Uwe Boll nakręci kontynuację Dungeon Siege z Dolphem Lundgrenem
Czy ten człowiek nigdy nie pojmie że reżyser z niego żaden?! bartezik, gruby300 albo hbk18 zrobiliby film na jego poziomie!
Bez jaj konczy prace nad bloodrayne 3, przeciez poprzednich dwóch nie dało sie oglądac.
1 jakos obejrzałem, druga tylko troche i poszedłem rzygnąc a on dalej kreci... kto mu za to płaci do cholery??
No bez jaj skąd on ma pieniądze na te filmy skoro wszyscy tak po nich jadą??
Dungeon Siega nie widziałem ale brat oglądał na HBO chyba i mówił, że nawet Jason Statham nie uratował tego filmu.
A niech on tylko spróbuje nakręcić Wieśka albo CoD to chyba sam pojade do Niemiec, znajde go i życem pochowam pod kinem.
[6] No dobra, może czegoś nie doczytałem, ale skąd on bierze licencje gier? Z tego co widzę to on byle jakich gier nie bierze, a firmy które dbają o swoje dzieci (czyt. gry) nie pozwolą żeby przez zwykłego, chciwca marka straciła denną ekranizacją.
@4
Generalnie ciężko mówić o jakimś sensownym poziomie jego filmów, ale np. jego 'Rampage' ma na IMDB 6.4/10 czyli dość średni- ale jednak nie słaby...
Też jestem sceptyczny, ale nie skazywałbym projektu na straty już z początku.
Edit: Koktajl mnie uprzedził
@PitbullHans
I w tym problem. Ludzie chcieliby obejrzec film na podstawie gry, ktora znaja i lubia, lecz bez zmuszania sie po prostu sie nie da.
@Cyber Rekin
Ponoc te licencje drogie nie byly.
ale niektóre filmy mu sie udają
Postal jest całkiem fajny, niektóre teksty powalają ;p akurat wczoraj kolejny raz ogładałem
Budżet pierwszego Dungeon Siege wyniósł 30 mln $ a na całym świecie film zarobił jedynie 13,097,915 mln $ i dodatkowo 15,453,605 mln $ ze sprzedaży DVD, wiec koszty produkcji się nawet nie zwróciły a co dopiero mówić o jakiś zarobkach. I tak się zastanawiam skąd ten koleś czerpie pieniądze na swoje gnioty.
Problem z Bollem jest taki że on robiąc ''ekranizację" gry wycina z niej praktycznie wszystko poza tytułem. Film ma od gry zupełnie inne czasy, fabułę, bohaterów i w ogóle wszystko poza tytułem i ewentualnie imionami. Nie wiem ale dla mnie takie coś to w ogóle nie jest ekranizacja. To tak jakbym jak ogłosił że robię ekranizację "Krzyżaków" a film działby się w czasie I wojny światowej, gdzie szeregowy Zbyszko ratuje Danusię z Pruskiej Niewoli. Sorry bardzo. Ekranizując można coś od siebie dodać, ale powinno się wiernie trzymać głównego wątku fabularnego gry/książki, a nie odpierdzielać na całą skalę wedle własnego widzimisię.
Akurat nakręcony Dungeon Siege przez Uwe Bolla nie był taki zły, nawet się zastanawiałem jak mu to wyszło. Niestety UB byłby zapewne lepszym dużo reżyserem jakby kręcił parodie gier :]
Dla tych, których kliknięcie w link przerasta:
Uwe Boll kręci beznadziejne filmidła i wszyscy o tym wiedzą. Właściwie wszyscy uwazają go za oszołoma i żądają bojkotu jego filmów, a gracze modlą się, żeby nie zabrał się za ekranizacje ich ulubionej gry. Dlaczego więc tworzy on kolejne koszmarne gnioty z uporem godnym lepszej sprawy? Otóż wbrew obiegowej opinii, Mr. Boll to nie przychlast pokroju Eda Wooda, któremu się zdaje, że robi wielkie filmy.
Jakiś czas temu w Niemczech weszło w życie prawo podatkowe, które zezwalało na odpisanie sobie od podatku sumy przeznaczonej na produkcję filmową (albo łącznie na rozrywkę i sztukę - dokładnie nie pamiętam, ale produkcję filmów na pewno). Okazało się to bublem prawnym, przez który państwo straciło mnóstwo forsy (coś w stylu polskiego prawa o darowiznach). Jeśli jest się sprytnym biznesmenem, można ten fakt wykorzystać i konkretnie zarobić - dokładnie nie wiem jak, bo aż tak się nie orientuję, ale chodzi chyba o np. odpisywanie sobie od podatku rocznego całej sumy zaciągniętego w banku kredytu, który potem spłaca się w ratach (a to już daje spore korzyści). Podkreślam jednak - tych szczegółów nie znam, nie jestem ekspertem finansowym, ale pewne jest, że owo prawo dało co niektorym duże możliwości zarabiania na luce prawnej.
I tu wkroczył Uwe Boll. Założył firmę producencką, zebrał fundusze od niemieckich inwestorow chętnych do wykorzystania podatkowej luki prawnej i zaczął kręcić crapowate filmy. Cały trick polegał na tym, że Bollowi i jemu współinwestorom opłacało się, jeśli film okazał się klapą (bo jeśli byłby sukcesem, to zdaje się musieliby zapłacić podatek od zysków). Tak więc kręcenie gniotów ponoszących porażkę w kinach leżało w jego interesie. A dlaczego akurat adaptacje gier? Ich licencje zawsze były dość tanie, więc ich pozyskiwanie nie było dla niego dużym kosztem i nie musiał sie w ten sposób martwić zbytnio o pomysł na film. Poza tym swego czasu Boll kupował ich sporo, tak zeby mieć zawsze kilka w zapasie. Dlaczego? Bo chciał maksymalnie wykorzystać ową lukę prawną i nakręcić tak dużo filmów, jak się da - gdyby produkcja jakiejś adaptacji z różnych przyczyn nie wypaliła, zawsze miał pod ręką kilka innych licencji. Starał sie kręcić jak najwięcej filmów rocznie, tak żeby odpisac jak najwięcej podczas roku obrotowego. Było to słuszne działanie z jego strony, gdyż z tego co czytałem, prawo to zostało juz zniesione (ale i tak załapała się pod nie planowana produkcja "Alone in the dark 2", gdyż znalazła się już w fazie przedprodukcji).
Tak więc miał zawsze spore fundusze na filmy i na aktorów. To tłumaczy obecność znanych wykonawców w jego produkcjach - Slater i Dorff w "Alone in the dark", Madsen i Kingsley w "Bloodrayne", Liotta, Statham, Reynolds w "Dungeon Siege Tale". Skusił ich zapewne odpowiednio wysokimi apanażami (chociaż naprawdę zaskoczył mnie udział Sir Ben Kingsleya w "Bloodrayne", albo musiał dostać naprawdę gigantyczną gażę, albo bardzo potrzebował kasy), bo przecież nie scenariuszem.
Slyszeliście też pewnie o jego pomyśle, wedle którego wyzwał swych największych krytyków do walki na ringu (a walki te miał umieścić w filmie "Postal"). To nie jest pomysł szaleńca, tylko strategiczny czarny PR - tworzy wokół siebie negatywną otoczkę, chcąc zrazić do siebie maksymalnie dużą liczbą osób, tak aby jego filmy robiły jeszcze większe klapy ;) Nie wiem tylko jak pozyskuje dystrybutorów do swoich "dzieł".
I tak to z grubsza wygląda. Wiedzę tę zaczerpnałem z jednego z artykułów, do którego link znalazłem na imdb.com (ale nie pamiętam już na jakim forum). Ciężko przewidzieć, jak dalej potoczy się jego "kariera", bo jak wspomniałem, owa luka prawna została już zlikwidowana (a przynajmniej takie stwierdzenia znalazłem na kilku forach imdb). Jedno jest pewne - Uwe Boll nie jest reżyserem, ale jest świetnym biznesmenem i chodzi mi tylko o zarobienie niezłej kasy na luce prawnej.
Postal był w porządku. Kawał absurdalnego, czasem czarnego humoru jadącego po bandzie.
Innych rzeczy mistrza nie oglądałem, więc się nie wypowiem - ale wiem jedno: dopóki będą ludzie gotowi kupić wszystko wyłącznie ze względu na markę, tacy goście jak Uwe będą mieli co robić.
dokładnie! nieeeeeeeeeeeeeeee
.........żyjących wciąż reżyserów, czyli Uwe Boll ............
Ukrywa sie, jest zbrodniarzem wojennym, terorysta ?
"Jeden z najgorszych żyjących wciąż reżyserów, czyli Uwe Boll"
Wciaz zyje, ale moze sie to niedlugo zmienic. Autor jedynie uprzedza fakty :)