Rojopojntofwiu #43 Wszystko się kiedyś kończy
Ja mam najczęściej tak, że delektuje się grą na początku(większość gier), lub jak gra cały czas trzyma taki sam poziom(np. Wh40k: Space Marine), i wtedy przechodzę na spokojnie, oglądając każdy element ;)
Ale w pewnym momencie zazwyczaj mam dość, zwłaszcza gdy gra nie należy do krótkich - Przy takim Sacredzie 2, który się ciągnął niemiłosiernie (cała gra przy moim stylu zajęła mi ponad 63 godziny !!), mniej więcej przy 6 rozdziale(a jest ich 10) dokładnego robienia questów pobocznych i w miarę dużej eksploracji poczułem że chcę skończyć, ale to trwa za długo i szedłem już tylko wątkiem fabularnym. I co się okazało? Że dojście do końca zajęło mi i tak dobre dodatkowe 10h, przy czym z przynajmniej godzinę męczyłem się z jednym końcowym bossem w czterech, na dodatek takich samych osobach, zużywając przy tym większość potek hp xD Trochę frustracji mnie dosięgło przy zakończeniu, bo gra jest strasznie nierówna, przez większość gry sielanka, a potem nagle hardkor ;d w szczególności przy bossach. I to na normalnym poziomie trudności.
Akurat dałem najbardziej aktualny przykład, ale tak mam z większością gier ;P No chyba że nie ma tam zadań dodatkowych/eksploracji świata bądź nie wczuje się w grę.
spoiler start
btw, pierwszy ;P
spoiler stop
Co do sprzętu. Jak się chce to się potrafi. Ja grałem we wszystkie assassiny i wstyd było nie zagrać w Brotherhooda. No to instaluję i zaczynam grać. Cały czas chciałem znać fabułę tej części. Przeszedłem ją na średnio 15 fps. Wykonywałem niektóre zadania poboczne. Fajnie się tak nawet grało. Fajne wspomnienie jest po tym.
Nowego Deusa nie umiem skończyć - nie mam zbytniej ochoty w to grać. Gra jest fajna, ale później mi się znudziła. Ale planuje ją skończyć.
Ja natomiast lubię gry złożone, długie, mające duży świat. Wygrałem całego Obliviona, nie wiem czy w 100% ale starałem się robić wszystkie questy (zaglądałem przy tym do poradnika, ale nie na zasadzie jak questa zrobić tylko jaki quest został w danym miejscu), zajęło mi to ok. 70h (postać na 32lvl, klasa złodziej/zabójca/assassyn - coś w ten deseń ;)), grało się super! :) Sacredy też przypadły mi do gustu, w prawdzie jedynkę ukończyłem tylko raz ale za to dwójkę już chyba ze 4 razy :) Tyle że akurat w Sacredzie 2 nie bawiłem się we wszystkie questy poboczne tylko szedłem main questem a od czasu do czasu, samemu, bądź w coopie, robiłem zadania poboczne (postać - Driada, nie pamiętam który level ale na pewno powyżej 100:)). Nigdy nie zdarzyło mi się żebym przechodził grę na siłę, rzadko też doświadczam jakichś większych rozczarowań (jeśli się to zdarzy to szybko o grze zapominam i zastępuję ją jakąś inną) :) Mimo wszystko zgadzam się z autorem, że są gry które dają ogromną satysfakcję z ich przechodzenia (np. Demon's Souls!) i są gry których przechodzić nawet nie warto, ale to wszystko zależy od osobistych upodobań i preferencji.
Historia urwana, gra zakończona kompletnie z dupy, zero wyjaśnień, masa niedomówień, niesmak. Kastracja brutalna, niczym reklamy w telewizji ciachające interesującą scenę.
Czyli krótki opis Mafii 2...
Ja mam jeszcze takie chwile, że pod koniec (lub w 3/4 fazie gry) na sile staram się grę kończyć. Nie ważne jak dobra jest.
Gdy byłem młodszy to czasem pojawiało się uczucie żalu, że znakomita zabawa już się skończyła. Dotyczyło to gier w których spędziłem masę czasu doskonale się bawiąc. Dziś już tego nie mam. Jeżeli jakaś gra bardzo mi się spodoba, zdarza mi się zacząć rozgrywkę od nowa inną klasą postaci, ale to zabawa na krótką metę - zazwyczaj na horyzoncie pojawia się nowy łakomy kąsek, który skutecznie odwraca moją uwagę od już znanego dania.
Hah mi przejście Obliviona na 100% zajęło bite 90 godzin. Grałem własna klasą mix łucznika i maga :D. A zakończenie Mafii II ,no dajcie spokój mam nadzieje ze już robią trójkę.
The Elder Scrolls, a nie Elder of Scrolls :)
Ja dosyć nie dawno pogodziłem się z tym, że coś co się zacznie kiedyś musi się skończyć. Po przeczytaniu tekstu, poczułem się wymolestowany, treść trafia mocno w każdy wątek, bodziec naszego ciała jaki czerpię z odbioru gry. Nie twierdzę, że to złe, owszem uzmysławia to kilka innych nie ruszonych receptorów z naszego szarego życia, gdzie chociaż na siłę wlewamy do niego nieco barw. I co do mafii z moich odczuć, gra była genialna, w umyśle pozostawiła wielką dziurę którą ciągle chce czymś zapchać, mam tu na myśli Mafia3- świat jaki wykreowali twórcy, bohaterów i zakończenie aż prosi się o rozbudowanie i kolejne odegranie się na rodzinnej mafii. Miło wspominam cz.1, ale ona mi nie przypadła do gustu.
dodam, że przechodzę gry tylko dla cut scenek, cinematicsy, fabuły, muzyki; odmóżdżone strzelanie do hordy mnie nie bawi i mmo gatunek też. Tez tak mam że w 3/4 gry już chce kończyć i pewnie dlatego zawsze pamieta się początek, koniec, trochę środka, ale nigdy co działo się przed finałem i zanim ten wstępny finał się zacznie, wtedy nasze myślenie się wyłączą, dążymy do celu, chyba mam podobnie z książkami.
Smutek odczułem po ukończeniu GTA San Andreas którego misje nie raz mnie zaskakiwały,które modowałem jak szalony,które przechodziłe przez 3 lata! Ta gra jest dla mnie czymś takim jak Fallout dla roja.