Hitman - bohater gier wideo, który trafił na duży ekran.
Wg. mnie film był całkiem niezły, zwłaszcza w obliczu innych ekranizacji gier (z Maksem Pejnem na czele). Mimo, że Timothy w ogóle do roli nie pasuje (pod względem urody, bo zagrał nadzwyczaj dobrze) a sama fabuła jest trochę zbyt fajerwerkowa w porównaniu do cichociemnej skradanki jaką była gra, to ogląda się fajnie i przyjemnie. Trzeba też przyznać, że twist fabularny jest zrealizowany naprawdę dobrze. Mnie osobiście szkoda byłoby wywalać kase na kino, ale jak leci w tv to pozycja obowiązkowa dla każdego gracza ;)
Chyba ma być dwójeczka w przyszłym roku. Coś mi się obiło o uszy.
Z produkcji gier na dużym ekranie chciałbym ujrzeć Devil May Cry.
Kiedyś ten film oglądałem, ale najwyraźniej był tak nędzny że kompletnie nie pamiętam o czym był.
Ten film to obraza dla serii Hitman.
Bieda z nędzą, która do serii gier miała się jak pięść do nosa. Film zbyt kretyński jak na ekranizację i zbyt mało śmieszny jak na parodię.
Jedna z niewielu filmowych adaptacji gier, którą oglądałem. Spodobała mi się, nawet więcej niż "trochę". Ale nie na tyle, żeby oglądać drugi raz. ;)
Sam film nie jest zły, fabuła bez rewelacji. Film nie podoba mi się z jednego powodu: to nie jest film o Agencie 47. Ten koleś z ekranu to jakaś nędzna pipa w porównaniu z prawdziwym łysolem jakiego znamy z gier. Widać Holywood nie lubić gdy główna bohater nie mieć sumienia i być prawdziwym zabójca.
film oglądałem jakieś pół roku temu i był całkiem znośny, jednak nie jest odwzorowaniem historii zimnego mordercy i dodatkowo powiem, że nie pamiętam o czym była fabuła heh ;)
ziutak1 [5]
Ten film to obraza dla serii Hitman.
Dokładnie. Hitman (gra) zyskał uznanie i popularność dzięki elementom skradankowym i cichemu eliminowaniu przeciwników. W filmie natomiast jest czysta akcja - coś, o co w Hitmanie (grze) kompletnie nie chodzi. To raz.
Dwa, Olyphant kompletnie nie pasuje do tej roli (moim zdaniem zdecydowanie bardziej pasował Statham zarówno, jeśli chodzi o doświadczenie aktorskie, jak i mordę).
Trzy, fabuła jest bardzo słaba - kompletnie nie pamiętam, o co chodziło w tym filmie. Oprócz oczywiście Olyphanta pamiętam tylko tę laskę i... nic więcej. Ani głównego przeciwnika, ani miejscówek (jakiś tam hotel, jakaś stacja benzynowa, ale gdzie i po co?), ani tego, co było osią fabuły, dlaczego ta laska działała razem z nim (chyba tylko po to, aby był obowiązkowy wątek damsko-męski, bo przecież bez elementów rodem z M jak Miłość film akcji jest nudny...) - nic.
Hitman (film) od początku bardzo kojarzył mi się ze Świętym (z Kilmerem), z tym że Święty jest według mnie jakieś 348 razy lepszy. Tym bardziej, że Święty nie żeruje na znanej marce gier, której jest zaprzeczeniem i jej ideę ma zwyczajnie w dupie.
Czy tylko mi głos Olyphanta w tym filmie przypominał Adama Jensena z nowego Deus Ex? Sprawdzałem, myślałem, że to on, ale jednak nie. ;)
Jeszcze jedna ciekawostka - reżyser Hitmana jest też odpowiedzialny za The Divide, całkiem fajny film o ludziach, którzy przeżyli atak bombowy, skrywając się w piwnicy, polecam.
Dobry film, z dwa razy go widziałem i ogląda się go bardzo przyjemnie.
Jeżeli ktoś uważa że to coś słabego to niech obejrzy prawdziwe dziadostwa, np. Bitwa pod Wiedniem z Adamczykiem i Curuś.
Film oglądałem z poczucia obowiązku (jako fan gier z agentem 47. Jest to typowa nędzna amerykańska papka, która w żadnym aspekcie nie oddaje klimatu serii gier. Owszem są dużo gorsze egranizacje, ale to nie czyni tej dobrą. Poza ogólną miernotą scenariusza strasznie irytuje dobór głównego aktora. Z poziomem gry aktorskiej jest w miarę znośnie, ale ten wygląd? Błagam czy ktoś z twórców widział jak wygląda 47? nie wystarczy ogolić na łyso faceta z twarzą dziecka by nagle stał się hitmanem.