Witam.
Chciałem kupić samochód. Zacząłem się interesować od jesieni i szukać czegoś taniego w eksploatacji, najlepiej coś w gazie, lub silnik benzynowy, który polubi się z gazem. Ale nasz rynek motoryzacyjny to jest niesamowity rak. Fundusze, powiedzmy do 50k (lub w benzynie do ~45 + zalozenie gazu), to miałby być samochód do roboty, mało awaryjny, robię 25km dziennie w jedną stronę.
Już miałem jechać do jednej babki, 80km, już dogadane przez telefon, samochód nie ma żadnych wgnieceń, tylko zarysowany zderzak z przodu, co nawet na zdjęciach nie widać. No wykupię jednak pierwszy lepszy raport za 80zł, szkoda jechać. Bity w 2020, bity w 2021. Ale nie przód. Dwa razy tył. xD
Najlepsze jest to, że człowiek ze zdrowym rozsądkiem by spytał, co sobie tacy ludzie myślą, ze walą ściemy, ze samochód idealny, 100% bezwypadkowy, podają vin.. Ale minęły dwa tygodnie i to ogłoszenie jest nieaktywne. Ten samochód poszedł, podobnie jak ze dwadzieścia przeze mnie obserwowanych, poobijanych szrotów.
Już nie wspominam o januszach niepodających vinów, zamazujących nr rejestracyjny (w paintcie, lub jak starszy janusz, biała kartka plus gumki :D). Wszystko w porzo, oryginalne szyby, lakier oryginalny, bezwypadkowy, dopóki vinów nie wklepiesz tam gdzie trzeba.
Serio, chcesz kupić 5+ latka, to kupisz samochód po-leasingowy, który był bity i właśnie pora się go pozbyć, póki nie wyjdzie rdza. Cwaniaków i januszerki jest tam tyle, ze prawie nie ma normalnych ofert, a jedną przegapiłem i akurat nie miałem jak jechać, to samochód poszedł jak ciepła bułeczka, w 3 dni oferta nieaktywna.
Macie jakieś rady, żeby sobie nie wyrwać resztki włosów, a ich i tak niewiele? Jeździć mam czym, więc powoli i na chłodno, ale chciałbym z mojego obecnego samochodu zrobić już tylko twór do zajechania, ile posłuży, to posłuży i nie jeździć po mechanikach.
Pozdrawiam. A kto świętuje, to Wesołych. :)
wiem ze to trywialne rozwiazanie ale mozna zawsze odkupic od kogos, kto na biezaco przy tobie nim jezdzil. ktos z rodziny, kolega, sąsiad itp.
tak zebys sam mial na niego oko przez caly ten czas i widzial czy ten ktos tylko zelewał wachą i jezdzil czy caly czas wkladal w niego oszczednosci az powiedzial "dość" i sprzedaje.
Z takim budżetem trzymałbym się pewnych profesjonalnych komisów lub używanych w salonach
Popieram komis z dobrymi opiniami. Może i zapłacisz 10-15% więcej ale w razie wykrycia miny elegancko szrota zwracasz i odbierasz kasę. A niestety właśnie w tym przedziale cenowym o którym mówiesz czyli około 50k jest najwięcej zakamuflowanych złomów bo to są typowe 5 latki których ktoś chce się pozbyć bo zaraz zaczną się sypać. No i najważniejsze: wybierz markę dla plebsu, a nie bmw czy mercedesa gdzie pierwsza naprawa to będzie 1/4 ceny zakupu samochodu.
Mi znajomy odradzał komisy, mówił że tam robią wszystkie możliwe wałki, które nie wyjdą na weryfikacji Vin i nikt w tych wałkach nie jest tak wyspecjalizowany jak goście pracujący z komisach bo robią to od lat.
Z takim założeniem to i 2 letni w salonie jest podejrzany. Już o paru sprawach czytałem.
Najlepiej znać miejsce. Ja w swojej okolicy jeden kojarzę pewny. Z rodziny tu brali auto za 70k, komplet papierów, auto zadbane. (Nie robię reklamy)
Chimba na otomoto, o takie komisy mi chodzi
Byłem, widziałem. Tam dopiero ceny zawyzone, a jeszcze poobijańce, te samochody tam stoją po kilka miesięcy. Tłumaczenie, ze jeździł przedstawiciel i coś tam lekko przetarte. A cena za samochód 45 tysięcy. :D To jakbym zrobił te elementy na własną rękę, to byłbym dopiero w dupę.
Komisy to najgorsze co można wybrać, bo tam prawdopodobieństwo trafienia na minę jest bardzo wysokie. Robią tam takie przekręty, że głowa mała, a jak chcesz sprawdzić auto przed zakupem, to prowadzą do zaprzyjaźnionego diagnosty, który ukryje największe wady. Raporty lepiej sobie odpuścić, bo ich przydatność jest znikoma. Kiedyś czytałem artykuł na ich temat, gdzie goście zamówili raport dla auta, którego historię znali od nowości, to każdy raport pokazywał co innego, niektóre błędnie sugerowały powypadkową przeszłość itp. Najlepiej szukać z ogłoszeń prywatnych, skupiać się głównie na autach z polskiego salonu i jeździć z zaufanym mechanikiem, albo odżałować kilka stówek na przedsprzedażowy przegląd w ASO danej marki. Można jeszcze sprawdzić u dealerów, bo często ludzie zostawiają im używane auta w rozliczeniu. Niestety problemem jest to, że używki mocno w ostatnich latach podrożały, a w przyszłym roku będą jeszcze droższe.
Chyba jedyna opcja to mieć zapisane pofiltrowane wyszukiwania i po prostu próbować do skutku. Sam zacząłem szukać, na razie tylko pro forma bo myślę że po zimie ogarnę jakiegoś szrota żeby się nauczyć jeździć, ale jestem zdziwiony jak wszystko schodzi xd Nawet pordzewiale gównowozy. Co prawda nie wiem za ile ale handel kwitnie. Na pewno żaden dobry deal nie będzie wisiał dłużej niż kilka dni
Spróbuj w innym kraju są firmy w PL co ściągają z USA z aukcji za 1/4 tego co w Europie.
99% samochodów sprowadzanych z USA to "kostki" (czyli szkoda całkowita po dzwonie) i pojazdu typu "nie do rejestracji z uwagi na skażenie biologiczne" (innymi słowy popowodziowe albo kogoś w nich zastrzelono).
Dawno nie słyszałem takich głupot. Oczywiście że są tam totalne szroty po ostrym dzwonię ale to jak wszędzie. Są też auta gdzie jest przerysowaną blach, urwane lusterko i takie auto trafia na aukcje. Oczywiście bajka jest ze sprowadzimy takie auto za 1/4 ceny. Przy aucie w Polsce powiedzmy w kwocie 100 tys, w USA w zależności od tego jak tanio uda się wylicytować wychodzi po naprawie i wszystkich koszykach około 80 tys.
To nie są głupoty, tylko fakty. Pamiętaj, że same opłaty (cło, akcyza, VAT) to nawet 50% wartości auta, a używki z tych samych roczników, innych marek niż amerykańskie, są droższe niż u nas. Aby więc opłaciło się sprowadzić wóz na handel, to musi być łodzią podwodną, przejechaną przez trzy tiry. Nie ma co wierzyć w bajki, że wóz ściągnięty z USA miał tylko urwane lusterko, czy przerysowaną blachę i dlatego opłaciło się go przywieźć, bo musiałby kosztować dwa razy tyle co średnia cena danego modelu w Polsce. Po prostu nie ma innej możliwości, by pojazd nie był po szkodzie całkowitej.
Chłopie, jedz do jakiegoś dużego komisu, duży wybór, jesteś na miejscu, możesz odrazu dotknąć, kopnąć w kolo, przejechać się, puścić bąka w fotel.
A jak nie to zostaje ci otomoto i szukanie perełeczki. Ewentualnie bawienie się w aukcje firm ubezpieczeniowych i sprowadzanie z USA, aczkolwiek opłaca się to podobno teraz już dużo mniej niż jeszcze 5 lat temu.
Może trzeba się pogodzić z tym ze wszystko na rynku wtórnym jest bite i szukać takiego gdzie jest to komunikowane i dobrze zrobione ;)
A biorąc z salonu też zachowaj czujność. Kiedyś brałem 10-miesięczną E klasę od dealera i po fakcie wyszło że bite, tylko nigdzie nie zgłoszone. Nie pomyslałem aby w takim przypadku bawić się w sprawdzanie lakieru itp :/.
Auto zwróciłem po czasie i aby nie ciągać się po sądach odszedłem na ugodę, ale część kasy z kosztów leasingu poszła się walić.
Edyta:
Sprowadzanie z USA? Loteria aby trafić na takie nie składane z 2ch lub 3ch;)
Ale z bonusami w środku. Mój znajomy sprowadził sobie Dodgea i się okazało, że w bagażniku były spodnie z kilkoma plamami krwi, kijem basebolowym i magazynkiem od AK (na szczęście pustym). Ktoś inny w samochodzie znalazł pistolet i kilka banknotów, a jeszcze inny narkotyki w jedynym błotniku, który nie miał dziur po kulach. Na FB jest cała grupa osób opisująca tego typu przygody :)
Ja tylko powiem, że nie wszystkie auta sa na otomoto. Wrecz odwrotnie, tylko mala czesc jest na otomoto wystawiana. Ja o tym nie wiedzialem.
miałby być samochód do roboty, mało awaryjny, robię 25km dziennie w jedną stronę
To jak planujesz wydać 50k to dokładasz do jakiegoś nowego lub młodego Yariska i masz lata spokoju.
U siebie jestem świeżo po remoncie silnika (szlif wału oraz planowanie bloku silnika, nowe tłoki, panewki, głowica, nowa pokrywa silnika, regeneracja wtrysków paliwa, regeneracja rozrusznika, regeneracja alternatora, czyszczenie katalizatora, zrobiona klimatyzacja). Co prawda dołożyłem do szrota ponad 10 tys ale to kolejny powód dla mnie żeby w stare g..... nie pchać kasy. Już wolałbym kupić jak wyżej tego Yariska albo jakiegoś Dustera.
szlif wału oraz planowanie bloku silnika, nowe tłoki, panewki, głowica, nowa pokrywa silnika, regeneracja wtrysków paliwa, regeneracja rozrusznika, regeneracja alternatora, czyszczenie katalizatora, zrobiona klimatyzacja
Co? To dzisiaj ktoś się w takie coś bawi? I niby zmieściłeś się w 10k? Sama nowa głowica to pewnie ze 4 tys.
Szlif wału + planowanie bloku silnika wyszło 1k, głowica 800 zł. Wyszło nawet mniej niż 10k. Do tego wszystkie nowe uszczelki i inne mniejsze części. Najdroższa z tych drobnych części to była część do zmiennych faz rozrządu około 300-400 zł.
A zapomniałem, że jeszcze w tym było zrobione sprzęgło i oczywiście rozrząd na łańcuchu. Silnik był cały rozebrany.
A co ten troll Dracula mi napisał to nie wiem bo mam go zablokowanego. Musi napisać z jakiegoś innego konta.
Miałem auto za 20k więc albo złom albo robota. Dołożyłem 10k i trudno. Żona jeździ i jest szczęśliwa, a to najważniejsze.
Po opowieściach kolegi, który zajmuje się handlem autami tylko i wyłącznie nowe.
Z tych 50k co masz przeznaczone połowę na swój pierwszy wkład drugą połowę na pierdoły typu ubezpieczenie i dodatki. Za 60k kupisz już fajne autko na raty.
Mi osobiście szkoda nerwów i ew dopłat które musiałbym ponieść kupując niewiadomą. A że auto małe to zawsze je możesz później dać żonie/mamie/dzieciom.
A przy sprzedaży zejdzie ci na pniu.
Najlepiej nie kupować, a jak już musisz kupować, to nastaw się finansowo i psychicznie na jak największą minę. Potem zostanie tylko naprawić to, co ukrył sprzedający i trzymać auto najdłużej jak się da, według zasady lepsze zło znane niż nieznane.
Bo jak chcesz auto nieskazitelne, to niestety zostaje salon, a i tam potrafią się zdarzyć kwiatki przez uszkodzenia w transporcie.
Od siebie mogę polecić jak najpopularniejsze modele pokroju Tipo czy Corolli. Nawet jeśli coś by się miało dziać, to naprawi to każdy mechanik.
Jeśli to ma być zwykle wozidlo to lepiej dołożyć trochę np do nowej Dacii Sandero i mieć spokój.
Przygotować się by kupić w 100% udane auto raczej się nie da. Jeśli się nie znasz na motoryzacji to lepiej nie szukać samemu. Choć pomoc "szwagrów" co to nie jednego malucha naprawiali również nie gwarantuje dobrego zakupu. Ale warto przyjąć taką pomoc, nawet jeśli samemu liznęło się ten temat. No chyba, że szwagier/znajomy zaoferuje taką pomoc, że będzie chciał ci odsprzedać własne auto, wtedy bez namysłu odrzucaj, najgorsze samochody w rodzinie właśnie pochodziły od znanych źródeł.
Warto trafić na sprzedającego co tym bardziej nie zna się na motoryzacji, mniejsza szansa na to, że będzie próbował oszukać. Przynajmniej tak z ostatnim naszym zakupem było, jeździ bez żadnych anomalii cały czas, a właściciel to był totalny nieogar w tym temacie. Co prawda trzeba było się udać 150 km do drugiego województwa, ale było warto.
Kupując powypadkowe auto z premedytacją nie jest zła opcja jeśli sprzedający nie chce cię oszukać.
Szukając kilka lat temu auta dla żony wypatrzylem fajna 2letnia merive2 za pół ceny. Wykupiony raport potwierdził że auto było oznaczone jako szkodą całkowita, ale bez uszkodzen strukturalnych.
Zadzwoniłem do typa, powiedziałem mu że znam historię auta, poprosiłem o opis wypadku i naprawy a następnie umówiłem się na oglądanie auta.
Wlazłem pod auto , pooglądałem elementy strukturalne i wyszło że rozsypane byłyby tylko zderzaki i ich osprzęt oraz naprawa mało profesjonalna, czyli odcień farby na malowanych zderzakach inny oraz pewne elementy naprawione na tzw drucik, jak częściowe mocowanie lamp. Jazda testowa też nie wykazała problemów.
Żona 3 lata nim jeździła aż zarobiła dzwona z autem do kasacji. Ubezpieczenie wypłaciło 180% tego co za auto 3 lata wcześniej dałem.
Raczej nie ma reguły. Jak masz pecha to w salonie odkupisz szrota, a może byc odwrotnie, tak że u typowego Mirasa trafisz perełkę. Dużo dają opinie o danym miejscu na googlach czy gdzieś na forach moto ale nadal będzie to ogólny zarys, odstępstwa od reguły mogą się zdarzyć zawsze.
Jak się nie znasz to bierzesz auto na jakieś oględziny do warsztatu, wykupujesz autodna, dużo też idzie wyciągnąć z gadki jeżeli nie jesteś totalnym mimem albo nie trafiłeś na przedstawiciela handlowego level senior, który zagada Cię na śmierć. Przy większych kwotach zawsze warto poświęcić stówkę-dwie-trzy i wziąć znajomego mechanika/lakiernika jeżeli to nie pół dnia drogi i gość jest sprawdzony.
A słyszałeś o programie Toyota Plus? Poleasingowe Toyoty (i nie tylko), które były serwisowane w aso, ze znaną historią napraw i roczną gwarancją. Możesz zostawić stary samochód w rozliczeniu.
A będziesz się słuchał tych rad czy finalnie i tak zrobisz po swojemu? Bo jak nie, to szkoda mojego czasu.
Konkretne rady:
- olej komisy, pośredników itp. (chyba że chcesz dać więcej a i tak nie mieć żadnej pewności)
- okazje nie istnieją (chyba że znasz kogoś osobiście i wiesz że musi sprzedać samochód, oczywiście powodem nie może być to, że mu się ten samochód sypie) - amber gold było okazją (można było zarobić 30% więcej od reszty frajerów)
- żaden diesel; z racji tego że nie będziesz w stanie sprawdzić sprawności układu, a naprawy mogą iść w rząd kilkunastu tys., wsadzisz się w koszty szybciej niż myślisz
- będziesz dużo jeździł więc priorytet to silnik, zawieszenie (omijaj wielowahacze), skrzynia biegów (opinie o karoseriach odrzuć, nie zdąży zgnić), nawet nie patrz za bardzo na stan karoserii to nie jest tu istotne. Jakieś rysy wlicz w cenę, potarguj się ale nie dyskwalifikuj.
- tanie w eksploatacji - zapłacisz więcej na starcie ale finalnie się opłaci. Patrz Toyota - droższa w zakupie ale w utrzymaniu tania.
- gaz - ja bym był ostrożny, spala się w wyższych temp. dla silnika nie jest to dobre. Rozważ go ale się przy nim nie upieraj
- hybryda - miasto tak, trasa poza miastem - nie będzie większych różnic w spalaniu
- samochód tylko z polskiej dystrybucji - bo będzie najtańszy i z największą trafnością zbadasz jego historię, nie wierz w mit "taniego niemca", naprawdę nie wiem czemu ludzie myślą że samochód zza granicy będzie tańszy od rodzimego; już samo sprowadzenie z daleka jest kosztem, dlaczego to ma jakimś cudem stanieć? Odpowiedź jest jedna - wałek.
- licz się z tym że wszystkiego nie sprawdzisz, np. czy bierze olej dowiesz się po 1 tys. km., przegląd przed zakupem to podstawa. Tylko gościowi silnika nie rozbieraj :) Jak niektórzy radzą sprawdzać ciśnienie na cylindrach. XD
- z 6k zostaw sobie na naprawy i ubezpieczenie, nie ma tak, że wsiądziesz i jedziesz.
- wytypuj sobie ze 2-3 max. 4 modele i szukaj tylko takich, inaczej zgłupiejesz, ideałem wybrać jeden i na niego polować. Wybierz coś dobrze dostępnego, chyba że chcesz mieć ew. problemy z częściami.
- olej też mierniki lakieru, można badać ale wiesz co bardziej świadczy o dzwonie - np. krzywo świecące światła albo jeden reflektor widocznie nowszy/starszy od drugiego albo jeden bok ma z nowszym lakierem (brak rysek eksploatacyjnych), to widać gołym okiem nie trzeba z miernikiem latać. Umyty silnik też krzywo świadczy.
Tak na szybko to wszystko, powodzenia. Też kiedyś przez ten proces przechodziłem, cierpliwość to podstawa.
Po pierwsze traktuj każde auto jak największy szrot. Po drugie, każdy chcę Cię oszukać, nie patrz na to, że osoba prywatna to może będzie uczciwszy sprzedawca, to mit. Gdy sprzedawałem swoje poprzednie auto(miało wadę ukrytą), prawie wszyscy mówili, że jestem głupi, że o tym informuję, bo stracę na tym kupę kasy i faktycznie tak było, sprzedałem pewnie z 10k taniej niż gdybym to ukrył. Ja mam spokój bo nie muszę się teraz niczym martwić, kupujący wiedział co brał. No ale teraz spójrz na to, że wiele osób bez mrugnięcia okiem wepchnęło by Cię na minę, którą ciężko było by udowodnić, dlatego nie, osoba prywatna nie jest lepsza, oglądaj wszystkie auta, ale miej się na baczność.
Przeczysz sam sobie, na początku piszesz, że każdy oszukuje po czym podajesz swój przykład, że nie oszukałeś tylko byłeś uczciwy. Ja też przy sprzedaży aut nic nie ukrywałem więc jest nas przynajmniej dwóch. Sprawdzać zawsze warto, ale nie ma co z góry każdego traktować jako złodzieja i oszusta.
ale nie ma co z góry każdego traktować jako złodzieja i oszusta.
Wlaśnie trzeba każdego traktować jako złodzieja i oszusta. Tym bardziej, że pojadę z mechanikiem, to po co mam się tłuc 100km, jak każdy ukrywa wady i raczej wyjdą, pojedziemy i powie mi, ze poszukajmy jeszcze.
[kurde znowu nie tu]
Jeśli ktoś sporo jeździ do pracy to i warto pomyśleć o dieselu. Teraz często ludzie tanio sprzedają w pięknym stanie bo.. boją się "remontu" DPF. A to goowno za niewielką kwotę się wyrzuca, wlatuje zdrowy soft motoru i auto jak nowe z lepszą kulturą pracy, bez dalszej degradacji silnika.
Na youtube o tym więcej dla zainteresowanych.
Zależy jakimi drogami jeździsz do tej pracy. Jak robisz 60 km krajówkami + kawałek przez miasto, to diesel odpada. Nie dość, że będziesz jeździł z niedogrzanym silnikiem przez większość trasy, to jeszcze spalanie (jak na diesla) będzie kosmiczne, a diesel jest droższy w utrzymaniu ze względu na bardziej zaawansowaną konstrukcję niż silniki benzynowe.
Diesel jedynie jak jeździsz autostradami i ekspresówkami i to tak ~200 km/dzień.
Zapychający się DPF nie wynika z wadliwości filtra, tylko gównianego silnika, który pluje taką ilością syfu, że filtr nie jest już w stanie tego przemielić.
Używanie auta z wyciętym filtrem DPF jest nielegalne i nie dostaniesz bez tego przeglądu.
Stacja sprawdza fizycznie dpf? Ok
U mnie w rodzinie głównie jeździ się na dieslu w krótkich odcinkach- 5, 20, 50km. Żadnych problemów z tego powodu nie ma. Sam jeżdżę od lat 4km do pracy. Rzadko śmigam dalej jak 50km.
Niech każdy pisze na podst własnych doświadczeń a nie bajek z sieci.
Diagnosta na pewno sprawdzi DPF, bo oprócz maksymalnie 5 tys. zł kary dla kierowcy, on również odpowiada karnie za dopuszczenie do ruchu auta bez filtra. Niestety takie filtry to jest spory problem, bo zmniejsza moc auta i zwiększa zużycie paliwa, a poza tym trzeba go regularnie czyścić w warsztacie (samo wypalanie nie wystarczy).
Stacja sprawdza fizycznie dpf?
Wyjdzie nieprawidłowość w spalinach, a te sprawdza.
Jak widzę, że ktoś poleca diesela to mi się słabo robi, ale ok dajmy mu szansę. Jaki jest sens kupowania diesela, który jest znacznie droższy w eksploatacji i generuje inne problemy z tytułu znacznego generowania spalin?
Zawsze jedyne osoby, które polecają diesel to są osoby które po rodzicach kupiły/dostały coś w dieselu i zgodnie z mądrością rodzinną takie są dobre i już. "Po prostu bierz diesela, jest tani nie pytaj dlaczego."
Wyjdzie nieprawidłowość w spalinach, a te sprawdza.
Jak 12 lat jeżdżę na przeglądy kilkoma samochodami, tak nikt nigdy nie sprawdził mi spalin niezależnie czy to benzyna, benzyna z lpg czy diesel.
Przecież test emisji spalin jest obowiązkowym elementem od lat.
https://www.kdk.pl/2022/356-kontrola-emisji-spalin-skp-poradnik.html
Więc albo ściemniasz, albo dajesz w łapę albo to jakiś szemrany punkt co przybija pieczątki bez sprawdzania do pierwszej wpadki gdy ich zamkną.
Obowiązek? Jedynie widzę że światła kontrolują regularnie. Jak jeżdżę swoim od 16 lat nigdy nie miałem kontroli spalin w dieslu. Bywałem na wielu stacjach. Może ogromne miasta się w to bawią. Jak miałem problem o drobna rzecz to zmieniałem diagnostę. Nie mam tam znajomości i nie potrzebne nawet.
To Polska, nie Szwajcaria.
Jedziesz potem za takim szrotem kopciuchem i jak zapomnisz przestawić obieg na zamkniętym to dusisz się we własnym aucie :/
Powinno być obowiązkowe złomowanie na koszt właściciela takich szrotów.
Zapychający się DPF nie wynika z wadliwości filtra, tylko gównianego silnika
Zapychający się dpf wynika z jego konstrukcji. Każdy silnik diesla emituje sadzę, ta zbiera się w filtrze i zależnie od stylu jazdy wypala się co 400-800 km. Ale po wypalonej sadzy zostaje popiół, który zbiera się latami i w końcu zatyka filtr.
A wiesz, czemu janusze wycinają filtry zamiast je wymienić lub wyczyścić wkład? Przecież skoro za pierwszym razem zaczął się zatykać po 300 tysiącach kilometrów czy 20 latach użytkowania, to nowy filtr powinien działać równie sprawnie, wystarczy to ogarnąć i mieć znowu w pełni sprawne auto, prawda?
No nie, bo jak się ma silnik palący oprócz oleju napędowego olej silnikowy i płyn chłodniczy, z lejącymi wtryskami i niedomagającą turbiną, to taki w pełni sprawny filtr się magicznie zacznie zapychać po 2 tygodniach. A potem niosą się bzdury po forach, że łolaboga, te dpfy to same problemy, nic tylko wycinać...
Wycinają bo to tańsze i dające spokój na wieczność.
Przytaczasz przykład jakiegoś trupa tracącego wszystkie płyny, a w takim przypadku dpf byłby najmniejszym problemem. A zatkanie dpf może się zdarzyć przez uszkodzony czujnik temperatury spalin, albo pęknięty wężyk czujnika różnicowego. Największą bolączką współczesnych diesli jest właśnie układ obróbki spalin.
Są dobre, używane samochody, które nie wsadzą cię na minę, tylko kosztują 10-20% więcej niż cena rynkowa samochodu.
Po długich miesiącach szukaniach samochodu w końcu trafiłem na perełkę i kupiłem 4-letnie Mondeo, które nie sprawia absolutnie żadnych problemów. Pierwszy właściciel, polski salon, wszystko robione w ASO, do którego dalej jeżdżę, papiery na każdą robotę. Jednakże kosztowało mnie to kilka (prawie 10) tys. więcej niż zakładany budżet, musiałem zrezygnować również z automatycznej skrzyni i wersji kombi. Coś za coś.
Mi się udało, ale swój czas straciłem, więcej kasy wydałem i musiałem 2 rzeczy "poświęcić", ale zgadzam się całkowicie z tym, że szukanie u nas samochodu to jest droga przez mękę. Powiedziałbym, że 90% ogłoszeń które przeglądałem to były:
- albo oszustwa (VIN nie pasował do samochodu, właściciel nie był prywatny, nie ten rocznik, nieprawdziwy opis, sprzedający nie był właścicielem)
- próba wsadzenia na minę i sprzedaży szrotu (na raportach wychodziły cuda)
I tylko jakieś 10% ogłoszeń określiłbym, że faktycznie warto byłoby jechać zobaczyć auto.
Dla tych co polecają kupować nowe auta z salonu bo to jedyne pewniaczki, polecam obejrzeć całą serię filmików jak salon Mercedesa sprzedal typowi S klasę która wibrowała i ściągała na bok przy wyzszych prędkościach, oczywiscie według salonu samochód był w pełni sprawny a strach mu było przycisnąć na autostradzie żeby w barierki nie ściągnęło i nie zabiło. Nie wiem jak się sprawa skończyła.
https://youtu.be/AXBeJ_kFnOA?si=3JRLIOwDV5t_U0q2
I tak, wiem że to jest margines.
Biorąc pod uwagę moich szefów, wujka, szwagra oraz znajomych to ten margines zdarza się nadzwyczaj często...
Sam kilka lat temu myślałem o nowym, ale teraz marzę tylko o tym, aby moim autem jeździć możliwie jak najdłużej.
Weź sobie kogoś ogarniętego w temacie, na przykład znajomego mechanika. Nie masz nikogo takiego? To przy oględzinach jedź na przypadkową stację diagnostyczną i daj stówkę, niech Ci zrobią normalny przegląd techniczny. Dodatkowo, możesz sprawdzić w jakimś raporcie historię auta. Z czujniczkiem lakieru możesz polatać, ale nie nastawiaj się na to, że używane auto nie było nigdy zarysowane, ani nic takiego. Możesz takie trafić, oczywiście, ale też nie ma co odrzucać fajnego samochodu, bo ma na drzwiach grubszy lakier. No właśnie, to też zależy, jakie elementy i w jakiej ilości były malowane.
To są jednak kwestie techniczne. Niemniej ważne są prawne. Przede wszystkim, auto które kupujesz powinno być własnością człowieka (lub firmy), od którego kupujesz. Powinno też być przerejestrowane. Jeśli w dowodzie wbity jest poprzedni właściciel, to musisz również otrzymać oryginał poprzedniej umowy kupna-sprzedaży, bo inaczej nie zarejestrujesz samochodu. Jeśli właścicielem jest w ogóle ktoś inny, a osoba, z którą dobijasz targu jest tylko pośrednikiem - daj sobie od razu spokój. To nie znaczy oczywiście, że jest jakaś machloja, ale nad takimi rzeczami trzeba posiedzieć, aby sprawdzić, czy wszystko jest w porządku. Ty nie chcesz stracić za dużo włosów przy kupowaniu auta, więc po prostu unikaj takich sytuacji. Zapytaj o te rzeczy już w trakcie umawiania się na oględziny. Nawet najwspanialszą perełką się nie pocieszysz, jeśli będzie mieć wady prawne. O tym też radzę poczytać więcej, a nie skupiać się tylko na kwestiach technicznych.
Generalnie, kupno używanego samochodu w tym kraju, to temat rzeka. W sieci jest od groma poradników. Poczytaj, zrób sobie checklistę (jeden poradnik może pomijać rzeczy, które będą w innym) i z nią sprawdzaj konkretne auto. To oczywiście nie daje 100% pewności, ale na taką nigdy nie można liczyć.
Myśmy brali auto od jakiegoś dealera używanych aut, dają gwarancję 2 lat. Do tego wzięliśmy osobnego specjalistę, żeby sprawdził czy z autem wszystko jest w porządku.
W obrazku jego opis.
Jakbym miał 50 tysięcy, to szukałbym w Niemczech z jakiego wiarygodnego autokomisu, ale też nie nastawiał się na bóg wie co, rozrząd i jakieś podstawowe wymiany od razu do zrobienia. Polska to nie jest żaden rynek motoryzacyjny, większość ciekawych samochodów to jakieś egzemplarze sprowadzone zza granicy po przejściach, na których ktoś po drodze musiał zarobić. Chyba, że chcesz jakiś prozaiczny samochód z rynku krajowego typu Ford Mondeo.
Miałem ten sam problem. Chciałem wydać 40k. Później 50k. Później 60k. Na 4-5 latka z udokumentowaną historią. Po wydaniu z 500zł na sprawdzanie "perełek" wymiękłem.
Skończyło się na 120k+ i aucie z salonu.
Nigdy więcej używki, za dużo problemów w dzisiejszych czasach a tak wiesz co masz i masz jak dbasz "od małego".
Jest to na pewno rozwiązanie, ale używane auto w bardzo dobrym stanie (tak do 5 lat) również da się znaleźć. Niestety, jest jedno, "ale" - do średniej ceny modelu/rocznika/przebiegu musisz dodać 10-25%. Nikt nie sprzeda relatywnie nowego (<5 lat) samochodu w cenie średniej dla danego modelu.
Proste: sprawdziłem komis pod każdym względem, obczaiłem Mazdę wzdłuż i wszerz na tyle ile się dało na odległość, Sprowadziłem też tam człowieka żeby sprawdził, po czym stwierdził że wszystko jest w porządku pojechałem, umówiłem się, zapłaciłem i wróciłem do domu :)
Dlatego kupuję tylko nowe, tańszej klasy ( segment B) ale nowe.
Nie ma co popadać ze skrajności w skrajność, lepiej jednak byłoby kupić jakiś samochód, nawet jeśli używany
Mr. JaQb--- sam kiedyś też wrąbałem się na mine... i to srogą ( A3 1.9TDi 130KM z 2002r od polaczka) kupione jakoś w 2010 roku za nie małe pieniądze, wtedy jeszcze tak CarVerticale itp nie były tak popularne, i okazało się że auto było zrobione dosłownie z dwóch... dla tego ni chu...a tylko nowe, Kia Rio z pancernym 1.4 16V 100KM kupiona w 2018 roku nówka z salonu, na chwile obecną 150tys km pokonane bez żadnego piardnięcia, następne też będzie nowe i nie żadne Eko- mini turbo -gówno, tylko normalna wolnossąca benzyna i autorowi też polecam.
brutu --- Są, ale auta niższej klasy do 100tys pln.
Hiundai Elantra ( ojciec kupił nową) 1.6 16V 123KM, duży wygodny sedan, mający wszelkie bajery i wyposażenie, ok 10s do setki Vmax ponad 200Km/h. Do szczęścia więcej nie potrzeba.
Nowa Fabia/Polo/Ibiza 1.0MPI 80KM ( silnik mega pancerny) minus to 3 cylindry.
Nowa Toyota Yaris 1.5 16V 125KM ( silnik nie do zabicia)
Nowy Hiundai i 10/i 20 1.2 16V 85KM
Nowy Hiundai i 30 1.5 16V DPI 110KM
Nowa Kia Stonic 1.2 16V 85KM
Kazimir próbowałeś kupić Audi i dziwisz się, że natrafiłeś na wrak? Przecież już sam fakt, że próbowałeś kupić auto, którego producent nigdy nie potrafił zrobić dobrego silnika pokazuje, że się na tym po prostu nie znasz. To najpopularniejsze pojazdy na polskim rynku, a to oczywiste, że są bardzo wyeksploatowane, często po przejściach, a to tego mocno awaryjne. Audi się po prostu nie kupuje, a jeśli nie chcesz mieć problemów, to bierzesz Mercedesa. Jeździłem 13 lat klasą C i był całkowicie bezawaryjny. Teraz jeżdżę od 5 lat klasą E i także nie ma żadnych awarii. Używane auta trzeba po prostu umieć kupować, a jak się tego nie umie, to się bierze nowe i tuż za bramą salonu traci się 20% tego co się za nie zapłaciło.
Audi nie miało dobrych silników?
Mój 1.9 tdi 96kw ma 297 000 i jedyne co od fabryki było zmieniane w samym motorze to świece żarowe. To były motory lekko na 500k najlepiej przez 10-15 lat.
1.8T też był chwalony.
Wyżej mowa o aucie złożonym z dwóch po dzwonie...
Kupujesz używany wrak to stale remontujesz. Bez względu na markę.
ale bzdury :) jakby nie było sprzedaży aut używanych to na drogach byłoby z 90% mniej aut premium i to co najmniej. Zresztą nie tyczy się tylko aut premium. Mój przykład aut które mają powyżej 3 lat mamy kilka ale są to auta które po prostu są mało używane + ich wartość praktycznie nie zmienia się z r/r + są na tyle drogie że można je mieć z 5-8 lat za nim trafią do sprzedaży i nawet wtedy będą miały strzelam w ok. 10K km na liczniku maksymalnie. Auta użytkowe za to jak Ska czy elektryki (i to też ze względu że tych samochodów jest kilka) mamy do 3 lat (najczęściej) i to nawet ich ostatnio nie kupujemy tylko wypożyczamy bo i po co kupować jak wkład 0% a płacisz za użytkowanie. Po 3 latach wracają do salonu z przebiegiem (od nas) w ok. 15-20kkm i kosztują wtedy jakieś 50% ceny początkowej (elektryki jeszcze mniej) i są właściwie porównywalne z stanem zakupowym. Jeśli chodzi o auta w firmach to też 3 lata i do wymiany ale tam to już są większe przebiegi ok. 40-60kkm co też raczej stawia przed nimi jeszcze 2x tyle do końca jak nie więcej. Mamy w domu kilka Wranglerów bo lubimy offroad i nasz najstarszy ma już ponad 200kkm (jest najbardziej przerobiony do offroadu i pokonał największe i najdłuższe trasy) i myślę że za nim jego serce padnie to zrobi drugie tyle (ale to wrangler). G klasa też ma już sporo bo pod 100kkm. Reasumując więc ludzi takich jak ja jest cała masa którzy wypożyczają samochody, kupują i sprzedają, biorą w leasing itd. Nikt nikomu nie każe kupować samochodu po dzwonie z Belgii czy Francji wyklepanym w garażu. Co więcej wiele marek np. porsche daje ci przed sprzedażą deklaracje np. porsche approved czyli samochód jest idealny technicznie. Zresztą po co się rozpędzać każdy salon ma używki wystarczy wejść na stronę dowolnego salonu samochodowego.
A te Sandero silnik 999 to jest dobry silnik? Często jadąc trasą po drodze i tak co chwile obszar zabudowany, albo się jedzie za takimi dziadkami, ze jadą 45km/h i nie idzie ich wyprzedzić. Często, co dziennie właściwie. Więc to, ze ten samochód nie jedzie, czy jak ktoś wyżej napisał, jest po prostu wozidłem, jest do zaakceptowania. Tylko, że mieszkam w lesie, sarny, jelenie, żubr, k*rwa bóbr. Miałem kiedyś bliskie spotkanie o 3 w nocy z dzikiem, na pewno ponad metr wzrostu, ja jechałem 80 w niezabudowanym, a on na szczęście został na przeciwnym pasie, bo by pewnie nie było czego zbierać. :P
Tylko też się nie kupi łysej, podstawowej wersji za 70, z korbką z tyłu.. trzeba troche dołożyć do sensowniejszej opcji i zaraz sie zrobi 80 tysi.
Mam pierdziawę, kibelek nówkę, która rozwinie 80km/h, tylko że mamy zimę i jest zimno.
Noo tak, zima lipa :(
zamień pierdziawkę na coś mocniejszego :D
Sam nigdy nie potrzebowałem auta, padło na moto w pierwszej kolejności, ale jeżeli miałbym brać samochód to czuję, że miałbym podobny dylemat jak przy moto - najpierw myślałem "dobra, budżet do 15k coś używanego", jak zacząłem szukać to to co mi się podobało (to akurat kwestia drugorzędna w przypadku samochodu) podniosło mi budżet do prawie 30k za używkę.
Później przeglądałem i przeglądałem aukcje i faktycznie - dziwnym trafem dobre motocykle znikały mega szybko, jak aukcje wisiały długo to już był znak, że coś nie tak.
Później znalazłem jakąś stronkę, gdzie goście zajmują się szukaniem, pomyślałem, że może warto będzie wydać ponad 1k i zrzucić na kogoś szukanie.
Finalnie z 20k za używkę skończyło się na moto za 50k z salonu, wliczając prawko, dodatki itd obecnie przekroczyłem 80k :P więc meeega ponad pierwotny budżet, ale zauważyłem, że na rynku samochodowym jest jeszcze gorzej w poszukiwaniu i uznałem, że jak kiedyś będę chciał/musiał samochód, to będę szedł w nówkę jednak
Dlatego - nie zazdroszczę poszukiwań a i budżet chyba też niestety mocno ograniczający :(
Mama posiada Suzuki Swift z 2020, z salonu, jakieś ~60-65k o ile pamiętam, dupy nie rwie, ale na mieszczucha wystarczy, nawet coś tam wyprzedzić się da jak już zajdzie potrzeba
Każdy lubibi i szuka co innego.
Osobiście na 10 lat wziąłbym to.
180km, petarda, w manualu. Jest też kombi w automacie w tej cenie.
https://allegro.pl/ogloszenie/skoda-octavia-1-8-tsi-salon-polska-17018759101