Nowoczesna (nie)wolność
Fajny wpis. Warto sobie uświadomić, że wbrew pozorom jesteśmy bardziej zniewoleni, niż np. polscy chłopi kilkaset lat temu. Te wszystkie przepisy unijne zabraniające wszystkiego (nawet jedzenie ogórka o niewłaściwych rozmiarach!), karanie za najmniejsze wykroczenie czy to, że na państwo coraz więcej pracujemy sprawiają, że jesteśmy tylko robolami utrzymującymi garstkę najbogatszych.
Fajny wpis. Warto sobie uświadomić, że wbrew pozorom jesteśmy bardziej zniewoleni, niż np. polscy chłopi kilkaset lat temu. --->
No to mnie teraz rozbawiłeś.
Jeśli chodzi o zniewolenie, to byłbym do pewnego stopnia skłonny się zgodzić, że chłopi mieli kiedyś na niektórych polach więcej wolności, niż my mamy teraz, aczkolwiek poziom życia jest nieporównywalny ;P
Warto sobie uświadomić, że wbrew pozorom jesteśmy bardziej zniewoleni, niż np. polscy chłopi kilkaset lat temu.
Rozumiem, ze chętnie zamieniłbyś się z tym małorolnym chłopem i zapierdzielał od świtu do zmierzchu na pańszczyźnie ;]
Chłopi nie mieli wtedy ani telewizorów, ani telefonów, ani tym bardziej samochodów! Więc było gorzej! Teraz to mamy, tyle że przy aktualnych pensjach i cenach nie za bardzo nas stać na własne mieszkanie.
discord - Ooo... to tak jak w Kielcach.
discord - Zrobił swoje i miał spokój. W końcu chłop miał też swoją ziemię, którą otrzymał od swojego pana i mógł na nie robić co chciał i się z niej utrzymać. Nikt mu się nie wtrącał czy na swojej ziemi może wyciąć drzewo czy nie. Jeśli mu coś zbywało sprzedawał to na targu i tak wiódł życia. A teraz pół roku robimy na państwo. I za co? Za opiekę medyczną na najwyższym poziomie? Za wysokie emerytury? Za poziom życia w państwie?
Nie wspominając o podatkach od wszystkiego. I oczywiście od urzędników, którzy za wszelką cenę chcą udupić człowieka, który się czegoś dorobił. Mało to się słyszy ile jeden głupi błąd albo zamierzone działanie urzędnika zrujnowały dobrze prosperujące przedsiębiorstwa?
A czlowiek w epoce kamienia lupanego nawet nie musial obrabaic panszczyzny, widze ze kilku tu obecnych chetnie by sie zamienilo z neandertalczykiem, nawet poziom umyslowy juz dopasowali :D
sebogothic -> Jasne wtedy to się żyło nie to co teraz. Robota od świtu do nocy. Jak nie u pana to u siebie trzeba było popier.... żeby zdążyć ze wszystkim. Chłop przypisany do ziemi więc tylko jeden członek rodziny mógł opuścić wieś. Jak pan był zły na chłopa to można było wybatożyć. Do tego dochodził różne opłaty na rzecz pana albo w naturze albo kasie. Naprawdę żyć nie umierać.
Przestań więc waść pieprzyć jak to teraz źle. Bo wolności masz o wiele, wiele więcej łącznie z tym co robić i kiedy robić. Nikt nad tobą z batem nie stoi.
Nie widzę sensu tego tekstu. Jak ktoś jest konformistyczną pipą, to oczywistym jest, że czuje się zniewolony. Poza tym tym odniosłem takie wrażenie, że tekst nie tyle traktuje o "wolności", ile o nienawiści do obrazu współczesnego świata. Ja tam nie narzekam. Wolę pracować te 8h dziennie i mieć potem wybór między tysiącami różnych zajęć (gry, książki, kino, internet itd. itd. itd.) niż zapieprzać pół dnia, jeść dzień w dzień chleb z ogórkiem, martwić się o zdrowie, klęski żywiołowe, przestępców i setki innych spraw, żeby pod koniec dnia wybierać między patrzeniem w gwiazdy a bawieniem się własną kupą jakimś patykiem. Przypomina mi się też temat o książce/filmie Into the Wild i wolności, gdzie w dyskusji ktoś powiedział, że w dziczy człowiek nie jest wolny, a zniewolony ciągłą potrzebą przetrwania. W dzisiejszych czasach nawet nie trzeba mieć pracy, a państwo i tak się Tobą zaopiekuje.
Powstał nawet film udowadniający, że od „gęby” uciec się da. Jest nim „American Beauty”
Albo mnie pamięć myli, albo ten film właśnie pokazywał, że da się zmienić swoje życie.
I tak w ogóle: kto komu broni znaleźć sobie prostą, mało płatną posadę, mieć obowiązki w dupie i siedzieć na najniższym szczeblu kariery, żeby cieszyć się "wolnością"? Karalne to jest czy co?
Jak by to powiedzieć... po pierwsze, zależy jak rozumieć wolność. Po drugie, zawsze jednak da się uciec - to, że ktoś nie widzi wyjścia nie znaczy, że go nie ma.
A świat obecnie oferuje bardzo wiele alternatyw, nawet jeśli nie wszystkie są oczywiste dla każdego.
Poza tym nie wydaje mi się żeby ocenianie wolności obecnej i chłopów w Średniowieczu miało sens z racji odmienności pojęć i horyzontów myślowych, tego po prostu nie da się od tak porównać.
W takim rozumieniu, osiągnęlibyśmy wolność jedynie poprzez samotnicze i samowystarczalne życie a nasza "wolność" najpewniej zakończyłaby się samobójstwem. Jeśli zgadzamy się na życie w społeczeństwie oraz danym państwie z określonymi przepisami,to wolność musimy pojmować w sposób nie chałupniczy, wręcz prostacki, a w sposób metaforyczny i mentalny.
Z wolnością do życia we własnym państwie wiążą się pewne obowiązki i solidarność społeczna. Czasami jeśli człowiek jest "zbyt wolny" - w sensie, że nie musi niczego robić i nie robi - to się przeważnie źle kończy, bo nie odnajduje sensu w swoim życiu.
W pierwszej części autor zarzuca współczesnemu światu, że każdemu przypina się etykietę ("gębę") i w związku z tym jesteśmy zniewoleni, w przeciwieństwie do Indian, etc. Obarcza za to winą społeczeństwo, które rzekomo narzuca ludziom ramy. Jednak jakoś nie zauważa, że człowiek jest istotą społeczną. Ludzie organizowali się w grupy od najdawniejszych czasów, a funkcjonowanie w ramach pewnej grupy zawsze wymusza na nas jakieś ograniczenia - to nie jest niewolnictwo.
Życie tubylca to nie leżenie w hamaku i nic nie robienie. Jego życie musi być podporządkowane przetrwaniu i temu jest podporządkowane jego funkcjonowanie. Życie tzw. "dzikich" niejednokrotnie było bardziej sformalizowane niż we współczesnym społeczeństwie. Od poszczególnych członków plemienia oczekiwano zachowań zgodnych z zwyczajami danego plemienia. Powszechne są obrzędy inicjacji, niejednokrotnie barbarzyńskie w naszym odczuciu, ale bez odbycia których młoda osoba nie mogła stać się pełnoprawnym członkiem społeczeństwa. W niektórych plemionach Aborygenów, przywoływanych u autora jako przykład ludzi "prawdziwie" wolnych, istniał zwyczaj dziedziczenia żon po zmarłym bracie, czy też planowanie małżeństw przed narodzinami dziecka. Jak to się ma do "prawdziwej wolności". To raczej we współczesnym społeczeństwie mamy w większą wolność.
Jaki jest sens tworzenia takiego wpisu, jeśli nie poświęciło się choć trochę czasu na zbadanie tematu, aby nie wypisywać banałów. Problem z tym tekstem jest taki, że autor niczym hipster silący się na "alternatywność", wylał swe żale na otaczający go świat, jednak tak jak te "korporacyjne szczurki" marginalizujące wszystko co jest "choćby milimetr poza czubkiem własnego nosa", sam również nie wyściubił nosa poza własne horyzonty.
Tak naprawdę z całego tekstu nic nie sensownego nie wynika. Jedyne co autor pokazał to to, że współczesne społeczeństwa są be i nas zniewalają, a pierwotne są fajne i jesteśmy tam wolni, co jak wykazałem wyżej jest bzdurą. Autor podjął się pisania o wolności, lecz nawet jej nie zdefiniował, więc tak naprawdę nie wiadomo o co mu chodzi. Z jednej strony zdaje się piętnować ograniczenie życia do podstawowych potrzeb ("Czy tylko zadbawszy o przetrwanie gatunku, wyspani i z pełnym brzuchem, leżąc bezczynnie w bezpiecznym miejscu możemy czerpać satysfakcję z życia?"). Ok, w takim razie musimy realizować jakieś wyższe potrzeby, aby być "wolnym". Na pewno nie powinniśmy samorealizować bo to robią karierowicze. To co nam więcej pozostaje, kultura - odpada, bo aby być jej odbiorcami musielibyśmy dać się zniewolić przez społeczeństwo zza każdego rogu czyhające aby zniewolić nas przypinając nam etykietę.
Nienaturalne nie jest przypięcie nam "gęby", bo funkcjonowanie w pewnych ramach społecznych jest konieczne do funkcjonowania społeczeństwa; człowiek jest istotą społeczną. Nienaturalna jest utopijna wolność, choć tak naprawdę nie wiadomo co rozumie pod tym pojęciem, której zdaje się poszukiwać autor u wyidealizowanych dzikich. Autor zdaje się mylić wolność z anarchią i nihilizmem. Czy Kevin Spacey odrzucając społeczne reguły, moralność, pozbywa się "gęby"? Zapewne tak. Czy staje się przez to wolny? Nie. Popada w niewolę swoich pragnień, dążąc jedynie do ich zaspokojenia. U Arystotelesa wolność jest przymiotem woli. To dzięki niej nie poddajemy się naszej zwierzęcej naturze, lecz nasza wola pozwala nam okiełznać te żądze. To nas odróżnia spośród zwierząt. Bohater „American Beauty” swym postępowaniem sprowadza swe istnienie do zaspokojenia swych podstawowych pragnień, lecz człowiek potrzebuje czegoś więcej, stąd tragiczny finał historii. Można tyrać 12 godzin w korporacji, lecz nadal być wolnym tworząc w wolnym czasie obrazy, bądź grając na jakimś instrumencie. Pojęcie wolności jest zbyt złożone by dało się tak ogólnie o nim napisać coś sensownego. Wiele osób mówi wolności, ale niewielu wie czym ona jest.
Jak chcesz o czymś pisać sprawdź definicję tego o czym piszesz. Nie stworzysz wtedy takiego miszmaszu bez składu i ładu. Mieszasz kwestię niewolnictwa (kwestia prawna) z wolną wolą (filozofia), wrzucając gdzieś przy okazji opinie o Unii Europejskiej (ekonomia). Niby wszędzie mówimy o wolności, ale nie można tego tak po prostu ze sobą porównywać. Gdybyś na początku zamieścił definicję wolności, to w dalszej części tekstu mógłbyś się jej trzymać tworząc coś co ma ręce i nogi.
Zgadzam się z przedmówcą. Karol, ogólnie w moim mniemaniu strasznie owijasz wszystko w bawełnę i wychodzi z tego jakiś bełkot, który strasznie ciężko zrozumieć. Żeby pisać o czymś poważnym wcale nie trzeba popadać w patos i jakieś filozofowanie. Nie rozumiem twojego stwierdzenia, że jeśli państwo nam nie da jakichś obowiązków, to człowiek nie znajdzie celu w zyciu... Przecież każdy indywidualnie go sobie tworzy i to nie ma nic wspólnego z niewolnictwem, brakiem wolnej woli itd. I nigdy nie ma tak, że człowiek nie musi nic robić, bo zawsze albo musi znaleźć coś do żarcia (jeśli jest ubogi) albo szuka tego całego sensu życia (jeśli jest bogaty to np w dobroczynności). Tak już człowiek jest zaprojektowany. Wiara w to, że człowiek mógłby niczego nie musieć to jakaś totalna utopia.
I tu się Seraf mylisz. W ogóle stwierdzenie, że człowiek musi robić cokolwiek bardzo mnie denerwuje bo co musi niby robić?!? Coś najbardziej oczywistego typu: jeść, oddychać? A ja sądzę, że to kompletna nieprawda. Żyć nikt nie musi. To kwestia tego czy chce. No i może jeszcze kilku(-set?) innych rzeczy(np. instynktu).
A co do tekstu: jest dobry. Wiem, że to nie jest satysfakcjonujący komentarz, ale nie mam zbytnio wyrobionych poglądów na ten temat. Nie żeby mnie to nie obchodziło. Po prostu jeszcze się nad tym zastanawiam.
Ale mimo wszystko jestem pewien, że godząc się na życie systemie, który panuje w krajach jako tako rozwiniętych człowiek nie ma szans na "bycie wolnym". Jakiejkolwiek by tu definicji "wolności" nie przytoczyć. Wina tego leży między innymi w takich pierdołach jak umowności czy dziwne prawa, których (tego typu pierdół) jest pełno.
@up
Twój argument się nie trzyma kupy z prostego względu :skoro już człowiek niby jest wolny i nic nie musi, to powiedzmy, że wybrał życie. Skoro je wybrał to MUSI jeść i pić. Bez tego nie zrealizuje swojej woli, czyli chęci przeżycia ;).