Zaciekawił mnie ostatni Beczlog Gonciarza. Zauważyłem, że koleś przedstawił sprawe no lifowania jako coś złego. Coś czego się trzeba szybko pozbyć przez inne zainteresowania. Koleś chyba nie patrzy na to wielowymiarowo bo nie wszyscy są takimi nerdami z wyboru. Jest wiele osób które zostało nerdami bo poniekąd los ich do tego zmusił. Wystarczy że: mieszkasz w jakieś zaćpanej skinowatej ulicy w małej wsi, jesteś brzydki, twoich rodziców stać było jedynie na kupno jakiegoś średniego komputera, żadnych atrakcji na wsi, choroba i wiele innych by zostać nerdem bo nic innego ci nie zostało. Oczywiście zawsze można coś znaleźć innego do roboty, ale na ile to starcza? Przeczytać pare książek które cie zaciekawił to jedna sprawa, ale potem orientujemy się że w internecie też jest 3000000 artykułów do przeczytania. Ja nie pisze że nolifowanie jest złem, ani dobrem, tylko patrząc też na tych biedaków z pod mostów trzeba zrozumieć, że może też nie mieli szczęścia w życiu.
A na komentarz potrzebowałeś nowego wątku, nie? W odpowiednim do tego się nie dało napisać?
HETRIX22 ---> nie przejmuj się tak bardzo tym co mówi Lordareon. On ma takie samo prawo mówić o prawdach życiowych co większość ludzi w jego wieku, nie dostał jakiegoś specjalneog daru wiedzy przy urodzeniu i nie jest prorokiem. Ot po prostu miał ochotę powiedzieć coś do kamery co go zaciekawiło i powiedział. Ty sam musisz sobie to przetrawić.
Ja jestem 100% nolife choć mam żonę, dzieci i pracę. Jestem nolife bo jak mnie coś interesuje to poświęcam temu cały wolny czas. I nie widzę w tym nic złego. Życie jest zbyt krótkie aby tracić go na robienie rzeczy przypadkowych.
Soulcatcher => Ja jestem 100% nolife choć mam żonę, dzieci i pracę. Jestem nolife bo jak mnie coś interesuje to poświęcam temu cały wolny czas. I nie widzę w tym nic złego. Życie jest zbyt krótkie aby tracić go na robienie rzeczy przypadkowych.
Może Cię uświadomię, ale mając żonę i dzieci nie jesteś nolajfem. Nolajf to osoba, która z nieprzymuszonego wyboru nie widzi świata poza - tutaj dla przykładu posłużę się graniem - poza grami. Siedzi ci taki nerd i napierdziela w czołgi, lola, na browar nie wyjdzie z kuplami, bo lvl musi wbić w wowie czy innym metinie. W twoim przypadku to jest to połączenie pracy z hobby i za nic mi nie wmówisz, że jesteś nolafjem. Nie jesteś i tyle.
Milka^_^ ---> ja wiem kto to jest nerd bo od 20 lat siedzę z "nieprzymuszonego wyboru ... i napierdzielam w gry komputerowe, nie wyjdę z kumplami na browar" itd
A ja znajdę czas i na pogranie w gry, i na wyjście gdzieś ze znajomymi i pogranie w nogę chociażby. Gram dużo, ale no-lifem nie jestem, bo mam też inne zajęcia.
Soulcatcher =>A poświęcasz czas żonie i dzieciom? Czy grasz cały czas i zaniedbujesz rodzinę?
Milka^_^ ---> daję im pieniądze, one są już duże (żona i córki) więc jak większość kobiet napędza je kasa, dlatego wydaje mi się że ich nie zaniedbuje :)
Milka^_^ ---> no jak nie jestem skoro od 20 lat codziennie od godziny do kilku godzin gram w gry?
Grasz w gry codziennie od 20 lat bo to Twoja pasja, ale nie zaniedbujesz przy tym innych spraw z "realu" więc nie jesteś no-lifem.
Soulcatcher => Mylisz widocznie pojęcia, ot taki mały drobny szczególik. Masz swoją definicję nolajfa wg której jesteś, w mojej nie jesteś. Eot, bo się mały spamik robi.
[6] No i właśnie co byś zrobił jakbyś nie miał z kim i gdzie grać w tą piłke? Na pewno samotna gra cię tak nie usatysfakcjonuje.
Maksymalnie parę godzin? Phi. Punktem granicznym tego stanu było by rozpoczęcie magazynowania słoików z moczem w pokoju w celu zminimalizowania strat czasowym które interferowały by z radosnym gejmingiem :D
Milka^_^ ---> dlatego rozmawiamy na ten temat. Definicji "no life" jest wiele. Wiele jest też poziomów "no life". Jak ktoś wychodzi przed kamere i mówi że wie co to jest "no life" przestrzega nas i poucza, to możne mówić pewnie tylko o sobie.
Bo dla jednych no life to osoba która nie jeździ na rowerze w weekend, nie spotyka się ze znajomymi na grillu a dla drugich to osoba która nie chodzi do pracy/szkoły itd i siedzi i wędkuje
Soulcatcher => No to ba! Pomijając to co ktoś tam gdzieś tam gadał, zauważ że ja odniosłem się do Ciebie, do Twojej sytuacji i według mojej oceny nolajfem nie jesteś.
Jak ktoś sobie wędkuje to ma hobby, któremu może poświęcać zbyt wiele czasu, może zaniedbać sobie życie. Pojęcie nolajf jest młode, odnosiło się głównie do grania (na początku), dopiero później gdy wsiąkło w kulturę zaczęło się go powszechnie używać do innych dziedzin życia. Powiesz gdzieś nolajf - ktoś sobie pomyśli - maniak gier komputerowych, a powiedz, że ktoś sobie wędkuje - hobby. No i dzisiaj się faktycznie zmienia znaczenie pojęć, jedne przenikają przez drugie, mylą się ludziom, co jest przyczyną nieporozumień.
Chyba trochę chaotycznie napisane, ale tak to jest jak się dopisuje coś to tu, to tam.
Milka^_^ ---> no i zgadam się.
A na koniec powiem że moim zdaniem no life to osoba przenosząca życie osobiste do światów wirtualnych, nie zaś osoba grająca ponad miarę, czy wędkująca całymi daniami. To co napisałem w tym wątku było niceo prowokacyjne gdyż nie zgadzam się z powszechną opinią o tym co oznacza słowo no life.
Soulcatcher => A na koniec powiem że moim zdaniem no life to osoba przenosząca życie osobiste do światów wirtualnych
A nie na odwrót - życia wirtualnego do realnego? Ja bym się skłaniał prędzej do powiedzenia, że nolajf przenosi życie wirtualne do reala - czyli, że pieprzy co chwila, że musi lvl bić i takie tam.
Chyba, że Ci o fejsbooka chodzi.
[6] No i właśnie co byś zrobił jakbyś nie miał z kim i gdzie grać w tą piłke? Na pewno samotna gra cię tak nie usatysfakcjonuje.
Na pewno nie usatysfakcjonuje, po to są koledzy. ;) Akurat jestem taką osobą, że potrafię się zakolegować z wieloma osobami. Przez ostatnie dwa tygodnie byłem na wsi, tam nie ma z kim grać, ale przyjeżdżałem sobie do miasta (również małe, 18 tys. mieszkańców) i organizowaliśmy sięz kumplami, kiedy jakiś meczyk zrobić.
Ja się już pogubiłem z tym no lifem...Sam potrafie zarwac nocke przed kompem,dziennie roznie to bywa od 4-8h z tym ze nie ciagle przy grach(filmy,muza,info)gram od dobrych18lat intensywnie(praktycznie we wszystkie wieksze tytuly,mam rodzine dziecko w drodze...Czyli co jestem no lifem?wszyscy mi mowia ze gram za duzo ale mój łączny czas spędzony przed Pc\konsolą tylko z grami nie jest większy niż żony przed tv ;)
Ja to porostu gram dużo albo nie gram wcale , ogólnie trochę rzadziej zatrudniam konsolę a mam tylko xboxa na ds grałem już dosyć dawno , a piwo no cóż brak funduszy gdyż muszę czekać jak szary pracujący polak w tym kraju do końca miesiąca.
dishar --> Granie jest dalej spolecznie pietnowane przez 'starsze pokolenie', ludzie nie zauwazaja, ze gry to takie samo konsumowanie popkultury jak ogladanie tv, czytanie romansidel czy skandynawskich kryminalow, sluchanie muzyki, ogladanie seriali, itp., itd.
To dalej zamiana czasu na okreslone emocje, nie widze w sumie nawet dlaczego chlanie browara w pubie > granie.
Ja myślałem raczej że tu chodzi OGÓLNIE ile czasu spędzamy przed komputerem, a nie tylko grami. Bo tak to myśle że większość z nas nie spędza dłużej przed grami niż dwie godzinki dziennie.
Mieszkam w małej wsi, nie mam bogatych rodziców, na tej mojej wsi nie ma żadnych atrakcji i spędzam bardzo dużo czasu przed komputerem i nie jestem żadnym nerdem! Nie zaniedbuje codziennych obowiązków bo ich prawie nie mam.
Na siedzenie przed komputerem przeznaczam 6h, reszta czasu to spanie, słuchanie muzyki na wieży lub mp3, oglądanie telewizji, jedzenie, czasem jeżdżenie rowerem, a czasem bywa że trzeba w czymś pomóc w domu i to w sumie tyle, tyle mi wystarcza do pełni szczęścia. Nie wydaje mi się, abym był no-life'em. Swoją drogą jak jest rok szkolny to przy PC spędzam czasu praktycznie tyle samo bo 5h ;)
Btw. Czasem komputer mam włączony niemalże przez cały dzień bo zasysam jakąś gierkę ze STEAM'a (internet tylko 1mb więc to trochę trwa..)