Witam :)
Na start - sprawa nie dotyczy mnie więc nie patrzcie na mnie jak na człowieka z zawyżonymi ambicjami. :)
Moja znajoma została zdecydowanie niesprawiedliwie oceniona (ocena semestralna) przez wykładowcę. Czy macie może pomysł w jakich dokumentach, ustawach, aktach itd. szukać paragrafów do wykorzystania przeciwko wyżej wymienionemu delikwentowi? Dochodzenie do tego nawet na drodze sądowej nie jest problemem. Czy jakieś zapisy nawiązujące do oceniania studentów znajdują się gdzieś w polskim prawie? Czy koniecznie trzeba ograniczyć szukanie jedynie do dokumentów wewnątrzuczelnianych?
Z góry dzięki za informacje. :)
Znam parę osób niesprawiedliwie potraktowanych przez wykładowców. I wiem, że lepiej nie walczyć z taką osobą, bo wykładowcy to w dużej mierze ludzie słabi, ale wykorzystujący swoją "władzę" w postaci stanowiska i tytułu, by gnębić innych i tym samym dać upust swojej słabości.
Zdała ? Więc nie wiem o co chodzi ... jeśli wybitnie się nie zgadza z oceną wykładowcy niech napisze podanie o komisa.
Btw : Ładna chociaż ?
Podstawowe pytanie: czy Twoja koleżanka jest kretynką, skoro rozważa podawanie do sądu wykładowcy za zbyt niską ocenę?
Rod wiadomo jak jest. :p I wiadomo, że nic z tym nie zrobimy, i nie da się naprawić całego świata. ;) Sam jestem osobą, która jest na studiach po papier, a nie naukę bo zacząłem pracować w zawodzie jeszcze przed maturą i znam podejście pracodawców do tego w branży IT. W każdym razie 3 mi wystarcza nawet w momencie gdy zasługuję na 8 ze słoneczkiem. ;) No ale ... niektórym bardzo zależy na sprawiedliwości. :)
Wykluczając tutaj samą ocenę (tak zdała, bez problemu) bardziej chodziło chyba o szacunek, a właściwie jego brak.
General E'qunix, czy twój sposób myślenia nie zakłada tego, że nigdy nie dążysz do tego na co zasługujesz/co ci się należy? :p Jeżeli pracodawca odmówi ci kiedyś wypłacenia połowy wypły to też zrezygnujesz? :) Jeżeli kupisz samochód z komisu z zatajoną wadą to też będziesz się cieszył z zakupu i nie będziesz próbował tego zmienić? :)
Czy macie może pomysł w jakich dokumentach, ustawach, aktach itd. szukać paragrafów do wykorzystania przeciwko wyżej wymienionemu delikwentowi?
Powodzenia w przyszłych semestrach! :D
lo0ol -> nie porównuj niesatysfakcjonującej oceny w indeksie do kradzieży. To raczej sytuacja podobna złożenia pozwu na pracodawcę, który nie wpisał nazwiska pracowniczki w tabliczce 'Pracownik Miesiąca'.
"Jeżeli kupisz samochód z komisu z zatajoną wadą to też będziesz się cieszył z zakupu i nie będziesz próbował tego zmienić? :)" Znaj proporcjum, mocium panie.
Jeżeli pracodawca przy bardzo jaśnie określonych zasadach konkursu 'pracownik miesiąca' przyznaje owy tytuł innemu, niż temu najlepszemu to ...?
Oczywiście ja bym odpuścił ale patrząc na sytuację realnie ... dlaczego przy określonych prawach i cholernie skonkretyzowanych zasadach pozwalamy komuś na jawne łamanie ich? Nie widzę tutaj różnicy jeżeli chodzi o fakt wypłacania połowy wypłaty czy dawania innej oceny. Faktem jest łamanie zasad, a nie efekt tego.
lol -- Powiedz koleżance, że to jest lekcja od życia, że czasem nie warto tracić sił i czasu na dochodzenie sprawiedliwości. Nie wiem, jak strasznie musi być zaślepiona chęcią zemsty, że nie widzi, ile problemów i strat może sobie narobić.
Poza tym po cholerę sąd, są dziekani, procedury komisyjne etc. Piszesz o zasadach, rozmawiała o tym z wykładowcą, z jego przełożonymi?
Myślę, że masz na nią ochotę, więc rozumiem twoje zaangażowanie, ale serio, nie masz innego sposobu, żeby jej zaimponować?
Nigdy nie rozumiałem osób, które zaliczyły przedmiot a są niezadowolone z oceny. Pozdro dla koleżanki. Na pewno odnalazłaby się świetnie wśród moich niektórych znajomych z roku. Tzw. środowisko piranii.
A walka z wykładowcami to jak walka z wiatrakami. Nie znam osoby, która idąc oglądać swoją pracę/egzamin/whateva wywalczyła korzystniejszą ocenę.
[13]
Nie znam osoby, która idąc oglądać swoją pracę/egzamin/whateva wywalczyła korzystniejszą ocenę.
Ja znam, ale trzeba byly BARDZO dobrze to uargumentowac i zadzialalo to w niewielu przypadkach. Jezeli ktos na dzien dobry wyskakuje z sadami czy komisjami watpie zeby byl wystarczajaco "cool-headed" (jak to jest po polsku? opanowany?) aby cos ugrac.
Co do [1], niech kolezanka walnie baranek w kancik, moze poprawi sie jej pod sklepieniem. Ew. moze bawic sie w egzamin komisyjny czy cos takiego - zycze powodzenia, bo egzamin pewnie bedzie ukladal ten sam wykladowca.
Złożyć wniosek o egzamin komisyjny. Aczkolwiek w tym przypadku niezaliczenie grozi poważnymi konsekwencjami jak powtarzanie semestru oraz pewną wieczną nienawiścią do danej osoby przez wykładowcę.
Może również w normalnym trybie (aczkolwiek również po złożeniu wniosku) zdać egzamin warunkowy. Odbędzie się on po akceptacji przez odpowiednią osobę (zazwyczaj Dziekan, Prodziekan) w terminie wyznaczonym przez wykładowcę. Umożliwia dwukrotne podejście do egzaminu i jest zazwyczaj płatny.
Dodam, że w swojej studenckiej karierze zdałem tak egzamin warunkowy (jak chyba każdy student) jak i komisyjny (tu już zdawalność jest zdecydowanie niższa gdyż podważasz ocenę danego wykładowcy), a więc DA SIĘ!
Powodzenia!
Saul -- Ja nie należałem do ambitnych, ale są ludzie, którzy byli, wkładali dużo sił i czasem byli traktowani niesprawiedliwie. Ja ich rozumiem. Ale bez przesady.
Skąd ta pewność, że została niesprawiedliwie oceniona?
Nagminnie mam sytuację ze studentami, którzy się próbują kłócić o oceny, gdzie czarno na białym mają udowodnioną swoją niewiedzę. Problem w tym, że mają + 100 do poczcuia własnej wartości i +200 do asertywności, z której nic nie wynika.
powodzenia!
Lookash zejście do szukania powodu w moim relacjach z kimkolwiek widzę jako jedynie chęć nabazgrania czegokolwiek z Twojej strony więc pominę. O stracie czasu i takich innych już jej mówiłem. Co do sądu napisałem jedynie, że nie jest to problemem ... nie wydaję mi się, abym napisał o tym, że drogą dojścia do celu została wyznaczona właśnie przez ten (ostateczny, który prawdopodobnie zostanie (znając realia) odpuszczony) checkpoint.
Saul Hudson, popieram to co napisałeś. :p Ale wbrew powszechnemu powiedzeniu 'z policją nie wygrasz' kumpel kiedyś wygrał sprawę wytoczoną przeciwko grupie policjantów. :p
Uczelnia w moim życiu to tak mało istotna kwestia, że też nie widzę sensu babrania się z tym jeżeli chodzi o fakt uzyskania jakiejkolwiek oceny. Jedyny sens jaki widzę to - zupełnie jak w każdej innej kwestii w życiu, które w hardcorowy sposób można określić: dlaczego pozwalać mordercy zabijać kolejnych ludzi i akceptować jego dotychczasowe zabójstwa? :p Sprawę można podciągnąć pod wszystko. :p
ElvesBrew, na mojej uczelni rektor nagminnie powtarza wszystkim studentom o przekazywanie ocen pracy wykładowców bezpośrednio do niego. To już spowodowało jedno zwolnienie (od czasu gdy zacząłem studia). Oczywiście, że zdecydowana większość studentów nie potrafi się przyznać do swojej porażki (to również ci którzy lajkowali ACTA na fejsiku nawet bez zapoznania się z treścią tego !! :p) ale oczywiście musisz przyznać, że istnieje też ta druga grupa. I poza tym, że oczywiście spotykałeś studentów, którzy chcą czegoś więcej, niż to na co zasłużyli to również spotykałeś nauczycieli, którzy zawyżają swoją pozycję w społeczeństwie.
zupełnie jak w każdej innej kwestii w życiu, które w hardcorowy sposób można określić: dlaczego pozwalać mordercy zabijać kolejnych ludzi i akceptować jego dotychczasowe zabójstwa?
Dlatego, że on trzyma pistolet. A mądry człowiek rozumie żeby nie brać udział w walce, której nie może wygrać.
lol -- Bez sensu gadasz. Nic nowego się nie dowiesz, wszystko masz w regulaminach.
Tak czy inaczej, skoro twoja postawa jest przeciwna postawie koleżanki, uważam, że chcesz zaśpiewać jej Czerwone i bure :) Bo komu by się chciało w to wnikać?
Siedząc w domu prawdopodobnie nawet bym nie otworzył przeglądarki w tej sprawie bo miałbym co robić. :p
Trael, w sytuacji którą określałem pośrednikiem do rozwiązania tego był sąd. Nie miałem na myśli biegania na kolesia z bronią z czajnikiem pełnym zimnej wody w łapie, a korzystanie z prawa.
lol --> Co byś tym sądem wygrał? Wykładowca i tak pozostałby na swoim miejscu i wielce prawdopodobnie twoja koleżanka miałaby przewalone od reszty wykładowców. No, ale za to miałaby "sprawiedliwą" ocenę na koniec semestru. Później mogłaby sobie zadać pytanie czy było warto. Lookash dobrze napisał, że ta sytuacja powinna być dla niej szkołą życia. Chociaż jak się teraz nie nauczy to prędzej czy później życie ją naprostuje ... lub złamie :)
Podejrzewam, że naprostuje. :p Sam mam trochę inne spojrzenie na to bo studiuję na pjwstk gdzie w porównaniu do uczelni publicznych sposób podejścia do jednostek jest co najmniej trochę inny. Bardziej idący w stronę, że jeżeli ktoś za to płaci to ma prawo do wymagań i oczekiwania jakiegoś poziomu, którego oczekuje ... a i podejście władz jest takie, że chcą tworzyć uczelnie spełniającą oczekiwania studentów. Coś a la MBA. W każdym razie :p zaraportuje ewentualną rezygnacje, porażkę lub wygraną z jej chwilowego punktu widzenia. :p
Oho, jak co pół roku dzięki sesji mamy wysyp pociesznych wątków. Ten jest dość mocny. :) Proponuję drogę sądową zacząć od razu od ETPC, nie ma co bawić się w jakieś półśrodki.
Pierwsza myśl: Co ja tu robię
Druga: proponuje załatwić to polubownie, czyli nie obejdzie się bez 0.7, paru 4-paków i paluszki. Przez żołądek do serca.
tak z ciekawości... na którym roku jest ta koleżanka skoro "niesprawiedliwa" ocena od wykładowcy spotyka się z jej wielkim oburzeniem ?
tak na marginesie to mam kolegę, który często wykłócał się z wykładowcą nie tyle o ocenę co o wiedzę, bo wykładowca tej wiedzy nie miał mimo że prowadził przedmiot, a kolega zaginał go na każdym kroku. Można sie jedynie domyślać jak w grupie ponad 100 studentów na sali to on był tym zapamiętanym mimo że odezwał sie może ze dwa razy w ciągu 2 semestrów.
Zabawnie było o tyle, że ten sam wykładowca został jego promotorem i dość powiedzieć że bardzo utrudniał mu życie z korektami do pracy gdy za każdym razem musiał robić 200km tylko po to by mu zawieźć poprawioną pracę... i tak do momentu aż sobie darował i złożył wniosek o zmianę promotora :)