Jeśli to ma być zwykle wozidlo to lepiej dołożyć trochę np do nowej Dacii Sandero i mieć spokój.
A będziesz się słuchał tych rad czy finalnie i tak zrobisz po swojemu? Bo jak nie, to szkoda mojego czasu.
Są dobre, używane samochody, które nie wsadzą cię na minę, tylko kosztują 10-20% więcej niż cena rynkowa samochodu.
Po długich miesiącach szukaniach samochodu w końcu trafiłem na perełkę i kupiłem 4-letnie Mondeo, które nie sprawia absolutnie żadnych problemów. Pierwszy właściciel, polski salon, wszystko robione w ASO, do którego dalej jeżdżę, papiery na każdą robotę. Jednakże kosztowało mnie to kilka (prawie 10) tys. więcej niż zakładany budżet, musiałem zrezygnować również z automatycznej skrzyni i wersji kombi. Coś za coś.
Mi się udało, ale swój czas straciłem, więcej kasy wydałem i musiałem 2 rzeczy "poświęcić", ale zgadzam się całkowicie z tym, że szukanie u nas samochodu to jest droga przez mękę. Powiedziałbym, że 90% ogłoszeń które przeglądałem to były:
- albo oszustwa (VIN nie pasował do samochodu, właściciel nie był prywatny, nie ten rocznik, nieprawdziwy opis, sprzedający nie był właścicielem)
- próba wsadzenia na minę i sprzedaży szrotu (na raportach wychodziły cuda)
I tylko jakieś 10% ogłoszeń określiłbym, że faktycznie warto byłoby jechać zobaczyć auto.
Witam.
Chciałem kupić samochód. Zacząłem się interesować od jesieni i szukać czegoś taniego w eksploatacji, najlepiej coś w gazie, lub silnik benzynowy, który polubi się z gazem. Ale nasz rynek motoryzacyjny to jest niesamowity rak. Fundusze, powiedzmy do 50k (lub w benzynie do ~45 + zalozenie gazu), to miałby być samochód do roboty, mało awaryjny, robię 25km dziennie w jedną stronę.
Już miałem jechać do jednej babki, 80km, już dogadane przez telefon, samochód nie ma żadnych wgnieceń, tylko zarysowany zderzak z przodu, co nawet na zdjęciach nie widać. No wykupię jednak pierwszy lepszy raport za 80zł, szkoda jechać. Bity w 2020, bity w 2021. Ale nie przód. Dwa razy tył. xD
Najlepsze jest to, że człowiek ze zdrowym rozsądkiem by spytał, co sobie tacy ludzie myślą, ze walą ściemy, ze samochód idealny, 100% bezwypadkowy, podają vin.. Ale minęły dwa tygodnie i to ogłoszenie jest nieaktywne. Ten samochód poszedł, podobnie jak ze dwadzieścia przeze mnie obserwowanych, poobijanych szrotów.
Już nie wspominam o januszach niepodających vinów, zamazujących nr rejestracyjny (w paintcie, lub jak starszy janusz, biała kartka plus gumki :D). Wszystko w porzo, oryginalne szyby, lakier oryginalny, bezwypadkowy, dopóki vinów nie wklepiesz tam gdzie trzeba.
Serio, chcesz kupić 5+ latka, to kupisz samochód po-leasingowy, który był bity i właśnie pora się go pozbyć, póki nie wyjdzie rdza. Cwaniaków i januszerki jest tam tyle, ze prawie nie ma normalnych ofert, a jedną przegapiłem i akurat nie miałem jak jechać, to samochód poszedł jak ciepła bułeczka, w 3 dni oferta nieaktywna.
Macie jakieś rady, żeby sobie nie wyrwać resztki włosów, a ich i tak niewiele? Jeździć mam czym, więc powoli i na chłodno, ale chciałbym z mojego obecnego samochodu zrobić już tylko twór do zajechania, ile posłuży, to posłuży i nie jeździć po mechanikach.
Pozdrawiam. A kto świętuje, to Wesołych. :)
wiem ze to trywialne rozwiazanie ale mozna zawsze odkupic od kogos, kto na biezaco przy tobie nim jezdzil. ktos z rodziny, kolega, sąsiad itp.
tak zebys sam mial na niego oko przez caly ten czas i widzial czy ten ktos tylko zelewał wachą i jezdzil czy caly czas wkladal w niego oszczednosci az powiedzial "dość" i sprzedaje.
Chyba jedyna opcja to mieć zapisane pofiltrowane wyszukiwania i po prostu próbować do skutku. Sam zacząłem szukać, na razie tylko pro forma bo myślę że po zimie ogarnę jakiegoś szrota żeby się nauczyć jeździć, ale jestem zdziwiony jak wszystko schodzi xd Nawet pordzewiale gównowozy. Co prawda nie wiem za ile ale handel kwitnie. Na pewno żaden dobry deal nie będzie wisiał dłużej niż kilka dni
Chłopie, jedz do jakiegoś dużego komisu, duży wybór, jesteś na miejscu, możesz odrazu dotknąć, kopnąć w kolo, przejechać się, puścić bąka w fotel.
A jak nie to zostaje ci otomoto i szukanie perełeczki. Ewentualnie bawienie się w aukcje firm ubezpieczeniowych i sprowadzanie z USA, aczkolwiek opłaca się to podobno teraz już dużo mniej niż jeszcze 5 lat temu.
Może trzeba się pogodzić z tym ze wszystko na rynku wtórnym jest bite i szukać takiego gdzie jest to komunikowane i dobrze zrobione ;)
A biorąc z salonu też zachowaj czujność. Kiedyś brałem 10-miesięczną E klasę od dealera i po fakcie wyszło że bite, tylko nigdzie nie zgłoszone. Nie pomyslałem aby w takim przypadku bawić się w sprawdzanie lakieru itp :/.
Auto zwróciłem po czasie i aby nie ciągać się po sądach odszedłem na ugodę, ale część kasy z kosztów leasingu poszła się walić.
Edyta:
Sprowadzanie z USA? Loteria aby trafić na takie nie składane z 2ch lub 3ch;)
Ja tylko powiem, że nie wszystkie auta sa na otomoto. Wrecz odwrotnie, tylko mala czesc jest na otomoto wystawiana. Ja o tym nie wiedzialem.
miałby być samochód do roboty, mało awaryjny, robię 25km dziennie w jedną stronę
To jak planujesz wydać 50k to dokładasz do jakiegoś nowego lub młodego Yariska i masz lata spokoju.
U siebie jestem świeżo po remoncie silnika (szlif wału oraz planowanie bloku silnika, nowe tłoki, panewki, głowica, nowa pokrywa silnika, regeneracja wtrysków paliwa, regeneracja rozrusznika, regeneracja alternatora, czyszczenie katalizatora, zrobiona klimatyzacja). Co prawda dołożyłem do szrota ponad 10 tys ale to kolejny powód dla mnie żeby w stare g..... nie pchać kasy. Już wolałbym kupić jak wyżej tego Yariska albo jakiegoś Dustera.
Po opowieściach kolegi, który zajmuje się handlem autami tylko i wyłącznie nowe.
Z tych 50k co masz przeznaczone połowę na swój pierwszy wkład drugą połowę na pierdoły typu ubezpieczenie i dodatki. Za 60k kupisz już fajne autko na raty.
Mi osobiście szkoda nerwów i ew dopłat które musiałbym ponieść kupując niewiadomą. A że auto małe to zawsze je możesz później dać żonie/mamie/dzieciom.
A przy sprzedaży zejdzie ci na pniu.
Najlepiej nie kupować, a jak już musisz kupować, to nastaw się finansowo i psychicznie na jak największą minę. Potem zostanie tylko naprawić to, co ukrył sprzedający i trzymać auto najdłużej jak się da, według zasady lepsze zło znane niż nieznane.
Bo jak chcesz auto nieskazitelne, to niestety zostaje salon, a i tam potrafią się zdarzyć kwiatki przez uszkodzenia w transporcie.
Od siebie mogę polecić jak najpopularniejsze modele pokroju Tipo czy Corolli. Nawet jeśli coś by się miało dziać, to naprawi to każdy mechanik.
Przygotować się by kupić w 100% udane auto raczej się nie da. Jeśli się nie znasz na motoryzacji to lepiej nie szukać samemu. Choć pomoc "szwagrów" co to nie jednego malucha naprawiali również nie gwarantuje dobrego zakupu. Ale warto przyjąć taką pomoc, nawet jeśli samemu liznęło się ten temat. No chyba, że szwagier/znajomy zaoferuje taką pomoc, że będzie chciał ci odsprzedać własne auto, wtedy bez namysłu odrzucaj, najgorsze samochody w rodzinie właśnie pochodziły od znanych źródeł.
Warto trafić na sprzedającego co tym bardziej nie zna się na motoryzacji, mniejsza szansa na to, że będzie próbował oszukać. Przynajmniej tak z ostatnim naszym zakupem było, jeździ bez żadnych anomalii cały czas, a właściciel to był totalny nieogar w tym temacie. Co prawda trzeba było się udać 150 km do drugiego województwa, ale było warto.
Raczej nie ma reguły. Jak masz pecha to w salonie odkupisz szrota, a może byc odwrotnie, tak że u typowego Mirasa trafisz perełkę. Dużo dają opinie o danym miejscu na googlach czy gdzieś na forach moto ale nadal będzie to ogólny zarys, odstępstwa od reguły mogą się zdarzyć zawsze.
Jak się nie znasz to bierzesz auto na jakieś oględziny do warsztatu, wykupujesz autodna, dużo też idzie wyciągnąć z gadki jeżeli nie jesteś totalnym mimem albo nie trafiłeś na przedstawiciela handlowego level senior, który zagada Cię na śmierć. Przy większych kwotach zawsze warto poświęcić stówkę-dwie-trzy i wziąć znajomego mechanika/lakiernika jeżeli to nie pół dnia drogi i gość jest sprawdzony.
A słyszałeś o programie Toyota Plus? Poleasingowe Toyoty (i nie tylko), które były serwisowane w aso, ze znaną historią napraw i roczną gwarancją. Możesz zostawić stary samochód w rozliczeniu.
Dla tych co polecają kupować nowe auta z salonu bo to jedyne pewniaczki, polecam obejrzeć całą serię filmików jak salon Mercedesa sprzedal typowi S klasę która wibrowała i ściągała na bok przy wyzszych prędkościach, oczywiscie według salonu samochód był w pełni sprawny a strach mu było przycisnąć na autostradzie żeby w barierki nie ściągnęło i nie zabiło. Nie wiem jak się sprawa skończyła.
https://youtu.be/AXBeJ_kFnOA?si=3JRLIOwDV5t_U0q2
I tak, wiem że to jest margines.
Weź sobie kogoś ogarniętego w temacie, na przykład znajomego mechanika. Nie masz nikogo takiego? To przy oględzinach jedź na przypadkową stację diagnostyczną i daj stówkę, niech Ci zrobią normalny przegląd techniczny. Dodatkowo, możesz sprawdzić w jakimś raporcie historię auta. Z czujniczkiem lakieru możesz polatać, ale nie nastawiaj się na to, że używane auto nie było nigdy zarysowane, ani nic takiego. Możesz takie trafić, oczywiście, ale też nie ma co odrzucać fajnego samochodu, bo ma na drzwiach grubszy lakier. No właśnie, to też zależy, jakie elementy i w jakiej ilości były malowane.
To są jednak kwestie techniczne. Niemniej ważne są prawne. Przede wszystkim, auto które kupujesz powinno być własnością człowieka (lub firmy), od którego kupujesz. Powinno też być przerejestrowane. Jeśli w dowodzie wbity jest poprzedni właściciel, to musisz również otrzymać oryginał poprzedniej umowy kupna-sprzedaży, bo inaczej nie zarejestrujesz samochodu. Jeśli właścicielem jest w ogóle ktoś inny, a osoba, z którą dobijasz targu jest tylko pośrednikiem - daj sobie od razu spokój. To nie znaczy oczywiście, że jest jakaś machloja, ale nad takimi rzeczami trzeba posiedzieć, aby sprawdzić, czy wszystko jest w porządku. Ty nie chcesz stracić za dużo włosów przy kupowaniu auta, więc po prostu unikaj takich sytuacji. Zapytaj o te rzeczy już w trakcie umawiania się na oględziny. Nawet najwspanialszą perełką się nie pocieszysz, jeśli będzie mieć wady prawne. O tym też radzę poczytać więcej, a nie skupiać się tylko na kwestiach technicznych.
Generalnie, kupno używanego samochodu w tym kraju, to temat rzeka. W sieci jest od groma poradników. Poczytaj, zrób sobie checklistę (jeden poradnik może pomijać rzeczy, które będą w innym) i z nią sprawdzaj konkretne auto. To oczywiście nie daje 100% pewności, ale na taką nigdy nie można liczyć.
Myśmy brali auto od jakiegoś dealera używanych aut, dają gwarancję 2 lat. Do tego wzięliśmy osobnego specjalistę, żeby sprawdził czy z autem wszystko jest w porządku.
W obrazku jego opis.
Jakbym miał 50 tysięcy, to szukałbym w Niemczech z jakiego wiarygodnego autokomisu, ale też nie nastawiał się na bóg wie co, rozrząd i jakieś podstawowe wymiany od razu do zrobienia. Polska to nie jest żaden rynek motoryzacyjny, większość ciekawych samochodów to jakieś egzemplarze sprowadzone zza granicy po przejściach, na których ktoś po drodze musiał zarobić. Chyba, że chcesz jakiś prozaiczny samochód z rynku krajowego typu Ford Mondeo.
Miałem ten sam problem. Chciałem wydać 40k. Później 50k. Później 60k. Na 4-5 latka z udokumentowaną historią. Po wydaniu z 500zł na sprawdzanie "perełek" wymiękłem.
Skończyło się na 120k+ i aucie z salonu.
Nigdy więcej używki, za dużo problemów w dzisiejszych czasach a tak wiesz co masz i masz jak dbasz "od małego".
Proste: sprawdziłem komis pod każdym względem, obczaiłem Mazdę wzdłuż i wszerz na tyle ile się dało na odległość, Sprowadziłem też tam człowieka żeby sprawdził, po czym stwierdził że wszystko jest w porządku pojechałem, umówiłem się, zapłaciłem i wróciłem do domu :)
Z takim budżetem trzymałbym się pewnych profesjonalnych komisów lub używanych w salonach
Spróbuj w innym kraju są firmy w PL co ściągają z USA z aukcji za 1/4 tego co w Europie.
Kupując powypadkowe auto z premedytacją nie jest zła opcja jeśli sprzedający nie chce cię oszukać.
Szukając kilka lat temu auta dla żony wypatrzylem fajna 2letnia merive2 za pół ceny. Wykupiony raport potwierdził że auto było oznaczone jako szkodą całkowita, ale bez uszkodzen strukturalnych.
Zadzwoniłem do typa, powiedziałem mu że znam historię auta, poprosiłem o opis wypadku i naprawy a następnie umówiłem się na oglądanie auta.
Wlazłem pod auto , pooglądałem elementy strukturalne i wyszło że rozsypane byłyby tylko zderzaki i ich osprzęt oraz naprawa mało profesjonalna, czyli odcień farby na malowanych zderzakach inny oraz pewne elementy naprawione na tzw drucik, jak częściowe mocowanie lamp. Jazda testowa też nie wykazała problemów.
Żona 3 lata nim jeździła aż zarobiła dzwona z autem do kasacji. Ubezpieczenie wypłaciło 180% tego co za auto 3 lata wcześniej dałem.
Po pierwsze traktuj każde auto jak największy szrot. Po drugie, każdy chcę Cię oszukać, nie patrz na to, że osoba prywatna to może będzie uczciwszy sprzedawca, to mit. Gdy sprzedawałem swoje poprzednie auto(miało wadę ukrytą), prawie wszyscy mówili, że jestem głupi, że o tym informuję, bo stracę na tym kupę kasy i faktycznie tak było, sprzedałem pewnie z 10k taniej niż gdybym to ukrył. Ja mam spokój bo nie muszę się teraz niczym martwić, kupujący wiedział co brał. No ale teraz spójrz na to, że wiele osób bez mrugnięcia okiem wepchnęło by Cię na minę, którą ciężko było by udowodnić, dlatego nie, osoba prywatna nie jest lepsza, oglądaj wszystkie auta, ale miej się na baczność.
Jeśli ktoś sporo jeździ do pracy to i warto pomyśleć o dieselu. Teraz często ludzie tanio sprzedają w pięknym stanie bo.. boją się "remontu" DPF. A to goowno za niewielką kwotę się wyrzuca, wlatuje zdrowy soft motoru i auto jak nowe z lepszą kulturą pracy, bez dalszej degradacji silnika.
Na youtube o tym więcej dla zainteresowanych.