Ktoś ma jakieś ciekawe sklepowe historyjki do opowiedzenia? ;)
No więc, stoję sobie w kolejce w Żabce z kartonem fajek...
Jakiś czas temu chciałem kupić śniadanie w sklepie firmowym piekarni Hert, jest 5 minut po otwarciu sklepu, jestem czwarty w kolejce, trzy panie stoją na przodzie i kupują po kolei. Pani numer 1 zakupiła bułek i chleba za 15 zeta, towar skasowany, pani wyciąga 100 PLN.... Ekspedientka mówi że nie wyda, bo jest 6 rano i w kasie to ona ma ze 100 zeta w drobnych :P ofc drama jak to i w ogóle, w końcu z wielkim bólem dupy płaci kartą i wychodzi mrucząc pod nosem. Pani numer dwa robi zakupy za 9 zeta i tadam wyciąga 100 PLN, ekspedientka mine bezcenną robi, to samo, drama, sapanie w końcu zapłacenie kartą. Pani numer 3 robi dokładnie to samo zakupy za lekko ponad 10 zeta i wyciąga 100 PLN, ekspedientka zrobiła minę "a gdzie ty byłaś babo jak były dwie dramy o to samo" a ja wybuchłem śmiechem i zacząłem rozglądać się za kamerami, bo myślałem że kręcą komedie.
Z całym szacunkiem, ale weźcie pod uwagę, że społeczeństwo polskie składa się z tysięcy podgrup reprezentujących różne wartości, ambicje, światopogląd, grupy społeczne oraz podejście do życia.
Twierdzenie że w Polsce nie ma kultury czegokolwiek, czy że nie ma w Polsce kultury picia, to tak naprawdę, rozpatrywanie tego społeczeństwa przez Pryzmat konkretnej grupy społecznej która nas otacza. Jest to klasyczny przykład, rozpatrywania rzeczywistości, poprzez Pryzmat własnej tak zwanej bańki.
Ogólnie sklep z płazem to raczej miejsce w głównej mierze zbierające wokół siebie lokalną patolę więc akurat takie scenariusze to tam są na porządku dzielnym :D
Jakiś nawalony koleś zatoczył się na stoisko z Kubusiami, które stało akurat przy lodówkach z piwami. Później się wykłócał, że specjalnie je tam postawili, żeby klientów naciągać. No nic. Zapłaciłem za straty i poszedłem pić dalej.
Najgorszą plagą jest pośpiech i roszczeniowość. No i kiedyś tej cywilizacji żyłka w du... pęknie, i się skończy dzień dziecka.
Jest jeszcze egoizm i patrzenie nie dalej jak czubek swojego nosa. Można to jeszcze nazwać debilizmem.
Bo jak inaczej nazwać blokowanie w korku wjazdu na osiedle? - No rzeczywiście ktoś przed ciebie pajacu wjedzie, po kiego ch... blokujesz wjazd? I oczywiście nie można w lewo skręcić w osiedle.
Nie zrozumiałem? Ktoś tego typa z fajkami przepuścił czy sam się wepchnął? ...I na szerzenie się patologii nikt odporu nie dał?
- Nie ma zgody na basz basz!
Wiecie, co kupował? Wagon papierosów.
W Lancecie jednak mieli rację, Fentanyl, heroina, metadon i kodeina to pikuś w porównaniu z tytoniem.
Kto kiedykolwiek pracował z "klientami", ten się w cyrku nie śmieje. A tacy kasjerzy spotykają co dzień największy przekrój społeczeństwa, a co za tym idzie - najwięcej chamstwa.
Opowieść jest niestety fikcyjna, ponieważ w każdym sklepie z płazem zawsze jest tak, że pierwszy w kolejce jest typ, który czeka za hotdogiem. Paczka musi poczekać.
Dlatego nigdy tam nie chodzę, bo to jest miejsce od wszystkiego, odgrzeją ci żarcie, wydadzą paczki, zaraz badania na książeczkę sanepidowską będzie można tam sobie zrobić.
Typowa szklanka do połowy pusta. A przecież prawdziwy sens tej historii sprowadza się do tego zdania:
I tak sobie z tą panią szłyśmy i rozmawiałyśmy, bo się okazało, że jesteśmy sąsiadkami z dwóch stron ulicy, a w sumie to prawie równieśniczki
I na tym trzeba się skupić. Spędziłaś miło czas, poznając człowieka, z którym pewnie byś normalnie nawet nie pogadała. Teraz masz znajomą sąsiadkę, może wkrótce koleżankę, może przyjaciółkę na całe życie. Może nawet coś więcej, różnie w życiu bywa, wiadomo...
I nic takiego by sie nie wydarzyło, gdyby niekulturalny pan nie potrzebował na gwałt kupić sobie fajek w sklepie.
Swoją drogą to niezłą chwilę mi zajęło zanim połapałem co to jest za sklep z tym płazem w nazwie. Jakoś odruchowo załączało mi się Dino, ale coś mi nie pasowało ;)
Jadę tramwajem, a tam jakieś trzy dziunie, wytatuowane, włosy kolorowe, wulgarne. Z pokolenia "róbta co chceta" zapewne. Rzucają urwami na cały pojazd. Chamstwo po prostu. Brak jakiejkolwiek kultury.
Sąsiedzi notorycznie wysrywają swoje kundle pod moim oknem. Po zwróceniu uwagi- obrażeni, mówią że mogą robić co chcą. Psich fekałów oczywiście nie zbierają.
Takie przypadki można mnożyć, co się nam nie podoba i co uznajemy za chamstwo.
W Biedrze widziałem kiedyś że ktoś ukradł klawisze WASD z klawiatury za 3 dychy... Nie mówiąc już o klockach Lego wybieranych z pudełek, czy kradzionych zabawkach z Kinder jajek.
U znajomego w sklepie stare babki potrafią kurki od kuchenek podpierd..... w biały dzień. Starsze, bogobojne zapewne babki.
Ale taki brak kultury jak co u niektórych do których dzwonię - to materiał na książkę.
Potem się dziwić stereotypowi że Polak- złodziej.
U mnie po za Ropuchą, to jeszcze Stonka jest magnesem na wszelkiego rodzaju przedstawicieli i krzewicieli kultury wyszszej.
Jeszcze za oficjalnej pandemii (jakieś 2 tygodnie przed terminem jej zakończenia) w Dino spotkałem typa co się zaczął pluć że mu chce zeskanować dane z karty bo stałem w kolejce za nim jakieś 1,5m i że on mi rozkazuje przesunąć się pod ścianę żebym nie miał zasięgu, a jak tego nie zrobię to on polycje wezwie.
Ekspedientka która nomen omen już tam nie pracuje wskoczyła między wódkę i zakąskę i do mnie że mam mu nic nie skanować bo to nielegalne, popatrzyłem jak na debili, wydusiłem tylko z siebie że jego kopiejki mnie nie interesują i nic nie zamierzam skanować, spisywać ani nic, ale pod żadną ścianę łazić nie będę bo nie jestem psem a płacącym klientem. Dziad jeszcze coś się odgrażał że mnie na parkingu dorwie ale skończyło się tylko na rzucaniu nienawistnych spojrzeń.
Ktoś ma jakieś ciekawe sklepowe historyjki do opowiedzenia?
Przypomniały mi się dwie znane sceny z filmu "Dzień Świra"
https://www.youtube.com/watch?v=zW9q0Q1Rrmk
Naprawdę ktoś myśli że idąc do żabki spotka się z jakąkolwiek kulturą? Mimo że to są drogie sklepy, to jest to zbiorowisko wszechobecnej patoli na każdym osiedlu tym bardziej że są czynni nawet w niedzielę co zwiększa ruch takich delikwentów. Też czasem bywam, ale ogólnie nie lubię tych sklepów bo nie dość że człowiek styka się z marginesem ze strony klientów to jeszcze często sprzedawczynie wyglądają jak z zakładu karnego o zaostrzonym rygorze jak to jest u mnie we wszystkich kilkunastu żabkach które mam sto metrów jedną od drugiej. Niektóre budynki ze sklepami na dole potrafią mieć ze trzy takie sklepy każdy z innej strony.
Jeśli czegokolwiek, to może słów kilka o zachowaniu w kinie.
Akurat pod tym względem w Polsce nie jest wcale tak tragicznie ;)
Fakt, jak prymitywnie ludzie zachowują się w eNeLu na sali, jest dla mnie jednym z większych rozczarowań emigracyjnych :D Przez 10 lat na palcach jednej ręki mógłbym policzyć seanse, na które ludzie przyszli, aby obejrzeć film, a nie zrobić bydło.
Głośne rozmowy, dzikie wrzaski, wykrzykiwanie "śmieszne" żarty, świecenie telefonem, kopanie po fotelach oraz gówniaki, które z korytarza wbiegają na tył sali, drą japę i natychmiast z niej wybiegają ku uciesze reszty towarzystwa czekającego na zewnątrz. To wszystko sprawia, że mocno czuć tu takim zoo, więc do kina chodzę obecnie sporadycznie, a jeśli już, to na poranne weekendowe seanse, bo wtedy największa szansa, że na sali będą jednostki, które faktycznie przyszły obejrzeć w spokoju wyświetlany film. Wbrew pozorom ten problem nie dotyczy wcale tylko i wyłącznie dojrzewającej młodzieży.
Nie miewałem takich atrakcji w kinach w Polsce kiedyś, nie miewam również dziś, kiedy wpadam w trakcie urlopu (może mam po prostu szczęście) :D
Zdjęcie sąsiadki or it didnt happen
standardowa akcja z biedry - stoisz w kolejce, przed tobą jakaś kobieta (najczęściej) i gdy już kasjerka kończy podliczać jej towar, właścicielka zakupów leci coś jeszcze wziąć bo "zapomniała"- Wqurw +10
Ewentualnie osoby które kupują 1 rzecz i nie mogą sobie przygotować bilonu zawczasu, tylko grzebią w tycim portfeliku szukając 10 groszy.
W biedrze akurat bardziej irytuje mnie to, że jedna kasa otwarta, druga zastawiona jakimś szitem, trzecia nie działa z braku obsługi. Koleja na piętnaście osób, a pracownicy mają to w pompie, bo przecież KASY SAMOOBSŁUGOWE. A jak ktoś chce kupić rame fajek?
Obserwuję u mnie takiego faceta co siedzi na kasie w biedrze, i widzę, że ledwo wyrabia psychicznie z powodu upierdliwych klientów. Poza tym co chwilę wołają go do tych kas samoobsługowych. Powiem szczerze, ja bym nie wytrzymał.
Juz lekko wciety poszedlem do delikatesow, zeby kupic wedline i ser na domowke, bo nie pomyslalem wczesniej. Wyliczylem, ze okolo 100 plastrow powinno starczyc. Godzina 21 i pani mi liczy te plastry. 3 osoby sie zebraly w kolejce, ale dostaly ode mnie po Snickersie i sie uspokily.
Kolejna rzecz która mi się w biedrze nie podoba to ciasne alejki, na domiar złego pozastawiane tu i ówdzie paletami z towarem, przez co w wielu miejscach robi się lekki labirynt. Żeby się dokądś dostać, musisz robić jakieś dziwne obejścia, lawirując jednocześnie obok innych- równie skonfudowanych- klientów. Częste są zderzenia wózkami, co po obu stronach wywołuje zakłopotanie.
Ludzie ludziom zgotowali ten los :/
Rozwiązanie jest bardzo proste. Wystarczy że sklep zatrudni więcej osób i problem z głowy.
A kto normalny kupuje cos w Zabce poza fajkami albo piwem?
(i jeszcze makaronu, jak zapomnialo sie kupic w niedziele do rosolu).
Strasznie irytuje mnie chamstwo, a najgorsze że to zawsze idzie w parze głupotą. Jeśli taka osoba zostałaby obsłużona poza kolejką to najpewniej zostawiłbym zakupy na podłodze i wyszedł.
Niemcy, pandemia. Przed sklepem info: 1 klient - 1 koszyk. Ide do kasy z moim koszykiem, przede mna facet jedynie z kawa w rece.
Baba na kasie: ja pana nie skasuje, bo pan nie ma koszyka!!
Mowie facetowi: daj te kawe, kupie ci, rozliczymy sie przy wyjsciu.
Reszta kolejki: tak nie moze moze byc, to totalnie wbrew procedurom!!!
Niemcy 2020, idiotyzowane
A tych niekulturalnych, chamskich, roszczeniowych, bezczelnych, zapijaczonych, głupich, biednych i śmierdzących to nam podrzucili do Ojczyzny Naszej jacyś kosmici?
Czy może jednak to nasza krew, kość z kości, skała Narodowa i opoka?
REWE Eilendorf (Aachen).
Mam milion przykladow na ich… ekhm.. specyficzne podejscie, ale ten akurat ociera sie o tematyke watku
Jak chcecie wkurwi* siebie, kasjerki i wszystkich stojących w kolejce to weźcie w biedronce 10 opakowań jakiś przypraw i idzie z tym do kasy samoobsługowej. Waga nie wykrywa tych opakowań i po każdym skasowaniu potrzebna jest akceptacja kasjerki.
Gorzej. Mieszkam w Bad Soden, miejscu dla ludzi o odmiennych stanach swiadomosci. Tu procz tradycyjnych niemieckich dziwakow wystepuja starzy niemieccy dziwacy. Wymykaja sie skalom.
Beispiel? Trzesaca sie babcia z chodzikiem geriatrycznym uzbrojonym w torbe zakupowa. Trzesac sie, dokonuje swoich zakupow bardzo powoli (zwykle dluzszy czas zajmuje jej potrzasanie porfelem - akcja „drobniaki“). Po czym odchodzi/odjezdza tym swoim chodzikiem. Ale nie w sina dal, tylko…. pakuje to do bagaznika swojego samochodu i odjezdza. Tak, ze ten…
Przespałam się z problemem, emocje jeszcze do końca nie zeszły. Jestem wam winna wyjaśnienie, bo po wątku patrząc, może się wydawać, że jestem jakąś frustratką, albo babą szukającą atencji, albo suczą.
We wczorajszej sytuacji najbardziej zbulwersował mnie fakt, że to sprzedawczyni/właścicielka sklepu odeszła od kobitki, tłumacząc debila od wagonu fajek "bo pan jest po pracy i mu się spieszy". WTF? Klientów-debili nie brakuje, nigdzie, ale wypadałoby jakoś z tym sobie ASERTYWNIE radzić i umieć ocenić (że dziad z wagonem fajek to nie jest klient priorytetowy i z czystej przyzwoitości powinno się uszanować prawo kolejki).
Zrobiłam sobie rachunek sumienia i wyszło mi na to, że w ciągu ostatniego pół roku to miałam co najmniej 4 sytuacje, gdzie skończyło się awanti. Przy czym ja zawsze byłam stroną reagującą, a nie prowokującą.
Jak mi kiedyś typ wjeżdżał wózkiem w Biedronce w zad, bo jego zdaniem za wolno wykładałam swoje zakupy na taśmę (a taśma była pełna bo kobiecinka przede mną robiła wielkie zakupy) i mnie okraszył "cooo paaanii, tak stoi jak krowa?!" - tak się odwinęłam, że już więcej się nie odezwał.
Piszecie, że bycie sprzedawcą bywa straszne - no, bywa. Pod domem mam spożywczaka z serii Lewiatan. Ekspedientki chodzą zwykle wściekłe jak osy. WCALE im się nie dziwię. Jak mają przed sobą 5 osób pod rząd z cyklu "ja to nie wiem, jeszcze się zastanowię", "a jeszcze mi się coś przypomniało", "co pani tak wolno kasuje, ciężko pracować?", "a dlaczego tu jest tak ciasno i towar niewyłożony" etc etc, to jest to dla mnie kompletnie zrozumiałe, że dla szóstej osoby (choćby była przesympatyczna) one już siły po prostu nie mają i lecą na wiecznym podk..wie.
Koleżanka siedzi na kasie w biedrze. Jak mi opowiedziała historię, jak jakiś typ wylał jej śmietanę na twarz (!) bo był wielce z czegoś niezadowolony, to zamarłam. I jeszcze tłumaczenie "nie mogłam nic zrobić, musiałam to przyjąć na klatę, bo inaczej to by mi z premii potrącili". No do cholery, chyba w takich przypadkach wypadałoby okazać odrobinę człowieczeństwa i nawet będąc osobą postronną, zareagować.
Tymczasem ludzie uwielbiają odwracać wzrok.
Nie czuję w sobie misji, nie czuję się "lepsza" - po prostu uważam, że warto być "aktywnym społecznie" - świata to nie naprawi, ale może komuś będzie milej.
ŻYCZLIWOŚĆ, to jest słowo-klucz. I trochę elementarnej empatii.
(a tak poza tym, to jestem przemiła, i siedząc za kierownicą zawsze "wpuszczam" ;) )
W minioną niedzielę miałem bardzo podobną sytuację. Kolejka na kilka osób, a ja wpadłem tylko po coś do picia. Nie zastanawiając się ani chwili podszedłem do samoobsługowej kasy, skasowałem to co miałem, zapłaciłem i wyszedłem. Całość nie zajęła mi dłużej niż minutę, a ludzie patrzeli się na mnie jak na kosmitę, chyba kasy samoobsługowe w żabkach to dla ludzi nowość, nie wiem
Córka pracuje na kasie. Przychodzi kobieta z pytaniem czy mają rozmienić 200 zł. Grzeczna odpowiedź: przepraszamy ale nie. Kobieta jak to mówi córka zaczęła się "pruć", więc domyślam się że padły nieprzychylne komentarze i za chwilkę była przy kasie z jakąś popierdółką za 3 zł i banknotem 200 zł w ręku.
Nie pamiętam jak to się skończyło ale była karczemna awantura, trzeba było wzywać kierownika zmiany.
A co mnie "irytuje" w sklepie? Jedna kasa czynna. Kilka osób w kolejce przed mną kilka za mną. Wychodzi gdzieś z zaplecza kasjerka i krzyczy; zapraszam do drugiej kasy. Koniec kolejki zrywa się biegiem do drugiej kasy. Może ja jestem dziwny ale to nie tak chyba powinno wyglądać.
Znalazłoby się trochę tego. Niestety buractwo obserwuje z dwóch stron (klientów i obsługi sklepu).
Szczyt buractwa jakiego świadkiem byłem, to chyba ta sytuacja z przed kilku miesięcy. Pani w kasie uśmiecha się do klienta i rzuca uprzejme "dzień dobry". Burak klient nic nie odpowiada. Z początku w ogóle nie rejestrowałem sytuacji, dopóki kasjerka nie powtórzyła "dzień dobry" (trzeba zaznaczyć, że dość cichy miała głos) a burak jak się wydarł "co Pani robi?! Ja nie chcę Pani odpowiadać". Zamurowało mnie.
Wkurzają mnie burakowate zachowania obsługi typu:
-podchodzę grzecznie zapytać gdzie znajdę jakiś towar, bo szukałem i nie mogę znaleźć. Kasjer/kasjerka bez żadnego "dzień dobry", "me" ani "be" czy choćby "pocałuj mnie w dupe" idzie w sklep. Chce mi pokazać gdzie jest ta rzecz co szukam? Ostentacyjnie mnie zlewa czy co? Wystarczyłoby proste "dzień dobry, w tej i tej alejce" albo " dzień dobry, zaprowadze Pana".
Ktoś ma jakieś ciekawe sklepowe historyjki do opowiedzenia? ;)
Raczej nie, zazwyczaj się szybko wchodzi, jak najszybciej brać to po co się przyszło i jak najszybszy możliwy wypad.
Nie wiem czemu ale scenka z kebaba się przypomniała - >
https://www.youtube.com/watch?v=ptr7WSfE1wg
A mnie wku*** jak jest pare osób w kolejce i przychodzi facet tylko z chlebkiem, który pyta się pierwszej osobie czy go wpuści i ta osoba decyduje za wszystkich bo reszta wtedy też jest w plecy o tego jednego klienta, a nie tylko ta pierwsza. Dlatego dla czystego sumienia zawsze mówię, że jak reszta, która jest w kolejce się zgodzi to proszę bardzo.
Sąsiad nuworysz, a na co dzień babą orze niczym Naszą Szkapą.
Jak przypaliła krupnik, to jej gałki w kuchence powykręcał i wrzucił na insta zdjęcia - "teraz to powtórz, stara"
Kultura kierowców w Polsce.
NIE JEST TAK ŹLE.
Owszem, na trasie nie raz trafiam na jakiegoś pajaca którego pewnie dopiero kula w łeb by czegoś nauczyła ale zasadniczo nie jest źle.
Ba, to jak się rozstępują przed światłami jest naprawdę budujące.
No i dobrze sytuacja się potoczyła, jak ja zdzierżyć nie mogę jak ide kupić fajki + red bulla a kolejka do kasy na 5 osób. Co z tego że każdy płaci karta i kupuje jakiegoś batona czy wode a metr obok jest kasa samoobsługowa. Jak masz rzeczy które możesz kupić przy samoobsługowej to idź do niej a nie zajmuj jedyna kase w której kupisz ambrozje i szlugi bez pomocy kasjera. Nie spotkałem się z żabka od kilku lat gdzie nie ma kasy samoobsługowej
Nawiązując do tematu
https://www.gry-online.pl/S043.asp?ID=16482709&N=1
może wypadałoby zacząć od tego, czy ludzie mają JAKĄKOLWIEK kulturę.
Właśnie wróciłam ze sklepu z płazem w tytule. Scenka rodzajowa:
- kolejka na pół powierzchni, bo jakaś pani chciała odebrać sobie paczkę i sprzedawczyni nie mogła znaleźć tej paczki 15 minut
- przede mną kobieta z synem ok 10 lat, robi podstawowe zakupy w stylu "obiad na szybko"
- potem ja, bardzo nerwowa z natury, ale jednak w kolejce nigdy się nie spieszę
- 2 osoby za nami jakiś typ.
I ten typ, który był 4 w kolejce, już pluje, że mu się spieszy. Wiecie, co kupował? Wagon papierosów.
Akurat trafił na moment, kiedy ta kobieta z synkiem stała przy kasie. Mało tego, że się wtrącił, to jeszcze sprzedawczyni zaczęła go tłumaczyć "bo ten pan jest po pracy i mu się spieszy". Serio? Czy wagon fajek to jest artykuł najwyższej potrzeby i ciężko spracowani ludzie nie mogą poczekać z tym tematem 5 minut?
Kobiecie przede mną zaczęły się trząść ręce. Nie byłam w stanie nie zareagować. Szepnęłam "niech się pani nie denerwuje, na spokojnie". "Ja się nie denerwuję, ja jestem szybka po prostu" - no chyba niekoniecznie, bo w roztargnieniu zostawiła na ladzie telefon. Wyszła ze sklepu, ja się zdążyłam skasować, sprzedawczyni spostrzegła że jakiś telefon leży - wzięłam, oddałam właścicielce bo zdążyłam ją dogonić. I tak sobie z tą panią szłyśmy i rozmawiałyśmy, bo się okazało, że jesteśmy sąsiadkami z dwóch stron ulicy, a w sumie to prawie równieśniczki. W końcu mi przyznała, że ona ma zajęć do 22 co najmniej - bo właśnie wraca z pracy, dzieci odebrała, musi zrobić obiad, przypilnować dzieci z nauką, itd, itd, nie wie w co włożyć w ręce najpierw - i faktycznie zbulwersowało ją, że jakiś typ jest wpuszczany w głupim sklepie bez kolejki, bo on MUSI PAPIEROSY.
Sorry, to nie jest normalne. Ale jest na to ogólna zgoda (co mnie dzisiaj skrajnie poirytowało). Już nieważne, kto i co kupuje - kolejka to kolejka i stój, dziadu, normalnie.
Najgorszą plagą jest pośpiech i roszczeniowość.
Ktoś ma jakieś ciekawe sklepowe historyjki do opowiedzenia? ;)
Chwila chwila. Rówieśniczki i ona ma zajec do 22 a ty sobie na forum o gierkach piszesz?
I ten typ, który był 4 w kolejce, już pluje, że mu się spieszy.
Nie pamiętam już kiedy ostatni raz spotkałem sie z taką sytuacja. W UK jest pelen luz. Panie na kasie leniwie skanują produkty, mają czas na krótką rozmowe z klientem, lub dłuższą ze znajomymi. Nikomu sie nie śpieszy. Na kasach samoobsługowych co chwile cos sie psuje, albo klient nie ogarnia maszynki, albo jedna kasierka nie wyrabia z pomoca klientom na 10 kasach, a w kolejce stac trzeba. Koleś o którym piszesz chyba by sie w UK nie odnalazł (no chyba ze w Lidlu, tak osoby pracujące na kasie mają odgórny nakaz aby zapierdalac).
Via Tenor
Ja znalazlem na to zloty srodek... Zamawiam zakupy w internecie. Przywioza do domu i wniosa pod same drzwi.
kolejka na pół powierzchni, bo jakaś pani chciała odebrać sobie paczkę i sprzedawczyni nie mogła znaleźć tej paczki 15 minut dokładnie! Miałem tak samo 3 razy, a zwykle pod płazem kupuje tylko fajki. Teraz - tez tylko po papierosy - chodzę do organica, w sumie minuta drogi dłużej, ale cała wycieczka i tak trwa krócej.
Kupował papieroski, ale to nie jest istotne, bo nie wiesz dokąd się śpieszył. Mógł mieć bardzo ważny powód by się śpieszyć, bo to totalnie oddzielna sprawa co kupował.
No chyba szybciej nabić na kasę wagon fajek od bzdetów na obiad.
Prawidłowe zachowanie.