Wakacje się kończą, więc zabrałem się za powtórki materiałów ze studiów i naszło mnie pytanie - czy to jest to, co chciałbym robić w życiu?
Mianowicie studiuję kierunek o magicznej nazwie zaawansowane materiały i nanotechnologia. Poszedłem tam z braku pomysłu na cokolwiek, a nie powiem, całkiem ciekawa rzecz - chociaż nie bardzo lubię rzeczy, których nie potrafię sobie wyobrazić (dualizm korpuskularno falowy, pozdrawiam). I, jak już wspomniałem, nie mam pojęcia, czy to jest to, na co chciałbym przeznaczyć resztę życia.
Pomijam już fakt perspektyw pracy po tym czymś w Polsce, ale nikt nie wie jak taka praca miałaby wyglądać. Generalnie nie jestem zwolennikiem siedzenia przed komputerem i interpretacji widm czy wskazań spektrometru. Wolałbym pracę wymagającą też jakichś kontaktów międzyludzkich, działań fizycznych większych niż pójście po kolejną probówkę.
I tak trafiłem na opcję budownictwa. Akurat rodzice budują domek, podpatrzyłem trochę, posłuchałem - nie taka zła rzecz. Złe za to okazują się zarobki po budownictwie, jeśli wierzyć temu, co piszą w internecie. Po przeczytaniu większości forów mam taki obraz pracy: tyranie przynajmniej 10 godzin dziennie, olbrzymia odpowiedzialność (według niektórych porównywalna do pracy neurochirurga), w błocie i za grosze. Tak przez pierwsze 10 lat, potem będę w stanie zarobić na używane Punto.
Nie liczę na konkretne rady, bardziej na luźną dysputę. :) Może znaliście kogoś kto robi w budownictwie i potwierdzi lub (oby) zaprzeczy wymienionym wyżej opiniom? Na nanotechnologa nawet nie liczę, ale jeśli ktoś coś wie - byłbym wdzięczny. :D
Praca w budownictwie moze sie tez okazac siedzeniem za biurkiem przed komputerem przez 8h dziennie ( biuro projektowe ) . Za to raczej nie robi sie nadgodzin. Na budowie ( wykonastwo ) mozesz zostawac po godzinach np oczekując na kubik mieszanki betonowej. Studia budowlane to nie jest do konca to co widac na codzien za oknem. To tez siedzenie przed biurkiem, uczenie sie rzeczy ktore ciezko jest sobie wyobrazic. Olbrzymia odpowiedzialnosc = np. kierownik budowy ( który groszy na pewno nie zarabia, ale wiadomo - jest w ciaglym ruchu bo nadzoruje prace budowy ). A czy znajdziesz prace czy nie - to juz zalezy od Ciebie, Twoich znajomosci i ambicji.
Chociaz musze przyznac ze studiowanie budownictwa jest zarazem ciekawe jak i nudne. Mozesz chciec zostac osoba odpowiedzialna za wykonastwo a trafisz do biura przed komputer i na odwrot. Mozesz tez miec cos wspolnego z nadzorem budowlanym - mozliwosci pracy jest wiele, sam widzisz, ze firm jest ogrom.
Ogólnej sytuacji na rynku nie znam. Mogę jedynie napisać jak wygląda sytuacja u mojego bliskiego kolegi, który studiuje budownictwo. Zaczął studia 5 lat temu, jednak jeszcze nie doczłapał się do inżyniera. Brakuje mu zaliczenia kilku przedmiotów no i obrony samej pracy. Jednakże liczba zajęć zmniejszyła się na tyle, że zatrudnił się u jednego z deweloperów. Dokładnej funkcji nie znam. Jest jednak kimś w stylu zastępcy kierownika na osiedlu mieszkaniowym. Zajmuje się doglądaniem samej budowy, nadzorowaniem robotników, załatwianiem zgłaszanych w mieszkaniach usterek, kontaktem z klientami chcącymi lokal obejrzeć, załatwianiem spraw w urzędzie miasta itp. rzeczami. Ma z tego ok. 2k na rękę za normalny czasowo wymiar pracy.
Po pierwsze: rób to, co lubisz. Inaczej będziesz pluł sobie w brodę przez resztę życia, bo w końcu chodzi tu o Twoją przyszłość. Jeśli jest to dopiero początek studiów, śmiało możesz zmieniać kierunek. Najgorsze, co możesz zrobić to tkwić w czymś, czego nie lubisz. Po drugie: nie ma co spekulować, gdzie się będzie pracować i ile zarabiać, bo nigdy nie wiadomo na co trafisz. Myślę, że zawsze warto spróbować, dopiero wtedy przekonasz się czy takie studia Ci odpowiadają. Po trzecie: kolega studiuje budownictwo jako kierunek dodatkowy i z tego co się orientuję, nie narzeka. Tyle ode mnie. Pozdrawiam. :)
Zależy co jest Twoim priorytetem - jeżeli jest nim skończenie studiów jak najszybciej i wzięcie się za jakąś konkretną robotę to nie zmieniaj bo szkoda czasu ;) Jeżeli ma kto Cię wspomagać, utrzymywać itd. to zmieniaj na coś co Cię będzie fascynować i będzie Twoją pasją - nie wiem czy budownictwo to taka fajna sprawa - ciężka harówa, płaca też mocno średnia (mam 3 kuzynów po budownictwie - sporo starszych ode mnie, siedzą już w tym parę dobrych lat a niestety żaden z nich nie wyciągnie więcej niż 3,5k na rękę). No chyba, że masz w rodzinie kogoś kto prowadzi tego typu firmę lub planujesz robić za granicą - tutaj mogę podać przykład jednego znajomego, który teraz przy budowie dworca na LandstraBe w Wiedniu zarabia 5,5k Euro - niestety nie wiem co tam dokładnie robi.
Dodam jeszcze, że czasami zmiana studiów wychodzi na dobre. Ja niby zmarnowałem 4 lata (zacząłem na Zarządzaniu Biznesem Międzynarodowym, przefrunąłem przez Projekt Graficzny na ASP i Historię Sztuki żeby w końcu skończyć na Konserwacji Dzieł Sztuki) - ale za to w końcu znalazłem swoją wymarzoną dziedzinę, w której będę mógł siedzieć miejmy nadzieje do końca swoich dni, a i kasa z tego super ;)
Powodzenia w odszukiwaniu swojej wymarzonej fuchy :P
płaca też mocno średnia
Ostatnio zastanawiam się co znaczy stwierdzenie "mocno średnia". Znaczy, że dość dobra, czy jak? Jeżeli nie, to co znaczyłoby "słabo średnia"?
Co do studiów - zastanawiałeś się może nad rozpoczęciem pracy w zawodzie, do którego pasujesz (ew. zawodzie, do którego wyuczą Cię jedne z Twoich studiów), a następnie dobraniu do tego studiów (zaocznych)? Mam jednego znajomego, który poszedł na studia informatyczne, ponieważ jego brat miał firmę "rozprowadzającą" internet osiedlowy, a on planował pracować razem z nim. Domyśl się, jak bardzo spodobał mu się kierunek i jak długo na nim pozostał - nie chcę zniechęcać czy coś ale z Twoim budownictwem może być identycznie.
Po pierwsze: rób to, co lubisz. Inaczej będziesz pluł sobie w brodę przez resztę życia, bo w końcu chodzi tu o Twoją przyszłość. Może weźcie też pod uwage, że studia nie przesądzają o całym waszym życiu. W rzeczywistości jakoś często się nie zdarza, żeby ludzie robili w pracy to czego uczyli się na studiach.
[1]
Jeśli idzie o studia techniczne i pracę z ludźmi. Jest takie przekonanie w narodzie, że człowieka z wykształceniem technicznym na ogół przyuczysz do pracy z ludźmi, a człowieka z wykształceniem humanistycznym (bądź mieszanym typu zarządzanie). Czy jest to prawda? Faktycznie jest w naszym kraju taka tendencja, że duża część ludzi wybierających tok kształcenia źle się czuje na polu ścisłym/technicznym i idą w kierunku czysto humanistycznym lub (nie chce nikogo urazić :) takim nie wiadomo jakim. Potem się okazuje, że jeśli chce się mieć człowieka ogarniętego w nowych technologiach do kontaktów z klientem, to trzeba koniecznie szukać wśród absolwentów kierunków ścisłych lub technicznych. Tak jest od '95 roku (wraz z rozwojem korporacji oraz bankowości w Polsce), w okolicach 2005 był podobno dramat na rynku. Teraz państwo stara się promować kierunki matematyczno-przyrodnicze i techniczne.
Dlatego po studiach technicznych można znaleźć pracę, która nie polega na siedzeniu za biurkiem. Jeśli taki człowiek ma dobre tzw. miękkie kompetencje (komunikatywność, współpraca z ludźmi, elastyczność, kreatywność, organizacja pracy), to będzie cenny np. jako konsultant ds. technologii przy sprzedaży, obsłudze technologii u klienta albo realizacji produktu na zamówienie. , że szczególnie ta ostatnia rola wymaga nie byle jakiej osoby. Trzeba mieć solidną wiedzę techniczną, mieć łatwość komunikacji z osobami mającymi blade pojęcie o technologii z którą pracują oraz dużą dawkę cierpliwości. Innymi słowy: być idioto-odpornym.
Jeśli idzie o nowe technologie, to w Polsce nie jest z tym tak źle, jak się sądzi. Trzeba tylko chcieć celować w odpowiednich pracodawców. Poza tym, przecież nikt nie mówi, że te technologie muszą być produkowane w kraju. Równie dobrze, można celować w firmy, których celem jest pozyskanie nowych technologii na nasz rynek. Nie ma znaczenia o jakie technologie chodzi: technologia materiałowa nanostruktur węglowych, biotechnologia odpadów czy systemy integracyjne IT. Przy odpowiedniej dozie ambicji i siły przebicia, w każdej technologicznej branży możesz znaleźć dobrą pracę.
Po pierwsze: rób to, co lubisz. Inaczej będziesz pluł sobie w brodę przez resztę życia, bo w końcu chodzi tu o Twoją przyszłość.
Popieram. IMO chodzenie do pracy, która cię nudzi, obrzydza lub wkurza jest pierwszą przyczyną porażki zawodowej.
Ja się z Tobą z chęcią zamienię, jestem na budownictwie, a z przyjemnością zacznę nanotechnologię.;)
A dualizm korpuskularno-falowy niczym niezwykłym nie jest.:P
Mat3iz --> cóż, mam talent do języków i bynajmniej nie planuję przejść przez studia tylko balując - staram się przykładać do tego, co robię, dlatego mam nadzieję wyjechać za granicę - czy to po nano, czy po budownictwie. :) Znajomości niestety brak. Swoją drogą gratuluję znalezienia wymarzonej pracy. :)
Tuminure --> pewnie, bardzo chętnie popracowałbym w jakimś laboratorium, żeby zobaczyć, jak to wygląda. Problem w tym, że studenciaka bez żadnej wiedzy nikt nie chce :)
jiser --> dzięki za odpowiedź, Twój post dał mi chyba najwięcej do myślenia. W sumie myślałem tylko o pracy w laboratorium, dobrze, że poszerzyłeś mi horyzonty :D
techi --> tak źle na budownictwie? Ja po nanotechnologii spodziewałem się zupełnie czegoś innego - ba, samego przedmiotu "Nanotechnologia" miałem po 2 godz. tygodniowo tylko przez drugi semestr, i to tylko wykładów.
Hmmm, mój znajomy pracuje przy remontach i ma z tego ładną kasę. Własna jednoosobowa firma. Żadna to ambitna praca - chociaż fakt, płytki w klozecie też trzeba umieć prosto położyć. Żyje z tego, rodzinę utrzymuje, samochód porządny...
aha - nie wiem, czy jakiekolwiek studia kiedyś kończył. Szczerze wątpię.
Doświadczeń nie mam z budownictwem ale mogę powiedzieć że fachowiec robiący u mnie remont pracuje w pewnej dużej firmie w Warszawie na kontrakcie i zarabia 55 zł na godzinę. Premie też mają spore więc jak jesteś dobry to spokojnie sobie poradzisz.
Nie jest źle, ale po prostu to nie jest to.;)
Wiedziałem żeby wybrać elektryczny!
Po studiach typu budownictwo 10h dziennie w blocie za psie pieniadze? Stary, 10h dziennie za grosze to robole po zawodowce robia a nie inzynierowie po studiach...
Prawde mowiac studia w Polsce maja na tyle niska wartosc ze nie przygotuja cie do niczego. Dlatego proponuje albo skonczyc ten kierunek aby zyskac "papier" i nie tracic niepotrzebnie czasu albo po prostu rzucic to w cholere i zaczac robic cos na wlasny rachunek.
Poszperałem trochę w internecie - ogółem firm mających kontakt z nanotechnologią jest ok. 100 w Polsce (z czego znaczna część to sprowadzanie farb etc. zawierających nanocząsteczki), stricte nanotechnologicznych - ok. dziewięciu. Wiem, że w ciągu pięciu lat może się wiele zmienić, ale wygląda to tak, jakby na nanotechnologię było jeszcze kilka lat za wcześnie. :)
Chyba zdecyduję się na budownictwo, będę miał więcej wolnego czasu - przysiądę nad językami, ogarnę CADa, a w przyszłości może skończę nanotechnologię - w budownictwie też ma przyszłość :)
Shreddy - a właściwie to jak wyglądało studiowanie tego kierunku? Sam kiedyś myślałem , żeby w przyszłości się na to wybrać.
Po pierwszym roku - dużo matmy, chemii, fizyki. Na pierwszy roku z nanotechnologii mieliśmy tylko 2 godziny tygodniowo, tylko w drugim semestrze - raczej bardzo ogólne rzeczy, trochę o mikroskopach AFM, STM, upakowaniu cząsteczek, sieciach krystalicznych. Generalnie chyba najprzyjemniejszy przedmiot. :) Poza tym na pierwszym roku same ogólniki - laboratoria z chemii, fizyki. Ciężko było się dowiedzieć czegoś od roczników wyższych - na drugim roku było 18 osób, na trzecim 9, a dopiero w tym lub zeszłym roku z UJ wyszedł pierwszy magister nanotechnologii. :)
Na AGH za to jest inżynieria materiałowa z późniejszą nanotechnologiczną specjalizacją - patrząc na to, jaki budynek wybudowali specjalnie m. in. dla tego kierunku, myślę, że tam będzie większe prawdopodobieństwo styczności z nowoczesnym sprzętem w laboratoriach.
Wg mnie nie warto sugerować się materiałem studiów po tym co było na 1 roku- bo na studiach technicznych pierwszy rok na większości kierunków i wydziałów jest dokładnie taki sam.
Belert - chyba raczej chodziło o 2h nanotechnologii, a nie matmy. (post 10)
Nie mówię, że źle rozumujesz, ale aż tak ściśle tematu nanotechnologii na Twoim miejscu bym się nie trzymał. Mało kto ma aż tak dopasowaną do wyuczonego zawodu wykonywaną pracę. Ludzie też z reguły (jeśli w ogóle interesują się studiowaniem) mają jakieś zainteresowania pokrewne. I dobrze na tym wychodzą.
Ja, z wykształcenia matematyk, z zainteresowania -- logiki nieklasyczne i matematyczne podstawy informatyki. Ale ciągnęło mnie do różnych tematów pokrewnych. Więc kiedyś pracowałem przy wstępnej obróbce materiału socjologicznego. Teraz przy developemencie aplikacji webowych (więc znów zaczynałem od zera). A na początku studiów miałem z kolei praktyki w oddziale bankowym. I nie czuję, żebym się jakoś zbrukał :) Prędzej czy później będę robił to, co mnie interesuje. Albo przez odpowiedniego pracodawcę, albo przez własne projekty.
Ale jeśli Twoje szczęście leży w budownictwie --- to czemu nie! :)
^ co to za troll co odkopuje stare watki i jeszcze wkleja swoje linki z blogspota
jozefnarwani1 ---> "http://sens-studiowania.blogspot.com/2014/02/jaki-jest-sens-studiowania.html"
BZDURA!
Odgrzebałeś wątek i na dodatek (ludzie zapamiętają fake-nick) ciemne linki wciskasz.
Pracę - zdobędzie każdy - kto po prostu myśli. Humanista zostaje pracodawcą - wbrew pozorom - coraz częściej. Ma "kompetencje miękkie" rozbuchane na maksa - ma pomysły - założy firmę - zorganizuje zespół - zarobi. Nie jest skazany na pracę najemną - zna języki i ma cały świat przed sobą.
Gdybyście się tutaj nie wpisali, to wątek odpłynąłby szybko w odmęty GOLa, a tak sami go podtrzymujecie. Ja też to robię, ale tylko żeby was pouczyć, wcześniej zauważyłem wątek i do głowy mi nie przyszło pisać tutaj.
Imak ---> "i do głowy mi nie przyszło pisać tutaj."
No nie ma, jak to, co z głowy wychodzi;-)
No to ja też Was pouczę abyście nie odkopywali tego wątku. A co mi tam.
Ahaswer ---> "No to ja też Was pouczę"
Na korepetycjach też można zarobić;-)