Ostrzenie piły kontra recenzowanie gier
Bardzo dobry tekst. Moim zdaniem gdyby recenzenci mieli więcej czasu, to zamiast dziewiątek dla D3, daliby maks 7. A tak wiele osób nabrało sie, że gra, w której fabuła jest jedna razy 4 jest warta wydania 200zł..Również ja :).
Tekst zacny (poza jednym szczegółem - nie widzę większego związku między obrazkami a treścią :)). Sam nie jestem co prawda przeciw reckom "day one", pod warunkiem, że piszą je autorzy, których znam i cenię.
Powtarzałem zresztą już wielokrotnie, że do pewnych redaktorów mam słabość i opieram swoje opinie na ich tekstach, przy czym grono takowych recenzentów i felietonistów jest bardzo wąskie. W wypadku takiego przesiewu w 99% przypadków nie martwię się, że będę później żałował zakupu. Bo takim ludziom ufam - ani razu mnie nie zawiedli.
A reszty recenzji spoza tej mikrej grupki po prostu zazwyczaj nie czytam, albo przeglądam bardzo pobieżnie, by porównać je z zaufanym źródłem (w ten sposób być może do grona uznawanych przeze mnie autorów być może dołączy ktoś nowy). Opinii na forach jednakże też sobie zbytnio nie cenię, bo domeną Internetu jest banda speców od wszystkiego i niczego, cięzko w takich warunkach oddzielić ziarna od plew.
świetnie się czytało. Też bym wolał ujrzeć więcej dobrze przygotowanych recenzji, a bez odpowiedniej ilości czasu to niemożliwe...
Nikt poważny nie zrobi recenzji po trzech godzinach grania, a w gruncie rzeczy to chcesz nam właśnie powiedzieć. Nie rozumiem też twierdzenia, że publikacja tekstu w dzień lub kilka dni po premierze gry jest czymś nagannym lub że teksty te są z założenia gorsze od tych, które pojawią się później. Miałem wystarczająco dużo czasu, żeby dogłębnie przetestować Borderlands 2 i spędzić z tą grą mnóstwo czasu. Mój osąd i moja ocena nie będzie nic warta tylko dlatego, że recenzja zostanie opublikowana w dniu światowej premiery? Czy byłaby lepsza gdybym ten sam tekst puścił tydzień później? Przecież zdanie mam już dawno wyrobione. Bez jaj.
Seraf. ---> Bzdura. Gdybym ja recenzował Diablo 3, dałbym dokładnie tę samą notę, jaką dałbym 100 godzin gry wcześniej.
i widzisz impaler, tutaj dochodzimy do problemu jakim jest rozpoczynanie krytyki na szybko, nie czytając do końca i ze zrozumieniem (też sprawa na osobny tekst). Nie wiem czemu zarzucasz mi negowanie recenzji zaraz po premierze gry skoro najjaśniej jak się da napisałem "Oczywiście moim celem nie jest negowanie wszystkich ocen, które pojawiają się w czasie pierwszych dni od premiery gry - sporo tytułów trafia do redaktorów odpowiednio wcześniej, tak, że mogą się z nimi naprawdę dobrze zapoznać przed spisaniem swych wrażeń". No chyba, że coś w tym zdaniu nie jest dla Ciebie jasne...
Ależ przeczytałem cały tekst, naprawdę, zacytowane przez Ciebie zdania również, jak i cały akapit poświęcony temu, że pewnie "day one reviews" byłyby lepsze, gdyby recenzent napisał kiedy grę dostał, ile z nią przesiedział i jak dużo miał czasu na ochłonięcie. Bo do tego się wszystko sprowadza, prawda?
O tym czy recenzja do czegoś się nadaje, czy nie, powinna Cię poinformować wyłącznie lektura tekstu. Jeśli jest ogólnikowy, nie zawiera żadnych konkretów, nie jest dla mnie nic warty. I nie ma tu znaczenia czy tekst został napisany szybko czy nie, kiedy został opublikowany itd. Bo zakładam że każdy recenzowaną przez siebie grę przynajmniej raz skończył, a zdanie wyrabia się w trakcie zabawy. Do oceny nie trzeba w żaden sposób dojrzewać, bo zakładam, że biorą się za to wyłącznie fachowcy, którzy a) wiedzą co robią, b) zdają sobie sprawę z ciążącej na nich odpowiedzialności.
"fachowcy" i "internet" to słowa, które padają od siebie coraz dalej ;) i skoro zrozumiałeś to nie wiem o co się tu ścieramy. pokój love ekstaza.
"fachowcy" i "internet" to słowa, które padają od siebie coraz dalej
Nie wrzucaj wszystkiego do jednego wora. Każdy szanujący się serwis internetowy ma do pisania recenzji odpowiednich ludzi - jeśli uważasz że się do tego nie nadają, zmieniasz źródło informacji. Problem z głowy.
...a ja tutaj zupełnie nie o tym. kończę bo twierdze, że opisany w tekście problem istnieje i jest ważny i choćbyśmy się starali i skakali to się nie dogadamy ;) Czekam na to co myślą inni.
Mnie najbardziej boli jak do recenzji przydziela się osoby, nie kumające gatunku - czym wielokrotnie pochwalił się Destructoid oraz IGN. Trzeba odpowiedniego recenzenta oraz czasu - a wtedy rzecz ma się nad wyraz dobrze.
Nie każdy serwis jednak to robi, i akurat wbrew pozorom Polska często wypada tutaj bardzo pozytywnie na tle USA, gdzie wielokrotnie widziałem zdania typu "co prawda nie lubię jRPGów, ale..." - przy recenzji jRPGa... etc. etc.
Dobry tekst, generalnie.
CascadJazz ---> Rzuć proszę jakimiś konkretnymi przykładami złych i dobrych recenzji. Chętnie sprawdzę.
I wybacz że będę uparty, ale nadal uważam że z Twoimi wywodami jest coś nie tak. Zdania typu:
"Całą śmietankę, czyli największą liczbę klików, zgarniają nie najlepsze recenzje tylko te które są pierwsze."
"...wszyscy piszący są tego świadomi i w chwili dostania nowej pozycji po zakamarkach ich mózgu skacze mała, wyposażona w trąbę, rolki i bębenek myśl "pośpiesz się bo nikt Cię nie przeczyta"
Ty naprawdę w to wierzysz?
Ja tam się zgadzam z Yoghurtem. Głównie dlatego, że jest poniedziałek, godzina 19:25, ale też trochę z innych powodów.
Cascad - są Recenzje i recenzje, są portale, które mogą poświęcić czas i opublikować recenzję tydzień po premierze, są takie których na to zwyczajnie nie stać.
UV - przykład kiepskiej recenzji - pierwszy z brzegu (bez linka, bo więcej nie chcę na to patrzeć) - twór niejakiego Berlina oceniający DIII błyskawicznie po premierze - z cdaction.pl. Nie wyobrażam sobie natomiast GOLa gnającego w ten sposób za kliknięciami. Z innych portali - a w zasadzie jednego portalu - znam ludzi, którzy wolą nie spać, nie jeść, ale grać - tak długo, aż będą gotowi napisać tekst. I to jest ta poważniejsza strona barykady - reszta robi tak, jak napisał autor. Liczy się pierwszy a nie lepszy.
Poniekąd podzielam zdanie autora - czasami presja czasu źle się odbija na ocenach gier, choć głównie przez maszynkę marketingową. Człowiek przez rok czy dwa śledzi doniesienia na temat gry, ogląda kolejne screeny i zwiastuny, nakręca hype do granic możliwości, a potem przy premierze brakuje czasu na nabranie odpowiedniego dystansu, żeby zeszło powietrze i na trzeźwo ocenić grę.
Munchausen - weź tylko pod uwagę, że tak jak dla chirurga z wieloletnim doświadczeniem usunięcie wyrostka jest niczym splunięcie (chociaż za pierwszym razem łapy się trzęsły i pił trzy dni z radości) tak dla człowieka który pisaniem o grach zajmuje się już długo, nie ma, a przynajmniej nie powinno być, problemu z tak zwanym hype - podchodzi do tego z zimną krwią, nie pozwala, żeby marketingowa zajebistość przesłoniła to, co tak naprawdę recenzuje.
No chyba - i tu wraca moja wcześniejsza uwaga - że nie mówimy o największych na tym rynku, tylko o portalach małych, niszowych. Nic im nie ujmując - bo wiele osób robi tam naprawdę świetne rzeczy - oni mogą podchodzić w ten sposób. No oczywiście, wyjątki mogą trafić się wszędzie, ale jednak reguła jest moim skromnym zdaniem mniej więcej taka.
Yasiu -> Ja tam się zgadzam z Yoghurtem. Głównie dlatego, że jest poniedziałek, godzina 19:25, ale też trochę z innych powodów.
Bo mnie skrycie kochasz? :)
Dobry tekst. Też często trafiam na recenzje, po których przeczytaniu mam wrażenie, że autor 'zachłysnął się' grą i napisał tekst w przypływie emocji bez większego zastanowienia. I to działa w obydwie strony - przesadne zachwyty nad tytułem lub krytyka elementów, które na nią nie zasługują.
A najgorsze jest to, kiedy dość jasno dostajemy do zrozumienia (choć raczej nie wprost), że autor tekstu, gry nie ukończył. To trochę jak pisanie recenzji filmu, mimo że w połowie wyszło się z kina. I nie jest tu też usprawiedliwieniem długość gry - na przykład w przypadku takich pozycji jak Skyrim. Recenzja takich tytułów nie powinna się też opierać tylko na przejściu głównego wątku - żeby było szybciej. Nie wymagam tutaj jakiegoś masterowania tytułu przez recenzenta ale jeżeli już poświęca 20-30 godzin na główny wątek, to niech dorzuci jeszcze 5-8 na jakieś zadania poboczne.
Oczywiście powyższe dotyczy tylko gier, w których jest jakaś sensowna fabuła, mająca początek i koniec. Raczej ciężko wymagać ukończenia Guild of Wars czy WoW.
Tekst za bardzo uogólnia sprawę recenzji :)
Zarzucasz w nim, że recenzje napisane dzień po premierze gry którą dostało się w dniu jej premiery są kiepskie, natomiast aby zrecenzować np. takie call of duty, to właśnie potrzeba max 24h i to aby przejść ją kilka razy i recenzję też kilka razy napisać. Co innego jak recenzuje się w grze powyższej multiplayer - ale wtedy z tego co pamiętam w tym wypadku (albo podobnym) były 2 recenzje.
Inna sprawa np. takie dragon age lub fallout 3 czy też mass effect, z jednej strony wszystkie te gry można zrecenzować nawet ich nie kończąc, co prawda ocena będzie niepełna, ale bardzo zbliżona do tego co można oczekiwać po danym produkcie, dlaczego ? bo jeżeli na początku tych gier wszytko jest nowe i ciekawe, tak później dużo schematów się powtarza, gorzej jak recenzję napisze ktoś kto skończył grać nim zauważył to, że niektóre rzeczy się powtarzają (np. wygląd lokacji) i dał zbyt wysoką ocenę.
A inna sprawa - każda recenzja jest subiektywną oceną, a dodatkowo jest to niestety dość ciężka praca jak sądzę.