Jak bardzo was by poruszyła strata ulubionego pupilka, pytam się bo wczoraj wymkną się nie wiadomo jak kot kolegi z bloku, i tak wczoraj jego szukali w nocy, bez rezultatu na wszelki wypadek dali kartkę z informacją przed wejśćiem, aż dziś rano kolega mówi że ktoś.....porzucił zwłoki martwego jego kota, i teraz kolega bardzo mocno przeżywa bardziej niż zaginięcie sprzed roku.
Nie wiem czy do kota bym sie przywiązał ( jeszcze nie mialem ) . Swego czasu bylem przy usypianiu psa, z ktorym rownolegle wychowywalem się ( żył 15 lat ) . No to to było coś...
[2] podobna sytuacja. Rodzina przeżywała uśpienie 13-letniego psa jak utratę członka rodziny. Przykra sprawa, jakby nie patrzeć...
W poprzednie wakacje, bardzo nagle i bardzo młodo zszedł z tego padołu mój pies, do dzisiaj jakoś nie mogę się oswoić z jego brakiem :/
Miałem jeszcze parę lat temu królika (żyła 8 lat, więc z tego co wiem to kawał czasu jak na tego zwierzaka), byłem strasznie do niej przywiązany, ale bardziej przeżywałem same myśli co będzie jak zdechnie jak jeszcze była zdrowa i to jak się męczyła pod koniec życia, potem już był spokój, że "już po wszystkim". Najgorsze było jak patrzyłem z przyzwyczajenia co jakiś czas w miejsce gdzie zwykle stała klatka, a tam już nic nie było. Ale przynajmniej już nie mam nadgryzionych tapet i walających się kulek w ciasnych zakamarkach :P
Dlatego ja po zgonie mojego pierwszego kota powiedziałem sobie - nigdy więcej.
Też straciłem kota i do tej pory jak znajdę jakiegoś kłaczka to smutno...
https://www.gry-online.pl/S043.asp?ID=11802265
[7] Mam dokladnie tak samo.
[3] No to jest niewyobrazalne jak wiele wnosi taki futrzak do tych czterech ścian:)
[10] -> fakt. I można się wyżalić, bez zmartwienia, że wygada...
rpn - to idz do zoo, wejdz do klatki i skop cos mniej wiecej rownego tobie rozmiarami, kozaku.
W sumie najbardziej przezywalem strate kota, ktorego mialem bardzo krotko (2 lata) i to odziedziczonego - matka wyjezdzala na pol roku to go nam zostawila na przechowanie i tak go rozbestwilismy, ze potem odmowil powrotu.
Ale niestety zapadl na jakas dziwaczna chorobe autoimmunologiczna... Do tego byl totalnym paranoikiem - bal sie wszystkiego, do nas sie przyzwyczajal chyba miesiac. I moze dlatego wlasnie tak go zalowalem - bo byl taki jakis
"wycofany". :/
Jakbym stracił mojego ukochanego pieska to cały świat by mi się zawalił.
Jak mozna nie znac tego starego dowcipu który pocisnął rpn? Sie oburzacie :/
Moj piesio ma 12 lat...Mam go ponad polowe swojego zycia...nie wyobrazam sobie ze go zabraknie, chociaz na niego ciagle narzekam bo wariat z niego straszny...chociaz to dziadek zachowuje sie jak szczeniak.
Jak moj 2 letni kaukaz musial zostac uspiony plakalem jak bóbr...Jak znalazlem w wakacje jego stara obroze na ktorej byly jeszcze kepki jego siersci lzy stanely mi w oczach chociaz piesia nie ma juz od 8 lat...
[11] Ale to cos ma w sobie... Ja widze, jak moje zycie w pokoju zmienilo sie od czasu kiedy nie ma futrzaka. No i na pare miesiecy przyznam sie bez bicia - że sie świat zawalił, jak to w [14] zostało napisane.
Wyrazy współczucia, nie wyobrażam sobie co bym czuł gdyby stało się coś mojej kotce.
[17] 0_0
W październiku odeszła moja jamniczka w wieku 12 lat. Przykro jak cholera, chociaż walczyła do końca i nawet jak ją odwiedzaliśmy w weterynarii to zbierała resztkę sił i zachowywała się jak szczeniak. Niestety, nic się nie dało zrobić, ale przynajmniej ostatnią noc przeżyła spokojnie w domu, zawinięta w swoim kocu i tak już zasnęła.
Wprawdzie od ponad 3 lat mieszkam już gdzie indziej i nie miałem z nią kontaktu na codzień, bo ruda mieszkała u matki i dziadków, ale strasznie brakuje mi tego ujadania, gdy zadzwonię do ich drzwi...
Fett, smuggler -> poza tym, co napisał Limbo92, to zwyczajnie nie trawię kotów. Dla mnie są obleśne i nigdy bym się nie zdecydował trzymać takiego kudłacza pod dachem.
Co innego psy, które są wspaniałe, o! :) A oto Fifi :))))))
rpn - parafrazując twoje słowa - człowieka bym nigdy nie kopnął, ale małpoluda kopiącego w mojej obecności kota owszem.
"czlowiek, ktory nie lubi kotow, w poprzednim zyciu musial byc mysza"
Nie zabraniam "nie lubic" ale skopac, szczegolnie stwora, ktory jest duzo mniejszy i slabszy, to wiesz. Jak mowilem - idz do zoo i skop powiedzmy rysia albo pume, bedziesz twardzielem (acz zapewne mocno pochlastanym).
Komu zaimponujesz kopiac kota? Albo raczej - jakie kompleksy w ten sposob odreagujesz? W szkole cie bija, czy jak? Coz, w dziecinswie sie pewnie wyrywalo muchom skrzydelka i przypalalo mrowki lupa? :]
[22] +1. Z ta roznica, ze czlowieka tez bym kopnal, gdyby zasluzyl. Ale zwierzecia nigdy, szczegolnie malego i slabego (no chyba, ze w ramach samoobrony).
Maziomir-> zauważ, że użyłem "..." więc nie jest prawidłowe przypisywanie mi tych słów.
smuggler-> chłopie, wypuść powietrze! Nigdy nie skrzywdziłem żadnego zwierzęcia i skrzywdzić nie zamierzam. W sposób żartobliwy przekazałem w moim odczuciu wyższość psów nad kotami, ot co.
[24] No i dobrze, ale po co w ogole zamieszczac takie teksty - zawsze mozna powiedziec np. "nie cierpie kotow" i nikt pretensji o to zadnych by nie zglaszal. Przefajnowales.
Do kazdego pupila czlowiek sie przywiazuje prawie jak do dziecka. Trzeba karmic, opiekowac sie, bawic, uczyc. To obowiazek i kazdy normalny czlowiek sie przywiazuje przez to.
Nigdy nie mialem zadnego wierzaka w domu. Znajomi maja zarabistego pieska jakiegos mini pudelka czy cos takiego. najdziwniejsze jest to, ze znajoma nigdy w zyciu nie pozwolilaby miec jakiegos psa zy innego zwierzaka w domu. Teraz nie wie jak mogli zyc tyle czasu bez pupila. Piesek taki pocieszny, pelny energi, zawsze sie cieszy calym cialem. Ja mowie, ze zaraz dupa jej wyleci tak kreci. I za kazdym razem cos takiego wykombinuje, ze wszystkich na lopatki rozklada. Po wizycie wracamy do domu i czasami brak takiego pieska.
Kota tez moglbym miec ale takiego jak znajomi maja - bengalski. Futro ma jak lampart a w dotyku po prostu nie do opisania.
Ale i tak od dzicka moim marzeniem bylo miec jakiegos malutkiego tygryska lub lwiatko.
Według mnie 'nie przefajnowałem', bo w całym wątku jesteś jedyną osobą, której się to nie spodobało, zapewne tylko dlatego, że uważasz koty za bóstwa. Spoko, mógłbyś mieć pretensje, ale uzasadnione, ale te są niestety wyjęte z du*y. Ponadto we wcześniejszych wypowiedziach wszystko już wyjaśniłem więc nie prowokuj proszę.
[4] +1
Ja też strasznie się przywiązuje do zwierzęcia - bardziej płakałem, gdy zdechnął mój pies niż, gdy umarła babcia...
Tylko potem malutki tygrysek robi sie duzym tygrysiskiem i moga byc problemy. Moj ostatni kot ze slicznego czarno-bialego kociaka wyrosl na ogromnego czarnego sukinkota, ktorego - gdy nie ma nastroju - moja zona omija z pewna obawa. A jak ma chec sie bawic to nigdy nie wiesz czy po jednym glasknieciu za duzo nie przerobi ci reki na preparat anatomiczny :).
rpn - kto niby prowokuje? Sam pierwszy wrzucasz posta z gatunku "prowokacja" po czym pretensje do innych, ze zaregowali. I nie, nie jeden, jest nas dwoch. I prosze nie imputowac mi "co ja uwazam" bo ja na tej samej zasadzie moge powiedziec, ze w takim razie pewnie sam przed psami kadzidlo palisz itd. Chciales zablysnac, tekst wzbudzil sprzeciw 2 i aplauz 1 osobnika (ale on pewnie nie tylko koty kopie :P), wiec... Ale nie ma co ciagnac sprawy, wszystko juz zostalo powiedziane.
Nieprawda rpn - i mi się to nie podoba. Pod nogami chodzi mi kotka, na półce mam sporo książek o kotach, w tym ich historię, a mimo to nie kopnąłbym psa choć niezbyt dobrze z tymi się dogaduję. To znaczy one mnie lubią, ale ja je mniej. Nie zmienia to faktu, że nie manifestuję swoich animozji czy poglądów, które nawoływałyby do robienia psom krzywdy, oraz że nie mam poczucia wyższości nad tymi, którzy psy kochają.
A ja tam lubie psy (i one mnie tez) ale koty lubie duzo bardziej. Po prostu dlatego, ze bardziej pasuje ich zachowanie do mego charakteru, niz stadna i bezkrytyczna akceptacja przez psa dominacji "pana".
- On mnie karmi, opiekuje sie mna, spelnia me zachcianki - jest moim bogiem! (pies)
- On mnie karmi, opiekuje sie mna, spelnia me zachcianki - musze byc jego bogiem! (kot)
W kotach podoba mi sie to, ze na ich akceptacje trzeba sobie zasluzyc - nie wystarczy po prostu byc, dawac zrec, poglaskac.
Powiedzcie mi w jaki sposób jakieś zwierze jest lepsze lub gorsze od innego, jak to w ogóle jest możliwe?
[33] Tak to widze, nic nie poradze :) Moze kwestia tego z jakimi kotami mialem w zyciu do czynienia...
[27] Tak się składa, że twój szacunek do kotów mnie również uraził więc powiem ci tylko tyle, załatw sobie kota a na pewno zmienisz swój stosunek do tych zwierzaków.Osobiście posiadam psa i kota i traktuje je na równi.
Strata zwierzaka to duże przeżycie - pamiętam jak trzeba było uśpić mojego psa, ryczałam pół dnia mimo, iż już od kilku lat nie mieszkałam w domu rodzinnym i widywałam psicę dość rzadko.
Teraz mam dwa koty i raz na jakiś czas mam lęki, co będzie, jak któregoś zabraknie. Ale strasznie się cieszę, że są w moim życiu nawet jeśli wiem, że kiedyś odejdą.
Jako dzieciak byłam psiarzem, teraz jestem zdeklarowanym kociarzem (stara panna z kotami normalnie ;o)). Psy mi nie przeszkadzają, mogę pogłaskac i się pobawić, ale wspólne mieszkanie - tylko z kotem. Pomijając kwestie charakteru wiem po prostu, że dla psa nie jestem w stanie być dobrym właścicielem (spacery w deszczu i śniegu to dla mnie mordęga...), natomiast z kotami bardzo dobrze koegzystuję. Może mam niesamowite szczęście, ale przez moje życie do tej pory przewinęły się wspaniałe sierściuchy.
Kotom najbardziej szkodzi to, że przez sam fakt, że i psy, i koty są zwierzętami domowymi, na koty patrzy się przez pryzmat zachowań psich. I potem ludzie gadają głupoty, że to wredne, że przywiązuje się do miejsca, nie człowieka, że dzieci w kołysce dusi...
A kot to zupełnie inne zwierzę, o innym charakterze i zachowaniach. Kot bardzo kocha swojego człowieka, tylko okazuje to zupełnie inaczej. I jak zrobisz coś nie tak (np. wyjedziesz i zostawisz kota na dłużej), to zanim rzuci się w ramiona najpierw pokaże, że mu się to nie podobało.
E, jak mi zdychały zwierzęta to nie czułem żalu.
Smuggler - czas najwyższy zgłosić swój problem do ''kotów z piekła rodem''
źle prowadzone zachowują się jak bestie niewdzięczne wobec ręki która je karmi ;->
http://www.kciuk.pl/Koty-z-piekla-rodem-a52762
że niby kota nie da się wychować, są na to metody
historia w której pokazują człowieka, który zgładził 5 tysięcy zwierzaków w ciągu 4 lat , niestety bez dobrego zakończenia
http://www.youtube.com/watch?v=GlprxungB4c&feature=player_embedded
+18, co najmniej ;->
Maziu, też macham łapką z pozdrowieniami :o*
A czasu jakoś mi nie do końca szkoda, sama kiedyś miałam złe zdanie o kotach, dopóki nie poznałam się z kotem mojego Dziadka - odwrócił skubaniec mój światopogląd o 180 stopni :o)
smuggler - ja bym jednak upatrywała jakiegoś Waszego błędu gdzieś po drodze od kociaczka do potwora. Ja sama popełniłam raz błąd względem Zmory zapominając, że to jednak zwierzę o silnych dzikich instynktach. Przez parę miesięcy się jej bałam, a ona na to reagowała w dość władczy sposób. Potem sama ze sobą przeprowadziłam poważną rozmowę, że jak się Zmora na mnie rzuci, to nie ma 'biedny kotek', tylko za szmaty i o ścianę, przestałam się bać i - surprise, surprise - nagle kot zaczął mnie szanować. Jak ma zły dzień, to na Azję powarczy albo się rzuci z zębami i pazurami, ale na mnie nawet krzywo nie spojrzy. Czasem nawet udaje mi się ją uspokoić, co jakiś czas temu było nie do pomyślenia.
[43] Tak tez robilem i dlatego kot ze tak powiem szanuje mnie jakies 4x bardziej niz zone. Po prostu wie, ze jak mnie uzre albo podrapie ponad granice tolerancji, to bedzie go to (tez) bolalo. Wet za wet. Jak raz kiedys wgryzl mi sie w reke to ja go w rewanzu natychmiast uzarlem w kark i zdrowo potargalem. ;] I chociaz plulem potem kocia sierscia, to mina kota - bezcenna.
Bledy na pewno byly, ale tez kot zostal znaleziony malutki i chory, wiec z jednej strony totalnie rozpieszczony, z drugiej pewnie mama niezdolala mu wpoic dobrych kocich manier. Stad dosc agresywnym swirusem byl od malenkosci, no ale sie myslalo "mlode, glupie, podrosnie to zrozumie, ze nie mozna tak gryzc i drapac". No i podrosl, ale nie zrozumial.
Kot nie jest jakims "killerem" tylko po prostu nie moze chyba pojac, ze jego metody zabawy sa dla nas nieco bolesne. A do tego np. nie sygnalizuje jakos czytelnie swoich emocji, wiec nigdy nie wiesz, czy np. glaszczac go jeszcze sprawiasz mu przyjemnosc, czy juz czuje sie "molestowany" i zaprotestuje wbijajac ci zeby w reke. Chociaz z perspektywy czasu widac powolny postep. Ale taki "kanapowy mruczek" to on nie jest, po prostu z mordy mu bandyctwo widac, to jest dominator i terminator tudziez kark z silowni a nie pokojowy (w przenosni i doslownie) filozof. Naturalnie jak chce to to jest "slodziak", choc za czesto nie chce. :)
A tak milusio sie zapowiadal...
A tu ktorys raz wrzucam te sama fote
A tu w bardziej normalnym wcieleniu