan Lutence to ten z rzeczywistości DeWitta, Pani to ta z Columbii (pytanie, czy jest możliwe w ramach wielu rzeczywistości równoległych, by ta sama osoba miała 2 różne płcie w różnych światach, bo według niektórych teorii musi panować równowaga). W Kolumbii cała para to pewna projekcja, która przenosi się w czasie i przestrzeni i nie są chyba prawdziwymi osobami jako osobami w Kolumbii, coś w stylu ducha matki Elizabeth. Są setki takich samych światów równoległych czyli wiele Kolumbii i wiele Nowych Jorków, albo po jednym, tylko w różnym czasie - DeWitt wiele razy musiał chyba odwiedzić Kolumbię, mówi chociażby o tym wybór orła lub reszki na początku gry i skreśleniach na tablicy zawieszonej na Lutence płci męskiej. Czyli na pewno jest rzeczywistość, w której Comstock zginął, i taka, w której nie, jest taka, w której zginął DeWitt i taka, w której nie zginął. Moce Elizabeth pochodzą chyba z palca, który został niechlubnie obcięty przez pewnego rodzaju wyrwę. Taka moja interpretacja
spoiler stop
[217] -
spoiler start
Zobacz sobie datę na kalendarzu.
spoiler stop
[219] -
spoiler start
Zabito Comstocka! I tylko jego. Zabiły go PO chrzcie czyli z rzeczywistości Comstocka (po chrzcie na pewno bo pytano już go jakie wybiera imię). Booker żyje, Ely nie ma, Anna jest
spoiler stop
spoiler start
A poza tym to oboje Lutence to jedna i ta sama osoba. Oryginałem jest ta babka, która ogarnęła całkowicie światy równoległe i może łatwo się między nimi przemieszczać i spotykać samą siebie (nawet jako mężczyznę)
spoiler stop
Napisałem Mitsukaiowi w skrócie to czego się można dowiedzieć się z gry o powstaniu i celu Songbirda, jego backstory na pewno jest bardziej rozbudowane, ale gra chyba więcej o nim nie mówi. O wydarzeniach, którego dotyczą go już podczas gry nie pisałem.
spoiler start
No właśnie bardzo prawdopodobne jest, że Robert Lutece to męska wersja Rosalind, na którą trafiła ona w trakcie swoich badań nad alternatywnymi rzeczywistościami. W grze nie można znaleźć żadnych voksofonów Roberta tylko Rosalind, ktoś nawet zauważył, że w jednym z pierwszych etapów gdy popatrzymy na pomnik Lutece z różnych perspektyw pojawia się żeńska albo męska wersja. Być może Lutece tak długo studiowali nad czasem i alternatywnymi rzeczywistościami, że posiedli zdolność dowolnego przenoszenia się między wymiarami i czasem. Jeśli nawet Rosalind została zamordowana przez Comstocka to w grze pojawia się jej wersja z innej rzeczywistości, w której dalej żyje.
Elizabeth posiada swoje moce oczywiście dlatego, że kawałek palca został w innej rzeczywistości niż reszta jej ciała. Lutece w jednym z nagrań wspominała, że wszechświat widocznie nie lubi takich puzzli, czy coś w tym stylu. Może trochę naciągane, ale jakoś to wytłumaczyli ;)
spoiler stop
Czyli gdyby...
spoiler start
zabrać palec Elizabeth z rzeczywistości DeWitta do Kolumbii to Elizabeth nie miałaby takich zdolności :D Aż strach by było pomyśleć, co by było, gdyby DeWitt zrobił sobie z tego palca totemik i nosiłby go zawsze na szyi :D
ale powiedzcie w takim razie - czym była para Lutece w Kolumbii? Duchem, projekcją?
spoiler stop
[226]
spoiler start
Tak Rosalind została zamordowana.Jednak ona ogarniała to wszystko i zobaczyła swoja śmierć w innym świecie. Dlatego wezwała Bookera
spoiler stop
Harry M mylisz się
spoiler start
W ostatniej scenie podczas chrztu ginie Booker i Comstock, przyjmuje on dwa imiona i zabija dwie osoby. Kolejne wersje Elizabeth/Anny znikają dlatego, że Booker umiera i po chrzcie nie będzie już jej ojca, nie będzie jej miał kto począć, przestaje więc istnieć.
spoiler stop
spoiler start
No nie wiem. Zależy o co chodzi z tym po napisach. Ja myślę, że zginął tylko ten Booker co przyjął chrzest/Comstock.
spoiler stop
Dla tych, którzy mają wątpliwości - tu jest fajny artykuł, który dobrze wszystko ujmuje http://www.forbes.com/sites/insertcoin/2013/03/27/an-attempt-to-understand-bioshock-infinites-brilliant-and-bizarre-ending/
Harry M - mieszasz fakty.
spoiler start
Ginie i Comstock, i DeWitt. Tylko tak można zapobiec przyszłym wydarzeniom - albo fanatycznej wersji Elizabeth bombardującej Nowy York, albo masakry na Columbii w której ginie masa osób po interwencji De Witta. Chrzest jest punktem wyjścia. Co prawda pojęcie wieloświatów zakłada ich nieskończoną ilość, ale twórcy spłycili to do jednego źródła od którego wydarzenia biorą swój początek. W grze jest to chrzest. Po Wounded Knee nasz facet zdefiniował siebie, stał się Comstockiem/De Wittem. W obu przypadkach stał się człowiekiem złym. Mylisz też się w Elizabeth/Annie, bo to jedna osoba. Tak jak De Witt zmienił imię na Comstock, tak po skradzeniu Anny De Wittowi z innego świata dla niepoznaki zmienił jej imię, by mieszkańcy kolumbii przyjęli bajeczkę o 8dniowej ciąży, a fałszywy prorok nie mógł się niczego domyślić. Comstock spodziewał się De Witta, bo kradnąc Annę/Elizę widział jego reakcję końcową - chęć odzyskania córki i jednocześnie w efekcie urwany palec. Rosalind jako wybitny naukowiec opanowała do perfekcji podróże międzywymiarowe. Tylko ona, Lady Comstock i Comstock wiedzieli o całej mistyfikacji ze skradzeniem dziecka (Comstock przez podróże stał się bezpłodny), dlatego dziad zabił żonę i swojego najwybitniejszego naukowca. Ale dzięki umiejętnościom Lutece postawiła się ponad czasem i przestrzenią, wraz ze swoją alternatywną wersją mogły istnieć razem dzięki temu właśnie. Wszystko sprawdziło natomiast do tego, że De Witt/Comstock musiał zginąć, by żadne następstwa decyzji po przyjęciu/odrzuceniu Chrztu nie mogły nastąpić. Tym samym Elizabeth skazała samą siebie na śmierć, ale ja to bardziej traktuję jako wybawienie od zła, które miałaby wyrządzić w przyszłości.
spoiler stop
Poza tym nie rozumiem ludzi, którzy szukają jakiś bezpośrednich nawiązań do Rapture, które nawet w tym okresie (1912) nie istnieje.
spoiler start
Teoretycznie Anna i Elisabeth to inne osoby. Ela ma moc, Anna nie ;). A Booker żyje. Jest nadal zepsuty i pije. Dajcie mi jakieś sensowne wytłumaczenie tej scenki po napisach to będzie git
spoiler stop
Dla tej scenki nie ma wytłumaczenia.
spoiler start
nie wiadomo jaka jest jej chronologia, jaka to rzeczywistość, bo to może być kolejna, trzeba rzeczywistość, lub inny czas. DeWitt nie żyje w rzeczywistości Kolumbii i rzeczywistości poczatkowej, kiedy chciał zabić Comstocka przed jego chrztem okazało się, że przybywając na miejsce to on jest Comstockiem, więc musi zginąć, jeśli chce zabić Comstocka (czyli siebie). DO ostatniej sceny tak naprawdę można dobrać własną teorię. A Anna i Elizabeth to teoretycznie ta sama osoba - jako jedyna jest JEDNĄ i tą samą osobą w obydwu rzeczywistościach przedstawionch w grze. Lutece ma swój odpowiednik, DeWitt też, ale nie Anna/Elizabeth
spoiler stop
W zasadzie to w ostatniej scenie sami możemy sobie dopowiedzieć
spoiler start
jaka to rzeczywistoć, czy jest tam Anna w innym wymiarze, czy nie. Równie dobrze może to być właściwy wymiar, gdzie Anna żyje i DeWitt jej nie odda i wszystko potoczy się normalnym życiem bez żadnej Kolumbii. Nie wiadomo czy ona tam jest bo podczas otwierania drzwi gra się kończy. Podobny zabieg jak w Incepcji na końcu
spoiler stop
spoiler start
A Booker żyje. Jest nadal zepsuty i pije. Dajcie mi jakieś sensowne wytłumaczenie tej scenki po napisach to będzie git
Jak człowiek dużo pije, to rzeczywistość miesza mu się z urojeniami alkoholowymi.
Pani i Pan Lutence to jedna i ta sama osoba - Pan Lutence to ten z rzeczywistości DeWitta, Pani to ta z Columbii (pytanie, czy jest możliwe w ramach wielu rzeczywistości równoległych, by ta sama osoba miała 2 różne płcie w różnych światach
To jest możliwe nawet w ramach jednej rzeczywistości.
spoiler stop
spoiler start
Pani i Pan Lutence to jedna i ta sama osoba - Pan Lutence to ten z rzeczywistości DeWitta, Pani to ta z Columbii
Nie zgodziłbym się z tym, rzeczywistość Dewitta i Comstocka do momentu chrztu były przecież jedną i tą samą rzeczywistością, dopiero chrzest rozdzielił je na dwie, tą w której stajemy się Comstockiem i tą w której pozostajemy Bookerem. W życiu Lutece nie było takiego momentu kiedy z jednej osoby niczym na chrzcie zrobiły się dwie i powstały dwie rzeczywistości z żeńskim i męskim odpowiednikiem jednej postaci. Te dwie rzeczywistości dla żeńskiej i męskiej wersji Lutece musiały powstać dużo wcześniej niż chrzest DeWitta - w momencie gdy został poczęty człowiek o nazwisku Lutece. W jednej linii czasowej z matki zostaje poczęta kobieta - Rosalind i to jest ta rzeczywistość gdzie odbywa się chrzest Dewitta, a w w drugiej mężczyzna - Robert. Rosalind nie odnajduje swojego brata w tej linii czasowej gdzie Booker nie bierze chrztu i sprzedaje Anne, bo odnalazłaby w niej samą siebie, a nie męska wersję.
Cytat z początku gry "Umysł obiektu będzie podejmował rozpaczliwe próby..." pochodzi z 1889 roku czyli sprzed chrztu, sprzed rozszczepienia linii DeWitta, wtedy już musiał istnieć bliźniak Rosalind.
spoiler stop
ale
spoiler start
rzeczywistości są niezależne od siebie, to tak jakby 2 osobne planety, na których życie tych samych ludzi toczy się inaczej
spoiler stop
Najlepsza fabuła i gra single player w historii gier (multi należy zdecydowanie do starcrafta 2)!!! Najlepsze napisy końcowe - obejrzyjcie do końca, czekają 2 niespodzianki!!! Genialny gameplay, dająca do myślenia fabuła, świetna muzyka, piękna grafika, genialny tryb 1999!!! Kto nie grał - niech nie czyta żadnych spoilerów, tylko przejdzie samodzielnie najpierw grę!!! Zakończenie trzeba przejść kilka razy, żeby zrozumieć fabułę w pełni - mi 3 razy wystarczyło :) Aż żal że takie gry zdarzają się raz na 5-10 lat. Ocena 10/10.
dandefacto
spoiler start
Tak, ale muszą mieć jakieś ogniwo, miejsce, w którym następuje zapłon wydarzeń. Równoległe rzeczywistości nie zmieniają świata, zmieniają decyzje ludzi, którzy kształtują rzeczywistość, są niezależne, ale mają wspólny początek, którego jednakże nie da się doszukać.
spoiler stop
Wiem. ale nadal nie wiem kim
spoiler start
byli "państwo" Lutece w grze. Projekcja? Duchy? Nie mogli być tylko w głowie DeWitta, skoro Elizka też ich widziała
spoiler stop
spoiler start
Rosalinda Lutece była naukowcem Comstocka, to ona zawiesiła Columbię w powietrzu i zdołała opanować do perfekcji podróże między równoległymi rzeczywistościami ( co prawda za pomocą maszyn, ale jednak) Zdołała w ten sposób odnaleźć swój męski odpowiednik, równie genialny co ona, który w swojej rzeczywistości dokonał podobnych odkryć. Są razem dzięki temu, że poprzez swoje umiejętności podróży międzywymiarowych nie dotyczy ich ani czas, ani przestrzeń. Nie są duchami, są po prostu formą, która może dowolnie zmieniać świat, w którym istnieje. Dlatego na przykład na początku jesteśmy w miejscu, w którym Lutece testuje/ją świat, w którym na monecie wypada tylko reszka. Potem znikają przenosząc się do innego. Dla mnie pomysł ich istnienia jest naprawdę dobry.
spoiler stop
Czyli są kimś w rodzaju
spoiler start
stwórcy, kogoś kto obserwuje wszystko z góry i wie wszystko, dla mnie to chyba najlepsza część fabuły, ta parka. Ciekawe co dzialo się w świecie, w którym wypadała zawsze inna strona monety
spoiler stop
spoiler start
voxofon Rosalindy A Theory On Our "Death":
Comstock has sabotaged our contraption. Yet, we are not dead. A theory: we are scattered amongst the possibility space. But my brother and I are together, and so, I am content. He is not. The business with the girl lies unresolved. But perhaps there is one who can finish it in our stead.
i jeszcze jeden tejże:
One and the Same: You have been transfused, brother, into a new reality, but your body rejects the cognitive dissonance through confusion and hemorrhage. But we are together, and I will mend you. For what separates us now, but a single chromosome?
i jeszcze taka ciekawostka: zauważyliście że ksiądz który chrzci Bookera przed wejściem do Columbii to ten sam który chrzci Bookera po Wounded Knee? tylko oczywiście sporo starszy.
spoiler stop
Przeciętna strzelanka z niezłą fabułą. Gdyby wyciąć z niej bezsensowne walki, to zostałaby krótka, ale przyjemna gierka. Ocena 7,5/10.
Grę skończyłem wczoraj i nie zawiodłem się. Nie nazwałbym tego arcydziełem, bo ani gameplayowo (gameplay to podrasowany Bioshock 1 i 2, z elemetami innych nowszych gier FPP ostatnich lat), ani fabularnie
spoiler start
( inspiracja "Incepcją" a przede wszystkim "Wyspą Tajemnic")
spoiler stop
nic odkrywczego nie wprowadza. Niemniej jednak gra świetna i na swój sposób (mimo wymienionych inspiracji) wyjątkowa.
Benjamin Franklin: W jakimkolwiek kraju by się osiedlili w większej liczbie, Żydzi demoralizowali go, niszczyli integralność ekonomiczną, segregowali się od reszty społeczeństwa, wyszydzali i podkopywali chrześcijańską wiarę, na jakiej oparty jest kraj.
To jest główne zagrożenie dla cywilizacji . A rasizm ? Jaki razim ? Jak prezdentem USA jest murzyn Obama. Lewaccy ideolodzy na siłę szukają wroga w patryiotyźmie i religii nie widząc , że światem rządzi pieniądz czyli korpracje i Wall Strett pod kierownictwem wiadomej nacji .
Gdyby nie te bzdury ideologiczne to gra byłaby świetna .
Gdzie teraz rządzą samozwańcze sekty ? Gdzie jest rasizm ? No chyba , że w stosunku do białych . 99 procent czarnych amerykanów głosowało na czarnego Obamę. To nie jest rasizm ?
Kiedy powstanie gra , że tym złym będą maklerzy , finansiści. biurokraci europejscy którzy ciągle ograniczają wolności i swobody i wysysają nie krew ale ostanie pieniądze przelewając je na konta firm matek A sekty ?. Gdzie one rządzą ? Gdzie one ustalają podatki , czynsze , płace minimanlne?. Zostawcie to niby zgrożenie w postaci sekt i zauważcie prawdziwych krwiopijców współczesnych czasów.
Gra 9/10.
Gra świetnie oddająca klimat początku XX wieku, nie bez kozery nazywanego Wiekiem Utopii. W tym czasie, mrzonki dziewiętnastowiecznych myślicieli, filozofów, czy też zwyczajnych szaleńców, zaczęły się krystalizować, by w nieco odleglejszej przyszłości zaowocować , pod postacią systemów totalitarnych, sekt religijnych, bądź przeróżnych ruchów mistycznych. Zresztą cały wiek XX upłynął pod znakami postępu, wynalazczości i szeroko pojętego "udoskonalania" . Próbowano "udoskonalić" technologię, człowieka, społeczeństwo, czy chociażby religię. Znamienne, że b. często geniusz przeplatał się z szaleństwem. Sztandarowym przykładem jest tu postać N. Tesli. Ten genialny wynalazca i naukowiec, autor niezliczonych patentów, zajmował się także tak kuriozalnymi projektami jak: "promień śmierci" ,czy też koncepcja "wolnej energii", będąca w praktyce próbą stworzenia czegoś, na kształt perpetuum mobile. Ponadto Infinite ukazuje nam wstydliwie skrywaną, drugą twarz Ameryki z tamtego okresu. Państwa zdominowanego przez wzajemnie się przenikające organizacje, głoszące kult broni i protestancki radykalizm, oparty na rasistowskich teoriach supremacji białego człowieka. Ten ksenofobiczny nurt niestety trwa w USA do dnia dzisiejszego. Fanatycy pokroju Davida Koresha, lub też Timothy McVeigh-a nie są wymysłami lewaków, podobnie jak organizacje typu Ku-Klux-Klan, Aryan Nations, NSDAP/AO, czy masowo występujące, uzbrojone "po zęby", skrajnie prawicowe milicje, otwarcie głoszące rasistowskie hasła, niekiedy lekko tylko je "pudrujące", gwoli politycznej poprawności. Bioshock Infinite zachwyca także stroną estetyczną, a oprawa audio- wizualna stoi na b. wysokim poziomie. Ta cała dbałość o różne smaczki i szczegóły...Np. wyłączanie radioodbiorników, które reagują z pewnym opóźnieniem, w sposób właściwy urządzeniom lampowym. Na koniec dodam, że chyba nie sposób oceniać Bioshock Infinite, jak też pozostałych części serii, jedynie w oparciu o wytyczne dotyczące świata gier. Całość przywodzi na myśl "Folwark Zwierzęcy" G. Orwella, w którym to dziele, autor posługując się formą niewinnej bajki, zawarł druzgocącą krytykę socjalistycznej utopii. Podobnie postąpili twórcy Bioshok-ów, wykorzystując grę, jako medium do przekazania o wiele głębszych treści, nomen omen, również dotyczących utopii, jednak w ujęciu znacznie szerszym, niż zrobił to Orwell, koncentrujący się tylko, na jej najbardziej spektakularnej i zarazem zwyrodniałej formie, czyli komunizmie. Ocena końcowa 11/10.
Pogralem na tyle by ocenic, chociaż jeszcze zanim zaczalem grac już czulem, ze ta ocena/gra będzie taka, a nie inna. W końcu to 3 czesc tego samego, a ze swiat z 'dolu' przeniosl się na swiat w 'gorze'...
Jakie jest granie w nowe Bioshock? Dziwne. Z jednej strony otrzymuje oprawe artystyczna na abosulutnie maksymalnym poziomie z drugiej absolutnie gowniany gameplay.
Grafika technologicznie jest slaba/srednia, artystycznie wybitna. Fabula na sile przekombinowana. To co robilo jeszcze jakies wrazenie w Bioshocku1, starano się podnieść do kwadratu i jest pseudo inteligentne, czyli średnio zjadliwe. Klasyczny przykład gry z przerostem formy nad trescia.. Przede wszystkim dla mnie to miała być GRA. Bioshock jest niegrywalny, feeling strzelania jest beznadziejny, nie czuc kopa w broni, nie czuc 'kopa' na przeciwniku, smiem watpic czy hitboxy istnieja. Biorac pod uwagę samo strzelanie to jest to gra z roku 1995-2000 gora. . A strzelamy w tej grze jakies 70%. 20% explorujemy. 10% napawamy się artyzmem tworcow. Nuda, powtarzalność, Cod mode. Bezuzyteczny rozwój,brak wpływu na swiat/fabule/zakonczenie. Skad się biora ekstremalnie wysokie recenzentow? Z tego, ze pierwsze "5 minut" w grze jest fantastyczne(takie tez było w B1). Nie polecam jeśli jesteś GRACZEM.
Tytul gry dla graczy myslacych, ze sa inteligentni, chociaż dajacych się nabic w butelke wedruje do...: Biochock 3! gratz
Jako gra 3/10
Jako wizyta w muzeum 8/10
Ogółem:
@Kiss
We wszystkich swoich postach na temat tej gry, starałem się opisać to co Ty, ale Tobie udało się to wręcz perfekcyjnie.
Krótko i bardzo na temat.
Za Twój post, czapki z głów.
Poza tym, pojawił się tu (na GOL-u) nowy wątek dotyczący tej gry, a mianowicie (w skrócie) "co poeta miał na myśli ?" , czyli (sic) wyjaśnienie fabuły.
Już samo to jest wręcz idiotyczne.
W owym wątku, wypowiadający się pieją z zachwytu nad tą fabułą całą grę sprowadzając tylko do niej, a przecież (jak słusznie zauważyłeś) cyt "Przede wszystkim dla mnie to miała być GRA"
Dokładnie o to chodzi, czyli zabrakło grania w grze.
Skoro ta fabuła jest taka znakomita, to spokojnie można było napisać książkę.
Byłoby to znacznie lepsze w odbiorze.
Po co było pakować tę zamotaną fabułę do gry komputerowej gdzie z definicji przecież CHODZI O GRANIE, a nie roztrząsanie fabuły.
Jeśli już jednak pakować taką fabułę do gry, to na litość boską niechby zrobili z tego przygodówkę (Point & Click).
Nie dość, że byłaby zapewne znacznie ładniejsza graficznie, to i bardziej klimatyczna, że o bardziej sensownym odbiorze fabuły nie wspomnę, a tymczasem zrobiono zwykłego shootera zupełnie nie przystającego do tej fabuły, w dodatku bardzo kiepskiego shootera.
Wyszła zupełnie idiotyczna hybryda która nie jest ani dobrym FPS-em,a nie dobrą przygodówką.
@Kiss
Gdyby był wpływ na świat, fabułe itp gra straciła by swój wyraz, gdyby stała się otwarta, była by syfem, tej grze otwartość tylko by zaszkodziła. Po za tym Gra w sensie GRA zniknęła w latach 90, mam kilku znajomych którzy uważają, że najgorszą rzeczą w historii gier było wprowadzenie do niej fabuły, co dla mnie jest chore.
Żyjemy w świecie, gdzie najbardziej w grach liczy się przedstawiony świat, świetna fabuła, postacie, historia itp. a nie czy tam pukawka ma kopnięcie, komu to potrzebne? I to w tej grze... Ta gra to nie klasyczny shooter, choć można w niego tak grać.
Gra dostaję fenomenalne oceny , więc na pewno musi być bardzo dobra. Sam bardzo chętnie zagram w nią za jakiś czas , bo tylko słyszę same pozytyw :)
gra jest nudna,niczym przez cala przygode nie zaskakuje,fabula?no tu sie nie wypowiadam ale kilka istniejacych rownoczesnie swiatow to sorry ale nie dla mnie :)
podniecacie sie ta Elizabeth zwykla ladna laska postac jak postac niczym sie szczegolnym nie wybija , na dlugo jej nie zapamietam , sa ciekawsze postacie.grafika-wiadomo nie jest najwazniejsza , ale ta cukierkowosc to tez nie dla mnie. i ogolnie gra . malo gry w grze . wiecej jest fabuly ktorej musimy sie przyslugiwac by ja zrozumiec zamiast delektowac sie samym graniem , strzelanie - lol,to jest dopiero kiepskie wogole nie sprawia przyjemnosci a poziom przeciwnikow jak jest gorszy niz w grach z 2000roku. nie wiem jak dostaje takie wysokie oceny ta gra . nie rozumiem.. jako film bylby 8/10 ale jako grac max 4/10...
Mnie ciekawi czemu wycieli fragmenty gameplaya które widzieliśmy w zapowiedziach np: 15 minutowy gamepaly w którym Elizabeth chce uratować rannego konia A DeWitt go dobić, następnie Booker chce uratować listonosza przed egzekucją czym ściąga na siebie agresje członków Vox Populi ogólnie dużo tam się dzieje, 10 minutowa zapowiedź w którym gonią go ludzie z baru a Liz mu pomaga (dość widowiskowy kawałek gry).
Pamiętam że bardzo zapadły mi w pamięci te momenty i szkoda że je wycieli. Gdy to się oglądało gra wyglądała na dużo mniej liniową niż w rzeczywistości i trochę bardziej rozbudowaną.
Muszę też napisać że gameplay który jest na zapowiedziach z przed 2 lat ma lepszą grafikę (oświetlenie, cieniowanie i.t.d.) niż gra obecnie. Co jest co najmniej dziwne.
Czyżby przez te 2 lata gra przeszła ogromną metamorfozę zarówno jeśli chodzi o fabułę, jak i grafikę oraz parę innych rzeczy (czyżby pierwotna gry wersja nie spodobała się jej twórcą) ???
Przez te zmiany (niektóre mało znaczące) gra mnie trochę zawiodła.
Zmiana grafiki jest dość oczywista i przecież to nie pierwszy taki myk - na prezentacje daje się super hiper by ludzie sie ślinili, a do sprzedaży idzie wersja, którą uciągnie playstation3...
fajna gierka calkiem wesoła narazie jestem w połowie. Jak cena spadnie powinienem kupic
[251] Trolling Hard, level up :). Ehh ludzie nie ogarniają fabuły a piszą bzdury...
[95] Heh nie ma to jak fanboyowanie jednego tytułu... Nie wszystko kręci się w okół GTA, ale co ja piszę do osoby która pewnie nawet nie rozumie zakończenia -.-.
Co za nędza. Jestem w Ogrodach Pamięci i mam znaleźć 3 wyrwy. Nie mogę się doczekać końca tego badziewka.
Gra zarąbista :D Ale nie tak bardzo jak pierwsza część Bioshock .
nic dodać nic ująć
Najlepsza gra w jaką kiedykolwiek grałem a grywałem w naprawdę sporo gier ( od bf'a 4, poprzez payday 2, max payne 3 i wiele, wiele innych ). Jedyna gra jaka może z nią konkurować to The Walking Dead Season Two.
Fabuła zayebista, system strzelania perfekcyjny. Świetne znajdźki, możemy się z nich coś dowiedzieć. Świetny system wstęg, różnorodne lokalizacje, prawdziwie OTWARTY świat. Możemy się wrócić aż do początku rozdziału. Ci, którzy mówią, że fabuła jest zła, system strzelania taki czy owaki po prostu nie dorośli do tej gry. Ktoś przedemną napisał "po co się bawić w skomplikowane fabuły, to gra komputerowa" czy jakoś tak, jak chcesz sobie bezmyślnie postrzelać, to sobie pograj np. w l4d2, gdzie nie ma ani fabuły, ani grafiki, tylko bezmyślne strzelanie do zombiaków. Ci, którzy chcą przeżyć świetną przygodę niech koniecznie zagrają w bioshocka. Niecały tydzień temu skończyłem grać, i postanowiłem sobię, że jak tylko znajdę pieniążki i czas zagram po raz drugi od początku, a potem dokupię DLC i dalej będę się rozkoszował tą świetną grą. Mam nadzieje, że wyjdzie kontynuacja.
Super gra. Zarówno fabularnie, graficznie, jak i pod względem midoności. Naprawdę nie ma wiele takich fascynujących gier obecnie :)