Poprawił mi dzisiaj humor na Onecie o warszawskich słoikach.
Słoik, który wstydzi się swojego pochodzenia, nigdy tak naprawdę nie będzie szanowany przez lokalsa.
No kur... jak w więzieniu :D
http://wiadomosci.onet.pl/kiosk/sloje-pobrzekuja-w-stolicy,1,5403094,kiosk-wiadomosc.html
No ale serio. W Warszawie bywałem przejazdem. Pochodzę z małej miejscowości i od 6 lat mieszkam w Krakowie. Nigdy nie spotkałem się z jakimiś atakiem ze strony krakusów i ngidy nie musiałem się wstydzić swojego pochodzenia.
Ale w sumie nie to mnie rozbawiło w tym artykule. Jedną z bohaterek jest jakaś laska pochodząca z Olsztyna. Parę lat zajęło jej "przyzwyczajenie się do miasta" - do komunikacji, do odległości, do korków.... Kur... to Olsztyn jest taką dziurą czy Warszawa jest drugim Mumbajem? Bez kitu pochodzę w miejscowości 10 razy mniejszej od Olsztyna i ogarnięcie się w nowym miejscu zajęło mi może tydzień. Ale ponad 5 lat?!? Ok całej komunikacji miejskiej może pół roku, ale to dlatego, że nie jeździ się codziennie z końca na koniec miasta. Na serio w Warszawie problem słoików jest aż tak powszechny? I na serio słoiki są tak nieprzystosowane do życia jak bohaterka artykułu? (Jeśli tak to się Warszawiakom wcale nie dziwie)
Ja zdaje sobie sprawę że tek artykuł jest przesadzony, ale są chyba jakieś granice?
"myliłam kierunki w metrze." - W metrze z jedną linią no ja nie moge.
"Marta Cymerman bała się jeździć samochodem nawet po swoim rodzinnym Olsztynie," - bez komentarza po prostu.
Bzdura jakas zwlaszcza, ze Warszawie ile jest rodzin mieszkajacych od pokolen? "Lokalsi" to i tak pewnie potomkowie przesiedlonych.
To CoP-> no tak moja rodzina musi mieszkać chociażby 200 lat w danym miejscu żebym mógł uznać się za lokalnego, idąc tym tokiem myślenia to wszyscy jesteśmy przyjezdnymi w swoich własnych miejscowościach
[4]
Rozchodzi sie o fakt hipokryzji, ze znajac zycie wiekszosc "lokalnych" narzekajacych na "słoików" mieszka niewiele dluzej od przyjezdnych. Warszawa jest wyjatkiem niestety przez Powstanie Warszawskie które dokonało strasznych zniszczeń na ludności i samym mieście.
studenci też zaliczają się do słoików?
ja tam od pokolen Warszawiak... wiec mowienie, ze prawie nikt nie jest od pokolen jest bzdura.
aczkolwiek faktycznie, moja prababcia z otwocka byla (dziadek Warszawiak)... ale to tez prawie warszawa
abstrahujac od artykulu faktem jest, ze sloikow jest pelna w warszawie. Nie widze nic w tym zlego, jedynie zauwazalne jest na weekendy, juz nie mowiac o swietach....
Ale w sumie nie to mnie rozbawiło w tym artykule. Jedną z bohaterek jest jakaś laska pochodząca z Olsztyna. Parę lat zajęło jej "przyzwyczajenie się do miasta" - do komunikacji, do odległości, do korków.... Kur... to Olsztyn jest taką dziurą czy Warszawa jest drugim Mumbajem? Bez kitu pochodzę w miejscowości 10 razy mniejszej od Olsztyna i ogarnięcie się w nowym miejscu zajęło mi może tydzień. Ale ponad 5 lat?!? Ok całej komunikacji miejskiej może pół roku, ale to dlatego, że nie jeździ się codziennie z końca na koniec miasta. Na serio w Warszawie problem słoików jest aż tak powszechny? I na serio słoiki są tak nieprzystosowane do życia jak bohaterka artykułu?
Jak by były rzeczywiście nieprzystosowane to by tam nie mieszkały. To raczej kwestia orientacji w terenie i oznaczeń. Jak ktoś ma tendencję do gubienia się to wszędzie się zgubi :) A co do oznaczeń kierunków, przystanków tras autobusów i tramwajów to Warszawa na pewno jest gorzej oznakowana niż Londyn czy Paryż, więc mogę uwierzyć w to że można w metrze pojechać w drugą stronę.
Bez kitu pochodzę w miejscowości 10 razy mniejszej od Olsztyna i ogarnięcie się w nowym miejscu zajęło mi może tydzień.
Ja to z wioski jestem i w stolicy tylko kilka razy w roku w odwiedzinach i też nie zauważyłem żadnego problemu z ogarnięciem środków komunikacji miejskiej. Ba co więcej uważam, że nawet fajnie jest bo dużo tego jeździ plus metro :) No, ale jak takich upośledzonych jak ta pani przyjmują do pracy to może powinienem zacząć szukać pracy w Wa-wie? :D
jak takich upośledzonych jak ta pani przyjmują do pracy to może powinienem zacząć szukać pracy w Wa-wie? :D
Pewnikiem ta pani nigdy nie istniała, a artykuł pisał jakiś słoik na bezpłatnym stażu albo wolontariacie :D
ile jest rodzin mieszkajacych (w Warszawie) od pokolen?
No trochę nas jest.
Niestety odsetek się zmniejsza odkąd na rogatkach przestali sprawdzać papiery.
Pewnikiem ta pani nigdy nie istniała, a artykuł pisał jakiś słoik na bezpłatnym stażu albo wolontariacie :D
+1
Z autopsji: Warszawa nie jest oznakowana gorzej, niż Paryż choć patrząc na proporcje różnica nie jest taka strasznie wielka.
Obawiam się, że jeśli ktoś myli kierunki w metrze warszawskim to w Szanghaju zginąłby marnie...
Ten artykuł jest tak naciągany... Autor znalazł sobie tezę i poszukiwał dowodów na jej poparcie.
W Warszawie bywam od czasu do czasu, wprowadzam się tam we wrześniu i naprawdę trzeba być w podeszłym wieku, albo ograniczonym, aby poznanie komunikacji w niej zajmowało 5 lat. Moja mama jechała do Warszawy do teatru z koleżanką to odnalazła się bez problemu. Ja jeżdżę do Warszawy ze znajomymi, albo na umówiony odbiór/sprzedaż przedmiotu i nie mam problemu z odnalezieniem się w niej, a pochodzę z malutkiej miejscowości.
ile jest rodzin mieszkajacych (w Warszawie) od pokolen?
Całkiem sporo słoiku.
studenci też zaliczają się do słoików?
Owszem, w niczym nie ustępują starszym egzemplarzom. Na przykładzie paru znajomków mogę jednak rzec, że tacy mają jeszcze szansę się ogarnąć :>
[15]
I pewnie wiecej procentowo niz w miastach ktorych wojna tak nie poniszczyla?
Nie mieszkam nawet w Mazowieckim, nie planuje sie wybierac w tym kierunku a tutaj ktoś mnie słoikem nazywa :0.
oho, na forum nowe kultowe slowo sie pojawilo, słoik.... banda gimbusow
A tak przy okazji, słoik to określenie czysto pejoratywne czy nie mające żadnego wydźwięku poza opisem "zjawiska"? Jeżeli ktoś kiedyś w Warszawie powie mi "słoiku" to powinienem się obrazić ? ;)
1. Warszawa wydaje się być spoko, lubię małe miasta w których łatwo się ogarnąć co gdzie jest (tylko jedna linia metra, wszystko opisane, a do tego jeszcze w ojczystym języku)
2. co do słoików i ich nieogaru - cóż w Krakowie jest też sporo takowych studentów, co nie wie jak dostać się z miasteczka studenckiego/kampusu/mieszkania gdzieś indziej niżeli na rynek/uczelnię
3. w wielu miastach "lokalsi" w dużej ilości niewiedzą jak się dostać w dane miejsce miasta, bo nigdy tam niebyli, przykładowo laska która mieszka na podgórzu w Krakowie od 30 lat i pracuje np. na Kazimierzu niema zielonego pojęcia jak dostać się do Mistrzejowic (już pomijając to, gdzie one mogą się znajdować i co na nich jest) :)
4. w Krakowie jest sporo też przyjezdnych którzy lepiej znają miasto od lokalsów, bo np. zmieniali w ciągu 5 lat studiowania mieszkanie 10 razy w obrębie całego miasta
5. co do szanowania - to zasada imho jest taka: jak dana osoba jest OK, to jest OK, a jak nie bardzo to szuka się kolejnych powodów do udupienia np. pochodzenie ;)
6. co do jazdy samochodem w nowych miejscach - póki jest to Twoje auto, lub auto jakie znasz to spoko, gorzej jak np. lata jeździsz samochodem za 10-20k, a w jeden dzień masz wsiąść w auto swojego przełożonego za 10x tyle i pojechać coś załatwić w mieście oddalonym o około 100 km ;)
W skrócie są ludzie nieprzystosowani których zawsze nazywałem pierdołami, bez względu na to czy są z mojego miasta czy innego, oraz tych którzy sobie radzą, z tym, że ludzie przyjezdni (to już nawet osoby które mieszkają przy granicy miasta ;P) i często tacy przyjezdni codziennie radzili sobie zawsze lepiej niżeli Ci co od urodzenia mieszkali w ścisłym centrum lub też do tego centrum się sprowadzili.
Ogólnie ciężko uogólniać i raczej niema co uogólniać, że przyjezdny = zły, lokals = dobry.
A i co do słoików - czasem ze sobą przywożą zajebiste specjały które warto poznać :D
Fett -> Ogólnie słoikiem nazywa się od przetworów i rzeczy przywożone przez przyjezdnych z domu ale raczej nazywanie "słoikiem" można odebrać obraźliwie chyba że rozmawiasz ze znajomym warszawiakiem który się z Tobą przekomarza. "Słoik" to raczej określenie pogardliwe dlatego możesz się obrazić :D
a dodatkowo jak bohaterka w warszawie myliła kierunki w metrze to chciałbym ją zobaczyć na urlopie za granicą ;P
denerwujace jest tez to, ze sloiki nie potrafia jezdzic na warszawskich drogach...
niektorzy nie ogarniaja, swiatel, skrzyzowan, a jak rondo natrafi sie to katastrofa sie robi...
nie zebym byl uprzedzony, ale jest to zauwazalne prawie jak "blondynki" na drogach (w cudzyslowiu bo szufladkuje kobiety jako glupie blondynki na drodze- tak jakby ktos myslal, ze mam cos do blondynek)
To prawda że autorka musi być słabo ogarnięta bo ja będąc pierwszy raz w Warszawie bez problemu trafiłem do Muzeum Powstania Warszawskiego mimo że jechałem sam, nie znając miasta, musiałem przesiadać się do innego tramwaju a jedyne czym mogłem się posiłkować to sprawdzenie trasy na jakdojade.pl i oznaczenia w mieście. Nie miałem problemu z ogarnięciem rozkładu komunikacji, a mieszkam w miejscowości 4-5 razy mniejszej od Olsztyna z którego pochodzi bohaterka artykułu.
denerwujace jest tez to, ze sloiki nie potrafia jezdzic na warszawskich drogach...
Nie jestem z warszawy ale u mnie słoiki stoja grzecznie w lodowce, ewentualnie w piwnicy i wnisokuje ze tez nie potrafia jezdzic po drogach no bo jak kurwa sloik moze jezdzic? :D
Ojtam Warszawa, ogarnijcie Kijów albo Melbourne ;P
Wawa: powierzchnia: 517 km2, ludność: 1,7 miliona
Kraków: powierzchnia: 327 km2, ludność: 0,8 miliona
Kijów: powierzchnia: 839 km2, ludność 2,8 miliona
Melbourne: powierzchnia: 8806 km2, ludność: 4,1 miliiona
Londyn: powierzchnia: 1572 km2, ludność 8,2 miliona
etc.
Polskie miasta są MAŁE, mało zaludnione i jeżeli w nich się dana osoba gubi to widać nie powinna nigdy z domu wychodzić ;)
Ja od określenia 'słoik' dużo bardziej wolę 'cham'. Wzorem Onufrego Zagłoby.
6. co do jazdy samochodem w nowych miejscach - póki jest to Twoje auto, lub auto jakie znasz to spoko, gorzej jak np. lata jeździsz samochodem za 10-20k, a w jeden dzień masz wsiąść w auto swojego przełożonego za 10x tyle i pojechać coś załatwić w mieście oddalonym o około 100 km ;)
Droższymi samochodami zazwyczaj jeździ się dużo wygodniej niż tańszymi. Jak się z mojego szrota przesiadłem na parę kursów CLSem, to czułem frajdę, a nie strach :).
Zenzibar - jeździ się lepiej, ale zawsze gdzieś z tyłu głowy masz myśl, kto zapłaci za szkody w razie czego ;P
oczywiście ubezpieczyciel, no ale pewien pokład niepokoju zawsze zostaje ;P
a jak rondo natrafi sie to katastrofa sie robi...
A jak jeszcze na rondzie dojdzie tramwaj... Paaaanie! :D
[29]
To wystarczy mieszkac w Zielonej Górze zeby tramwaju na oczy nie widziec.
mnie kompletnie przerasta to co się dzieje na rondach
jak to możliwe, że ludzie nie dają sobie rady nawet na turbinowym? jakim to trzeba być tłukiem, by zapieprzać prawym pasem (najlepiej z włączonym kierunkowskazem) przez całe rondo?
Jesli ktos mowi, ze Warszawa to duze miasto to juz wiem, ze w zyciu nie byl dluzej za granica niz 3 tyg w Egipcie.
Słuszna uwaga u kogoś wyżej W swoim mieście też nei znam niektórych osiedli poza głównymi ulicami, bo nigdy nie miałem powodu by tam bywać.
Co do odnajdywania się - z GPS-em i jakodojade, to i w NY pewnie zgubić się nie sposób, ale bez tego moze być już trudniej dostać sie w jakieś miejsce poza ścisłym centrum nie znając układu i nazw ulic, nie widzę w tym nic bulwersującego.
Choć oczywiście jeśli istnieją ludzie gubiący sie w Warszawskim metrze to... hm... tacy chyba naprawdę mogą denerwować, ale nei wiem, czy istnieją - bo to musiałyby być jakieś osoby z kompletnej dziczy, które nigdy eni były w mieście, nie widziały różnych linii autobusowych, takie stereotypowe i przerysowane "wieśniaki"... Z drugiej strony, skoro warszawscy cwaniacy zza kółka narzekają, zę są tacy co ronda nie widzieli... Tak, w Warszawie jest pewnie trochę skomplikowanych skrzyżowań (bo de facto te najgorsze to nigdy chyba nie są ronda)... może kłopoty to wina dotychczasowej nauki teorii na egzaminie na pamięć? :P Przy takim podejściu sam, gdybym miał prawko, na paru skrzyżowaniach w stolicy pewnie bym sie zastanawiał, bo tych w stylu kilku bardzo pokręconych u siebie raczej nie zobaczę, a zakręconych jest kilka...
Swoją drogą Warszawa ma tylko 3x większą powierzchnię niz moje rodzinne miasto? Hmmm... zawsze myślałem, parzac na plany, że jest większa...
Jesli ktos mowi, ze Warszawa to duze miasto to juz wiem, ze w zyciu nie byl dluzej za granica niz 3 tyg w Egipcie.
Dwunaste miasto w Europie pod względem liczby mieszkańców. To chyba duże?
http://pl.wikipedia.org/wiki/Miasta_w_Europie_wed%C5%82ug_liczby_ludno%C5%9Bci
jakim to trzeba być tłukiem, by zapieprzać prawym pasem (najlepiej z włączonym kierunkowskazem) przez całe rondo?
+1, lewym kierunkowskazem :D
Co do masakryczności rond i skrzyżowań, najlepsze na jakim jeździłem to było skrzyżowanie Saskiej i Lipskiej w Krakowie, przed remontem. Kto ma wiedzieć ten wie :D Niejedna Lka tam pewnie ulała :D Teraz to chociaż jakąś tą wysepkę ogarnęli i namalowali pasy. Ale powiedzcie mi, jak powinien się zachować (albo inaczej, nie dostać pierd... )samochód oznaczony czerwoną kropką chcący zawrócić :D Zwłaszcza, że przez dłuższy czas była remontowana ulica nieopodal i tamtędy była zrobiona taki mały objazd. Ruch masakryczny, obrzeża więc ciemno, błoto. Masakra najgorsze skrzyżowanie ever... Jadąc tamtędy stłukłem słoik z bigosem
Typowo polski kompleks mniejszości a samo porównanie wyjątkowo z dupy
Cóż za elokwencja!
Widziałem troszeczkę miast w wielu zakątkach świata i Warszawa nie wydaje się mała ani prowincjonalna.
Zgadzam się, że artykuł jest ultra naciągany i w ogóle tandetny. Jestem przyjezdny i mieszkam w warszawie już sporo lat.
Mam wrażenie że dziennikarz usłyszał od kilku osób różnych drętwych historyjek, trochę ubarwił i próbuje rozciągnąć to na całe społeczności.
Już same wyrażenia 'słoki' i 'lokalsi' też naciągane na maxa. "Słoik" slyszalem właściwie raz kiedyś tam od jednej kolezanki, a od innych (a znam wielu młodziaków w warszawie) w ogóle. a "lokalsi" - pierwszy raz w artykule.
Zdania "zarzucają przyjezdnym, że nie płacą w stolicy podatków, zabierają co intratniejsze posady, miejsce dla dziecka w przedszkolu, czy kawałek asfaltu, na którym da się zaparkować samochód "
chyba nigdy nie slyszalem. Taka kolejna naciągana kupa.
Albo to "Ludzie stają się coraz bardziej chamscy, wulgarni. Do tego wśród części rdzennych mieszkańców stolicy pokutuje przekonanie, że oni coś tracą przez słoików, że słoje im coś zabierają. To może być siedzenie w autobusie, miejsce parkingowe pod blokiem, albo stanowisko pracy. Swoją frustrację wylewają właśnie na słoików, robią z nich kozły ofiarne"
- to już jest taka bzdura że gorzej być nie może. Że niby lokalsi wylewają frustracje na słoików - dżizas;) - co to ma w ogóle być i skąd to ta dziennikarzyna wziął;) dramat.
Właściwie mam odmienne zdanie - ludzie stają się co raz bardziej cywilizowani i nie klepią takich bzdur jak piszą w artykule.
Słoików pełno, ale też ciężko mówić o jakiejś wojnie między nimi a "lokalsami", bo lokalsów z dziada pradziada jest bez kitu w Warszawie garstka. Większość spośród nich jest dopiero pierwszym pokoleniem urodzonym tutaj na miejscu i też jeżdżą do rodzin na wieś.
Te wojenki to dlatego często bitwy słoiki kontra słoiki. Głównie na forach onetu. Kawałki asfaltu albo posady zabierają sami sobie.
A ilu jest przyjezdnych widać na wylotówkach przy łikendach. I na pustych ulicach w mieście przy okazji długich świąt i weekendów. Dopiero wtedy widać, ilu ludzi tutaj przyjechało za chlebem w ciągu ostatnich 20 lat.
Warszawiacy to zginęli w powstaniu, teraz to tam 5% jest prawdziwymi warszawiakami, reszta to ludzie szukający cudów w STOLYCY.
Zen -> Nie chodziło mi o twoją wypowiedz a o osoby która porównała warszawę do Egiptu
Ach, pardon, troszeczkę dzisiaj nie domagam po wczorajszych breweriach, więc nie skumałem do końca ;).
sloki to dwa problemy:
nie placa u nas podatkow
maja gorszy refleks na drodze. Jezdza rownie szybko (albo i szybciej) ale wolniej reaguja na swiatla, dziure w korku etc. Widac i czuc to jak cholera. I jest wkurzajace.
Rozumiem, u nich sie tak dynamicznie nie jezdzi, bo wszedzie blisko, ale u nas jest daleko (i dlugo, 2h do pracy to dla niektorych norma) i trzeba przywyknac.
A jeśli dla kogoś jazda po Warszawie jest bardzo wyzywająca to zapraszam na rundkę pod Łukiem Triumfalnym lub przejażdżkę ulicami Rijadu, Bombaju, czy innego azjatyckiego miasta :).
Lookash :P --->
Przy czym przepuszczasz wszystkich z oznaczonych niebieska strzałką :) W nocy, jak jest duży ruch można się zesrać bo na skrzyżowaniu stoi się 20 minut
Tak mnie kazali na kursie :( I od tamtej pory tam nie byłem.
Przy czym teraz są tam narysowane wysepki. Jak tam jechałem prawy pas drogi na której znajduje się ciężarówka umożliwiał też jazdę na wprost. Więc chcąc skręcić tak jak Lookash po prostu wjechałbym pod prąd
Bez wysepki to faktycznie byłoby pewnie ciężko, ale dzisiaj chyba nie byłoby z tym żadnych problemów. Chyba, że baba jakaś by jechała ;]
Może nie mają tam jedzenia, albo prestyż życia w tymże eldorado kosztuje i na jedzenie już nie starcza. Nie ma się z czego śmiać.
To nie jest tak, że w Warszawie mieszkają same gorole i hadziaje, ale z pewnością znaczna większość to przyjezdni w drugim, najdalej trzecim pokoleniu. Autochtoni warszawscy stanowią może 20% populacji lewobrzeżnej Warszawy. Warto też zaznaczyć, że dla autochtona warszawskiego Warszawa kończy się na Wiśle. Praga to historycznie odrębne miasto, z własną kulturą i tradycją. Wszystko połączone administracyjnie, jak to warszawiacy żartobliwie określają, w diecezję warszawsko-praską (ta nomenklatura w kościele naprawdę obowiązuje do dziś).
Problem z przyjezdnymi jest taki, że w większości są chłopskiego, niewielkomiejskiego pochodzenia. Z różnych powodów po przyjeździe do Warszawy nie byli w stanie zaakceptować istniejącej tu kultury i tradycji, zamiast tego wprowadzali własne, dla warszawiaków, egzotyczne obyczaje. To była główna płaszczyzna konfliktów. Z powodu tej egzotyki przyjezdnych Warszawa doczekała się w Polsce pogardliwych neologizmów w rodzaju "Wieśniawa". Zachowanie ludzi pochodzenia wiejskiego było momentami nieakceptowalne. Najbardziej bolał fakt, że nie szanowali warszawskich zwyczajów i nie próbowali się do tej zastanej kultury asymilować, zamiast tego próbowali narzucać własną, obcą.
Jak to w Warszawie kultura była i tradycje, których nie było gdzie indziej? Bo ja po przyjeździe do Krakowa nie czułem, że muszę się asymilować, dostosowywać, poznawać nowe obyczaje... Zresztą nie wiem, w Warszawie nigdy nie mieszkałem. Jakbym pojechał do Tokio to też pewnie miałbym problem z adaptacją do tamtejszej kultury :P
Ahaswer
Twoja wypowiedź to typowa warszafka. Niby jakie zwyczaje i jaka do cholery kultura jest w warszawie? Rozumiem, że o Śląsku można tak powiedzieć, no bo to zakamuflowana opcja niemiecka, a ludzie są szwwabami a nie prawdziwymi polakami, ale żeby w warszafce jakaś odrębna kultura istniała?
Czytając np. takiego Grzesiuka(Czerniaków lat 30) jakoś nie widziałem specjalnej inności. Własną kulturę i własne zwyczaje to mają górale, kaszubi ale nie wy ludzie z stolycy.
jestem warszawiakiem z dziada pradziada i też nie wiem o czym on do cholery mówi
Problem z przyjezdnymi jest taki, że w większości są chłopskiego, niewielkomiejskiego pochodzenia
To jest problem całego kraju.
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114883,11771239,_Wszyscy_jestesmy_potomkami_chlopow__Stad_nasz_konsumpcjonizm_.html
Fett - zawrócić to pół biedy, ja sie zastanawiam jak ten z kropką ma prawidłowo skręcić w lewo - też na tym "rondzie"? :P
ad. 3
"...zwlaszcza, ze Warszawie ile jest rodzin mieszkajacych od pokolen? "Lokalsi" to i tak pewnie potomkowie przesiedlonych..."
Doslownie brak slow aby taka bzdure komentowac ....
Mieszkam w stolicy już jakiś czas i miałem okazję kilka razy dostać opinię od lokalsów o treści: "To Ty nie jesteś z Warszawy!? Ja wyglądasz na rodowitego". Lubię to miasto, daje duże możliwości - przyzwyczaiłem się do niego, znam je na wylot, nie chciałbym i nie dałbym rady wyprowadzić się do mniejszego jak Łódź, Kraków, Wrocław etc. Poznałem tu wielu wspaniałych ludzi, także tych złych rodowitych warszawiaków, którzy tak bardzo nienawidzą słoików, haha. Komunikacja miejska jest świetna, a korki owszem są, ale bardzo szybko można nauczyć się je omijać.
Czego nie lubię? Nie lubię specyficznych środowisk warszawskiej młodzieży - ale od niedawna. Nie wiem, czy to ja się zestarzałem, czy przez ostatni rok coś mocno przetrąciło główki tej hołocie. Bananowe dzieci, które kiedyś były mi totalnie obojętne i żyliśmy obok siebie w doskonałej harmonii nagle zaczęły zamieniać w siłą lansujące się attention whores. Niewychowane gnoje bez szacunku do wszystkich, obnoszące się pieniędzmi ciężko pracujących na to rodziców.
Studenciaki to odrębny temat, bo tego gnoju właściwie jest pełno w każdym mieście uniwersyteckim.
Coz, ja nie mieszkam co prawda w Warszawie, a w Piasecznie czyli granicze z Warszawa. Nie ma sensu zeby taki kawalek sie wyprowadzac, zeby tylko mieszkac w stolicy. Warszawe znam juz dosc dobrze, jesli musze jechac w jakas ulice, ktorej nie znam, to sprawdzam na mapie blisko jakiej glownej sie ona znajduje, a dalej nie ma juz problemu. Nie ma duzo ulic, ktore sie koncza, albo przechodza w jednokierunkowe, a nawet jesli to latwo da sie objechac "na czuja". Oprocz tego jest sporo pieknych miejsc - cala Warszawa jest wyjatkowo zielona, co dobrze widac na mapach satelitarnych.
Udogodnien ja widze coraz wiecej. Pomijam fakt, ze nieskromnie mowiac wiem naprawde sporo o Warszawie i jej planowaniu (tak, tunel wzdluz Wisly MA SENS), to widze tez kupe zalet jakie miasto dostarcza. Na przyklad na karte miejska (czyli bilet miesieczny) mamy nie tylko rozbudowana komunikacje (w sklad ktorej wchodza wszystkie autobusy, tramwaje, metro, SKM, WKD, Koleje Mazowieckie, oczywiscie do wykupionej granicy strefy), ale takze parkingi samochodowe, ktore zazwyczaj sa blisko petli tramwajowej, albo stacji metra, a nawet mozna dzieki temu wypozyczac ksiazki z biblioteki publicznej.
Dlaczego nie lubie sloikow ? Bo nie meldujac sie w Warszawie, odprowadzaja nizszy podatek do swojej miejscowosci. Niby to jest argument na ich obrone, bo wspieraja rozwoj regionu, ale mieszkajac w Warszawie i korzystajac z jej udogodnien, tak naprawde ja OKRADA. A potem wszyscy spoza Warszawy placza, bo z ich pieniedzy ida srodki na budowe metra i zaczyna sie wielka nienawisc do Warszawy, ktora przejawia sie nie tylko niechecia do miejsca, ale takze przekuwaniem tego nawet na to, ze z automatu staje sie to brzydkie miasto. Chcieliscie rozwoju mniejszych miast ? Trzeba bylo nie obalac PRLu.
I tak, dla mnie kazdy z rejestracja WA nie jest na pewno warszawiakiem, bo zwyczajnie tam warszawiacy nigdy nie mieszkali. Tam sa tylko wysepki nowo powstalych osiedli z kiepskich materialow. No i najgorsze to ruch drogowy. Odstepy miedzy autami na co najmniej 10 metrow, a jazda po Pulawskiej to ciagle przepychanie sie miedzy samochodami, bo zwyczajnie jazda jednym pasem konczy sie utknieciem za zawalidroga. Ja zwyczajnie tego nie rozumiem, jak chca jechac wolno, to niech sie wleka po prawym pasie, ale oczywiscie z racji tego ze sa az 3, to trudno sie zdecydowac i losowo wybrana cipka bedzie jechac losowo wybranym pasem ruchu.
Z jednej strony mozna poznac sloika po tym, ze nie zna kompletnie nazw bardziej charakterystycznych miejsc, ale z drugiej nawet niektorzy rodowici warszawiacy mieli z tym problem (na przyklad bardzo malo osob wiedzialo gdzie jest Dworzec Poludniowy). Za to niedlugo, dzieki upartej wladzy, ktora sprzeda dusze za cargo, pochodzace najczesciej od szwabow, bedzie zmiana nazwy jednej z wazniejszych alej w Warszawie. Stad bede mogl poznac sloika swiezaka - propozycja spotkania na skrzyzowaniu Marszalkowskiej z Armii Ludowej i smianiu sie do rozpuku jak bedzie dzwonic i pytac gdzie to jest.
Zjawisko korkow porownalbym do pustego pokoju, ktory sie urzadza, ale doklada sie do niego coraz wiecej mebli i robi sie ciasno. Tak samo jest z sytuacja na drogach - jest za duzo aut, zeby przepustowosc glownych drog byla wystarczajaca. Wielu z nich nie da rady bardziej poszerzyc, bo weszlyby na budynki. Narzeka sie na buspasy, ale gdyby nie one, to wiekszosc ludzi, ktorzy nie posiadaja samochodu, praktycznie nie mialoby mozliwosci dotrzec do swojej lokalizacji bez wiekszego zapasu czasu.
Konkluzja - zle wcale nie jest, tylko Warszawa powoli zaczyna sie robic Londynem w mniejszej skali, gdzie naplywa kupa ludzi, a wiekszosc miasta pustoszeje podczas ferii swiatecznych. Na szczescie w Warszawie ciagle sa spokojne miejsca, takie jak Grochow, gdzie mozna w spokoju rozpalic z kumplami grilla i posiedziec w samotnosci, bedac jedyne 25 minut od centrum.
Ja jestem przyjezdny, nigdy nie spotkałem się w związku z tym z jakąś dyskryminacją, czasem tylko przerzucamy się złośliwościami z kolegami, ale to na zasadzie, że ktoś jest z Płocka, ktoś z Wilanowa, a ktoś z jakiejś wsi pod Trójmiastem.
Nie uważam, żeby było się czym przejmować, hejt na słoiki jest jednym z tysięcy hejtów jakie były, są i będą. Takie urozmaicanie sobie szarego życia. Mieszkam w Wawie dopiero kilka lat, a mało kogo tak nienawidzę, jak słoików właśnie ;))
Czego nie lubię? Nie lubię specyficznych środowisk warszawskiej młodzieży - ale od niedawna. Nie wiem, czy to ja się zestarzałem, czy przez ostatni rok coś mocno przetrąciło główki tej hołocie. Bananowe dzieci, które kiedyś były mi totalnie obojętne i żyliśmy obok siebie w doskonałej harmonii nagle zaczęły zamieniać w siłą lansujące się attention whores. Niewychowane gnoje bez szacunku do wszystkich, obnoszące się pieniędzmi ciężko pracujących na to rodziców.
No patrz quaku, widzę że nie jestem odosobniony w poglądzie :) . Byłem w Warszawie jakoś na przełomie lipca/sierpnia i pierwsze co uderzyło po wejściu do komunikacji miejskiej to właśnie ta przysłowiowa "bananowa młodzież" - w fullcapach, głośne, lansujące się super historiami z wczoraj, rzucające bluzgami na cały tramwaj. Mieszkam w Krakowie i takiego bydła ze strony młodzieży to nawet tu nie widziałem a jeżdże mpk codziennie :))
Wiecie co jest najgorsze? Ze lokalsi biora sobie sloiki za partnerow. Psuja prawdziwa warszawska krew, mieszaja sie z takim plebsem. Paru spralismy takich co to sobie dziewczyny z bialegostoku wzieli, ale widze ze to bedzie dluga i ciezka walka... Mam nadzieje ze GW napisze o tym artykul i wesprze nas swoim poparciem...
Fett, jak byś był taki dobrym odpowiedz mi na pytanie z wątku https://www.gry-online.pl/S043.asp?ID=12527017 :)