Uwielbiam Tarantino, jego filmy, humor. Sam się zastanawiam, czy jego najnowsza produkcja będzie hitem na miarę Bękartów wojny czy Wściekłych psów? Wydaje mi się, że zrobienie ponownie filmu podobnego poziomem do Pulp Fiction będzie nie możliwe. Premiera już niedługo ,bo 18 stycznia. Wybralibyście się na ten film do kina?
Na wszystkich filmach Tarantino byłem w kinie i Django wyjątkiem nie będzie. Bo nie musi być dobrym filmem (choć nie wykluczam, że taki będzie) - wystarczy mi, że w swym standardowym stylu Kłentin nakradnie popkulturowych patentów (mniej lub bardziej oczywistych), bym dobrze się bawił.
Jogurt te dwa najstarsze były w ogóle wyświetlane w polskich kinach?
Na Django naturalnie idę w dniu premiery. Mam nadzieję dobrze się bawić tak jak na wszystkich dotychczasowych produkcjach QT.
Sizalus - Często jakieś małe, studyjne czy plenerowe kina puszczają starsze filmy :)
Ja pewnie wytrzymam do premiery na DVD. Nie przepadam za filmami Tarantino. Owszem są dobre, ale nie świetne :) Na ten film też wielkiego ciśnienia nie mam, powiem nawet że jak na filmy Quentina ten zapowiada się wyjątkowo kiepsko (w moim odczuciu)
Sizalus -> Bo filmy w kinach są puszczane tylko do 4 tygodni po dacie premiery, potem już nigdy nikt ich nie dystrybuuje, taśmy są prewencyjnie palone a operatorzy projektorów rozstrzeliwani :)
Zdaję sobie sprawę z takich pokazów, ale jak widzę, że jego pierwszy film ma 4 głosy na Filmwebie to zwątpiłem.
Jackie Brown mi się podoba. Obejrzałem więcej niż jeden raz. Najgorszy jak dla mnie był Death Proof ale i tak fajny.
Jacki Brown to dobry film, może nie bardzo, ale mi się dosyć podobał, na pewno lepszy niż Kill Bill który mi w ogóle nie przypadł do gustu, ale Basterdami Tarantino wrócił IMHO w dobrym stylu, więc myślę że będzie kolejny hit :) A Grindhouse'a w ogóle nie oglądałem i się boję bo podobno kiczowate.
Sizalus -> Love Birds nawet nigdy nie został ukończony, Friend's Birthday to krótki metraż, który pewnie nie ma szans być wyświetlony na ekranie kinowym poza Sundance ze względu na problemy postprodukcyjne (zniszczone rolki etc.) i licencyjne(ale znaleźć się go da). Jeśli chciałbyś być upierdliwy sprecyzuję, ze chodzi o pełnometrażowe, dystrybuowane w normalny, cywilizowany sposób dokonania Kłentina.
EDIT: Pecet -> A Grindhouse'a w ogóle nie oglądałem i się boję bo podobno kiczowate.
That's the whole fucking point
Ok, dzięki za doprecyzowanie :)
Ja niestety na dużym ekranie miałem sposobność obejrzeć jedynie od Kill Billa w górę.
Co w 4 Pokojach czy właśnie Jackie Brown (mocno średni film) zostało ukradzione z popkultury?
A pecet się nie przejmuj. On tak ma:) Poczytaj jego posty w wątku serialowym.
Jak dla mnie Jackie Brown jest warte obejrzenia, choćby tylko dla samej roli De Niro (Louis), Samuela (Ordell) i nóg Bridget Fondy. Ale mi i tak się podobał bardziej niż Kill Bille i Bękarty wojny :).
Tonieja -> Jego segment Czterech Pokoi zaś to chyba najoryginalniejszy z jego scenariuszy i mało podpieprzonych patentów, choć ja akurat ten obraz doceniam głównie za dośc imponujący one shot :). Jackie Brown był inspirowany klasykami z nurtu Blaxploitation.
Zresztą moja niechęć do jackie Brown prawdopodobnie bierze się z tego, ze Kątę, pisząc scenariusz, próbował zaadaptować książkę i wyszedł mu średnio udany misz masz. Już wolę, kiedy miksuje swoją niebagatelną wiedzę dotyczącą historii kinematografii z klasykami klasy B ery VHS, wtedy wychodzą mu perełki.
Właśnie obejrzałem. Jak dla mnie jeden ze słabszych filmów Quentina, choćby do Bękartów nie ma kompletnie startu pod żadnym względem.
Fabuła prosta jak drut - od początku do końca zero jakichkolwiek zaskoczeń czy nietypowych rozwiązań. Może i miała taka być, wszak westerny raczej zawsze opowiadały proste historie, ale nie ukrywam, że po Tarantino spodziewałem się czegoś więcej.
Ale co najgorsze, w filmie nie ma NIC co sprawiłoby, że można by o nim dłużej pamiętać. Bękarty widziałem ostatnim razem jeszcze w kinie, a do dziś pamiętam sekwencję otwierającą film, motyw jak Eli Roth wychodził z tunelu z baseballem, grę w zgadywanki w piwnicy, rozmówki po włosku czy zakończenie. Django obejrzałem godzinę temu i nie jestem w stanie wymienić ani jednego motywu tego kalibru.
Postacie. Waltz zagrał fajnie, ale chyba każdy się zgodzi, że jego postać jest co najwyżej cieniem Hansa Landy. Ta rola była dla niego chyba tym czym Pulp Fiction dla Tarantino - jednorazową eksplozją formy, której już nigdy nie przebije i zawsze będzie z nią kojarzony.
Jamie Foxx, czyli tytułowy Django. Co tu można o nim powiedzieć, chyba tylko, że jest bohaterem nudnym, przewidywalnym i schematycznym. Owszem ma swoje lepsze momenty (podróż do Candylandu) i niezłą stylówę, ale jako główny bohater wypada po prostu blado (niefortunne określenie).
Podobne zdanie mam o Di Caprio jako głównym badassie, rola "zaledwie" dobra, ale bez żadnych fajerwerków.
Najciekawiej IMO wypada Jackson jako ten stary skurwiel:))
Gdzieś czytałem, że to najkrwawszy film Tarantino. Raczej nie jest to prawdą, choć w czasie strzelanin coś tam czerwonego faktycznie tryska. Są też dwie sceny mogące uchodzić za drastyczne, ale oczywiście w kluczowych momentach kamera pokazuje co innego, więc bez obaw.
Soundtrack jak zwykle bardzo dobry.
Jak pisałem na początku, jest to IMO jeden ze słabszych filmów Quentina, co i tak nie przeszkadza mi w wystawieniu mu noty powiedzmy 7/10. "Tylko" dobry. A odpowiadając na pytanie z tytułu wątku: ani hit ani kit. Solidny film do obejrzenia i zapomnienia, niestety.
Do kina pójdę tylko jak ktoś mnie zaprosi, z własnej woli oglądać Django po raz drugi przez 3h (choć przyznam, że specjalnie nie przynudza i czas zleciał dosyć szybko) raczej nie mam ochoty.
[15] Four Rooms było dobre tylko i wyłącznie dzięki Rothowi :)
W Multikinach robią seanse Pulp Fiction, Kill Bill 1/2 i Django. Szkoda, że za KB nie przepadam...
Ale na Django czekam od pierwszego trailera, mam nadzieję, że nie zawiodę się jak kolega w [16]. I warto sobie chyba przypomnieć dzisiaj Bękarty :)
Dla porównania, jakbym miał go umiejscowić wśród pozostałych filmów Tarantino pod względem ocen:
Pulp Fiction - 10
Reservoir Dogs - 9
Inglorious Basterds, Kill Bill vol. 1 - 8
Jacki Brown, Kill Bill vol. 2, Django - 7
Death Proof - 6
Egoleech >>> Postacie. Waltz zagrał fajnie, ale chyba każdy się zgodzi, że jego postać jest co najwyżej cieniem Hansa Landy. Ta rola była dla niego chyba tym czym Pulp Fiction dla Tarantino - jednorazową eksplozją formy, której już nigdy nie przebije i zawsze będzie z nią kojarzony.
a Rzeź, Polańskiego widziałeś ?
<-- SnT
[21]
Tak zgaduje, ze pytanie bylo zadane z powodu tego, ze Waltz zagral tam genialnie.
Widziałem, czemu pytasz?
Nie chce mi się kupować abonamentu tylko z tego powodu, uznajmy że słowa "jednorazową" w tamtym poście po prostu nie ma.
Dyskusja czy lepiej zagrał w Rzezi czy w Bękartach chyba w tym wątku nie ma większego sensu.
wysiak, dobrze zgaduje. Hans Landa był niesamowita postacią, groteskową, irytującą, genialną- jednak gra jest tak wyrazista że nie możemy zapomnieć o tym że to "tylko" postać w filmie. Alan Cowan jest "nudnym" krętaczem z krwi i kości - jedna z najlepszych ról jakie w życiu dane było mi oglądać.
Nawet jeżeli wywalimy "jednorazową", ciągle zostaje " której już nigdy nie przebije", a przebił ;).
ciągle zostaje " której już nigdy nie przebije", a przebił ;)
Ocena gry aktorskiej to ocena mocno subiektywna, trudno z tym dyskutować. Twoim zdaniem przebił, moim nie.
Ale jakby wziąć pod uwagę, z którą postacią jest bardziej kojarzony, która jest bardziej rozpoznawalna, to odpowiedź jest chyba oczywista. I nie sądzę żeby Django coś w tej kwestii zmienił, a o to przede wszystkim mi się rozchodziło w tamtym feralnym zdaniu.
Mi się film podobał. Sporo Tarantinowych ujęć. Dobra muzyka, theme song będzie mi długo w głowie siedział. Dobra gra aktorska, szczególnie podobał mi się Django. Sobie pewnie jeszcze raz obejrzę:)
A Grindhouse'a w ogóle nie oglądałem i się boję bo podobno kiczowate.
mindfuck albo sarkazm mocno ukryty :)
dla mnie narazie film roku, niestesty u nas dopiero teraz.
o ile inglorious basterds czy jakkolwiek ta literowke walneli byl zajebisty, to ten jest megazajebisty= ale tylko dlatego, ze nienawidze westernow... tutaj mi sie podobalo. Inglorious bastards zawsze byl genialny, teraz jest ten film.
ma pare slabszych momentow szczegolnie jak "Landa" odszedl, ale film ma cos co powoduje ze prawie 3 h oglada sie z pasja.
moim zdaniem jak KILKA filmow tarantino przechodzi do klasykow. kilka bo wiele mial slabych.
lubię klasyki Tarantino ale ten film nijak mnie nie jara z trailera, wręcz drażni dziwnie obsadzonymi aktorami, kiedyś obejże film ale nie szedłbym zdecydowanie na to do kina
Nigdy nie potrafię pojąć jak Bękarty można stawiać na równi z PF czy RD.
O ile RD uważam za najlepszy film Kłentina, PF depcze po piętach, to Bastardsi są co najwyżej półkę niżej.
Django jeszcze przede mną, ale specjalnie się nie napalam, bo patrząc na ostatnie filmi "Mistrza" "Geniusza" czy "Wirtuoza" czy jak tam go teraz zwą, to nie oczekuję nic więcej niż 7/10 w skali Tarantinowskiej*.
*Skala odniesienia do innych filmów autora, w których RD ma 10/10.
W przypadku filmów QT fajne jest że każdy ma inną top listę. Ja na przykład uwielbiam Kill Bille, PF i IB, niżej stawiam JB, DP i FR, a na samym końcu RD. Django oceniam na 9/10. Dostałem dokładnie to czego oczekiwałem. Mistrzu potrafi się odnaleźć w każdym gatunku. Chciałbym żeby nakręcił jakieś sci-fi :) Oczywiście po KB3.
Django to prosta historyjka która wciąga, bawi i poucza. Jest kilka drastycznych scen ukazujących okrucieństwo wobec czarnych. Kibicowałem bohaterom od samego początku, a pod koniec to już nie mogłem usiedzieć z emocji. Ostatnie pół godziny to coś niesamowitego. Kapitalne są w filmie dialogi, sceny gdy bohaterowie wpadają w tarapaty i drobne rólki (tu najbardziej ucieszyła mnie obecność Waltona Gogginsa z The Shield). Z głównych aktorów najlepiej wypadł Waltz słusznie moim zdaniem nominowany. Jego doktorek cwaniaczek jest po prostu zajebisty. Foxx nie zachwyca, dopiero pod koniec się rozkręca. Największe oczekiwania miałem wobec Calvina Candie granego przez DiCaprio i tu mam problem. Z jednej strony świetna lekko demoniczna postać, z drugiej strony liczyłem na więcej szaleństwa i popisu. Poza Waltzem najlepiej wypadł Samuel L. Jackson jako Stephen. Tak dobrego czarnego (sic!) charakteru dawno nie widziałem.
Jak chodzi o soundtrack to niestety jestem trochę rozczarowany. Niektóre kawałki są świetne (choćby theme song) a niektóre kompletnie nie pasują. Być może jestem uczulony na hip hop i się nie znam. Soundtrack który nie porywa w całości to jedyna wada filmu. Reszta jest na wysokim poziomie. Nominacja za zdjęcia jest w pełni uzasadniona. Film jest piękny - soczyste kolory, gra światłem w pomieszczeniach, kadry które można by wycinać i wieszać na ścianie. Świetnie wykonano strzelaniny, krew tryska, czuć moc broni palnej.
Odpowiadając na pytanie autora wątku - Django to 100% hit.
Ja tam uwielbiam wszystkie filmy Tarantino wiec zadne rekomendacje nie sa potrzebne.
Jako wielki fan Bękartów Wojny jestem bardzo rozczarowany. Długo czekałem na ten film, obejrzałem kilkanaście westernów żeby się na niego przygotować pod kątem ewentualnych nawiązań. Z filmów Tarantino najbardziej sobie ceniłem Bękarty Wojny, a w dalszej kolejności Wściekłe Psy i Pulp Fiction. Niestety, ale Django trzyma bardziej poziom chyba najgorszego dzieła Quentina - Jackie Brown.
Film będę porównywał właśnie z Bękartami, ponieważ ponoć współtworzy z nimi część jakiejś trylogii opartej na zemście. Niestety, o ile Bękarty wymiatały dzięki fantastycznym dialogom, gdzie każde słowo miało swoje znaczenie, tutaj te dialogi są bardzo często pozbawione polotu, nieistotne, nudne. Podobnie zresztą z bohaterami pozbawionymi charyzmy. Di Caprio to taka imitacja Brada Pitta, tylko gorsza, Django jako bohater jest trochę zabawny, ale głównie nijaki, Waltz na swoim poziomie, ale nie miał co grać, najlepiej z całej paczki spisuje się chyba Samuel L. Jackson, no bo i ma najlepszą rolę.
Film jest nudny, ciągnie się, fabuła nie porywa, brak jej jakiejś sensownej klamry kompozycyjnej. Tarantino momentami zdaje się naśladować samego siebie z Bękartów, ale nie robi tego z typowym dla siebie polotem. Momentami wprowadza tanie zabiegi emocjonalne, żeby chwilę później identyfikować się z mścicielami.
Sceny komediowe czasem udane, a czasem totalnie czerstwe (np. kaptury), sceny strzelanin też jakieś takie mało efektowne, na dodatek przez cały film wtórne. Jestem przekonany, że żadna ze scen nie przejdzie do historii kina, jak choćby pamiętna gra w karty w Bękartach (i kilka innych).
Największym plusem są ładne zdjęcia, film się zapowiada naprawdę super, ale z każdą minutą dłuży się coraz bardziej. Ani to western, ani to Tarantino, jestem bardzo rozczarowany i wydaje mi się, że nawet 5/10 jest zawyżoną oceną, głównie z sympatii dla reżysera i aktorów.
co jak co ale 89 % na RT zwiastuje świetny film
tak the way by, oglądał ktoś już Gangster Squad? Ze względu na Goslinga, który w złych filmach nie gra, napaliłem się na ten film, a tu niestety niska średnia na pomidorkach martwi mnie, czyżby jego dobra passa w doborze filmów się skończył?
Gangster skład smierdzi kliszowatym filmem, który opiera sie na gwiazdorskiej obsadzie tylko i wyłącznie. :(
http://www.escapistmagazine.com/videos/view/escape-to-the-movies/6699-Gangster-Squad
Mam pytanie: czy ten film jest rasistowski?
Czy ma w tak samo chujowy sposób oddać dziejową sprawiedliwość jak ostatnia scena bękartów?
Pytam zupełnie poważnie, a że obejrzałeś to możesz mi odpowiedzieć konkretnie.
Patrząc z naszego punktu widzenia, "Django" nie jest rasistowski, ale Spike Lee skrytykował Tarantino za zbyt częste używanie/nadużywanie określenia "nigger" w filmie.
Masz południowców, typowe traktowanie czarnych niewolników. Spike Lee jest smieszny, jak ich niby mial nazywac? Afroamerykanami w tamtym okresie i rejonie?
Zaniepokoiło mnie zdanie wypowiadane w zwiastunie przez J. Foxxa " zabijanie białych za pieniądze a czego tu nie lubić?" czy coś takiego. Nie chciałbym zapłacić za film na którym widać jakąś chorą dominacje czarnych nad białymi.
A chora dominacja bialych nad czarnymi? Django można okreslić jako rasistę, złego człowieka jednak czego sie spodziewać, torturowali jego i żonę, osobno sprzedali. Coś mam wrażenie, że ten film nie przypadnie Ci do gustu zwłaszcza koncówka.
gościu, o co ci chodzi, idziesz na film tarantino, czyż nie?
chyba wiesz, jakie są filmy tarantino, zapytaj może jeszcze czy jest tam dużo przemocy
nie, film nie jest rasistowski, jest przerysowany i nudny, ale na pewno nie rasistowski
Nie oglądałem filmu więc nie wiem o chorej dominacji białych nad czarnymi.
Nie lubię jednak jakiegoś dziwnego odwracania historii czy "odpłacania się", tak że zamiast wyjść śmiesznie czy wręcz przeciwnie to jest żałośnie. I tu właśnie odwołuje się do ostatniej sceny Bękartów Wojny. Równie dobrze można kręcić filmy, że III Rzesza strzelała do Polaków z łuków a my ich zdeptaliśmy atakiem nuklearnym. Do mnie coś takiego nie trafia. Co innego Jak rozpętałem 2WŚ, a co innego takie bzdury. Ale to tylko mój gust.
Także Django ominę szerokim łukiem.
To nie jest kwestia gustu tylko braku zrozumienia
[45]
Jakiego odpłacania? Django jest wykupiony przez Łowcę nagród i staje się jego pomocnikiem, co ma mu wylacznie przeładowywac i ladować bron? Nie popadajmy w paranoje, zaraz napiszesz, ze w Kill Billu albo Grindhouse dzialy sie niemozliwe rzeczy.
[46] braku zrozumienia czego?
[47] nie oglądałem Django. Tamten tekst odnosi się do Żydów odpłacających Niemcom.
Django jest bardzo realistyczny i wspaniale oddaje realia i rzeczywistość tamtej epoki. Gdyby nie sceny strzelania miałbym problemy z odróżnieniem go od jakiegoś filmu dokumentalnego.
miałbym problemy z odróżnieniem go od jakiegoś filmu dokumentalnego
Dobrze że nie od przyrodniczego...
A ja zaryzykuję i wybiorę się do kina. Myślałem, że opinie będą powalające, w końcu to film Tarantino... Cóż- zobaczę, ocenię.
Osobiście nie przepadam za filmami Tarantino, ale słyszałam już naprawdę dużo bardzo pozytywnych opinii, więc chyba się skuszę i obejrzę.
[50]
Ironię trzeba wyczuć.
Po bardzo dobrych Bękartach, film zaledwie niezły. Kilka dobrych scen, ale jako całość niczym mnie nie porwał. Fanatykiem Tarantino nie jestem, ale liczyłem na coś lepszego.
[55]
Ech, Ishimura - chyba jestem za inteligentny dla ciebie. Ja ironię tomazziego wyczułem, szkoda, że ty nie zajarzyłeś mojego rasistowskiego żarciku.
No i po seansie. Bawiłem się bardzo dobrze, jednak film oceniam nieco niżej od Bękartów. Początek i koniec miał super ale środek był jak dla mnie nieco zbyt nużący. Mimo to film powinien się spodobać wszystkim zwolennikom twórczości Tarantino, a jeżeli ktoś za nim nie przepada to i jego najnowszy twór tego nie zmieni.
Świeżo po maratonie, oczywiście punktem programu był premierowy pokaz Django - i jeśli o mnie chodzi jestem oczarowany. A efekt został dodatkowo podtrzymany poprzez puszczenie zaraz po westernie kultowego Pulp Fiction.
Po prostu rozpłynąłem się w fotelu - scenariusz, dialogi, aktorstwo, zdjęcia, MUZYKA - wszystko było na swoim miejscu. Rola Waltza na poziomie Hansa Landy, Oscar może wpaść. Leo i Samuel L. Jackson jako czarne charaktery kradli momentami widowisko. Jamie Foxx również się spisał, mimo tego, że to jego występu najbardziej się obawiałem. Humor, może to kwestia gustu, ale do mnie trafił całkowicie, momentami zwijałem się ze śmiechu. A niektóre sceny to po prostu KULT
spoiler start
kłótnia o maski ludzi Big Daddy'ego czy strzelanina po której Django znowu zostaje schwytany
spoiler stop
Zaraz po Pulp Fiction najlepszy film Quentina Tarantino.
bez przesady, na 10 to to nie zasługuję. W takim razie PF to ma ile? 15?
pierwsza połowa filmu zleciała mi bardzo szybko, potem zaczął się dłużyć. Nie było nawet w połowie takie napięcia podczas rozmów z tym ZŁYM, jakie odczuwałem podczas bękartów i hansa landy.
Scena z KKK jest dla mnie genialna, w kinie praktycznie płakałem ze śmiechu. Pierwsze co zrobiłem po powrocie do domu to puściłem sobie ją jeszcze raz. Nie wiem, czy to dialogi, czy ich akcent, czy samo wyobrażenie takiej sytuacji.
Nie wiem jak może Was bawić scena z KKK, przecież to taki gorszy z pythonów, poziom neonówki
Basterdsi byli lepsi. Django jest filmem o 30 minut za długim, za mało pieprznym i zabawnym, ma za mało błyskotliwych dialogów i co najgorsze - aktorów jadących na autopilocie. Zachwalany Di Caprio tak naprawdę niczego wielkiego nie pokazał, zwykły cwaniaczek uśmiechający się do kamery. Landa to w ogóle przegięcie, że dostał za tą rolę nominację. Foxx jak zwykle - nic go nie rusza, nawet jak tłuką i gwałcą jego żonę. Broni się tylko SLJ, ale ten SLJ w końcówce zmienia się w SLJ'a którego nie lubię.
Ale... to wciąż fajne filmidło, bardzo stylowe, z kapitalną muzą i kilkoma dobrymi scenami. Czuć w nim DNA Quentina. Przedostatni akt ze strzelaniną znakomicie nakręcony. Problem w tym, że cała reszta to taka quentinowska sinusoida - raz lepiej, raz gorzej.
Zaraz po Pulp Fiction najlepszy film Quentina Tarantino.
+1
trochę bardziej mi się podobał niż bękarty które oceniam na 9/10 (kill bill mi nie podeszedł bo nie lubię kultury japońskiej i oceniam na max 7), do 10 troche brakuje, ale jest to film prawie idealny, gorąco polecam
spoiler start
10tkę bym dał jakby więcej waltz pograł bo imho on tu pierwsze skrzypce grał właśnie a nie foxx, mimo że też nie zawiódł to żal mi że waltz umarł i to w tak kretyński sposób w filmie ;)
spoiler stop
[62]
Napisałem o jakiś wielkich zwrotach akcji o ktorych nikt nie mial pojecia przed premiera filmu leszczu? Moze w dyskusjach o Star Wars w spoiler wrzucic fakt, ze rebelianci wygrywaja i czyim ojcem jest Vader.
Film bardzo fajny, choć nie jest to najlepszy Tarantino.
Byłem zawiedziony Waltzem - jego postać jest kalką z Bękartów. Ale rozumiem Tarantino - uznał że jeden film to za mało dla takiego fajnej postaci.
Środek filmu faktycznie uspokajający... Ale za to finał, pięknie napięcie się podnosi.
Ja byłem zaskoczony naciskiem na kwestie niewolnictwa. Wręcz brutalnie obrazowo pokazane, zwłaszcza w postaci granej przez SLJ.
To nie jest blackxpotation, to było poważne odniesienie się do tego tematu i odpowiednia przeciwwaga dla Przeminęło z wiatrem itp.
Czekam na wersję reżyserską, bo sporo zostało wycięte. Np. scena z trailera, albo kwestia dziewczyny z bandaną.
Trochę jestem zaskoczony mimo wszystko wysokimi punktacjami które tutaj przeważają. Film jest naprawdę bardzo przeciętny, przynajmniej jak na potancjał który Tarantino posiada (chociaż może powinienem raczej napisać 'posiadał').
Może to tylko moje krytyczne odczucie, jednakże Django zbytnio przypomina mi Bastardsów z tą różnicą, że żydzi zastąpieni zostali murzynami a niemcy - dixie. Sztucznej krwi już tradycyjnie wykorzystano w takiej ilości, że Tarantino przez kolejne dwa lata nic nie nakręci bo zapasów zapewne brakuje. Co do humoru to cóż. Jest tego trochę, acz nie w ilości do jakiej jesteśmy przez pana T. przyzwyczajeni. Scena z KKK wyreżyserowana na siłę, zupełnie niepotrzebna i przyznaję że imho wcale śmieszna, poziom amatorskiego kabaretu.
Dlatego zamiast obejrzeć Django po raz drugi, chwycę po "Boss Niggera", w którym humor zdecydowanie śmieszniejszy a suspensu nie mniej.
Mi się film podobał, Bękarty to nie są, ale na pewno wyżej niż Jackie Brown :)
btw. czy mi się wydaje, czy został pobity rekord najczęściej użytego słowa nigger w historii kina? :D
Film full wypas! Waltz zajebisty, L. Jackson chyba jeszcze bardziej!
No i powalająco doskonale dobrany soundtrack.
spoiler start
Nie spodziewałem się, że w westernie można usłyszeć kawałek rapu :D
spoiler stop
Na pewno obejrzę jeszcze nei raz i nie dwa. Nie daję oceny, bo by zabrakło skali w porównaniu z PF i BW :)
Django zaczynało się świetnie, ale w domku Leo, który zwalił rolę były zbytnie dłużyzny.
I dialogi pierwszy raz Tarantino nie wyszły
Bękarty wojny lepszy ? To jeden z najgorszych filmów jaki widziałem. Jako film słaby, jako komedia żałosny + gumowa głowa Hitlera. Wiem, że każdy ma inne gusta, ale po seansie Bękartów zastanawiałem się komu to się może podobać, serio. Pomyślałem więc ( oglądając jeszcze kill bill ), że wszystkie filmy Tarantino to takie badziewie. Jednak dałem szanse nowemu filmowi: Django. Film bardzo dobry - o wiele lepszy od bękartów i kill billa razem wziętych ( innych nie oglądałem ). Nużący ? Nudny ? No sorry, ale jak jednym okiem patrzy się na ekran a drugim patrzy na wyświetlacz telefonu pisząc smsy to można coś takiego odczuć.
Po Bękartach straciłem ochotę na oglądanie jakichkolwiek filmów Tarantino, ale ten film mnie pozytywnie zaskoczył.
Nie, nie trolluje takie jest moje zdanie.
Pytanie z beki ogólnej twórczości Quentina. Czy też macie uczucie niedosytu po obejrzeniu jakiegokolwiek filmu Tarantino? Django trwał około 2h, a zleciało to jak chwila, a jednak uważałem, że to za mało. Reservoir Dogs? Dla mnie to był jak krótki film na YouTube. Tak dziwnie jakoś odbieram filmy Quentina, ale chyba za to je uwielbiam :)
Też mam takie wrażenie. Film zleciał w mgnieniu oka.
Powiem, że nie jestem wielkim fanem Tarantino i do każdej jego produkcji podchodzę z pewną rezerwą. Django zaś rzucił mnie na kolana.
Rola Waltza była taką ucztą dla oczu i uszu, że
spoiler start
wybałuszyłem gały, jak on mógł zginąć tak banalną śmiercią... no ale czego mogłem się spodziewać? To dość subiektywna opinia, bo zawsze podobają mi się role takich lekko przemądrzałych cwaniaczków
spoiler stop
.
Świetny soundtrack, dużo dobrych dialogów, żartów i świetne budowanie napięcia w poszczególnych scenach. Dla mnie ten film to zdecydowany hicior tego roku... mimo, że dopiero się rozpoczął :)
Swoją drogą, scena w której
spoiler start
DiCaprio rozwalił sobie łapsko była PONOĆ prawdziwa. Chciał uderzyć w stół, zaś dłoń rozciął szklanką. Nie przerwał jednak odgrywania roli i stąd ten dodatkowy smaczek. Ogólnie, to jego rola początkowo mnie specjalnie nie urzekła, ale im dalej brnęła fabuła, tym bardziej się rozkręcał
spoiler stop
.
Większość ludzi pozytywnie wypowiada się na temat filmu, ale to trzeba samemu iść do kina i obejrzeć.
Moim zdaniem bardzo dobry, aczkolwiek końcówka jak u Tarantino standard - odbiega od całości i zakrawa na komedie, nie mniej to jak grali w tym filmie aktorzy ! Można mówić, że DiCaprio jest brzydalem, niektórzy mówią że ma więcej z homo, ale jeśli chodzi o grę aktorską to jest niesamowity, w tym filmie tak naprawdę on i Waltz grali pierwsze skrzypce, dla ich gry aktorskiej warto choćby zobaczyć ten film. Polecam dla mnie solidne 8+/10
[66] Child of Pain - Star Warsy maja 30 lat. Jezeli niemalze w dniu premiery rozpowiadalbys na forach, ze Luke jest synem Vadera to ktos powinien Cie skazac na dozywotnia internetowa banicje. Staram sie nie ogladac trailerow i nie czytac zapowiedzi filmow, ktore mnie interesuja... czasami sie skusze i poczytam opinie widzow (tak jak tutaj) bo ufam, ze kazdy z glowa na karku ogarnie funkcje spoilera. Dziwnym trafem dopiero Twoj post mnie wkurwil a konkretnie:
spoiler start
czego sie spodziewać, torturowali jego i żonę, osobno sprzedali
spoiler stop
To, ze inni nad Toba nie uzyli funkcji spoilera nie znaczy ze Ty tez nie musisz. Inni rozmawiali o warsztacie i caloksztalcie filmu, Ty przytoczyles istotny dla fabuly fragment zyciorysu glownego bohatera. Wiec sprawa na przyszlosc: uzywaj prosze spoilera.
Stary Quentin dalej w formie. Film bardzo dobry, choć trochę mu do czołówki twórczości Tarantino brakuje. Przez cały seans czułem się jak w domu, bo to wciąż ten sam styl, którym QT mnie kupił. W Django przede wszystkim podobał mi się nacisk na kwestię niewolnictwa. Aktorstwo bez zarzutów, miałem obawy co do Foxxa, ale ostatecznie spodobał mi się sposób nakreślenia jego postaci. Rzeczywiście w połowie filmu akcja zwalnia dość mocno, ale tylko po to, by dać wystrzałowy finał. Dosłownie. Nie zawiodłem się ani trochę, bo dostałem, czego się spodziewałem - film quentina Tarantino.
Osiem. Dodatkowe pół za
spoiler start
Cojones
spoiler stop
[73]
To ciekawe, bo Django miał stanowczo gorsze dialogi od bękartów, napięcie nie tak odczuwalne i sama realizacja była również lepsza. No ale co kto woli. Natomiast na pewno strzeliłeś sobie w stopę rezygnując z innych jego filmów, bo Pulp Fiction, czy Wściekłe Psy to czołówka jego twórczości, czy kina ogólnie.
Minas Morgul- soundtrack to tu właśnie Tarantino po całości zwalił.
Tak jak w drugim Kill billu.
Najlepszy ost miało... "Jackie brown"
nie podoba wam się deathproof? to chyba mój ulubiony film tarantino. klimat można ciąć husqwarną :P z 6 razy to widziałem :D
za to bękarty tylko raz w kinie i.. no uważam, że jest średni.
Dopiero dziś byłem. Kapitalny, stawiam na równi z IB.
Poza tym tak teraz oglądam trailery... kurde jak ja nie rozpoznałem Dona Johnsona?! Geez.
Dawno go nie widziałem w żadnym filmie.
DAT BLACK MOTHERFUCKER ?! IN DAT HOUSE ?
no niestety, django jest ok, ale widać, ze tarantino juz nie podniesie sie na wyzyny, i jego ostatnim naprawde zajebistym filmem pozostanie deathproof - za stary juz sie chyba zrobil..
po tym filmie (deathproof) lekkosc budowania fajnych dialogow gdzies umknela, bekarty juz nie posiadaly tego fajnego lekkiego humoru, czuc wymuszenie i niefajna kalke (aka postac hitlera w bekartach - wtórne i zle przeprowadzone).
waltz? znowu? fajne do pewnego momentu, potem nudne.
szkoda, ale sobie chyba zobacze po raz kolejny dzis deathproof :D
6/10 co jak na tego rezysera uwazam za slabo, scena z kkk poziom slabego kabaretu (zgadzam sie), pare dialogow ok np. "Well I don't sell the niggas i don't wanna sell" :D
Bałem się, że nie będę miał okazji zobaczyć w kinie, ale na szczęście udało się.
Dla mnie film świetny.
Nie jestem jakims fanem Tarantino, ale Pulp Fiction ma 9,5/10 a Deathproof to dla mnie geniusz 10/10 :) Za to Kill Bille w ogole mi sie nie podobaly, nie dalem nawet rady zobaczyc do konca, taka kicha wg mnie :) Bekarty Wojny podobaly mi sie, ale bez rewelacji, ocenilbym na 8/10. Na Django bylem sobie w kinie i podobal mi sie BARDZO, film ocenilbym na takie moocne 8,5/10 ale soundtrack 10/10 - jakze sie wczuwalem ;)