Speedrunerze, zwolnij!
Całkowicie podzielam zdanie autora - szczególnie podoba mi się to końcowe porównanie speedrunu do czytania co piątej strony książki lub oglądania filmu na szybkim przewijaniu. Osobiście uwielbiam delektować się grą, czytać wszystkie przygotowane przez twórców pergaminy, dokładnie przepytywać wszystkich spotkanych NPCów... ALE! SpeedRun możliwy jest tylko wtedy, gdy bardzo dobrze zna się grę i jej mechanizmy, więc zapewne każde takie szybkie przechodzenie było poprzedzone kilkoma normalnymi rozgrywkami. Speedrunerzy kilkakrotnie przechodząc dany tytuł, znają go na pamięć, toteż speedrun to nic innego, jak po prostu próba postawienia sobie nowego celu i zwykłego sprawdzenia się :)
PS Strasznie zdołował mnie filmik z ostatnim bossem z "Shadow of the Colossus", którego gość pokonał w kilka minut, podczas gdy ja spędziłem nad nim chyba kilka godzin...
Jestem pewny, że ci panowie z podanych wyżej speedrunów
na pewno grali wcześniej "normalnie" - eksplorując i wsiąkając w świat gry
i po prostu grę tak zmasterowali, że zabrali się za speedowanie :).
A po co olimpijczycy staraja sie pobic rekord na 100 metrow? Przeciez mogliby sie przespacerowac, o wiele przyjemniej...
Odpowiedz jest w [3].
Mauchhausen ->
Speedrunerzy kilkakrotnie przechodząc dany tytuł, znają go na pamięć, toteż speedrun to nic innego, jak po prostu próba postawienia sobie nowego celu i zwykłego sprawdzenia się :)
To na pewno - muszą, tak jak wspomniałeś, znać na pamięć trasę, żeby nie popełnić absolutnie żadnego błędu. Ja chciałem zaznaczyć moje zdanie o beznadziejności przechodzenia rozbudowanej gry pod kątem szukania najszybszej drogi ;)
wiped->
A to na pewno są koneserzy tytułu ;) Tylko, że ja mam ewidentnie inny charakter. Przechodziłem już naprawdę przeróżne gry po kilkanaście (jeśli nie kilkaset) razy i zawsze wszystko sprawdzałem, zwiedzałem, eksplorowałem...
Asmodeusz ->
A po co olimpijczycy staraja sie pobic rekord na 100 metrow? Przeciez mogliby sie przespacerowac, o wiele przyjemniej...
Ile bym nie przechodził Mass Effecta to nie mogę odebrać całego uniwersum za bieżnie.
Może gdyby chodziło o Super Mario to takie porównanie do mnie by trafiło... ale jeśli chodzi o RPG to IMO bardziej jest to pobijanie rekordu prędkości zamiast zwiedzanie Rzymu w tym czasie ;)
Hah, to co dałeś do listy przykładowych speedrunów to pikuś. Przykładowo, polak przeszedł Diablo jedyneczkę w nieco ponad 3 minuty.
http://speeddemosarchive.com/Diablo.html
Ile bym nie przechodził Mass Effecta(...)
A ile "byś" przechodził? 2 razy? 5? 10? Sprobuj 50 razy albo i 100. Gwarantuje, ze w pewnym momencie zaczniesz sie zastanawiac czy nie mozesz danego fragmenty gry skonczyc w inny, szybszy sposob. Ci ludzie, co robia speedruny to nie sa każuale, ktorzy koncza gre 1-2 razy. Oni znaja gry na pamiec, skonczyli je prawdopodobnie setki razy. Po takiej wprawie jedyne co im zostaje to zobaczenie czy moga osiagnac cos wiecej. Bo ile razy mozna zagrac w ten sam sposob, zanim ci sie to nie znudzi?
Majkel -> Ha... To już praktycznie nie spoiler - jak ktoś obejrzy to nie będzie wiedział nic o tej grze ;)
Asmodeusz ->
Gwarantuje, ze w pewnym momencie zaczniesz sie zastanawiac czy nie mozesz danego fragmenty gry skonczyc w inny, szybszy sposob.
Inny? Tak. Szybszy? Nie.
Dlaczego? Bo widocznie taki jestem. Może przeszedłem jakieś marne 10 razy i może nie wiem o tej grze wszystkiego, ale wiem, że szybciej bym się znudził i odłożył grę na zawsze niż biegał ze stoperem w RPGu.
Dobrym przykładem są dla mnie Pokemony - przeszedłem tą grę przyzwoitą ilość razy i za każdym razem zajmowało mi to więcej czasu.
Ci ludzie, co robia speedruny to nie sa każuale, ktorzy koncza gre 1-2 razy. Oni znaja gry na pamiec, skonczyli je prawdopodobnie setki razy.
Ja wiem. Tylko, że ja tu prezentowałem swój pogląd - nie rozumiem, po co bić rekord na czas w niektórych grach. Rozumiem gdyby to było zrobienie absolutnie wszystkiego w grze na czas, ale przeskoczenie z wejścia do wyjścia to dla mnie strata czasu. Tyle.
Bo ile razy mozna zagrac w ten sam sposob, zanim ci sie to nie znudzi?
Jak widać wiele razy - wystarczająco wiele, żeby być mistrzem w przebieganiu przez grę.
Choć to sprawa tylko i wyłącznie owych "speedrunnerów" i nic nam do tego, dla mnie największym problemem jest marnowanie czasu. Nie chodzi o to ile razy przejdzie się grę - bo nawet takiego Mass Effecta żaden normalny człowiek 50 razy nie przejdzie. Ludzie grają dla fabuły, świata, przyjemności, satysfakcji. Taki speedrun prawdopodobnie daje olbrzymią satysfakcję, ale na jak długo? I jakim kosztem? Te 10 minut wymaga dziesiątek godzin treningu. A to nie olimpiada. Tu nie ma medali i wiecznej chwały. I jest jeszcze jedna sprawa - rodzaje speedrunu.
Dla mnie prawdziwy speedrun to taki, który jest NORMALNYM przejściem gry, tylko w w najkrótszym możliwym czasie - ktoś zapamiętuje rozkład miejsc, drogi, co ma kiedy zrobić etc. Speedruny tego typu nie mają sensu. Ostatnio oglądałem filmik ze speedrunem Portala - co z tego, że nie używa kodów czy trainerów, jak całość opiera się na wyłapanych exploitach etc.? Ty skacze tyłem, tu omija 90% przeszkód trafiając portalem w jakiś idealny punkt. Nie o to chodzi. Niech zrobi speedrun, w którym normalnie pokonuje wszystkie zagadki, wtedy pogadamy.
W skrócie - speedrun to z założenia ukończenie gry w jak najkrótszym czasie, ale powinno to pozostać PRZEJŚCIEM GRY. Jeżeli jest to jazda bez trzymanki od New Game do creditsów, to sensu to nie ma.
ale przeskoczenie z wejścia do wyjścia to dla mnie strata czasu.
Zabawne stwierdzenie, szczegolnie jesli spojrzec na calosc "speedrun to dla mnie strata czasu" :D.
Anyhow, wszystko zalezy od gry i jak napisalem - od tego ile razy powtarzasz dana czynnosc. Chociazby Dark Souls i walka z Orsteinem i Smoughem - pierwsze podejscie zajelo mi 8 godzin (duuuuzo prob). Kolejne podejscia byly szybsze. Czy to oznacza ze za kazdym razem chcialbym z tymi dwoma ciołami meczyc sie przez godziny? No fkn way! Jesli kiedykolwiek mialbym zagrac w Dark Souls od zera to wykorzystam najbardziej lamerska metode jakajest dostepna aby wykonczyc tych dwoch panow.
Drugi przyklad: Monster Hunter. Zabijanie tego samego potwora w tych samych okolicznosciach po raz setny (bo potrzebuje przedmiot co ma 1% drop rate). Czy sadzisz, ze po 100 podejsciach mam ochote delektowac sie walka? :) Czy moze bede mial ochote zatluc fruwajacego gada (hello Rathalos) jak najszybciej? Akurat MH to jedna z niewielu gier, w ktorych sam moglbym probowac sie w speed runach, ofc jakbym mial na to ochote (i jakbym przypomnial sobie jak sie w nia gralo :P).
RPGi? Tez znajdzie sie cos, co czlek chce skonczyc na szybkiego. Farmienie Adamantoisow przez 20 godzin w FF13 - PRZYJEMNOSC ! ! ! Az taka, ze mialem dosyc i szukalem taktyk na przyspieszenie tego. Ale nawet pomijajac żółwie w FF13 walki z niektorymi bossami byly tak upierdliwe, ze czlek chcial je jak najszybciej skonczyc.
Inny RPG? White Knight Chronicles. GWARANTUJE, ze jakbys gral w niego za drugim, maksymalnie trzecim przejsciem sam bys przebiegal lokacje omijajac potworki i skrzynki: zabijanie/zbieranie ich zupelnie nic nie daje, a watpie ze jestes takim masochista ze "zerkniesz w kazdy zakamarek" nawet wiedzac ze jest tam psia kupa.Oczywiscie spacerek do tego zakamraku(a?) trwa okolo 5-10 minut i jest pelen nic nie dajacych random encounterow.
Itd itp.
[9]
To ze trafia tylem to nie exploit - to znajomosc gry. Ale gdy przechodzi przez sciany w miejscach, gdzie nie powinien (niektore speedruny mario np.) to IMO odpada. Z drugiej strony speedruny sa podzielone na kategorie: chociazby tool assisted (polecam zobaczyc na YT jak sie takiego speedruna robi) i normalny.
Wykorzystywanie metod pozwalających ominąć trudne walki to jedno, omijanie fragmentów gry to drugie. Odpowiedz i tylko na pytanie - jeżeli komuś nie chce się setny raz męczyć z tym a tym, to po co setny raz przechodzi grę? Gra się (m.in.) dla przyjemności, jeżeli ktoś nie czuje się na siłach po raz n-ty przechodzić jakiegoś fragmentu, to znaczy, że chyba pora odpocząć od danego tytułu, przynajmniej na jakiś czas. Wiadomo, że pewne nużące elementy gier chciałoby się pomijać przy kolejnym podejściu, ale to chyba całkiem inny temat.
Odpowiedz i tylko na pytanie - jeżeli komuś nie chce się setny raz męczyć z tym a tym, to po co setny raz przechodzi grę?
Dla tej chwili e-sławy chociazby na stronie speeddemosarchive. Ludzie robili glupsze rzeczy aby chociaz na chwile zaistniec w eterze.
Darth Mario ->
W skrócie - speedrun to z założenia ukończenie gry w jak najkrótszym czasie, ale powinno to pozostać PRZEJŚCIEM GRY. Jeżeli jest to jazda bez trzymanki od New Game do creditsów, to sensu to nie ma.
Nic dodać, nic ująć.
Asmodeusz ->
Chociazby Dark Souls i walka z Orsteinem i Smoughem - pierwsze podejscie zajelo mi 8 godzin (duuuuzo prob). Kolejne podejscia byly szybsze.
A to mnie akurat pocieszyło, bo ja się z nimi męczę do dziś ;D
Co prawda odłożyłem tą grę z braku czasu po 3 dniach grania non stop i wróciłem do niej ostatnio dopiero, ale robią mnie jak chcą...
No dobra - przekonałeś mnie do lekkiej zmiany mojej wersji - Niektóre RPGi ;P
Dalej będę stał murem za stwierdzeniem, że są gry dla których speedrun to spłycenie wszystkiego do granic i najlepszym przykładem jest Fallout - da się to zrobić, ale opuściło się wszystko w tej grze. Całą fabułę.
I inny przykład - bardziej spoilerowy nt. Fallout 3:
spoiler start
Jak mamy zadanie "Znajdź swojego ojca" to możemy zwyczajnie przejść do krypty 102 a nie szukać Rivet City, potem przedzierać się do Galaxy News Radio i szukać tego talerza dla 3Doga.
spoiler stop
Ale to nie jest takie normalne przejście gry, bo usuwamy 30% fabuły z wątku głównego.
I ja mam tutaj problem: Czy to już przejście gry czy przeskoczenie z początku do napisów? W przypadku Fallouta 3 to można powiedzieć, że to subtelna wersja oszustwa
spoiler start
w końcu jak masz szukać ojca jak wiesz gdzie jest? :)
spoiler stop
Dla tej chwili e-sławy chociazby na stronie speeddemosarchive. Ludzie robili glupsze rzeczy aby chociaz na chwile zaistniec w eterze.
+1
Ale ja wolałbym zdecydowanie zaistnieć od innej strony. Np. napisać pracę magisterską o nawiązaniach do literatury amerykańskiej w serii Fallout :D
[10] Może nie exploit, ale chyba wiadomo, o co mi chodzi - o to, że pomijanie fragmentów gry, czy inne cuda-wianki mi nie podchodzą. To kwestia podejścia - ja gry powtarzam, by przypomnieć sobie fabułę, zobaczyć inne warianty etc. - w takim wypadku pomijanie pewnych lokacji czy przechodzenie gry na około (nawet jak się da) mija się z celem.
[12] Owszem, zgadza się. Chodzi mi tylko o to, czy naprawdę warto. Mimo wszystko to nie jest sprint olimpijski, korzyści są mało wymierne, sława krótkotrwała, a ten czas lepiej poświęcić na inne osiągnięcia. W grach można wykazać się na wiele bardziej sensownych kłopotów. Ale jak mówiłem na początku, to jest osobista sprawa każdego gracza, więc jeśli ktoś chce "przyszpanować" znajomością gry na wylot, no problem. Morrowinda też się pewnie da przejść w kilkanaście minut, tylko trzeba nie mieć sumienia, żeby nazwać to ukończeniem gry :D
Każdy postępuje tak jak chce. Mnie to osobiście lotto, czy ktoś się ściga, czy podziwia, aczkolwiek wolę rozmawiać o grach z osobami, które dokładnie przechodzą gry.
Ale brednie:) Autor po prostu nie kuma idei speedrunow, choc nie ogarniam jak mozna nie pojac, ze w speedrunie po prostu nie chodzi o granie, a TYLKO o jak najszybsze przejscie. Dokladnie jak Asmodeusz na gorze napisal o sprincie - argumentacja w tekscie przypomina mi krytyke rajdow samochodowych, z powodu, ze kierowcy pedza przed siebie bez sensu, i nie wiedza nawet ile urokliwych wiejskich i lesnych zakatkow omijaja. A mogliby przeciez jechac wolniej, porozgladac sie, moze zatrzymac na krotki piknik, porobic zdjecia...
Rajdowcu, zwolnij!
LOL.
No offence Patricius, ale uważam że ten tekst jest bez sensu. Rozumiem Twój tok myślenia ale absolutnie się z nim nie zgadzam.
To tak jakbym wyhaczył ludzi z tych list: http://forza3.forzamotorsport.net/en-us/game/leaderboards/default.htm#type=0
I zaczął im udowadniać, że spędzanie SETEK godzin na tym by ulepszyć czas okrążenia o 0,05s to skrajna głupota. No bo dla mnie jest, ale to nie znaczy że mam rację.
Wydaje mi się że absolutnie nie pojmujesz idei speedrunningu i competitive gamingu.
Sam mam w sobie nutkę gracza hardcore'owego bo każdą grę przechodzę na najtrudniejszym poziomie trudności - po prostu lubię wyzwania i podoba mi się uczucie że gra rzuciła przeciwko mnie wszystkie możliwe utrudnienia a i tak dałem radę. Niektórym nawet to nie wystarcza i szukają dodatkowych wyzwań. Niektórzy dla dodatkowej satysfakcji przechodzą grę bez ulepszania postaci/ekwipunku, inni absolutnie masterują każdy tytuł na 100%, a ci najbardziej hardcorowi próbują szukać sposobów na najszybsze przejście gry - daje to taką przewagę że istnieje speedrunnerowe community, więc rywalizujesz przeciwko prawdziwym ludziom.
To specyficzne hobby, wymaga poważnej dedykacji - dla ludzi którym po prostu przejście gry nie daje dostatecznej satysfakcji i chcą być najlepszymi.
A co powiedziałbyś o hardcore'owych graczach w Pac-mana, Donkey Konga czy Centipede?
Ci ludzie siedzą miesiącami w piwnicach i łupią na swoich arcade machine po kilka godzin dziennie, po to by poprawić rekord o kilka punktów.
Tu masz film dokumentalny o gościu który poświęcił kilka miesięcy aby pobić rekord Donkey Konga:
http://www.youtube.com/watch?v=iQZ9wXO8RVs
Dla przeciętnego casuala to przecież wariat, ale ja uważam że przeciętny casual po prostu nie pojmuje że niektórym graczom prawdziwą satysfakcję dają prawdziwe wyzwania - a po prostu przejście tym najbardziej hardkorowym nigdy jej nie da.
raziel88ck - no i tutaj sam sobie zaprzeczasz :D Teoretycznie to właśnie speedrunnerzy powinni być Twoim targetem do dyskusji o grze, bo to właśnie oni dokładnie, setki razy przechodzą gry, znają każdy zakamarek i alternatywne opcje, robią notatki, theorycraftują, nagrywają swoje gameplaye i analizują błędy. Jeżeli ktoś dokładnie zna grę, to właśnie jej speedrunnerzy.
Amadeusz ^^ - Tak, z tą różnicą, że dla nich to czysta kalkulacja. Takie osoby skupiają się zupełnie na czym na innym niż ja, popadają w rutynę, co w ostateczności doprowadza do mało ciekawych rozmów.
wysiak ->
Autor po prostu nie kuma idei speedrunow
Fakt. Ale staram się jak mogę doszukać się przyjemności w omijaniu wszystkiego, byle jak najszybciej.
Trudno - z naturą, która nie zmusza mnie do konkurowania z innymi na każdym możliwym polu da się żyć jak widać ;)
Amadeusz ->
Rozumiem Twój tok myślenia ale absolutnie się z nim nie zgadzam.
To nawet dobrze - jakby wszyscy napisali, że "TAK! To jest złe i prymitywne! Za łagodnie to napisałeś" to by było mdło :)
To specyficzne hobby, wymaga poważnej dedykacji - dla ludzi którym po prostu przejście gry nie daje dostatecznej satysfakcji i chcą być najlepszymi.
No właśnie: czy najlepszy = najszybszy?
Ciekawie napisałeś tutaj: Niektórym nawet to nie wystarcza i szukają dodatkowych wyzwań. Niektórzy dla dodatkowej satysfakcji przechodzą grę bez ulepszania postaci/ekwipunku
I TO bym chciał zobaczyć właśnie! Facet mógłby przechodzić dany tytuł przez 30h, ale dla mnie przejście jakiejś gry nie rozdając punktów doświadczenia, albo używając prymitywnego ekwipunku to JEST wyczyn.
Ale olanie całej fabuły, aby być najszybszym jest po prostu...
no i tutaj sam sobie zaprzeczasz :D Teoretycznie to właśnie speedrunnerzy powinni być Twoim targetem do dyskusji o grze, bo to właśnie oni dokładnie, setki razy przechodzą gry, znają każdy zakamarek i alternatywne opcje, robią notatki, theorycraftują, nagrywają swoje gameplaye i analizują błędy. Jeżeli ktoś dokładnie zna grę, to właśnie jej speedrunnerzy. '
Ale widzisz - robienie jak najszybciej całej gry często znaczy pomijanie większości rzeczy. I to mnie "męczy".
Z hardkorowością też można przesadzić. I po raz kolejny - bicie rekordów to jedno, to jest cel rozgrywki z założenia, speedrunning - nie. Poza tym o własnych osiągnięciach też czasem ciężko mówić - taki speedrunner opiera się na dziesiątkach rzeczy, które ktoś wyłapał przed nim, on wciela je w życie. Jeden speedrunner to efekt dyskusji i spostrzeżeń setek graczy. Poza tym zdaje się, że problem wynika z rozbieżności w pojmowaniu pewnej kwestii - co innego "bycie hardkorem" w tym, na czym gra polega (przechodzenie na najwyższym poziomie trudności etc.), co innego szalenie w czymś "sztucznym". Dla mnie bardziej godny uznania jest ktoś, kto w małym palcu ma całą fabułę gry, konsekwencje wszystkich decyzji w erpegach czy odnalazł wszystkie easter eggi etc. niż ktoś, kto wie jak przefrunąć przez Portala w 7 minut. Ale z drugiej strony to po prostu udziwniony "sport" - ludzie mają różne kręćki, ich wola. Dla mnie porównanie ze sprintem jest mało miarodajne - to tak, jakby Majewski skupiał się na tym, by oddać wszystkie pchnięcia w jak najkrótszym czasie, zamiast skupiać się na odległości.
"Fakt. Ale staram się jak mogę doszukać się przyjemności w omijaniu wszystkiego, byle jak najszybciej."
Analogia do rajdow samochodowych naprawde nie wystarczy?
[21] - ale rajdy samochodowe na tym polegają. To jest ich istota i cel. Speedrunning to "dyscyplina" sztuczna. Podbijam do porównania z mojego poprzedniego postu - to tak, jakby np. rzut młotem czy oszczepem potraktowac w kategorii "na czas". Rajdy polegają na byciu najszybszym. Gry nie. Dlatego speedrunning nie jest czymś tak oczywistym dla gier i ta analogia nijak ma się do tematu.
wysiak -> A odpowiedź na analogię Asmodeusza Ci wystarczy?
No dobra... że doceniam, próby kreatywności i podanie przez Ciebie innego przykładu niż bieg na 100m to powiem tak: Nie uważam, że najszybszy znaczy najlepszy. Uważam, że bycie najszybszym w przechodzeniu Fallouta jest tak samo fajne jak oglądanie samych obrazków w komiksie. Też potrafię to zrobić szybko, ale nie ma to nic wspólnego z czytaniem.
I tak samo uważam, że gracz hardcorowy potrafi przejść Call of Duty na poziomie Veteran używając tylko pistoletu i nie umierając po drodze.
No właśnie: czy najlepszy = najszybszy?
Dla mnie bardziej godny uznania jest ktoś, kto w małym palcu ma całą fabułę gry, konsekwencje wszystkich decyzji w erpegach czy odnalazł wszystkie easter eggi etc. niż ktoś, kto wie jak przefrunąć przez Portala w 7 minut.
Właśnie sęk w tym, że dokładnie tak: najszybszy = najlepszy!
Żeby znać grę na pamięć wystarczy przejść ją kilka razy i interesować się lore, przy okazji zwiedzać. Czy jest w tym coś imponującego? Absolutnie nic, każdy może to osiągnąć.
A co trzeba mieć żeby pobić jakiegoś speedrunnera?
- ogromną wytrzymałość psychiczną,
- ogromną cierpliwość,
- ogromną pasję,
- EKSTREMALNE manualne umiejętności - i to świadczy o jakości gracza. Żeby pobić czas w grze trzeba być po prostu najlepszym.
Weźmy taki Ninja Gaiden z NESa: 3/4 graczy po prostu nie jest w stanie tej gry ukończyć, bo uchodzi za najtrudniejszą platformówkę.
Co musi zrobić speedrunner?
- przejść CAŁĄ grę od początku do końca, każdy etap, bez popełnienia błędu (błąd = zmarnowane sekundy, a sekundy w speedrunningu mają znaczenie)
- nie zawahać się nawet przez moment,
- przejść każdą najtrudniejszą przeszkodę, każdego bossa - za pierwszym razem.
I pamiętajcie że nie mówię tu o przejściu prostej gry, tylko ekstremalnie trudnego tytułu bez popełnienia pojedynczego błędu od początku do końca gry!
I to właśnie napędza speedrunnerów - ci ludzie zdają sobie sprawę że aby pobić dany rekord trzeba być niesamowicie uzdolnionym - po prostu najlepszym. Ci ludzie doskonale wiedzą że 99% ludzi na świecie nie dało by rady i rywalizują z najlepszymi i to ich napędza.
"Nie uważam, że najszybszy znaczy najlepszy."
I w tym problem, bo wlasnie tak jest, jesli szybkosc jest istota danej konkurencji. Cala idea speedrunow to przejscie na czas. Kto zrobi to najszybciej, ten jest najlepszy. To naprawde proste.
Nie ma znaczenia czy rywalizacja polega na przebiegnieciu od punktu A do B, przeplynieciu okreslonej ilosci dlugosci basenu, przejechaniu z Paryza do Dakaru samochodem (czy dowolnej trasy po Ameryce Poludniowej, czy gdzie to sie teraz odbywa), czy przejsciu Fallouta od wlaczenia gry do zobaczenia outra. Jesli przyjetym kryterium jest czas, to ten kto zrobi to pierwszy jest najlepszy.
Kto zrobi to najszybciej, ten jest najlepszy. To naprawde proste.
Ok, tylko problem leży w rodzaju gier. Jeśli chodzi o wspomnianego Ninja Gaidena czy inne gry o podłożu zręcznościowym - ma to sens. Zręczność to zręczność. Problemem są natomiast gry RPG, w stylu Fallouta, który powraca co kilka postów - to jest zwykłe lecenie na wariata. Żadna zręczność, po prostu wyuczenie się gry na pamięć i pomijanie 90% zawartości. A Portal? Ok, wiadomo, że jak ktoś zna poziomy na pamięć, to nie problem. Ale co innego normalne przejście z ukończeniem każdej zagadki, tylko "jak najszybciej i za pierwszym razem" a co innego lecenie na oślep, bo wyuczyło się na pamięć pewnej techniki omijania zagadek - to nie jest speedrun. Dlaczego? Bo to nie jest ukończenie gry. To tak, jakby ktoś przebiegł obok płotków i szpanował, że jest szybszy od tych, co skakali.
Amadeusz ->
Ale, ale! Ja się skupiłem na grach typu Fallout - z platformówkami jest troszkę inaczej.
Z grami typu Ninja Gaiden, Donkey Kong czy Super Mario to szybkość faktycznie jest jedynym czynnikiem, który się liczy jeśli chcesz być najlepszy. No jeszcze może zabij wszystkich przeciwników, zbierz wszystkie monety albo przejdź grę nie zabijając nikogo, ale jakbym chciał się chwalić obyciem z tą grą to szybkość w przechodzeniu też byłaby moim pierwszym wyborem.
Ja się skupiam bardziej na grach... złożonych? No dobra... Nie chce nikogo urazić, ale widzę spore różnice pomiędzy złożonością Super Mario a Falloutem :P
I o ile przechodzenie Super Mario w poniżej 10 min to dla mnie szczyt zręczności i powód do dumy dla kogoś to Fallout w 10 minut to dla mnie... bardzo skromna ciekawostka. No... chyba, że ktoś zrobi wszystko w tej grze w poniżej 1h, to tak - Uznam jego wyższość nad śmiertelnikami.
wysiak -> Tak ja rozumiem, że oni to robią na czas. Rozumiem, że oni uważają, że są przez to najlepsi. I dla mnie to jest beznadziejna konkurencja dla niektórych gier, bo filmik pokazujący Dark Souls w 1,5h był ciekawy. I gdyby to była gra na NESa to pewnie by mnie to zadowoliło, ale dopóki ktoś nie rozgromi Dark Souls nagą postacią na 1 poziomie to nie powiem, że widziałem prawdziwie hardkorowego gracza.
Teraz będzie przełom w sprawie: Nie muszę tego ani lubić, ani podziwiać. To naprawde proste.
Patricius --> Oczywiscie, nie musisz tego lubic ani podziwiac. Newsflash - nikt nie twierdzi, ze musisz - mnostwo ludzi nie lubi najrozniejszych dyscyplin sportowych, czy tez raczej ich one nie interesuja. Zwykle ludzie, ktorych cos nie interesuje, sie na temat tego czegos nie wypowiadaja. Natomiast krytykowanie w taki sposob, jak zrobiles, to jakby ktos uprawiajacy weekendowy jogging krytykowal maratonczykow - bo ty, jak sie wybierzesz na nowa trase, to mozesz pobiec sobie spokojnie, porozgladac sie, popodziwiac krajobrazy, i to jest cala przyjemnosc - natomiast oni biegna za szybko, co z tego, ze po raz setny na tej samej trasie.
Maratonczyku, zwolnij!
Darth Mario --> Omijanie plotkow byloby gdyby speedrunner uzywal cheatow.
wysiak ->
Zwykle ludzie, ktorych cos nie interesuje, sie na temat tego czegos nie wypowiadaja.
Twoje wypowiedzi na temat mojego zdania, które Cie nie interesuje jest tego doskonałym przykładem ;)
Natomiast krytykowanie w taki sposob, jak zrobiles, to jakby ktos uprawiajacy weekendowy jogging krytykowal maratonczykow - bo ty, jak sie wybierzesz na nowa trase, to mozesz pobiec sobie spokojnie, porozgladac sie, popodziwiac krajobrazy, i to jest cala przyjemnosc - natomiast oni biegna za szybko.
Dziwi mnie Twoje przywiązanie do tego porównania.
To było by bardzo dobre porównanie do gier typu Mario gdybyśmy obsadzili maraton np. w tunelu. Zero innych dróg, zero widoków - tylko droga. Wtedy faktycznie - po przejściu raz, możemy tylko i wyłącznie starać się to zrobić jak najszybciej.
Ale Fallout to nie jest gra typu "Idziemy w prawo" i zazdroszczę samozaparcia ludziom, którzy uważają, że są niesamowici, skoro ukończyli go w 10 minut.
W tym momencie to nie jest wyścig a gra w podchody, w której masz 30 celów pobocznych i jeden główny. A speedruner po prostu wie gdzie jest cel główny i tam idzie bez zważania na nic innego. A raczej przebiega.
Ja wiem, że się da i rozumiem, że komuś się to podoba - każdy ma prawo do swojego gustu. Ale uważam, że skoro uważasz gry bardziej złożone od Fallouta za maraton to chyba nie za bardzo wiesz jak można udowodnić swoje niesamowite umiejętności w tego typu grach, bo przechodzenie do wyjścia jest... słabym pomysłem.
Omijanie plotkow byloby gdyby speedrunner uzywal cheatow.
Albo "Glitch". Z tego co pamiętam one mogą być, tak?
Edit:
IMO Twoja wstawka "Rajdowcu, zwolnij!" powinna brzmieć "Kierowco, zwolnij!", bo jak już próbujesz znaleźć dobre porównanie to kupując grę nikt Cie nie zmusza do robienia jej na czas ergo nie jesteś rajdowcem a zwykłym kierowcą.
I jeśli przejedziesz stąd do Hiszpanii szybciej od gościa, który zwiedził wszystko po drodze to nie jesteś od niego lepszy. Jesteś od niego szybszy.
Albo "Glitch". Z tego co pamiętam one mogą być, tak?
Zalezy od speedruna. Masz glitch free, wszystko dozwolone czy nawet tool assisted. Tlumaczac na jezyk biegaczy:
olimpijski 100m
100m przez plotki
100m - sterydy dozwolone
[30] Sterydami raczej można nazwać haxy. Ja bym to nazwał biegiem na skróty.
Asmodeusz ->
100m - sterydy dozwolone
Bardzo mi się podoba jak to porównanie ewoluuje ;)
tommik85 -> Dzięki ;)
A jak inaczej nazwal bys tool assisted speed run. Czy tak jak proponowalem - widziales na YT w jaki sposob robi sie takiego speed runa? Jesli nie to postaram sie (bardzo prymitywnie) wyjasnic:
- wlaczasz zewnetrzny program, przez ktory odpalasz gre
- w programie tym ustawiasz: 2 milisekundy klawisz LEWO, w 3 milisekundzie klikasz X (skok)
- klikasz play, widzisz jak twoja postac skacze, odbija sie od glow 3 przeciwnikow i ginie na 4tym (powiedzmy mario)
- wlaczasz edytor, dajesz 2 milisekundy LEWO, 3 milisekunda X, 4 milisekunda PRAWO (aby zmniejszyc odleglosc skoku)
- klikasz play - twoja postac zabija teraz 4 przeciwnikow skaczac im po lbach
- zapisujesz calosc, nagrywasz filmik, puszczasz na net
Co widzi ogladacz? "Wow, ale ten koles ma skilla, gra prawie jak azjata !!". A tu sie okazuje, ze "gra" za niego maszyna. Ew mozna robic setki prob i zapisywac te jedna udana i przejsc do nastepnego fragmentu, w ktorym znowu 100x powtarzamy ten sam manewr az sie nie uda. To jest tak, jakbys w biegu przez plotki mial save pointa przed kazdym z nich i jesli sie wywalisz, to wgrywasz checkpoint i skaczesz tak dlugo az ci sie uda. Here ya go - tool assisted speedrun.
Jest to teoretycznie najlepszy mozliwy do osiagniecia czas w grze, ale normalny gracz czy nawet gracz o power level "azjata" raczej moze jedynie marzyc o czyms takim, gdyz czesto wykorzystywane sa akcje ktore moga sie udac raz na 100 czy raz na 1000. Jak inaczej mozna to porownac niz do sterydow?
Cały wpis da się podsumować jednym słowem - butthurt.
Poza tym pieprzenie o tym, że gdzie tu delektowanie się grą. Facet z pewnością delektował się grą na długo przed wyścigiem.
Swoją drogą takie wyścigi bywają zabawne. Człowiek przeszedł jakąś grę kilka razy ale na pewne rzeczy mógł nie zwrócić uwagi.
PatriciusG. -> Pochwała użytkownika tommik85 była do cna przesiąknięta ironią.
Czemu nikt nie używa terminu „sarkazm"?
Tak wam ubożeje słownik?
Wg mnie ceny gier na PS4 jak na razie to czysta przesada, no i jakość tych next genowych gier, jak na razie pozostawia wiele do życzenia. Grałem w Infamous: Second Son i grafika w tej grze bawi na chwilę, powiem nawet, że niema zbytnio szału, mimo bardzo dobrej grywalności tego tytułu. Przynajmniej wiem, że swojego Infamous dopiero zakupię gdy będzie dużo tańszy niż to ma miejsce teraz. Ceny gier na PS4 raczej kują negatywnie w oczy i raczej nie zachęcają do kupna. Pozostaje czekać na obniżki cen, które mogą tak szybko nie nadejść, albo po prostu zakupić w tych kosmicznych cenach i grać. Ceny gier w Polsce to porażka i raczej się to w najbliższym czasie nie zmieni :/