Avatar: Wersja Specjalna - pierwsze wrażenia
Gwoli uzupełnienia dodam, że na listopadowym wydaniu DVD oraz Bluray oprócz 16 dodatkowych minut w wersji reżyserskiej pojawi się aż 45 minut z nieukończonymi efektami (będą w zakładce Deleted Scenes). Całość można będzie puścić jako jeden, długi, ponad 3,5 godzinny film.
Ja obejrzałem raz i chyba już do niego nie powrócę. No nie powiem - 3D wymiata. Fabuła jak już pisałeś banalna i przewidywalna, ale na innych filmach z taką fabułą siedzę przez bite dwie godziny wpatrzony w ekran. A na Avatarze pamiętam zdarzyło mi się kilka (albo kilkanaście) razy ziewnąć.
Taka jest moja opinia. A gusta każdy ma inne. Jeden jest Johna Mclane, a drugi wręcz go nienawidzi.
sebeksk-->Nie wiem, może zakuto Cię w kajdany:) Film zarobił tyle, że ciężko znaleźć kogoś kto go nie oglądał.
Ja tez musze przyznac, ze na Avatarze ziewalem - kupilem go jednak potem na BD, bo chcialem dac mu druga szanse. Niestety, dalej zalatuje nuda. Star Wars to to dla mnie w zadnym wypadku nie jest.
Swoja droga, szkoda, ze Lucas juz nie chce tworzyc nowych gwiezdnych wojen - ILM zrobiloby juz pewnie efekty lepsze 2x od tych z Avatara i takie epizody 7-9 zapieralalyby dech w piersiach.
Lucas? Boże, nie! :D
Ja dla odmiany na nowych Star Warsach się śmiałem. Tak dennych dialogów i pstrokacizny nie gwarantuje nawet Moda na Sukces. Dżordż spieprzył tam niemal wszystko co się dało, a najważniejszy element - origin Dartha Vadera - potraktował jak szmatę.
Co do efektów - ILM też pracowało przy Avatarze:)
A mnie do dzisiaj śmieszy tekst o "efektach specjalnych" w Avatarze...
Kiedyś może w końcu dotrze do ludzi, że 90% tego co ludzie widzą na ekranie podczas projekcji, to... grafika komputerowa. ;]
Film oczywiście nie był czymś genialnym, jeśli chodzi o scenariusz, ale obejrzawszy w końcu dzisiaj wysławianą pod niebiosa Incepcję, o mało nie padłem ze śmiechu. Przecież ta sraka praptaka w niczym nie ma pojary do Avatara, nawet na polu scenariusza...
Gastovski -> Ja na przykład uznaję tylko starą (i szkoda, że nie jedyną) sagę Star Wars. Nowa saga to śmiech na sali.
Jeżeli nie oglądałeś Avatara to mieszkasz albo na bezludnej wyspie, albo przez ostatni rok byłeś zakuty w lodzie, ewentualnie jesteś ignorantem i do kina na produkcje stricte rozrywkowe nie chodzisz :)
Wybieram ignoranta :P
Poważnie, jeszcze go nie obejrzałem, może w końcu kupię BRD i obejrzę... ale na razie w ogóle nie ciągnie mnie do niego.
No ja tam uznaje tez tylko stara trylogie, ale efekty w nowych SW mi sie podobaly (nie wazne, ze dialogi i fabula ssaly palke). Ale faktem tez jest, ze Lucas jest pionierem efektow specjalnych i gdyby powstaly nowe czesci, to bylyby widowiskowe.
meryphillia - A to w ogole jest ktos, kto nie wie, za Avatar i filmy tego typu podobne, sa krecone w studio na blue/green boxach i potem kompetorowo generuje sie praktycznie caly film? Samo haslo efekty specjalne to po prostu skrot myslowy i tyle.
Gastovski >>> No w przypadku Avatara, to wielu ludzi myśli że Na'Vi, to dzieło charakteryzacji. :D
To samo dotyczy roślinności (tej mniejszej) widocznej na ekranie. Siostra dała się nawet złapać i pytała się mnie co to za typ śmigłowca wykorzystali do filmu, a później zrobiła wielkie gały, gdy pokazałem jej filmik z kręcenia sceny ze śmigłowcem. ;D
Do kina raczej się nie wybiorę. Poczekam na listopadowe wydanie. Avatara lepiej oglądało mi się w domu na BD, aniżeli w kinie. Mówię to całkiem serio. Obraz znacznie bogatszy w kolor niż projekcja w kinie. Nie wiem, może to efekt okularów ?(strasznie poszarzały obraz). 3D - dla mnie rzecz zbędna.
O powrócił Avatar i eJayowe zachwyty nad nim ! Nawet darmowe piwo i pizza nie przekonałyby mnie do powtórnego obejrzenia tego filmidła...
zabawnie czyta się artykuł kogoś kto prawił peany już przy okazji pierwszego seansu. Jeszcze byłbym w stanie przełknąć ten zlepek słów, ale po tym kwiatku:
"(...) historia jest banalna i przewidywalna? To samo mógłbym zarzucić niemal wszystkim filmom"
jestem zdania, że chyba jedyne filmy jakie oglądasz to typowe popcorn-flicki i coroczne blockbustery przy okazji zbliżającego się lata.
ZgReDeK--->O już wróciłeś i od razu z whine'ami w moją stronę. Jak tam Pandorum się trzyma?:D Czytałeś w ogóle ostatni akapit, czy dalej krytykujesz na pamięć?:)
Coy2K--->Przede wszystkim oglądam kino gatunkowe, nie tylko "hity kinowe", ale i małe produkcje, nie tylko z USA, ale również z Europy. Tak, kino dzisiaj żyje schematami, z lekkimi modyfikacjami. Najważniejszy jest dla mnie styl jak wspomniałem, jeżeli jest on bliski moim oczekiwaniom to nie obchodzi mnie, czy jest to Avatar VII czy Władca Pierścieni XIII, czy może jakiś południowokoreański dramat o bezdomnych. Liczy się przyjemność oglądania. Obejrzyj sobie np. Chasera luby Memories of Murder z tego właśnie kraju, a zrozumiesz o co mi chodzi :)
Poza tym nie będę pisać na gameplayu o jakichś skromnych produkcjach które nikogo nie interesują. Jestem bardzo otwarty na blockbusterowość, tylko, że taki blockbuster musi mnie zainteresować, a w ostatnich latach było z tym raczej krucho.
EDIT
BTW. Znowu powtarza się sytuacja. Coś mi się podoba, od razu pojawiają się głosy "to niebieskie gówno", "ale nuda", "żenada ostatnich lat" itd. A mi się podoba! Dlatego komentuję. Czy jest jakaś ustawa zabraniająca mi wyrażenie zadowolenia po obejrzeniu Avatara? Chyba nie?:) Dlatego wszystkie inwektywy w moją stronę będę przyjmować z uśmiechem. Czekam na sequel.
eJay >>> Ignoruj. ;)
Mi wcale "sztampowość" Avatara w niczym nie przeszkadza, a nawet chciałbym więcej takich sztampowych filmów. :)
Nie licząc wykonania, to co mnie urzekło w filmie, to genialne wręcz skondensowanie akcji. Scen niepotrzebnych jest niewiele, wręcz niektóre domagają się rozwinięcia i to nie o jakieś marne 8 minut.
Jedyny film ostatnich 20 lat chyba, który obejrzałem już kilkadziesiąt razy i za każdym razem z podobną radochą.
Olałem ten film totalnie. Mam nadzieje, że nigdy go nie obejrzę :)
Wersja specjalna ma 9 dodatkowych minut.
Wersja reżyserska (16 listopada na BluRay i DVD) - 16 minut.
film z tego co jeszcze pamietam był fajny chciałem na to puści z klasą ale on nie chcieli więc sam se poszedłem :)
Co za beznadziejny wpis. A jesli jestem na wózku inwalidzkim i nie mam pieniędzy na film dvd i NIE WIDZIAŁEM Avatara to co jestem prehistoryczny!!?? co za gówno!!
@Autor: 'pewnie jeszcze coś (..), ale nie zanotowałem :)' - ja dodam do listy sam początek, scena pokazująca zatłoczone miasto przyszłości i odrapaną kilkumetrową klitkę bohatera. Potem bójka w barze i scena z bratem w krematorium. - Ale może to tylko w wersji reżyserskiej ?
@Sektorek: jeśli jesteś na wózku, nie masz kasy na operację i nigdy nie widziałeś Pandory to masz cechy wspólne z bohaterem filmu ;) Btw: występująca w filmie scena biegu i szczęścia inwalidy była już użyta w bliźniaczy sposób w 'Dziwne dni' Bigelow (scenariusz Camerona). Tyle, że tam gość na wózku dostał nagranie z biegu po plaży. Widać pewne sceny z Cameronem 'chodziły' dłużej- ot, taka ciekawostka.
Temat odświeżyłem, bo przedwczoraj otrzymałem BD z wersją rozszerzoną o 16 minut. Byłem ciekawy czy bez kinowego 3D film nie traci w domowym odbiorze. Po seansie stwierdzam, że nie. A przy okazji dostrzegłem kilka szczegółów, na które nie zwróciłem uwagi w kinie. Przez cofanie i stopklatki na trzygodzinnym filmie zeszło mi przyjemne 4 godziny :) Po których utwierdziłem się w przekonaniu, że to właśnie fabuła (tak mocno przez niektórych krytykowana) jest źródłem sukcesu filmu. Uniwersalne archetypy głęboko zakorzenione w kulturze są zrozumiałe dla prawie każdego: i np. dla Meksykanina pracującego na czarno w stanach, i dla nastolatka z slumsów Rio czy Bombaju, ale i dla yuppie z City czy górnika z Workuty. Czy fabuła bazuje na 'Tańczącym z Wilkami' czy' Pocahontas' ? Jasne, ale i te dwa wzorce otrzymały Oscary, więc Cameron bierze chociaż od najlepszych :) Wracając do BD, oglądając na spokojnie można zobaczyć czasami 'szwy' na materii, dla ciekawych kilka zrzutów w linku niżej. I tych z wpadkami np. ostatni obrazek w piątym rzędzie, 'Jake z rakietą' - brak tekstur na czole (?) i nałożony rykoszet; jak i dużej urody (te z orbity) - prawie jak na tapetę. Link: http://img248.imageshack.us/g/besthdavatarextended108m.jpg/ - wszystkie po konwersji z kilkumegowych .png do sensownych .jpg (edit: coś lupa nie działa, ppm i pokaż obrazek: tak)
ps. nawet zrzuty w zwykłym jpg część głębi zachowują :) --->
Skoro ktoś już temat odkopał to poprawię błąd w notce:
Wersja reżyserska filmu, to ta pierwsza, NAJKRÓTSZA, która leciała w kinach w 2009. Ta wersja jest zgodna z zamysłem reżysera. Wersje rozszerzone o te 8 czy 16 minut to edycje specjalne, "fanowskie" (tak to nazwał Cameron, gdy go "molestowali" o wypuszczenie dłuższy wersji), ale nie reżyserskie.
Jako ciekawostkę podam, że wycięcie sceny śmierci Tsu'tey'a spowodowało oburzenie wielu osób, które ciężko nad filmem pracowały, ale Cameron był nieugięty i w "swojej" wersji ją wyrzucił, bo mu nie pasowała (ma dobre wyczucie z rozkładem filmowego tempa, tzw. "pacing").
Nie zawsze najdłuższa wersja, to wersja reżyserska...
Nie byłem na filmie, bo mieszkam na zadupiu, gdzie kino jest tylko w teorii - jak mnie w takim razie nazwiesz eJay?