Co prawda mieszkam w Poznaniu i są tu uczelnie, które mnie interesują, jednak Warszawa jakoś zawsze mnie przyciągała ( byłem nawet w wakacje zeszłego roku ) i chciałbym 'wypróbować' życia studenckiego i usamodzielnienia się studiując w tym właśnie mieście. No i właśnie. Jako, że mieszkam w Poznaniu, myślę, że problemu z przyznaniem akademiku by nie było, niemniej musiałbym iść do pracy. Czy ciężko ją dostać i ile musiałbym wcześniej to załatwiać ? Kiedy byłem ostatnio w sierpniu, widziałem w takim piętrowym McDonaldzie, że szukają pracowników i z tego co się dowiedziałem ludzie nawet nie byli szczególnie zainteresowani ( w Poznaniu byłoby to raczej nie do pomyślenia), tak więc jak z pracą tak ogólnie? Czy wystarczyłoby na opłacenie akademiku + wyżywienia ( uczelnie do których mam zamiar się wybrać są państwowe, więc tutaj nie liczę dodatkowej kasy (chyba, że na jakieś poprawki ;) ). Jak to jest tam z akademikami ? Jaka atmosfera, jacy ludzie ( tego ze stron www się nie dowiem ) ? No i jak wygląda tzw. 'życie studenckie' ?
Szczerze kiedy byłem ostatnio w Wawie, byłem pod gigantycznym wrażeniem różnicy między Poznaniem jeśli chodzi o samo miasto. Natłok wszystkiego jest tam po prostu przerażający, ale i zachwycający. Wysiadając z centralnego nie mogłem się nadziwić ilością tych wszystkich wieżowców, tego że nie da się zgubić ( pałac kultury widać wszędzie ), centra handlowe na każdym kroku, fajnie działające metro, dużo miejsc kultury wysokiej, no i te wszystkie znane miejsca, które zazwyczaj widzę w DDtvn. Strasznie mi się to miasto podoba i dlatego też chciałbym zapytać o wasze opinie, zaczerpnąć informacji, których nie znalazłem w sieci, a wiem, że jest tu dużo warszawiaków.
z pracą nie ma problemu gazeta wyborcza w kazdy poniedzialek ma oferty, jak pocisniesz to w 2,3 tyg znajdziesz cos na stale
Zdecydowana większość moich znajomych na studiach w Warszawie to ludzie spoza stolicy i wszyscy sobie radzą. Historie o głodnych studentach można włożyć między bajki, czasami sam się nawet zastanawiam, skąd niektórzy biorą kasę na takie zabawowe życie. Ci, których nie utrzymują rodzice, mają prace i spokojnie z tego żyją.
Nie podam ci konkretów z życia w Warszawie, bo jestem miejscowy i tego nie przechodziłem, ale pewno dasz sobie radę.
yasiu - w Poznaniu nie ma metra tylko szybki tramwaj :) I to nie chodzi o to, że mi się tutaj nie podoba, ale chciałbym zobaczyć jak to jest żyć prawie samodzielnie, a w Poznaniu akademika nie dostane.
Mam do wyboru jeszcze Wrocław, ale Warszawa jest bardziej zachęcająca. Jedyne co mi się tam nie podoba to duża liczba cyganów ( z tego co ja widziałem ), którzy chodzą ubrani jak dresy z włosami na żel.
Jedyne co mi się tam nie podoba to duża liczba cyganów ( z tego co ja widziałem ), którzy chodzą ubrani jak dresy z włosami na żel.
Wpadaj do Wrocławia na Brochów.
Z kolei w Bydgoszczy śmierdzi, cyganów też masa, miasto brudne, pomalowane sprayem, a na dworcach pełno meneli. Uczelnia w Bydgoszczy też "niczego sobie"...
---
Nie rozumiem, po co jest takie dziwne podejście [2]. Ludzie idą do Wawy się dokształcać i pracować, nie należy (wg mnie) uogólniać, że do miasta nadciąga wieśniactwo z prowincji...
Trochę swego czasu się poszwędałem po akademikach i miałem okazję zobaczyć 'kształcącą' się młodzież z rozmaitych wąchocków. Szczanie w gacie to jedna z delikatniejszych rzeczy jakie widziałem :)
A gdzie ty widziałeś tyle tych cyganiuchów w Warszawie? Teraz ostały się tylko niedobitki, pamiętam jak za dzieciaka była ich masa, co kończyło się wojnami na pięści, kije i noże:).
[11] - dokładnie koło złotych tarasów najwięcej. Tam są takie kawiarnie i jakaś scena o ile dobrze pamiętam. Rzucali się w oczy, wyglądali na bardzo pewnych siebie i na bardzo, BARDZO bogatych.
[11], [13] - a co dokladnie jest nie tak z tymi przyjezdnymi oraz erazmusowcami posiadajacymi, powiedzmy, niska kulture osobista?
Jeśli wybierasz sie na studia do Warszawy to historie o biednych studentach możesz włożyć między bajki. Tommy Hilfiger, Burberry, Hugo Boss i Prada, a krany cieknące Jackiem Daniellsem. Większość albo z kieszeni bardzo dzianych rodziców, albo z tego co sami zarobią, bo studenci w Wawie zarabiają dużo, a nie bardzo mają na co to wszystko wydawac.
Cyganów w Wawie nie ma, jest trochę bezdomnych koło centralnego niczym zorganizowana struktura, ale podobno do Euro 2012 ich nie będzie.
Generalnie całe to zajaranie Warszawą wygląda tak, że jak wpadasz tu w gości to zwiedzasz, a jak mieszkasz na stałe to już nie odwiedzasz wielu tych miejsc z DDTVN, albo nie robią na Tobie wrażenia ;).
Jeśli wybierasz sie na studia do Warszawy to historie o biednych studentach możesz włożyć między bajki. Tommy Hilfiger, Burberry, Hugo Boss i Prada, a krany cieknące Jackiem Daniellsem. Większość albo z kieszeni bardzo dzianych rodziców, albo z tego co sami zarobią, bo studenci w Wawie zarabiają dużo, a nie bardzo mają na co to wszystko wydawac.
Jak nie bajki o przymieraniu głodem, to legendy o imprezach z kąpielami w whisky :D.
To noże pojedź na "biedne osiedla" i wytłucz tam ludziom, żeby zostali studentami, to zamienią alpagi na Napoleona.
Murinio, nie ma co generalizować, mam znajomych na UW i można tam znaleźć zarówno ludzi nadzianych starych, jak i gołodupców wynajmujących mieszkania na obrzeżach Warszawy po 3 osoby na pokój. Myślę, że i tych pierwszych jak i drugich jest sporo :) Wystarczy spojrzeć co się dzieje pod najtańszymi (i nie tylko) akademikami jak przychodzi czas rejestracji. Bogaci od 4 nad ranem by tam nie koczowali (chyba, że lubią mieszkać w iście "afrykańskich" warunkach).
Wracając do tematu, żeby chcieć jechać z Poznania do Warszawy, to trzeba mieć fantazję :) Mieszkałem w obu miastach i nie ma porównania. Za podobne pieniądze można żyć na dużo wyższym poziomie w tym pierwszym. Nie wspominając o NIESAMOWICIE wkurwiających pseudowarszawiakach, którzy chyba tylko po to wstają rano, żeby zbluzgać kierowcę autobusu/zwyzywać kogoś/zablokować skrzyżowanie. Ogólnie chyba największa wieś w Europie.
Nie no, jasna sprawa, ja sobie lubię czasem trochę przesadzić w wypowiedzi, proszę tego nie brać aż tak dosłownie. Po prostu chodzi mi o to, że istnieje w społeczeństwie pewien zabawny stereotyp studenta, który nagi i głodny pije najtańsze piwo z Biedronki ;)
Znam wielu studentów, nawet z wcale nie tak zamożnych rodzin, którzy dziś mają wypłaty grubo powyżej średniej krajowej, stoją na czele spółek (z o.o. ;)). Czasy się zmieniły, zapotrzebowanie na bogactwo jest tak duże, że dziś to studenci powoli stają się najbardziej dynamicznym motorem gospodarki.
A z tzw. "warszawką" osobiście nie miałem nic wspólnego, nie zauważam tego zjawiska, więc nie jest aż tak powszechne jak lubi się mówić. Na pierwszym roku mieszkałem z kolesiem co całe liceum oglądał You Can Dance i miał trochę dziwne wyobrażenie dużego miasta, rzeczywiście "biła od niego wieś", ale to jeden taki człowiek na kilkaset poznanych na studiach osób z różnych regionów polski (no, moze jeszcze poza ludźmi z trójmiasta, co mowią "patrzał" ;))